galopada_, to jest super sprawa, tylko trzeba mieć ogarnietego pomocnika z dobrym timingiem, ktory sam wie co ma robic bo czas od momentu jak mu powiesz ze teraz do wykonania jest za długi zeby to mialo sens.
No i sa takie gwiazdy co w ta osobe z batem na ziemi kopia 😉
galopada_, a ja nie spotkałam jeszcze konia, który byłby zdrowy i zacinał się tak mocno. Konie mają różne etapy pracy i różne pomysły, ale jest taki poziom zacięcia który wyraźnie krzyczy: „weterynarz!”
I widziałam konie cofające się/odmawiające ruchu naprzód, które goniono jeszcze z ziemi. Była walka, konie ustępowały bardziej lub mniej chętnie. Po chwili wychodziły wrzody, KSS albo chore nogi 🙂
Nevermind, ja niestety widzialam takiego kalibru problemy treningowe. Trzy przez 25 lat i sporą ilość koni jak na amatora (z 40? Może 50?). Same ogiery albo walachy którym zostały ogierze pomysły na dominacje. Takich przypadkow jest na pewno wiecej u osob zajmujacych sie korektami (ja tego nigdy nie robilam), bo czasami jest to też zachowanie wyuczone. Jak sie nie da ruszyc do przodu i kon sie np zaczyna wspinac to niektorzy sie boją, zsiadaja i odprowadzaja do stajni - czyli daja nagrode za wspinanie i robi sie problem.
Natomiast w większości jest tak jak mowisz - jak jest gruby problem treningowy albo nagłe cofnięcie w rozwoju to trzeba szukać przyczyny weterynaryjnej, bo zwykle cos jest. Plecy, zeby, wrzody, miedzykostny, poczatek szpata czy inne licho.
Najgorsza jest szara strefa - czy juz jest tak źle że sciagac weta czy po prostu to jakaś faza, którą trzeba przejechać. Ja zwykle wtedy zmniejszam troche wymagania (na pewno nie robie nic nowego albo jeszcze trudnego dla konia) i daje sobie np 3 czy 5 jazd na ogarniecie co powoduje problem i czy dam go rade rozwiązać. Jak dam, to super, jak nie to ta wiedza co dokladnie konia odpala sie tez czasami przydaje dla weta potem.
karolina_, No zdecydowanie to musi być ktoś z wyczuciem. Inna opcja jaką stosowałam może ze trzy czy cztery razy w całym jeździeckim życiu były dwa baty ujezdzeniowe i ostrogii. Kon jest zazwyczaj zdezorientowany jednoczęściowym użyciem bata z dwóch stron więc zapomina o „zacięciu się” 🙃
Nevermind, A ja spotkałam, i co teraz? 😉 niestety zajmowałam się także „odrabianiem” koni trudnych. Połącz konia inteligentnego, raczej mało „idącego”, na słabym poziomie zajeżdżenia i do tego słabo jeżdżącą, wystraszona pańcię. Do tego odpuszczanie i zsiadanie z konia ze strachu. Bunt dość prawdopodobny 😉
Jeszcze wracając do sytuacji w filmiku. Ja na zaciętego konia, oddającego na bat po kilku próbach proszę o pomoc z dołu - osobę z batem do lonżowania. galopada_, ... i zostajesz Charlotte🙂
Żart ale z drugiej strony ta granica pomiędzy przempcą a wyegzekwowaniem odpowiedzi od onia spieprzonego i korygowanie go jest bardzo cienka.
galopada_, Chyba nie podkreśliłam tego wystarczająco mocno: spotkałam konie cofające się w wyniku złego treningu, ale jest pewna granica. Bat na zad jednak boli, zwłaszcza jak się walnie z siłą.
Nevermind, jak się wpieprzy w coś za nim co stoi bo się nauczył cofać do śmierci na łydkę to nie dość, że boli to może się uszkodzić.
Moja kobyła siadła na moje auto kiedyś (zgniotła mi bagażnik) - 70m się cofała bez kontroli a ja sobie tam mogłam slata nakurwiać w siodle na górze siedząc na niej.
