Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

Nikogo nie namawiam, wydaje mi sie, ze to po prostu takj wyglada cykl zycia gatunku - kazdego. Ze dojrzewa, dorasta, ma dzidzi... a potem do piachu w pewnym momencie.

Podobno w każdym gatunku jest pewien niewielki procent jednostek nierozmnażających się nie z powodu braku możliwości, ale z własnej niechęci.
I to chyba prawda 😉
Ludzie to wiadomo, że tak mają, ale miałam kiedyś sukę, która podczas cieczki gryzła i goniła każdego psa, który chciał się do niej zbliżyć, i znałam ogiera, któremu klacz w rui można było pod nos podstawić, a on odchodził jeść trawę.
Natura wie, co robi i dlaczego. 😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
18 maja 2018 10:42
Gienia-Pigwa, ależ oczywiście, nie neguje potrzeby istnienia wątku, widocznie problem faktycznie istnieje, skoro tyle z pań się tu uskarza. Smutne, że muszą.
Murat-Gazon też miałam taką sukę,  próbowaliśmy ja dopuszczać do różnych psów i nie dała się żadnemu 😁 aż tu nagle w wieku bodaj 8 lat się jej odwidziało,  uciekła przez płot do wiejskich kawalerów i miała 3 mioty pod rząd po 9 szczeniąt  😂
Martita   Martita & Orestes Company
18 maja 2018 10:54
A mnie niemiłosiernie wkur$^%*# taka gadanina "A kiedy dzidziuś?", "A kiedy drugie?", "Ale trzeciego to już nie planujecie?", "Sama zobaczysz, jak Ci się odmieni", etc. etc. etc. Uważam, że serio nic nikomu do tego czy dany człowiek chce się rozmnażać a jeśli tak ile tego potomstwa chce. Pytania szalenie intymne. Zadziwia mnie łatwość z jaką społeczeństwo daje sobie pozwolenie na umoralnianie innych.

Napiszę na wstępie, że kocham moją córeczkę najbardziej na świecie.
A teraz napiszę, że chętnie usunęłabym z pamięci ostatni miesiąc ciąży i pierwsze 6 miesięcy bycia razem. Byłam szalenie niewyspana, zmęczona, rozdrażniona i bez chęci do życia. Moja córka mało spała, często płakała, często miała kolki z którymi nie mogłam nic zrobić, nie mogłam jej odłożyć na 20 min żeby pójść pod prysznic. I jestem zajebiście szczęśliwa teraz, jak ma już 1,5 roku i potrafi zająć się chwilę sama zabawą, zaczyna sama jeść, chce pomagać w prostych czynnościach i przesypia noce! I szczerze? Na myśl o drugim robi mi się słabo. Żeby przechodzić to jeszcze raz.

Macierzyństwo jest czymś czego nie da się 100% opisać tyko trzeba doświadczyć. Potrafi być najcudowniejszym uczuciem pod słońcem. Potrafi też niestety wypruć z nas flaki. I mnie ani trochę nie dziwi, że są kobiety, które się na taką loterię nie piszą! Tak samo jak nie każdy musi mieć wykształcenie wyższe tak samo nie każdy musi mieć dziecko. Przecież gdyby nie ta bezgraniczna miłość do dziecka to chyba bym już dawno siedziała w kaftanie w odpowiednim pomieszczeniu. Jest to ograniczenie naszej wolności, naszego egoizmu, naszych planów, marzeń. Więc jeśli ktoś nie jest pewny czy chce, czy wręcz jest przekonany o tym, że nie chce to po co go zmuszać? Żeby na świecie było jeszcze więcej nie kochanych dzieci?

Córka daje mi wiele radości, i myślę, że gdyby cofnąć czas podjęłabym taką decyzję jeszcze raz.  Wbrew pozorom nauczyła mnie walczyć o siebie. Nikogo jednak nie zachęcam ani nie zniechęcam. To jest decyzja, która należy podjąć ze swoim partnerem bez publiczności. Doskonale natomiast rozumiem wkurzenie na takie pytania. I niestety ale nie wiem jak się przed tym bronić.
majek   zwykle sobie żartuję
18 maja 2018 11:07
Spoko spoko ja teraz w domu przezywam presje komunii!!

