keirashara, niestety znam to uczucie z panicznym szukaniem ofert, więc mogę powiedzieć tylko, że mentalnie wspieram. 😅 I mocno trzymam kciuki za jakąś pozytywną zmianę sytuacji.
Ciężko przyjąć jakoś, że ta sytuacja na rynku jest serio taka słaba, skoro jeszcze niedawno było nam całkiem przyjemnie przecież.
Podyplomowki w mojej ocenie są fajną opcją jeśli są praktyczne (zależy od uczelni i prowadzących) i są czymś, w czym już pracujemy, a co nas interesuje. W innym przypadku naciągactwo uczelni, które zapełniają etaty prowadzącym.
Z językiem - też jak mówiłam, warto mieć na uwadze rozwój AI, ale nauka nowego języka jest zawsze dobrym pomysłem; tylko no niekoniecznie przyda się na rynku pracy, jeszcze za te powiedzmy właśnie dwa lata, kiedy będzie na sensownym poziomie.
I więcej podpowiedzi już w sumie nie mam niestety niż to co podawałam. 😂 Chyba mogę nam tylko życzyć powodzenia.
A rozważałyście podjęcie pracy w mniejszej firmie, a nie w korpo? Co prawda nie wiem jakie są wasze oczekiwania płacowe i jaki jest w waszym regionie poziom zarobków, ale generalnie na dużych firmach świat się nie kończy. Trzeba się na pewno liczyć z tym, że zakres obowiązków nie będzie tak wąski, raczej szeroki, ale skoro wykonywanie trudnych zadań nie jest problemem to może warto poszukać czegoś w małych i średnich firmach?
randia, - tak, z Wrocławia 🙂 EMS, - no mało jest mniejszych firm, które mają budżet, a nie najniższa i jakaś premia pod stołem 😅 mi nie przeszkadza szeroki zakres, ale 5-6k brutto to niestety nie jest mój target zarobków. Chętnie zwieje z korpo na rzecz powrotu do murarz-tynkarz-akrobata.
W sumie to składam wszędzie gdzie pi razy drzwi pasuje. Nawet godzę się z brakiem podwyżki vs obecna praca, czy ciut niższą pensją, ale no nie o połowę. Nie stać mnie 🤷 Koń się sam nie utrzyma, sprzedać po 17 latach razem też sobie nie wyobrażam. Dreamer113, - no cóż, składam cv i czekam na cud 😂
randia, - tak, z Wrocławia 🙂
EMS, - no mało jest mniejszych firm, które mają budżet, a nie najniższa i jakaś premia pod stołem 😅 mi nie przeszkadza szeroki zakres, ale 5-6k brutto to niestety nie jest mój target zarobków. keirashara, No ciekawe. Jak czytam takie rzeczy to mam wrażenie, że jako pracodawca zdecydowanie przepłacam. Bo u mnie najprostszy magazynier więcej zarabia. I to w rejonie Polski gdzie płace nie są wywindowane. Co ciekawe, nie jestem osamotniona, bo jak rozmawiamy i porównujemy warunki z innymi drobnymi pracodawcami (a uwierz, znam ich masę i to w różnych branżach) to wszyscy jedziemy mniej więcej na tym samym wózku. Mam wrażenie, że jesteś z góry uprzedzona i zakładasz, że mała firma to minimalna pensja i nielegalne zatrudnienie. Chyba żyjemy w innej rzeczywistości.
EMS, nie wiem jaką firmę prowadzisz, ale z racji zawodu mam dostęp do dokumentacji pracowniczej przedsiębiorców o różnej wielkości, z różnych branż etc. - akurat pracownicy fizyczni wbrew pozorom, szczególnie w mniejszych miejscowościach, mają zwykle naprawdę niezłe wynagrodzenia i dużo benefitów. Zwykle z tego tytułu, że brakuje chętnych do pracy albo takich pracowników, którzy nie stwierdzą nagle "dziś nie przychodzę". 😉 Oraz pracownicy zaufani i kompetentni, kluczowi dla pracodawcy, zwykle w firmach od lat, również te wynagrodzenia mają sensowne.
