Kozłowanie to narów, który opisała kotbury, czyli wyskakiwanie z czterech, z kocim grzbietem, jak konie na rodeo (one to robią od zapiętego popręgu w pachwinach). I różni się ten narów od brykania czy baranów. I bardzo smutne jest to, że tak wielu koniarzy nie zna tego określenia. Ja to miałam na studiach (zootechnika), również w starych wartościowych książkach w dziale nawyki i narowy bardzo dokładnie różnie niesubordynacje są opisane i nazwane.
Nadal nie rozumiem czym się różnią barany od kozłowania ?
Nie musi koń wcale być podpięty jak na rodeo żeby tak robić.
Robią tak często młodziaki przecież.
A młode wyścigówki lubią sobie tak robić na pierwsze treningi po zielonym po pierwszych startach z maszyny.
Nie lubię tego uczucia jak taki skończy bo mi się zawsze mięśnie nóg trzęsą
Perlica, kozłowanie - brykanie z 4. Brykanie - walenie z zadu. Chyba 😉 bo też zawsze słyszałam po prostu o brykaniu z 4 lub z 2 lub po prostu waleniu z zadu.
Ale perlica pytała czym się różni kozlowanie od baranów, nie brykania 😉. Podnoszę, bo też jestem ciekawa. Z tego co opisała espana to to samo🤔, a w takim wypadku to chyba dość normalne, że nie wszyscy znają niuanse profesjonalnej nomenklatury i używają nazwy potocznej-nie każdy studiował zootechnikę ze specjalnością jezdziectwo 😅
Filmik z rodeo nietrafiony bo te konie są uczone tak się zachowywać- te zachowania są wzmagane.
Kozłowanie- to narów. I ma przyczynę od mega stresu wywołanego najczęściej bólem. Może być od ciasnego poręgu, ale i od nie ciasnego ale jednak zadającego mega ból z jakiejś przyczyny. To już jest w zasadzie agonalna walka konia o przetrwanie. Pozbycie się drapieżnika z pleców.
Brykanie - (czy z zadu, czy czasem z 4) to reakcja konia na niewygodę, ale również często chęć "rozprostowania kręgosupa". Np. Heushman zaleca tak sobie radośnie przegalopować konie, żeby brykneły raz czy dwa pod siodłem, bo jak on mówi: ..." i 100 euro na fizjoterapeutę w kieszenie zostaje🙂". Brykanie może być oznaką podniecenia - radości. Wiele koni lubi sobie bryknąć po parkurze od razu ze szczęścia, że przejechało i z emocji. Wiele koni nieststy uczy się brykać, żeby pozbyć się jeźdźca i jest to wtedy przejaw wyuczonego nieposłuszeństwa. Oczywiście zdarza się brykanie z bólu również.
Ja się odnoszę do tych pojęć w kontekście "filmu edukacyjnego" o brykaniu, gdzie "Pan w szliku" i ten drugi właśnie w kontekście jedynie "niegrzeczny konik" to zagadnienie omawiają i mylą pojęcia.. bo to rak mózgu, jak się ich słucha, że nie odróżniają top zestresowanego konia, który się miota w panice, od konia, który sobie bryknął z emocji, czy bryknał bo stracił równowage i tak się podratował na zakręcie. U nich, na tym filmie postawiono taką tezę, której żaden trener, który nie traktuje konia jak rower, nigdy nie powinien postawic, że każde "oderwanie nóg od ziemi" u nich nazwane brykaniem, to nieposłuszenstwo konia i trzeba tepić. I jeszcze te analizy, dlaczego, która zleciała (nietrafione również). Jak takich mamay "nauczycieli", to się nie ma co dziwić potem, że zieloni próbują jeździectwo rozjechać.
I te farmazony tam interpretujące jedną z pokazanych akcji, że o tu go zablokowała, a tu mu nie dała... coś im tam dzwoni o behawiorze, ale to jest jak dzieci we mgle.
Tyle choćbu tu na re-volcie gadki o stresorach, o wrzodach, o oznakach panicznego dyskomfortu u konia, a siądzie dwóch, co to ledwie z głebokiej rekry wyczołgani, bo nie spadają i nagra "eksperdzki" film o brykaniu w klimacie "hehehehe, o tu spadła bo nóżka ze strzemienia wypadła".
A czym się różni kozlowanie od baranów, nie brykania 😉. Podnoszę, bo też jestem ciekawa. Z tego co opisała espana to to samo🤔, a w takim wypadku to chyba dość normalne, że nie wszyscy znają niuanse profesjonalnej nomenklatury i używają nazwy potocznej-nie każdy studiował zootechnikę ze specjalnością jezdziectwo 😅 azzawa, to nie jest termin zarezerwowany dla "fachowców".
