Moon, podnosznie cen i akcyzy nie zmienjsza alkoholizmu. zwiększa kreatywność w produkcji własnej.
Alkoholizm zminijszają:
- izby wytrzeźwień w małych miasteczkach - kiedys były, dziś nie ma. dziś reanimuje szpita albo odwżą do chaty. A kiedys był wstyd i rachunek za usługe
- bezwzględne przestrzegane wypierdalani z roboty pijanych pracwoników z wpisem w papiery, ze wywalony za chlanie
- napieprzanie mandatami egzekwowanymi za zakłócanie ciszy nocnej przez pijanych "spacerowiczów" miejskich
- sedno- wisienka na torcie- zakaz wprowadzania do sprzedaży "produktów" imitujących alkohol szampany pickolo i inne wina bezalkoholowe, piwa bezalkoholowe w butelkach z etykietami w barwach tęczy. I produktów "kreatwynych"- alkoholowych- tysiące "smaków", figo-gago buteleczki, tubki i inne. NIE MA- wódka to wódka = sprzedawana powinna być tylko w "dużych butelkach do wódy".
Widzę, że mojej zajawki nikt nie skumał. problemem nie jest to że stajenny pije tylko że mało który niepijący chce być stajennym. po prostu nadajemy/nadajecie zawodowi stajennego status, na który mało kto zdrowy się nie pisze. Ani piwo z Mentzenem tego nie zmieni ani prohibicja. ludzie piją w nadmiarze i pić będą, a najwyższy odsetek alkoholików jest pośród elit społecznych. Popracujmy nad statusem zawodowym stajennego, zastanówmy się nad jego zakresem obowiązków, nad tym jak traktujemy ten zawód jako pracodawcy i jako klienci pensjonatów, Przerabiałem i przerabiam ten temat na innej grupie zawodowej - zapewniam że problem leży właśnie tam gdzie go pokazałem.
melehowicz, ja się z tobą zgadzam, ale myślę, że to jest problem jednak głębszy- polskiej mentalności folwarcznej. mentalność folwarczna czyli "Pany i Chamy". I wiemy z czego to wynika historycznie.
Jak mnie się ktoś pyta o stajennego, to zawsze odpowiadam że to osoba równie ważna w stajni jak kucharz w restauracji. Bez dobrego stajennego/stajennej stajnia nie będzie nigdy dobrze funkcjonować i koniec.
Jeśli jakiś właściciel stajni tego nie rozumie to ... tylko koni żal niestety...
Miałam okazję lata temu stać z koniem chwilę w stajni gdzie właściciel był alkoholikiem, byłam u konia codziennie, sama sprzątałam dawałam siano szykowałam jedzenie itd i z duszą na ramieniu wracałam do domu... Wyrzucił mnie po tym jak publicznie przy innych pensjonariuszach wygarnęłam mu, że konie stoją w syfie już któryś dzień, bo on nie raczy się ogarnąć. Standardem było to, że wieczorem nie dał koniom jeść po poszedł pić...
Na szczęście tej stajni już dawno nie ma.
kotbury, jest różnica między winem podczas biznesowej kolacji z klientem (co zresztą moim zdaniem też staje się raczej passé), a piciem piwa w biały dzień, na rynku głównym miasteczka, przed kamerami i ludźmi w każdym wieku, również dziećmi i robienie z tego szoł. Gdzie dodatkowo wiadomo, że Ci politycy są akurat w środku dnia pracy, reprezentują naród itd itp. No to jest zdecydowana różnica.
Ja nie jestem przeciwna alkoholowi. Sama piję- wtedy gdy okoliczności ku temu są odpowiednie. Ale jest pewna przestrzeń publiczna gdzie ten alkohol nie powinien się pojawiać. I zdecydowanie należą do nich moim zdaniem spotkania polityczne.
BTW, w Polsce picie alkoholu w miejscach publicznych poza wyznaczonymi do tego miejscami jest zakazane i podlega karze grzywny. No chyba, że jest to piwo z Mentzenem to wtedy wszystko wolno, nie?
melehowicz, są super stajenni ale właśnie jak oferowane są warunki typu bez umowy, mieszkanie w komorce w piwnicy (true story), to nikt o zdrowych zmyslach chocby koniki kochal się zdecyduje.