Od tamtej pory mam politykę- ZERO szarej strefu komunikacyjnej. I owszem, może się zdarzyć, że 'zaboli". Ale polecenie ma by c wykonane. jak koń wykona, to ja mogę wtedy potem wezwać weta bo mi ntucija mówi, zę coś jest nie tak, bo możę wrzody, może noga a możę dupa.
Ale to "po". W trakcie ma byc wyegzekwowane. Dlatego bardzo mądzrz trzeba wiedzieć o co się prosi i w jakich olilicznościach.
Jak najbardziej może to być wyuczone.
Prawdopodobne, że to objaw ukrytego bólu czy dyskomfortu i powinno się zacząć od badań jeśli nagle się pojawiło, ale też koń mógł się nauczyć sposobu na pozbycie się balastu z grzbietu. Bo wiele osób w takim przypadku wystraszy się i odpuści czy nawet zsiądzie.
Brak reakcji/oddawanie/cofanie na łydkę to jest BARDZO niebezpieczna rzecz, koń praktycznie traci sterowność bo podstawowe narzędzie kontroli nie działa. To jakby stracić kierownicę w samochodzie. To nie jest "tylko" odmowa ruchu naprzód.
Na łydkę MUSI być reakcja.
Koń na filmiku nie wygląda na zabetonowanego. Cały czas aktywnie oddaje.
Wygląda za to na zdezorientowanego, bo te baty nie są dobrze skorelowane z jego reakcjami. Dostaje w momencie kiedy nic nie robi, kiedy cofa, kopie nogą, kręci się itp., ma mnóstwo nieprzyjemnych bodźców przez cały czas. Za to na nagraniu nie robi ani kroku do przodu (co pewnie było celem) i nie wiemy co działo się wówczas, czy jeździec odpuścił czy dalej używał bata.
Czy to ma znaczenie? Tak.
Bo ani przez chwilę nie wygląda na wylew frustracji, tylko celowe, choć wyjątkowo ekstremalne i kontrowersyjne działanie, mające doprowadzić do konkretnego celu.
Czy to OK wobec konia? I nie, i tak. Nie, bo chamsko, bo boli. Tak, jeśli... kupiło mu to (nie mówię konkretnie że TE kilkanaście sekund, tylko ogólnie przepracowanie problemu) X lat życia i funkcjonowania jako bezpieczny wierzchowiec. Naprawdę dziwią mnie komentarze, że już lepiej było go zarżnąć w rzeźni...
Tak naprawdę mamy za mało danych, żeby ocenić pełen obraz. Czy ten koń był przebadany, by wykluczyć zdrowotne przyczyny zachowania? Czy pracowano z nim regularnie w ten sposób, czy to jednorazowy incydent? W jaki sposób ten konkretny moment wpłynął na dalszą pracę, nie za 5 minut tylko w perspektywie kolejnych dni, tygodni? Jak teraz funkcjonuje koń, jak jest jeżdżony na co dzień?
Takie metody są dla mnie akceptowalne wyłącznie w jednym przypadku - gdy są skutecznym ratunkiem od haka i nie trzeba później do nich wracać.
Taak, koń ma odpowiadać i tyle. Kto by pomyślał, że cofanie aż do wpadnięcia na coś to podobny stan paniki do wyrwania w długą? No cóż, żaden z jeźdźców na revolcie jak widać. Przecież każdy normalny koń będzie się cofał bez opamiętania jak tylko mu się pozwoli 🙂
Mam nadzieję, że nigdy nie spotkam „naprawionych” przez Was koni.
Nevermind, to co teraz napisałaś nie ma żadnego sensu, nie odnosi się ani do twoich ani do niczyich wypowiedzi.
Jak koń wpada w panikę, leci jak głupi albo się cofa z siodła czy z ziemi to co przepraszam proponujesz żeby zrobić? Otulic go kocem i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? 🙄
Taak, koń ma odpowiadać i tyle. Kto by pomyślał, że cofanie aż do wpadnięcia na coś to podobny stan paniki do wyrwania w długą? - no i co z tego? Co z tego, że to z paniki? To niehc sobie panikuje do przodu - bo wtedy można jeszce go zgiąć czy odangażowac zad. Spadłaś kiedyś z mostu z koniem bo 'spanikowął" i zmiast w przód zaczął cofać? Ja tak. Mostku na rowie. I tak było do dupy dla mnie i dla konia.