[quote author=maleństwo link=topic=35211.msg2784080#msg2784080 date=1526636550]
Gienia-Pigwa, ależ oczywiście, nie neguje potrzeby istnienia wątku, widocznie problem faktycznie istnieje, skoro tyle z pań się tu uskarza. Smutne, że muszą.
[/quote]

Ej, mi jest smutno, ze sie nie odczuwam zadnej presji i nie mam sie  nawet na co uskarzac, o! 😂 😉 Takiej ogolno spolecznej presji u nas nie ma, powiedziec, ze nie chcesz miec dzieci, to jak powiedziec, ze nie lubisz czekolady, dziwne, ale na dluzsza mete nic ciekawego ani wartego dyskusji, srednia urodzen i tak sie w miare zgadza, chyba gdzies w europejskiej topce nawet? No i powiedzmy, ze moja sytuacja rodzinna (takze ze strony chlopa mego) jest... specyficzna, ani chybi gender. I rozmnazanie sie jest dla mnie perspektywa rownie realna jak lot na Marsa. Tj nie budzi we mnie zadnych (negatywnych) emocji, po prostu mnie akurat nie dotyczy 🙂
Też czytam dzieciowy i przyznam rację mamom :kwiatek: Ja właśnie przez ten wątek uznałam, że nie chcę dzieci (na tę chwilę, tylko krowa nie zmienia zdania) - bo właśnie zawsze w głowie miałam wizję z reklam pieluszek, a po lekturze Dzieciowego dostałam obuchem w łeb 😉 Jak dla mnie tam w ogóle nie jest cukierkowo, tzn IMHO jest - szczerze. Bez ściemy.


Ja mam dokładnie te same odczucia. Są w tym wątku osoby, które zawsze chciały mieć dzieci, a mimo wszystko tez maja kryzysy takie same jak osoby, które tego instynktu nie miały. To mnie niestety przeraziło.

U mnie 30stka za pasem, tuż tuz... a dzieci nadal nie chcę mieć  🙂  jeszcze będąc z poprzednim facetem, miałam taki etap, że faktycznie poczułam ten bajkowy instynkt, ale koniec końców mi przeszło. Obecnie jestem w szczęśliwym związku, faceta sobie chyba wymarzyłam... ale jakoś nie widzę sie w roli matki. Właśnie przez ten aspekt, o którym piszecie - całkowity brak odwracalności tej decyzji i ogromna odpowiedzialność do końca mojego życia.
Chociażby jakieś spontaniczne wyjazdy też muszą wyglądać inaczej, dziecko zmienia priorytety - nie na lepsze czy gorsze, tylko po prostu inne sprawy stają się istotne.

Chociaż przede wszystkim to odczuwam paniczny lęk przed ciążą. Uwielbiam swój płaski jak deska brzuch, wizja okrągłego brzuszka mnie po prostu.... obrzydza (tak, na myśl że miałabym mieć brzuszek jest mi niedobrze i słabo; podobne podejscie mam w ogóle do przytycia). W ogóle nie podobają mi się ciążowe brzuchy, chociaż doskonale rozumiem że to stan fizjologiczny i już będąc w ciąży hormony robią swoje 🙂
maleństwo   I'll love you till the end of time...
18 maja 2018 19:10
kolebka, mnie się też ciążowe brzuchy nie podobają, mój mi się nie podobał, hormony nie sprawiły, że się nim zacbwycalam. Ale, jak piszesz, to stan fizjologiczny, ot, jest jak jest, ale minie.
To że dziecko bardzo zmieni moj zwiazek i chocby skały srały już nigdy nic nie bedzie w tym temacie , tak jak było przed.
Że bedzie mnie codziennie gniotła odpowiedzialność.
Że nie czuje sie super szczesliwa w roli rodzica.
Że dziecko pochlania cala Twoja energie, wolny czas itp. dzieki czemu nigdy nie odpoczywam, nigdy sie nie regeneruje.
Że bede miala gownianą ciaże i hardcorowy porod, ktory prawie mnie zabił.
Że moj organizm dopiero teraz, po roku wraca do jakiegokolwiek normalnego stanu - gdzie i tak czuje sie fizycznie z 10 lat starzej niz przed ciażą.
Że cale moje życie bedzie dostosowane do małego dykatatora.

