Nieco wracając do wątku końskiego - ja uważam, że problem pijących stajennych nie wynika z problemu alkoholizmu czy społecznego przyzwolenia na picie tylko z podejścia zatrudniających. Praca stajennego jest trudna - stajnie zwykle są oddalone od aglomeracji i albo trzeba daleko dojeżdżać albo mieszkać na odludziu i żyć w samotności. Stajenny musi być sprawny fizycznie ale też wykazywać pewną wrażliwość i posiadać wiedzę o koniach. Jest to praca o podwyższonym stopniu ryzyka, urazowa. Ludzi gotowych tak pracować jest mało i coraz mniej. Tymczasem traktuje się stajennych jak fizycznych od wywalania gnoju i tak też wycenia ich pracę. W stajniach pijący stajenni nie pracują dlatego, że nie ma takich niepijących, tylko dlatego że dobry stajenny za taką stawkę/na takich warunkach (np. mieszkaniowych czy w takim zakresie czasowym) się nie zatrudni (tak, są wyjątki), a właściciel więcej nie chce zapłacić. Przecież jak to tak, taki fizyczny pracownik miałby zarabiać powyżej średniej? Przecież nawet studiów nie skończył/przecież biznes mi się nie zepnie/przecież to praca dla ludzi z pasją/przecież instruktor zarabia mniej/przecież nauczycielom tyle nie płacą/bo kiedyś... etc.
Jakby podejście i stawki uległy zmianie, to i chętnych by się więcej zrobiło i stawki zaczęłyby nieco spadać, a tak to każdy szuka złotego graala ale tanio.
randia, tak i nie. Sporo osob szukajacych pracy w stajni ma zajecia komornicze. Czyli, jeśli dasz im wiecej niż 4600 zl brutto to będą chcieli pod stołem różnicę. A dawanie pod stołem to nie jest dziś dobry pomysł, bo wystarczy życzliwy sasiad, niezadowolona żona pracownika, czy inna osoba która doniesie do US i PIP. Także jest pewna granica tych zarobków, niestety.
karolina_, rzadko się udzielam, ale nie wytrzymałam. Karolina, jeśli z założenia chce się zatrudniać osoby z marginesu to nie ma się co dziwić, że: mają długi/pija/sa niesumienni ale w domyśle „tani”. Serio są ludzie, którzy pracują, są sumienni, znają się na swojej pracy, ale no nie za 4600 brutto
moni, tak, tak, przeciez celowo daje ogłoszenia w poszukiwaniu marginesu 🤣🤣🤣 re-volta juz dawno ustaliła ze jestem tragicznym pracodawca i Januszem biznesu. Tylko czemu kurcze ludzie ktorzy sie u mnie sprawdzaja nie rezygnują z pracy?
Podpowiem, ze sa kreatywne sposoby dokladania do wynagrodzenia tak, zeby nie bylo sladu w papierach i/lub zeby nie zabral tego komornik. Można np. oplacic pracownikowi opal na zime (bezpośrednio fakture w skladzie wegla). Mozna dac bony na swieta ze środków obrotowych, te zwykle nie sa wyszczegolnione w zajeciu komorniczym bo komornicy na to nie wpadaja. Jest to duzo bezpieczniejsze niz dawanie gotówki pod stolem, bo skarbowka swoje dostaje, a czy opal zostal kupiony dla pracownika czy dla siedziby firmy to nikt nie udowodni. Tylko raczej nie sa to rzeczy do omawiania na etapie rozmowy o prace a dopiero jak ktos sie sprawdzi.
Ja serio, zapraszam wszystkich revoltowych specjalistów do siebie do stajni do pracy, stawka jest otwarta 🙂 tylko lokalizacja sie moze nie spodobac, 40 km od najblizszego miasta powiatowego.
karolina_, nie wiem jakim jesteś pracodawcą, bo Cię nie znam 😉 po prostu cały czas piszesz, że jest olbrzymi problem z pracownikami, teraz z kolei piszesz, że Ty masz od dawna dobrych ludzi, więc nie rozumiem, ale mniejsza. Wracając chodzi mi tylko o to, że jeśli pracodawca chce mieć specjalistów to musi mieć też dla nich budżet, a jeśli chce płacić jak najmniej to nie ma się co dziwić, że pracownicy pracują tak a nie inaczej. Oczywiście jest to duże uproszczenie, ale jednak człowiek z wiedzą, nie będzie pracował za miskę ryżu
moni, bo jest ogromny problem - wyżej pisalam, ze mialam super pracownika, ktory zrezygnował po kilku latach z powodu przeprowadzki i dwa lata zajęło mi znalezienie faktycznie odpowiedniej osoby, żeby tego pracownika zastapic. W miedzyczasie przerobilam naprawde ciekawe jednostki. Nie ulatwia to, ze szukamy bez zakwaterowania, wyłącznie wsród lokalnych zainteresowanych a to biedny, mocno wyludniony region. Szukanie z mieszkaniem zwieksza pule potencjalnych pracowników ale ma tez swoje minusy, typu ryzyko demolki, kradzieży (też rzeczy pensjonariuszy...), problemy z wyprowadzką po zakończeniu umowy. Serio, pogadajcie z właścicielami stajni gdzie stoicie jak to wyglada z ich perspektywy z pracownikami.
