Część koni kopie takie dołki po to, aby wyjadać lub lizać ziemię, generalnie prawdopodobnie w wyniku niedoborów.
U mnie jedna klacz tak robiła, dostały lizawkę witaminową do swobodnego pobierania, mimo że dostają dobre jakościowo witaminy ta jedna rzuciła się momentalnie na lizawkę (wszystkie liżą ją chętnie, ale nie aż tyle co ta jedna klacz) i po jakimś czasie intensywnego lizania problem z kopaniem dołków ustał.
Mam pytanie o ubieranie konia w komplet ochraniaczy i kaloszki na padok - gdy właśnie został rozkuty. Ma to dalej jakiś sens? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
ja w takiej sytuacji już nie ubierałam. No chyba, że miałabym konia, który by nadal ochraniaczy wymagał z jakiegoś powodu (nakostniak może? jeden taki przypadek widziałam)
annet, konie są różne, jedne szaleją, chodzą sobie po nogach, strychują się. Moja jest rozkuta z przodów od stycznia, a dalej chodzi w ochraniaczach na przody i nie zamierzam z nich rezygnować. Ma już usunięty jeden rysik po akcji z nakostniakiem i nie będe ryzykować ze drugą też sobie załatwi :P
Ale też są "chorzy" właściciele, którzy ubierają ochry bo "tak".
Ja mam ochotę jedną niekutą ubraćw ochraniacze - nie, że to sierota w ruchu, ale służy na wybjegu jako worek treningowy dla kucyków, którym dupy się nie chce wyżej podrzucić. W rezultacie kobył ma wiecznie pocięte nogi, opuchlizny od kopniaków też są częste.
A RTG/USG i leczenie po każdej takiej akcji też kosztuje.
Trzeba zdawać sobie sprawę, że ochraniacze (nawet lekkie i luźno zapięte) to ucisk, ucisk to gorsze ukrwienie, dodatkowo sam ochraniacz zawsze zwiększa temperaturę nogi, w mniejszym lub większym stopniu zależnie od jego typu, niemniej zwiększa, co nie jest zdrowe dla ścięgien, zwłaszcza latem - wszystko to predysponuje do kontuzji, zwłaszcza przy używaniu "przewlekłym". Co innego założyć ochraniacze na godzinny trening, co innego na kilka godzin czy pół dnia na padok. Osobiście uważam, że jak nie ma konieczności, to nie zakładać.
annet, mam krótkiego konia z dużym ruchem, który potrafi się uderzyć zadem w piętkę. W kaloszkach się pewniej porusza, z resztą widać po zniszczeniach że ich używa.
Ja mając okutego konia używam tylko kaloszków - 24h (nie obcierają go, w ogóle ich nie dotykam). Ochraniacze zakładam tylko i wyłącznie na skoki. W tereny, nawet te szalone, albo tym bardziej długie - never. Czasem skacze kłody, przeszkody terenowe, bankiet - również wtedy nie biegnę specjalnie po ochry. Zdecydowanie jestem przewrażliwiona na punkcie przegrzewania nóg. Mój koń dawno temu nabił sobie kilka nakostniaków na padoku, więc przestałam cudować. Nothing is under control 😉
Ja mam pytanie z innej beczki. Jak nauczyć się wskakiwania na konia na oklep? Czy potrzeba do tego jakiejś mega formy fizycznej? Oglądałam filmiki na YT (gdzie laska z lekkością wskakuje na konia każdej wysokości, a nie wygląda jak mistrzyni woltyżerki). Pokazywał mi też jeden młody pan jak to robić wskakując na mojego gałgana. No i kurde nie umiem. Nie wiem czy to kwestia techniki, czy trzeba się jakoś super mocno wybić, czy o co chodzi. Ktoś z Was umie? Mój koń nie jest duży, jest szeroki - bo nabity. Ma ultra śliską sierść, zsuwam się z niej. Bardzo przydałaby mi się ta umiejętność do wyprowadzania i sprowadzania z łąk, co by nie człapać kilometrów. Oprócz tego fajny bajer i można by zaimponować np. młodym byczkom od siana 😅😂
Ewentualnie na czym mogłabym ćwiczyć takie wskoki, bo szkoda mi mojego konia regularnie mordować, mimo że znosi to z typowym dla siebie "tumiwisizmem".
edit. aha, mi chodzi o takie wskakiwanie, czyli taki swing od boku, a nie za pomocą przewieszania się:
Meise, większy zamach prawą nogą dla impetu i w zasadzie podciągasz się na grzywie - ała i nie każdy koń będzie to spokojnie znosić. Praktyka, praktyka, praktyka. Wylądujesz kilka razy na dupie i albo się nauczysz, albo Ci się odechce 😂
Kurcze, ja mam bardzo słabe ręce, może dlatego nie umiem się podciągnąć.
Na dupie też już wylądowałam, na szczęście na piasku 😀 ale zdziwiłam się dość mocno 😁
Mojego gada można targać za grzywę ile się chce, w ogóle nie zwraca na to uwagi. Ale tak oglądając ten filmik po raz kolejny dotarło do mnie, że ona się chwyta grzywy obiema rękami, a ja chyba chwytałam się jedną, a z drugą nie wiem co robiłam 🤔
Fajnie by było jakbym się nauczyła wskakiwać w wieku 35 lat, spróbuję na dniach chwytając się obiema rękoma 🤠
Jeżeli mi się nie uda tego nauczyć, to jak babcię kocham - zacznę coś robić ze sobą i swoją formą....