O znikomej przyjemnosci karmienia piersia, przewijania, nocnego wstawania, wysluchiwania calodniowego wycia, wiecznie upieprzonych ciuchów z chrupków, kaszki itp nie wspomne... .


Zdecydowanie tak samo czulam jak moje dzieci byly male, przy czym drugie dziecko mam, ze tak powiem, z przypadku.
gdyby ktos mnie wtedy zapytal, czy zdecydowalabym sie na to drugi raz odpowiedzialabym ze NIGDY!!!! plus uwazam karmienie piersia za obrzydliwe.

Ale teraz jak sa wieksi to juz mi przeszlo, teraz mam takie podejscie do macierzynstwa ja majek Rosna na fajnych ludzi i sa jakims tam moim 'produktem', ktory chyba calkiem sie udal poki co 🤣
Natomiast gdybym zaszla teraz w ciaze to niezdecydowalabym sie. Ja mam to za soba i cieszy mnie to BARDZO.

karolina, co do presji i nagabywan to mnie ogromnie zniesmaczylo, gdy wyszlam za maz w zeszlym roku i bylam nagabywana przez rodzine i znajomych: to kiedy dziecko?
moja reakcja  🤔 ewentualnie 'czy cie kompletnie popie...lo?
Ja jestem po 40tce a moj maz po 50tce, jak moze w ogole takie pytanie do glowy przyjsc?
No ale nowa milosc...nowe malzenstwo...
Serio???
Ja dzieci nie lubię, wiem dokładnie jakie przeboje są z niemowlakami, bo będąc nastolatką przeżyłam pojawienie się trzech moich braci, rok po roku, a duża część obowiązków z nimi związanych spadła na mnie. Nigdy nie chciałam własnych. Ciąża i poród nie przerażają mnie same w sobie, bardziej niechęć do dzieci, uwiązanie.
Podoba mi się takie życie jakie prowadzę, nie widzę w nim miejsca na pieluszki. No i dochodzi aspekt finansowy - ja i tż zarabiamy tyle, że prowadzimy całkiem wygodne życie, nie są to jakieś luksusy, ale stać nas na luzie na szeroko rozumiane 'życie', drobne przyjemności, realizację hobby, krótki wypad co jakiś czas. Przy tych samych zarobkach pojawienie się dziecka oznaczałoby konieczność oglądania każdej złotówki po kilka razy - no sorry, nie chcę nikomu fundować takiego życia, wystarczy że sama musiałam takie prowadzić.
Napisalam dlugiego posta i sie skasowalo. 2 raz juz nie dam rady.

Chce tylko napisac ze nie jestem negatywnie nastawiona do mojego macierzynstwa. Wrecz przeciwnie, ale uwazam to za hardcore i udreke przez wiekszosc czasu. I nie wiem co za oszolomki pisza te slodkie blogaski parentingowe i kto w necie wypisuje bzdury o magii, milosci, bliskosci itp.

W ramach bliskosci, to proba tulenia Rocha zwykle konczy sie tym ze strzeli mi liscia w twarz. Doprawdy polecam....  🥂 🤔wirek:


Edit
I jeszcze chcialam napisac ze wlasnie wkurza mnie t,o ze duzo kobiet boi sie pisac i mowic otwarcie o takich rzeczach, ktore ja tu napisalam.
O tym ze nie sa szczesliwe, ze nienawidza karmienia piersia, ze karmia mlekiem modyfikowanym, ze szukaja jak najszybszego sposobu na odzyskanie zycia, meza, pracy, ze ich zyciowym celem nie jest zmienianie pieluch, ze mozna czasem nienawidzic bycia matka.

