Karla🙂, no nie wiem, znajoma za kolkę w dzień wolny od pracy zapłaciła za sam dojazd weta ( 20 km) 2000 pln , do tego wlewy i się zrobiło ponad 5 klocków.
Nie wierzę, że ten wet dołożył do tej wizyty.
Perlica ja nie mówię, że każdy wet dokłada. Są weci, którzy wezmą za taką usługę w takich warunkach jeszcze więcej i mają rację i prawo do tego. Częściej jednak są to kwoty niższe. Są weci, którzy wyżej cenią swój wolny czas niż takie kwoty, nawet te 5 tyś. BTW ja za pierwszą i ostatnią kolkę swojej kobyły w klinice (bez operacji zapłaciłam dwukrotność tej kwoty, w tym była właśnie opłata za dodatkową opiekę lekarza w nocy tylko i wyłącznie nad moim koniem- to tak jeszcze w kwestii opłat za dyżury).
Karla🙂, ja pisałam w kontekście KP, pracownika i PIP. I że tak powiem, jak ktoś jest zatrudniony na UOP i pracodawca żąda tego, żeby pracownik był na dyżurze to na tym dyżurze ma być i nie dostanie za to pieniędzy (chyba że pracodawca tak określi w swoim regulaminie), chyba że wykona pracę.
Też mnie spotkała taka sytuacja, koń nagle w słabym stanie, nie bardzo wiadomo co się dzieje, wieczór... weci albo nie odbierają, albo odbierają i mówią, że nie przyjadą, chęci jakiejkolwiek pomocy zero. Jestem lekarzem i nie pojmuję, jak tak można. Po prostu tego nie rozumiem. Mało tego, w drugą stronę skrupułów nie ma.
Tak, też mam, tylko to nie zawsze jest najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza jak się ma 2h + drogi. Niemniej, coraz częściej je wybieram, nawet do diagnostyki spraw teoretycznie nie wymagających pobytu w klinice, do tego niejednokrotnie jest po prostu na koniec dnia taniej i bardziej kompleksowo.
lhp, ja też tak zaczęłam robić, bo wyniki i diagnoza są zazwyczaj od ręki. Nie mówiąc już o tym, że klinika to klinika a podwórkowi weterynarze nie zawsze specjalizują się we wszystkim.
Ollala UOP w weterynarii to teraz rzadkość, przeważają B2B (nawet w małych zwierzetach). Dla terenowego weta, z tego co słyszę w domu, bardziej opłacalny i wartościowy jest pracownik "dzienny" niż ten na dyżury. Może jakby państwo i nie wiem- zwiazki hodowlane, federacje jezdzieckie?się do tego dokładały...to byłoby inaczej, ale skoro w małych zwierzętach jest jeszcze większy problem to nie wróżę zmian w temacie koni.
mindgame, wystarczy ze bardzo go boli i przewraca sie na bok - juz transport bez zabezpieczenia lekami przeciwbólowymi to potencjalnie slaby pomysł. Dlatego nawet zeby zawieźć do kliniki to czasem trzeba albo ogarniać samemu albo jednak doprosic sie przyjazdu weta.
W Szczecinie nie ma całodobowej opieki weterynaryjnej dla psów i kotów, a wy tu dywagujecie o całodobowej dla koni 🤣
Tu małe sprostowanie. Faktycznie w tej chwili nie mamy w Szczecinie całodobowej kliniki przyjmującej psy i koty "tak z ulicy", ale mamy paru wetów działających właśnie w trybie dyżuru (dzwonisz, jeśli uzna, że trzeba jechać to jedziesz do niego) oraz jeden gabinet działający do 2 w nocy. Jednak to już za chwilę się zmieni, ponieważ całodobowa klinika właśnie się buduje. Obecnie szukają do niej personelu i w ogłoszeniu o pracę jest ujęty między innymi taki zapis: Co oferujemy?
✨ 1500 zł netto za noc (20.00-8.00)
Niebawem również otworzy się "Pogotowie weterynaryjne", które będzie działać po godzinach zamknięcia "normalnych" gabinetów, czyli od 20 do 6 rano.
