Milla, dokładnie. Chociaż moze jeszcze te które przebywają w stajni i są obeznane z końmi to pikuś. Gorzej jak pies pierwszy raz widzi konia lub inne zwierzęta - nie wiadomo jak zareaguje. Mieszkając w UK gdzie można sobie wchodzić na pastwiska zwierząt wielokrotnie słyszałam o wypadkach że piesek rozpruł jakaś owce (u nas na wsi wielokrotnie), lub po prostu je ganiał i owce poroniły ze stresu. Koni też się to dotyczy, nie tylko w terenie ale na pastwiskach też. Zresztą, viralowy był wręcz filmik jak pies typu bully zaatakował... policję konną. Koń cierpliwy jak cholera że mu nie zasadził między oczy, a właściciel psa chodził dookola w promieniu kilkunastu metrów i go wołał (bezskutecznie).
Ja miałam jesienią bardzo niefajną sytuację z napotkanym psem. Byłam z koniem pobiegać, zobaczyłam z odległości, że z przeciwka idzie facet z dwoma psami luzem, średni kundelek i owczarek niemiecki. Jak dobiegłam tak na 50m do niego, to zwolniłam i zaczęłam iść, no żeby właśnie nie prowokować przebiegając obok. Zatrzymałam się całkiem, patrzę że gość ani tych psów nie łapie, ani nie woła, to sobie myślę, że luz pewnie grzeczne więc idę spokojnie dalej w jego stronę. Konia prewencyjnie trzymam po zewnętrznej. Mój koń jest mega przyzwyczajony do psów, mogą go burki dosłownie obszczekując za ogon ciągnąć, no ale wzięłam go dla zasady na swoją drugą stronę. Mijając tego faceta jego owczarek nagle bez ostrzeżenia skoczył i ugryzł mojego konia pod pachę! Koń się biedny wystraszył, ale nic psu nie zrobił, a mógł go zabić przecież kopem. Chyba nigdy się tak nie darłam na obcego człowieka... chyba ogólnie w życiu się na nikogo tak nie darłam jak na tego gościa! Facet nawet wtedy nie zawołał tego psa, stanął tyłem do mnie i się nie odezwał nawet słowem. Chyba tylko to że skoczyłam z japą z taką furią skłoniło tego psa do odwrotu. Na szczęście koń cały. Ale wściekła byłam strasznie 😡
Ja miałam ostatnio właśnie przygodę z dużą grupą ludzi z psami różnej wielkości i rasy. No i ta grupa widząc konia (oni szli ścieżką, ja przecinałam łąki na wskroś) przycupnęli i niby czekali, aż przejadę, a nawet zapytali czy mogą iść dalej. Powiedziałam, że jasne. Jak wstali, okazało się, że nie wszystkie psy były na smyczy i kilka zaczęło podlatywać do nas ignorując nerwowe nawoływanie właścicieli. Nie skomentowałam tej sytuacji, bo mój koń jest inny na umyśle i nie dość, że się nie bał, to jeszcze sam się upierał, żeby podejść do tej dziwnej plątaniny ludzi i psów, więc musiałam go zmuszać do powrotu do pierwotnego kierunku jazdy. Ale...
Odjechałam już znaczny kawałek dalej, jadę wzdłuż ściany lasu i nagle mój koń zaczął podskakiwać w miejscu tak jakby chciał podbiec lekko. Nie wiedziałam o co chodzi, a tu się okazało, że te psy jednak poszły w długą za nami i nagle wyleciały zza zadu. I ujadają i podlatują od tyłu. W dali tylko słychać wrzaski "odpowiedzialnych inaczej" właścicieli. Jakby mój koń nie miał na to wywalone, bo jest całkowicie obeznany z psami, a ja bym np. spadła, bo koń by wpadł w panikę (sfora psów go poniekąd atakuje) to bym się tak wku***, że bym tych ludzi chyba rozniosła.
Nie mówiąc już, że gleba też się może różnie skończyć (nie tylko kilkoma siniakami).
