Co straszy nasze konie: jak wielkie oczy ma strach? Dlaczego konie się boją?

DirtyHarry mój koń (prawie) całe życie spędził w otwartej stajni.Oczywiście nie są to wielohektarowe pastwiska ale jednak nie w zamknięciu.I tam gdzie się urodził i teraz stoi w stajni wolnowybiegowej -pod wiatą,nie ważne czy dzień czy noc i czy lato czy zima,nie jest zamykany.Nocą okólnik ok.10x20m a w dzień duże pastwisko.W całym swoim 12to letnim życiu spędził ok. 1,5 r w boksie-nocami i było to ostatnio z 8 lat temu.I z tego co wiem to Dalia jkobus stoi w podobnych warunkach i ma jeszcze większe pastwiska.
Faktem jest, że Dalia niezmiernie się uspokoiła odkąd ma pełną swobodę ruchów - tak się uspokoiła, że momentami aż mnie to martwiło, bo obcym ludziom dawała się za kantar łapać i wpychać sobie do pyska niewiadomo co - zanim dobiegłem, a kawałek miałem do przebiegnięcia... Swoją drogą, mam niejakie porównanie: konie na swobodzie, podczas ucieczki nie boją się absolutnie niczego. Szeleszczące folie, nagle wyskakujące zza krzaka głazy pokryte kolorowym mchem, traktory z wielkimi bronami z tyłu, samochody, pociągi - co tylko chcecie. Zero zainteresowania! Pod siodłem nie jest to już takie oczywiste... Z czego jednak wyciągałbym raczej wniosek - dość oczywisty: dupa ze mnie nie jeździec, to i koń nie ma pode mną takiego komfortu, żeby mógł się w pełni rozluźnić!
Ja ze swoim Cejloniastym ogoniastym miałam o tyle ciekawie, że przez te hmmm (liczę) 12 lat, co go mam, zmieniał mi się jak w kalejdoskopie. Do 6 roku życia oaza spokoju, całkiem odważny, można powiedzieć bez większych kłopotów w zachowaniu. Potem zmiana stajni, stada i amba fatima koń wpadający w skrajności zależy, którą nogą rano wstanie. To, że koń jest zupełnie inny jak jestem na ziemi niż jak jestem w siodle to już dla mnie zupełnie normalne i oczywiste. I usmiecham się lekko do siebie, jak o tym u kogoś czytam 🙂 Do dziś jest wyraźna różnica, np. Cejlon na spacerach lubi iść za mną gęsiego z głową za moimi plecami, tak jak idzie się za ogonem.
Dziś mam konia jeszcze zupełnie innego. On potrafi się wystraszyć ale jego reakcje ograniczają się do lekkiego odejścia, odskoczenia. To jest taki chwilowe poderwanie się na dwa kroki. Jesteśmy już na tyle RAZEM, że brak mojej reakcji powoduje natychmiastowe powrócenie konia z "krainy przestrachów" i skupienie spowrotem na zadaniach. Nawet klejenie do stada mu przeszło sama nie wiem kiedy. I to bynajmniej nie tak, jak pisze ikarina. Ja to sobie tłumacze tak, jakby nauczył się panować nad swoimi emocjami. Nie bez wpływu jest to, że ja się bardzo zmieniłam.