Ja wiem ze to sie zmienia powoli, sama tylu pijanych stajennych nie widzialam (luzaków i jezdzcow owszem), natomiast zawsze fascynowało CO sprawia ze wstają do tej pracy kazdego dnia. Bo to co by nawet w polprzecietnej biedrze nie przeszło to latwo przechodzi w świecie stajennym. Nie mowie tylko o pracodawcach ale tez dopuszczalnych zachowaniach pracowników swoją drogą. Nie ma incentywy i tyle, juz lepsze warunki w supermarkecie są.
kotbury, To czy ktoś jest Polakiem , Niemcem czy Francuzem jest bez znaczenia, Podobnie jak bez znaczenia jest z jakiej grupy społecznej się wywodzi. Stosunek do drugiego człowieka nie zależy od tych kwantyfikatorów. Deficyt rąk do pracy , rąk które są używane z głową zweryfikuje to podejście u części pracodawców, część się nigdy niczego nie nauczy.
EMS, a czego sie spodziewasz w kraju, gdzie w niektórych regionach po 75% i wiecej dzieci jest wypisywanych z lekcji o zdrowiu, szeroko pojetym. Lepiej nie bedzie, bedzie gorzej. Jeszcze chwilę i bedzie jak w UK i USA, pakowane syfne frytki, pizze, słodycze i gotowe dania beda tansze i łatwiej dostępne niz podstawowe, zdrowe produkty z których mozna cos ugotowac w domu. Plus mamy jedne z nizszych cen alko i fajek w EU - czeka nas swietlana przyszłość...
kotbury zakaz sprzedaży opcji zero jest mocno nietrafiony. Bylam ostatnio na weselu, gdzie byly koktaile, takie standardy, typu Hugo, Aperol Spritz, itp. Po weselu okazalo sie ze opcji zero poszło 2x tyle co normalnej a nie bawila sie tam geriatria. I nie dziwi mnie to, bo w naszym społeczeństwie nadal uwaza sie pytania typu "czemu nie pijesz" (podobnie jak kiedy ślub, dziecko, i inne osobiste) za cos na miejscu. Za drinkiem zero sie schowasz przed wscibskimi pytaniami bez problemu na każdej imprezie/spotkaniu.
kotbury, co ??? Proponuję poznać całą historię Polski od podstaw szczegółowo. Alkohol ( wino, bimber, nalewki, spirytus...) lał się strumieniami i był podstawowym płynem codziennie wypijanym. Zgadza się piwo,wino.. to też alkohol. Alkohol w spożyciu do ustnym to trucizna w każdej ilości tyle, że w zależności od organizmu działa różnie, na pewno uszkadza i z czasem doprowadza do śmierci.
EMS, moze warto sprawdzić co się bredzi, bo piwa z mentzenem są organizowane nie na rynkach, miejscach publicznych, tylko na salach eventowych.
kotbury, przepraszam a co jest złego w piwach bezalkoholowych? Ja nie pije alkoholu wcale, nigdy jakoś szczególnie nie piłam - raz w życiu byłam nawalona, ale nigdy do blackoutu. Miałam 19 lat i byłam durna, dałam się namówić grupie bo chciałam się przypodobać. Tak fatalnie się po tym czułam, że więcej już po alkohol w życiu nie sięgnęłam. Ale piwo bezalkoholowe z lodówki po całym dniu w stajni, w upale, to lubię sobie wypić i nie bardzo rozumiem, jak się w ten sposób przyczyniam do rozpijania społeczeństwa.
Facella, doprawdy? A ja tutaj widzę trawnik, drzewa, bloki, a nie salę eventową. Morawiecki na piwie z Mentzenem. Zresztą nawet jeśli byłyby to sale eventowe, to te wydarzenia z założenia są szeroko rozpowszechniane i już samo to wystarczy, żeby picie podczas debat politycznych było moralnie naganne.
kotbury, no mam odmienne obserwacje, ale prawdą jest też, że aby to miało przysłowiowe ręce i nogi, to te wszystkie rzeczy, które wypunktowałaś, powinny się zadziać w miarę równocześnie. Jak jest w realu, wszyscy wiemy i widzimy to na codzień. Także ten, cytując _karolinę: czeka nas świetlana przyszłość... 🤦
EMS, o ja pierdole. I wino z klientami na kolacji też jest naganne?