A nie sadzisz ze sa kobiety, ktore po prostu kochaja role matki? Wiem, dziwne i mi sie tez wydaje to nierealne, ale kurna, sa takie kobiety (znam jedna, przezylam niemaly szok na jej podejscie) i moga sobie pisac slodkie blogaski. To ich uczucia i maja pelne prawo do ich wyrazania w taki a nie inny sposob i szczerze nazywanie ich oszolomkami bo ma sie inne doswiadczenia jeszcze bardziej nakreca ta chora spirale dziwnych emocji miedzy kobietami i wykrzywia obraz rodzicielstwa.

Powiem wam ze jakos nie moge czytac tego watku - z reszta do dzieciowego tez coraz rzadziej zagladam. Mozecie mnie zlinczowac, ale moim zdaniem coraz wiecej napiecia w ludziach i emocjonalnego uposledzenia. Czy naprawde wiekszosc kobiet ma syndrom DDA czy inne kalectwo emocjonalne zeby myslec i czuc w ten sposob? Te wszystkie leki, obawy, niechec, nienawisc... w takim natezeniu, ze to juz nie jest zdrowe...?

Macierzynstwo jest cholernie trudne i wymagajace, o ile latwiej, wygodniej itd jest bez dzieci. Z drugiej strony nic nie rozwinelo i nie rozwija mnie samej jak bycie matka. Kiedy stalam sie matka musialam po prostu dorosnac - i rozumiem, ze wiele jest kobiet ktore nie sa gotowe i ktore to przerasta. Tylko "lubie" jednak jakas dojrzalosc w emocjach - emocjonalne gowniarstwo (typu dzieci sa ble bo tak) powoduje u mnie spazmy. Choc nawiazujac do mojego drugiego zdania, kazdy ma prawo do wyrazania siebie... niestety...  😜

O tym jak wyglada macierzynstwo trzeba mowic otwarcie, dobrze ze sa dziewczyny jak KaNie ktore nie owijaja w bawelne, bo w tym co pisze jest duzo prawdy. Ale tez duzo prawdy jest w slodkich blogaskach. Mnie w ogole zadziwia jak wykrzywiony i nierealny jest w ogolnym obiegu obraz rodzicielstwa i to ze tworzy sie z bzdur typu reklama pieluszek - jest taka slodka = bycie matka jest tylko cudem. Skad sie to w ogole bierze?!
Mozna "nie lubic dzieci" (choc moim zdaniem to jest po prostu jakis wewnetrzny strach, czy ktos sie ze mna zgodzi czy nie), mozna je kochac wariacko, ale najwiecej matek jest zupelnie pomiedzy. Mimo ze czasem chcialabym uciec, rozszarpac me dziecie, chce mi sie plakac ze zmeczenia to kocham je nad zycie i nie wyobrazam sobie swiata bez niej. I nie zrozumie tych uczuc nikt kto nie jest rodzicem. Nie majac dzieci mozna miec swoja wizje, ale ona zawsze bedzie od czapy! I nie moge czytac wiekszosci postow nie-rodzicow tutaj, bo nie wynikaja z zadnej wiedzy, z zadnego doswiadczenia, a z pokaleczonych emocji. Sorry, ale tak uwazam. Uwazam, ze wiekszosc rodzin nie jest zdrowa i skutkuje to powielaniem niezdrowych emocji i schematow i czyta sie potem takie posty.. Emocjonalnych dziewczynek, ktore nie znosza presji macierzynstwa. A nie mozna sie po prostu usmiechnac i zyc dalej swoim zyciem? Wy nic w zyciu nie musicie, jesli nie jest to zgodne z wami!