I pytanie mam: dlaczego stawiacie znak równości między koniem alfa a odwagą? Koń jest alfa w danej chwili a nie wszędzie i zawsze i z każdym. Pytam dlatego, że Cejlon zwykle w swoich stadach był alfa a ze mną też chciał być. Ale wystarczału mu odebrać szefowanie, by przechodził z trybu "uważny wypłosz" w tryb "przy tobie się nie boję". 
DirtyHarry, nie twierdzę, że przestrzeń i swoboda jest koniowi zbędna (bo jest bardzo potrzebna), tylko - że jest to warunek niewystarczający do bezpiecznego użytkowania przez człowieka.
Natomiast, co do "chorej psychiki" wszystkich koni pozbawionych tej "przestrzeni" - to się nie zgodzę, i nie jest to kwestia wiary, tylko obserwacji, faktów. Wierzyć można w cokolwiek, ale jeśli coś się twierdzi (!) wypadałoby to udowodnić. Chętnie zobaczę wyniki badań potwierdzające "chorą psychikę" u wszystkich koni pozbawionych swobodnej obserwacji horyzontu.
DirtyHarry ja również nie zgodzę siez Twoja teorią
Moje konie mieszkają pod domem. Od wczesnej wiosny do pierwszych dni zimnej, deszczowej jesieni przebywają 24 h na pastwiskach, później są na zewnatrz od 6 do 19. Nie są niczym ograniczane. Nawet kantarów nie noszą... Mimo to jeden z nich boi się czasem własnego cienia (mam tę klacz lat 10) jest bardzo impulsywna, czasami tylko czeka aż coś ją wystraszy. Potrafi zerwać się dzikim galopem spod lasu - podczas gdy inne konie, przyzwyczajone do jej histerii - co najwyżej uchem zastrzygą...
Koń stojący w pensjonacie - dużą część życia stał w stajni typowo boksowej - bez dostępu do wybiegu, lub z mocno ograniczonym dostępem. A nawet armata go nie przestraszy - co więcej przebywajac na pastwisku z moimi końmi - nie chce się bawić, biegać, szaleć z resztą - jedynym jego celem jest stanie w słońcu, jedzenie i .. wydalanie ;-)
wg Twojej teorii DirtyHarry sytuacja powinna być z goła przeciwna... dlatego nie wierzę w teoretyzowanie tego typu ;-)
to mój koń jest jakiś dziwny i niczego sie nie boi😉 Co prawda to jeszcze dzieecko ale daje sobie założyc na grzbiet czy szyje niebieski worek na smieci czy szeleszczącą reklamówkę zreszta jeszcez nie spotkałam sie z taką sytuacją zby sie sploszył🙂


Niedawno przeczytałam ciekawą teorię. Mowi ona, że najprawdopodobniej koń nie potrafi rozpoznać całości na podstawie jakiegoś jej fragmentu, czyli np. widząc fragment człowieka nie kojarzy, że to czlowiek. Dlatego gdy widzi tylko część znanego obiektu, może się go przestraszyć, bo nie jest to dla niego obiekt znany. Ta sama reakcja następuje, gdy na znanym koniowi obiekcie znajdzie się obiekt nowy - ten nowy obiekt zakłóca odbiór znanego obiektu jako całości, wobec czego znany obiekt przestaje być znany  i może powodować strach.

Zastanawaim się, czy ta teoria nie może oznaczać, że konie mniej strachliwe to te konie, które mają po prostu większą zdolność "skladania całości" z fragmentów - czyli mniejsze fragmenty układanki pozwalają im rozpoznać całość -  a co za tym idzie mają mniej powodów do lęku.
 



Trusia, to co opisujesz występuje u prawie każdego ssaka do pewnego momentu oraz u ptaków (jak ktoś ma np. kanarka czy papużki to zapewne wie czym grozi wejście zimą do pokoju gdzie są ptaki np. w czapce - niektóre wręcz będą się o kraty zabijać w panice. wystarczy czapkę ściagnąć i "obiekt właściciel" już jest rozpoznany. U ssakków wraz z pozapłodowym rozwojem połączeń nerwowych (np. uczenie się) następuje właśnie umiejętność syntezy faktów. U jednych gatunków szybciej u innych wolniej. Małe psy na większość nowych rzeczy które widza przekręcają głowę na bok - próbują zobaczyć czy nieznay obiekt widziany pod innym kątem okaże się znany - odszukują "brakującego puzla" w pamięci mózgu.