Promowanie alkoholu jest złe (reklamy kolorwe, małpeczki w tubeczkach itd. influencrki, które się nagradzają drineczkiem po praacy z ladnej szklaneczki) ale nie demonizujmy normalnego piwa.
A polski alkoholizm nie jest u nas w DNA- to jakby nie było ruskie nas rozpijali bo łatwiej było rządzić. Ja pochodzę z domu niepijącego. Mój ojciec nigdy się nie nawalił, nigdy go nie widziałam pijanego, raz po urodzinach kolegi podchmielonego- raz! i tak wszyscy nasi krewni i rodzina. Za to wszyscy jego znajomi, którzy swego czasu mieli legitymację partyjną chlali na umór. kotbury, u nas było rozpijanie. Jest opisane to w książce "Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa".
To wtedy szlachcice rozpijali swoich parobków i stąd początek pijaństwa, spotkań przy alkoholu itp 😀
To ja się wypowiem, bo temat alkoholizmu w pl jest mi niestety bliski.
Jest ogólnie niespójna narracja na temat wszelkich używek- w mediach, w ustawach, w świadomości "przeciętnego kowalskiego". Bo ogólnie alkohol można, ale tylko trochę. Można, ale na specjalnych warunkach:
1. Czy na imprezie z okazji chrzcin lub komunii można podawać alkohol (bo wesele to jednak dalej popijawa, choć to się powoli zmienia): debaty czy wódka jest ok, a jeśli nie to może chociaż wino, bo przecież ksiądz na mszy też ma wino, więc w sumie jest legitnie. No ale jak wino, jak wujek Staszek to wina nie, to może dla niego piwo też ok. No ale jak wino i piwo można to może jednak wódeczka w sumie spoko. Z drugiej strony to jednak impreza dla dziecka, więc może powinna być bez alko itd...
Kolejny temat to wódka i alkohol na stypie po pogrzebie- też temat mocno dla mnie nieoczywisty...
2. Alkohol można pić w pl prawie wszędzie, pod warunkiem, że z umiarem. Gdzie jest ten umiar- no tu granica jest niejasna. Większość kobiet (przynajmniej w moim środowisku) widzi ten umiar w zupełnie innym miejscu, niż ich faceci.
3. Mamy ciche przyzwolenie na dobrze funkcjonujących alkoholików- można pić codziennie, jeśli nie robisz tego w pracy, nie robisz rodzinie awantur i nie prowadzisz po alkoholu. Przykład- nikt nie widzi nic złego w tym, że ktoś wypija codziennie piwko lub dwa, jeśli tak poza tym jest "grzeczny". Czy i kiedy to przerodzi się w realny problem dla funkcjonowania? Nie wiadomo, ale tym nikt się nie przejmuje dopóki alkoholizm jest "bezobjawowy".
4. Nie lubimy "pijaków", ale z drugiej strony mamy kulturowo zakodowane picie z każdej możliwej okazji: wyjście ze znajomymi- piwo, winko, wódeczka, drineczki, wyjście do klubu- drineczki lub szoty, elegancka kolacja- wino, netflix pod kocykiem- wino, oglądanie meczu- piwo (także na terenie obiektów sportowych i przy dzieciach!), romantyczna kolacja- szampan i truskawki, świętowanie sukcesów- szampan, targi bożonarodzeniowe lub stok narciarski- grzane wino itd. Nawet nie ma zagwozdki CO podać, bo odpowiedź jest oczywista. O czymś to świadczy, że jak się zastanawiamy co pije stereotypowy dżentelmen, to od razu wiemy, że łychę.
5. Dobrze funkcjonujący alkoholik jest normalny i nie budzi absolutnie żadnych kontrowersji. Jeśli alkoholik przestaje dobrze funkcjonować staje się automatycznie leniem, pasożytem, żulem, pijakiem. Dla większości społeczeństwa nie istnieje "choroba alkoholowa" tylko ludzie, którzy piją Z WYBORU. Uzależnienie jednak polega na tym, że to przestaje być wybór, a staje się przymus. Jak do tego doszło że ktoś uzależnił się od substancji która jest legalna? Czy widzieliście na butelce wina ostrzeżenie, że częste spożywanie alkoholu prowadzi do uzależnienia?