Musialam z siebie to wywalic, wybaczcie mi.
Mi się KaNie przykro czyta Twoje wpisy tutaj... Może potrzebujesz jakiejś pomocy, wsparcia? Może coś dzieje z Tobą niedobrego, że w sumie zwyczajne zachowanie dziecka odbierasz tak bardzo dotkliwie? Bo wiesz, roczniak wrzeszczący, histeryzujący na glebie i machający rączkami w stronę naszych twarzy to taka norma rozwojowa. A jednak Ty to odbierasz jako nie do zniesienia, aż do tego stopnia, że się wyłączasz. Ja to znam, znam aż za dobrze - bo mam dziecko nadwrażliwe, histeryzujące, lękliwe, symbiotycznie do mnie przyklejone, źle śpiące i tak dalej od ponad 2 lat. Jednak gdybym zaczęła o niej myśleć tak, jak Ty o Rochu, to zapaliłaby mi sie lampka ostrzegawcza i chyba bym się przeszła do jakiegoś lekarza czy zrobiła razem z mężem plan naprawczy, bo to powiewa mi czymś poważniejszym niż "nie lubię macierzyństwa".

Powiem Wam,  że nie jestem raczej słodko pierdzącą matką i często piszę, jak mnie to moje macierzyństwo wkurza, ale nigdy nie zamieniłabym moich dziewczyn na dawne życie, choć było naprawdę wg moich kryteriów zajebiste i czasem aż mnie kłuje w środku jak pomyślę jak to bylo i że już tak nigdy nie będzie. Łapię dołki właśnie na tym tle - na wspominaniu jak było. To chyba coś takiego jak staruszka sobie myśli jaka była piękna i jakie przygody w życiu miała i że to wszystko już za nią. Mnie to autentycznie ścina, czasem aż ryczeć mi się chce ;((
nerechta, ojej przelałaś moje ostatnie myśli na ten temat na słowo pisane 😀 Ja też widzę w ludziach dużo wrogości, niechęci. Nikt nie pisze o grubych ludziach że są obrzydliwi, o niepełnosprawnych też, ale napisanie tak o kobiecie w ciąży to nic... Dużo jest słów nienawiść, obleśne, obrzydliwe... Też wydaje mi się, że ta niechęć mogą być powiązane z dzieciństwem i z naszymi rodzicami. Ja nigdy mamie nie powiedziałam, że jej nienawidzę czy coś, za to do tej pory jest moją najlepszą przyjaciółką.
A z drugiej strony mam w rodzinie i otoczeniu pary bezdzietne, nie zauważyłam niewygodnych pytań, nacisków.
Nerechta, a co jesli zrobilo sie w zyciu sporo innych rozwiajajcych rzeczy? W tym rozwijajacych do granic wytrzymalosci fizycznej i psychicznej? Jesli macierzyństwo ma byc podobne, to ja podziekuje, drugi raz nie dam rady. Chociaz z drugiej strony, wizja kibicowania 8-9 latkowi na kucyku jest juz calkiem fajna  😉 ciesze sie ze KaNie napisala swoje odczucia, tak jak i ciesze sie z odmiennych zdan. Jako osoba bezdzietna, jestem tylko ciekawa, z czego wynikaja tak skrajnie rozne opinie.
Dzionka
Wiedzialam ze sie odezwiesz w tym temacie.
Tylko zanim zaczniemy wywalac mnie na terapie, to pamietaj ze to jest tylko internet. Ze moge tu napisać o skrajnosciach, ale w rzeczywistosci nasza relacja jest calkiem normalna. No moze poza tym, ze nie mam jobla na punkcie swojego dziecka, a w dzisiejszych czasach wyglada na to ze powinnam.
Ja jestem ogolnie bardzo wrazliwa na krzyk, zlosc innych ludzi i agresje. To mnie okrutnie stresuje. I to samo dokladnie sie ze mna dzieje jesli krzyczy Roch i to samo jesli krzyczy kto inny. Znosze to dosyc dlugo, ale pod koniec dnia mam w sobie zwyczajne zobojetnienie.
Lampka ostrzegawcza mi sie nie zapalila, bo czuje sie w roli matki calkiem normalnie, jak jest dobry dzien Rocha to jestem szczesliwa i moglabym go nie przestawac tulic. Nie palam tez do niego negatywnymi emocjami. Z naszej strony w stosunku do Niego, nawet jak jest hardcore, nie ma przekazywanych negatywnych rzeczy. W stylu zlosc, krzyk, czy nie daj boze bicie.
Mysle po prostu ze sa ludzie bardzo na to wrazliwi i Ci mniej.
A na dokladke jedne matki maja instynkt od kreski na tescie, a 2 nie maja. Ja niestety jestem w ten 2 grupie, chociaz bardzo sie staralam i wierzylam ze to sie zmieni.
Teraz juz nie wyobrazam sobie zycia bez Rocha i kocham go okrutnie, no ale nie spelniam sie w tym wszystkim. Ot co. Nie sadze zeby trzebabylo sie doszukiwac w tym czegos niepokojacego.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
19 maja 2018 07:51
[quote author=karolina_ link=topic=35211.msg2784335#msg2784335 date=1526686169]
Jako osoba bezdzietna, jestem tylko ciekawa, z czego wynikaja tak skrajnie rozne opinie.
[/quote]

