Forum konie »

własna przydomowa stajnia

Dla mnie jedyną motywacją do jazdy jest konieczność pozbywania się warstw tłuszczu u konia. Muszę jeździć bo inaczej zamiast konia mam baleron na 4 nogach 😁
Ja od lat mam konie w pensjonatach i coraz mniej jeżdżę, bo mam tyle roboty jak przyjeżdżam po pracy, ze na jazdę nie ma ani czasu ani ochoty.
Zrobić pudełka dla kilku koni, ogarnąć siano na padoki bo najczęściej oczywiście już się koniom skończyło…
Poczyscic towarzystwo i cywilizować źrebaka.
Nie mogę się doczekać aż będziemy u siebie.
Ludzie w stajni totalnie mogliby dla mnie nie istnieć.
TRATATA, u mnie to samo😅

Ja uwielbiam być u siebie i siedzieć z koniskami kiedy chcę i jak chcę. I cały plac do jazdy mój. Zawsze😁
A jak bardzo mi się zachce dla ludzi, to pakuję balerona na kilka dni do znajomych stajni - taki wyjazd cieszy tak samo jak powrót z niego????
Ja nie umiem jeździć na placu jak ktoś inny na nim też jeździ 🤣 Plac mamy spory, jak na przydomowe warunki wiadomo, 30x60 i nie lubię nawet jak kończył się trening i małż ze swoim koniem już wchodził stępować 😅 Co do kontaktów towarzyskich, to ja mega się cieszę, że nigdy do "typowej stajni" nie trafiłam, bo jak mi koleżanki opowiadają co tam się odjaniepawla i jakie dramy są, to mi witki opadają. Mam towarzystwo co też własne konie pod domami ma i to mi najbardziej odpowiada, każdy dba, nie ma jakiś krzywych akcji jak to w pensjonatach, bo ludzie tam trafiają różni.
zembria, - to zależy od stajni, są takie, że faktycznie odechciewa się jeździć, ale są też takie, gdzie aż chce się przyjechać do tych ludzi czy umówić się na wspólny teren 🙂 do tego jest na kogo liczyć, że poda leki, nogę posmaruje, derkę zmieni, czy ogólnie rzuci okiem na konia. Mi kilka miesięcy temu koleżanka sama zaproponowała, że da syropek, bo przecież to 2 minuty dla niej, a ja bym musiała po to specjalnie jechać i bez sensu.
W Drzo mieliśmy system wypuszczania/ściągania sobie wzajemnie koni i wrzucania dodatkowych posiłków o nietypowych porach - bo i tak byli ludzie przyjeżdżający po 20, albo właśnie z rana.
Choć jeździć na placu też najbardziej lubię sama, bo mogę się skupić na sobie i koniu, a nie wymijaniu innych 😉

Dla mnie konie przy domu mają plus - brak dojazdów (ogromny plus, bo mi się często jechać nie chce, a nie wsiadać czy pobyć z koniem), robienie wszystkiego wg. widzimisię mojego. Natomiast pensjonat zdejmuje ze mnie odpowiedzialność za bycie i robienie codziennych czynności, co uważam za cudowne. Mogę po prostu w dany dzień "nie mieć konia", jechać na wyjazd, wakacje, imprezę bez martwienia się kto nakarmi itd.
keirashara, [i]noooo dojazdy to jest coś co moim zdaniem zabija dużo funu. A nie mamy usiane pensjonatów do wyboru do koloru nawet koło większych miast, więc zwykle ten dojazd musi być. I nie będzie zawsze takich warunków jak się nam podobają większość czasu, zawsze jakiś kompromis. Zawsze.

Ja się nie wypowiem jako posiadacz własnej stajni ale wypowiem się jako osoba która poczyniła konkretne kroki w tym kierunku - jestem za leniwa żeby dojeżdżać do konia kilkadziesiąt minut. I wolę obowiązki w zamian za sprawczość nad tym jak utrzymywany jest koń. Jeżdżąc teraz po różnych stajniach zdałam sobie sprawę że to co ja mam w głowie jako "standard" w wielu miejscach nie jest nawet opcją. I też jestem zdania że niektóre te "nie-standardy" powodują więcej obowiązków dla nas jako właścicieli koni i potrzebę bycia codziennie. Uważam że jak koń stoi w pensjonacie w którym musicie być bo np. koniowi nikt nie naleje wody na padoku to jest dla mnie nie halo. Do tej pory miałam szczęście mieć konia w miejscu gdzie koń był doglądany jak własny i jest to niesamowity komfort psychiczny.