Tak czytam tą dyskusję, jako osoba, która nie pije, bo nie lubi alkoholu ( tego akurat nikt nie kuma, bo jak to możliwe) i uważam że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba znać umiar.
I dlaczego to niby dyskusja o Polakach? Inne narodowści również piją codziennie choćby wino czy piwo, jakoś nikomu to nie przeszkadza.
'Normalne piwo' to TEŻ alkohol. I owszem, nikt nie ma chlania w DNA ale mamy taką a nie inną kulturę że alkohol i upijanie się jest traktowane jak coś najnormalniejszego na świecie i totalnie nieszkodliwego. To JEST szkodliwe i nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Ja lubię smak niektórych alkoholi, ale nienawidzę stanu upojenia (nawet najlżejszego), nie chcę pić alkoholu, więc dla mnie te trunki zero to ratunek. Również pamiętam pijanych pracowników z niektórych miejsc, natomiast mam to szczęście że obecnie obracam się jednak w ośrodkach, gdzie tego picia nie ma. W jednej stajni było chlanie w opór na imprezach, piwko jako forma podziękowania itp. Szczęśliwie tam już nie bywam, choć zupełnie z innych powodów.
magda Osoba, dla której wyzwanie "miesiąc bez alkoholu" jest wyrzeczeniem, jest alkoholikiem. Na razie dobrze funkcjonującym i bezobjawowym. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy, że jeżeli spotkanie ze znajomymi bez "piwerka" jest dla kogoś nie do pomyślenia, to jest to już pewien stopień alkoholizmu. Tak samo, jak "normalne piwo" jest normalnym alkoholem.
rudziczek, dokładnie! Piwko na rozluźnienie, piwko do meczu, do chipsów, bo się z kimś spotykamy. To jest chore że ludzie piwa nie traktują jako alkohol.
Od siebie dodałabym jedno - problem mniejszych miejscowości, w których NIC się nie dzieje, nie za bardzo jest gdzie iść i co porobić, więc z nudów spotyka się na piwko lub po prostu pije wieczorem w domu. Nie popieram, ale widzę ten mechanizm, bardzo mocno odkąd się przeprowadziłam.
Nie mówię, że każdy z mniejszej miejscowości automatycznie pije więcej 😅 tylko kultura przyzwolenia plus brak alternatywy zwiększa szanse na spotkanie przy piwku.
Zerówki bardzo lubię, bo są dla mnie alternatywą dla alkoholu. W lecie jak jest ciepło mam czasem ochotę na takie piwko wieczorem na dworze albo do grilla - ale zerówka załatwia temat smaku i wibe, bez picia %.
Z drugiej strony - są dużo mniejsze ograniczenia reklamowania ich, a brandy takie same, butelki podobne jak wersje z alkoholem.
Nie zgadzam się z historią, DNA i innymi bzdurami. Pokolenie naszych dziadków za dzieciaka nie miało szczoteczek do zębów i pasty, mydło było ciężko dostępne. Jednak dziś większość ludzi myje zęby codziennie 😉
magda, nie jest to dobre stwierdzenie, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Nie chodzi o to że alkohol jest zdrowy, ale nie tylko istnieje w produktach typu piwo czy wódka, ale znajdziesz alkohol w kiszonkach (nawet chlebie) w kefirach czy dojrzałych owocach.
Należy też uważać na napoje 0% bo one często zawierają zamiast tego alkoholu tonę cukru.
Generalnie wszystko można, tylko z umiarem 😉
kwirashara No z tym mydłem to przestrzeliłaś. Naprawdę jest kupa ludzi, która myje się co kilka dni, albo raz w tygodniu. I to wcale nie jest margines społeczny😉 Średnia mycia zębów w Pl to chyba raz dziennie. Skoro cywilizowani ludzie myją zęby przynajmniej 2 razy dziennie, to ile musi być takich, którzy myją je zdecydowanie rzadziej (albo wcale) skoro średnia jest taka, jaka jest.