Ja akurat mam taki zawód, że w sumie tylko duże firmy mogę brać w tym układzie jaki mnie obecnie interesuje pod uwagę. 🙂 Ale zmotywowana dokonałam kolejnych poprawek w CV i coś tam rozesłałam. :P
EMS, - to jest to co słyszałam od znajomych, nie mam powodu zarzucenia im, że ściemniają 🤷 Pensja "pod stołem" to dalej często smutna norma. Nie zgłaszanie umow też, chcesz iść do lekarza, a tu "ale Pani jest na czerwono". To nie są urban legend, to rozmowa z koleżanką z ostatniej niedzieli.
Moja poprzednia firma była mniejsza, "że niby rodzinna" - no jakies 500 sztuk ludzia było, więc z tą rodziną to bym się nie rozpędzała 😉 Natomiast na pewno było więcej pracy niż korpopierdoletów i 90% ludzi znało się z twarzy. Bardzo lubiłam tą pracę, ale na etapie szukania z miejsca dostawałam ponad 2k więcej i nie było szansy na porównywalne pieniądze tam. Niestety. Dla mnie ta różnica to jest dużo. Nie mam zaplecza w postaci rodziców czy partnera, którzy mnie utrzymają.
Nigdy nie czułam się człowiekiem korporacji, nie gloryfikuje ich, wręcz nie lubię wielu rzeczy i pewnej pato-kultury, co opisałyśmy tu z Dreamer113.
Nie wiem w jakim rejonie i branży pracujesz - jeśli uczciwie płacisz za kompetencje i zaangażowanie to ogromnie szanuje 🙂
Nijak w szukaniu pracy nie kieruje się wielkością firmy, w sumie nawet do końca tego nie sprawdzam. Patrzę na opis stanowiska i ewentualnie jak są podane to widełki.
Jeśli do czegoś jestem uprzedzona do do misji-wizji 🤣 Brak budżetu rozumiem, nawet tą pensję pod stołem rozumiem, znam koszty pracodawcy i w sumie się nie dziwię. Tylko ze swojej strony chcę zarabiać, mieć L4 w razie wypadku (mimo, że w ciągu jakiś 8 lat byłam na nim lącznie z 5 dni), urlop i pewność kolejnego miesiąca.
Wiem też jak prowadzi się swoją firmę, mój ojciec był całe życie na własnym rachunku - także na prawdę rozumiem pracodawców i wiem, że nie każda mniejsza firma to Januszex. Wiem też jaka to odpowiedzialność, ryzyko i obciążenie psychiczne.
EMS, a ja odradzam mniejsze firmy. Bo znalezienie uczciwego i fajnego pracodawcy pośród setek Januszy biznesu to igła w stogu siana...
Pracowałam w takiej "małej firmie" dwa razy, w pierwszej miałam nieopłacony ZUS i wypłatę po upomnieniach, a w drugiej umowę zlecenie z opcją UoP na najniższą + resztę pod stołem 😉 gdzie oczywiście jakieś L4 itd równały się z potrąceniem tej reszty pod stołem xD
Słuchajcie - a pod jakim kątem jest u was "ciężko z pracą?"
Dreamer113, Z tym AI i tłumaczeniem to bym nie była taka hurra do przodu, są błędy, ale może nie mam odpowiednich wiadomości w temacie.
Natomiast drugi język (w ogóle języki...) to moim zdaniem jest zawsze tylko na plus. I wcale to nie trwa 2 lata - pytanie do jakiego poziomu ten język. Tylko, że z językami, moim zdaniem, jest tak, że trzeba lubić język, którego się uczy.