Pewnie gdzieś są badania nad tym na ile taka możliwość "syntezy obrazów" pojawia się z wiekiem u koni. I pewnie morał taki, jaki same mogłybyśmy tu napisać- u jednych wydaje się pojawić u innych nie. Ciekawe czy taką syntezę można "stymulować" i jeśli tak to jak - tym co robimy - ekspozycją maluchów na różne przedmioty w różnych warunkach czy jakimiś jeszcze innymi metodami.
sylwiaj moj młody Hultaj do 3 lat nie bał się niczego. Pamiętam jak na widok poukładanych przed stajnią desek do tego przykrytych plandeką wprawił wszystkie konie w osłupienia a pozniej wszystkie "daly dyla".Wszystkie oprócz Hultka który zdjął zębami  plandekę i latał z nią w pysku.Na co reszta koni zareagowała jeszcze wiekszą panika. Ten sam Hultaj wlożył kiedys głowe pomiedzy szczeble drabiny i ...poszedł z tym na pastwisko. Finał...do dzis wszystkie konie boją sie drabiny oprócz...Hultaja.
Minał jakis czas, kolega ma już ponad 4 lata i za sobą pierwsze małe tereniki i ...i tu okazało sie ,że poza znanym sobie terenem (pastwskiem , swoją stajnia) boimy się wszystkiego. Wszystko jes meeega straszne, wszystko Hultaja chce zjesc. Na szczęscie nie uskakuje, nie ucieka ale...stoi jak wryty i za nic nie chce przejsc. Czasem trzeba i pól godziny (nasz rekord 40 minut) stac i przekonywac kolegę,że nic sie nie dziej. W takich momentach nie pomaga zejscie z konia i podprowadznie go w ręku. Nic z tego strach ma tak wielkie oczy ,że Hultaj stoi jak "zaczarowany".
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
04 października 2011 10:47
Moja kobyła boi sie nagłych dźwieków: czy to furkot ptaka, czy samochód zatrabi, czy ona sama pierdnie sobie 😂 Oraz szumu za sobą - przede wszystkim rowerów, myslę, że kojarzy jej sie to z rojem (no bo co innego tak szumi?). Boi sie tez wody płynącej. Nie wlezie do do strumienia za skarby świata (chyba, że ja wejdę pierwsza), strugę przesadzi.
Natomiast najdziwnieszjego stracha widziałam w Walewicach. Kobyła na której jechałam, tak przeraziła się rysunku konia na stajni, że wwiozła mnie do obory 🙂. Kto był w Walewicach, wie, że od stajni do obory kawałek jest 🙂.
Żartowałam, że kobyła nie doceniła talentów koleżanki, a ona upierała się , że własnie tak super namalowała konia, ze kobyła uznała, że to żywy koń łażący po ścianie
kotbury, serio? dlatego psy przekrecaja glowe? nie wiedzialam. ciekawe.
Faza, dobry agent z tego konia. akcja z drabina ciekawa. 🙂
halo, całkiem możliwe że chodzi o maszynę startową i odgłos metalu. zastanawiam się tylko, dlaczego kiedyś nie było problemu z przejechaniem przez mostek - a od pewnego dnia klapa, panika totalna (albo dobrze udaje, choc nie wiem czy to możliwe  :lol🙂. tak samo z karuzelą - pierwszy raz fukał i sapał, ale wszedł za doświadczonym koniem - następnego dnia na jej widok panikował, pocił się i tak spinał, że wszystkie żyły można by było policzyc. i tak samo bukmanka, jadąc chyba na zawody pakowałam go bez najmniejszych kłopotów, wiadomo, troche fukał ale wszedł spokojnie, w przyczepie nic mu się nie przydarzyło, kolejnym razem był naprawde zdenerwowany i wystraszony już na sam widok stojącej zaparkowanej przyczepy. Nie wiem czy on sobie kombinuje, bo wygodniej mu nie włazić do karuzeli i nie biegać w kółko, wygodniej nie wejść do przyczepy, wygodniej nie przejechać przez mostek - nie wiem czy konie rozumują w ten sposób  😁 .
