No bo potem potencjalny kupiec ma w rodowodzie takiego zachodniego konia trochę sław 😉 , a to, że nie zawsze się to przekłada na jakość konia - cóż, nie zawsze musi 😉. Ważne, że koń z zachodu, z "papierem" i kasa sporo lepsza od razu niż za nawet lepszego konia ale z polskim papierem, bo u nas to same trupy. Handlem końmi rządzą stereotypy...
rozumiem 🙂 dziekuje za wyjasnienie sprawy :kwiatek:
podalam moja na przyklad wlasnie ze wzgledu na dobry sportowo papier😉 ale ciezko wymagac zeby dwulatka juz zdovywala jakies medale 😁 i kto wie czy kiedykolwiek bedzie 😉 ale to taki OT.
(ach ten magiczny zachod - zgadzam sie w 100% 😁 )
nie ma sprawy, no i trzymam kciuki za młodą 🏇 😉
epk, myślę, że ważna jest tu też ilość sprawdzonych w wys. sporcie koni hod. polskiej, a np. niem., holend, franc. 😉 (dobra, ja juz ide spać 😉)
To na bank, tylko porównaj też, ile tych koni produkują niemcy, holendrzy itp i jaki procent z tego chodzi w wysokim sporcie. Myślę, że podobnie jak u nas. Poza tym gdyby u nas podobną ilość pieniędzy, techniki i umiejętności jeźdźców włożyć w hodowlę też by więcej tych koni chodziło wysoko. Ale konie, które są naprawdę dobre znikają wcześnie za zachodnią granicą - bo u nas nie ma warunków na to, żeby tak naprawdę się rozwinęły i nie ma też na to pieniędzy - bo hodowca woli sprzedać 2-3 latka niż zapłacić przez najbliższe 3 lata ciężkie pieniądze za trening bo potem mu się to i tak nie zwróci. A żeby koń pokazał swoje możliwości to nie ma mowy o tym, żeby trenował go Kazio za stodołą. W to trzeba włożyć ogromne pieniądze i czas- i i tak nikt za to potem nie zapłaci. Bo za konie N-kowe byśmy najchętniej płacili 10-15 tys. No max 20 jak jest idealnie zdrowy 😉.
czyli jezeli kon ma nawet "zagranicznych " przodkow, ale urodzony jest w Polsce to juz jest "gorszy" bo nie jest z np Niiemiec? paranoja 🤔wirek:
wlasnie mi sie wydaje, ze nie tyle kon jest gorszy, co podejscie. U nas ludzie licza swoje grosze na kazdym kroku, oszczedzaja jak moga. (w sumie sie nie dziwie, bo tez nie spie na milionach) malo ludzi wydaje kase na porzadnego trenera, odpowiednia stajnie, dobre jedzenie dla swojego konia. Za granica jest jednak inaczej. to trzeba przyznac. tam konie rekreacyjne np wygladaja lepiej niz u nas sportowe ( zaznaczam, ze mowie o tych, ktore sama widzialam, zeby nie bylo, ze uogolniam).
Ja też zauważyłam taką tendecije u klientów że jak koń jest nawet z zachodnim papierem ale urodzony w Polsce to jest gorszy. Ale w dobie kryzysu i braku pieniędzy coraz więcej ludzi szuka koni w Polsce .
Tylko z taką różnicą że chcieli by mieć konia klasy C aby dziecko albo docelowy klient mugł jeździć N a zapłacić za konia max 25000zł i TU JEST CAŁY CHORY PARADOKS bo jak wytłumaczyć ludziom że za takiego konia aby był w miarę ok nie zniszczony i zdrowy trzeba wyłorzyć około 60000 zł.
bhdemeter, E tam -> czasami ludzie chcą: 1) konia ujeżdżonego-profesora 2) konia mega zdrowego, mega-wytrzymałego, ekonomicznego w utrzymaniu 3) konia mega-spokojnego, łatwego do jazdy i przyjemnego, żeby córcia wsiadła, ale i tatuś wsiadł i można było młodszą siostrę powozić 4) najlepiej do 5000 😁 5) edit: aaa - i żeby ten koń był mega-piękny, wspaniały, duży, ramowy, z super papierkiem 😉
nalezy sie tez zastanowic czemu np. p. Kasia Milczarek obecnie bazuje wylacznie na zagranicznych koniach. Mlodziak z aukcji za 35 000 jej pasuje lepiej niz podobny mlodziak polski za 35 000 zeta na ten przyklad. Ekwador jest z nazwy tylko polski tez przeciez - przyjechal z Niemiec w brzuchu niemieckiej matki.