Podpowiem, ze sa kreatywne sposoby dokladania do wynagrodzenia tak, zeby nie bylo sladu w papierach i/lub zeby nie zabral tego komornik. karolina_, ty tak serio? A ten komornik to skąd się wziął? Taki niedobry Pan się nagle pojawił i zaczął komuś pieniążki zabierać? Czy raczej zabiera bo gość narobił gdzieś długów, komuś nie zapłacił albo nie chce płacić alimentów? I pracodawca ma takiemu pracownikowi kupować węgiel w ramach wypłaty, żeby mu zły komornik nie odebrał pieniążków? 😮 Przecież skoro ktoś ma zajęcie komornicze to znaczy, że kogoś okradł. Być może w wyniku błędnych decyzji, splotu złych okoliczności itd, ale nie wywiązał się wobec innego człowieka ze swoich zobowiązań. To pracownik nieuczciwy i bez moralnego kręgosłupa. A ty dając mu wypłatę pod stołem przykładasz do tej nieuczciwości rękę.
EMS, serio. Nie jestem straznikiem moralnosci pracownikow tylko ich pracodawca, nie musza mi sie spowiadac skad maja dlugi i nie pytam o to. Kwota wolna od zajecia jest na tyle mala, ze sensowny pracownik za tyle nie bedzie pracowac na pełny etat bez dokładek. Na pół etatu czy niepelne 3/4 jest szansa, ale niepelny wymiar godzin z kolei nie kazdemu pasuje. Pracownika interesuje to co zarobi na reke. Nie to co placi pracodawca, a szkoda - jestem wielka fanka tego, zeby pracownik sam placil swoje skladki i podatki. Jakby mial dostac 1700 zl premii swiatecznej i z tego sam 700 zl oddac panstwu to by sie skonczylo glosowanie na "rozdawcow".
Jeżeli z góry zakładasz, że dając zakwaterowanie będziesz mieć demolkę i kradzieże to też samo mówi, jakiego sortu ludzi przyciąga ta oferta. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś z takiego powodu nie zapewniał zakwaterowania. Jeśli już była oferta bez, to znaczyło, że potrzeba więcej ludzi niż jest miejsc/pokoi lub potrzeba kogoś dorywczego. Kurde, nawet freelancerom oferuje się zakwaterowanie a są to ludzie na chwilę, często z ogłoszeń. To jest dopiero ryzyko kradzieży i demolki.🙉
Z moich obserwacji przez lata - dużo większy problem ze stajennymi był w stajniach, które nie zapewniały mieszkania. Trzeba było wybierać z okolicznych mieszkańców a im dalej od wiekszych miejscowości tym ten wybór był gorszy. Stajnie, które miały mieszkania dla ekipy miały zazwyczaj dużo lepszych pracowników.
Ja miałam takiego pana u siebie w przydomówce, którego znajomy zgarnął z Dworca. Pracowity, niesamowicie sympatyczny i kochający zwierzaki. Bezdomny, więc jak usłyszał, że dostanie swój własny pokój to był przeszczęśliwy, zresztą cały dom stał pusty więc nikt nie limitował mu dostępu do ogrzewania, łazienki i kuchni. Dostawał wypłatę, ubezpieczenie, zakupy. Sielanka trwała krótko bo niestety mimo zapewnień od piwka poczynając rozpił się potwornie. Potem było już tylko lepiej, policja, dołek, groźby karalne, niszczenie mienia, zagrażanie zwierzętom. I tak właśnie wrócił sobie do bycia menelem na dworcu, mam nadzieję że jest szczęśliwy 😀 takich historii z okolicznych stajni mam mnóstwo, menele pozbierane do pracy z pensją i zakwaterowaniem wolą wrócić do chlania niż żyć sobie spokojnie. Widocznie taka ich natura :-)
Zaczęłam jeździć w 1993 roku jako dzieciak i od wtedy dla mnie symbolem stajennego był człowiek pod wpływem alkoholu. Dosłownie było to nieodłączne. Gdzie bym się nie znalazła tam zawsze pracownik był albo wypity albo chodził z czerwonym nosem 🙂 no ale ja mieszkam na pipidówie, może w dużych stajniach jest inaczej? 😜
flygirl, to pogadaj z ludźmi, którzy oferują mieszkania pracownikom w stajni. Wejdz sobie na pierwszą lepsza grupe na fb dotyczaca pracownikow przy koniach i poczytaj o demolkach. Z reszta osobiscie znam właścicieli stajni, ktorzy zrezygnowali z oferowania mieszkania. Praca z mieszkaniem tym bardziej przyciaga roznych życiowych rozbitkow i dziwny element, niestety.
