Dzięki za podpowiedzi 🌻 Jak widać dermatolog nawet tego nie potrafił podsunąć 😉
U ginekologa bywam regularnie, wiec podpytam bezpośrednio na kolejnej wizycie.
Milla, najlepiej żeby to nie był zwykły ginekolog tylko taki, który zrobił drugą specjalizację z endokrynologii. Możesz poszukać na znanym lekarzu albo kogoś z polecenia na lokalnych grupkach/babskich grupkach na fejsie
galopada_, wysoki wynik LEKu nie wyklucza z bycia idiotą. Ci z niższym się nie dostają, bo wynika to z popularności tej specki. Tam idą ludzie, którzy chcą zarobić a się nie narobić i potem pacjenci jak Milla szukają pomocy w necie, bo dermatolodzy kasują 500 zł za 10 minut wizyty na której przepiszą maść i spierdalaj pani.
Psst, na radiologię parę lat temu jeszcze trudniej się było dostać, ale teraz się obsrali AI. Z radiologami pracowałam bezpośrednio i w sumie dobrze że większość z nich pacjenta widzi tylko w formie skanów na ekranie.
Kocham jak Facella wyjaśnia nam zawsze rzeczywistość XD
DeRmAtOlOdZy tO iDiOcI!!!! Wszyscy bez wyjątku, zawsze i wszędzie, mają wysoki wynik LEKu, ale to kretyni i lecą na kasę łubudubu!!! Walić x lat studiów, stażów, rezydentury, specjalizacji. To tylko tacy debile od przepisywania maści.
Facella Ty jesteś po szkole policealnej, co nie? Dobrze pamiętam? 🙂
infantil, tak, jest największym ekspertem we wszelakich sprawach medycznych 😎😜
] Facella, Może popraw maturę, dostań się na jakąś z tych starych uczelni, spędź rok na stażu, napisz LEK ( najlepiej ten co ja, kiedy nie było bazy), dostań się na specke z dermy gdzie jest 1-2miejsca na województwo, skończ specja po 5-6 latach, zdaj PES i zaproś Milla, do swojego gabinetu 🙂
infantil, jak masz taką dobrą pamięć to pewnie też pamiętasz, że świadomie zrezygnowałam ze studiów na ŚUM tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego. Ale rozumiem że wygodniej ci było zignorować ten fakt. galopada_, nawet nie musiałabym poprawiać matury. Akurat od bazy na LEKu się odchodzi, teraz jest ostatnia sesja wg dotychczasowych zasad. Na wiosnę już baza "nie wchodzi".
Nie trzeba kończyć medycyny żeby widzieć jak pacjenta doją na hajs w prywatnych gabinetach i zlewają, jak strzelają w ciemno z lekami zamiast zlecić podstawowe badania. Jak coś minimalnie wykracza poza specke to już klapki na oczach, bo "ja się tym nie zajmuje".
Facella, najłatwiej generalizować 🙂 jak w każdym zawodzie, są ludzie zaangażowani i nie. Kwestia świadomego wyboru lekarza prowadzącego, a nie kogoś z łapanki.
galopada_, - tylko ten wybór nie jest prosty 😉 bo niby są opinie w internecie, ale to tak sobie działa. W zasadzie jak Ci ktoś znajomy nie przyjdzie i nie poleci to zwykle jest loteria.
Z opini w necie kiedyś szłam z duszą na ramieniu do ginekologa, ale bym pierwszy dostępny, a ja potrzebowałam leków na wczoraj. Jedna z lepszych wizyt w życiu 🙂 za to byłam u takich ze spoko ocenami i eh... potrafił mnie ktoś wysłać na jakieś badania z czapy (androgeny jak biorę antykoncepcję od lat i to jeden z silniejszych antyandrogenów xD albo foch, że nie widać włosków, bo no, depiluję i akurat na świeżo się pozbyłam = problem nie istnieje).