Jak pracowałam z końmi jako luzak to organizacja i ogarnianie wychodziło mi dość efektywnie więc nie przeszkadza mi wstać wcześniej rano jesli wiem że mój koń/konie będzie zaopiekowany w akceptowalny przeze mnie sposób. Wiadomo nie wezmę sobie na głowę znowu 10+ koni bo nie mam zamiaru rezygnować z pracy zawodowej, ale wiem ile maksymalnie koni mogłabym mieć pracując i uważam że jest to bardzo wykonalne. Tym bardziej że ogółem z domu też pracuję wraz z małżonkiem, więc wszystko byłoby na oku.

Minus to oczywiście sytuacje jak wyjazdy i wakacje, godzę się z tym że nie będzie łatwo, ale z tego co wiem jakoś ludzie znajdują rozwiązania - może uda mi się znaleźć jakiś fajny układ z kimś czy opiekuna na część etatu żebym mogła mieć wolne. Aspekt towarzyski mi nie przeszkadza, aczkolwiek lubię dobre i rozsądne towarzystwo, więc chce postawić trochę więcej boksów bo może akurat ktoś kto nadaje na podobnych falach się znajdzie.

Być może to wszystko brzmi cukierkowo ale jestem zdeterminowana żeby to wyszło 😀
donkeyboy, wyjazdy to chyba najbardziej stresujące momenty, zawsze jeździliśmy na max 3-4 dni i zostawała moja teściowa z instrukcją karmienia i załadowanymi na te kilka dni siatkami siana, jeździliśmy tak do 300 km, żeby w razie czego w auto i do domu. W tym roku w kwietniu polecieliśmy na tydzień za granicę, uruchomiłam rodzinę w razie W ale wszystko było ok. Sąsiadów lepiej nie powiadamiać o wyjazdach bo takie wieści szybko się roznoszą i kończą różnie. Oczywiście na miejscu cały czas była teściowa, przed wyjazdem przygotowałam jedzenie w woreczkach na każdy dzień, woda z poideł a jeśli chodzi o siano to postawiliśmy całą belę w siatce na padoku. Cała bela starczyła im idealnie do naszego powrotu. Bardziej bałam się o moją emerytkę bo wczesną wiosną ma epizody ochwatowe ale ograniczyłam jej padok do minimum i od roku podaję Glucogard z dobrym skutkiem. Do tego podgląd na kamerce i urlop się udał. Jeszcze sylwester jest takim newralgicznym momentem, że trzeba kiblować w domu ale u mnie wystarcza zapalone światło, emerytka choć wystraszona to stoi przyklejona do ściany, nie świruje a druga to taki typ, że sterczy na podwórku i ogląda fajerwerki. Kiedyś może w końcu się odważę i pobaluję chociaż raz do północy poza domem.
donkeyboy, - ja byłam w swoim życiu z obu stron. Z tego powodu jestem okropnym pensjonariuszem do robienia w ciula, ale nigdy słowa nie powiem jak koń w wigilię zejdzie szybciej z padoku 😉
Koni pod domem jednak już nie chce. Mi jest dobrze być pańcią jednego kucyka i mieć więcej beztroski. Na pewno teraz ze względu na cyfryzację i automatyzację wielu rzeczy jest łatwiej, jednak wiem z czym to się je i to nie dla mnie.
Jednak na pewno łatwiej mi było zebrać dupe w troki jak ten koń był za płotem, niż jak trzeba jechać. Nie ważne ile, bo mieszkając w Zielonej miałam może 15 minut, ale sam ten proces, że trzeba się zebrać jest czasem trudny. Koło domu nigdy tego tak nie czułam. Łatwiej też było wyskoczyć z bryczesów, umyć się i iść do kina czy coś, to nie była już taka logistyka z dojazdem x kilka i wyliczaniem czasu czynności.
pensjonat zdejmuje ze mnie odpowiedzialność za bycie i robienie codziennych czynności, co uważam za cudowne. Mogę po prostu w dany dzień "nie mieć konia", jechać na wyjazd, wakacje, imprezę bez martwienia się kto nakarmi itd.
keirashara,
Ja mam 2 konie na wolnym wybiegu. Nie musze ich rano wypuszczac a wieczorem zamykać. Siano non stop w paśniku oddalonym 200 m od wiaty. Jest to bardzo ważne, bo konie sa leniwe i nie chce im się chodzić daleko i brzuchy im rosną (śmieszą mnie wpisy o tym że koniom puchną brzuchy od siana i słomy. I ograniczaja siano, a słomę zastępują trocinami). Więc pół roku konie są tylko na trawie i pół roku siano i owies. Belę siana wtaczam średnio raz na 10 dni. A do owsa mam podajniki, napełniam je co 3 dni. Woda w podgrzewanym poidle. Pastwisko powinienem kwaterować, żeby straty były mniejsze, ale mi się nie chce.
Więc konie sobie chodzą, skubia trawkę a w zimie sianko i owies, a pańcio wyleguje się w domu. Do stajni jade się zrelaksować.
Życie jak w madrycie . I mam koniki i mam mało roboty. I koniki wylaszczone i żeberek ani innych gnatów nie widać i w kondycji po codziennych galopach.
LSW, ale koniom jak zeżrą za dużo siana to nieststy te brzuchy puchną.
I to w sporcie i w ogóle w porządnym użytkownaiu przeszkadza bardzo i jets niewskazane wręcz. Więc wydzialanie siana, albo zarządzanie dostępem porzez przerwy (krótkie) jest sensowne.

