Aborcja.
O aborcji zostało powiedziane już wszystko!! I każdy ma swoje zdanie i go NIE ZMIENI na skutek takich rozmów.
Wiecie kiedy może zmienić???
Kiedy problem zacznie dotyczyć JEGO.
Przykład. Przyszło do mnie małżeństwo. Wysłane przez ginekologa. Żebym zaświadczeniem otworzyła furtkę prawną. 2,5 miesiąca ciąży. Bezczaszkowiec.
Para ze wsi zabitej dechami. Pytam czy wierzący. Tak. Otwieram oczy ze zdumienia. Ale nic.... Pytam czy są świadomi jak do każdej aborcji podchodzi ich wiara, bo z tego co się orientuję, to się po śmierci idzie do piekła.
Paaaaatrzą na mnie.
Ja mówię "no tak. Tak chyba jest, prawda?" Paaaaatrzą na mnie.
Najpierw odesłałam do księdza. Ja! Osoba niewierząca. I do psychologa.
Kochani.... To się nazywa hipokryzja.
PS. Wszystkie wsie wokół mojego miasta w obecnym głosowaniu to 75- 80 procent pis, Mentzen i Braun
tunrida, - oni zmienią zdanie. W swojej sprawie. W innych to już niekoniecznie 🙂
Też mogłabym serio mieć temat w tyłku. Mało mnie dotyczy. Zajście w ciążę jest dla mnie prawie niemożliwe, a do Czech mam blisko. Tylko mi żal tych kobiet, które chcą mieć dzieci i się boją. Tych, którym pomocy odmówiono. Nie mogę znieść myśli, że w XXI wieku ktoś proponuję kolorowe ulotki o cudach macierzyństwa zamiast choć prób poszukania rozwiązania dla problemów, przez które kobiety obawiają się zajść w ciążę. To jest po prostu chore.
Wiecie kiedy może zmienić???
Kiedy problem zacznie dotyczyć JEGO
I zamiast aborcji wstawiamy:
Puszczanie psów luzem w lesie
Wynoszenie długopisów z firmy
Zapieprzanie na wariata samochodem czy kto tam czym zapieprza
Nawracanie się zagorzałych ateistów jak już nie ma innej deski ratunku
Powrót do ateizmu jak się jednak znajdzie
TAK, MY LUDZIE JESTEŚMY HIPOKRYTAMI
Ps. Bardziej dotknęła cię hipokryzja ich, czy twoja?
Sprawa w której decydujesz o usunięciu płodu, co jest niesamowicie trudne dla Ciebie, partnera, wyborem mniejszego zła vs zmiana zdania w sprawie psa na smyczy…
tunrida, ale ja też jestem wierząca. I to nie taka wierząca, że zaczęłam wierzyć, jak mi się lekko w życiu sypnęło, bo "jak trwoga to do Boga". Nie, ja wierzyłam zawsze, mniej lub bardziej, ale wierzyłam bo czułam boską obecność w wielu sytuacjach. A mimo to nie jestem za całkowitym zakazem aborcji. Mimo tego, że jestem wierząca, uważam, że w takich przypadkach jak ciąża z gwałtu, zagrożenie życia kobiety, uszkodzenie płodu czy jakaś duża niepełnosprawność dziecka, aborcja powinna być legalna i powinna być decyzją kobiety. Czy to znaczy, że jestem hipokrytką?
Gdybym nie chciała dziecka, a wpadła, to bym nie usunęła, bo bym nie potrafiła. Gdybym jednak wiedziała, że dziecko nie ma szansy na przeżycie i będę po urodzeniu wybierała dla niego trumnę, a nie łóżeczko, to nie wiem czy bym nie wolała usunąć. A jestem wierząca. I może dla większości katolików jestem hipokrytką. Tylko dla mnie życie nigdy nie było czarno-białe, jak dla większości zagorzałych katolików. Ja zawsze widziałam pomiędzy tym czarnym i białym, całą paletę innych odcieni. I jednak zawsze próbowałam postawić się w sytuacjach innej osoby. Bo naprawdę łatwo walczyć o całkowity zakaz aborcji nawet w przypadkach gdzie dziecko urodzi się ciężko chore, gdy ta sytuacja nie dotyczy nas. Czyli, nie mamy zielonego pojęcia co kobieta będąca w takiej sytuacji czuje. A ja jedynie domyślam się, że jej życie już po informacji, że płód ma ciężką wadę zamienia się w piekło. Już to jest dla niej tragedią i ciosem, a co dopiero konieczność donoszenia takiej ciąży i patrzenie na późniejsze cierpienie takiego dziecka. I boli mnie to, że dla takich pro life'ów to co przeżywa taka kobieta, co dzieje się w jej psychice i jak ją to zmienia, nie jest ważne i nie ma żadnego znaczenia.
