Forum konie »

Kupno konia

-Alvika-, dokładnie! Już tyle czasu spędziłam z tymi czterokopytnymi, że nie wyobrażam sobie życia bez tych zwierząt. Mają swoje wady, ale to cud natury i ewolucji która trzeba doceniać
mindgame, zgadzam się, dlatego mam mojego tatę który pomoże mi rozsądnie wybrać. Też staram się porządnie przemyśleć każdą decyzje
keirashara, Przy każdym zwierzaku nie warto aż tak wariować. Często nadmierna naodpiekunczość i silne emocje robi więcej szkody niż pożytku.
keirashara, Przy każdym zwierzaku nie warto aż tak wariować. Często nadmierna naodpiekunczość i silne emocje robi więcej szkody niż pożytku.
rudamazonka, Mimo wszystko - konia zawsze możesz sprzedać. Ja w swoim życiu sprzedałam jednego konia, klacz trafiła świetnie, także nie żałuję ani zakupu, ani sprzedaży, serio! Spełniaj marzenia - kiedy jak nie teraz? Oczywiście, jeśli przez konia nie będziecie w domu przymierac głodem😉
Tylko nie dajcie się wrobić - chłodna głowa, poszukiwanie wiedzy, sprawdzanie koni z własnym wetem i na spokojnie.

karolina_, Piąteczka 😉

Mam 3 konie w tej chwili. Z czego 2 chore, ale one się tym najmniej przejmują. W sumie trzeci też pauzuje, ale to nic strasznego. Wsiadam na jednego Raowca i jeżdżę w tej chwili praktycznie codziennie, 20-30 minut bezdennie nudnej jazdy.... i jestem ZAJEBIŚCIE szczęśliwa jak na niego wsiadam.

keirashara, Mam konia 16 lat - zawsze był czas na znajomych, fryzjera i paznokcie. No ale rozumiem punkt widzenia. Teraz nie łażę, bo pewnym momencie stwierdziłam, że siedzenie na pazach i u fryzjera to mnie tylko wqrwia, więc łazić przestałam. Może na wakacje se walnę tuning 😀
Wiecie co, a ja powiem tyle - oczywiście można być rozgoryczonym i wypalonym posiadaniem konia. Rozumiem bo sama się wypaliłam pracując z końmi, pomimo że te same czynności przy moim własnym koniu sprawiają mi przyjemność. Ale IMHO dużo gorsze jest przeżycie całego życia nawet nie wiedząc jak to by było gdyby jednak konia kupić. Czy by wyszło czy nie. Jeśli ktoś ma podstawowy skill, wsparcie finansowe, czas, zaplecze trenerskie i gdzie się podziać (czyli nie mowa o patoli kupowania kuca 2 letniego dziecku do jazdy) to czemu nie spróbować?

Zakładam że wszyscy narzekający konia nie dostali go wbrew własnej woli, podrzuconego w worku pod drzwiami, tylko chyba jednak kiedyś tego konia chcieli, o nim marzyli i sobie go sprawili. Zapewne ten koń kiedyś przyniósł radość, chociaż może być teraz już "tylko obowiązkiem który przeszkadza". Koń to przecież nie dziecko że się związujemy na 18 lat żeby je odchować - konia można sprzedać, można znaleźć mu ciocie, można go wysłać w p... na do jakiegoś stada na emeryturę. Uważam że nie ma sytuacji bez wyjścia, chociaż te wyjścia są czasem nie takie jakie byśmy chcieli.