Są konie, które nie zjedza więcje niż powinny dobowo. I siano (nawet w boksie) będzie stało a one nie napchają się ponad normę iz awsze będa miały zdrową sylwetkę. Są też takie, (często z przyczyn problemów niwąściewego balansu flory jelitowej i niedoborów mineralnych) które ile by im nie dać to będą jadły do rozpuku.
Są stajnie które mają takie bramki na chipa. Właśnie po to żeby limitować gdzie koń ma dostęp. Taki przykład znalazłam ostatnio https://www.flothhof.de/aktivstall/ jestem tylko ciekawa ile taka jedna bramka kosztuje bo się nie mogę dokopać do informacji

LSW lubię to podejście. O takim czymś myślę. Mój koń dobrze funkcjonował w podobnym układzie, natomiast muszę mu znaleźć przyjaciela którego nie będzie dręczyć 🙃

keirashara, ja jestem rozsądnym człowiekiem. Nie pruję się o byle co bo wiem że mam jakieś swoje ideały ale się ugnę, zwłaszcza jak ugięcie ma sens i jest czymś poparte. Ale niektórych rzeczy nie zaakceptuje i tyle, np. ujezdzalni z fosą na pierwszym śladzie.

Zapomniałam w swojej wypowiedzi o jednej kluczowej rzeczy. Ja po prostu z końmi przebywać lubię i wiem że odpowiedni balans mojej pracy zawodowej i koni dobrze mi robi na mózg. Tj. praca mnie wkurzyła, idę do koni się odciąć (i na odwrót też działa). Takie durne czynności jak pudełka, boksy etc. to dla mnie zen pod warunkiem że nikt mi nie stoi nad głową i nie mam presji że muszę odwinąć 10 boksów w pół godziny. Ale totalnie rozumiem że nie dla każdego to tak działa, każdy ma różne potrzeby i zajawki żeby dobrze funkcjonować.
Wszyscy są fanami własnej stajni do momentu, aż zimą przy minus 10 nie pierdolnie im poidło, po tym jak ciągnik się zepsuł, jest przerwa świąteczna (zamkniete sklepy rolnicze) a do tego załapali jakiegoś wirusa i mają 38,5 🙂
.... just saying🙂

