Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

KaNie, Twój synek malutki jeszcze, to przejściowe i jeszcze będzie łatwiej  😉. Ja mam ten najgorszy czas już za sobą i drugi raz się w to nie wpakuje. Ale nie żałuję że mam córe,  bo jest fajna a im starsza tym łatwiej o czas dla siebie.


Taaa, teraz masz chwilowo super... Ale to minie prędko... Zaraz usłyszysz:  "jesteśnajgorszą mamą na świecie, natychmiast wyprowadzam, ograniczasz mni, bo inni rodzice to..." ; a w ogóle to cię szczerze nienawidzi i ma dość i to nie twoja sprawa, że...
Więc ciesz się póki możesz...
Safie
Nie jest to takie oczywiste. Dla mnie nie było.

Pierwsze pol roku mialam dzidziora aniolka. Przesypial noce. Nie plakał wcale. Wieczny usmiech. Stale pory drzemek, jedzenia, super w podrozy, super poza domem, super do przewijania. Po czym zmienił sie o 180 stopni i srednio 90% czasu jest wycie, krzyk,  teraz juz przestal nas bić i gryźć, ale ciagle wisi na naszej nogawce, kazde najmniejsze niepowodzenie to rzucanie sie na ziemie i szopka. Psychicznie wysiadam. Nie bylam na to przygotowana. I nie wiedzialam ze to bedzie powodowało moje wylaczanie sie. Gdzie jestem zwyczajnie otepiala, nic nie slysze, nic nie widze, mam ochote schowac sie gdzies po kazdej takiej akcji. I zwyczajnie nienawidze być matką.

Z mezem przed dzieckiem nigdy sie nie klocilismy, mega łatwo rozwiazywalismy problemy teraz z byle pierda jest czasem jakaś nieprzyjemna wymiana zdań. Mniej sie lubimy. Mniej rozmawiamy. Nadal jest facetem mojego życia, ale jest troche gorzej emocjonalnie. Nie zaskoczylo mnie to, ale zmartwilo ze przyszlo to tak latwo.

Karmienie jest opisywane jako mistyczne wrecz przezycie. A mnie dopadł D-MER i autentycznie nienawidzilam siebie i dziecka w tych momentach. Karmienie do konca zycia bede wspominac jako coś bardzo dla mnie negatywnego.

Przewijanie jest spoko na poczatku. Teraz mam wrzeszczacego roczniaka, uciekajacego, kopiacego, wyrywajacego z reki pieluche, albo wsadzajacego łapy w to co wyprodukowal. W efekcie w gownie jest czasem wszystko, łacznie z psem. Na to mnie nikt nie przygotował 😉
KaNie mnie najbardziej w dzieciach przeraza to uwiezienie, ze nie ma od nich wytchnienia... dlatego sie do tego nie nadaje
karolina
No jest to przerazajace. I bardzo meczace. Czasem mozna sprzedac na chwile dzidziora dziadkom, ale to tylko chwila. Twoje zycie juz nigdy nie bedzie tylko Twoim zyciem.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
17 maja 2018 21:42
KaNie może to kwestia tego, że całe życie słuchałam od rodziców, jak to ze mną mieli źle. Pierwszy rok mojego życia był dla nich nieprzespany - spalam tylko w buforze 200 m od domu, więc tata w styczniu czytał w parku Trylogie wyglądając jak wariat (facet w śniegu siedzi na ławce czytając książkę i buja nogą wózek). A jako 3 latka wyszłam z mieszkania i  przeszłam 1,5 km do dziadków. Rodzice zauważyli, jak mnie dziadek odprowadził  🤔wirek:

edit: ja niechęć do posiadania dzieci tłumaczę ... ochroną środowiska i ekologią  😁 zwłaszcza po ostatniej konferencji z naukowcami, gdzie wyraźnie było zaznaczone, że należy ograniczać zwiększanie liczebności ludzi na świecie
KaNie, u mnie logistycznie funkcjonowałaby tylko opiekunka z zamieszkaniem ze wzgledu na specyfike pracy (pol roku czy rok macierzynskiego odpada bo nie wyzyjemy za to). Ale ja lubie moc pospac w weekend, pojechac gdzies motocyklem, nie mowiac o wyjazdach codzień do stajni... w zasadzie nie mam nawet czasu na dziecko, a wszyscy dookola jecza zeby miec, opiekunke sobie zorganizuje. Tylko watpie zeby rzeczywistośc byla tak rozowa, od znalezienia kogoś zaczynajac.
karolina_, masz działalność czy umowę? Piszesz, że nie wyżyjecie z macierzyńskiego, dlatego pytam... Ja mam działalność, jak pomyślę ile miałabym dostawać macierzyńskiego to mnie strzela 🙁 Mąż ma umowę i pewnie skończy się na jego urlopie, ale ciężko będzie.
Pracuje dla angielskiej firmy na etacie, tam macierzyński jest 6 tygodni płatne 90% potem tylko zasilek w zawrotnej wysokosci ulamka mojej pensji. Watpie zeby moj maz chcial isc na urlop wiec pewnie skonczy sie na braku dzieci badz wlasnie opiekunce z zamieszkaniem i powrocie do pracy po 2 miesiącach

Edit: co moze mi wyjść na dobre, bo po roku kupek i mleka moglabym zwariowac
efeemeryda   no fate but what we make.
18 maja 2018 07:19
wtrące się z moimi ostatnimi przemyśleniami.
Poza okresem bycia małolatą - kiedy to dzieci były "fuuu", bardzo chciałam je mieć. Macierzyństwo kojarzyło mi się z absolutnym spełnieniem marzeń, bezgraniczna miłość, instynkt itp...
Teraz kiedy dziecko staję się być realne, wreszcie mam kogoś z kim wiem, że wszystko się uda... Chyba przestałam chcieć. Niesamowicie boję się tego wszystkiego o czym mówi KaNie. Ze spokojem mogłabym się zdecydować tylko w momencie takiego zaplecza finansowego, które pozwoliło by mi na codzienną pomoc.

Nie wiem jak to będzie, pewnie jak się zdarzy to będzie, ale mamy 21 wiek, przy regularnym stosowaniu antykoncepcji hormonalnej jak w moim wypadku, raczej nie ma się "co" zdarzyć.


edit. chciałam jeszcze dodać, że bardzo podziwiam KaNie za to bądź co bądź mało popularne wyznanie.
Moon   #kulistyzajebisty
18 maja 2018 07:53
karolina_, nie jestem sama z moimi obawawmi i problemami, ufff! :P

No i właśnie ja się obawiam w 100% tego co KaNie, i karolina_, - że moje życie już nigdy nie będzie moje. Ja w dodatku jestem osobą, która boi się zmian i śmiertelnie przeraża mnie że tego się nie da cofnąć - odejść, powiedzieć "to nie to, nara!". O samym porodzie innych takich "rewelacjach" nawet nie wspominam, bo na samą myśl mam ochotę skakać z balkonu. I nie, nie przekonuje mnie żaden "mistycyzm", więź matki z dzieckiem od samego porodu, mizianki, buzianki i w ogóle odpieluszkowe zapalenie mózgu. A jak słyszę "Zobaczysz na żywo swoje dziecko to Ci się światopogląd zmieni o 180*" to cisną mi się przekleństwa, których pochodzenia nawet nie znam.  Może i tak, nie wiem tego, ale do jasnej cholery, w tym momencie mojego życia nie mam najmniejszej ochoty tego sprawdzać!  😤