Bo każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby, wizję życia itd.

Ja przez pierwsze lata małżeństwa byłam dręczona pytaniami  "to kiedy dziecko?" na początku się wzbraniałam, kłóciłam a potem zaczęłam mówić "przyjdzie czas to będzie" i to pomagało.
Też nie byłam przekonana do dzieci, nie wiem czy nadal jestem (a jestem w 6 m-cu ciąży  😂 ) ale świadomie zdecydowałam, że to już ten czas i że lepszego nie będzie. Cieszę się, że ciążę mam w miarę spokojną, bez większych ekscesów ale ogromnie szkoda mi tego, że nie mogę jeździć konno. Chyba ta wizja dla mnie koniary jest najgorsza w ciąży i potem w macierzyństwie, że muszę na chwilę odstawić swoją pasję. Zakładam optymistycznie, że dziecko podrośnie i chociaż częściowo wszystko wróci do normy.

edit. Cieszę się bo jeszcze nie odstawiłam koni na bok. Zdrowie mi pozwala pracować w stajni, z końmi na lonży, przy domu i jest ok, tylko brzuchol coraz większy.
No z tym jezdzeniem to kazdy robi inaczej, ja mieszkalam kupe lat w UK i tam duzo dziewczyn jezdzi puki daja rade. Bardziej bym sie bala o to co po urodzeniu, bo jednak jest oczekiwanie ze do pracy to ok, jeszcze mozesz, ale potem to juz trzeba siedziec z dzieckiem w domu. Jakos nie ma przyzwolenia na to, zeby matki sie realizowaly. Pomijajac juz kwestie opieki nad dzieckiem wtedy, chyba ze ktos ma takiego meza ze sie zajmie niemowlakiem
http://mumme.pl/2018/01/29/najwiekszy-blad-popelniaja-polskie/
Polecam przeczytać. Bo na serio to jak będzie wyglądało nasze życie zależy od nas,  po urodzeniu dziecka też.  Oczywiście,  że wiele się zmieni,  ale wcale nie musi się zmieniać na gorsze,  bo to już zależy od naszego podejścia.  Nie można rezygnować z bycia sobą i realizowania siebie i swoich pasji.  Niektóre z nas te pasje zmienią,  niektóre nie zmienią,  a trochę ograniczą,  a inne dadzą się zamknąć w domu.  I znowu,  jedne w tym domu będą szczęśliwe a jeszcze inne dostaną depresji. 
Mam jedną koleżankę,  wypisz wymaluj jak z tego artykułu,  trójka dzieci,  lśniący dom,  ugotowane,  uprane itd.  Ale ona jest już wrakiem,  w swoim własnym odczuciu..