Mam nadzieję, że nigdy nie spotkam „naprawionych” przez Was koni. Nevermind, ja nadal cię zapraszam. ocenisz sobie stan "znęcania się i rozpierdolenia emocjonalnego" konia, kóry chodził na dwóch girach, cofał się uporczywie wpadając na obiety i wspinał i tego jak moje "drastyczne metody" zryły mu banię, że jest koniem, kóry sam przychodiz do swojego kata na padoku i pokazuje gdzie podrapać, który rży jak wchodze do stajni (a ja nie karmię i nie podaję smaczków nai marchewek)- tyko wyciągam z boksu i jeżdzę.
kotbury, masz dominującą mądrą kobyłę. Też mam taką. To jest typ z którym niełatwo się dogadać ale jak już zagra to jest twoja. Wymaga konsekwencji jak nikt inny, a ile razy miałam podeptane nogi, ile razy szlam na wsteku z padoku bo ona dziś nie, ile przestawiania, pracowania, cackania zanim ustaliłyśmy kto tu rozdaje karty to moje.
Mój koń wie, że jest granica i że jak ją przekracza to nie zawaham się użyć bata czy co tam mam pod ręką. Tylko, że no... ja jestem zaprzeczeniem konsekwencji. Koń pod siodłem pracuje świetnie, ale... po treningu / jeździe zamienia się w potwora, którego bez bata NIE odprowadzę z powrotem na wybieg, czy jeżeli jest już bardzo późno - to do boksu. Także ten 😅
Zawsze przed robotą jest git, a po robocie dramat i WYMUSZANIE. I tak się z tym bujam już wieki i se dałam spokój. Dziś i tak szybko mi poszło, bo tylko 20 min go odprowadzałam na wybieg do kobył (nie miałam bata).
Mam nadzieję, że nigdy nie spotkam „naprawionych” przez Was koni. Nevermind,
i wzajemnie 🙂 bo czuje, że kłopot by powrócił.
galopada_, ... i zostajesz Charlotte🙂
kotbury, domyślałam się, że padnie tu takie porównanie, nawet w wersji żartu 😉 granica jest cienka, ale przy koniu przygotowanym z ziemi, kumającym temat lonzowania jest to dość krótka piłka.
Ja nie stosuje metod siłowych jeśli nie muszę. A mam całe 52kg wagi, więc nie oszukujmy się - wiele nie zawojuje. RAZ w życiu złamałam na koniu bat. Na koniu, do którego jeździłam w celu „naprawienia” bo właściciele nie byli nawet w stanie go wyczyścić czy wyprowadzić z boksu tylko otwierali boks i zwiewali w popłochu. Złamanie bata na koniu brzmi jak przemoc w pierwszej chwili? Tak. Byłam zaatakowania pierwszy raz w życiu przez konia (nota bene konika polskiego). Atak nastąpił przy naszym pierwszym spotkaniu kiedy miałam go na placu na lonży bez siodła. Zero wymagań wobec niego. Spotkanie zapoznawcze. Szybka szarża, rzut z zębami, atak przodami. Skończyłam na szczęście TYLKO z podbitym okiem. Serio, pracowałam od gówniary z młodymi końmi, ogieramu kryjącymi i w życiu nie byłam w takim stanie zagrożenia życia jak wtedy. Jedyne co żałuję, to bata, bo był stosunkowo nowy i drogi 🙃 ostatecznie po długiej, wielomiesięcznej pracy ten koń miał szacunek, ale właściwie tylko do mnie. Albo dalej terroryzuje swoich właścicieli, albo skończył jako parówka. Bo zakończyłam przygodę z narażaniem się dla zabawy (bo to była tylko i wyłącznie kwestia nudy z mojej strony i szukania jakiejś dodatkowego końskiego zajęcia po pracy.
Przyparł mnie do ogrodzenia tak, że nie miałam gdzie uciec. Sytuacja była krótka, albo ja okno on. Mam nadzieję że pierwszy i ostatni raz w życiu 😉
Ale to już sytuacja ekstremalna, nie oszukujmy się.
