_Gaga, ploteczek🙂 w jednym kącie polski powiesz, że klinci nie płacą w drugim powiedza, zę ogłosiłaś upadłosć bo ci nie płacieli🙂
Wkurza mnie (a raczej już nawet nie wkurza, tylko jest do porzygu przewidywalny) ból dupy eko świrów bo będzie w PL prawdziwe rodeo - jeden show!
Hell kurde ja bym chciała miec takie żyćko jak mają te byki tam. Ale trzeba wypisywać tumano pierdolety i dorabiać banialukowe historie męczenia zwierząt.
Idę na to rodeo. Wahałam się ale jęki eko terrorystek to dla mnie zawsze najlepsza reklama.
Mnie to generalnie denerwuję nagonka na jeździectwo, szukanie najmniejszych nieprawidłowości - konta na IG/FB które całą swoją energię poświęcają, by wykazać, że w tym sporcie to wszyscy tylko znęcają się nad tymi biednymi zwierzaczkami. A na rodeo sama bym się chętnie wybrała, nawet by personalnie ocenić, a nie powtarzać krzyki o abuse, bo ktoś tak w internecie powiedział.
Mnie generalnie już zaczyna wkurzać to całe jęczenie na jeździectwo. Że te konie to same problemy bo kosztują pieniądze, że czas zabierają, że pensjonaty do dupy, weci do dupy, kowale do dupy. Poczytałam dyskusje w wątku o kupnie konia i pomyślałam sobie, że w sumie, to dawno nie słyszałam nic miłego o jeździectwie czy to w stajni czy tu na volcie. Jak mają się wszyscy nie nakręcać, jak w większości "końskich" miejsc ludzie ciągle narzekają? Czemu tak mało ludzi pisze o tym, że konie są super, że lubią jeździć do stajni i że dzięki swoim niemałym i nietanim staraniom ich konie mają dobre życie?
Ollala, kocham jeździć, kocham że mój koń uwielbia mojego psa, kocham że sama ogarniam kopytka i kocham, że mi vet pozwolił już wyginać i inne takie.
I z perspektywy czasu- kocham, że się wkręciłam zawodowo w ten biznes, że ogarniam suple i żywienie, że o kontuzjach ścięgein wiem dużo (... ostanio nawet miętolę temat ćwiczeń regeneracyjnych w ujęciu serii skurczy izometrycznych). No jeździectwo mnie rozwija.
Nie mam potrzeby poznawania innych ludzi bo jak mam z kimś walić small talk o dupie maryni, o polityce i inych to mi się ulewa.
Ollala, - ja mam obecnie kryzys i mówię to wprost. Utknęłam. Nie rozwijam się na treningach, bo wiek i przebyta kontuzja konia. W ciągu ostatnich kilku lat koszt tej zabawy w konikowanie mocno urósł i boli mnie w budżecie. Nie jestem z ludzi, który z uśmiechem kręcą kółka bez celu - ja wsiadam po coś. Coś przepracować, coś pokręcić na tej jeździe. Tak więc jeżdżę do stajni dla konia, bo on potrzebuje ruchu dla zdrowia, potrzebuje też zajęcia mózgu, żeby nie dostawał pierdolca z nudów. Gdyby był inny może bym go puściła na łąki i emeryturę, ale to nie przejdzie - nie bez zgagi z mojej strony. Czułabym się, że go porzuciłam, bo wiem, że on nie czułby się dobrze psychicznie w takim układzie.
Pojeździłabym do lasu, ale mam słaby ten teren, a on też nie powinien za dużo po twardym łazić ze swoimi skostniałymi chrząstkami.
Mam super stajnię, w której koń czuje się top, spoko ludzi tam i fajne nastolatki, które mi na tego konia wsiadają, zajmują się nim cudownie. Morda mi się cieszy, jak bardzo ten mój zwierz ogarnął się psychicznie, że jest takim cudownym profesorem. I w sumie wkurza mnie to, że chwilowo nie umiem się z tego jakoś tak bardziej cieszyć 🤷 że nie bardzo widzę rozwiązanie i jestem w takim limbo.
