Ahote, Dziedziczone są elementy anatomii sprzyjające takim chodom. Większość cech o których mówią jeźdźcy nie istnieje w genotypie konia , to skrót myślowy/uproszczenie.
Zazwyczaj tak jest z aqh/aph, jednak zdarzają się wyjątki.
Cały czas ,,trzymają ceny" raczej,
wiec rozważam 1/2 lub w ogóle inną rasę z odpowiednimi predyspozycjami. Wiele innych ras chodzi z powodzeniem west.
A te wygodne chody to konieczność w moim przypadku..
Ahote, większość koni jest niewygodna, gdy są sztywne, a są sztywne najczęściej przez swoich jeźdźców. Moim zdaniem możesz kupić i najbardziej miękko noszącego konia, ale zła jazda i tak zrobi z niego sztywną dechę nie do wysiedzenia. Wiadomo że łatwiej będzie usiedzieć na aqh z płaskimi chodami niż na hanowerze zakładającym łapy na uszy, ale rasa to nie wszystko. Siodło też odgrywa ogromną rolę - sama niedawno przesiadłam się z super miękkiego Erre na twardego Diamanta i teraz lepiej mi się siedzi, mimo że wolałam miękkość Erre - bo Diamant mocniej usadza i "trzyma", dzięki czemu nie mam w końcu wrażenia, że przy wielkim galopie kobyły wylecę w powietrze przy którejś foule i przestałam w końcu walczyć o życie 🤣 i mogę się skupić na robocie, a nie na tym żeby w ogóle siedzieć.
Facella, to ja mam kompletnie odwrotne odczucia, większość koni jest "normalna" - wygodna, o ile jest przyzwoicie zbudowana.
Z tym puszczaniem pleców masz rację, ale na 3 latkach, czy 4 latkach nie trzeba siadac, masz w programie finalowym 4 latków zawrotne pol kola w cwiczebnym i tak naprawdę można go zrobić parę kroków tak jest ten program rozpisany. Potem to juz raczej muszą puścić plecy, nie maja za bardzo wyjścia.
W weście inna bajka, w tych siodlach sie nie da zbytnio anglezowac. Ja bym jednak odlozyla kase na AQH i nie kombinowala skoro absolutnie musi byc wygodny. Nie wiem skad jestes Ahote, niedaleko mnie jest hodowla AQH, maja swojego ogiera, wiec pewnie zrebaki beda troche tansze niz te z mrożonek importowanych z USA. Namiar na nich: https://www.facebook.com/share/1AY7dEMAnz/
Facella, zupełnie się nie zgodzę. Znam konie co całe życie chodziły w rekre, nie widziały nigdy fizjo czy saddlefittera a nosły jak kanapy. Naprawdę ciężko z miękko noszącego konia zrobić deskę.
Facella, tez się nie zgodzę. Moj dzierżawiony dziadek jest taką kanapą i to niezależnie od tego czy się rozluźnia czy nie. I w sumie mnie to trochę zadziwia bo to duży koń z obszernym krokiem, nigdy bym nie przypuszczała że jest taki miękki. I jak się nad tym zastanawiam, to oprócz Contiego to dawno już nie spotkałam konia, który by naturalnie tak miękko nosił, raczej większość faktycznie potrzebuje się rozluźnić żeby się przyjemnie siedziało.
A ja dodam, że w obrębie rasy możliwe są bardzo duże różnice. Ja na przykład trafiłam na dwa wałachy małopolskie, z których jeden był jednym z najwygodniejszych koni na jakich jeździłam, a na drugim nie dało się jechać inaczej jak w półsiadzie, tak mocno wybijał.
tereska, mlp to tez jest bardzo niejednolita "rasa", od koni w typie orientalnym przez przedsiwity-furioso, po dziwne tarantowate wynalazki z szopy pod Hrubieszowem. To nie jest tak, ze wszystkie mlp sa podobnie zbudowane, maja podobnej jakosci chody i podobnie noszą.