Przepraszam jeśli kogoś ubodę tym wpisem ale marzenia w życiu często są okupowane jakimś wysiłkiem i wyrzeczeniami. Dyplom, dom, dziecko, kotek, koń. Życie nie jest usłane różami. Dobrze być świadomym jakie te wyrzeczenia są oczywiście przed podjęciem decyzji żeby mieć plan "w razie co". Ale samego pomysłu bym nie demonizowała.
Podbijam ostatnie posty dziewczyn. 🙂 Choć podkreślam, że bardzo, bardzo subiektywnie.
Sama bardzo często zastanawiam się jakby mi się życie poukładało, gdybym konia kupiła (oczywiście, moi rodzice by mi go raczej kupili) w wieku właśnie gimnazjalnym czy licealnym. Jakbym tego konia miała, to nie ma że boli, masz wyjazd do stajni, idziesz do roboty, robisz wszystko, żeby się ułożyło, nie ma wymówek. Z jednej strony cieszę się, że bardzo imprezowo i typowo studencko spędziłam studia, miałam zasób finansowy na spokojne studiowanie, zawsze znalazłam na to czas, mogłam powybrzydzać z pracą na studiach pod kątem zawodowym. Z drugiej strony odsunęłam z czasem konie właściwie całkowicie (trochę bardziej skomplikowana historia), jak miałam wsiąść raz na jakiś czas to nawet szkoda mi było pieniędzy i wybioru, teraz wreszcie, po studiach i specjalizacji, będę mogła powoli wracać do pasji jak ogarnę najpilniejsze wydatki. Tylko konia nie wiem czy w ogóle kiedyś kupię, bo przez te kilkanaście lat ceny poszły tak w górę, że może nigdy mi się to nie udać choć teoretycznie celowałam zawodowo tak, żeby mnie było stać (hehe), czyli może naprawdę nigdy już nie spełnię swojego marzenia. I pod tym kątem szalenie żałuję tego czasu i nie podjęcia decyzji o zakupie konia, bo bez własnego konia ja nie umiem się satysfakcjonująco "bawić w konie" (mówię skrótowo, tak, dzierżawiony byłby sensowną namiastką).
Może to i mrzonka, bo własny koń to chyba faktycznie jest najlepsza i najgorsza decyzja w życiu, ale myślę, że w moim przypadku koń w wieku lat nastu byłby rewelacyjną decyzją na wielu płaszczyznach, także pod kątem takiego ogarnięcia życiowego i wychodzenia z własnej strefy komfortu - podkreślę, że wiedząc, że mam zaplecze finansowe w postaci rodziców w razie potrzeby. I oczywiście ja mówię w 100% o sobie i tylko tutaj teoretyzuję; gdybym tego konia miała, zapewne często bym klęła, płakała i wyrywała sobie włosy z głowy, ale myślę, że dużo częściej odczuwałabym spokój i szczęście, bo miałabym ważną dla mnie odskocznię i jakiś konkretny cel. Kryzysy są zawsze, dotyczą wszystkiego co robimy. Swoją pracę też uwielbiam, nie wyobrażam sobie zbytnio siebie w niczym innym, a czasem jest mi niedobrze gdy coś o niej choćby przeczytam.

Konkrety z pewnością najlepiej podadzą Ci dziewczyny rudamazonka. 😉
Ustal konkretnie, najlepiej rozpisz na kartce kwestie takie jak czas, finanse, swoje plany na przyszłość, możliwość zrobienia prawka i zakupu samochodu itd. Prawda jest taka, że większości rzeczy nie jesteś w stanie przewidzieć albo miną się z Twoim wyobrażeniem - może się okazać, że mimo że dotychczas byłaś bardzo spokojna, na studiach będziesz imprezowiczką, że będziesz musiała przełamać strach przed jazdą samochodem, że studia okażą się dużo trudniejsze i czasochłonne niż przypuszczałaś, że ze względu na kierunek studiów będziesz potrzebowała szybszej praktyki w czasie studiów, że będziesz mieć problem ze stajnią i trenerami po przeprowadzce czy po prostu z upływem czasu, że okaże się, że chcesz i możesz podróżować na studiach, ale hamuje Cię koń. Tak samo możesz kupić konia, który od razu albo za x lat nie spełni Twoich oczekiwań, bo się zmienią. Nie przewidzisz tego, ale szczerze? Ja słyszę bardzo podobne argumenty o wzięciu psa co o kupnie konia. To jest oczywiście ciężko porównywalne, bo pies jest nieporównywalnie mniejszym problemem logistycznym i finansowym na co dzień (chociaż wyżej ktoś pisał coś innego), ale kurde, na wszystko da się znaleźć problem. Zachęcam Cię gorąco do uczciwego przemyślenia tematu, poszukania dzierżawy albo chociaż współdzierżawy konia, ale też zachęcam Cię delikatnie do podejmowania ryzyka. Naprawdę, najwyżej się sparzysz, naprawdę, konia można sprzedać, jeśli zajdzie taka konieczność i nikt Cię za to nie ukamienuje i Ty sama też nie możesz myśleć, że jesteś najgorsza na świecie, bo musiałaś go sprzedać, po prostu - shit happens.