Albo Zaneta Skowronska. Tez na samych niemieckich jezdzi.
Może dlatego, że na zachodzie łatwiej takiego znaleźć? Są linie sportowe - ujeżdżeniowe, skokowe. Holendrzy , na przykład, mają osobne próby dzileności dla reproduktorów skokowych i ujeżdżeniowych. Wszytsko jest poukładane. U nas jeśli ogier pokryje 50 klaczy w sezonie to już dużo, a na zachodzie ogiery, te najlepsze mają po kilkaset, a niektóre dobrze ponad tysiąc potomstwa (np. Quidam de Revel) !
Żeby nie być gołosłownym, najpopularniejszy dresażowy reproduktor Holandii 2009, pokrył ponad 350 klaczy (!) W wieku ledwie 8-lat. Zwyczajnie jest z czego wybrać.
Inna rzecz, że spora część zachodnich koni sprowadzonych do Polski to zwyczajne "odpady" hodowlane, ale u nas dostają licencje i są traktowane jak wybitne jednostki, bo przecież gdzieś tam mają Landgrafa albo Cor de la Bryere... Na to, że nikt by ich nie użył w hodowli za granicą nikt nie zwraca uwagi. A jak już się trafią ciekawsze, to zaraz znikają ( choćby Cajero, Velvet Rose).
ElaPe, nie tylko Katarzyna Milczarek, ale i na przykład Zakrzów i Pan Sałacki. I w tym drugim wypadku są to konie, które regularnie wygrywają u nas czempionaty (w kat. koni hodowli zagranicznej). W Polsce można znaleźć niezłe konie - naprawdę niezłe - ale trzeba mieć ogromne szczęście i wiedzieć, gdzie szukać. Ja już o tym pisałam, jeździłam po polandii dobre półtora roku, oglądając konie i ciekawe, i nieciekawe. Fakt, mnie interesowała niezbyt popularna dyscyplina. Ale z drugiej strony nie szukałam nigdy drugiego Totilasa, tylko konia o dobrych chodach, dobrej głowie i... dobrym zdrowiu. Młodego konia, żeby nie dochodziło jeszcze kryterium dobrej pracy. W kilku przypadkach udało mi się nawet mieć spełnione dwa z trzech warunków. Negocjowałam nawet poważnie kwestię ceny konia, który bardzo mi pasował, ale którego badania wypadły nieszczególnie rewelacyjnie. W pewnym momencie zaświeciła mi się jednak żaróweczka, i doszłam do wniosku, że w kwocie, o której mówimy, spokojnie kupię konia w Niemczech, i to takiego, który będzie miał tiff na 1kę i żadnych innych zastrzeżeń co do stanu zdrowia. Więc odpuściłam. Dlaczego łatwiej jest szukać za granicą? Bo tutaj tych fajnych koni wybierze się 10, a tam - ile będzie potrzeba, kilkaset. I wcale się nie dziwię, bo u nas kryją za 200 złotych słabe ogiery (na dożywotniej licencji), "hodowcy" od siedmiu boleści kombinują tylko, żeby było taniej, oszczędzają nawet na kowalu. Wystarczy spojrzeć na Allegro - 5letnią klacz można kupić już za 2500, 3500 tysiąca złotych (sic!). Ja sama kiedyś grzecznościowo wystawiałam w ogłoszeniach na forum konia ujeżdżeniowego, bodajże 8 lat, zdrowego, bardzo urodziwego, uczestnika MPMK, jezdnego, takiego do prowadzenia w dwóch paluszkach na klasę N, również ambitnie skaczącego. Cena wywoławcza za konia to było 30 tysięcy złotych. Na PW dostałam kilka komentarzy, że to obłędnie drogo 😲 To ile taki koń powinien kosztować, co? 3500, jak te z Allegro? 🙄 Patrzę sobie na mojego Swarovskiego (swoją drogą tak naprawdę to on jest polskiej hodowli, czy nie? Hanowerski ogier na folblutce?). Mam go 21 miesięcy. Jeśliby policzyć tylko koszty pensjonatu, to robi się przez ten czas kwota powyżej 25 tysięcy. A trening? Kowal, wet? Suplementy, pasze, wyjazdy na zawody? I nawet nie myśląc o zarabianiu na ewentualnej sprzedaży, to znowu zapytam - to ile taki koń powinien kosztować? Za rok będzie miał 8 lat, a przecież 30 tysięcy za ośmiolatka to tak duuużo...