maleństwo   I'll love you till the end of time...
19 maja 2018 09:33
Szalona😉, nie do końca się zgodzę, że to wszystko zależy tylko od nas i wystarczy odrobina planowania, a po dzie ku będzie się żyło jak przed. Niestety, wg moich obserwacji, zależy to w największej mierze od tego, czy ma się kto zająć dzieckiem. Ty masz jeszcze taką rozwielitkę, co leży, je i kupka, i nie wymaga dużo (choć i w tym wieku są dzieci, które nie dadzą się zostawić nikomu innemu niż mama, vide Sara Dzionki), potem jednak wcale łatwiej się nie robi, czasu więcej nie ma, a dziecko jeszcze dłuuugo nie umie się sobą zająć. (nie liczę Bery i Neli, one są dość wyjątkowe <3)
Martita   Martita & Orestes Company
19 maja 2018 09:59
Zgadzam się z maleństwo. Dużo zależy od tego czy dziadkowie są chętni/mogą pomagać, jak pracuje partner, jakie mamy dziecko, ile czasu potrzebujemy na pasję. No mnóstwo zmiennych. Każde dziecko jest inne i jak to będzie wyglądało u danej rodziny nawet ciężko się domyślać. To weryfikuje dopiero pojawienie się małego człowieka na świecie. I mnie zupełnie nie dziwi, że są osoby, które wcale nie chcą powiedzieć "sprawdzam".

maleństwo ależ oczywiście,  zgadzam się!  Tylko to,  czy mamy z kim dziecko zostawić to też trochę od nas zależy.  Bo jeśli nie mamy żadnego wolontariusza z rodziny,  to przecież są opiekunki  😉 i ja jestem z tych co jeśli nie miałaby innej alternatywy to poszłabym do pracy,  czy wzięła jakieś dodatkowe zajęcie tylko po to żeby opłacić opiekę na dwie czy trzy godziny,  żeby mieć chwilę tylko dla siebie. No i mam na myśli raczej ciut starsze dzieci,  swojemu póki co też się praktycznie w całości poświęcam,  ale nawet jak ma dzień wrzaskuna to zostaje wieczorem z tatą i muszą sobie radzić,  ja przychodzę w ostateczności.
Natomiast te pierwsze chwile z dzieckiem to są naprawdę chwile, czas zapiernicza niesamowicie.  Więc jestem świadoma że zaraz będzie starszy,  a ja odzyskam więcej czasu dla siebie.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
19 maja 2018 10:07
Nadal będę się upierac, że to trochę utopijna wizja... Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc pewnie to stąd. Ja mam wszystkich dziadków daleko, a na opiekunkę mnie nie stać. Pewnie jak ktoś jest dziany i ma rodziców przy sobie, to patrzy na to inaczej.
No wlasnie... u mnie pomocy dziadkow nie bedzie, moi rodzice mieszkaja 500km dalej a rodzice meza sa starsi i schorowani. Pracuje z domu, z racji warunków pracy 2-3 miesiace macierzynskiego to max mozliwosci finansowych. Zostaje opiekunka, ale: 1) znalezc odpowiednia osobe moze byc trudno, wchodzi w gre tylko mieszkanie u nas bo mieszkamy na wsi kawalek od miasta, 2) moj maz nie bardzo chce zmeczony po pracy zrobić cokolwiek w domu a co dopiero przy dziecku, 3) tu wracamy do opiekunki - praca z mieszkaniem nie znaczy przecież 24/dobe... wiec gdzie czas dla mnie na pasje, skoro po pracy bylby czas na moja "zmiane" przy dziecku... no kiepsko to widze
Oj od każdej reguły są wyjątki  i każdy decyduje sam w odniesieniu do tego jakie ma możliwości. 
karolina w odniesieniu do tego co piszesz i czujesz decyzja o tym żeby nie mieć dziecka jest jak najbardziej ok i nikt nie ma prawa cię namawiać. 

maleństwo dziana nie jestem ale tak,  rodziców mamy blisko i możemy na nich liczyć w każdej chwili i sytuacji,  to na pewno ułatwia.  No i ja chyba generalnie mam właśnie takie utopijne podejście do życia,  że jak się bardzo chce,  to się da.  Wychodzi na to,  że jestem szczęściarą,  bo póki co wszystko wychodzi.  Ale też to co chce jest dostosowane do sytuacji.  Czyli np.  "nie chcę jechać na zagraniczne wakacje" a "zadowole się weekendem nad morzem"  dzięki temu realizuje to co chce i nie mam poczucia że coś tracę  😜

No i w sumie to każda z nas ma rację,  bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia  😉