Poza tym - idź, szlifuj angielski. Po prostu idź i to zrób 🙂
keirashara, Branża, która radzi sobie spoko na rynku obecnie? Może wojsko...? ^^'
Nie wiem wtf, ale wydaje mi się, że sytuacja jest złożona, jak zwykle. Najpierw covid, potem polityka, potem wojna, w międzyczasie polityka, która firma się obroniła to się obroniła, która padła ta padła, która się musiała przebranżowić, ograniczyć koszty, to ograniczyła. W międzyczasie pracownicy znają swoje prawa, przepisy, etc, firmy mają procedury, ATSy, to już wydłuża czas samej rekrutacji + przesyt ludzi na rynku. Być może.
Nie wiem, ja bym pewnie na Twoim miejscu sprobowała albo wyspecjalizować kilka CV z mojego CV i wysyłać pod klucz (przepuść przez AI, niech Ci napisze CV pod ATSy) + profil na LI doszliwować (jeśli są jakieś portale branżowe, jakiś, nie wiem, xing czy jak to sie zwie, to też się tam założyć) + no, wysyłać. I nastawić się na 3-6 miesięcy szukania pracy.
No albo przejść w tryb "przebranżawiam się" - ale to też trzeba wiedzieć na co, no bo ja osobiście uważam, że uczenie się czegoś nowego "dla rynku" jest (ba, zawsze było) bez sensu. Be there, done that, po podyplomówce miałam porzyg na widok monitora. Wprawdzie na rozmowach padało pytanie o tą podyplomówkę, ale wydaje mi się, że bez niej też git - powinnam była zrobić cokolwiek udowadniającego, że faktycznie chcę się przebranżowić, chcę się tego nauczyć, o, tu, patrzcie, robiętoito, bo chcę, bo mi się podoba, bo taki mam cel.
No ale jak opcja "przebranżawiam się" to na pewno na dzieńdobry Ci powiedzą, że tyle nie zapłacą - chociaż, nie wiem jakie tam masz widelki, może niekoniecznie... no ale co do zasady bylby to pewnie pierwszy argument, że nooo, musisz się nauczyć, możemy najpierw zapłacić tyleityle. Więc musiałabyś się nastawić na mniejsze wynagrodzenie przynajmniej przez jakiś czas
Sankaritarina, - jakby jestem świadoma, że zmiana branży = mniejszy hajs na start, ale też nie mogę sobie pozwolić na mniejszy niż rachunki. Więc wiadomo - trochę pat 😉 Jednak rozważam już różne opcje, bo co tu dużo mówić, mam dość.
Co do trudności rynku, to jak pisałam - nigdy nie szukałam pracy dłużej niż 2 tygodnie. Teraz 3 miesiące i jeden telefon. Nie napawa to optymizmem 😂
Nie wiem wtf, ale wydaje mi się, że sytuacja jest złożona, jak zwykle. Najpierw covid, potem polityka, potem wojna, w międzyczasie polityka, która firma się obroniła to się obroniła, która padła ta padła, która się musiała przebranżowić, ograniczyć koszty, to ograniczyła. W międzyczasie pracownicy znają swoje prawa, przepisy, etc, firmy mają procedury, ATSy, to już wydłuża czas samej rekrutacji + przesyt ludzi na rynku. Być może.
Sankaritarina, jak najbardziej się z tym zgadzam, z resztą chyba nikt nie neguje złożoności sytuacji na rynku. Bezpośrednio jest to na pewno odczuwalne w kosztach pracownika, pracownik to zysk, nie strata, ale jak masz mega wysokie koszty pracownika, to jednak powoli zaczniesz te koszty przycinać, bo zysk zaczyna się kurczyć.