Ostatnio poszłam do okulistki z pytaniem o ziarniaka blisko kącika oka (bo dermatolog mnie przekierował, że to tak blisko, że on nie chce bez konsultacji), a w wypisie mam to, że nie chciałam kropli do oka (no jakim prawem). I na pewno jak nie będę robić badań z atropiną to mi się oko odklei i wypłynie. Opinie 5*, a odklejona to była ta kobieta, nie moja gałka oczna 😉
galopada_, tylko że dopóki nie pójdziesz, to się nie przekonasz. Znam doskonałych lekarzy którzy mają zero opinii na portalach typu znanylekarz, bo nie przyjmują prywatnie. Albo mają złe opinie, bo zamiast wypisać co pacjent sobie zażyczył, kierują na badania i drążą, a pacjent chciał akurat tylko kod recepty, nie szukania źródła problemu. Byłam u lekarzy, którzy mają 5⭐, a pacjenta traktują jak kogoś, kto przeszkadza im w ich pracy albo gadają takie bzdury, że słabo się robi. Neurolog z nienagannymi opiniami w necie powiedział mi, że na migreny mam nosić czapkę z daszkiem w lecie, jak mu powiedziałam, że tak robię, to stwierdził, że w takim razie mam jej nie nosić 🤣 no ludzie. Moja pierwsza psychiatra po pierwszej wizycie nakazała umawiać się na teleporady. Cena jak za normalną wizytę, rozmowa trwała 5 minut, na pytanie o objawy po lekach – to kwestia czasu, przejdzie, tu kod recepty. Po czym idę do apteki a kod okazuje się być anulowany, ja zostaję nagle bez leków – jako lekarz pewnie wiesz że to chujowa sytuacja. Czemu kod był anulowany? Bo nie zauważyłam, że po teleporadzie nie poszła mi płatność w banku i pani psychiatra po dwóch dniach bez żadnej informacji o nieotrzymaniu płatności anulowała mi receptę. Mój obecny psychiatra każe mi przychodzić do siebie, z początku co miesiąc, teraz co trzy bo współpracujemy już od lat. Zmienił mi leki na takie, które nie dają mi żadnych skutków ubocznych i działają już przy minimalnej dawce. Zawsze ze mną porozmawia, zaplanuje dalsze leczenie, rzetelnie skontroluje. Siedzę u niego zawsze 20 minut minimum, omawiamy plany na przyszłość i zabezpieczamy mnie pod kątem ich realizacji. Nie znajdziesz ani jednej opinii na jego temat w internecie, nie przyjmuje prywatnie. Nie ma w zasadzie żadnych czynników które mogłyby pomóc w tym "świadomym wyborze lekarza", dopóki nie poleci ktoś z wewnątrz, komu ufasz, że wie co mówi. A i tu można się przejechać – moja szefowa, radiolog z 30-letnim doświadczeniem, stwierdziła mi birads3 w piersi, skierowała na MRI bez kontrastu (🤣😉, orzekła: włókniak, birads3 zostaje, nie ruszamy chyba że zacznie się coś niedobrego dziać. Zdarzyło się odwrotnie, to co wymacałam przy samobadaniu przestało być macalne, super. Na kontrolę poszłam gdzie indziej, bo się przeprowadziłam, radiolog nic nie zobaczył. No to się naiwnie ucieszyłam, że mi guzek w piersi zniknął, choć niepokój pozostał, że może jest, tylko ten lekarz go nie zauważył? A ostatnio zaczął znowu być macalny i bolesny, więc poszłam do specjalisty typowo od USG piersi, czekałam prywatnie 3 miesiące na wizytę, birads1 – to co szefowa zakładu diagnostyki obrazowej rozpoznała jako włókniak okazało się gęstszym utkaniem gruczołów. I samobadanie w moim przypadku jest bezcelowe, muszę nie rzadziej niz co roku chodzić na USG, bo mam taką strukturę, że w zależności od fazy cyklu mogę czuć bolesne guzki. Tzn. badam się sama dalej, jak guzek będzie wyczuwalny bez względu na fazę, to mam gnać na USG. I niby ufałam szefowej, że wie co robi, a zdiagnozowała mi łagodną zmianę której nigdy nie było – włókniaki ot tak nie znikają. Tylko co ja się naprzeżywałam przez to to moje. Więc jak jakiś debil odwala fuszerkę, to ja nie będę udawać, że wszystko jest git, bo na tym realnie cierpią ludzie.