Historyczne uwarunkowanie spożycia alkoholu to nie bzdury. W pokoleniu millenialsów jest przyzwolenie na picie alkoholu, bo taki obrazek widzieli u swoich rodziców. Model spożycia alkoholu oczywiście się ciągle zmienia, ale samo podejście, że przy świętowaniu albo z nudów musi być alko, jest znane od wieków. Nie jestem tylko pewna, czy dotyczy to wyłącznie słowian z państw byłego związku radzieckiego.
xxagaxx, jak porównujesz kiszonki ze śladową ilością alkoholu do piwa to ja nie mam pytań. W chlebie alkoholu nie ma bo w procesie pieczenia znika.
Oczywiście że wszystko można z umiarem, ale nie przekonasz mnie że alkohol w formie piwa wina czy inny tego typu jest zdrowy i mała jego ilość jest bezpieczna. Tak, zdarza mi się wypić piwo czy wino które nie jest 0%, ale na szczęście coraz rzadziej.
magda, ale ty celowo nie czytasz ze zrozumieniem czy to przypadek?
I mylisz się, w chlebie na zakwasie może być alkohol, ale tak jak w piwach bezalkoholowych, zwykle ponizej 0,5% bo więszosc wyparowuje.
Mi chodzi o nie nazywanie tego opcją zero- to jest po prosu sok z sokiem srakim i owakim, z wodą gazowaną. a piwo zero to napój pszeniczny. Chodzi o nie robienie z niealkoholu alkoholu. Niepodtrzymywanie przez to kultu alkoholu.
"Szampany" dla dzieci to jest imho przekleństwo. Ta sam zasrana oranżada nie musi być w szklanej butelce z wystrzałowym korkiem.
Melehowicz - a to się z tobą kompletnie nie zgadzam. Narodowość w paszporcie nie ma znaczenia, ale miejsce i kultura z której pochodzisz = w której się wychowałeś definiuje to, jak będziesz budował relacje z innymi ludźmi.
Mentalność folwarczna jest w Polsce bardzo silna wśród np. tzw. nowowbogackich- czyli ludzi, którzy zmienili klasę spoczną. byli z "ludu" a dorobek finansowy ostatnich dekad ich "wyniósł" do nowego tworu, tzw. klasy średniej. To ci najczęściej muszą dodać sobie "szlacheckości" przez umniejszanie innym. Pany i chamy. Nie jesteś pan jak nie masz Chama pod sobą🙂
Ale o czym my mówimy, skoro dzieci wychowuje się w otoczeniu alkoholu. Nie muszą być z rodzin patologicznych - wystarczy, że widzą, że jeśli jest impreza to musi być alko. Jak rodzice wracają po pracy do domu to codziennie na "ostresowanie" lampka wina czy szklaneczka whisky. Ile razy te dzieci będą chciały sięgnąć po tą lampkę czy szklankę i usłyszą - nie, to tylko dla dorosłych. Jak szybko przyswoją to sobie jako "owoc zakazany" i jak szybko zaczną chcieć spróbować i być "dorosłymi". I się zgadzam, że te durne szampany / wina dla dzieci to jest programowanie ich na "potrzebę" w dorosłym życiu. I nie jest to moje przekonanie - kiedyś rozmawiałam nt. temat z osobą, która zajmuje się uzależnieniami - ma dokładnie takie samo podejście, że dzieci sa programowane przez doroslych na późniejsze picie. One serio chłoną jak gąbka, że ten alkohol jest absolutnie konieczny na imprezach, na spotkaniach itp., że najczęstszym prezentem bywa butelka alkoholu.
Ja widzę ogromną różnicę w podejściu do alkoholu u ludzi, którzy wychowali się w domach, w których alkohol nie występował lub występował mega incydentalnie i rodzice nie zakazywali go ale pokazywali swoim zachowaniem, że nie jest do niczego potrzebny.
W pewnym momencie w naszym kraju wódką płynącym zaczął się kształtować mit, że lekkie alkohole to jest coś bezpiecznego. Że piwko / winko do kolacji to wręcz zdrowo i że tak piją na zachodzie a nie zapijają łeb przy sobocie. I przekręciliśmy się od cotygodniowej wódki z sąsiadem do codziennej lamki / dwóch do filmu wieczorem. Niby nic, ale nawet nie zauważamy, kiedy brak tej lampki odpala cały zestaw problemów...