W dodatku, czysto hipotetycznie biorąc, zawsze "wyobrażałam sobie" (jeśli w ogóle wyobrażałam, bo i tak jest jakaś abstrakcja) siebie jako matkę dziewczynki. Nie wiem czemu, jakoś podświadomie, chyba, nie chciałabym chłopca. Ale znając mojego życiowego farta zapewne hipotetyczne dziecko byłoby płci męskiej. (czyli dodatkowy argument na "nie" bo przecież jest 50% na 50% szans 🤣 )
Moon, no wlasnie... jak w zwiazku nie wyjdzie to mozna sie rozwiesc, a dziecka oddac juz nie bardzo jak na tym polu nie wyjdzie... to jest straszne

A porod, no cóż, kasa pod stolem i cesarka, tez sobie nie wyobrazam rodzenia na sali z 10 innymi kobitami oddzielonymi parawanem, pomijajac kwestie pozniejszych efektow...
SzalonaBibi, nie wiem czy usłyszę, bo sama nigdy nie powiedziałam nic takiego swoim rodzicom. A jeśli usłyszę to trudno. Na ten moment już nie czuję, że muszę poświęcać siebie i swoje pasje. Pierwsze 2 lata owszem, za dużo było tego dziecka za mało mnie. Teraz tak poukładałam nasze życie, że mam czas na swoją pracę i pasję. Częściej ogranicza mnie pogoda czy jakieś sprawy do załatwienia, obowiązki nie związane z dzieckiem niż młoda.

Dzieci i modele rodzinne są różne, u jednych idylla u innych wieczna masakra, najczęściej przeplatanka. Mimo wszystko fajne doświadczenie, dużo się człowiek dowiaduje o sobie, o nowych emocjach. Nigdy z nikogo nie byłam tak dumna jak czasem z własnego dziecka.
Ja mogę mieć, jeśli da się nie rodzić, nie być w ciąży i od razu mieć takiego dajmy na to 4-5 letniego 🤣 W ogóle nie wyobrażam sobie rodzić, mając 158cm wzrostu i prawie 50 kg żywej wagi, lol.
Mi też tak wmawiają od lat, że mi się zmieni. Ale lata mijają, coraz bliżej 30-stka, a moja opinia ani drgnęła. Na szczęście rodzina dała sobie spokój, nawet babcia ma absolutnie w nosie. Brat się dorobił przypadkowego potomka i widocznie kolejnego małego terrorysty niańczyć nie chcą 😂
majek   zwykle sobie żartuję
18 maja 2018 08:20
Ja tez nikogo nie przekonuje ( i tak jak Wy upieralam sie ze dziecka to ja nigdy w zyciu nie chce). Ale nawet jak sie jest typem lekko `samouwielbiajacym sie` (tak jak ja) 😡 to fajnie patrzec na swojego malego klona (albo dwa) i go...  wychowywac na lepsza wersje siebie... (niedne te moje dzieci swoja droga...)


JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
18 maja 2018 08:31
KaNie, wiesz co? Nie wiesz, ale ja Ci powiem.