Także bardzo pozdrawiam wszystkich „zaklinaczy koni” siedzących na swojej jednorozcowej tęczy 🦄
Ollala, reakcja odpowiednia do sytuacji to jedno, zachowywanie się i ,,naprawianie” problemu tak jakby koń nam robił na złość to drugie.
kotbury, Nie wiem, może tylko dla mnie jest dziwne chwalenie się milion razy opowieścią, jak koń dzięki Twojemu własnemu treningowi usiadł na skodę octavię. Jednak niezależnie od systemu treningu rozumienie związków przyczynowo-skutkowych jest uniwersalne. Twoim zdaniem to tak działa, że jak zepsułaś konia za pomocą jednej metody, to potem zrobiłaś obrót o 180 stopni i teraz masz nową metodę, więc cudownie rozumiesz konie i trening?
galopada_, tak się składa, że pracowałam z koniem, który miał zwyczaj takiej „szarży” i wszelkich zachowań agresywnych. Już od dawna nie szarżuje. Przepracowaliśmy razem wiele różnych problemów. Nie zdarzyło mi się na nim złamać bata, może to oznacza, że jestem gorszym trenerem 🤷
Serio, wystarczy wspomnieć, że konie należy badać a okładanie batem nie jest lekiem na całe zło i revolta już życzy człowiekowi miłego biegania po tęczy. Ja Wam moi drodzy życzę miłego uważania się za najmądrzejszych 😉 Skoro tyle znakomitych osób z forum tak uważa, to zapewne faktycznie jestem skrajnie głupia i niedoświadczona. Tylko nie wiem czy to dla Was taka dobra wiadomość 🙂
Nie zdarzyło mi się na nim złamać bata, może to oznacza, że jestem gorszym trenerem 🤷 Nevermind, prawdopodobnie oznacza to po prostu tyle, że sytuacja była inna...
Nevermind, Imho wszelkie metody należy dopasować do konia i każdego rozpatrywać indywidualnie. Jeden będzie współpracował na halterku i linie i spokojem przepracujesz problemy jeśli będziesz regularna i konsekwentna, inne bez kolca pozabijają siebie i wszystkich w koło. Są konie, które mają wyuczone zachowania agresywne i ciucianiem nic nie załatwisz, szczególnie jak podobnie zachowują się względem innych osobników i dla nich nie ma różnicy czy to koń czy człowiek. Co innego jak wali z dwurury w konia równego sobie, a co innego jak celuje w człowieka. Czym jest 500 kg względem 50-80 kg?
Jeśli sytuacja wymaga, to trzeba zdominować, podporządkować takiego delikwenta aby nie ryzykować swoim zdrowiem czy życiem. Potem można pomyśleć o partnerstwie. Znam takie przypadki, gdzie ciucianie pewnego osobnika zakończyło się u jednej osoby złamaniem ręki, u drugiej uszkodzeniem kręgosłupa, zanim ludzie zorientowali się, że ta metoda ewidentnie nie działa na tę klacz. Która de facto sponiewierała stajennego kota, że trzeba było mu cierpienia ukrócić u weterynarza, bo wszedł na jej padok. Nasza w tym rola aby dostosować proces szkolenia/treningu pod konkretne potrzeby, konkretnego konia. Po to są różne, szkoły, metody aby móc przesiać wiedzę i umieć ją zastosować w życiu i praktyce. A Nevermind, mam wrażenie po Twoich wypowiedziach, że obrałaś sobie pewną drogę i nie dopuszczasz możliwości innych metod, które również mogą działać względem jednostek. Jak swojego czasu były sekty naturalsowe (nie chcę nikogo tu urazić, opieram się na własnych doświadczeniach) i tylko ich metody były jedyne i właściwe, to podobny mam odbiór Twoich wypowiedzi. Może błędny, ale jednak.