Smutne jest tylko to co poruszyła nerechta ,  bo ja też lubię moje ciało,  brzucha ciążowego nie lubiłam,  nie mam żadnego zdjęcia nawet,  ale nie przyszło by mi na myśl żeby powiedzieć że on mnie obrzydza czy tym podobne.  Albo że poród jest obrzydliwy,  no przyjemny nie jest,  ale poród jak poród.  Odbierałam poród suki,  kobyły,  to i swój przeżyłam,  ot trzeba to dziecko z siebie wypchnąć i tyle. Komplikacje się zdarzają,  też w każdym gatunku,  nic na to nie poradzimy. 
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 maja 2018 13:17
Szalona😉, No fajnie, że tak Ci się to układa. Ja mam do rodziców 900 km i nigdy u nas nie byli. Teść z żoną ma jakieś 1250 km. Wpadają raz do roku, ale nigdy moja córka na tyle ich nie poznała, żebyśmy ja mogli zostawić z nimi na noc. A jeśli wezmę opiekunkę, to zapłacę jej tyle, ile jestem w stanie sama zarobić. Więc naprawdę, punkt widzenia...
Od niemal 2,5 roku nie zrobiliśmy sami z mężem nic poza wyjściem do kina. Szał.
maleństwo, czasem się zastanawiam czy moje dziecko jest z natury takim wyjątkiem czy też ja przypadkowo ją tak zaprogramowałam (bo nie przypisuję sobie jakiegoś szczególnie wyszukanego sposobu wychowu). Ot faktycznie mój egzemplarz poza tym, że od początku potrzebował atencji i nie spał jak większość małych dzieci to było jej wszystko jedno kto się nią zajmuje.
Tak w zasadzie jest do dzisiaj, choć oczywiście to nie jest tak, że każdej osobie rzuca się na szyję, bo ktoś musi mieć trochę inicjatywy i dobrej woli żeby ją zachęcić do zabawy. Ale jak kogoś lubi to może ją zabrać i bawić się cały dzień. Z babcią 5 dni było jej mało i już pyta babci kiedy ją zabierze na dłużej 😉 (żeby jeszcze babcia to wytrzymała 😉.
Na podwórku chętnie bawi się sama i mogę spokojnie zrobić wszystko przy koniach. Czasem o coś zapyta, chce pogłaskać swoje ulubione konie czy wymusza na mnie wodę, żeby mogła podlewać kwiatki. Ale generalnie 4 latkę można już wykorzystać a nie tylko niańczyć.
Wierzę, że im starsze dziecko tym więcej ma swoich spraw i mniej angażuje dorosłego, kwestia w jakim wieku któremu to przyjdzie.

Ale fakt, że pierwszy rok czy dwa bez wsparcia męża czy/i rodziny jest ciężki. Potem trochę z górki 😉
maleństwo   I'll love you till the end of time...
19 maja 2018 18:30
bera7, ja wciąż czekam! Moja dopiero teraz zaczyna się dłużej bawić sama.
maleństwo to miło to słyszeć, że ciąża jednak nie zmienia całkiem mózgu  😁  chociaż u mnie to nie tylko obecność ciąża, ogólnie pewien lęk przed przytyciem.

Za to regularnie czytam wątek dzieciowy, bo jest najbardziej życiowy ze wszystkich revoltowych wątków. Absolutnie nie nazwałabym go różowego i cukierkowego, dziewczyny często piszą o kryzysach w macierzyństwie, i dobrze! Niedzieciate mogą mieć naprawdę szeroki ogląd na sytuację  🙂

Nie wiem czy post nerechty i Cri był kierowany do mnie, ale skomentuję - tak, nie podobają mi się kobiety w ciąży i tak, brzuch ciążowy mnie obrzydza, bo nie widzę w tym nic pięknego. Nie jest to obojętnośc, to jest obrzydzenie i możecie mnie zjeść  😁 ; na chwilę obecną nie wyobrażam sobie siebie w ciąży. Podobnie obrzydza mnie spora otyłość i ogólne zaniedbanie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się