Zawsze nerwowo reaguje na temat dzieci, a jeszcze bardziej jak mi ludzie wpierają, że mi przejdzie, że za kilka  lat zobaczą mnie z wózkiem i w ogóle będę odmieniona. Może tak będzie. Może nie. A jak nie będzie to chciałabym ich spotkać za te kilka lat i im wytknąć, że jednak nic z ich gadania się nie spełniło, ale wiem, ze wtedy teksty "kiedyś Ci przejdzie" zmienią się na "nikt nie chce jej zrobić dziecka" albo "na bank wewnątrz jest nieszczęśliwa i żałuje" :hihi" No, ale nie o tym chciałam.
Czytam dość regularnie na naszym forum wątek dzieciowy i z całą sympatią do dziewczyn, skoro tak chcą spędzić swoje życie to ok. Ale ten ich cukierkowy świat.. no ja tego nie łykam. Wiem, że są babeczki (odchodząc od przypadków forumowych), które się w tym odnajdują, poświęcają i generalnie widza się jako matki 6 dzieci, ale nie wierzę, że 100% matek takich jest. Dużo większy szacun mam do ludzi, którzy potrafią postawić sprawę tak jak Ty, powiedzieć otwarcie jak to wygląda i z takimi osobami to ja mogę dyskutować na temat presji macierzyństwa. A nie z kobietami co miały skrobanki, a teraz medale z ziemniaka by sobie przyznawały za bycie najlepszą opiekunką domowego ogniska.
Moon   #kulistyzajebisty
18 maja 2018 08:47
karolina_, poród porodem, połóg też bywa "dobry"...  😫
Z tą CC a SN to mi się wydaje, że ile bab, tyle opinii, bo jak wiadomo każdy organizm jest inny. W kwestii koniar, to moja trenerka, moja ex-trenerka, koleżanki koniary rodzące już, polecały CC - bardzo szybko wracały do sprawności. Natomiast moja mama mnie rodziła SN, a moją siostrę przez CC - i do tej pory ma okropną bliznę i generalnie większość 'przypadłości" jakie mogą się zdarzyć po CC. Oczywiście biorę pod uwagę fakt, że moja mama rodziła dobre 20 lat temu, wiec zupełnie inne czasu, warunki i medycyna. Z kolei przy porodzie SN obrzydza mnie absolutnie wszystko, także to że jestem dość drobnej budowy i generalnie jak moja znajoma (jeszcze chudsza i drobniejsza) opowiadała o swoim porodzie SN i tym, co było potem... Może nie będę się wdawać w szczegóły, w każdym razie musiała mieć robioną kompleksową plastykę narządów intymnych.
Tak, zdaję sobie sprawę, ze to tylko opinie, że każdy poród jest inny i każdy ma inny próg bólu, są różni lekarze, szpitale, różne przekonania i szkoły. Ale nie, w dalszym ciągu poród to jest coś co mnie obrzydza, przeraża i wywołuje panikę na samą myśl o tym.

budyń, o właśnie! Ja nosić mogę 9 miesięcy, ale niech ktoś urodzi i wychowa te pierwsze lata (i utrzyma ofc!!!!) za mnie! 😉

JARA, klinkęłabym lubię to!
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
18 maja 2018 09:08
Jara, większość kobiet jest pomiędzy 😉

Ja tez moge powiedzieć wiele podobnych rzeczy co KaNie, naprawdę od kiedy mam dziecko nie jest różowo na wielu płaszczyznach... ale np. Nigdy nie powiedziałabym, ze jakbym wiedziała co bedzie to bym sie nie zdecydowała na dziecko. Ba, moim największym marzeniem jest miec wiecej dzieci. A ono sie moze nie spełnić. I nawet oddałabym moja karierę juz całkiem, byleby moc byc jeszcze mama.
Tak wiec jak widać, kazda kobieta jest inna, kazda ma inny charakter, inne zdrowie, inny związek, inna prace i inne zaopatrywanie na świat. To co jedna przeraża na drugiej nie robi wrażenia 😉

A odnośnie wścibskich rozmów to jest jeszcze druga strona! Jak ktoś chce miec wiecej dzieci niz przykładowe 1 czy 2 i o tym otwarcie mówi i ciagle słyszy, ze to nieodpowiedzialne bądź głupie! Albo jest w którejś tam ciazy i musi słuchać, ze to pewnie wpadka  czy nie wie jak sie gumy zakłada? To dopiero jest ciekawe 😉