Nie rozumiem jak niektórzy stąd mogą porównywać pracę weterynarza z innymi zawodami. Ja też mam stresującą pracę, też pracuję z ludźmi. Ale to jest zupełnie co innego… Większość wetów jeździ całe dnie, mocno przekraczając te 8h. Pracują w bardzo stresujących warunkach. A takie telefony „niech pan/i przyjedzie na gwałt teraz szybko!” są co chwilę. To że wet „tak po prostu” nie przyjedzie na pilne wezwanie nie jest podyktowane lenistwem, tylko tym że miał już w tym tygodniu dużo pilnych wezwań, któregoś dnia trzeba się wyspać w końcu. Już nie mówiąc o tym, że dzwoniąc nagle do weta prędzej człowiek usłyszy ,,Jestem w innym mieście/jestem na wezwaniu” niż „No niestety, po prostu sobie nie przyjadę”. Ile ci ludzie mają być w pracy?
Proszenie się o pieniądze za uczciwą pracę to jedno, a wiecie ile razy taki wet przyjeżdża do konia któremu dało się pomóc tydzień temu, a dzisiaj już nic się nie da zrobić? Ile osób ma gdzieś zalecenia weta? Ile osób wybiera najtańszą opcję, a nie najlepszą dla zwierzęcia? Wiecie ile osób zawoła weta za późno, a potem będzie próbowało zrujnować mu reputację, bo zły wet konia zabił? Wiecie ile osób obrabia wetom tyłek, bo „doktor-kalosz” źle coś zdiagnozował?
To nie jest tylko bicie się o uczciwie zarobione pieniądze, to cała szeroka gama użerania się z ludźmi.
Pacisx, mnie też, ale prawda jest taka, że wiele osób usprawiedliwia przemoc wobec koni. I tak jak do czerwoności wkurzają mnie takie wszechwiedzące panienki „wszystko jest złe” tak uparte bronienie wyraźnie niezasłużonego lania, dźgania konia ostrogami z kopa, czy ciągnięcia mu głowy do tyłu - no też zbyt pomocne dla jazdy konnej nie są.
Ja jestem w stanie usprawiedliwić sporo rzeczy, z wiekszością „edukacyjnych” kont zdążyłam się już pokłócić, że nie, ta pierdoła to nie jest przemoc. Tylko jak się dziwić ich hejtowi na szeroko pojęty sport, kiedy się słyszy że tandem to delikatne wędzidło? Albo że jazda na „kick pony club” w ostrogach jest okej? Obie strony tutaj dolewają oliwy do ognia.
Ollala, To chyba kwestia tego, kim się otaczamy. U mnie w stajni raczej mamy środowisko prokońskie i takie, które cieszy się spędzaniem czasu z tymi zwierzakami. Wiadomo, można sobie powiedzieć “ech, koniki”, gdy znowu trzeba wzywać weta, ale ja nie mam w swojej końskiej bańce ludzi, którzy by żałowali zakupu konia.
Raczej dla wszystkich to jest najlepsza odskocznia od codzienności, swojego rodzaju terapia i ważny pozytywny element życia. Nie mamy wspólnego narzekania, a jak jest ciężko, to mamy wsparcie i wspólne szukanie rozwiązań.
keirashara, to nie było personalnie do ciebie, ja rozumiem doła jeździeckiego bo sama w nim też teraz jestem.