PS mi się zdarzyło złamać bata, nawet nie dotykając konia 🤣😅
klaudiabolusiowa, słonko, ale ja piszę właśnie o tym że trzeba dostosowywać metody do konia. Tylko to działa też w drugą stronę: nie zawsze trzeba używać bata. Zazwyczaj nie trzeba. I tutaj już się całe dostosowywanie metod sypie, bo jak to, przecież bat jest super hiper potrzebny 🙃
Bawi mnie to całe gadanie o tym, jak to trzeba bić agresywne konie. Znajdźcie sobie jednego i życzę powodzenia 😀 Koń który się nauczył jak wiele ma siły, ile szkody mogą wyrządzić jego zęby i kopyta nie da się bić. Jednego dnia dostanie lanie i da się grzecznie zaprowadzić do boksu, drugiego dnia go z tego boksu nie wyjmiecie, chyba że komuś marzy się trwały uraz na zdrowiu 🙂 Wiem, bo widziałam.
galopada_, a gdzie tak napisałam? Napisałam jedynie że Ty się znasz, bo złamałaś bata na koniu, a ja nie złamałam, to się nie znam nic a nic. Twoja historia w 100% dowodzi, że jak koń się cofa to trzeba mu dużo batów na zad - bo to tego dotyczyła dyskusja. Bardzo powiązanej z Twoją 😀 Wniosek = konie trzeba bić, a nie badać. Zapamiętam 🙂
Nevermind, taki jest wydźwięk twojej wypowiedzi. Nigdzie nie napisałam, że bat jest niezbędny, nigdzie nie napisalam, że konie trzeba bić. Ba, podkreśliłam nawet, że użycie metod siłowych przeze mnie to wyjątkowe sytuacje i przedstawiłam najbardziej ekstremalną z nich. Także kupy się nie trzyma to co piszesz. A gdzie ja pisałam o biciu batem cofającego się konia? 😅
Edit. Tekst do „słonko” do klaudiabolusiowa mocno pretensjonalny i nie na miejscu 😉
Ona jest jak ja 15 lat temu. Najmądrzejsza, wszystkowiedząca, niedopuszczajaca myśli że może byc w błędzie i o-moj-boze jakże ironiczna i sarkastyczna, z jedyną słuszną metodą, a jak jedyna słuszna metoda nie działa u ciebie, to znaczy że to ty jesteś problemem i zapewne też idiotą. Bo ona widziała już wszystko i wie wszystko.
Tylko że ja miałam wtedy 15 lat 🤣
I metoda działała dopóki nie przestała, bo trafił się osobnik na nią oporny. No jej się jeszcze ewidentnie nie trafił.
galopada_, ach, tekst „słoneczko” jest nie na miejscu, ale wielokrotne wkładanie mi w usta rzeczy których nie napisałam, pisanie wprost, że nic nie wiem, a z końmi pracuję od wczoraj, takie uwagi od ludzi którzy baliby się podejść do koni z którymi pracowałam… takie teksty są okej? Jak dobrze że mi uświadomiłaś.
Facella, 15 lat temu? Bo ja bym powiedziała że dzisiaj 🙂
Facella, - bo najwięcej uczą konie cwane i dominujące, a tych wcale nie jest jakoś wybitnie dużo. Do tego konie zepsute przez właścicieli. Tylko to trzeba chcieć też dojrzeć, że problem jest wychowawczy/treningowy 🙂
Trzeba też być świadomym, że nie zawsze jest możliwe "niedopuszczenie do sytuacji". Bo sytuacja oto się stała/dzieje. I teraz trzeba ją ogarnąć, a nie dywagować.
No i że te grzeczne konie nie zawsze są takie fabrycznie, tylko ktoś je ustawił na dobre tory 🙂 a potem utrzymał na nich.
kotbury napisała fajną rzecz, że trzeba być bardzo uważnym co do wymagań od konia. Ma bezwzględnie słuchać, ale my musimy ocenić jego możliwości. Ja się z tym zgadzam, tylko może rozwinę jak to wg. mnie wygląda.
Jak daję sygnał do przodu koń ma iść do przodu. Jak daje sygnał w bok, ma odejść w bok. Może to zrobić gorzej, bo ma taki dzień, zakwasy, czy jest mu trudno. Sygnał w bok nie oznacza konieczności zrobienia perfekcyjnego ciągu. Jednak nie może w ten bok nie ruszyć, nie ugiąć się, zignorować go. Ma pójść w bok i tak, jak postanowi to zignorować to wzmocnię odpowiednio ten sygnał. Ja oceniam na ile on jest w stanie iść w ten bok, czy dziś to będzie ugięcie, pół kroczku, czy właśnie ciąg.