To jest tak, mimo że jestem wierząca i nie jestem za całkowitą aborcją w momencie gdy kobieta wpadnie, a dziecka mieć nie chce, to ja nie chciała bym decydować i osądzać, czy aborcja powinna być legalna i czy może usunąć dziecko czy nie. Bo to, że nie jestem za aborcją w przypadku gdy dziecko urodzi się zdrowe, to jest mój pogląd zgodny z moimi uczuciami, ale nie chciała bym mieć np. możliwości zadecydowania za albo przeciw.
Czyli jesteś katoliczką i mimo tego, że Kościół uznaje aborcję za grzech śmiertelny, to ty uważasz inaczej.
To nie jest hipokryzja. To po prostu, moim zdaniem, NIE do końca bycie katolikiem. A tylko tak w pewnych aspektach. W tych które TY uważasz za słuszne. Masz se prawo wierzyć w co chcesz.
Ja mówię o czymś innym. Najczęściej zagorzałym krytykami aborcji są zagorzali katolicy. Przy czym z mojego doświadczenia wynika, że zmienia im się punkt widzenia w sytuacji kiedy nagle problem dotyczy ich samych.
tunrida, myślę, że wg twojej teorii mniej więcej 99% katolików jest katolikami tak po trochu. Bo jakby spojrzeć na wszystkie założenia i zasady katolicyzmu to każdy jakąś zasadę świadomie łamie.
To nie jest tak, że ktoś "uważa inaczej, więc nie do końca jest katolikiem". Błędy i grzechy popełniamy świadomie, nawet wiedząc i akceptując poglądy kościoła. Gdyby każdy katolik tak gorliwie trzymał się zasad i przykazań to nikt nie musiałby się spowiadać. Ja np kiedyś, kiedy byłam jeszcze bliżej kościoła i CHCIAŁAM być bliżej kościoła to nagle uświadomiłam sobie, że nie mogę w zgodzie z własnym sumieniem iść do spowiedzi i przystąpić do komunii. Bo pomimo tego, że jestem w kościelnym małżeństwie i nie zdradzam męża to stosuję antykoncepcję. I nie mogę się z tego wyspowiadać, bo ani tego nie żałuję ani nie pragnę poprawy. Ba!, ja nadal pragnę stosować antykoncepcję. A warunkiem dobrej spowiedzi jest żal za grzechy i postanowienie poprawy.
Ja według Kościoła nie jestem zapewne katoliczką. I mimo, że wierzę w Boga, do kościoła na mszę pójdę, to nie zgadzam się z niektórymi jego zasadami i naukami, co czyni mnie chyba właśnie nie-katoliczką 😉
Z ostatnim zdaniem zgadzam się w zupełności. Tak faktycznie jest i nieraz się z tym spotkałam. A to przecież takie ludzkie, być przeciwko i krytykować coś lub kogoś z wygodnej pozycji swojego życia, kiedy problem nas nie dotyczy. Smutne to i często krzywdzące dla osób, dla których taka sytuacja nie jest już jedynie hipotetyczna.
A to nie jest tak, że jeśli się grzeszy świadomie, bez chęci zmiany i poprawy, licząc na rozgrzeszenie to jest to grzech przeciwko duchowi świętemu? Czyli grzeszysz podwójnie?
Dokładnie. Grzesząc tak, jesteś cały czas w grzechu i nie powinnaś chodzić do komunii po spowiedzi. Bo cały czas nie jesteś czysta
Grzesząc tak, jesteś cały czas w grzechu i nie powinnaś chodzić do komunii po spowiedzi. Bo cały czas nie jesteś czysta tunrida, No to właśnie nie chodzę. Ale czy grzech skreśla mnie z grona katolików?