kotbury, ja własnej stajni nie musiałam mieć żeby chodzić koło koni chora, naprawiać ogrodzenia z ostatek deski (bo niedziela, sklep zamknięty) w ulewę bo konik tak zdecydował, rozbijać poidła i tyrać giga wiadra z wodą 100mx20 razy od jedynego nie zamarzniętego kranu żeby konie miały wodę, kłaść się spać o 23 bo derkę muszę zmienić i wstawać zaraz o 2.00 bo trzeba towarzystwo załadować na wyjazd i być na wyjeździe do 21. Wszystko jest mi to (boleśnie) znane 🤣 a o fakapach typu kolki nie wspomnę, luzak mieszkający na miejscu często życia własnego ma mało
donkeyboy, Bardzo dużo zależy od tego czy mamy nad sobą presję czasu czy nie. Ja mam go ostatnio zdecydowanie więcej niż wcześniej i nawet sprzątanie kup to teraz dla mnie przyjemność jest i sobie często podśpiewuję pod nosem 😂 Jak się też już jakieś większe doświadczenie ma z innych miejsc, to łatwo sobie wszystko zorganizować, bo wiemy już co nam nie odpowiadało, co się gdzie indziej nie sprawdziło, albo właśnie sprawdziło i jest fajnym pomysłem. Moje konie są prawie bezobsługowe latem. Prawie, bo jedno z pastwisk mam przez drogę i puszczam tam na noc więc 2x na dzień przeprowadzam. Zimą więcej nieco sprzątania, bo sporo czasu kręcą się przy paśnikach i rozdeptują kupska, to takie się trochę trudniej zbiera.
Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz, jak to mawiają.

kurde, edycja mnie robi w balona.
Jak dla mnie Wszystko Zależy.....

Ciesze sie ze znalazlem ten watek, wlaśnie sie zastanawiam nad stajnią pod domem, mamy możliwość kupna 1.4h ok 30km od Wroclawia, fajny teren pod lasem. Pytanie do osob ktore przeniosly swoje konie z pensjonatow do wlasnych przydomowych stajni - jak sobie z tym radzicie - to jednak sporo pracy w dozywociu 🙂 ale z drugiej strony fajnie miec konie blisko.
lukasz_, A masz już konie? Czy jeździsz w rekreacji i dopiero myślisz o koniu?
No nic no, zapierdalamy we własnej stajni. Tu nie ma większych filozofii - karmienie karmieniem, ale logistyka stajenna = sianokosy, obornik, ogrodzenia.... No, wstajesz i sobie zapierdalasz. I planujesz.
Wiesz, konie zawsze można sprzedać, stajnię zawsze można zlikwidować, to znowu nie jest cyrograf na całe życie. Na fajnym terenie pod lasem można sobie po prostu mieszkać i nawet kozy tam nie trzymać.
Dla jednych własna stajnia to jest zbawienie i sens życia, a dla innych uwiązanie.
Mam 4 konie w swojej przydomowej stajni. Kocham to! Zabawnym aspektem posiadania swoich koni, jest ponad 40vkontaktow w telefonie zawierających słówko ,, siano ".😉
Nie wiem co jest że mną nie tak, ale koszmarem byłoby dla mnie trzymanie koni ,, gdzieś " i spotykanie innych ludzi. Fuj. Głód kontaktów społecznych zaspokajam na szkoleniach- tam przynajmniej spotykam ludzi podobnie myślących.
Wszyscy są fanami własnej stajni do momentu, aż zimą przy minus 10 nie pierdolnie im poidło, po tym jak ciągnik się zepsuł, jest przerwa świąteczna (zamkniete sklepy rolnicze) a do tego załapali jakiegoś wirusa i mają 38,5 🙂
.... just saying🙂

kotbury,
O to to. Koń się nie pyta jak się dziś czuję, muszę wstać i zrobić. W pensjo bym po prostu kogoś poprosiła o pudełka. A tak, kalosze i heja.
Sa plusy i minusy. Ja bym już nie wróciła do pensjonatu. Wolę w śniegu, deszczu i mrozie zapierniczać niż się martwić i i jeździć po 5 razy do pensjo sprawdzic co z koniem plus ogarnąć boks, pastwisko, siano, nakarmić
Itd.
Już się nie musze martwić, że jakiś znajomy wstawi filmik na fejsie jak w środku sezonu turystycznego, środkiem ulicy zapierdzielają konie, w tym moj.... wolę wstać rano i do nocy robić. Naprawdę. A ja jestem zośka samośka, od ludzi stronie. Wolę robić wszystko sama. Dodatkowo pokochałam ogród, kwiaty, warzywa itd. Nie wyobrażam sobie powrotu do bloku. Wyjeżdżać, podróżować nie lubie. Dodatkowo jak ktoś zaprasza czy coś to mam wymówkę, że nie mogę być.
Mam swoich wariatów w pracy, a w stajni..hmm zostawię bez komentarza. Fakt mieszkam na pipidówie. Stajni jakiś nie wiadomo jakich tu nie ma.
Dokładnie. Są plusy i minusy tak jak już ktoś napisał. Każdy, jak większość rzeczy w życiu musi ważyć co dla niego jest ważne, jaki ma styl życia, etc. Niektórym wystarczy urlop raz na ruski rok, inni nie wytrzymają dwa tygodnie w jednym miejscu. Inni może mają nie taki zły ten pensjonat lub mają jakieś dobre w okolicy i ich nie boli. Różne sytuacje, różne konie, różni ludzie.