kotbury i właśnie takie rzeczy dobrze się czyta, są motywujące. Po całym ch*jowym dniu jak sobie czytam volte to po prostu lepiej mi się robi jak ktoś pisze coś pozytywnego. Egoistka ze mnie :P
infantil Ludzie ogólnie lubią sobie ponarzekać, ale jakoś mam wrażenie że ostatnio ciągle słyszę same te negatywne aspekty o jeździectwie i koniach a to jest taki wspaniały sport i takie wspaniałe zwierzęta. Chętnie bym poczytała dla odmiany jak to wszystkim idzie dobrze albo są zadowoleni i się po prostu kurde cieszą nawet z małych, przyjemnych głupot zamiast tego, że konie dużo kosztują 😒
Przynajmniej połowa właścicieli koni pojęcia nie ma, że ich koniki wcale nie mają pięknego życia z nimi (mikro padoki po pas w kupie, spleśniałe siano, brak padokowania, brak właściwej opieki wet, bo „on tak ma, że nóżką idzie bardziej” itp), najczęściej to oni właśnie mówią, że jest super i nie ma żadnych problemów, a konik to ich odskocznia i terapeuta 😂
Koniki są super, ale mają swoją cenę, szczególnie dla ludzi świadomych.
Jeśli kogoś jara samo „posiadanie” konia w byle jakiej stajni, żeby można było pokazać w internetach, że się go ma, to nie można tego porównać do osoby, która narzeka, bo wie, że chciałaby dla konia lepiej, ale nie ma jak tego zrobić, mimo najszczerszych chęci i w związku z tym konik nie cieszy aż tak bardzo (bo ma się świadomość, że jego potrzeby nie są w 100% spełnione, a nie ma się to w dupie, byle czapraczek ładnie wyglądał).
Ot cała filozofia. Albo ignorujemy pewne czynniki i mówimy, że koń to 100% szczęścia albo jesteśmy szczerzy i koń szczęście daje, ale wiemy z jakimi kompromisami, wyrzeczeniami się to wiąże i wtedy nie udajemy, że sramy tęczą.
Czy mnie cieszy mój koń? Oczywiście. Czy przeżywam fakt, że jego życie wygląda inaczej niż bym chciała? Oczywiście. I jak miałam te lat naście to wydawało mi się, że przecież stajni na pęczki to na pewno jakąś idealną znajdę, koń zdrowy to już na zawsze zdrowy będzie jeśli będę się nim opiekować (xD) i tak dalej.. i o ile ten czterokopytny pożeracz moich finansów jest bardzo mocno zakorzeniony w moim sercu i gęba mi się cieszy jak go widzę to wiem, że są problemy, których nie przeskoczę, a które mnie zwyczajnie wkurzają i frustrują.
Ollala, Mnie to się wydaje, że w internetach ludzie bardziej jęczą (chociaż...). Może czasem człowiek się boi, że jak coś pochwali, to zaraz się coś odwali 😉 Ja tak mam u siebie w pracy, że ilekroć komuś opowiadam, że aaaa, praca w porządku, to zaraz się coś zawali i mam ochotę biegać w kółko i krzyczeć, ale pewnie to tylko mnie się tak wydaje😉
ja raaaczej miałam w stajni dobre ekipy... albo było tak dużo ludzi, że nie było jakotakiej "ekipy", ale zawsze z kimś dwa słowa się zamieniło. Albo i nie zamieniło, jak się nie miało ochoty. Plotkowanie pewnie gdzieś tam było, ale po mnie to spływa, proszę se plotkować.
A, ludzie lubią być wszechwiedzący.... jak się w jakimś temacie siedzi x lat, lata lecą, to z automatu wchodzi "a za moich czasów...", "a NIE, bo ja to przeżyłem....".....
To się po prostu dzieje 😉
Ollala, ja utrzymuję narzekanie na kowali bo problem z dostępnością i utrzymywaniem jakichkolwiek terminów jest chyba nierozwiązywalny 🙃
Specyficzne jest to hobby, bardzo zależne od czynników na które często nie mamy wpływu. Mnie już nawet nie wkurza że od pół roku nie siedziałam na koniu bo pieniądze i energia szły na leczenie i rehabilitowanie konia który w sumie nie wiadomo czy będzie się nadawał pod siodło - zaakceptowałam ten fakt w miarę godnie i wywiązuje się z obowiązków właściciela najpiękniejszej być-może-kosiarki i cieszą mnie prozaiczne czynności szykowania jedzenia czy spacerowania po łące. Wszystko zależy od nastawienia.