Nie wiem, nie jestem teologiem, nie znam się aż tak 😉
A tak szczerze, nie chodzę ani do spowiedzi ani do komunii bo nie mogę. Dla Kościoła jestem wykluczona. Jestem po rozwodzie, chociaż w moim przypadku miałam ślub tylko cywilny. Ale żyję z mężczyzną, który też jest po rozwodzie, ale ślub był kościelny, czyli wg Kościoła nie jest po rozwodzie, bo oni nie uznają rozwodów. Czyli ja i mój mąż mamy grzech śmiertelny żyjąc razem. Kościół rozgrzeszenia mi nie da tak czy siak. Nie przeszkadza mi to jednak w byciu wierzącą, bo wierzę w Boga, nie w Kościół. Ale dla Kościoła jestem pewnie nie-katoliczką, a dla katolików zapewne hipokrytką.
A to już wasze osobiste sprawy.
Braun,, zagorzały katolik, nie widzi problemu żeby dezerter dostawał od razu "kulkę w łeb".
Zawiłości wiary katolickiej są dla mnie czasami zbyt trudne do ogarnięcia
Tak, bardzo mnie bawi skrajnie katolicka narracja Konfederacji. Zabijać nie wolno, no chyba że przestępców. Wolność! Ale tylko do niepłacenia podatków. Do ślubu z osobą tej samej płci to już nie. Ani do rozwodów. Bo co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela..no chyba że ma się znajomego księdza to załatwi unieważnienie ślubu. Trudno. Może nawet nie będzie trzeba alimentów płacić? W końcu WOLNOŚĆ. 😉
Ps. Trochę z przymrużeniem oka. Nie czepiajcie się szczegółów, proszę.
Większość obecnych zasad Kościoła pochodzi od ludzi. Oni mogą się mylić, mimo zajmowanego stanowiska 😉 Przypominam, że Kościół ma w swojej historii m.in. wyprawy krzyżowe, gdzie miłość do bliźnich szerzona była mieczem. Celibat dla duchownych też został wprowadzony dopiero około IXw z tego co pamiętam (to liceum to kurka dawno było jednak). Można wyciągnąć wiele chlubnych i nie chlubnych rzeczy z historii, wiele z tego co kiedyś było oficjalną nauką/głosem Kościoła dziś nie ma racji bytu i jest potępiana przez niego. Także ta interpretacja uważam jest w jakiś sposób, hm, elastyczna. Sfera duchowa to szerokie pole do manewru, bo opiera się na wiarze, nie dowodach. To zawsze będzie zawiłe.
Tak samo stanowisko wobec antykoncepcji - nikt nie miał objawienia, to tylko interpretacja jakiejś grupy ludzi. To jest oficjalne stanowisko Kościoła, ale jak najbardziej można być wierzącym i go nie popierać. Może za 50 czy 100 lat okaże się, że jednak można ją stosować.
Są też przecież odłamy katolicyzmu poza kościołem rzymskokatolickim, często posiadające inne zasady w swoim prawie kanonicznym.
Szczerze się przyznam, że ja się czasem boję właśnie tych zagorzałych katolików z racji na ich radykalne poglądy. Braun jest właśnie dobrym przykładem. Niby wiara katolicka zakłada miłość do bliźniego, ale nie widziałam więcej nienawiści do drugiego człowieka, jak wśród zagorzałych katolików, w momencie kiedy ten bliźni ma inne poglądy niż oni lub jest inny, np. jest homoseksualistą. I nagle ta miłość do bliźniego i tolerancja przestają istnieć. I właśnie dlatego uważam, że nie powinno się mieszać wiary z polityką. Niech sobie taki Braun czy Mentzen wierzy w co chce i jak chce, ale jeżeli już pcha się do rządzenia, to niech ma na uwadze, że mamy w dalszym ciągu rozdzielność miedzy państwem, a kościołem i wolność wyznania.
Ktoś tu już mądrze napisał że powinien być wybór nie zakaz. Teoretycznie państwo jest oddzielne od kościoła, więc dlaczego miałoby trzymać się zasad kościoła. Dlaczego ateiści i wyznawcy wszelkich wiar innych niż katolicyzm mają się trzymać zasad katolików? Dajcie ludziom wybór, ci co chcą niech rodzą te dzieci bez czaszki czy inne wadliwe płody, ci co nie chcą niech nie muszą przeżywać traumy z rodzeniem, a tylko z noszeniem takiej ciąży i aborcją. Niech to będzie ustalone że trzeba przejść badania, konsultację psychiatry w części przypadków, dostęp do psychoterapii w każdym przypadku i tyle.