Były dni, gdzie widziałam, że mój ma muchy w nosie są takie, że 💩 ujadę. Wtedy robiłam jakieś banalne dla konia ćwiczenie, nie wiem, przejście do stępa, zagalopowanie, to co mu łatwo przychodzi, chwaliłam i jechaliśmy na spacer do lasu. Jednak zanim było odpuszczenie to było polecenie do spełnienia, żeby "moje na wierzchu". Mam dominującego konia, więc nie mogę mu tak o, odpuścić. Dam palec to nie mam ręki. Jak kilka dni jest gorszych to wiadomo, wet, fizjo. Czasem to jednak muchy w nosie, gorszy dzień, albo po prostu cicha próba sprawdzenia sił.
I tak, ten koń 90% czasu stoi jak trusia bez uwiązu, przyłazi z padoku i jest bardzo pracowity, ale te 10% to dalej są jakieś ciche próby zmiany dowodzącego. Teraz ciche i 10%, kiedyś nie były ciche i walczył o wszystko 😉
Odrabiałam też kiedyś konia, którego znałam jako miłego 4 latka - miał lat 10 i od jakiś 2 pozbywał się każdego jeźdźca. Straszył, potem stawał i dosłownie patrzył z miną "już mnie odstawisz do boksu, czy jeszcze mam coś pokazać?". No i czasem wymogiem było kółko pod siodłem w kłusie, ale robił to cholerne kółko. Grzecznie i posłusznie, wtedy było odpuszczenie i koniec. Jak zrobił od razu, to jazda trwała 5 minut. Chodziło o to, żeby wykonał polecenie. Raz, drugi, trzeci i poszło z górki. On akurat był dość prosty do ogarnięcia, bo wystarczyło wysyłać go w przód i ignorować akrobacje. Nie połamałam na nim bata, ale też z boku nie zawsze wyglądało to miło. Po jakimś miesiącu pan zabijaka potuptał czworobok jak grzeczny kucyk, na placu, na który wejście też powodowało histerię. Może z misją "nie wyskocz z płotków", ale potuptał, na sygnały odpowiadał, tylko jeden strzał z dupy na rozprężeniu, więc pełen sukces.
Nic go nie bolało, co najwyżej mózg i duma, a tantrum potrafił odwalić solidne. I też ideą było, że ma bezwzględnie reagować.
To jest dla mnie "moje na wierzchu" i dobranie zadania. I tak, bywało, że poszedł w ruch bat. I też uważam, że choćby kończyny odpadały, to na "do przodu" ma zrobić krok do przodu. Potem możemy sprawdzać co jest, że ten krok stanowi problem. Jednak nie ma ignorowania poleceń, bo to często prowadzi w konsekwencji do niebezpiecznych sytuacji.
Co nie oznacza, że to nie jest proces, a ćwiczenia na danych etapach nie są banałem. To jest właśnie ta ocena, kiedy można o coś prosić.
Ostatnio w klinice widziałam koniczka, który to miał wejść do ambulatiorium. No i oczywiście koniczek ze nie. Pani więc lekko go pociągnęła, koniczek nic, no to co? To kołeczko i jeszcze raz z rozpedu. Koniczek oczywiście stop i już lekko do góry się podniosł. Więc kolejne kołeczko i kolejna próba z rozpędu, tylko już koniczek nawet pół kroka w przód nie zrobił tylko do góry. Dostał wtedy głupiego jaska więc półprzytomny wlazł do ambulatrium...
Ludzie nie mają pojęcia jak pracować z ziemi, jak swoim zachowaniem nagradzają zachowania nieporzadane, utrawalając je. I nikt nie próbuje tego zrozumieć, poczytać, dokształcic się. Ja już przestałam komentować jak słyszę, że mój koń taki grzeczny. Poprzednie 3 też takie były, pewnie farta miałam 😀
xxagaxx, na pewno szczęście Ci sprzyjało. Takie grzeczne egzemplarze i od razu ułożone Ci się trafiły. Sama widziałam na konsultacjach i zdjęcia Ci robiłam, to potwierdzę, że one takie z natury 😁
galopada_, też tak to odczułam 😉
Nevermind, Negatywny jest odbiór Twoich wypowiedzi względem innych użytkowników i tyle. Ja nie użyłam nigdzie sformułowania bicia konia jako metody, nawet nie wspomniałam o tym, że bat jest niezbędny zawsze i wszędzie. Też widziałam konie świadome swojej siły, przykład wspomniałam w swojej wypowiedzi. Życie stracił niewinny kot, dwoje ludzi ucierpiało, nie sprecyzowałam jak pracowali z tym koniem aby wyzbyć się negatywnych i agresywnych zachowań. A już wysnułaś wnioski, że wszyscy biją konie a my popieramy takie działania, zawsze i wszędzie.