To tyle z psio-kociego szczecińskiego światka obok tej dyskusji 😉
Karolina potwierdzam, niestety miałam niedawno taką krytyczną sytuację. Koń mi się tak rozwalił, tył staw skokowy, stał na 3 nogach, trząsł się z bólu, jedyny ratunek dla niego to klinika i 3,5h transportu. W życiu bym go tam nie dowiozła w takim stanie bez dalszego uszczerbku na jego zdrowiu i na moim psychicznym. Nie jestem miekiszonem ale jazda z tak uszkodzonym koniem tyle godzin bez zabezpieczenia go p.bólowo byłaby dla mnie okropnym przeżyciem, nie wiem czy dojechałby bez dalszych strat, nie wspominając o tym że musiał być też zabezpieczony antybiotykowo i opatrunkowe. To się nie mogłoby udać bez weta. I tutaj wielkie podziękowania dla naszej, zawsze pomagającej wetki Angeliki. To już 2 raz jak była wtedy kiedy miała być. Pierwszy raz była 10 minut od telefonu że koń puchnie jak ropucha, coś go ugryzło i wpadł we wstrząs anafilaktyczny, mieliśmy niesamowite szczęście że była w okolicy, bez jej natychmiastowej pomocy nie miałabym już siwego. Są jeszcze tacy weci, ale też kiedyś, kiedyś miałam ogromny problem do ściągnięcia weta do kolki (przytkanie) w letnia sobotę, po południu. Finalnie udało mi się ściągnąć kolegę który podał dożylnie biovetalgin i ogarnęliśmy problem sami. Chciałabym się nauczyć podawać leki dożylnie i w nosie mam że "nie wolno" bo ktoś sobie pilnuje interesów wprowadzając takie regulacje, a finalnie to opiekunowie koni ponoszą konsekwencje jak zwierzę nie otrzyma na czas pomocy. Oczywiście w 1 przypadku nie poradziłabym sobie bez weta i czas miał znaczenie.
Jak czytam o powołaniu to aż mnie skręca. Praca jak każda inna. Ma dać pieniądze na życie a nie spowodować wypalenie i depresję. Zatrudnianie pracowników się nie opłaca bo na końcu właściciel i tak pracuje sam (tyczy sie lekarzy wetrynarii ale też właścicieli pensjonatów). Większość ZLZ to są jednoosobowe gabinety. Sorry ale jedna osoba nie jest w stanie pracować 24/7.
Karla jak dorównamy do cen niemieckich za usługi lekarsko-weterynaryjne to może będzie więcej chętnych do pracy w nocy i w weekendy. Ale jak przepracujesz całą noc to nie masz siły pracować potem cały dzień. Dla powołania się zarzynać?
cytrynaa, wracamy do systemu dyżurów. Serio można mieć dyżur a potem wolne. A za pracę w nocy odpowiednio sobie liczyć. Przecież nie ma narzuconych urzędowo stawek. Więc argument, że stawki są za niskie jest dość nielogiczny - przecież nie my je ustalamy tylko wet prowadzący działalność gospodarczą.
Tak, praca jak każda inna. Jak idziesz pracować jako lekarz to wiesz, że będziesz robić dyżury nocne a jak nie chcesz to zostajesz dentystą. Jak zostajesz policjantem to wiesz, że będziesz pracował w nocy mimo śmiesznej pensji. Jak idziesz do pracy do fabryki, która ma trzy zmiany to wiesz, że nocki nie unikniesz bez względu na stawkę. No jeden weterynarz że specjalizacją "konie" nie spodziewał się, że trzeba będzie w nocy czasem też pracować i jest zdziwiony, że klienci oczekują tego. Na dodatek mówi, że może by nie miał problemu jakby stawki były wyższe tyle, że prowadzi własną firmę i stawki sam ustala. No kurde logika wywinęła fikołka.
epk pracując jako wet na własnej działalności i zatrudniający też decydujesz czy chcesz świadczyć dyżury czy nie. To się dla wielu nie kalkuluje finansowo, jak i pod kątem tego, co napisała cytrynaa. Mało kto pokusi się o "utratę dyspozycyjnosci" weta. Wypisujesz działalności, które do 1 osobowej działalności czy mikroprzedsiebiorstw mają się nijak. Na szczęście to rynek weryfikuje co kto może lub musi. I to działa w 2 strony. Powtórzę jeszcze raz- to jest biznes jak każdy inny, wielu nocny dyżur się nie kalkuluje i nie będą patrzeć na pojedyncze potrzeby versus to, co mogą hurtowo robić w dzien. I zapewne to wet, o ktorym piszesz mial na mysli m.in. mowiac o stawkach.To wolny rynek i wolny wybór.
u nas są jedni weci co rozpisują dużury, na fb można sobie zajrzeć, w który weekend który wet jest pod telefonem. Taka wizyta kosztuje więcej.