A jak ktoś namawia na dziecko to mozna odpowiedzieć: weź różaniec i sie pomódl zamiast gadac 😉 pomaga, bo nagle szok a niz ona nie moze? 😀
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 maja 2018 09:16
Bo to jest loteria. I nigdy nie wiesz, czy Ci sie instynkt uruchomi czy nie. Mi sie nie uruchomil- z każdym dniem, kiedy moje dziecko jest starsze i coraz czesciej go w domu nie ma ja jestem szczesliwsza.
Może sie dogadamy, jak bedzie miała te 20 lat, może. Cholera wie.
Odnośnie nagabywania uwielbiam argument mojej matki- "dziecko musi miec rodzeństwo bo co zrobi jak zostanie samo???"
Nic nie zrobi. Będzie miało swoją rodzinę, swojego faceta, swojego dzieciaka. Poradzi sobie. Jak setki jedynakow przed nią i po niej.
Ja mam siostrę. Zolze, wredna babę i potwora, który w dzieciństwie urzadzal mi piekło. Nasze relacje zaiste są cudowne 😎 I jak nadejdzie ten moment, kiedy moja mama zaniknie z tego świata to moja siostra bedzie ostatnia osoba, do której sie zwroce. Prawdopodobnie wtedy nasze relacje zostaną zerwane.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
18 maja 2018 09:18
Wierzę, że większość jest pomiędzy, tylko, że mało która powie otwarcie to co napisała Kanie. Że fajnie jest mieć dzieciaka, ale życie bez niego też było super.
Problem w tym, że w dzisiejszym świecie jak i na naszym forum trzeba mieć jaja żeby powiedzieć to co napisała Kanie. Jakiś czas temu, któraś z dziewczyn w wątku dzieciakowym opisała sytuację, że jej wiecznie wisząco-płaczące dziecko ją wykańcza, ma dosyć, jest wykończona fizycznie, psychicznie, nie może iść do toalety, bo w ciągu sekundy terror zaczyna wyć. Napisała, ze chce jej się wyć i czasami nie chce być już mamą. Wiadro pomyj jej wylały na łeb, że jak śmie w ogóle tak mówić.
Sorry, ja nie wierzę, że każda kobieta ma cukierkowe życie, macierzyństwo i najlepszego z mężów 😉
Dużo łatwiej by mi się podejmowało decyzję gdyby zderzała się z postami jak Kanie niż kreowanymi postami o cudzie narodzin i bajkowym macierzyństwie.
Moon   #kulistyzajebisty
18 maja 2018 09:20
Gienia-Pigwa, w sumie o tej drugiej stronie to nigdy nie myślałam... masz rację ;-)
A tekst "weź różanic i pomódl się" kozak! Wykorzystam przy jakiejś okazji 8-)

CzarownicaSa, mój instynkt macierzyński cały czas w leży w okolicach Rowu Mariańskiego. Najwidoczniej dobrze mu tam, bo póki co ani myśli wypływać na powierzchnię. :P
Bo to jest loteria. I nigdy nie wiesz, czy Ci sie instynkt uruchomi czy nie. Mi sie nie uruchomil