Ale wracając do Twojej wypowiedzi, Bat na zad jednak boli, zwłaszcza jak się walnie z siłą. a jak się konie w stadzie komunikują? Kiedy drugi nie odpowiada na ostrzeżenia czy sygnały, idą zęby i kopyta, nie głaszczą się nawzajem. Akcja reakcja. Możemy wysunąć dalekosiężne wnioski, że konie to też przemocowcy jak my wszyscy na tym forum 😁 konie są konsekwentne w swoich działaniach, my też wymagamy konsekwencji i staramy się wykluczać negatywne zachowania i niesubordynację, różnymi metodami. I nie, nie popieram lania konia po tyłku w sekwencji 40 batów, ale nie wypowiadam się na ten temat, bo nie wiem co robił wcześniej, jak z nim pracowali, czy był zabetonowany czy może agresywny. Nie oceniam na podstawie przypuszczeń i filmu wyrwanego z kontekstu. Ale też nie neguje ludzi, którzy wyrazili swoją opinię i dzielili się swoimi doświadczeniami na forum.
klaudiabolusiowa, piękny przykład wyrwania zdania z kontekstu. Całość dotyczyła tego, że jak koń nie reaguje na bat na zad, który jednak boli, to chyba coś jest nie tak.
A jaki ma być ton moich wypowiedzi, w momencie kiedy od dawna ludzie przekręcają moje słowa? Miałam sytuację, że osoba z forum wyrwała z kontekstu dyskusję z innego wątku i przeniosła do kolejnego, żebym wyszła na głupią. Nie widziałam jeszcze na tym forum, żeby ktoś się nie zgodził z wiekszością i reszta to zaakceptowała. Nie, zawsze jest przekręcanie wypowiedzi i wyśmiewanie tej osoby. Ja piszę o tym, że nie zawsze bat jest rozwiązaniem, a Ty mi na to że trzeba dostosować metodę do konia. „Nie zawsze” chyba zawiera w sobie ten przekaz? To jest wyjaśnianie, że niebo jest niebieskie i robienie ze mnie idiotki. Ze zwykłej dyskusji, w której napisałam, że ciekawe jakie Sysojeva ma plany na przyszłość z Bellą, wyszło ludziom z forum że obrażam zawodniczkę i zaczęło się poniżanie mnie i mojej jazdy. Sorry, ci ludzie nie są w stanie normalnie odpisać „nie zgadzam się z Tobą”, a jak w którejś dyskusji nie wyjdzie, że jestem idiotką co jeździ od dwóch dni, to jest święto narodowe. Dlatego wybacz, jeśli czujesz się zaatakowana moim paskudnym, atakującym tonem wypowiedzi.
Nevermind, może problem jest w tym, jak w przykładzie powyższym, że przymiotniki użyte tak jak w ostatnim zdaniu, powodują, że Twoje wypowiedzi brzmią ironicznie, niekiedy wręcz sarkastycznie czy pretensjonalnie i nie wiadomo jak je interpretować?
Sama nie wiem czy w tym momencie Twoje ,,wybacz'' jest celowo ironicznie skierowane w moją stronę. Dlatego tak wiele w tym nieporozumień.
Nevermind, zdanie "nie zawsze bat jest rozwiązaniem" ja rozumiem jako kontrargument na to, że bat zawsze jest rozwiązaniem a nie wyjaśnieniem, że do każdego konia należy podejść indywidualnie.
ja to tak czytam czasem te awantury tutaj i mam wrażenie że afera jest o poglądy których nikt nie wyraził ale że sie lekko sprzeciwił to sprowadzane jest to do ekstremum. Tj. nie zgadzasz sie ze mną więc musisz być z ekstremalnie przeciwnego "obozu"