O drugim języku mówię pod kątem tylko i wyłącznie rynku pracy. Żeby używać na jakimś tam podstawowym, komunikatywnym poziomie języka obcego (powiedzmy nawet to B1/B2), bez kompromitujących błędów to nauka trwa zwykle średnio dwa lata, jest uzależniona oczywiście mocno od predyspozycji danej osoby, ale nie, nie da się nauczyć od zera czy z jakąś zapomnianą wiedzą szkolną z podstaw języka obcego na sensownym poziomie w powiedzmy 3-6 miesięcy, czyli realny w mojej ocenie czas pod szukanie pracy, w której używalibyśmy drugiego języka. 😉 A drugi język jest zwykle potrzebny do rozmów z klientami, a nie współpracownikami, więc jakiś poziom trzeba reprezentować.
A jeżeli mamy się języka obcego uczyć tylko dla celów poszukiwania pracy, gdzie w to miejsce możemy zdobywać wiedzę merytoryczną pod kątem poszerzania doświadczenia i większych możliwości na rynku pracy - to trzeba sobie zważyć, czy lepiej uderzać w drugi język, czy w wiedzę merytoryczną, branżową.
Bo języki absolutnie zawsze warto znać, to zawsze wartość dodana i to chyba jest bezdyskusyjne. 😉
A AI cóż - rozwija się bardzo szybko, warto gdzieś tam wziąć pod uwagę ten aspekt, chociaż nie może być jedynym determinantem dla podejmowania własnych działań. Ja może jeszcze podkreślę, że zupełnie nie obawiam się, że "AI przejmie moją pracę", chociaż wiele osób to prognozuje, ale mając swoją praktykę wiem swoje, AI wymięknie. :P
U mnie ciężko z pracą ze względu na ogromną konkurencję na rynku pracy oraz mało konkurencyjne oferty, których również pojawia się coraz mniej. Ja jestem wybredna, więc składam tam, gdzie mnie interesuje, nie szukam czegokolwiek i na chwilę obecną unikam założenia jdg oraz współpracy na b2b (która de facto jest umową o pracę bez praw pracowniczych, bo zwykle wymagania to praca stacjonarna 8 godzin + nadgodziny, na wyłączność + czynności służbowe poza miejscem pracy). Gdy chodzę na rozmowy zwykle mam pozytywny feedback jeśli chodzi o doświadczenie i merytorykę, ale kręcenie nosem przy podawaniu stawki wynagrodzenia, która jest absolutnie adekwatna (a nawet powiedziałabym niewygórowana) względem wiedzy, uprawnień, doświadczenia i odpowiedzialności na stanowisku, pomijam zakres pracy i obowiązków, który jest oczywiście wyśrubowany w kosmos, a praca przeważnie z nadgodzinami i często wymagająca reakcji w święta, możliwości kontaktu na urlopie itd. Jakbym zgodziła się na 6.000 brutto (!) to już dawno znalazłabym robotę. :P
Przed zdobyciem uprawnień zawodowych pracę znajdowałam łatwo jak osoba zależna od pracodawcy/innego pracownika, ale wynagrodzenie to zwyczajowo była najniższa krajowa albo kilka stówek powyżej. Tylko też wtedy nie odpowiadałam swoim nazwiskiem i uprawnieniami tylko częściowo. 🙂 A to, że wykonywałam identyczną pracę jak teraz tylko na podpis kogoś innego to inna kwestia. :P Wiem, że teraz nawet osoby w trakcie specjalizacji mają problem ze znalezieniem pracy, ze względu na cięcie kosztów przez pracodawców - przestaje im się opłacać takie podwykonawstwo, przedsiębiorcy płacą więcej, a zatrudnianie pracowników kosztuje więcej.
