Briliante,https://feeva.fve.org/working_documents/ppe_rx/
Tak a porpos zdjęć plecow. Chyba że zdjęcia są słabe a plecy bolesne, to inna bajka. Natomiast wet zawsze, na każde zmiany powie "nie" bo inaczej się potencjalnie podkłada.
Briliante, zależy do czego chcesz konia i jak jeździsz.
Generalnie hodowca ma rację, ale trzeba koniecznie zrobić badanie kliniczne i zobaczyć czy plecy bolą czy nie.
Druga sprawa : czy to surowy 3 latek z łąki czy koń , który już chodzi?
No i w którym miejscu pleców jest KSS?
Czy są już odczyny?
Przy nacisku na plecy trochę pokazywał, że coś jest nie tak. Umiejscowienie mniej więcej pod siodłem. O odczynach nic wet nie mówił, ale jeszcze dośle mi raport.
Koń 6 lat ze startami do 110/115 cm. Zaczął startować w czerwcu 2024, do tej pory około 20 startów w 10 turniejach.
Tyle też ja planuje skakać.
Briliante, a co tam się dzieje klinicznie? Koń ma na obecną chwilę jakiekolwiek objawy? Krótki, długi czy normalny grzbiet? Jak wygląda stan umięśnienia pleców konia?
quantanamera, przecieź briliante napisała,że przy nacisku na plecy coś pokazywał, więc klinicznie nie jest ok.
Jeśli koń pokazuje bolesność to zapala się lampka, moźe być kss i zero objawów.
Pytanie czy ma dopasowane siodło ten koń i czy jest dobrze jeźdżony.
Perlica, z naciskami bywa różnie, każdego konia można tak ponaciskać, że się będzie odginał. Jeśli pod siodłem jest wrażliwość, to może być od źle dopasowanego siodła - z tym, że przy kupno-sprzedaż trudno to będzie ocenić.
Lekarze nie mogą dawać zielonego światła na wątpliwości, bo w razie wystąpienia problemów u konia jest ryzyko pociągnięcia do odpowiedzialności / odszkodowania (w Niemczech przy każdym badaniu kupno-sprzedaż opłaca się dodatkowo ubezpieczenie dla weta na takie przypadki, co oczywiście srogo podnosi koszt takich badań, szczególnie jeśli dotyczą droższych koni).
Po samym rtg na pewno nie skreślałabym konia. Do oceny są objawy kliniczne (coś tam pokazał to trochę mało informacji jednak) i to jak koń pracuje pod siodłem - czy chętnie wypuszcza się do dołu, jest elastyczny, daje się bez problemu ustawić i pojechać wyżej, czy pracuje grzbietem skacząc.
Kissingowe konie też chodzą olimpiady 😉
Briliante, napiszę Ci anegdotkę. Kilkanaście lat temu pomagałam przy wyborze konia do kupna. Podobna historia, koń chodzący konkursy właśnie na poziomie 110. Fajny, łatwy do jeżdżenia w dobrych ramach. Dla mnie to ważne, jak patrzysz czy tego konia łatwo wsadzić w dobre ramy i jeździć go tak żeby te plecy fajnie mogły pracować. Bo przy skoczkach zdarza się taka budowa co nie ułatwia takiej pracy. Zdjęcia pleców też były dyskusyjne ale! Zdecydowaliśmy się na tego konia. Raz do roku był przegląd tych pleców, przechodził mezoterapię igłową, dobry Kowal i oczywiście siodło. Skończył ten koń na MEJ i ukończył je na 4 miejscu. Przez cały czas kiedy miałam go pod tyłkiem stan pleców się nie pogarszał i koń był top top. Tylko tam trzeba było dużo mądrej pracy ujeżdżeniowej wykonać.
Moim zdaniem ramy i technikę ma dobrą. Parkur skacze w stylu patataj, patataj, hop, patataj, patataj, hop, w równym tempie.
Stajnia jest typowo sportowo skokowo handlowa, więc pracy ujeżdżeniowej zdecydowanie mniej niż więcej.
Tkliwość może być od siodła, bo jeździec ma swoje na którym jeździ wszystkie konie, a berajtrzy chyba biorą co akurat jest wolne.