Zresztą o krajach, w których wino czy piwo jest codziennym rytuałem też już coraz głośniej mówi się, że tam panuje ukryty alkoholizm na ogromną skalę.
epk, nie chce bronić alkoholu, bo dobrze wiemy jak bardzo szkodliwy jest przede wszystkom społecznie, natomiast jest wiele innych rzeczy, również uzależniajacych, których nie wykluczysz z życia dzieci, bo się nie da. Co robi uzależnienie od cukur? Złego odżywiania? Od telefonu? Gier komputerowych? To znaczy, że mamy to wszystko dzieciom zabrać?
Wszystko w nadmiarze jest szkodliwe, nie uważam że pić TRZEBA, ale też nie demonizowałabym tego, ze ludzie pójdą na impreze i się napiją. Czy to zdrowe? No nie, ale jak zjedzą kawał kremówki w kawiarni to również zdrowe to nie bedzie.
Jak zje człowiek dobre ciastko firmowe, gdzie krem jest na spirycie to może dużo wydmuchać wbrew pozorom czy choćby po Pawełku.
Wogóle nie rozumiem problemu, kto chce to pije, kto nie chce to nie pije. Kto chce ćpać to ćpa, a kto nie chce to tego nie robi.
Wszędzie ludzie piją.
Problem pojawia się jak jesteś uzależniona i Cię nie stać , bo jeszcze nikomu nie zaszkodził czysty koks, a już hera czy fentanyl tak.
Tak samo będzie z dobrym jakościowo winem czy tanim spirytem.
kotbury, new rich to międzynarodowe zjawisko ale IMHO sporo zalezy od wychowania oraz jak się tejże kasy dorobił. Mialam ekspozycje na naprawdę dzianych wlascicieli koni i ośrodków. Jako pracownik. I masz absolutną rację, wniosek mam taki ze najgorzej pracować dla new rich, zwłaszcza jest to osoba która weszła w "bogactwo" bo ktoś inny ma kasę (rodzic, małżonek). Kombo z rozpuszczonym dzieckiem które powtarza zachowania takiego rodzica jest natomiast najgorsze.
Co do alkoholu, jest wszedzie kulturowo. Dla kontrastu w UK nie bedzize ławeczki tylko pub, i tak się wsie socjalizują. Natomiast myślę że jest spora roznica miedzy piwem raz na jakiś czas wieczorem "na odchamienie się" a 3 promilami w środku tygodnia, w pracy. Jasne, są i ludzie którzy chcąc nie chcąc mogą bardzo szybko wpaść w transformację w tego drugiego, rozumiem to. Problemem dla mnie, i w tej calej sprawie, jest to ze okazuje sie z komentarzy na ŚK że pracodawca chyba olał fakt że pracownicy są na podwójnym gazie. Mój ojciec, na zadupiu gdzie też jest ciezko o pracowników, chodził z alkomatem codziennie rano, wysyłał do domu i ewentualnie zwalniał kompletnie. Nie akceptowano ryzyka ze sobie na stolarni taki feler utnie rękę albo komuś. Nie rozumiem dlaczego w jezdziectwie jest to nagle okej, bo co - bo to tylko zwierzaki? Pod tymi widłami równie dobrze mogl byc czlowiek.
xxagaxx, ale to jest dość podobne wbrew pozorom. Jak nie chcesz żeby twoje dziecko jadło w przyszłości tony cukru to od początku dbasz o to , żeby nie przyzwyczajać go do słodkiego. I nie robisz tak, że dziecko to nie je ale ty wpierdzielasz przy nim batoniki bo prędzej czy później po to sięgnie, z ciekawości głównie. Najbardziej i najszybciej chłoniemy w środowisku, w którym się wychowujemy. Nie od incydentalnego cukierka w przedszkolu będzie chciało jeść słodycze ale od tego, że widzi że mama i tata opychają się czekolada a on nie dostaje bo dzięki nie wolno. Z alko jest podobny schemat. Jak rodzice do dobrej imprezy nie potrzebują alko to nie masz w podświadomości, że to alko jest do niej potrzebne. I pewnie przyjedzie przez okres nastoletni z różnymi eksperymentami ale jednak to co mamy wdrukowane od dziecka jest mega silne.