Ale co ma nie przyjmowanie prywatnie do braku opinii w internecie? Masz konto i wymienione wszystkie adresy, pod którymi przyjmujesz z adnotacją czy wizyty są prywatne czy na NFZ. Zakładasz konto na znanym lekarzu i masz. Raz piszesz, że dermatolodzy to idioci, a na moja odpowiedź, że istnieją porządni lekarze i tacy których należy omijać szerokim łukiem opisujesz, że początkowo trafiłaś na złego, ale ostatecznie znalazłaś dobrego. Czyli jednak można znaleźć dobrego dermatologa, a nie ubliżać im jako grupie zawodowej. Moja teściowa dermatolog przyjmuje na NFZ plus prywatnie i nie ma konta na znanym lekarzu, bo to generacja lekarzy, która nie ma takiej potrzeby/wiedzy że można takie konto miec. A dermatologiem jest dobrym i z dużym doświadczeniem.
Strasznie toksyczny i oceniający vibe bije z Twoich wypowiedzi.
Partacze są w każdym zawodzie, medycyna tu nic nie zmienia. Tak samo jak ktoś jest partaczem, to mu 30 lat doświadczenia da tylko tyle, że będzie miał po prostu więcej doświadczenia w partaczeniu 😅 Sama jestem lekarzem, do tego radiologiem, piersiami się nie zajmuję, a jak zobaczyłam historię twojego BI-RADS 3 to mogę powiedzieć tylko tyle: 🤣 bo wystarczy odbyć jedno szkolenie z piersi, aby stwierdzić, że schemat się nie zgadza. A to nie fizyka kwantowa.
A, co do AI w radiologii, to też na chwilę obecną mam jeden komentarz, o taki: 🤣
A profesorów z Klynyk to ja jako pacjent omijałabym w większości (!) szerokim łukiem 😅 a pacjenci zachwyceni bo lekarz z tytułem to dla nich od razu cudotwórca 🙈 a często to właśnie ktoś, kto od 30 lat zajmuje stołek i zajmuje się rządzeniem a nie szkoleniem się 😉
lhp, nie wiem kiedy ostatnio rozmawiałaś ze studentem albo stażystą, który rozważa specke z radiologii. Oni się realnie boją AI. Zresztą niedługo będzie widoczny pik zainteresowania speckami zabiegowymi.
Co do postępowania przy guzkach – to nie pacjent jest od tego by stwierdzać, czy schemat się zgadza. To lekarz ma to wiedzieć i idąc do specjalisty z danej dziedziny oczekuję, że tak podstawowe informacje będzie posiadać. To jest nieweryfikowalne dla większości pacjentów. Ja będę drążyć bo taka jestem, że jak coś mi się dzieje zdrowotnie to zrobię rajd po lekarzach aż ktoś ustali przyczynę, a ktoś inny przyjmie słowa lekarza za pewnik. I o ile ten zdiagnozuje zmianę której nie ma i ten pacjent ma szansę trafić do kogoś, kto go z tego błędu wyprowadzi i pomoże zrozumieć co się dzieje z jego zdrowiem, o tyle w drugą stronę – pominięcie istniejącej zmiany – może pacjenta doprowadzić do grobu, bo przecież pandoktur powiedział, że tam nic nie ma, więc po co sprawdzać, a że boli to ja chyba po prostu już tak mam.
Ja nie mówię, że nie ma dobrych lekarzy. Oczywiście że są! Tylko trafić do nich to trzeba mieć szczęście albo wiedzieć do kogo pójść. A tego się nie dowiesz z opinii w necie. I możesz 10 lat odbijać się od lekarza do lekarza, wydając na to potworne pieniądze, aż w końcu fartem trafisz do kogoś, kto nareszcie będzie w stanie pomóc, a nie tylko zbywać kolejną maścią czy tabletką.