Ale, wsród AQH też są linie hodowane do roznych dyscyplin, AQHA publikuje rankingi ogierów do roznych dyscyplin podobnie jak WBFSH. Tu np ogiery reiningowe: https://www.aqha.com/-/top-reining-sires-of-2024
Moze na forum albo w otoczeniu Ahote jest ktoś kto to ogarnia, ja wiem tyle co z luznych rozmow z hodowcami z USA na jakis imprezach, czyli nic poza tym, ze sa quartery pod konkretne dyscypliny
karolina_, tak, tak, dziękuję, wiem co to za hodowla. Potwierdzam dobre opinie 🙂 też u nich rozważam, jednak wolałabym coś ciut starszego.
Wiem, że dużo zdziala trening jeśli chodzi o poprawę ruchu,elastyczności konia.
Niektóre z natury, naprawdę wkładem niewielkiej ilości pracy noszą jak kanapy.
Ostatnio miałam okazję jeździć właśnie na takiej klaczy aph. Cudo pod względem wygody. I podobno od zawsze taka była, nigdy dużo nie trenowała. Dosyć wysoka. Marzenie🙂
Czy też podzielacie zdanie, że na pierwszego konia lepiej wybrać wałacha niż klacz ?
Zdarzają się mile i bezproblemowe klacze, takie naprawdę ze złotym sercem..Ale jednak to ciągle chyba wyjątki🙂
Ahote, bez przesady, jest duzo super klaczy, owszem moze dłużej sie idzie dogadać, jest kwestia rui również ale tez bardzo czesto konia po prostu boli albo sygnalizuje niedoleznosc jezdzca, wiec przykleja sie łatkę "klaczowatości". Jasne, można miec preferencje (bo trochę inaczej jest jednak w porownaniu do wałków) i czesto jezdzcy je mają ale nie powiedziałabym ze dobra klacz to wyjątek...
Ahote, bardzo niefajny stereotyp który jak widzę zyskuje ostatnio na popularności. Znam tyle samo koszmarnych wałachów co klaczy a każdy koń ma swój wrodzony charakter. I tak, klacze mają ruje, tak, klacze czasami potrzebują więcej czasu żeby się do człowieka przekonać ale jeśli chce się konia dla siebie-siebie to nie widzę w tym problemu. Plus, zawsze uważam że klacz to lepszy wybór bo w razie czego ma jakąś szansę iść na matkę (jeśli jest dobra) albo surogatkę, wałach ma mniej opcji, może iść na łąkę albo kiełbasy, niestety.
leleiria, ja wiem czy stereotyp?
Klacz to klacz, nie zmusisz jej do niczego jak nie chce. Są mega pamiętliwe do tego.
Wałach jednak więcej błedów wybaczy, a w razie czego zapomni i nie będzie w sobie pielegnował urazy.
Oczywiście,że może się trafić odwrotnie, bo do tego jeszcze indywidualny charakter, ale jednak stereotyp nie wziął się z nikąd.
Wg mnie mega ważna jest znajomość linii hodowlanej, szczególnie matki, bo bardzo wiele jednak można zaobserwować jeśli co roku są źrebięta.
Ja tylko dodam, że wśród wałachów dużo większą szansa trafić na dewastatora albo kolegę z padoku, który jest takowym. Wtedy kasa na kantar i derki płynie jak z kranu 😅
Osobiście nigdy nie spotkałam kaczy, która miałaby skłonność do zabawy w kantarki, obskakiwanie itp.
Edit. Przy okazji, jak w waszych przypadkach/stajniach wygląda podejście do nagminnego niszczenia sprzętu przez inne konie? W żadnej stajni w ktorej stałam taki niszczyciel nie był izolowany, a właściciel nie pokrywał kosztów strat, i wydaje mi sie to nie do końca sprawiedliwe.
Ahote, To nie ma znaczenia czy wałach, czy klacz.
Zawsze się psy wiesza na klaczach tak jak na kobietach, ciągle tak to bywa.
Ogólnie to zgadzam się z tym co napisała leleiria,
azzawa, ja się z tym nie spotkałam, tj nie znam stajni, gdzie niszczyciel byłby izolowany jakkolwiek - chyba, że robiłby krzywdę koniom.