Briliante, skoro hodowca jest sklonny dac Ci gwarancje zwrotu bez problemu to znaczy, ze ma poważne powody wierzyc ze kon będzie działać pod kątem tych plecow. W moim osobistym doświadczeniu jeśli chodzi o plecy 2 latków przed zajazdka to jest dokladnie tak jak w podlinkowanych wyzej przeze mnie wytycznych dla wetow - rtg sobie a ķliniczne sobie. Samych RTG bez objawów nigdy nie naprawiałam operacyjnie pod handel, ale tez miałam u siebie max odczyny, nigdy full zarośniętego kręgosłupa. No i taka operacja nie jest bez śladu, wiec może najpierw nie mieć najpierw sensu finansowo a potem nie mieć sensu bo kon jednak chodzi bez zabiegu i związanego z nim ryzyka.
Także ja bym chyba pomarudzila na ewentualne ostrzykanie i przerwę na dobranie siodla z €€ i wzięła, jesli to RTG jest jedynym zmartwieniem.
Zmieniając temat. Zakup konia bez oglądania (sprzedaż na odległość) - który prawnik ogarniał Wam takie umowy? Jakieś doświadczenia, dobre lub mniej dobre, szczególnie jeśli mieliście zwrot w ciągu 14 dni?
Ale na pewno będziesz sprzedawać na odległość w rozumieniu ustawy? Wysyłasz transportem na własne zlecenie?
Ja ostatnio jako konsument kupiłam od przedsiębiorcy z Belgii "na odległość" i nie było problemów, bo koń przyjechał w super kondycji i stanie, ale w świetle prawa to nie była sprzedaż na odległość, bo kierowca odebrał konia na moje zlecenie z hodowli.
randia, W umowie określa się miejsce sprzedaży i zmiany odpowiedzialności. Sprzedaż może odbywać się loc stajnia sprzedająceho albo np loco stajnia kupującego, albo loco stacja Orlen. Trochę inaczej i trochę skomplikowane może być nabywanie na aukcji internetowej.
melehowicz, tu jest inna sytuacja. Umowa podpisana wczesniej, wystawiona faktura, potwierdzenie przelewu i wtedy koń wyjezdza. Nie wiozlabym w ciemno, bałabym sie ze to jakis mało powazny czlowiek sobie jaja robi.
melehowicz, piszesz o momencie przejścia własności, to co innego. Niezależnie od momentu przejścia własności, dla zastosowania przepisów o sprzedaży na odległość/poza lokalem przedsiębiorstwa ma znaczenie gdzie następuje faktyczne wydanie konia. karolina_, w takim wypadku łapiesz się w sprzedaż na odległość lub poza lokalem - pod warunkiem że kupujący jest konsumentem (a nie np. sportowcem kupujacym konia do startów). Taka umowa to nie są loty w kosmos, bo sprzedaż konsumencka jest mocno doregulowana, możesz wziąć prawie każdego prawnika. Poza elementami standardowymi dla każdej umowy, dopilnuj tylko żeby przy prawie odstąpienia bez podania przyczyny doprecyzować formę zwrotu i zapisać, że zwrot na koszt kupującego.
randia, dzięki. W tym przypadku kupuje konsument. Skoro ta sprzedaż na odległość nie komplikuje mocno to pewnie odezwę się do tego samego prawnika, który zawsze nam pisze umowy jak są jakieś nietypowe ustalenia.
karolina_, Zwróć uwagę na to by w umowie wskazać sąd właściwy dla twojego miejsca zamieszkania. To jest korzystniejsze rozwiązanie i odsiewa ludzi o złych intencjach. Warto zawrzeć też iświadczejue że kupujący nie jest podkiotem profesjonalnym. To że nie jest przedsiębiorcą i /lub nie kupuje na fakturę nie oznacza, że jest konsumentem.
melehowicz, narzucenie takiego zapisu o właściwości miejscowej sprzedającego, w przypadku umowy z konsumentem, może (i zapewne będzie) skutkować uznaniem go za abuzywny. Nie wydaje się także zasadny w sytuacji, kiedy to kupujący jest w mniej korzystnej sytuacji (płaci za coś czego jeszcze nie otrzymał). Natomiast niezależnie od tego czy umowa jest z konsumentem czy pomiędzy przedsiębiorcami, nie uważam, żeby to była dobra uniwersalna rada. Trzeba mieć na uwadze, że taki zapis może też odsiać poważnych kupujących, bo może być odebrany jako wyraz złych intencji sprzedającego. Uważam, że w umowach powinno dążyć się do równowagi. Jest wiele opcji - wskazanie sądu właściwego dla siedziby pozwanego czy wskazanie miasta "w połowie drogi". Nieraz bywało, że moi klienci - po przedstawieniu im ryzyk - rezygnowali z nawiązania współpracy z podmiotem, który proponował skrajnie jednostronną umowę i nie był chętny do wprowadzenia daleko idących zmian.