Plus jak rozmawiam ze znajomymi z branży oraz obserwowałam oferty w mieście, do którego chciałam się przenieść (obecnie zamieszkuję), dającego dużo większe możliwości jeśli chodzi o wynagrodzenie i możliwość znalezienia pracy, to rynek faktycznie podupadł względem np. sytuacji sprzed dwóch lat. I jeszcze raz podkreślę, że mojej branży nie dosięgnął kryzys, nawet w covidzie radziła sobie nieźle w zakresie mojej specjalizacji, przez wojnę w sumie może nawet lepiej, po prostu rynek jest pełen osób z uprawnieniami (niekoniecznie wiedzą i doświadczeniem niestety), wynagrodzenia stoją na tym samym poziomie od wielu lat i dochodzi kombinowanie z formami zatrudnienia (b2b jak uop, zlecenia, nawet umowa o dzieło, która w ogóle nie ma racji bytu). Na jedną, w miarę sensownie wymagającą ofertę CV składa często 100-150 osób. Ja tak rozumiem ciężkość na "moim" rynku pracy.
EMS, proste - milenialsom włożyło się do głowy że muszą skończyć studia żeby dobrze się ustawić i nagle mamy nadpodaż wykształconych ludzi którzy nie są robić roboty fizycznej. Brak rąk do takiej roboty oznacza że trzeba zapłacić więcej żeby zachęcić. Tak samo jest że wszelakimi dachami typu "budowlanka" bo moje pokolenie było straszone że to "kopanie rowów" a to wcale nie jest źle płatna fucha i jest co robić jak się jest dobrym.
Swoją drogą pamiętam bdb jak rzuciłam studia i poszłam konikować na parę lat jako luzak - no oferty były słabe więc jedyna sensowną opcja to wyjazd. Nadal jestem na grupach i wyświetlają mi się ogłoszenia - IMHO warunki i oferta się mocno poprawiły, zapewne dlatego że od dawna już ludzie rzucają ten zawód i nie ma komu robić a konie same siebie nie ogarną.
keirashara możesz mieć więcej powodzenia jako murarz tynkarz akrobata. Zwłaszcza jeśli 5-6k to za minimum na przebranżowienie. Jest mnóstwo ludzi którzy nie chcą robić robót manualnych więc konkurencja na "ja się nauczę, przy biurku" za 5-6k jest duża, o ile są w ogóle takie oferty na rynku. Natomiast na to czym się milenialsow straszyło nie ma - IMHO jakbyś się w czymś wyspecjalizowała i zaczepiła z jakąś ekipa na polecenie to może być dobrze. Mój kuzyn wrócił z Norwegii, założył firmę która robi tylko układanie płytek, robi to z ojcem i na popyt nie narzekają a mało też nie kasują. Koleżanki facet, brygadzista, narzeka na brak ludzi, zwłaszcza na takich żeby można było polegać. W stolarce to samo. A taki spec od CNC nie zarabia mało. Budowlankia czy prac manualnych albo takich gdzie firmy chcą ciąć koszty (np. na developmencie/testerach w IT) tam szybko AI nie zaznasz moim zdaniem, a już na pewno nie w Polsce. Aczkolwiek może jestem po prostu "zbiasowana" własną branżą gdzie bardzo szybko się to rozpędza i np. łatwo jest zastąpić juniora (chociaż seniora nie bardzo i nie widzę tego).
donkeyboy, - 6k mogę dostać, ale netto 😅 bo lajf is brutal i 2,5-3k w miesiącu na konia idzie. Do tego przydałoby się coś zjeść, kupić leki i pastę do zębów, a co jakiś czas nowe spodnie.
Mam ograniczone możliwości zejścia z pensji. Pracuje za biurkiem głównie dlatego, że za to płacili mi stosunkowo najlepiej, natomiast nie boję się pracy manualnej. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy w takiej nie czułabym się lepiej 🙂 Nie czuję się wygrana będąc korposzczurkiem.
keirashara, nie musisz mi mówić, też mam i wiem jakie są to koszty. Niestety realia pracowe są brutalne/vs. posiadanie konia.