Ja nie mam co pytać, mam swoją stajnie, zatrudniam ludzi i kurczę no nie mam problemów, może mam jakieś kosmiczne szczęście, nie wiem, ale patrząc po zaprzyjaźnionych stajniach to hmm… nie stwierdzam że jest wielki dramat
karolina_, Nie nie takiej ma granicy, bo nie rozmawiamy o "kimś do pracy w stajni" kto jest do tego nieuczciwy, tylko o dobrym stajennym. Bo o tym pisałam - dla mnie stajenny to nie jest zwykły fizyczny, tylko zawód który wymaga określonych kompetencji.
Jeśli ktoś nie może znaleźć stajennego, to widocznie nie oferuje atrakcyjnych warunków pracy, przy czym na warunki pracy składa się nie tylko wynagrodzenie, ale też zakwaterowanie, wyżywienie, warunki socjalne, sposób zarządzania pracownikiem i stosunek do niego, dodatkowe benefity etc.
Wierzę, że może być tak, że jak pracownik ma spędzać dziesiątki godzin w samochodzie, ponosić koszty paliwa i wykonywać pracę w średnich warunkach to nie przyjdzie do takiej pracy za żadne wynagrodzenie, bo to po prostu słaba oferta pracy i tyle. Dobrych stajennych jest mało i mają z czego wybierać, a że do takiej "słabej" pracy zgłaszają się oszuści, złodzieje oraz alkoholicy to nie znaczy, że problem leży w pracownikach.
karolina_ nie mam co pytać, bo u takich pracowałam i pracuje, bo korzystam z zakwaterowania. Tylko raz mi się zdarzyło mieć pracę przy koniach bez zakwaterowania, bo mieszkanie było tylko jedno dla pełnoetatowego pracownika, ja byłam na mniejszy etat. Dla mnie to jakiś absurd, jesteśmy ewidentnie z innego świata, bo ja w swoim nigdy od ani jednego właściciela stajni nie usłyszałam, że nie będzie zapewniać zakwaterowania z takiego powodu, jak ty. Ja nie mówię, że nie może się to zdarzyć, bo na pewno się zdarza, tak samo jak i przy wynajmie, jest takie ryzyko. Ale nadal, nigdy w żadnym kraju, w którym pracowałam lub pytałam o pracę, żaden właściciel nie miał takiej wymówki na nie zapewnienie zakwaterowania. Oni sobie wszyscy zdają sprawę, że tym ograniczyliby sobie bardzo mocno chętnych. Rotacja wśród końskich ludzi jest spora, jest bardzo dużo freelancerów, którzy są co chwilę gdzie indziej i nie mówię tylko o wyjazdach na zawody, ale tzw home cover to też już norma. W okolicy masz ograniczoną ilość ludzi w odpowiednim wieku i z odpowiednimi chęciami czy doświadczeniem. Sama sobie strzelasz w kolano, jednocześnie mówiąc, że okolica niezbyt atrakcyjna a zakwaterowania nie zapewnisz. To ja nie wiem, czemu Cię w sumie dziwi trudność ze znalezieniem kogoś, na kim można polegać.
randia, oczywiście ze problem lezy we mnie, jestem przecież uosobieniem zla I januszostwa. Ja w ogole nie umiem jezdzic konno i tak naprawdę to stajnie i konie mam tylko w minecrafcie 😅🤣
Koncze ta dyskusje bo gadki o tym za ile sie oplaca zatrudnic stajennego i co mu jeszcze dorzucic to mozemy prowadzić jak pokazecie swoje cyferki stajenne a w nich te kokosy i benefity przy 10 koniach na stajennego za 6-7 h dziennie bez karmienia, tylko boksy, padoki, siano i poranne wypuszczanie.
Kazdemu wlascicielowi stajni zycze takich pracownikow, za te kokosy oczywiście, ktorzy przynajmniej naje*ani nie nabijaja koni na widły.
MustangTop, Jak ktoś jest krętaczem to czy dasz 4000 czy 40000 to i tak będzie krętaczył xD Masz przykłady w polityce, w urzędach, w tv, na wysokich stanowiskach... itd.