Kolejną kwestią jest fakt, że teraz cielą się (ponoć kocą, ale ja wolę słowo cielą) na potęgę sarny, których jest u nas bardzo dużo. Więc takie psy są dużym zagrożeniem i nawet jak nie poturbują, to mogą narobić bigosu i spowodować, że matka już nie wróci do koźlęcia.
xxagaxx jak werkuje kopiącego konia to zazwyczaj ludzie stoją w odległości,a jak ktoś jest zbyt blisko to wyjaśniam dlaczego powinien sie odsunąć, psu nie wyjaśnie,a często podchodzą od tyłu tak że ich nawet nie widze
Szczęśliwie nie miałam nigdy niebezpiecznej sytuacji z psami, ale olewanie przez właścicieli próśb by złapali swojego psa jest okropne. Co z tego że pies nic nie zrobi skoro my/konie/nasze psy mogą się bać/być po traumie/cokolwiek innego! Psy powinny być albo na smyczy albo absolutnie posłuszne i odwoływalne i koniec. Mijam w terenie duuużo psów i szczęśliwie wsiadam na konia który totalnie na nie nie reaguje. Mam tego farta że u nas jakoś nie napotykam uciążliwych właścicieli piesków, wszyscy kulturalnie się mijają, conajwyżej czasem ktoś się w krzaki próbuje chować to wtedy tłumaczę że to nienajlepszy pomysł w przypadku spotkania z końmi 🙂
No ja tu już X razy mówiłam jak to się z***ałam z bomboodpornego konia, a koń się wypieprzył na asfalcie biegnąc do stajni bo ktoś na spacerze nie zapiął psa na smycz (teren stajni ma publiczna ścieżkę, są znaki żeby to zrobić). Pies sobie radośnie wyleciał z krzaków za nami i śmignął obok, właściciel nawet się na mnie nie spojrzał (teren to po prostu łąka z kilkoma drzwiami otoczona krzakami). Dobrze że mnie nie otumaniło bo bym sobie trochę poleżała pewnie.
Dlatego o ile psy lubię, to mam mieszane uczucia na temat ich kontroli. Nawet i bez konia - nie zlicze ile razy jakiś pimpek kostkogryz mnie gonił bo śmiem jechać po drodze na rowerze...
Ja pamiętam jak kiedyś w terenie mijaliśmy parę z duuużym psem, coś chyba w typie berneńczyka. Chyba wiedzieli że mogą nad nim nie zapanować i zeszli ze ścieżki, pies próbował się wyrywać, więc oboje się na nim położyli w celu poskromienia 😅 widok był niecodzienny, dla koni również. Zdecydowanie mniej by się bały szczekającego psa niż ludzi leżących na szczekającym psie. No ale zdaje sobie sprawę, że nie byli pewni czy go utrzymają, stąd desperackie kroki.
Tylko to jest kwestia braku świadomości właścicieli i braku wychowania tych psów. Tak jak niewychowany koń też jest często problemem na stajni i prowokuje niebezpieczne sytuacje.
Jak miałam szczeniaki to dopóki nie ogarniały komend i reakcji chodziły na smyczach. Luzem zawsze dopiero wtedy, gdy bezwzględnie i dobrze reagowały na polecenia.
Gdyby jednak mój pies coś odwalił - biorę winę na klatę, przepraszam i płace. Zawsze je odwoływałam widząc ludzi, łapałam na smycz itd. Miały wolność wtedy, gdy nie powodowało to czyjegoś dyskomfortu. Nie wyobrażam sobie nie reagować na prośbę o odwołanie/zabranie. Były też ubezpieczone i miały wykupione OC.
Dosłownie raz miałam na prawdę niefajną sytuację, ale to baba wlazła na podwórko ze sforą 🤦 na ICH teren, nasz prywatny, nie publiczny. To trzeba być na prawdę radosnym ignorantem, żeby nie powiedzieć idiotą. Tylko ją przyszpilły w miejscu, ale podejrzewam gacie do prania, bo jednego miała na klacie (i to największą ciepłą kluchę). Zostały odwołane, a rzeczona pani zapytana, czy jej życie zbrzydło. Psy były miłe dla swoich, ale jak obcy człowiek włazi, no to zareagowały instynktownie.
Dlatego imo problem nie polega na puszczeniu psa luzem, ale braku świadomości u ludzi i "przecież to tylko pies".