Natomiast taki wet jest na "dużurze" w domu, jedyne co musi to być trzeźwym i odebrać telefon.. I widać to działa, bo nie dość ze kolejni weci dołaczyli do zespołu to dyżuru nadal są. I biorąc pod uwagę jakie oni mają ceny normalne, to na pewno się to im opłaca 😉
Karla🙂, no więc uwierz że powoli wolny rynek to weryfikuje. Jak się kilka razy w takiej krytycznej sytuacji odbijasz od jakiegoś veta to go zmieniasz. I ja już to widzę w rozmowach między właścicielami koni. Już dobrze identyfikują na kim można polegać i analizują czy kogoś brać do stałej współpracy skoro w razie "w" nie mozna na niego liczyć. Wolny rynek działa w dwie strony.
cytrynaa, Nikt z nas hodowców nie oczekuje pracy lekarza 24/7 - proszę czytać ze zrozumieniem - oczekujemy takiego porozumienia miedzy wetami albo nakazu urzędowego żeby opieka na nad zwierzętami była realizowana 24/7 . Mają się tak dogadać żeby na powiat w nocy był jeden lub dwóch lekarzy (wielkość powiatu, liczba koni) którzy przyjadą do nagłych wydarzeń nie cierpiących zwłoki typu wypadek , kolka, zatkanie, poród z komplikacją. Jak znam życie bez urzędowej regulacji się nie obędzie. Praca lekarza weterynarii wymaga specyficznej odporności psychicznej, której większość z nas nie posiada, siły fizycznej, ponadprzeciętnych zdolności manualnych i pewnie kilku innych. Jeśli ma braki w tym zakresie to cierpi , frustruje się itd - zdarza się to równie często u lekarzy ludzkich. Nie trudno wtedy o załamania nerwowe , alkohol czy inne używki lub nawet samobójstwa.Czy wet pracuje od 7 do 22 czy od 7 do 15 lub 12-19 to jego sprawa i jego klientów. Jeśli pracuje w 5 powiatach to też trzeba to jakoś wymyślić. Gotowego pomysłu nie mam.
epk tak weryfikuje, część wetów nigdy nie będzie świadczyć dyżurów nocnych i nagłych wypadków. Jakiś procent będzie świadczył tylko taki rodzaj usług. Tak jak obie napisałyśmy- to działa w dwie strony. Są weci tylko do szczepień, inni od ortopedii, inni będą od dyżurów. Jeszcze inni będą próbować robić i to i to. Na szczęście obie strony mogą sobie pozwolić na wzajemne wybory. Kwestia otwartości przekazu w obie strony i wzajemnego zrozumienia oczekiwań.
Karla🙂, dla mnie znikoma dostęność nocna ( czy w ogóle od ręki) do rzeczy skomplikowanych - kolki, złamania itd. jest jasna. Takich specjalistów jest mało a praca z takimi schorzeniami (najcześciej operacyjna) wymaga koncetracji= trzeba się wysypiac.Neurochirurdzy też nie planują operacji na nocki🙂
To tak jak u ludzi - pediatrów wszędzie pełno, ale już własnie kardiologów mniej🙂
Karla🙂, dla mnie znikoma dostęność nocna ( czy w ogóle od ręki) do rzeczy skomplikowanych - kolki, złamania itd. jest jasna.
kotbury, do tego tez jest potrzebny zespol i sprzet, to są tematy na klinikę i leczenie stacjonarne. Mowa jest o innym etapie - pierwszej pomocy. Czyli jak karetka dla ludzi a nie lekarz specjalista. Serio, dzwonienie po lekarzach w calym województwie zeby konia uspili (kolka nie reagujaca na leki) przez kilka godzin przy koniu rzucajacym sie z bolu nie jest ok. Większość klinik ma dyzury tez wyjazdowe i w ich okolicy tego problemu nie ma.
temat usypiania to już w ogóle w tej chwili jest cieżki- nie każdy wet ma i chce mieć dostęp do morbitalu. Nadzór farmaceutyczny i przepisy "spożywcze" dołożyły swoje...