I to jest chyba to, co mnie odrzuca od macierzyństwa najbardziej. Bo to decyzja w jedną stronę, nieodwołalna. I jak "nie kliknie", to i tak się zostaje z tym na całe życie, a przed sobą ma się wiele, wiele lat, które nie będą wyglądać tak, jak by się chciało. A ja instynktu macierzyńskiego nie mam za grosz, niemowlęta i małe dzieci mnie irytują i denerwują.
Znam kilka osób, którym instynkt uruchomił się z opóźnieniem, po kilku miesiącach albo i nawet po ponad roku. I takie, którym się nie uruchomił i które mówią, że jakby mogły cofnąć czas, to dziecka by nie miały.
To ja się chyba obracam w jakimś nietypowym środowisku, bo sporo kobiet w moim otoczeniu mówi, że przed dzieckiem były szczęśliwsze. Że kochają, że już teraz by za nic w świecie nie oddały, ale że zwyczajnie tesknia za tym, co było, za niezależnością, wolnym czasem, świętym spokojem, brakiem odpowiedzialnosci. Wiele z nich mówi, że gdyby miały planować to urodzilyby nie wcześniej niż w okolicach 30.
Z tego co widzę dużo zależy od najbliższego otoczenia. Jeśli kobieta ma wsparcie, kogoś, kto się tym dzieckiem regularnie zajmie bez gadania, pomoże, jesli ma partnera, który posiedzi z dzieciakiem wieczorem żeby matka miała wieczór wolny na jakieś swoje wyjście to do sprawy macierzyństwa podchodzi się zwykle optymistycznej. Niestety trzeba brać pod uwagę, że czasem do kamyka w postaci dziecka dochodzi kamyk w postaci kryzysu w związku, problemy z pracą , problemy z kasą - czyli coś, co się każdemu może przydarzyc, ale co się jednak lepiej dźwiga będąc odpowiedzialnym wyłącznie za siebie. Jak jest dziecko to stres i nerwy robią się 10 razy większe.
Odkąd moja siostra urodziła, a mija już 2.5 roku, to we mnie zniknął jakikolwiek instynkt, o ile wcześniej w ogóle był. Kocham moją siostrzenicę, często z nią siedzę i chociaż nie jestem jej matka to sama myśl, że coś by się mogło jej stać przyprawia mnie o spazmy - mimo to współczuję mojej siostrze tego uwiązania. Bo ona wsparcia ze strony partnera praktycznie przy dziecku nie ma, wszystko musi załatwiać sama, jak się opieka na dany dzień wysypie to ona musi kombinować na szybko komu opchnac dziecko, bo ona musi iść do pracy.
Nie wykluczam posiadania kiedyś dziecka, ale zakładając, że instynktu i parcia na rodzinę nigdy nie miałam, a dzięki siostrze zobaczyłam jak macierzyństwo wygląda od kuchni - to raczej szanse na to są niewielkie.
O no i właśnie. Też tak sobie myślę, że nawet jakbym się zdecydowała kiedyś (choć tylko i wyłącznie dla mojego chłopa, który dziecko by chciał kiedyś), to nie dość, że się zajebiście poświęcam dla kogoś, to to dziecko będzie mieć przewalone z matką, której nie zależy w ogóle. Moja była tragiczna jak byłam dzieckiem, wiecznie krytyka, wiecznie wszystko źle, jakieś chore jazdy, że mnie oddaje do domu dziecka, wywalanie z domu (byłam we wczesnej podstawówce!) i tylko ja wiem jak prze*ebanie było i jaki to na mnie wywarło wplyw. I jakbym choć ułamek tego miała zaserwować gówniakowi, to kurde, no po co :P
Ja nosić mogę 9 miesięcy, ale niech ktoś urodzi i wychowa te pierwsze lata (i utrzyma ofc!!!!) za mnie! 😉


A mnie i na myśl o ciąży i o porodzie mdli. Lubię swoje ciało i jakoś wolę je udoskonalać, a nie wykańczać. A myśl o rozerwanym kroczu... no nie do przejścia. Mogę mieć dziecko jeśli surogatka je donosi i urodzi, a zajmować się nim będzie mój facet. Jak sobie tylko pomyślę o porodzie i tym wszystkim to wyobrażam sobie jak bardzo poniżona bym się czuła i jaka wyniszczona po. A pewnie nawet nie zdaję sobie sprawy ze wszystkiego, bo większość osób które to przechodziło nie rozmawia szczerze jak teraz KaNie tylko zachwala jak to łatwo poszło i jest cudownie. A o karmieniu piersią już nie wspomnę. Jak tylko sobie pomyślę to mnie przechodzą nieprzyjemne dreszcze 🙁
maleństwo   I'll love you till the end of time...
18 maja 2018 09:58
Serio macie wrażenie, ze dziewczyny z wątku dzieciowego są same słodko - pierdzące, różowiaste i zachwycone? Bo ja tam widze, że w większości są targane po sinusoidzie odczuć i każda ma kryzysy, wątpliwości...A może, tak jak kiedyś napisała julie, po prostu wolą pisać o pozytywach, bo ileż można narzekać albo - bo nie o wszystkim chcą/ mogą napisać na forum, bo internet wcale nie jest taki anonimowy.