Z obcym psem - miałam kiedyś po przejeździe na zawodach, bo siadał jak do ataku, skakał i warczał mi na konia. Paniusia sobie popychała pierdoły i zareagowała dopiero, jak krzyknęłam z czworoboku. Niemniej pół przejazdu super, a drugie pół na spiętym jak dyszel koniu, który nie chciał iść w tamtym kierunku i wku**** byłam nieziemsko. Było mi też bardzo przykro, bo to bylby na prawdę super przejazd, no taki był top na rozprężeniu i początku 😖
Gdzie koń jest z psami totalnie oswojony, chodził z nimi w tereny, lizały go po nosie, biegały pod nogami, nawet gryfonik koleżanki na nim siedział, także była to wina typowo agresywnych zachowań i właścicielki, nie istnienia psa samego w sobie 😒 także doskonale rozumiem, dlaczego ktoś z psem luzem czy psem koło koni może mieć problem. Tylko to jest właśnie kwestia podejścia właścicieli, nie psa jako psa.
Jestem absolutnym wrogiem psów w stajni, chyba że będą to psy nieszczekające, na smyczy, z właścicielami sprzątającymi po nich i nie pozwalającymi, dla przykładu, sikać na siano. Przez całe życie grzecznych psów w stajni widziałam kilka, natomiast niegrzecznych lub niewychowanych zdecydowanie wielokrotność tego - wpadających bez kontroli pełnym pędem na plac, wyskakujących zza krzaka, obszczekujących konie, niszczących napotkane rzeczy, sikających na siano, pozostawiających "miny" gdzie popadnie. Niebezpiecznych sytuacji z udziałem psów również widziałam całą masę. Na szczęście teraz mam swoją stajnię i w niej żadnych psów.
Ooo z tym sikaniem i sraniem to racja! Pieski sobie chodzą i załatwiają się gdzie popadnie a właściciel daleko i nawet nie pomyśli że wypadałoby chociaż sprzątnąć 😤
Ja tam wcale nie uważam że psy są jakimś nieodłącznym elementem jeździectwa i szczerze mówiąc wolę jak ich nie ma w stajni, albo są pod kontrolą.
Jak ktoś nie ma gdzie wybiegać psa poza stajnia to nie jest problem jeźdźców i pracowników stajni, tak samo jak ktoś kupi crossa i jeździ po lesie tłumacząc że "nie ma gdzie" - no trzeba było myśleć zanim kupiłeś zamiast oburzać się że ludziom to przeszkadza.
Właściciele psów bywają jak madki bombelków albo gorsi, nic nie można powiedzieć a prośby o ogarnięcie to już obraza majestatu.
A to są tylko zwierzęta, są grzeczne do czasu. Dziwi mnie ogromne zaufanie do psów jakie mają niektórzy. Nie zlicze ile razy czyjś super szkolony, ułożony piesek przyklejał mi się do konia w terenie i w d.. miał smaczki i piłeczki panci.
Mnie się wydaje, że pies w stajni jest obiektem pożądanym. Bo jednak dobrze, jeśli konie znają psy i się ich nie boją. Oczywiście ten pies powinien w stajni odpowiednio się zachowywać. To jest jasne.
My jeździmy w teren do lokalnego lasko-parku, położonego prawie w środku miasta. Tam jest zatrzęsienie psów. Ale dla naszych koni to nie jest problem, bo są do tego przyzwyczajone. Jeszcze nie zdarzyła mi się nieprzyjemna sytuacja. My na koniach zwracamy uwagę na ludzi i psy. Jeśli jedziemy kłusem lub galopem ścieżką to zwalniamy do stępa, prosimy i odwołanie i przytrzymanie psów. Jak trzeba to stajemy i czekamy aż ludzie i psy usuną się z drogi. Z drugiej strony ludzie zawsze robią nam miejsce na przejazd. To kwestia kultury i szacunku dla innych użytkowników tych terenów. Zmieścimy się wszyscy. Potrzeba tylko trochę życzliwości z każdej strony.