[b]melechowicz[/b żeby coś było zrobione urzędowo, musiałyby być na to urzędowe pieniądze- skąd? może niech związki hodowców, federacja jeździecka zrobi fundusz- wtedy pewnie byłoby łatwiej.
kotbury, Nie chodzi tu o żadne interwencje chirurgiczne. wet z nocnego dyżuru ma albo kolkę zgonić na miejscu albo przygotować konia do transportu.Porody trudne wymagają również natychmiastowej interwencji , co do złamań to zdarzenia poważne wymagają przygotowania konia do transportu lub wykonanie eutanazji , Grubych rzeczy w stajni się nie zrobi. Kliniki to inna sprawa i tak działają 24/7 , a zabiegi robią wg potrzeb i możliwości.
melehowicz, jakie dyżury na powiat, jak na "moim terenie" wychodzi po jednym hipiatrze na powiat? xxagaxx, duża aglomeracja a i tak trwało to kilka lat, zanim ta firma zaczęła działać w ten sposób, sama wiesz od kiedy jest na rynku karolina_, jak pisała kotbury nawet w pobliżu kliniki bywają problemy, rotacja pracowników wynika z kilku powodów
Powtarzacie, że jak się wybrało weterynarię końską, to przecież wiadomo jak to wygląda. Wiedzieć a doświadczyć, to różna sprawa. Dopiero w praniu wychodzi czy ktoś daje radę pracować w takim trybie, potem do tego dochodzi rodzina, potem okazuję się, że za podobne albo lepsze pieniądze można pracować spokojniej i mieć czas np. na swoje konie
kotbury, no ale kolkami to się zajmuje internista, przecież nie wzywam do kolki ortopedy czy okulisty. I szczerze - od kilku lat się okazuje, że najbardziej możemy liczyć na pomoc wetów od krów, którzy dodatkowo zajmują się także końmi. Ja nie wiem na czym to polega - ale oni jak słyszą kolka to mówią za ile są w stanie być. A serio to nie są weci, którzy dla każdej złotówki się poświęcają, bo oni na krowach zarabiają. Ale to do nich można praktycznie jak w dym. Czasem powiedzą, że mogą być za 3-4 godziny i żeby dzwonić po innych ale jak nie znajdziemy to będą. I są.
ogurek, u Ciebie może faktycznie mało tych hipiatrów, ale u nas jest ich całkiem sporo. A problem wcale nie jest mniejszy. Ja wcale nie dziwię się espanie, że trzyma się swojego weta tyle lat bo jest to jeden z tych, którzy pomocy odmawiają, kiedy już naprawdę nie mogą. Jak zresztą większość tych "starej daty".
Jak dla mnie to zrozumiałe, że się w realu okazało, że niefajna jest taka praca jaką sobie wymyśliliśmy. Ale to może zmieńmy, albo poinformujmy, że robimy tylko szczepienia i TUV - tak oficjalnie. Wtedy nie będzie złudzeń i niepotrzebnych telefonów. I okaże się, że faktycznie to mamy 2 internistów na krzyż i 3 ortopedów do diagnostyki - a nie całą masę i 95% z nich twierdzi, że robi wszystko.
karolina_, jak pisała kotbury nawet w pobliżu kliniki bywają problemy, rotacja pracowników wynika z kilku powodów
Powtarzacie, że jak się wybrało weterynarię końską, to przecież wiadomo jak to wygląda. Wiedzieć a doświadczyć, to różna sprawa. Dopiero w praniu wychodzi czy ktoś daje radę pracować w takim trybie, potem do tego dochodzi rodzina, potem okazuję się, że za podobne albo lepsze pieniądze można pracować spokojniej i mieć czas np. na swoje konie
ogurek, ja nie twierdze, ze indywidualny lekarz ma przyjechac zawsze i nie oczekuje tego. Powiedzialabym ze w 90% przypadkow nagłych wystarczy ze odbierze telefon i ogarniamy temat teleporada. Problemem jest to pozostale 10%, bo w miescie wojewódzkim, gdzie jest wykladana weterynaria (czytaj - jest dostep do stazystow, ktorzy maja jeszcze zapal i checi i potrzebuja doświadczenia), klinika top wyposazona za unijna kasę, nie ma dyzurow i zadnej opieki nocnej/swiatecznej, bo lekarze, nawet Ci pracujacy na uczelni, nie potrafią się między sobą dogadać. A szkoda, bo wtedy można miec np dyżurny nr i przekierowania do odpowiedniej osoby mającej dyżur w nocy - czyli lekarz, który dyżuru nie ma nie dostaje miliona sms i nieodebranych połączeń. I nikt go nie obsmarowuje w necie ze odmówił przyjazdu do xyz. Imho win-win.