Wkurza mnie cała otoczka polityki. Kiedyś się tym nie interesowałam totalnie, nie chodziłam na wybory, nie narzekałam zupełnie na to co rząd robi. Teraz się odrobinę interesuję i zastanawiam się na co mi to było... A teraz się jeszcze obawiam o wyniki, bo wg sondaży różnica między Nawrockim a Trzaskowskim jest minimalna... Jak wygra Nawrocki i przy następnych parlamentarnych pis z konfą przejmą władzę to znowu pozamiatane będzie... Więc tak, pójdę na wybory, niech ten mój jeden mały głos coś da a potem będę się wkurzać mniej lub bardziej.
To nie jest hipokryzja. To po prostu, moim zdaniem, NIE do końca bycie katolikiem. A tylko tak w pewnych aspektach. W tych które TY uważasz za słuszne. Masz se prawo wierzyć w co chcesz.
tunrida, na to też katolicy nie maja monopolu, taka jest chyba natura ludzka, ze jedno gadaja drugie robia. Wyjatki sa rzadkie, poznałam w życiu kilka osób naprawdę codziennie wcielajacych w życie zasady swojej religii najlepiej jak potrafią i to wszystko byli super ludzie. I co ciekawe, cześć z nich wcielala te religijne zasady w życie w państwie, które ma bardzo liberalne prawo. Tak jak pisze magda,, panstwo decyduje o ramach prawnych, nie nakazuje nikomu co zrobić w indywidualnym przypadku.
PS. Co do dyskusji wyzej o składce zdrowotnej, to Tunirda dobrze podsumowała dziury. Natomiast system niemiecki nie jest całkowicie prywatny. Wybór czy chce się ubezpieczać państwowo czy prywatnie jest powyżej określonych dochodów. I taki system, uważam, mógłby się u nas sprawdzić w połączeniu z likwidacja KRUS żeby rolnicy normalmie płacili. Tylko tego nikt nie ruszy, bo protesty będą ogromne.
A mnie wkurza, że zamiast dyskusji o rzeczach ważniejszych, zawsze na pierwszy plan musi wyłonić się aborcja. Ja wiem, że to temat, który najbardziej dzieli polaków, najwięcej w nim krzyków ze wszystkich stron. Ale ja osobiście już mam dość wałkowania go, bo ciągłymi obelgami w obie strony nikt nikogo zdania nie zmieni.
Jest tyle ważniejszych w moim odczuciu tematów począwszy od służby zdrowia, polityki zagranicznej czy nawet tego, co dalej z tym naszym polskim węglem, a zawsze schodzą one na dalszy plan.
A czemu ci co tak krzyczą i protestują przeciwko aborcji nie protestują przeciwko nadużyciom na porodówkach? Czemu żyję w kraju, w którym działa Fundacja Rodzić po ludzku? Czemu tak mało jest znieczuleń? Czemu moja koleżanka jechała do szpitala oddalonego o godzinę, jeśli w jej mieście porodówka jest, tylko tragiczna? Czemu wtedy się tak nie troszczymy?
Europa dała dupy biorąc tych wszystkich uchodźców. Zwłaszcza tych z innych kontynentów, z inną wiarą. I o to chyba wszystko się rozpierdoliło. I mimo iż byłam i jestem BARDZO tolerancyjną osobą, to teraz i ja ich "nie lubię" .
Tylko teraz to już nie wiadomo co z tym zrobić. Za późno. Ale jeśli Europa rozwiąże swoje struktury współpracy, my Polacy możemy już teraz z uśmiechem spoglądać w stronę Rosji.