Chodziłam kiedyś z liczną gromadką i niestety odnoszę wrażenie, że większość właścicieli nie myśli po prostu. Nie mają refleksji, że ich Pimpek mocno reaguje na to czy na tamto, to trzeba uważać w pobliżu. Idą po chodniku z tak luźną smyczą, że w nagłej sytuacji pies mógłby wskoczyć na ulicę albo wręcz sobie po niej chodzi, właściciel w telefonie. A już poziom wylania na innych właścicieli to jakiś hit. Ja potrafiłam poznać znajomego reaktywnego burka i przygotować się na minięcie go, właściciel nie potrafił jakkolwiek przygotować się do minięcia mnie i mojego psa. Albo zabawa w aport w momencie, kiedy mija ich właściciel innego psa i ma wyraźny problem z uspokojeniem pupila. Zatrzymywanie się tuż obok reaktywnego psa (który wyraźnie dostaje wścieku), żeby Pimpuś coś powąchał. Małe ratlerki biegnące do dużych psów, no ludzie drodzy. Właściciel niewzruszony, ot Pimpek sobie biega. I tak sobie myślę, jak to jest, że kiedy trzeba umiem wziąć nawet po kilka psów, z różnymi problemami i różnym charakterem, rozejrzeć się, uważać na innych, i dotrzeć szczęśliwie z punktu A do punktu B… a 3/4 właścicieli jednego kundelka nie upilnuje.
Mindgame, no to masz odpowiedź, czemu nie rozumiesz. 😅 W wielu stajniach nie ma tego zakazu, często te biegające psy to psy właściciela stajni. Nie wprowadzimy sobie takiego zakazu.
U mnie pies właściciela potrafi pogonić dla zabawy przestraszonego konia, to mnie dopiero wkur... Ktoś spadł, koń zapalił, albo któryś lata perszingiem po padoku w czasie sprowadzania, a ten debil goni te konie. Przez 98% czasu przy placu jest przywiązany, ale zdarzy się też na placu. A przy sprowadzaniu koni często biega luzem. Tak samo inne psy wchodzą na plac i trzeba slalomować między nimi.
No i szczanie po sianie i sranie koniom w boksach... No szlag mnie trafia, serio. Ale nie zmienię przecież stajni przez psy.
Sivrite, no to lipa, bo widać że nie da się rozwiązać skoro zarządca stajni sam na to pozwala. Jak widać ryba gnije od głowy. U nas też pies właściciela jest jedynym psem który ma prawo chodzić luzem, ale generalnie do stajni nie wchodzi, a na zewnątrz i tak trzyma się z daleka od koni. To starszy i bardzo grzeczny pies. Ale ogólnie wszyscy pozostali muszą swoje psy na smyczy trzymać.
ja miałam jeden niefajny incydent. W pensjonacie pies właścicieli mnie zaatakował, ale tam cała sekwencja była -.-' ogólnie, miał być ktoś na miejscu, bo przyjechał kowal, nie było nikogo (i nikt nie miał zamiaru dojechać, no ch. radź se właścicielu konia😉 ), pies poczuł się psem stróżującym -.-' więc ciężko mieć do psa pretensje...
Natomiast jak tak sięgam pamięcią, to znałam raczej posłuszne psy... Sporo właścicieli pensjonatów miało swoje psy, ale one były w miarę ogarnięte i kulturalne (Aczkolwiek nie wiem czy jestem dobrym oceniającym, bo moja reakcja na widok tych psów byla mniej więcej taka: "OBOSZE CÓŻ TO ZA PIĘKNY PIESEK".....)....
Ale no nie wiem, jakoś wszystkie grzeczne, kupania i sikania po boksach nie stwierdzono.
A nie, w jednym pensjonacie, instruktorka przyjeżdżala ze swoim psem i ten mały drań podobno lubił obsikiwać wszystko co znalazł i uznał za godne obsikania - szczotki, czapraki, torebki, plecaki....
Natomiast sama szukam psa... i się trochę przerażam, bo ogrom ogłoszeń w stylu "lękowy", "potrzebuje behawiorysty", "byl agresywny, potrzebuje świadomego opiekuna", to mnie trochę powalił.... jeszcze ogłoszenia o psach zabranych z faktycznie złych warunków, pseudohodowle etc, ale część z tych ogłoszeń wygląda jakby psy były w ogólnie dobrych domach, tylko chyba u jakichś idiotów, no. -.-' Amstaffy, pół-amstaffy, american pitbull (te takie masarne na krótkich nogach, no), dobermany... Kiedyś tego nie było czy jak... albo może ja nie zauważałam.