Z drugiej strony - zauważyłam i tu nie tylko u mojego konia, że łatwiej nakłonić konia do czegoś prowadząc go w ręku, dlaczego tak jest? Choćby przykład znanego już metalowego mostu - zsiadłam, przeproawdziłam go w ręce, oczywiście oczy miał ogromne i nos przy ziemi, tak na to spoglądał - ale przeszedł. i drugi i trzeci i piąty raz, czasami przechodze z nim po tym moście i z ziemi nie na problemów, żebym go przeprowadziła. i woda - akurat na terenie stadniny znajduja się stawy i stawki, jest jeden zbiornik w którym można spokojnie na koniu wjechać (nie jst głęboko, dno ok). Nigdy specjalnie nie chciał mi wjechać chociaż zamoczyć kopyta - jednego dnia wzięłam kalosze, lonże, i wlazłam tam z nim bez  problemów. potem już z siodła nie było kłopotu zeby wjechał. moze to oczywiste pytanie, ale zastanawiam sie, dlaczego tak jest? jezscze jeżdżąc z w szkołce, wiadomo koniki były różne - jedne miały "mniejsze oczy" a niektóre widziały wszystko w terenie tak się robiło - koń odmawia przejazdu przez coś/obok czegoś - zsiadamy i prowadzimy.   
o wlasnie! dobre pytanie. to, zeby konia przeprowadzic jesli sie czegos bardzo boi i nie chce isc, to kazdy wie. dlaczego kon pojdzie prowadzony w reku, a z jezdzcem na grzbiecie nie?
Bo idzie ZA jeźdźcem, jak za drugim koniem. A jak jeździec jest na grzbiecie to koń jest "czołowym" wtedy. To, że ma się przywództwo z ziemi nie przekłada się wcale na przywództwo z siodła. Po swoich doświadczeniach wnioskuję, że dla mojego konia "ja na ziemi" i "ja na grzbiecie" to dwie różne osoby. Jak w ten sposób zaczęłam rozumować to znalazłam rozwiązania, które zadziałały 🙂
Może też działać efekt samospełniającej się przepowiedni. Ja np. jestem przekonana, że z ziemi zawsze trudniej niż w siodle 🙂 (przekonanie takie mi się wyrobiło, bo kryjącym ogierom prowadzenie w ręku kojarzyło się jednoznacznie i chętnie chodziły na dwóch  :mad🙂, no i co - wejście do wody w ręku było absolutnie niemożliwe, a pod siodłem jednak się udało. Przekonanie może też być zaraźliwe? Bo kolega w żaden sposób nie mógł przeprowadzić klaczy przez przejazd kolejowy, a gdy go przekonałam 😁 żeby jednak przejechał - to się udało  😀.
Mi się wydaję, że strachy końskie mają podłoże w relacji człowiek-koń. Im bardziej jest zachwiana , tymbardziej koń jest płochliwy.
ha! no własnie 🙂 to jak w tym powiedzeniu "rzuć serce za przeszkode". Jeździec nie ma 1000% chęci skoczyć, to koń może wahanie wyłapać i odmówić, prawda? Tak bywa 🙂 To tak samo, jak w tym przykładach podanych przez halo 🙂
Ja z ziemi dosżłam do wprawy tak, że czuje się bardzo pewnie. Niadawno nawiała mi z podwórka na wioske klacz. W końcu ją dopadłam ale nie miała kantara, bo zgubiła na pastwisku a ja jakoś zupełnie o tym nie pomyślałam i w łapkach miałam tylko uwziąz i przyprowadziłam ją do stajni na tym uwiązie przełożonym za szyję a ona mi co jakiś czas podnosiła się, wyrywała, była bardzo rozdygotana. Oj nerwy były 🙂
OT-może by skleić te wątki o bojeniu się?
Mi się wydaję, że strachy końskie mają podłoże w relacji człowiek-koń. Im bardziej jest zachwiana , tymbardziej koń jest płochliwy.