A jak chcecie poczytać kreatywne "co mnie wkurza" to wkurza mnie że kupiłam prześliczny kantar w rozmiarze pony dla mojego roczniaka i chyba za miesiąc będę szukać takiego samego w rozmiarze cob bo takiego tempa rośnięcia głowy to ja się nie spodziewałam. Łeb wielki, szkoda tylko że pusty 😅
[leleiria, a mnie wkurza, że od ponad pół roku nie siedziałam na swoim koniu. Od lat wydawałam pieniądze na konie kosiarki i ich nieraz zawrotne cenowo leczenie, a gdy przyszła chęć jeżdżenia i znowu jakiegoś rozwoju to nacieszyłam się pół roku od kupna naprawdę mega fajnego zwierza, do tego rozwalił sie z winy osób trzecich i to dość niefortunnie. Nie sprzedawalny, nie oddawalny, niewiadomo czy wróci pod siodło. A miałam w końcu znów zacząć jeździć i jakoś nie potrafię wciąż zaakceptować faktu, że koń może jednak zostać kosiarką.. no wkurza mnie ten mój pech
leleiria, Nie martw się, może nie wszystko stracone! Mój ostatni koń miał być kosiarką w wieku 7 lat. Obecnie, koń lat 10, może normalnie trenować, skakać (no wiadomo, olimpiada nie, ale tak ambitnie rekreacyjnie może). Teraz znowu mamy pauzę na 2-3 miesiące (never-ending story kopytowe), ale taką "nieznaczną" tj. to nie jest żadna kontuzja, kopyto sobie odrasta, więc też git.
a mnie w jeździectwie wkurza, że nie mogę wycelować z rozmiarami dla walijczyka. Te kantary rozmiaru pony są chyba produkowane na przerośnięte koniki polskie 😀
Ale u nas jest tyle "problemow" bo wciąż jest to hobby maskarycznie niszowe.
A jak mało ludzi, to mało w tym piniondza, a jak mało piniondza to mało możliwości.
A ja cieszę się z jeździectwo, zawsze, wszędzie i do końca życia. To moja pasja, kocham konie od kołyski, muszę czuć zapach stajni bo bym umarła psychicznie bez. Kazdy wiek miał/ma swoje potrzeby. Teraz mam inne priorytety niz 30 lat temu i nadal mnie to kreci. Niedawno odkryłam w sobie cheć zgłebienia powożenia i chciałabym mieć konie pod domem. I tylko jedna rzecz mnie zaczyna wkurzać w tej branży, kuźwa czemu to się wszystko robi takie drogie....
Sporo czasu spędzam na rozprężalniach z wetami jako komisarz... i się nieraz nasłucham o klientach (bez nazwisk, tak generalnie). I serio ja im mega współczuję użerania się z ludźmi o kasę, na którą w środku nocy zapracowali, czy z ludźmi którzy nie stosują się w ogóle do zaleceń i mają pretensje, że zwierzak nie wraca do zdrowia. Serio takich klientów jest sporo i to z pewnością mega zniechęca do pracy w dniach i godzinach nie koniecznie "pracujących"...
Ps. Ogórek się nie skarży 😉 _Gaga,
Okej, ale jakoś do tych co płacą to nie przyjeżdżają!!!