To jest oczywiście tylko i wyłącznie moje zdanie, może zostanę ukamienowana za patatajanie po tęczy, trudno. Nie chcę też, żebyś bardzo brała sobie mój wywód do serca, bo to naprawdę tylko moja bardzo subiektywna opinia, w dodatku niepoparta doświadczeniem, więc niewiele w praktyce warta. 😉 Na pewno większą wagę przywiązałabym do odpowiedzi dziewczyn, które konia mają/miały, a już szczególnie w wieku nastoletnim.

A jeśli chodzi o pieniądze via własny koń. Pieniądze zawsze się rozchodzą, łatwiej na pewno zaoszczędzić jak mamy mniej takich konkretnych zobowiązań finansowych. Ja oszczędzałam, ale też wydawałam pieniądze na inne rzeczy zamiast koni, żeby upchnąć jakoś pustkę, którą po sobie zostawiły - chwilę mi zajęło, żeby się zorientować co robię. Interesuję się wieloma rzeczami, ale konie są moją pasją, nie potrafię ich niczym innym zastąpić. Ja swój "plan ramowy" pod kątem zawodowym i życiowym, chociaż priorytet miało życie zawodowe, zrealizowałam prawie w 100%, miałam kilka potknięć, ale najważniejsze dla mnie rzeczy wyszły w punkt. 😉 Nie mogę więc powiedzieć wprost, że żałuję pewnych wyborów czy że coś było błędem, patrzę raczej na pozytywy i może dlatego też doszukuję się pozytywów także w tym, co się nie wydarzyło, tj. widzę ile dałby mi własny koń w młodym wieku - ale to przede wszystkim bardzo duża samoświadomość o sobie mi na to pozwala. I patrzę też na to z perspektywy czasu, człowiek naprawdę bardzo mocno kształtuje się na przełomie liceum i studiów. Może takie inne uniwersum gdzie mam konia od wieku nastoletniego by mnie w sumie pogrzebało życiowo, nie zaryzykowałam dręczenia rodziców o konia i nigdy się tego nie dowiem, mogę sobie tylko gdybać.

EDIT: przepraszam, że wyszedł taki długi wylew. :P
karolina_, - nie płaczę nad pierdołami, ale też jak go bolą plecy, czy wiem, że coś mu sprawi dyskomfort to nie wyobrażam sobie mieć tego w dupie i może przejdzie, albo się przyzwyczai 😅

keirashara, ja tez nie cisne jak konia cos boli i jak po paru dniach nie przechodzi to sciagam pomoc. Wszystkie moje konie maja tez regularnie dentyste, a chodzace tez saddle fittera i fizjo. Po prostu nie rozdrabniam sie nad każdym krzywym spojrzeniem bo to mozna zwariowac, zwłaszcza przy koniach padokowanych w stadzie
rudamazonka, - hm, nie uważam, żebym wariowała - ale znam tego konia pół życia no i są warunki, przy których ewidentnie czuł się źle. Uważam, że byłoby nie fair, z pełną świadomością wepchnąć go w takie.
Sankaritarina, - no ja nie zawsze miałam czas lub fundusze na to. Nie raz, nie dwa, rezygnowałam z czegoś dla siebie, bo koń. Pracowałam na pełen etat, studiowałam dziennie kierunek inżynierski i miałam konia w treningu, doba ma 24h, więc siłą rzeczy coś ucierpiało. Dlatego uważam, że bardzo, ale to bardzo różnie się odbiera posiadanie konia, kiedy o ten hajs nie trzeba się martwić, ma się pomóc w rodzinie, jakieś zaplecze.
karolina_, - e nie no, to ja też nie xD ja się nawet kiedyś śmiałam "czyje to kopytko" jak miał odbite elegancko na dupie, a chodził tylko z koniem koleżanki.
Jedynie on w stado nie umie i w bycie na dworze też średnio. Do spania musi być boksik, a po obiadku drzemka. Na swoim dworze nie zaśnie, ale pójście w kimę w obcej stajni po starcie no problemo, jeszcze foszek, że budzę, a słoma taka wygodna 😂
No i robi się nieznośny bez roboty, od razu mózg swędzi. To ambitny koń, nie mogę mu tego wyłączyć teraz, bo mi się nie chce 😅 a jak się takie konie nudzą to są, hm, kreatywne w niekoniecznie dobry sposób.
donkeyboy, dokładnie jak piszesz - coś za coś, jak we wszystkim w życiu. Ja się cieszę, że tego konia mam. Kocham go nad życie, uwielbiam rozpuszczać jak dziadowski bicz (jak to mówią - pierwszy koń zawsze na straty 😅 ), spędzać z nim czas, patrzeć jak po prostu jest itp. Ale to szczęście kosztuje mnie drogo, i w ogóle nie mam tu na myśli pieniędzy, a nerwy głównie - nie spowodowane przez konia samego w sobie, tylko przez całą otoczkę wiecznej walki o jego dobrobyt.
Chociaż jak koń był jeszcze na utrzymaniu mamy (ze względu na mój wiek) to wiem, że nie było to dla niej łatwe (moja mama to też koniara, ale jej koń odszedł już jakiś czas temu). Za to do tej pory śmiejemy się, że przynajmniej nigdy nie miałam kasy na narkotyki 😂
Po prostu czasami ręce opadają na ile rzeczy związanych z własnym koniem nie ma się wpływu i to potrafi frustrować. Dorzuć do tego maturę, studia, początki pracy, gdzie trzeba się wykazać i już konik potrafi zrobić się przykrym obowiązkiem dla niektórych.
A mówimy tu o nastolatce, która zwyczajnie może nie być świadoma problemów z pensjonatami, wetami itp. Niech dziewczyna wie, że nie będą tylko tęczowe obłoki, to jedyna metoda na podjęcie świadomej decyzji, a nie decyzji na "hip hip hura".
Bo zaplecze finansowe to po prostu nie wszystko.