????????/ tzn?
Rosek u mnie jest w sumie 12 koni, każdy inne ma strachy, kazdy inaczej reaguje. To niby jak z każdym jest inna relacja .
A może jednak jest to zalezne od wielu czynników takich jak- rasa, wiek, charakter itp itd.
Faza niezłe to Twoje konisko🙂  ja jednak staram sie młodego przekonac ze ni  nie gryzie szendamy se tu i ówdzie czasami przynosze ciekawe rzeczy do stajni (np czarno bałą piłkę😉) Goliat jest na szczescie na tyle madry ze wpierw oczekuje czy ja sie nie wystrasze jak jest ok to i on po chwili wytrzeszcza się uspokaja🙂 zreszta bedac na wyscigach na kaastracji musieli go przeprowadzic z jednej stajni szpitalnej do drugiej i powiem szczerze ze myslałam ze beda cyrki na obcm terenie a mały nic🙂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
04 października 2011 13:25
nie wiem czy az tak wiele zalezy od układu człowiek-koń. oczywiście, na pewno sporo, ale równie dużo od temperamentu konia i... wg mnie, od pogodny. Wszystkie znane mi konie robiły sie bardziej nerwowe w czasie silnych wiatrów i nadchodzacej zmiany pogody.
może silny wiatr powoduje, że gorzej słyszą i na wszelki wypadek reagują szybciej i częściej niż zwykle?
miałam kiedyś pod opieka kilka koni i trzy z nich były ostoją spokoju, a jeden miewał złe dni. Tak złe, że nie dawało sie ujechac niekiedy wzdłuż ściany ujeżdżelni, bo reagował na najmniejszy szelest. I owe złe dni zwykle łączyły sie z wietrzną, wyżową pogodą. W inne dni można było na tym koniu stawac na głowie. znowu araby na ktorych jeździłam były po prostu bardziej "uskokliwe" z zasady. wydawąło mi sie, ze sprawia im frajdę zwrot o 180 stopni, nawet jak nie było wiadomo co je spłoszyło.
obecnie moja klacz ma takie dni, ze już wchodząc do stajni widze, że bedzie zabawa: uszy chodza na wszystkie strony, oko wytrzeszczone, skóra elektryczna. byle szelest i uskok. a nieraz mogłabym jej bombę spuścic na łeb.
Faza, tak oczywiscie , jest wiele czynnikow wpływających na "płochliwość" koni. Ale jeżeli człowiek jest przewodnikiem dla konia to koń nie będzie się bał prawie niczego.
Omnia, moim zdaniem pogoda bardzo wplywa na konia. Jest mniej wspólpracujacy.Ale na ile jest mniej wspolpracujacy zawsze wpływa owa relacja człowiek-koń.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
04 października 2011 13:38
ale nie mówimy o współpracy, bo to logiczne - zaburzona reakcja miedzy cżłowiekiem i koniem = gorsza współpraca - , tylko o płochliwości.
rzecz nie polega na tym, że koń przejdzie obok smietnika - bo moj koń w końcu przejdzie - ale co sie na fuka, na spina na strzyże uszami to jego. ( i moje). a przy nagłych zjawiskach (np. nagły trzask gałęzi) koń i tak skoczy, nie ma bata, to jego naturalna reakcja. Wydaje mi się, że bardziej tu jest istotna reakcja po. Ambicja praktycznie od razu daje sie zatrzymac i uspokoić, i dla mnie to jest miarą naszych "układów".
zapewne tez duże znaczenie ma temperament, charakter, osobowość (nie wiem jak to okreslić) konia. jak u ludzi. Są ludzie po prostu pewni siebie,sa ludzie bardziej wycofani. Konie tak samo. Moze nie trzeba z tym walczyć, tylko pokochac 😉
Mówiłam o współpracy równiez w terenie, idąc nawet na spacer kon z Toba współpracuje, masz z nim kontakt.Wymagasz, zeby był posłuszny,ufał Ci.
mim zdaniem jeśli kon uważa człowieka za przewodnika to nic nie jest mu straszne - widzac cos nieznanego może sie zawahac ale ani nie powinien odskoczyc ani tym bardziej uciekac, a nawet jesli zwierze ma jakas naprawde mocna fobie to do wszystkiego można go stopniowo przyzwyczaic😉
Przyszło mi do głowy teraz coś... bywa, że jeździmy sobie na koniu, rutyna, wolty, tup tup, serpentynki, ciap ciap... koń spokojny, skoncentrowany, jakby hmmm za spokojny.. i ngale łuaaah motylek i dzikie przerażenie. Czy możliwe jest coś takiego, że koń wpada w tryb "robię, bo robię", takie autystyczne zamknięcie, wycofanie się (takie konie zawsze sprawiają wrażenie niezwykle posłusznych, takie pogodzenie się ze swoim losem) i bywa, że coś takiego nagłego, nawet małego, jak pojawienie się parującej kupy na placu, wytrąca je z tego stanu i zaskakuję? No tak jak nam się czasem przytrafia takie podskoczenie, jak się zamyslimy (ja się w pracy często zawieszam) i ktoś nas w ramie stuknie 🙂 Jak sądzicie?
A moja klacz mnie ostatnio zadziwiła. Byłam z nia w obcym miejscu-była tam wczesniej tylko raz, i póki byłam koło niej wszystko było dobrze, grzecznie sobie stała, ale była czujna,co chwilę co prawda gdzieś tam sie wpatrywała i nasłuchiwała bo to taki typ, ze wszystko musi wiedzieć 😉
Na chwilę zostawiłam ją innej osobie i zniknęłam z jej pola widzenia.Słyszałam tylko fukanie i tupanie, kreciła się nerwowo, raz nawet o mały włos nie przyłożyła kopytem w stojący tam samochód.Bradzo się zdenerwała.ZAskoczyła mnie swoim zachowaniem bardzo, a przecież nie widuje mnie na co dzień. Widocznie chyba czuła sie bezpieczniej przy mnie. Mało tego-kilkadziesiąt metrów od nas ktoś strzelił ze strzelby- 🤔wirek:, a ona drgnęła tylko. No powiem Wam że te koniska potrafią niesamowicie miło zaskakiwać 🙂
Trusia, to co opisujesz występuje u prawie każdego ssaka do pewnego momentu oraz u ptaków (jak ktoś ma np. kanarka czy papużki to zapewne wie czym grozi wejście zimą do pokoju gdzie są ptaki np. w czapce - niektóre wręcz będą się o kraty zabijać w panice. wystarczy czapkę ściagnąć i "obiekt właściciel" już jest rozpoznany. U ssakków wraz z pozapłodowym rozwojem połączeń nerwowych (np. uczenie się) następuje właśnie umiejętność syntezy faktów. U jednych gatunków szybciej u innych wolniej. Małe psy na większość nowych rzeczy które widza przekręcają głowę na bok - próbują zobaczyć czy nieznay obiekt widziany pod innym kątem okaże się znany - odszukują "brakującego puzla" w pamięci mózgu.