Ja mówię serio z tą budowlanka - chętni zawsze będą a jak jesteś w czymś dobra i terminowa to klienci sami się znajdą i zapłacić też zapłacą (minus pewne ananasy ale to jak w każdej firmie się zdarzają tacy). A na swojej działalności to jeszcze praca flexi :P
donkeyboy, - swojej działalności nie chcę 😅 niestety wiem z czym to się je, to nie dla mnie. Lubię mieć urlop i wyłączyć telefon służbowy, lubię mieć wolne i nie odczuwać presji, że w tym czasie mogłabym zarabiać, lubię mieć opcje na L4 w razie potrzeby. Mi za bardzo zależy, jestem momentami za dokładna i obawiam się, że narzuciłabym sobie okropną presję.
No i chciałabym mieć pewność, że co miesiąc na konto wejdzie kwota x. Mi to na prawdę daje dużo takiego spokoju w głowie.
Nie jesteś pierwszą, od której słyszę o budowlance. Jak nic nie znajdę jeszcze jakiś czas to cóż, nie mówię nie 😂 torty tynkować umiem, zabawki całkiem podobne.
Nic tylko iść w luzakowanie. W tej branży mocno brakuje ludzi a ofert jest mnóstwo, można przebierać i wybierać gdzie i co się chce. Kasę też można sobie całkiem niezła wynegocjować
madmaddie, ciężko znaleźć bo wg. statystyki jakby nie było 90% to faceci. Grunt to znaleźć normalnego pracodawcę bez stereotypów. Ja bardziej myślałam o własnej działalności - inwestorzy patrzą raczej na jakość wykonania, terminowość i cenę nie z kosmosu. To czy baba czy facet ma drugorzędne znaczenie. Ale rozumiem że można nie chcieć nie być na UoP
somebody, trochę prawda. Nie tak dawno gdzieś wpadło mi ogłoszenie w UK, £26k rocznie, z zamieszkaniem (2 pokojowy domek samodzielny, nie jakiś kontener tylko zwykły domek). To jak odliczyć koszty wynajmu mieszkania to wychodzi całkiem spoko płaca. A w Polsce nie wiem natomiast jak jest, ale nawet dziś przewinęło mi się właśnie 5-6k na rękę dla stajennego do zmechanizowanego czyszczenia stajni. W porównaniu do tego co było 10+ lat temu to zupełnie co innego moim zdaniem.
somebody, - no, tylko to jest trochę praca bez życia prywatnego 😅 zrezygnowałam z tej ścieżki wchodząc w związek, bo niestety, totalnie się to nie kleiło. Mimo, że P. był wspierający i nie raz mi nawet pomagał, no to jednak jest to pewien styl życia. Osobiście czułam, że mi brakuje doby, że gdzieś tam albo robię coś byle jak przy koniach, albo nie mam czasu dla partnera - a chce go mieć. Uwierało mnie to.
Potwierdzam, że można mieć 5/6k plus mieszkanko, plus premię od wygranych. Fajnie, że luzacy zarabiają po ludzku, bo jak wyżej - jest to praca wymagająca pewnych wyrzeczeń.
Wiecie, to też nie jest tak, że ja pracy nie mam. Mam, tylko jej nie lubię xD są dni, gdzie jest ok, są takie, gdzie muszę bardzo negocjować z sobą odpalenie laptopa.
Też jakby nie cała praca jest zła, bo ekipa tej mojej fabryki jest super 🙂 bardzo lubię z nimi pracować, robimy rok do roku wzrosty na poziomie 20%, na prawdę mega się starają i to jak poukładaliśmy procesy, no jestem dumna. Jednak jest też druga strona tej pracy i ona napawa mnie czystym wstrętem.