Sorki, że się rozpisałam, ale jestem zwolenniczką kontrowersyjnej teorii, że konie powinny być drogie. Po to, żeby opłacało się je hodować, opłacało trzymać w dobrej stajni (i również, żeby opłacało się taki stajnie budować), żeby opłacało się je leczyć, zatrudniać do nich dobrych trenerów, luzaków i rajtrów (jakie piekielnie potrzebne i jak tragiczne w polskiej praktyce zawody, w 99% przypadkach na czarno, za totalne grosze), żeby były cenne nagrody na zawodach. Wśród tych drogich koni i tak zawsze znajdą się te z najrozmaitszych przyczyn tańsze - jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony wizją drogich koni, powinien spać spokojnie. Zresztą dróg do jeździectwa jest bardzo wiele - to niekoniecznie musi być własny koń, ale też dzierżawa, luzakowanie, sponsorzy (którzy przyjdą tylko wtedy, jeśli konie to będzie kasa - i prestiż) itd. itd.
Dopóki nie będzie takiej sytuacji, że katka, oferując na sprzedaż młodego, ciekawego i zdrowego konia, w którego włożyła 18 tysięcy, nie weźmie za niego co najmniej 36ciu, to nie będzie normalnie. Prawdę mówiąc, zanim znowu przeczytam, że to obłędnie drogo 😎 to nadal nie jest szczególnie porywający zarobek, biorąc pod uwagę, że na konia do sprzedaży trzeba czekać 5 lat (od zaźrebienia do czterolatka) - to daje jakieś 3600 rocznie na plusie. To są naprawdę żadne wielkie kokosy, jeszcze biorąc pod uwagę, że nasz potencjalnie sprzedażowy koń może wcale 4tego roku nie doczekać, albo też i doczekać, ale z wartością taką, ile waży... Sad but true.
Tak, dobre konie, w które ktoś włożył masę pieniędzy i pracy, powinny byc drogie. Z drugiej strony, te tzw. "odpady chodowlane", zwykłe rekreanty bez żadnych umiejętności, szczególnego wyglądu czy ruchu - nie. Bo niby z jakiej racji?
Izydorex- roznie to bywa, a granica jest cienka. Konia do rekreacji czasem ciezej znalezc niz takiego do sportu. ja kupujac konie dla siebie patrze na 3 rzeczy- jak skacze/rusza sie, czy jest zdrowy i jaki ma papier (kolejnosc dowolna) masc, plec oraz wyglad to sprawa drugorzedna. jeden z wybitnych w pewnym czasie koni skokowych byl tak brzydki, ze przy wozie by kiepsko wygladal nawet a skakal pod niebo... kon rekreacyjny- mowimy tu o rekreacji ambitnej, swiadomej a nie wycieczkach do lasu musi spelniac tych warunkow o wiele wiecej. pierwsza rzecz- musi byc zdrowy- oczywiscie. powinien troszke podskakiwac, bo klodka w lesie, bo zawody towarzyskie i kolejne rzeczy- musi byc wygodny do jazdy, sympatyczny w obejsciu bo to przyjaciel, latwy do jazdy, bo jazda ma sprawiac przyjemnosc a nie byc godzinami ciezkiej pracy. powinien byc ladny, zeby cieszyc oko wlasciciela, godnie paradowac w slicznych dereczkach, czapraczkach i owijkach. spokojny oczywiscie itd... ile koni spelnia te wszystkie warunki? jeden moj sportowy straszliwie bryka, choc jest przesympatyczny, drugi jest tak silny, ze niezle sie zmecze zanim zaczniemy osiagac cel jazdy. kolejny boi sie wszystkiego, ma swoje schizy itd.. z kazdym cos, ale wszystkie je laczy jedno- bardzo dobrze skacza. i to mi wystarcza. kto, kto jezdzi dla przyjemnosci chcialby jednego z moich koni?? wiec nie generalizujmy, ciezko zarowno znalezc i konia do sportu i do rekreacji. i jedne i drugie, o ile sa z tej wyzszej polki powinny kosztowac. jezeli wiec kupujemy niezlego, przykladowo 6 letniego konia, ktory chodzi zawody i placimy za niego 5 tys to mamy 100% pewnosci, ze hodowca musial do niego spooooro dolozyc. zastanowmy sie wiec, jak ten kon byl karmiony w mlodosci, jak czesto szczepiony, odrobaczany i jak czesto byl u niego kowal. kto z nim pracowal i jakim byl specjalista. i kwestia zasadnicza- na jak dlugo wiec nam ten kon posluzy? i sie nie oburzac, tym razem to ja generalizuje 😉 co do koni zachodnich.. niestety racja. na 6 moich podstawowych koni sportowych 5 jest hodowli zachodniej. 6 klacz jest hodowli mojej, ale po ogierze holsztynskim...