Więc, rudaamazonka finanse to jedno, druga sprawa to trzeźwe spojrzenie na potencjalne problemy. Jeśli uważasz, że jesteś na to gotowa i stawisz czoła problemom - super! Kup konia, tylko nie daj się wrobić w chorego świra 😅
I tak jak ktoś pisał - jak najszybciej zrób sobie prawko, to naprawdę bardzo przydatna sprawa, bo jesteś niezależna, a przy koniach to duży komfort psychiczny.
Powodzenia w podjęciu decyzji i w poszukiwaniach tego jedynego, myślałaś o czymś konkretnym?
keirashara, nie wiem czy cię to pocieszy, pewnie nie bo swojego konia znasz najlepiej, ale mój ostatni dzierżawiony koń, wspaniały zwierzak po dużej sportowej karierze pojechał na "łąki" (właściciel zabrał go do siebie pod dom). Też to jest koń który kocha robotę, wyzwania, treningi. Naprawdę, pierwszy raz spotkałam konia który tak chętnie pracował, widać było że jemu to sprawia radość. Martwiliśmy się wszyscy, że bez pracy zdziadzieje i będzie mu smutno, ale jak ostatnio go pojechałam odwiedzić to aż mi się ciepło zrobiło na sercu. Wygląda super i przede wszystkim jest zadowolonym z życia seniorem.Podobno na początku wzgardził boksem i jak deszcz lał to był mustangiem pod drzewem 😂 także może jeśli będziesz kiedyś musiała podjąć decyzję o emeryturze to wcale nie będzie tak źle?
Fokusowa, myślałam o jakimś profesorku, który jeździł z dziećmi lub nastolatkami, takim, który pozwoliłby mi się rozwijać, może na jakieś pierwsze zawody, wyjazdy treningowe. Głównie stawiam na rozwój, potem coś poważniejszego. Samochód dostanę po mojej siostrze bo ona go zmienia więc będzie na mnie czekał :p Za pół roku już będę musiała zacząć chodzić na kursy..
Dreamer113, Jestem kompletnie nie do ludzi od praktycznie zawsze, mam spektrum autyzmu i dla mnie imprezy to wielka porażka. Lepiej posiedzieć, poczytać książkę, wyjść z psem na spacer lub na jazdę do stajni i pogłaskać konie.
rudamazonka, pochwal się jak uda się kupić gagatka 🤞
Kurs na prawko to raz dwa i będziesz miała zrobiony, a wolność własnego samochodu jest fantastyczna.
rudamazonka, Tak, prawko jak najszybciej, jak tylko będzie możliwość.
W zasadzie gdyby nie konie, to pewnie bym prawka nie miała 😉 Zrobiłam, potem jeszcze nauczyłam się jeździć z przyczepą i proszębardzo, w razie czego sama sobie konia wszędzie przewiozę. Samochód pół biedy, za parę groszy można wyczaić spoko jeździdło.