I jak tu nieagresywnego psa rodzinnego znaleźć...
Przyznam się, że mnie dziwią wątpliwości, czy psy powinny być w stajni. Od zawsze, od kiedy w latach 90 rozpoczynałam przygodę z jeździectwem, we wszystkich stajniach były psy- psy "stajenne", psy trenerów/instruktorów, psy odwiedzających, psy właścicieli koni itd. Ogólnie cała sfora. Stajnie, w których była absolutny zakaz wprowadzania psów były raczej wyjątkami. Trenerzy, z którymi współpracowałam do tej pory wychodzili z założenia, że konie mają być obyte z psami i ma to w nich nie wywoływać emocji. Psy mają być normalnym elementem otoczenia, jak np. jadący ciągnik. To miało przygotować konia na takie niespodzianki w terenie lub na zawodach- żeby wszystkim było łatwiej i bezpieczniej. Nie wiem jakie są realne plusy z izolowania zwierzaków od siebie. Rozumiem, że ktoś może nie lubić psów i zgadzam się, że pies nie powinien obsikiwać wszystkiego. Ale jeśli kudłacz jest dobrze wychowany, nie goni koni, nie atakuje ludzi, nie brudzi itd, to nie mam pojęcia dlaczego miałby nie móc się spokojnie kręcić dookoła. Ja widzę więcej plusów niż minusów z obecności burków.
rudziczek, no mnie przeszkadza jak nie mogę przejść w stajni korytarzem z koniem bo psy się bawią na środku, albo skaczę na treningu, a biegający pies mi przeszkadza gdy robię najazd na przeszkodę. Na zawodach na rozprężalni zdarzyło mi się, że pies przebiegł pod przeszkodą w momencie skoku, co było po prostu niebezpieczne. Ogólnie lubię psy i też uważam, że dobrze jak konie są do nich przyzwyczajone, ale uważam, że na terenie stajni nie powinny przeszkadzać. Nie mówiąc o psich gównach które znajdywałam na hali, albo wyjący ciągle pies zamknięty w boksie też potrafił przyprawić o zawrót głowy, gdy właściciel pojechał sobie na trening.
Ale tak naprawdę to problemem są właściciele którzy takich psów nie pilnują, a nie psy same w sobie.
rudziczek, ok, tylko te psy musza byc odwolywalne. Są konie dla ktorych gonienie psa/kota walac w niego przodami to jest super zabawa. I o ile kot jest szybszy, o tyle pies juz niekoniecznie - jeśli nie ma gwarancji, że można go z placu wyprosić to jest to potencjalny kłopot.
Kiedyś nagram jak mój trzylatek poluje na koty z drugiego końca placu :P są swietnym pretekstem do dzikich brykow. Co ciekawe to juz drugi mój koń z takimi pomyslami. Są od roznych matek ale matki obu były bardzo opiekuncze I nie dopuszczaly psa/kota do tych koni jako zrebiat przez pierwsze dni/tygodnie. Może pomysł podlapany od mamusi.
Mindgame Ej, ale jasne, że jeżeli pies przeszkadza, to znaczy, że przeszkadza😉 Wytłumaczę na przykładzie samochodu: ogólnie zgadzamy się, że na teren stajni można wjechać samochodem. Jeśli przestrzega się zasad bezpieczeństwa, np. zamyka się bramę za sobą, parkuje się tak, żeby nikomu nie przeszkadzać, jeździ się z rozsądną prędkością to wszystko jest ok. Jeśli jednak trąbi się klaksonem, parkuje w korytarzu stajni i jeździ tam gdzie chodzą konie z prędkością wyścigówki, to to nie jest ok.
Przecież napisałam że: "jeśli kudłacz jest dobrze wychowany, nie goni koni, nie atakuje ludzi, nie brudzi itd, to nie mam pojęcia dlaczego miałby nie móc się spokojnie kręcić dookoła"
Spokojnie kręcić dookoła oznacz dla mnie, że łazi sobie tempem spacerowym lub nieznacznie pośpiesznym z właścicielem zachowując BHP, a nie że biega sobie radośnie wokół przeszkód w trakcie treningu, albo urządza sobie dzikie harce pomiędzy nogami koni.
karolina_ Pewnie, że pies ma być pod kontrolą właściciela. To kwestia bezpieczeństwa: ludzi, koni i psów. Tak samo jak dzieci w stajni powinny być pod bezwzględną opieką kogoś dorosłego. Najlepiej jakby ten dorosły był chociaż względnie ogarnięty życiowo, bo niektórzy tatusiowie zachowują się tak, jakby mieli dużo zapasowych dzieci i tego konkretnego to im w sumie nie szkoda.