jezeli wiec kupujemy niezlego, przykladowo 6 letniego konia, ktory chodzi zawody i placimy za niego 5 tys to mamy 100% pewnosci, ze hodowca musial do niego spooooro dolozyc. zastanowmy sie wiec, jak ten kon byl karmiony w mlodosci, jak czesto szczepiony, odrobaczany i jak czesto byl u niego kowal. kto z nim pracowal i jakim byl specjalista.
Eh, a tymczasem ktos oferuje konia 14-letniego, po 10 latach tyrania w rekreacji (czyli koń zdążył na siebie zarobić i jeszcze powinien odłożyć na emeryturę), z rozwalonymi nogami i grzbietem za 6 tys. I tak to wszystko stoi na głowie i pewnie szybko się nie zmieni. Ja się tylko cieszę, ze w najbliższym czasie nie będę kupować konia 😉
ja bym sie bala sprowadzac konia z zagranicy, ze wzgledu na ryzyko "transportowe". wiem jaki moj kon byl padniety po przejechaniu 600km. co dopiero jakbym go przywiozla z "mojej" miesciny w Niemczech- odleglosc 1200km... zdaje sobie sprawe, ze konie chodzace duzy sport podrozuja po swiecie tam i spowrotem, ale jednak jak mamy kupic mlodzika za granica i tu go sprowadzic to WYDAJE mi sie, ze ten transport nie bedzie taki "lekki".
dobra, zalozmy, ze mam przywiezc odsadka z Niemiec. takiego brzdaca tez na sedalinie? pytam , bo zalozmy, ze chcemy przywiezc do PL zrebaka o wartosci np 20tys euro. mi sie wydaje, ze tak daleki transport to mega wielkie ryzyko. taka ruletka wrecz.
wiozlam doroslego konia 800 km. zyje zrebaka jedynie 280. mial 6 miesiecy. na poczatku byl niespokojny, rzal. jechalismy 10/h, po 20 minutach i sprawdzaniu co chwile uspokoil sie tydzien temu klacz, ktora nigdy nie jezdzila. 3,5 roku. dostala sedalin i stala grzecznie zupelnie nie rozumiem Twoich obaw. jak jest za daleko mozna zaplanowac postoj w polowi drogi i tyle... znajomi po zrebaka jechali z kucem, inni ze starszym koniem, zeby nie jechaly same jak wytlumaczysz premiowanie zrebiat w holsztynie? albo palenia? woze 5 dniowe malenstwa z matkami. gdyby bylo to az tak dramatyczne i ryzykowne zaden szanujacy sie hodowca nikt by tego nie praktykowal
no ja moja mloda wiozlam bardzo spokojnie 600km , da sie to wiem, ale jednak meczy to troche konia. i mi nie chodzilo o 3,5 letnie konie, czy tam zrebaki z matkami, ale stricte o takiego 6miesiecznego brzdaca. jasne, ze wieksze konia mozna uspokoic chociazby sedalinem, fakt, ale walsnie zastanawia mnie jak przewiezc takiego mikrusa. pytam specjalnie w tym watku, bo ciekawa jestem jak to wyglada. zalozmy, ze ktos sobie upatrzyl odsadka w niemczech. i chce go tu przywiezc i miec do sportu/hodowli. no jakos przetransportowac go trzeba... i wlasnie o to mi chodzi. w Polsce jak jestemy ten problem odpada, nie musisz pokonywac z koniem jakiejs kosmicznej trasy albo wpakowc go do samolotu. ja rozumiem, ze konie np sportowe tak jak pisalam kraza sobie po swiecie, ale co w przypadku jak mamy na oku bardzo cennego odsadka? tez bardziej oplaca sie sprowadzac z zagranicy?