randia, to jest ciekawe, tym bardziej, w kwestii umów międzynarodowych. W mojej pracy zawodowej w umowie też jest standardowo jurysdykcja właściwa dla zleceniodawcy. Mam OC na cały świat w PZU, tanie nie jest, ale tansze niż koszty pomocy prawnej a już tym bardziej procesu np w USA, czy Szwajcarii, gdzie dużo firm z mojej branży ma swoją siedzibę. Jeśli chodzi o konie też spotkałam się właśnie z sądem właściciwym dla sprzedajacego. Nigdy nie wpadłam na pomysł zmiany tego, moi klienci przy sprzedaży też nie.
karolina_, Tak, bo tutaj nie ma jednej reguły, dlatego napisałam, że nie jest to uniwersalna rada🙂 Ten sam zapis może zaburzać równowagę stron - jak w przypadku kiedy zasadą w PL jest właściwość konsumenta i gdy on ponosi większe ryzyko (bo płaci za cos co ma dostać w przyszłości i jeśli tego nie otrzyma lub produkt będzie wadliwy, to konsument będzie zmuszony wystąpić do sądu i ponieść koszty) a może być uzasadnioną ochroną, np. gdy przy umowie dostawy płatność za towar pomiędzy stronami następuje po odbiorze. Przy umowach międzynarodowych dotyczących usług, właściwość zleceniodawcy jest zasadą określoną przez prawo międzynarodowe (i rzadko jest kwestionowana/zmieniana), ale już przy międzynarodowych umowach dostawy nie jest tak samo. Zależy to w dużej mierze także od branży i rozkładu ryzyk - w moich sprawach np. dominuje wybór arbitrażu w państwie trzecim. Dodatkowo przy umowach międzynarodowych - poza jurysdykcją dochodzi jeszcze prawo właściwe, które niekoniecznie musi być prawem tego samego kraju co sąd właściwy.
Powiedzcie mi, czy jestem gotowa na kupno konia? Razem z tatą zastanawiamy się nad kupnem konia; marzę o nim od dziecka. Jeżdżę konno od 9. roku życia, z długimi przerwami. Obecnie jeżdżę regularnie rekreacyjnie. Poruszam się w trzech chodach i nie mam problemu z osiodłaniem, czyszczeniem i opieką nad końmi. Radzę sobie z kopiącymi i gryzącymi końmi. Czytam dużo książek o hipologii. (Mowa ciała, anatomia, praca z ziemi, żywienie, trening, itd.)Marzę o tym, ale wiem, że nie chce podejmować decyzji o kupnu konia z impulsywnością. Mamy dobre zaplecze finansowe, (jestem jeszcze niepełnoletnia, ale dorabiam na boku szyjąc) Szkole się, mamy pensjonat w pobliżu
domu który zapewnia idealne warunki dla konia, w miarę dobrej cenie. Jesteśmy gotowi na pokrycie kosztów utrzymania i opieki weterynaryjnej. Mam dużo czasu poza szkołą, jestem zdyscyplinowana. Rozumiem jaką odpowiedzialnością jest koń. Powiedzcie mi, czy warto?
rudamazonka, sprawdź dzierżawę jak nie jesteś pewna. Ale najlepiej taka na wyłączność ewentualnie na spółkę z właścicielem. Zobaczysz czy jesteś gotowa na taki tryb.
Druga kwestia to to czy masz ewentualnie trenera, kogoś doświadczonego kto pomógłby tobie znaleźć odpowiedniego konia.