Niejednokrotnie dziewczyny (w tym i ja) piszą, że jest do bani (niekoniecznie na stałe, ale bywa), że ciężko, że nie ma chwili dla siebie. Bo to prawda. Zwłaszcza, jak się jest samemu, nie ma się pod ręką babć i niani. Niestety, to faktycznie jest sytuacja bez odwrotu, rodzicielstwo zmienia życie na zawsze niemal w każdym aspekcie. I zależy, jak sobie z tym poradzimy. Czy uda nam się dostosować do nowej formy życia, wpasować dziecko na ile się da do starej rutyny (to ja usilnie próbuję zrobić), czy mamy kogoś do opieki i najszybciej jak się da, wracamy do tego, co było, czy organizujemy wszystko od nowa i okazuje się, że tak też jest fajnie.

Ja czasami się zastanawiam, jakby to było, jakby cofnąć czas i można byłoby nie mieć dziecka. Nie umiem na 100% opowiedzieć się za jedną opcją. Na pewno byłoby łatwiej, lżej, taniej, mogłabym folgować swemu egoizmowi. A z drugiej strony, dzieciak jest niezłym motywatorem, bez niej nadal gnilibyśmy w starym maleńkim mieszkaniu, nie wychodzili ze strefy komfortu.

Poza tym, naprawdę dziewczyny - macierzyństwo nie jest obowiązkowe, więc tak po prawdzie czasem się zastanawiam, co za problem. Nie chcesz - nie miej i już, bądź szczęśliwa po swojemu! 🙂
[quote author=maleństwo link=topic=35211.msg2784049#msg2784049 date=1526633897]
macierzyństwo nie jest obowiązkowe, więc tak po prawdzie czasem się zastanawiam, co za problem. Nie chcesz - nie miej i już, bądź szczęśliwa po swojemu! 🙂
[/quote]
I my tak uważamy, nie chcąc mieć dzieci. Tylko problem pojawia się, bo 90% społeczeństwa uważa, że to nieprawda i to jest problem wszystkich wokół, bo jak to nie chcesz mieć dziecka?  🤔
W pokoleniu 35 i mniej to się dynamicznie zmienia, ale pokolenie rodziców i babć... Ojjj.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
18 maja 2018 10:12
JARA, naprawdę odbierasz dzieciowy wątek jako cukierkowy zachwyt nad macierzyństwem? Maleństwo trochę mnie uprzedziła, chciałam napisać dokładnie to samo - mam wrażenie, że jest tam równie dużo zachwytów, jak i wołania rozpaczy, kiedy padamy na ryj i nie mamy siły się podnieść, ale musimy, bo przecież dziecko płacze (ryczy/wyje/wrzeszczy - odpowiednie skreślić). Pewnie mało dziewczyn ma tak jednoznacznie negatywne odczucia jak KaNie, ale każda jedna jest targana przez wszystkie możliwe emocje. I równie mocno odczuwamy poczucie straty wolności, niezależności, możliwości decydowania tylko za siebie. Nie oszukujmy się - życie z dzieckiem już nigdy nie będzie łatwe i wygodne, chyba, że ma już ono x lat i wyfrunęło w świat. Ale nawet wtedy będzie nam towarzyszył wieczny niepokój.
Ja jestem zdania, że nie każdy musi być mamą, i nikomu nic do tego.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
18 maja 2018 10:16
Malenstwo ale niech bedzie taki wątek, gdzie te osoby mogą sie spokojnie wygadać i nie grozi im opinia osób z innego obozu.