PS: Ludzie w spektrum też ludzie.🙂 Z resztą ja na stajniach&przez konie poznałam mnóstwo, MNÓSTWO fantastycznych ludzi, z którymi kontakt jakiś tam mam, a z niektórymi zostały szczerze przyjaźnie - i wcale nie jesteśmy typami imprezowymi w tłumach😉

Grunt jedynie, żeby się nie wkopać w jakiegoś dziwnego konia, jakiegoś psychicznego albo ciężko chorego, ale to najlepiej uzbroić się w cierpliwość i z chłodną głową oglądać.
Ollala, - tylko mój był już kiedyś w stadzie na łące, 24h na dworze, 10 ha na 8 koni, trawa, staw, wiata i to była najgorsza kara xD Ten koń był tak ciężko sfrustrowany, nieszczęśliwy i zły, że nie masz pojęcia. Do tego dziadowsko zmęczony, bo w ogóle się nie kładł. On też nie umie w stado. Od zawsze w stadzie jest gdzieś ostatni, odepchnięty. Były różne stada, różne opcje no i nie. To się zawsze źle kończyło.
Za to jeden, dwóch kumpli jest top. Chodził z ogierem kiedyś przez to jego "nie wchodzę w konflikty". Robił też za terapeutę jeb*** koni w stajni handlowej, dwa tygodnie z nim na padoczku i nie te zwierzaki - pełna chillera. Jednak jak robi się tych koni więcej niż 2 to zaczyna się problem.
Dodatkowo po przerwie na kontuzję prawie sam mi się ubrał w siodło. Jego matka miała 27 lat, urodziła ponad 15 źrebaków i musiała chodzić w zaprzęgu tak co drugi dzień, bo inaczej była nie do życia. On ma ten sam gen 😂 Na początku kontuzji skończył pijąc z wiadra, bo robił sobie poidłem basen w boksie. Wywracał, przewracał, ciągał wszyskim i wychodził z siebie z nudów. To na początku jest hehe, bo on jest śmieszny i atencyjny, ale łatwo przeradza się w problemy. Takie konie chodzą zwykle do końca. Co jest super, trzyma się też top na swój wiek 🙂 Tylko gdyby mój gupi mózg umiał w takie ot, kręcenie się na koniku - ale ja nie umiem. Fajnie było chwilę, teraz dawajcie jakiś cel 😂
Dlatego jest taki pat. Trochę jego bycie speszjal, trochę moje bycie speszjal.

rudamazonka, - imprezy to jedno, ale koń ma też mocny wpływ ogólnie na relacje międzyludzkie 😉 bo nagle czasu masz mniej, często wybierzesz konia. Nie każdy to zrozumie - część znajomości się wykruszy. Natomiast jeśli jak piszesz masz komfortową sytuację pod względem dojazdów, finansów, rodzice wspierają itd - próbuj.
keirashara, o to, to. W ogóle ludzie nie związani z jeździectwem często po bliższym poznaniu mówią „znowu do tej stajni jedziesz? Po co?”, bo myśleli, że jak się ma konia to się jedzie raz w tygodniu na godzinkę pojeździć 😂
Keirashara właśnie aspekt nie muszenia w ludzi dla osób w spektrum to błogosławieństwo. Zwierzęta, ich świat, regularność, obowiązki to coś w czym najlepiej się czują. Dla takich osób utrzymywanie relacji to wysiłek i nic atrakcyjnego.
Szczerze mówiąc zaskoczyły mnie komentarze typu "żałuję, że kupiłam konia", a jeszcze bardziej "żałuję, że w ogóle zaczęłam jeździć". Wiele rzeczy w życiu robiłam, próbowałam. Niektóre mi wychodziły, inne nie. Popełniłam masę błędów. Ale czy czegoś żałuję? Nie. Każda z tych rzeczy nas rozwija, coś nam daje, pozostawia jakieś doświadczenie, wiedzę, emocje. Wszystko co robimy w życiu wymaga od nas wyrzeczeń, nie można mieć wszystkiego - pasji, pieniędzy, czasu i jeszcze łatwego i beztroskiego życia do kompletu. Trzeba wybrać i z czegoś zrezygnować.
Najwięcej w moim życiu kosztowały mnie dzieci - czasu, pieniędzy, wyrzeczeń, odłożonych marzeń, pasji. Miałam dzieci z małą różnicą wieku i to było prawie 10 lat wycięte z mojego osobistego życiorysu - okres ciąży, karmienia piersią, wychowywania maluchów, chorób, żłobków, przedszkoli, w międzyczasie budowa domu. Czy mam tego żałować? Nigdy. Bo wiem co dostałam w zamian.
I tak samo z jazdą konną i posiadaniem konia - rozumiem, że to olbrzymie wyrzeczenia i obowiązki i obciążenie finansowe. Ale ile dostajemy w zamian! Ja wiem co dla mnie znaczy jazda konna i jestem gotowa na żeby poświęcić inne sprawy. Każdy musi sobie ustawić w życiu priorytety (bo każdy ma inne) i wybrać z czego rezygnuje, a czemu się poświęca. I tak, owszem, z czasem priorytety się zmieniają, ale to nie znaczy, że mamy całe życie tkwić w impasie i czekać na priorytety, które się pojawią za x lat.
BTW - takim moim mottem, nauką wyniesioną z domu jest - "Skoro inny mogą to ja też dam radę" oraz "Nie ma takich problemów, których nie dałoby się rozwiązać". 🙂
rudamazonka,