Dziś słuchałam fajnego podkastu politycznego. Gość ironizowal że Polacy bardzo mądrze myślą Skoro boimy się że za jakiś czas Rosja może nam zagrażać, przyjść i spalić domy, żeby zrobić z nas strefę buforową od diabelskiego zachodu, to SAMI JUŻ TERAZ zróbmy tu tą strefę, żeby Putin nie musiał nam palić domów.
tunrida, branie jak leci w ostatnich czasach nie bylo dobrym pomyslem - ale tez co, mieli Grecy do tych lodzi strzelac? Natomiast emigracja z krajow postkolonialnych to nie jest nowy temat, w UK czy we Francji masz lekko 3-4 pokolenie w tej chwili i to sa osoby bardzo dobrze zasymilowane. Podobnie Turcy w DE. Osobiscie zatrudniam imigranta spoza UE (legalnie) - nie znalazłam wśród Polaków potrzebnego mi zestawu umiejętności. Mam problem z ludźmi, którzy chcą pasożytować na europejskich systemach opieki socjalnej, ale żadnego z tymi, którzy chcą do nich równorzędnie z obywatelami dokładać.
Jak wrażenia po rozmowie Trzaskowski-Mentzen? Bardzo fajna, kulturalna i merytoryczna dyskusja. Było parę podejść do inteligentnego grillowania, z których Trzaskowski wybrnal. Nie dziwie się że poszli potem na piwo. Natomiast przewidywalnie pół Polski się o to zesrało - to pol, które w ogole nie trybi ze można dyskutowac i osiagac kompromis w pewnych kwestiach ponad podzialami, bo z nimi sie dyskutowac nie da.
PS. Po posluchaniu Mentzena I doczytaniu, to co proponuje konfa w systemie ochrony zdrowia to nie jest rownoznaczne z prywatyzacja. Mozna sie gdzies dokopac do szczegolow a nie tylko zarysu ich programu zdrowotnego?
karolina_, ja w ogóle nie ogarniam jak to możliwe, że taki Trzaskowski może przegrać z kibolem z nikąd. Wyborcy konfy też strasznie się burzą, że zmienił poglądy, a sam Mentzen przecież powiedzial, że on się pod swoimi poglądami sprzed lat nie podpisze.
Projekt ustawy o NFZ jest na stronie konfy
Nie jestem jakąś fanką Trzaskowskiego, bo jak każdy ma swoje za uszami, ale szanuje go za to, że miał odwagę przedstawić swoje poglądy, wiedząc, że w wielu kwestiach Mentzen się z nim nie zgodzi. Ale w sposób mądry potrafił obronić swoje racje i jasno je wytłumaczyć. Na moje wyszła z tego ciekawa, kulturalna i merytoryczna dyskusja pokazująca dwa różne spojrzenia na te same sprawy.
Porównując te dwie rozmowy, to ta z Nawrockim wyszła słabo i w zasadzie podpisując postulaty Mentzena, to Nawrocki pokazał, że zrobi wszystko byle by tylko dojść do władzy. madmaddie , a ja tam się niestety nie dziwię. Jeżeli są ludzie, którzy na Trzaskowskiego wołają "Tęczowy Rafał", to do takich ludzi merytoryczne argumenty nie trafiają. Dzisiaj w radiu słyszałam wypowiedź starszej pani z elektoratu Nawrockiego, która stwierdziła, że chce mieć prezydenta, który będzie bożym człowiekiem i będzie stał na straży wiary. I dla takich ludzi Trzaskowski to zło, bo przecież on jest zbyt tolerancyjny wobec homoseksualistów, a jak to tak można, przecież to nie po bożemu. To na pewno wierzący nie jest. I to jest smutne i tragiczne zarazem, że w dalszym ciągu bardzo duże znaczenie podczas wyboru prezydenta ma wiara. Mamy w kraju tyle innych, ważnych problemów, ale nie, są ludzie, dla których najważniejsze jest to, czy nowy prezydent będzie zagorzałym katolikiem czy nie. I tego już nie ogarniam...
karolina_, Mam takie samo odczucie. Bardzo mnie zaskoczyła ta rozmowa. Rzeczowo, kulturalnie, wszystkie swoje poglądy jasno przedstawiali. Porównując do debaty z Nawrockim, to bez porównania totalnie. (edit. dopiszę, do debaty Trzaskowski - Nawrocki).
Debaty w tv to przepychanka totalnie bez konkretów. Słuchałam (nie jakoś wnikliwie ale jednak) rozmowy Trzaskowskiego z Mencenem i było rzeczowo i kulturalnie. Nadal nie rozumiem skąd tyle ludzi chce głosować na Nawrockiego. Wizerunkowo jest okropny, więc to jedynie głosowanie przeciwko Tuskowi i za PiSem. 🤢💩