Nie pamietam tez, zeby w dzieciowym wątku jeżdżono po kimś kto ma ciezko i pada na przysłowiowy ryj. Kazda z nas to zna i raczej staramy sie podnosić te padające ( kazda z nas pada prędzej czy pózniej, mocniej czy mniej ) bo wiemy jak to jest. I wiemy, ze to minie 🙂 i to nas głownie trzyma przy zyciu 🙂

Zmieniło sie wszystko u mnie po przybyciu dziecka i teraz dostosowuje zycie do tej sytuacji. Ale to bie znaczy, ze zatracam swoje „Ja”, ze zabijamy małżeństwo. Moim zdaniem, najcześciej człowiek po dziecku umie sie przystosować i brać radość z zycia. Moze inaczej niz przed dzieckiem ale to nie znaczy ze gorzej 🙂

Co nie zmienia faktu, ze macierzyństwo nie jest dla każdego! I na szczescie nikt nikogo do bycia matka czy ojcem nie zmusza 🙂
majek   zwykle sobie żartuję
18 maja 2018 10:29
Dzien dobry, to ja matka gestapo z watku dzieciowego.

Owszem, zycie przed dziecmi bylo fajniejsze, bo mialam 10 lat mniej, XX kg mniej i moglam spedzic 5 godzin w stajni wieczorem a nie dwie. Zajmowalam sie wychodzeniem na imprezki, mialam czas, zeby sie wyzyc artystycznie itd. A teraz musze chowac farby przed corka 😉

Nikogo nie namawiam, wydaje mi sie, ze to po prostu takj wyglada cykl zycia gatunku - kazdego. Ze dojrzewa, dorasta, ma dzidzi... a potem do piachu w pewnym momencie.
Mam za fajne geny, zeby sie zmarnowaly!!!

Ja swoje dzieci traktuje jak malych doroslych, tzn odkad przestaly walic w pieluchy to mi towarzysza w zyciu po prostu. Czasem jest latwiej, czasem trudniej, czasem trzeba wczesniej wrocic z koncertu albo mniej wypic 😉
Koledzy z pracy wpadaja do mnie pograc z moim synem w monopol.

Zycie po dzieciach jest inne, ale czy gorsze...

(PS tez nie chcialam miec dzieci... Baaaardzo nie chcialam)
amnestria   no excuses ;)
18 maja 2018 10:31
Też czytam dzieciowy i przyznam rację mamom :kwiatek: Ja właśnie przez ten wątek uznałam, że nie chcę dzieci (na tę chwilę, tylko krowa nie zmienia zdania) - bo właśnie zawsze w głowie miałam wizję z reklam pieluszek, a po lekturze Dzieciowego dostałam obuchem w łeb 😉 Jak dla mnie tam w ogóle nie jest cukierkowo, tzn IMHO jest - szczerze. Bez ściemy.


Mnie też przeraża nieodwracalność decyzji. Kiedyś sobie wyobrażałam, że będę mieć 2 dzieci. Chłopców chciałam 😉 I będą ze mną jeździć na wspinanie, w góry, a z facetem na rowerze. No. Taka wizja 😉 A potem (abstrahując od trudów pierwszych niemowlęcych lat) doszłam do wniosku, co jeśli nie będą chciały tego robić tylko grać na kompie 🤣 To jakiś durny przykład, ale myślę, że czujecie o co mi chodzi. Ze oczekiwać to sobie można. Jednak największy jest strach związany z tym, że musiałabym zrezygnować z tego, co robię. Bo to nawet nie chodzi o to, że ktoś by naciskał. Ale że sama bym czuła, że jest to zbyt ryzykowne. Znam parę mam, które żyją tak jak żyły (ale to są może 2, 3 osoby - wyjątki). I pytanie jak ja bym sobie z tym poradziła. Bo obawiam się, że bym sobie właśnie NIE poradziła, że czułabym żal, rozczarowanie. Posiadanie psa (!) już mi dużo pokazało, spontanów mi w życiu ubyło. I cieszę się, że piesek z nami jest, ale czasem mam mikro frustracje, gdy nie mam z kim go zostawić, a jest warun na góry.
A to pies - gdzie mu do dziecka. To przepaść. Cieszę się więc, że mogłam sprawdzić jak to jest ograniczyć sobie swobodę decyzji, choć w takim stopniu. I chyba nie chcę tego robić bardziej.

Choć jak wspomniałam wyżej, nie wykluczam, że mi się odwidzi 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się