Mi rodzice kupili konia w wieku 13 lat, cały okres nastolatkowy byłam w stajni, i serio uchroniło mnie to od nieciekawych koleżanek z gimnazjum. Jestem introwertykiem, i nigdy nie ruszały mnie imprezy czy wyjścia do znajomych, znajomych miałam w stajni. I był koń podczas matur, studiowania czy pierwszej pracy, i czy było tak ciężko jak piszecie ? Nie. Wystarczy samodyscyplina i charakter. W moim przypadku nazywam stajnie „narnia”, odrywam się od codzienności i pracy i nigdy nie żałowałam kupna konia, jazdy itp. Przeszłam też dużo słabych chwil, do nieodwracalnej kontuzji i trzymania konia tylko na trawie..czy śmierci. Miałam przerwę 2 lata od koni, ale wróciłam najpierw do jazd rekrutacyjnych a następnie do kupna 2 konia 🙂

Wyjeżdżam na wakacje, w tej kwesti się nie ograniczam. Jestem 4-5 razy w tygodniu. Pracuję na to sama, wieczorami jestem w domu po stajni. I nie wyobrażam sobie, że jeżdżę z musu i, żałuje jeździectwa ???? w domu facet nie jeżdżący, rozumiejący moją pasję
Fokusowa, oczywiście, sama pewnie kojarzysz że mi też rynce opadają z szukaniem pensjo koło Warszawy. Też staram się jak mogę żeby dogodzić ale no umówmy się - nawet jeśli to co mogę znaleźć/zaoferować nie jest 10/10, to czy jeśli ten sam koń trafiłyby gdzie indziej miałby to 10/10 czy może 2/10? No nie wiadomo. Znaczy, ja wiem że hodowca mojego by byle komu nie sprzedał, no ale wątpię że jak ktoś chce jeździć to by kupił surowego konia (chociaż i takie głupie pomysły są)

Poza tym, kasa potrafi dużo załatwić. Ja pracowałam w pensjonatach gdzie luzak miał "swoje konie". Właściciel jak chciał to mógł dosłownie w stajni nie być poza wchodzeniem na schodek żeby wsiąść, a kiedy właściciel zsiadł to luzak już mógł zabierać. Niektórzy z tych ludzi to chyba nigdy kupy swojego konia nie widzieli. Jeździć też nie musieli bo można było zrobić aranżację że ktoś z luzaków będzie jeździł (za dodatkową opłatą oczywiście). I dużo było takich klientów, jednych to rozumiałam bo pół roku mieszkali w USA a pół w UK, transport byłby męczący. Ale niektórzy to przyjeżdżali raz na rok pomimo że mieszkali 30km dalej. I płacili grube bilony, ale luzacy dbali jak o swoje, często też nawiązywali baaardzo dobrą znajomość z właścicielami, i tak np. mojej koleżance właścicielka jednego z jej koni zafundowała... wakacje z jej rodzina w Barbados. Serio.