O! Jeszcze jeden problem z psami mi się przypomniał, mianowicie kopanie głębokich, wąskich dziur na padokach. To akurat były psy właścicieli stajni w której kiedyś stałam, latem codziennie produkowały głębokie na dobre pół metra doły. Z kolei psy jednej z bywających tam trenerek kopały dziury na placu do jazdy, żeby nie było, trenerka tym faktem było mało wzruszona. W końcu pies to pies, a pies czasem kopie dół, no nie? 😅
Psa można nauczyć nie wchodzenia na place treningowe / halę / lonżowniki. Moja nie poleci na plac nawet za innym psem w zabawie, ale od szczeniaka była uczona że "piasek to lawa" 😉 To mega wygodne, bo nie muszę jej nigdzie zamykać. Jak jeżdżę - grzecznie czeka, lub łazi wokół placu jak stępuję. Czasem próbuje dotrzymać kroku w wyższych chodach, ale szybko się nudzi (sznaucer miniatura, więc łatwo nie ma). Jak jadę z punktu a do b - idzie przy koniu. Nie szczeka. Nie kopie. Nie obsikuje siana. Kupy staram się sprzątać. Generalnie jest psem, którego nie widać. Nawet na zawody ze mną jeździ i tam też wie, że "piasek to lawa" (chociaż sporo łazi na smyczy jednak)...
Znaczy to nie psy są problemem a ich właściciele i tyle.
_Gaga, amen. Tak samo jest w przypadku koni. Ludzie nie lubią pracować nad posłuszństwem, wychowaniem i potem są zdziwieni że u innych to jednak działa.
A to ja Wam powiem z innej perspektywy trochę. W mojej stajni obowiązuje zakaz wprowadzania psów,mam 4 własne które są od terenu stajni odgrodzone i bez mojej kontroli wśród koni i pensjonariuszy nie przebywają. Tego samego oczekuję od właścicieli (głównie ze względu właśnie na moich psich rezydentów ale też właśnie na problem kontroli). Oczywiście,że są ludzie którzy super nad swoim psem panują ale są też tacy którzy wsiadają na konia a psa mają gdzieś i biorą go tylko po to żeby nie musieć na spacery wychodzić.. nie przewidzisz jak i nie przewidzisz reakcji psa i konia. I wiecie co? Sporo osób z tego powodu nie wstawiło konia,sporo osób wyraziło swoje święte oburzenie,że ale jak to nie mogę ze swoją sfora i co to za porąbana stajnia. Sama niegdyś trzymalam konie w pensjonacie i zawsze miałam psy. Zawsze dzieliłam ten czas dla jednych o drugich i średnio wyobrażam sobie skupić się na treningu i pilnować psów. Za to zawsze wkurzaly mnie czyjeś psy wlazace pod kopyta czy to w trakcie jazdy czy werkowania. Nie wspominając już o wyskakujących z nienacka i o szczekających konie i gryzących się nawzajem na placu.. kocham psy ale uważam,że właśnie dlatego można to rozdzielić i poświęcić im czas osobno również dla ich bezpieczeństwa.
lacuna Twoja stajnia, Twoje psy, Twoja decyzja.
Ja też nie wstawiłabym konia do pensjonatu, gdzie nie mogę zabierać psów- po co mam dzielić czas między konie i psy, skoro kudłacze mogą mi bezpiecznie towarzyszyć praktycznie do przy każdej czynności, którą robię w stajni czy na wybiegu. Poza tym uważam, że konie, które mają na codzień kontakt z psami są bardziej bomboodporne.
mnie trafia jak stajenne psy skaczą koniom do pysków gdy te wystawiają głowy, boksy angielskie - przyznam, że jak ja stoję w okolicy tych boksów to już nie skaczą
a załatwianie się na siano, słomę i wszędzie dookoła, parking...... to oczywiście kolejny wk...rw