ja nie widze takiej ogromnej roznicy w transporcie. o sposobach pisalam kupno odsada zawsze jest loteria. czy to polskiego czy zagranicznego, ale statystycznie ryzykujemy mniej kupujac za granica.
To ile taki koń powinien kosztować, co? 3500, jak te z Allegro? 🙄 Patrzę sobie na mojego Swarovskiego (swoją drogą tak naprawdę to on jest polskiej hodowli, czy nie? Hanowerski ogier na folblutce?). Mam go 21 miesięcy. Jeśliby policzyć tylko koszty pensjonatu, to robi się przez ten czas kwota powyżej 25 tysięcy. A trening? Kowal, wet? Suplementy, pasze, wyjazdy na zawody? I nawet nie myśląc o zarabianiu na ewentualnej sprzedaży, to znowu zapytam - to ile taki koń powinien kosztować? Za rok będzie miał 8 lat, a przecież 30 tysięcy za ośmiolatka to tak duuużo...
Sorki, że się rozpisałam, ale jestem zwolenniczką kontrowersyjnej teorii, że konie powinny być drogie. Po to, żeby opłacało się je hodować, opłacało trzymać w dobrej stajni (i również, żeby opłacało się taki stajnie budować), żeby opłacało się je leczyć, zatrudniać do nich dobrych trenerów, luzaków i rajtrów (jakie piekielnie potrzebne i jak tragiczne w polskiej praktyce zawody, w 99% przypadkach na czarno, za totalne grosze), żeby były cenne nagrody na zawodach. Wśród tych drogich koni i tak zawsze znajdą się te z najrozmaitszych przyczyn tańsze - jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony wizją drogich koni, powinien spać spokojnie. Zresztą dróg do jeździectwa jest bardzo wiele - to niekoniecznie musi być własny koń, ale też dzierżawa, luzakowanie, sponsorzy (którzy przyjdą tylko wtedy, jeśli konie to będzie kasa - i prestiż) itd. itd.
Dopóki nie będzie takiej sytuacji, że katka, oferując na sprzedaż młodego, ciekawego i zdrowego konia, w którego włożyła 18 tysięcy, nie weźmie za niego co najmniej 36ciu, to nie będzie normalnie. Prawdę mówiąc, zanim znowu przeczytam, że to obłędnie drogo 😎 to nadal nie jest szczególnie porywający zarobek, biorąc pod uwagę, że na konia do sprzedaży trzeba czekać 5 lat (od zaźrebienia do czterolatka) - to daje jakieś 3600 rocznie na plusie. To są naprawdę żadne wielkie kokosy, jeszcze biorąc pod uwagę, że nasz potencjalnie sprzedażowy koń może wcale 4tego roku nie doczekać, albo też i doczekać, ale z wartością taką, ile waży... Sad but true.
Zgadzam się z Tobą w 100%, popieram również wypowiedzi, że NN-y , i tego typu podobne ,robią złą robotę, do tego ten poroniony pomysł z dopłatami do xo i wlkp. a potem mamy kwiatki, typu, ,,kupiłem konia 4 lata za 1500 zł. ,a ty chciałaś za swoją klaczkę 30 tyś". Nie wspomnę o biernej postawie PZHK, w sprawie kucy prosto z TIR-a, za 500zł. ,za co my im płacimy składki?
rozumiem 🙂 dziekuje za wyjasnienie sprawy :kwiatek:
podalam moja na przyklad wlasnie ze wzgledu na dobry sportowo papier😉 ale ciezko wymagac zeby dwulatka juz zdovywala jakies medale 😁 i kto wie czy kiedykolwiek bedzie 😉 ale to taki OT.