Meise, najlepszy do tego jest pas woltyżerski i wysoki kozioł do ćwiczeń, ale niestety chyba mało kto ma taki zestaw w domu 😉 Ogólnie wszelkie wyskoki, podskoki są pomocne, no i cóż, praktyka 🙂
Ja bym chciała się nauczyć wsiadać z ziemi klasycznie...🙂 ale na moim koniu to nawet nogi w stremię nie wsadzę z gleby (a szpagat jeszcze do niedawna umiałam robić).
Meise, jak dla mnie to sobie mocno noga i rozpęd pomaga. W sensie, nie dziwię się że daje radę na konia 14-15hh wskoczyć bo to kucykowy rozmiar. Natomiast przy koniu 17hh widać że odbywa się to w taki sposób że jest rozpęd i odbicie wykorzystane do podniesienia ciała, ręce podciągają ciało na kłębie w fazie lotu żeby zmaksymalizować hopkę a noga musi wylądować na grzbiecie żeby jeszcze podeprzeć.
Czyli - rozpęd-odbicie-do najwyższego punktu ręce pomagają a nogi lecą bokiem (więc koordynacja potrzebna). Trochę jak gimnastyka sportowa z kozłem/skrzynia i te sprawy - jak masz jakąś miejscówkę w okolicy to można poćwiczyć na sucho
No ja właśnie też myślałam o starym dobrym koźle. Ale nie pójdę do szkoły, żeby dzieciom kozła zabrać :P
Ja mam chyba problemy z koordynacją ruchową, bo próbowałam wykonać dokładnie taką sekwencję kroków jak ona i się plączę i gubię. A kiedyś tańczyłam i trenowałam sobie amatorsko gimnastykę... byłam ultra sprawnym dzieckiem, nad kozłem to latałam jak samolot. Smutne, że dorosły człowiek tak dziadzieje, jak nic nie robi.
Co do wsiadania w siodle, to ja też nigdy nie wsiadam z ziemi. Podstawiam w terenie konia pod cokolwiek, żeby wsiąść. Szpagat też umiem.
Ale to wskakiwanie (w takim właśnie swingowym stylu) mega mi się podoba. Pomijam już użyteczność przy sprowadzaniu mojego konia z łąki - dużo łatwiej mi nad nim zapanować z góry, jak zapomnę wziąć bat...
No i czadersko to wygląda.
Meise, Mieliśmy zajęcia z woltyżerki na studiach. Do tego była kobyła pogrubiana coś około 170 cm w kłębie, ja nie mam nawet 160 😉 Jedyne co udawało mi się zrobić to przyklejać do jej boku jak gekon 🤣 I tak dyndałam kilka kroków, po czym odpadałam od ściany 🤣 Na tym moja przygoda z takim wskakiwaniem się zakończyła. Ale muszę kiedyś spróbować, teraz mam konie nieduże, jeden mojego wzrostu, drugi tylko kilka cm wyższy, musze to sprawdzić!
Meise, nie wiem czy to nie za dużo effortu dla tricku, ale jezeli nie masz nigdzie woltyzerki, to mozesz sie rozejrzec za szkolami aerial hoop. Takie wskakiwanie z jednej nogi to jedno z podstawowych wejsc, wiec mozna sobie wyrobic sile i dynamike, a potem sprobowac na koniu jak juz sie to bedzie mialo. Wiadomo, jest to dluzszy proces, nie mniej jednak, sam sport polecam - zwlaszcza koniarom (jest ryzyko upadko z wysokosci, wszystko boli, uzywa sie wielu miesni i to wszystko idzie fajnie na sile i moblinosc).
zembria, jeju, ja to samo, idealnie opisane - jak gekon 😂 Ale ja mam małego konia 😤 Pacisx, za dużo effortu 😀 No i ja też nie mam czasu na takie zajęcia (albo sobie wmawiam), a przede wszystkim siły. Ja jazdę konną muszę odchorowywać czasem, a taki trening by spowodował, że na bank bym "umarnęła".
edit. Ej, a może zrobimy jakiś re-voltowy challenge wskakiwania na konia? 😀 Sprawiedliwości będzie mało, bo każdy ma inny rozmiar zwierza, ale może być fajnie i tak (poza tym sprawiedliwości na świecie nie było i nie będzie 8) )
Meise, żebym miała konia na którego się tak da spróbować wskoczyć to chętnie 🤣 ale jeżdżę na takim wrażliwcu, że jak ją nie daj bóg gdzieś zahacze stopą to mi zrobi rodeo. O gekonie też nie ma mowy, umarłaby razem ze mną bo coś się przykleiło do boku 😂
A na drugą 175 cm to wolę nie próbować, ja 164 cm z ziemi w strzemię w ujeżdżeniowce nie sięgnę...
Meise obawiam się że straumatyzuje zwierzę 🤣 aczkolwiek zanim wpełzłam na moją trzylatkę to robiłam coś w tym stylu tylko bez akcji nóg. Tj. stopniowe odbijanie się od ziemi na klebie aż byłam w stanie na nim zostać. Chciałam zobaczyć jak zareaguje na stopniowo większy ciężar i głupoty właścicielki. Zniosła to cierpliwie, nawet pochodziła z balastem po ujeżdżalni grzecznie. Ale z zarzucaniem na nią nogi to już bym nie ryzykowała XD