Jest mi jakby dodatkowo przykro, bo ja wiem, że jestem na prawdę dobra w to co robię i przez lata dawało mi to ogrom satysfakcji. Najchętniej bym w tym obszarze została, tylko w innej firmie. Jednak idzie słabo szukanie, więc biorę pod uwagę inne opcje. Tu gdzie jestem zostać nie jestem w stanie, jeszcze trochę się przemęczę póki nie mam alternatywy, ale nie widzę tego w perspektywie lat.
keirashara a relokacja wchodzi w grę? Jeśli chodzi o procesy i planowanie produkcji - poprobuj w energetyce, to jest rozwojowa branża, choć faktycznie w tym momencie też jest teraz dosc ciężko z rekrutacja. Ale może się ruszyć jak wejdzie ustawa wiatrakowa.
keirashara, oesu, jak ja rozumiem to co piszesz. Lubię swoją pracę ale no właśnie, są momenty, w których najchętniej bym wywaliła laptopa przez okno. Mam fajny zespół, spoko obowiązki, kasę też nie najgorszą, ale są takie aspekty, które mnie uwierają i to coraz bardziej. Jeszcze nie dojrzałam do zmiany pracy, trochę działam w kierunku zmian w pracy, żeby było znośniej tam gdzie może być, zobaczę ile to wytrzymam, bo z ciekawości przejrzałam oferty i nie bardzo mam w tej chwili alternatywę bez przebranżowienia.
Tak tylko dodam, jeśli ktoś chce podciągnąć język, że Santander rekrutuje właśnie na bezpłatne kursy językowe online. Testy są dziwne i trzeba podać sporo danych przy aplikowaniu, ale warto się zgłosić. Biorę teraz udział w poprzedniej edycji i polecam.
Nie trzeba być ich klientem.
Tak jak napisała faith- w energetyce szukają planistów - sama widziałam ostatnio takie oferty pracy.
Też mam problem, bo rozglądam się za inną pracą (w obecnej stawka kompletnie nieadekwatna do odpowiedzialnocić, bycia non stop pod telefonem, braku płatnych nadgodzin, możliwości delegacji, za którą jakiś grosz wpadnie, jeśli szef coś da). Ale obecnie niezbyt uśmiecha mi się przeprowadzka (mam mieszkanie, nawet jeszcze nie wykończone do końca) i bez auta mam widmo pracy na produkcji przy taśmie za jeszcze niższą stawkę, ale przynajmniej bez nerwów. Do koni zbytnio wracać nie chcę, bo praca bez umowy i robienie za dwóch mnie nie kręci, a uczyć jazdy też nie chcę, mimo opłacania licencji PZJ 😉 Rozważam zrobienie technika weterynarii i pójść do pracy w gabinecie. Problem z tym, że mnie interesują tylko zwierzęta gospodarskie i rozród koni.
faith, - nie, raczej zostaje we Wro i okolicach, chyba, że coś się mojemu partnerowi trafi ciekawego. On zarabia znacznie więcej, więc no za duże ryzyko relokacji, jeśli nie będzie miał zapewnionej roboty. Poza tym lubię Wrocław 🙂 lubię tu mieszkać, koń ma fajne warunki. Facella, - no dopóki miałam spoko szefową to praca była znośna, od zmiany to yhhhh. Na prawdę próbowałam się dogadać, ale widzę, że to nie zadziała. Tylko akurat moment nie najlepszy na zmianę. tereska, - a tam nie trzeba być bezrobotnym albo bez studiów? 😅 Kiedyś często były takie warunki.
Weszłam sobie w statystyki aplikacji - mam większe doświadczenie i kompetencje niż przeciętny kandydat, ale jestem też droższa i nie jestem dostępna "od zaraz". Na stanowiska wpływa ponad 100 cv z reguły. No cóż, chyba jeszcze trochę poszukam.
Mam taką fajną świeczkę "wdech, ku***, wydech", może zacznę zabierać do biura 😂
Facella, - to ja mam taki kubeczek i bezczelnie pije z niego kawę w biurze 🤣 dostałam od kumpla po wylewaniu żali na pracę. Ekipa w biurze jest pozbawiona poczucia humoru i *politycznie poprawna*, bleh. Lepiej mi się znosiło wieczny chaos i problemy jak było z kim ponarzekać, powysyłać chamskie memy i obśmiać. tereska, - o, dzięki, spróbuję. Nie zaszkodzi 🙂