Ja nie bronię lekarzy i to jak najbardziej prawda, że nie pacjent jest od weryfikacji poprawności schematu postępowania czy samej diagnozy. Co chciałam powiedzieć to to, że ani bycie kierownikiem, ani tytuł naukowy, ani lata doświadczenia nie mają nic wspólnego z fachowością. Dwa pierwsze to bym nawet zaryzykowała twierdzenie, że tę szansę zmniejszają, a nie zwiększają.
Mogę jeszcze dodać, że jako lekarz (co widział kto studiuje, jak studiuje i jakie są jego losy później) do lekarza z przypadku (losowego) nie pójdę.
Odnośnie AI, daleka droga, nawet bardzo daleka. A jak już rzeczywiście dotknie radiologię, dotknie większość zawodów, świat po prostu będzie wtedy wyglądał inaczej. To nie jest zagadnienie dotyczące tylko radiologii czy tylko medycyny, a nawet nie głownie nich, bo tu jest ogromna bariera nie samych możliwości, a prawna i odpowiedzialności.
W przypadku pacjenta z jakimś bardziej niejasnym/skomplikowanym problemem zazwyczaj łatwiej ma ten lekarz, który dostaje pacjenta który się już od kilku innych lekarzy odbił/wykonał serię różnych badań.
Nie wszystko jest jasne i oczywiste od samego początku.
No i wtedy ci którzy byli „po drodze” obrywają, że niekompetentni. A może być też sytuacja, że im więcej wykonanych badań tym bardziej oddalamy się od diagnozy, bo nic się ze sobą nie klei.
galopada_, przypadki trudne i nietypowe to poniekąd odrębna kategoria, takie niejednokrotnie wymagają intuicji, ponadprzeciętnego zaangażowania i/lub pozytywnego splotu okoliczności (nie mylić ze szczęściem). 95% (jak nie więcej) to sprawy mniej lub bardziej typowe, a problem leży właśnie w nich, w tych 95%. Problemem polskiej medycyny jest problem jakości, a ten nie dotyka wyjątków, a reguły.
lhp, plus wymagające często współpracy między różnymi specjalistami. My jako interniści często spotykamy się z chirurgami i radiologami w takich przypadkach i szukamy najlepszego rozwiązania 😉
A profesorów z Klynyk to ja jako pacjent omijałabym w większości (!) szerokim łukiem 😅 a pacjenci zachwyceni bo lekarz z tytułem to dla nich od razu cudotwórca 🙈 a często to właśnie ktoś, kto od 30 lat zajmuje stołek i zajmuje się rządzeniem a nie szkoleniem się 😉 galopada_, o to, to! Miałam pieprzyk do usunięcia chirurgicznego, bo nie wiadomo było, czy nie sięga wgłąb. Umówiłam się do jakiegoś chirurga, który miał ąę tytuły, ordynator tego i tamtego, fiu fiu. Koleś mnie zeszył jak starą skarpetę, rana od razu była zakażona, szwy się rozeszły, inna lekarka musiała mi to ratować odcinając martwe brzegi rany i szyjąc na nowo, już duuużo ładniej.
Ale po opiniach nie dało się dowiedzieć, że to partacz.. więc no niestety, trzeba chodzić i się przygotować na rozczarowania, szukać odpowiedniego lekarza. O ile starczy cierpliwości..
Milla zdecydowanie polecam ginekologa-endokrynologa, moja siostra miała też taki problem, bujała się z maściami, antybiotykami, już miała Izotek brać a finalnie trafiła na fajnego lekarza, hormony zbadane kompleksowo i wyszedł problem.
Poczta Polska. Zarabista obsługa celna. Naliczymy ci cło i VAT i nie zostawimy ani śladu, żadnej karteczki ani informacji za co. Serio nie wiem ile bluzgów dzisiaj nawrzucałam za nimi ale wkurzyłam się ostro bo na cos co powinnam była tylkp zaplacic VAT, nagle wyszlo im 2x tyle. I najlepsze ze ja wiem ze clo jest 0, wg taryfy, ze juz nie wspomne ze produkt powinien być oclony na 0 za sam kraj produkcji.