Musiałyby być kamery na wszystkich padokach, żeby udowodnić, że to właśnie ten konkretny koń tak niszczy... kantary bym pewnie olewała, ale przy derkach, to pewnie próbowałabym ten temat poruszyć z właścicielem konia i właścicielem pensjonatu...
Kij ma zawsze dwa końce. A co jeśli okazałoby się, że to wasz koń jest niszczycielem? Odizolowalibyście go od stada, pokornie płacilibyście za każdą rozwalaną derkę, kantar? Znając życie nagle pojawiłby się hasła, że trzeba było sobie tańszy sprzęt kupować, albo zwierzęta to zwierzęta i będą niszczyć sprzęt.
W moim odczuciu wałachy są: 1. nudne miśki lub 2. wredne szmaty.
Natomiast klacz może być "wredna" jak jej coś nie pasuje/boli i po prostu to pokazuje, ale jak odda serce to zrobi wszystko dla swojego człowieka.
Trochę mnie "straszycie" z tym niszczeniem przez wałachy. Mój koń pierwszy raz w życiu dołączy do stada męskiego. Z tej ekipy jako jedyny zapewne będzie golony jak co roku, a więc i derkowany. Ciekawe co to będzie.
Jeżeli chodzi o kantary, to u nas wszystkie konie chodzą bez.
F. stojąc teraz w karcerze boksowym miał ciągle otwarte drzwi przewiązane uwiązem, żeby mógł sobie podziwiać świat. Pracownice tak robiły z dobroci serca. No i koń odgryzł kawałek skrzyni pensjonariuszki z boksu obok, a wczoraj całkiem zerwał wieko... na szczęście dało się je z powrotem przyczepić. Nikt nie miał pretensji do mnie, czy do konia.
Ja chyba mam stosunek taki, że konie to tylko konie, więc nie inwestuje w sprzęt grubej kasy, bo wiem, że szybko może być w strzępach. Więc nie czepiałabym się ani danego konia, ani jego właściciela.
Ahote, jak byłam typowym rekreantem, to wolałam wałki, bo to takie nie za mądre miśki, które na wiele pozwolą, bo dla nich to fun. A klacz trzeba do siebie przekonać albo raz a dobrze pokazać jej gdzie jej miejsce. Jak nabrałam trochę więcej wiedzy i doświadczenia, to wolę klacze. One są jakieś takie mądrzejsze od wałachów, nie mają durnych zabaw w podgryzanie kolegów, ktore później kończą się regularną ganianiną i napierdalanką. Jak coś im nie pasuje to bardzo dobitnie to powiedzą, łatwo się je czyta. Jest ciekawiej niż z wałkami ale niekoniecznie łatwiej. Bardzo szybko można się za to nauczyć, że wbrew koniowi nic się nie zrobi siłą. No i ktoś bez metod będzie mieć problem, a potem będzie gadać, że to wina "durnej" kobyły.
Kantarki to może niekoniecznie, ale jakbym byla pewna, ze mój kon cos zniszczył typu derka, paka, sprzęt etc to oczywiście ze bym oddala właścicielowi, mój kon moja odpowiedzialność.
Nie widzę w tym tez żadnej zdrożności ze ktos kupuje drogi lub porządniejszy sprzęt dla swojego konia.
Sama często kupię cos drozszego a lepszego jakościowo.
Przyzwoitość nakazuje mi oddać kasę jak coś zniszczę ja Vel mój kon, o ile jestem pewna ze to moja/tegoż konia wina.
Kantarki to może niekoniecznie, ale jakbym byla pewna, ze mój kon cos zniszczył typu derka, paka, sprzęt etc to oczywiście ze bym oddala właścicielowi, mój kon moja odpowiedzialność. faith, czyli jak Twój koń uszkodzi innego konia, to płacisz właścicielowi za leczenie, weterynarza, fizjoterapeutę?