Kotbury, nie wiedziałam.  Z tym, że samo widzenie “puzzlowe” to tylko jedna część obrazu. Druga to ta, że konie boją się tej niepełnej składanki jako rzeczy nowej , a psy nie (mówię ogólnie o gatunku, pomijając cechy osobnicze).  Z tym że przyznam, że trochę ta teoria nie pasuje mi do obrazu dzikich koni całe życie wędrujących.  Przecież taka wędrówka to ciągle zderzenie z czymś nowym. 


nie wiem czy az tak wiele zalezy od układu człowiek-koń. oczywiście, na pewno sporo, ale równie dużo od temperamentu konia i... wg mnie, od pogodny. Wszystkie znane mi konie robiły sie bardziej nerwowe w czasie silnych wiatrów i nadchodzacej zmiany pogody.
może silny wiatr powoduje, że gorzej słyszą i na wszelki wypadek reagują szybciej i częściej niż zwykle?

Niedokładnie o to chodzi.  Jak wiatr wieje, otoczenie jest wypełnione różnymi szelestami.  Z jednej strony koń nie zawsze jest pewien źrdla tych szelestów – czyli czy liść szeleści poruszny wiatrem czy skardającym się drapieżnikiem, a z drugiej szelesty bezpieczne ukrywają szelesty niebezpieczne. 
Cyt. Trusia:
Niedokładnie o to chodzi.  Jak wiatr wieje, otoczenie jest wypełnione różnymi szelestami.  Z jednej strony koń nie zawsze jest pewien źrdla tych szelestów – czyli czy liść szeleści poruszny wiatrem czy skardającym się drapieżnikiem, a z drugiej szelesty bezpieczne ukrywają szelesty niebezpieczne. 

Szelesty to jedno, a dwa to ruch. Konie mają w oku "urządzenie" rejestrujące ruch (za: dr Robert Miller "Sekrety konskiego umysłu"😉.  Kiedy wieje wiatr i liście się ruszają, mają ograniczoną możliwość dojrzenia skradającego sie drapieżnika. Dlatego są bardziej niespokojne.

Edit: Nie wyszło mi cytowanie, więc skorygowałam format.
Ostatnio spotkała mnie taka sytuacja, że przestraszyłam się znacznie bardziej niż koń 🙂 Koń tylko tyle, że trochę się "napiął" gdy poczuł mój klekot. W środku lasu, galopując żywo, napotkaliśmy trzy totalnie zdziczałe psy, w tym jeden wielkości połowy mojego konia 😁 Nie zdzierżyłam i przeszłam do stępa, potem jak najszybciej oddaliłam się kłusem. Na szczęście skończyło się na "odgłosach paszczą" (u psów) i lekkim podbieganiu. Miałam znacznie gorsze wizje (psy wyglądały na nieźle głodne, a miejsce było żerowiskiem dzikiej zwierzyny).
Sądzę 🙂 Tryb "odcięcia od emocji" jest niezbędny w ujeżdżeniu, ale zbyt często przesadzamy z czasem wymagania nieustannej koncentracji. Za mało relaksu - za rzadko.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się