Wiele osób nie słyszało... no tak jak wiele osób nie wie co to znaczy buchtować uwiązy.
To porawna nazwa na "strzeanie baranków".
Barany- to takie zwierzęta🙂. Kozłowanie to specyficzny sposób "strzelania baranków" przez konia.
Wiele osób nie wie co to durszlak i mówi sitko... co nie znaczy, że trzeba udwać, że skoro większość mói, że to sitko, to to jest sitko🙂
kotbury Przemek Wójcik, który na filmiku rozmawia z szalikowym trenerem nie jest "ledwie z głębokiej rekry wyczołgany". Startuje/startował od czasów juniorskich, swojego czasu miał chyba 1 miejsce w AMPach. Teraz ma swoich zawodników którzy coś tam startują.
Ja nie widzę sensu takich "edukacyjnych filmików" bo moim zdaniem laik niczego z nich się nie nauczy, a osoba bardziej zaawansowana sama jest w stanie się w takiej sytuacji ogarnąć. Co do słuszności tego co tam sobie głoszą się nie wypowiem- ja się chyba za mało znam, żeby po kilkusekundowym filmiku oceniać czy jeździec zareagował dobrze czy źle, bo nawet nie wiemy, co doprowadziło do sytuacji "nieposłuszeństwa". Bo może to być wyuczone (niegrzeczny konik) a może być objawem bólu lub zbyt wysokich oczekiwań i za trudnego zadania postwionego przez jeźdźca.
kotbury Przemek Wójcik, który na filmiku rozmawia z szalikowym trenerem nie jest "ledwie z głębokiej rekry wyczołgany". Startuje/startował od czasów juniorskich, swojego czasu miał chyba 1 miejsce w AMPach. Teraz ma swoich zawodników którzy coś tam startują.
rudziczek, osiągnięciami sportowymi to jednak trafiłam😉 (żart i ironia, żeby zaraz mi ktoś nie zarzucił, że deprecjonuję)
Co nie znaczy, że osoba, która nie jeździła wysokiego sportu nie może być dobrym trenerem. Pewnie może. Ja takich nie znam osobiście.
Ja się odnoszę tylko do tego jednego, jedynego filmiku i tego konkretnego tematu. Dla mnie są tam bardzo nietrafione wsnioski- które wynikają w moim odczuciu z mocno niedostatecznej wiedzy/ za małego doświadczenia w temacie, który wzięto na warsztat.
I to jest tak - jak ktoś ma jeszcze dużo mnijsze doświadczenie i wiedzę to pewnie i z takiego filmiku może wyciągnąć dla sibie jakieś pożyteczne rady. Może... ale równie dobrze może wyciągnąć bardzo złe rady wynikające z nieadekwatnej oceny sytuacji przez tych panów.
Uraziło mnie chyba bajbardziej, że trener w szaliku wypłyną online na dywagacjach i krytyce klasycznych metod treningowych i złych trenerach, co nie rozumieją biednych koni... po czym komentuje konia, który odpalił kozłowanie (stres i oznaku bólu), na zasadzie - "zły koń bo jeździec dupa i nie umi konia poskromić".
Może nie coś nadzwyczajnego, bo widuję to co chwila… ale niezmiennie mnie dziwią ogłoszenia typu „ułóż mi konia za darmo”. Skąd w ludziach czelność żeby szukać darmowych trenerów?
„Wolontariat”, „koń do ułożenia”. Prywatny właściciel to nie fundacja, żeby szukać wolontariuszy…
Nevermind, z jednej strony tak, z drugiej ja bym chętnie w coś takiego weszła o ile koń by nie był niebezpieczny. Jara mnie praca z końmi, na własnego mnie nadal nie stać, jazdy w szkółkach odpadają (też za drogo w tej chwili i nie kręci mnie to!). Nie jestem osobą z takimi umiejętnościami by brać za swoją pracę hajs, zdecydowanie za mało doświadczenia mam, uczę się, a że swojego ogona brak to niebardzo mam jak się uczyć póki ktoś mi swojego konia nie udostępni. Tylko że dla mnie musiałby to być koń na którego mogłabym wsiadać, abym miała też jakąś przyjemność oprócz odwalania roboty (która też mnie satysfakcjonuje, ale jazdy to co innego jednak). Ryzyko w takim wypadku jest dla obu stron, bo osoba bez odpowiedniego doświadczenia może napsuć.
magda, zastanawiałam się właśnie, czy nie jest to sensowne wyjście dla sytuacji w tym stylu, tylko niektóre ogłoszenia - tak jak to właśnie - są typowo pod trenera albo pracownika który odwali czarną robotę. Tutaj wyraźnie tak jest, z pary koń-jeździec to jeździec będzie musiał uczyć, roboty po łokcie jak sam właściciel pisze. Jak ma się kilka koni do obrobienia, to należy poszukać odpłatnego opiekuna, a nie frajera za darmo…
To przecież jak ogłoszenia dzierżawy młodych koni…
Koń młody, przyszłościowy, „do dalszej pracy”, w przyszłości możliwe zawody, szukamy osoby soj i wyżej i jeszcze ma płacić za to właścicielowi garniec złota.