(ach ten magiczny zachod - zgadzam sie w 100% 😁 )
Sorki, ale nie przeglądam wszystkich wątków - ciekawa jestem, jaki Twoja kobyłka ma papier? :kwiatek:
Konia do rekreacji czasem ciezej znalezc niz takiego do sportu. I tu się zgodzę. Szukam konia dla męża i mam jedynie dwa warunki - koń ma mieć minimum 165 cm (mąż ma 186) i ma być zdrowy. Może być surowy, może być starszy, może być siwy, może być fioletowy. Cena jaka mnie interesuje też nie jest typowa za rekreanta, bo jestem w stanie dać nawet 15 tys. No to se szukam. Na razie krótko, drugi miesiąc.
powiem tak- brakuje takich koni wlasnie takich koni sa albo za 5 tys o ktorych generalnie sie nie wypowiadam (chyba ze okazja 😉 ) albo za 30+. malo jest koni w granicach 10-15, ktore cos tam startuja, sa grzeczne, cos potrafia... hodowca za tyle nie sprzeda, jedyne co to jezdziec, ktory kupil okazyjnie i za tyle sprzedaje. albo desperat
Megane od takich spraw poza tematowych mamy pw, juz Ci skrobie zreszta 😉
szkoda, ze nie kazdy "hodowca" uwzglednia odpowiednie karmienie konia podczas jego najsilniejszego okresu wzrostu. niezbyt czesto spotyka sie konie "do sportu" lub tak nawet rekreacji, ktore bylyby karmione czyms innym niz owsem. bylabym w stanie zaplacic wieksza sume za konia, jezeli ten faktycznie od poczatku byl tez odpowiednio karmiony. nie zapomne jak pytalam kiedys pewnego pana o to , co kon dostaje do jedzenia. odp :"owies", pytam jakie dodatki do tego, witaminy czy muesli, a on zdziwony " po co? przeciez mlody kon, silny" 😵
powiem tak- brakuje takich koni wlasnie takich koni sa albo za 5 tys o ktorych generalnie sie nie wypowiadam (chyba ze okazja 😉 ) albo za 30+. malo jest koni w granicach 10-15, ktore cos tam startuja, sa grzeczne, cos potrafia... hodowca za tyle nie sprzeda, jedyne co to jezdziec, ktory kupil okazyjnie i za tyle sprzedaje. albo desperat
Taa... jakiś czas pomagałam w sprzedaży 9-letniego konia, wałacha, 168, ramiastego. Zdrowy, spokojny, grzeczny, jezdny, z doświadczeniem w startach do skokowej klasy N, ujeżdżeniowo lotne zmiany nogi i podstawy typu ustępowanie, bez żadnych obaw można było wrzucić na niego dziecko. Jednostronne pochodzenie. Jakoś nie zauważyłam, by chętni walili drzwiami, oknami i jeszcze podkopywali się kanałami żeby znaleźć niespotykany okaz konia w granicach 10-15 tys., który coś potrafi - a ogłoszeń nie wystawiłam chyba tylko na miejscowych płotach i budynkach. Sprzedawał się ponad pół roku, przez ten czas przyjechały do stajni 3 osoby. Pierwsze dwie szukały konia typowo sportowego z nastawieniem na C i wyżej, w sporym, szerokim i raczej w zbyt spokojnym, niż zbyt narwanym koniu nie widzieli zbyt dobrej inwestycji (moim zdaniem słusznie, bo to nie był koń do wielkich wysokości). Trzecia osoba kupiła, kiedy cena została opuszczona poniżej przedziału 10-15 tys., ale nie żałuję bo koń trafił w dobre ręce 😉
Bo takich osób szukających, jak ja jest mało. Bo albo szukają oszołomy konia za 5 tys, albo sportowcy koni już po innych cenach. Ja wiem, że za mniej więcej średniego konia, zdrowego muszę te 10 tys dać, ale ilu jest ludzi z taką świadomością? To chyba o to się rozbija.
Ja przejrzałam allegro w poszukiwaniu konia dla dziecka to powiem że kilkanaście ofert znalazłam. Tylko dopiero na miejscu się okaże czy opis był prawdziwy i czy konisko zdrowe.