Jak ktos sie kiedyds z tym spotkał to chetnie przyjmę polecajki jak się dopomnieć o wyjaśnienia, bo telefonów to nikt nie odbiera a listonosz nie ma tego w systemie.
Nie moge edytowac ale dodam bo mam aktualizacje sytuacji bo to jaja jakieś xD policzyli mi 35% vatu 🤣🤣🤣 i dodatktowo cło które powinno być 0. No co za scam
donkeyboy, unikam jak ognia korzystania z tej instytucji od czasu, gdy specjalnie wybrałam opcję "Paczka 24h", jak się okazało paczka nie MUSI dotrzeć w 24h xD ale "powinna"
Pati2012, weeeeź. Dostawa to ja nigdy nie korzystam, wiem na co sie (nie) pisać xD Tutaj nie mialam wyboru bo royal mail defaultuje do PP. W zasadzie paczka przyszla szybko ale jest ten proces dziurawy, ja chyba juz wykminilam ze ktos naliczyl mi VAT od sumy brutto zamiasts tego co bylo na deklaracji (netto). Cło nie wiem skąd tez wyliczyli, chyba nie skorzystali z deklaracji celnej tylko oceny organoleptyczej bo gdyby skorzystali to ja też umiem czytać taryfy i wiem ze powinno byc 0.
A najlepsze jest to ze oni ci to "przeprocesuja" za 8.50, ale jak chcesz skorzystać z innej agencji celnej to musisz zapłacić kilka razy więcej za ten przywilej zeby w ogole kogos zaangażować z zewnątrz. Teraz juz wiem dlaczego XD
Myślałam, że fora dla madek są porąbane. Nie. Fora dla bab planujących ciążę są absolutnym dnem. Buuu staram się od dwóch lat i nie zaszłam w ciążę, badałaś się, monitoring owulacji? A CO TO? 🙄 trzysta wątków ze zdjęciami testów, na których są dwie wyraźne kreski - widzicie tu cień kreski? 😜 I mój osobisty hit. W pierwszym dniu miesiączki ocierałam się o chłopaka ale był w spodniach, robię testy ale są negatywne kiedy zrobić betę bo czuję się w ciąży 🤣
Jako, że i tak nie śpię w nocy to czytałam czytałam i czytałam i jestem pewna, że to musi być jakiś eksperyment społeczny 😐
Mi się czasem wyświetlają (głównie te gdzie ludzie rzucają popcornem) to idzie odnieść wrażenie że to po prostu bait. Może ja za mało widziałam w życiu ale jak widze przemyślenia typu "mąż sie nie nadaje do opieki nad dzieckiem bo raz nie dał przycisnąć przycisku w windzie i się rozpłakało" to takie mam wnioski.
A z tym ocieraniem sie to eeeeee u mnie baba od WDŻ mówiła ze tak sie da, strasząc nastoletnie dziewuchy ciążą przez dwie pary dżinsów wiec jak z mojej szkoły typiara to w sam raz absurd pasuje XD
Nie ogarniam procesów rekrutacyjnych.
Tyle że będąc po tej drugiej stronie 🤣
W skrócie, szukam do swojej siedziby nowego pracownika, wymagania nie jakieś duże, bo stanowisko niższego szczebla, ale wymagające konkretnego doświadczenia/wykształcenia.
Bez tego pracownik co najwyżej kompa odpali i fajrant. A jestem naprawdę wyrozumiała, bo nawet ogarnięty student do przyuczenia już będzie mieć jakieś pojęcie o branży, w której się obracamy.
I co? Połowa CV osób totalnie nie spełniająca nawet minimum wymagań.
Jakby ludzie nie czytali opisu ogłoszenia. Tylko CV wysyłane na pałę, jakby to był jakiś wyścig ile dziś uda się aplikacji wysłać. A później płacz, bo brak odpowiedzi. Już nawet wole te CV bez zdjęć po prostu.
No i zdjęcia w CV... ja chyba już faktycznie starej daty, bo za moich czasów zdjęcia z dziubkami, drinkami w łapie z klubów to była jakaś abstrakcja, teraz codzienność.