rudamazonka, Spełniaj marzenia! Wygląda na to że ogarniesz. Podpowiadam , a by mieć w zanadrzu koniarza starej daty w celu zasięgnięcia porady. Obecnie jest sporo fatalnej jakości informacji w sieci i w książkach, zwłaszcza w zakresie żywienia. Nie ulegaj w tym zakresie modom i nowinkom , których dziś w pensjonatach mnóstwo - to zmora pensjonatów. Na koniec to spada na właściciela pensjonatu, który buja się z kolką konia do czasu przyjazdu właściciela albo zamiast tego gdy ten ma to w pompce. Jeśli kupując konia zauważysz w sobie inne pobudki niż wyrachowanie to wstrzymaj się z tym zakupem. Konia kupuje się z zimną kalkulacją, a nie " bo jego nikt nie chciał" albo " bo on taki smutny był" albo " bo właściciel nie miał na leczenie" Pamiętaj też że nie ma konia bez skazy. te wszystkie TUV ba zarzutu, bez kissów itd - to wszystko trzeba umieć ocenić. Opisy stanu zdrowia konia pokaż doświadczonym hodowcom lub handlowcom. Kiedyś napisałem tu więcej wskazówek takich praktycznych.
Milla, mam fajne trenerki, myślę, że pomogą. Z dzierżawą w tej okolicy ciężko, bo u nas koni w stajni się nie dzierżawi. A najbliższa dzierżawa jest godzinę stąd, ciężko byłoby mi dojeżdżać, bo nie mam prawa jazdy. Ewentualnie znaleźć konia z możliwością przeniesienia
rudamazonka, a ja powiem, że według mnie nie warto. Nerwy, które zszargasz martwiąc się o konia, o jego warunki, jego zdrowie itp nie są tego warte. Mam swojego konia od (mojego) 16 roku życia i będę go miała do końca jego dni, ale absolutnie kolejnego nie mam zamiaru kupować, bo wiem ile łez bezradności i złości wylałam przez rzeczy, na które nie mam wpływu, a bardzo bym chciała mieć. Jeśli jesteś świadoma rzeczywistych potrzeb konia - będziesz musiała w życiu podjąć gigantyczną ilość kompromisów, które będą Cię zżerały od środka. To, że pensjonat jest blisko i jest fajny niestety nie oznacza, że za rok się nie posypie i nie zaczniesz wędrować po stajniach. A jeśli Twój koń nie będzie miał w pełni takich warunków, jakich dla niego chcesz, to będziesz dzień w dzień o tym myśleć i się tym stresować.
Na Twoim miejscu poszukałabym jakiejś fajnej dzierżawy, żebyś mogła się w razie czego wymiksować. Kupić konia zawsze można, sprzedać już jest ciężko (przynajmniej ja bym nie potrafiła).
I gdybym się mogła cofnąć w czasie, wiedząc to, co wiem teraz - nie kupiłabym konia.
rudamazonka, ja bym jeszcze na twoim miejscu zastanowiła się co zrobisz jak skończysz szkołę średnią, jak pogodzisz konia ze studiami, czy będziesz chciała zabrać go do miasta itp.
Ja w klasie maturalnej średnio miałam czas jeździć do koni bywało, że jechałam raz w miesiącu żeby za pensjo zapłacić. Kolejna sprawa, że koń to długofalowe wydatki, ja moje konie miałam ponad 16 lat głównie w pensjonatach, wydałam na nie tyle ile kosztuje kawalerka w średnim mieście. No i ta psychiczna walka o wszystko, użeranie się w gównianych pensjonatach, użeranie się z niesłownymi kowalami, weterynarzami, pakowanie tysięcy zł w leczenie czegoś czego nie było bo zła diagnoza... ta bezsilność wobec gównianych ludzi, którzy dobro twojego konia mają w doopie natomiast z kasy doją cię ile wlezie... No i zrób prawko i ogarnij sobie samochód zanim będziesz mieć konia bo uwierz mi czasami trzeba w nocy szybko w stajni się zjawić.
rudamazonka, jak ze wszystkim, szkoda żałować potem ze się balo, nie zrobiło czegoś itd. Najwyżej konia sprzedasz. Natomiast mając niekonskich rodziców weź pod uwage 2 rzeczy:
1) bywa, ze trener dostaje prowizje od sprzedajacego. Albo weź to na klatę i pozwól trenerowi umawiać Cie na oglądanie, albo umawiaj sama i niekoniecznie mów z gory u kogo i gdzie jedziecie oglądać.
2) mysl o tym, czy to jest koń na którym dobrze Ci się jezdzi i z którym przyjemnie bedzie Ci sie współpracować. "To sobie wypracujesz" to nie jest temat na pierwszego konia dla niepelnoletniej osoby
3) zrob swoje badania i pobierzcie krew pod kątem toksykologii, jak cos wyjdzie masz zabezpieczenie