A do tych co zwlekają to jakoś przyjeżdżają. Także nie rozumiem. Teraz zapłaciłam 1600zł za to samo co inny wet zrobił dwa dni wcześniej za 300zł. Nie marudziłam że drogo i czemu. Po prostu zapłaciłam... bez fiskalnej 😉
Frans, napisałam - mój koń nie żyje, nie miał kto przyjechać w tygodniu wczesnym popołudniem, a nie prezentuję zachowań ze swojego postu. Piszę o tym jak wygląda środowisko koniarzy z punktu widzenia weterynarza hipiatry. Oraz o tym że nie weterynarz to zawód, biznes - nie powołanie... tyle
Serio nie potrzebuję od każdego revoltowicza afirmacji na temat lekwetów... Napisałam po to, aby każdy mógł zobaczyć problem dostępności hipiatrycznej opieki weterynaryjnej również w punktu widzenia lekarza.
adriena, dokładnie, jedyna rzecz jaka mnie wkurza w jeździectwie to ceny galopujące w górę.
Ja nie narzekam na moje jeździectwo, bo koń ma zapewnione w moim odczuciu bardzo dobre warunki i odkąd jestem w obecnej stajni to śpię spokojnie. Nawet jak mnie wczoraj robota przyszpiliła na amen, a koń nie miał już pudełek na rano, to wystarczyło napisać do pracownicy i nie było absolutnie żadnego problemu.
W temacie kowali - ja na swojego absolutnie nie narzekam. Jest super terminowy, a jak koń urwie podkowę to jest u nas jeszcze tego samego dnia, a najpóźniej na drugi dzień (i tylko dlatego, że jest akurat w innym województwie). Ogólnie u nas w regionie jest dużo dobrych kowali w moim odczuciu i tu absolutnie nie ma co narzekać.
Wetów też mam super, zawsze odbierają telefon, oddzwaniają, są terminowi <3
Jeździectwo to najpiękniejsza przygoda mojego życia, ale pewnie postrzegam to tak, bo jestem we właściwej stajni i mam konia moich marzeń.
Meise, ja bym powiedziała że koniarstwo to najpiękniejsza przygoda mojego życia. Na codzień widuję koniarzy i tylko jeźdźców, którzy czasem nawet nie bardzo lubią swoje konie. To mnie wkurza
macri, będzie pani zadowolona. Jak mi się ucho urwało w siatce własnego projektu to dostałam milion metrów sznurka w 2 wariantach do naprawy. espana,
Na razie jestem w szoku, bo siatka w wymiarach na zamówienie wysłana zaraz na drugi dzień 😯 genialni są w obsłudze
Zuzu., słusznie, trzeba rozróżnić koniarstwo od jeździectwa. Koniarstwo jest nie do uleczenia, a jeździectwo czasem prowadzi do frustracji i rzucenia tego w cholerę.
Dlatego dla mnie to odrębne terminy 😀
_Gaga, odniosłam się właśnie do przedstawionego przez ciebie, zasłyszanego stanowiska wetów (nie personalnie do ciebie). Że nie jeżdżą bo im się nie chce, gdyż ludzie nie płacą i marudzą. Tylko tym samym nie szanują klientów rzetelnych.
A mnie wkurza brak systemu e-recept w weterynarii. Jeśli koń potrzebuje długotrwałego leczenia lekami z apteki trzeba się nieźle namęczyć żeby te leki dostać 😒
julka177, oooo noooo. Mi brakuje właśnie czegoś takiego żebym mogła dostać receptę od weta, w PDF chociażby i kupić leki online przedstawiając receptę. Tak robiłam mieszkając w innym kraju. Wszystko tak szło dostać, od jakiegoś zwykłego Advocate na robale po leki leki jak Tildren czy Zylexis. Chyba że taki sklep jest w PL a ja nie wiem - chętnie się dowiem
julka177, to najwyżej domowicie. Wet z reszta mozliwe ze standardowo zamawia w ludzkiej hurtowni (np ringery z mleczanami chociazby) i to nie bedzie zaden problem zeby zamówić Ci teraz x opakowan a za miesiąc znowu ilestam