Z perspektywy pracodawcy (branża nie końska): tak, jest OGROMNY problem z deficytem DOBRYCH pracowników. Lewusów jest na pęczki. Przy zakładzie na (tylko) 100 pracowników to mogłabym książkę napisać. Przychodzą do pracy a nie umieją do 25 liczyć, młotka nie potrafią trzymać, ani miotły obsłużyć, porządku po sobie zostawić. Z ogólnym obyciem też problem, a niby ludzie z normalnych porządnych domów.
Takich z zajęciami komorniczymi też mam. Średnio w miesiącu 4-5 na 100. Jedni, bo im się noga w życiu powinęła, jakaś choroba w rodzinie się przytrafiła, inni z cwaniactwa i premedytacji. Nie mnie to oceniać. Dam więcej jak 4666 - komornik swoje zabierze. Pod stołem nie mam jak dać, chyba że ze swojej pensji. Jednak jak komuś zależy na pracy to pracuje (5-7-10 lat już takich mam -z komornikami). Jak komuś nie zależy, to choćby skały srały miejsca nie zagrzeje. Popracują dwa -trzy miesiące, przychodzi wezwanie od komornika i zapadają się pod ziemię. Nawet po papiery nie przychodzą, albo rzucają pracę od razu. Przyłapanych na alkoholu tez już miałam nastu albo i więcej i wszyscy praktycznie prędzej czy później wylecieli.
I każdy oczywiście widzi swoją stronę i wielu niezadowolonych powie, że pewnie jestem złym pracodawcą, bo trzymam się jakichś zasad i na dziadostwo nie pozwalam, trzymam rygor (bo muszę, choćby ze względu na BHP i inne takie), ale jednak ileśtam osób jakoś pracuje i chce pracować.
Kombinatorzy i nieroby zawsze się znajdą i będą robić tak żeby się nie narobić a zarobić (zasiłki, chorobowe itd). Mało to takich co tylko po to przychodzą?
Robota stajennego jest dodatkowo obciążona piętnem, bo jest "gówniana" i to dosłownie. Nie każdy ma ochotę przerzucać gnój, wybierać gówna, przedzierać się nieraz przez błoto po konie, czy pogoda czy niepogoda. I użerać się z często popierdzielonymi końmi (i właścicielami).. To nie są fajne warunki pracy i jak ktoś tego nie czuje to będzie szukał innej alternatywy. Alkoholicy znajdą się wszędzie, czy to stajnia, czy korpo. Tylko że w korpo nie ma aż takiego ryzyka że ktoś kogoś na widły nadzieje.
karolina_, nie znam Cię i nie wiem czego jesteś uosobieniem, ale w to że ktoś oferuje świetną prace za dobre pieniądze tylko wszyscy stajenni są beznadziejni i mają komornika albo chleją nie chce mi się wierzyć.
A swoich cyferek Ci nie pokażę, bo rozważałam hodowlę, zrobiłam analizę i wyszło mi, że ten biznes mi się w tym miejscu i przy planowanej skali nijak nie zepnie finansowo, więc się w to nie pakowałam.
Za to spina mi się i w planach mam produkcję i sprzedaż alkoholu, także stajennym🙃
Problem z alkoholem jest taki że produkuje ogromną ilość problemów - wypadki, awantury, pobicia, zabójstwa, choroby związane z chlaniem. Zapycha to nam izby przyjęć, policja ma co robić.
I jeszcze raz wracając do chleba - jakims cudem w nim ma być alkohol jeśli chleb piecze się w wysokiej temperaturze i to nie przez 2-3 minuty a znacznie dłużej?
Offtop poleciał na grubo, dla mnie eot.
niestety karolina. ma racje , praca stajennego jest po prostu ciężka i nawet jak płacisz dużo to chętnych nie ma, a jak ,,jedziesz,, przy 30 koniach sama od tygodnia to bierzesz każdego kto tylko jest chętny, i to znam z własnego doświadczenia i z tego co słysze po stajniach po ktorych sie poruszam. niestety tutaj nie ma pracy ,,zdalnej,, paluszkiem po ekranie a praca fizyczna ludziom ,,śmierdzi,
ja w tym roku po latach poszukiwań znalazłam pana który przychodzi mi pomaga przy oborniku, prawie na rękach go nosze 🙂 a to akwka , a to przerwa na papieroska, śniadanko i cieszę sie jak głupi do sera ,ze panu ,,sie chce,
.... bo jeszcze nikomu nie zaszkodził czysty koks, a już hera czy fentanyl tak.
. Perlica, no nie wiem, nie wiem. To znaczy wiem, że jednak niejednemu zaszkodził.