siwaaa piąteczka. Ja mieszkam teraz w mieszkaniu z lipnie ustawionym balkonem i czuję się źle nie mając jakiegoś kawałka zielonego do grzebania. Ogólnie zawsze lubiłam być na wsi od dziecka i kręci mnie to co wielu ludziom dawno zbrzydło 🤣
Pytanko czym można potraktować pokrzywe by ją unieszkodliwić (mówię o oprysku) jednocześnie nie niszcząc trawy i by okres karencji do wypuszczenia koni był tak około 2tyg?
Szukam świętego Graala czy mamy coś gdzieś? W ostateczności przeżyję dłuższą karencję, ale mam przemysłowa ilość tego świństwa w miejscach zacienionych, a latanie z kosiarą wykańcza (nie ma opcji wpuścić traktor bo za ciasno między drzewami 😉 )
Konie by z chęcią w tym lasku siedziały gdyby nie pokrzywy 😒
Piaffallo, Fernando 😉
ooo mam go, ale nie pomyślałam, że poradzi sobie z pokrzywami 🙂 Dziękuję, ruszam z walką przez weekend ;]
Iskra... tak a propos fernando... poszłam za Wasza radą i użyłam go na nawłoć. Rzeczywiście pięknie ją zniszczył. Teraz moje pytanie... czy te resztki suche i pozwijane mam kosić czy po prostu czekać aż same zmarnieją do końca?

taggi, Najlepiej zmulczować i zaorać lub po zmulczowaniu pozostawić do rozkładu. Mulczer zawieszany na ciągniku mają do dyspozycji ci którzy zagospodarowują działki, zakładają trawniki itp czyli mini traktorek plus maszyna (jeśli nie masz w okolicy rolnika z mulczerem)
Nie kosić minimum 4 tygodnie
taggi, nie musisz nic z tym robić, przerobią się na próchnicę a trawa się rozrośnie.
Super, bardzo dziękuję!! Póki co jeszcze niedobitki dopryskuję, ale już teraz jestem bardzo zadowolona z efektu!!
Czy ktos z Was ma ten ciagnik lub inny tej marki? https://korbanek.pl/maszyny-uzywane/ciagniki-wszystkie/ciagnik-arbos-2025-stage-v-z-ladowaczem-hydramet

Daje rade? Glownie chodzi o wozenie i ukladanie balotow i koszenie siana z ok. 18 ha. Mamy antyczny traktor i czas rozejrzeć sie za nowym, a jak mam za 45 tys kupic 20 letnia uzywke bez faktury to wolę dac 2 razy tyle i wziąć w leasingu.
karolina_, Koszenie siana z 18 ha to zdecydowanie za dużo na taki sprzęt. myślę, że nie mniej niż 30 KM i nie więcej niż 50 KM. Co do wybory marki to raczej. Niestety Arbos to produkt chiński pod marką włoską , nawet ślinik to model LamborDini zamiast znanej włoskiej marki ciągników rolniczych LamborGini (oprócz super aut sportowych). Poszukałbym w markach Kubota - japoński , Zetor - czeski, Kosiarka do ciągnika do 30 KM sprawdza się słabo, Prasa też będzie kłopotliwa w doborze. nawet jeśli prasowanie zrobisz na usłudze to efektywne koszenie 18 ha to przy ciągniku 30 KM będzie raczej bardzo trudne. Można jeszcze poszukać w innych Japończykach typu Yanmar
Kupiliśmy w tym roku Yanmar YT235, póki co sprawuje się bdb, wzięliśmy podemowy, miał dosłownie kilka motogodzin a był znacząco tańszy, także polecam ten kierunek poszukiwań. On ma chyba 35 KM, fajny ładowacz, bele podnosi bez problemu, aczkolwiek takim ciągnikiem można postawić jedną na drugą, trzeciej (na wysokość) już nie, bo to za mały i za lekki ciągnik. O, jeszcze bez problemu równa plac taką równiarką z gumowym wałem z tyłu (dość ciężką).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się