Ale wiecie, mało kto ma możliwość tak naprawdę jeździć na koniu i z trenerem, gdzie może się faktycznie w 100% skupić na sobie, siebie nauczyć i skorzystać a nie uczyć czegoś konia bądź coś przepracowywać. Więc dla wielu osób koń który jest bezpieczny ale nie umie za wiele to już jest bardzo dobra okazja. Ja rozumiem jazdę za swoje pieniadze na młodych koniach do roboty tylko wtedy, kiedy się nie ma doświadczenia w pracy z takimi końmi a chce się je zdobyć. I to jest uczciwe- nie umiesz pracować z młodym koniem, choć dobrze jeździsz to albo robisz to komuś za darmo, akceptując że się na pracujesz za nic albo się świadomie decydujesz na to, że zapłacisz żeby takie doświadczenie zdobyć i potem już za darmo robić tego nie będziesz.
Agnes14, niestsy takich frajerów po jednej i drugiej stronie jest dużo.
Czasem to jest fajny układ ale w większości to potem są łzy i jednej i drugiej str. Bo jeździec potem jak mu sprzedadzą konia spod dupy po pierwszych zawodach to ryczy, albo druga strona psy wiesza, że koń podstaw nie ma, sztywny i nie wiadomo skąd kontuzja...
Młode konie mają mić na grzbietach doświdczonych jeźdzców. Jeździłam P dwa lata temu to nie ejst doświadczenie
Stare konie są do uczenia takich, co jechali P dwa lata temu.
Ale to w świecie idealnym...
Jeszcze nie tak dawno widziałam na fb grupach wysyp ogłoszeń dzierżawy surowych/ledwo podjeżdzonych koni żeby sobie dzierzawiący zajeździł i jeszcze zapłacił 🙈 ciężko powiedzieć kto w tym układzie gorzej wychodzi: dierżawiący który płaci za to za co normalnie się dostaje pieniądze, czy wydzierżawiający któremu konia zajeżdżają ludzie nie mający o tym pojęcia 💩
azzawa, tak trochę mi nie szkoda wydzierżawiającego. Dzierżawiący wykłada kasę, robi coś za co się powinno płacić (i niekoniecznie dobrze) a jeszcze ryzykuje swoim zdrowiem jak koń zrobi to co młode konie potrafią robić.
Może jestem cyniczna ale IMHO oszczędzanie na tym etapie edukacji ma duży potencjał na późniejsze wykładanie kasy potem na korektę 🙃
Nevermind, no dla mnie to jest czysta bezczelność.
magda, Jak widzę "do ułożenia" i "lubi sprawdzać jeźdźca", to od razu mi się włącza alert "oho, najlepsza mieszanka = koń nic nie umie + jest rozpieszczony". Jeszcze rozumiem szukanie dzierżawcow/wolontariuszy/opiekunów konia do konia, który "jakoś" tam się porusza i nie jest "do zrobienia", ale faktycznie właściciel nie ma czasu (aczkolwiek wydaje mi się, że takich ogłoszeń jest garstka), ale no, przyjedziesz, niby z ziemi porobisz, a w siodle się okaże, że koń jednak jest niebezpieczny.
No a z trzeciej strony - ja szukałam swego czasu dzierżawcy (fakt, znalazłam jedną meeeega super osobę! ale to jedną...), potem trochę kogoś, kto ruszyłby konia, ale ostatecznie zarzuciłam temat, bo właśnie wiele osób chciało uskuteczniać wielce "pracę z ziemi" i wielce przebywanie z koniem, przy czym miały na myśli lonżowanie, jakieś takie wielce "pracowanie".... gdzie tak naprawdę koń tej pracy z ziemi w ogóle nie potrzebował. Żadnych naturalsów jakoś nie było. Za to koń potrzebował, żeby ktoś wsiadł, nie przeszkadzał i się przewiózł. I ważył max 60 kg.
rudziczek, to zdjęcie jest już i tak chyba lepsze.... to nie ta sama stajnia, która w jednym z ogłoszeń miała zdjęcie tej pary tak "od frontu"? Że wyglądało jakby olbrzym jechał na kucyku?