I tak, wiem że to nie stajnia dla przeciętnego Kowalskiego - wycieczka na Barbados dla luzaka pewnie na to wskazuje (to był specjalny przypadek bo ta babka trzymała tam konie od dekady) 😀 ale serio nie każdy był tam milionerem, ja np. miałam wśród swoich klientów weterynarza końskiego, agentkę nieruchomości i właściciela stajni. Nooo i tak, pensjonat miesięcznie kosztował wtedy tyle co miesięczna minimalna brutto. Ale nigdy nie wiadomo co się kryje za "tata funduje" - a może akurat stajnie zafunduje, kto tam wie - nikt nikomu tutaj w portfel przecież nie będzie zaglądał na publicznym forum
donkeyboy, Nie no stajni odrazu to mi nie zafunduje XD
rudamazonka, mlody jeździec z rodzicami z kasą a bez pojecia to jest niestety żyła złota dla mało uczciwych ludzi. Czasami "okazja czyni złodzieja" bo takie osoby wrecz sie podkladaja zeby zostac oszukanie. Jeśli jestes pewna swoich trenerek, w sensie ich uczciwości, to ja mysle ze konia kupuj smialo. Co do uczciwości, mam na myśli nie tylko to, ze nie wezma pod stolem 30% prowizji, ale tez to, ze konia pomoga Ci wybrac w Twoim interesie a nie albo pomoga znajomemu sprzedajacemu pozbyc sie problemu albo doradza zakup taki, zeby wiecej zarobic, tzn zeby musialy duzo wsiadać same + treningi kilka razy w tygodniu bo sobie nie poradzisz.

Zeby nie bylo, nie wiem z kim jezdzisz i nie mowie, ze Cie oszukają. Pisze z doświadczenia wlasnego bycia oszukana przy zakupie wiele lat temu. I po porostu uczulam, zeby sie nie podjarac, oceniac jak Tobie sie jezdzi i badać też krew. W Twojej sytuacji duzo zalezy od tego doradzajacego Ci trenera - albo doradza tak, ze posiadanie konia bedzie super doświadczeniem albo wręcz przeciwnie.
A tak z ciekawości - czy są osoby lub firmy, które pośredniczą w zakupie konia, pomagają znaleźć, wybrać takiego dopasowanego do potrzeb?
EMS, tak, jest całkiem sporo tego typu usług.

donkeyboy, ja czasami myślę, że mój koń to powinien pojechać na tydzień do szkółki albo na morskie oko, żeby zobaczył, że mógł mieć gorzej w życiu 😂
rudamazonka, nie mówiłabym o tym gdybym nie widziała takich przypadków, także tego 😀 ale no co chciałam przekazać to to że porządny zaufany pensjonat/luzak/trener/raczej kombinacja tych rzeczy pomaga odkupić swój czas i jest to warte tych pieniędzy. Ba, warte jest doświadczenie często w tym zawarte. A czas jest cenny, zwłaszcza jak się jest już dorosłym i ten czas jest cenniejszy w sferze rodzinnej, albo ci się przestaje opłacać coś. Dosłownie sama teraz miałam taką kalkulacje i wolałam dać zarobić komuś doświadczonemu na transporcie mojego konia zyskując czas (poniekąd też kasę bo prowadzę własną firmę), aniżeli samemu jechać po wynajęty koniowoz dzień wczesniej, brać cały dzień wolny żeby ten transport zrobić, ciągać męża żeby ze mną pojechał (bo transport obarczony ryzykiem) i się stresować.

Fokusowa XDDD coś w stylu "dzieci w Afryce nie mają co jeść, więc jedz"?
donkeyboy, dokładnie 😂
karolina_, Zgadzam się całkowicie. Już jeden raz ktoś próbował mnie o..bać na kasę. Na szczęście rozumu nam nie odebrało i zrezygnowaliśmy. Szczerze? Wolę konia szukać sama z tatą i ostrożnie do tego podejść. Jeśli choszi o same treningi to moim trenerkom ufam.
Fokusowa, Ja takim firmom nie ufam.. Nie wiadomo ile prowizji biorą za te proponowane konie. Szemrany biznes
Wtedy zrezygnowaliśmy z szukania. Teraz myślimy o tym ponownie, tym razem sami. To babsko proponowało mi wszystko co było pod ręką, a Moje oferty ignorowała. WIELKI. JEDEN. OSZUST. Nigdy więcej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się