Nie wiem, może się mylę, ale jeżeli ktoś wyraża zgodę na padokowanie konia w grupie, to ma świadomość potencjalnych strat w sprzęcie / uszkodzeń własnego zwierzaka. Jeżeli ktoś chce mieć drogie derki, a nie chce, aby były one niszczone, to powinien zdecydować o kwaterkowaniu konia indywidualnie / zmienić stado (o ile jest taka możliwość). Czułabym się jak idiotka idąc do właścicielki wałacha, który podarł derkę mojemu koniowi i każąc jej płacić za nią.
Meise, a ja czułabym sie jak idiotka oczekując ze ktos bedzie kupował 10 derek w sezonie bo mój ma na nie smaka. Ok, jedna derka, spoko "tak sie zdarzylo" ale jakby to byl powtarzalny proceder to juz bardzo niefajnie oczekiwać że ktoś bedzie bulił za upodobania twojego konia. Tak samo jak się ma kopiącego konia to bardzo słabe nic o tym nie powiedzieć i oczekiwać ze ktoś bedzie ryzykował zdrowiem wlasnego konia... To ten niszczyciel/kopiący koń jest problemem, a nie reszta stada ktora obrywa przeciez?
Jak ma na to łożyć wlasciciel "poszkodowanego konia" to ten który ma problematycznego konia bedzie zawsze mial to w dupie bo nie wyklada kasy na weta czy derki...
epk o dokladnie, to tez jest.
W ogole wypowiadam sie z perspektywy wlasciciela konia który nie zawsze się w stadzie dogaduje i to mój kon mial karę i siedział na osobnym padoku bo siał ferment a nie te które obrywały. Nie wyobrażam sobie robić dramatu ze właściciele innych koni w stadzie nie chcą ryzykować, absolutnie rozumiem i sama bym tak zrobiła na ich miejscu.
Swoją drogą trzymałam kiedyś konia na padoku w dużym stadzie i mieliśmy dwa ułomne mózgowo konie - mojego i koleżanki. Głównie większość dnia jak pojadły to spędzały na niszczeniu sobie nawzajem sprzętu - stały gdzieś z boku i nawzajem niszczyły sobie kantary i derki. Codziennie, po 2-3 godziny. Na początek poszły kantary, przy trzecim uznałyśmy, że będą chodzić bez. Potem były derki, kilka poległo. No ale, że to było obopólne to ciężko było coś nawzajem wymagać. Kupiłyśmy wreszcie titany z PE i pokryłyśmy je jakimś syfem i problem się skończył - dalej się bawiły ale bez strat.
Nie wyobrażam sobie, żeby mój koń regularnie niszczył komuś sprzęt typu derki (tanie nie są) i żebym się do tego nie poczuwała.
Co innego kopiący/agresywny koń, lub taki co nagminnie niszczy mienie, a co innego sytuacja, która wydarzyła się raz na jakiś czas.
Agresywne konie się izoluje i szuka ewentualnej przyczyny takiego zachowania.
Co do koni-niszczycieli, jak to ładnie nazywacie - ja się z takim przypadkiem nie spotkałam, aby jakiś koń nagminnie niszczył derki. Mój też nikomu żadnej nigdy nie zniszczył.
Natomiast 2x oberwał kopa na padoku i był nieregularny. Jako, że były to sytuacje incydentalne nie robiłam z tego żadnego "larum".
PS. Jeżeli mój koń uszkodziłby czyjś sprzęt, a właściciel konia zażądałby zwrotu kosztów naprawy, to wzięłabym to na klatę.
Co do skrzyni, którą mój koń nadgryzł - skrzynia była odsunięta, aby była poza zasięgiem mojego konia, który od zawsze się nią interesował. Natomiast właścicielka przysunęła ją z powrotem pod wejście do boksu mojego konia.
meise Gdybym miało czarno na białym, ze to mój byl sprawca - no to oczywiście.
I tak jak wyzej, jakby raz sie stalo cos tam niezbyt poważnego to luz - mozna sie dogadać czy jakos zalatwic sprawe polubownie, ale jakby to była powazna lub nagminna sytuacja no to jasna sprawa ze bym to wziela na siebie.
Jak komuś na parkingu pacne lusterko np to tez pokrywam koszty szkody a nie udaje ze mnie tam nie bylo, dla mnie to ten sam gabaryt sprawy.