Ale jak ktoś jeździ knkursy, gdzie nie wpuszczą na czworobok konia ze świezym otarciem to rozumiemie problem z wypuszczaniem... nawet na kwatere.
Moja kobyła tak zareagowała na pierwsze muchy, że ma aktualnie łep z jednej str. jakby sobie próbowała skalp ściągnąc... 🙂
kotbury, Eliminuje świeża krew nie ubytki futra jako takie. Trzeba uwazac żeby czyszcząc nie zdrapać strupa i tyle. Przerabiam temat dość często, bo przecież przed samymi zawodami trzeba się np czochrać o drzewo i wydrapac sobie dziure na dupie 🤦 moje chodzą w stadzie, tez z powodów logistycznych
Ja tam ogólnie rozumiem podział na kwatery i mniejsze grupy. Szczególnie w stajniach treningowych, gdzie rotacja koni jest spora i zanim się hierarchia ustali to już zmiana składu stada następuje. Dość prosty przepis na jeden, wielki i stały konflikt 😉
A ja nie rozumiem problemu z wypuszczaniem na padok czy choćby kwaterę. Koń to zwierzę a nie sprzęt sportowy, jak ktoś tego nie rozumie to niech sobie kupi rower.
Tyle że wstępne pytanie było o duże padoki/pastwiska/wychodzenie ze stadem. O kwatery/klepisko na parę h nietrudno nawet dookoła większych miast. Może mało widziałam/słyszałam ale "żadnego wychodzenia" nigdy nie proponowano mi jak się dowiadywałam o wstawienie konia w trening. Natomiast jeśli chodzi o duże padoki/pastwiska - no tu jest ciężko bez znaczenia czy koń na stałe czy tylko w treningu. Chyba że mówimy o ośrodkach daleko od miast gdzie się nie maksymalizuje każdego metra kwadratowego - to co innego.
Nevermind, - ale czujesz różnicę między wypuszczeniem do obcego stada nastu koni z dużą rotacją i niech się dzieje wola nieba, a puszczaniem na mniejsze kwatery (nie mówię o pato-kwaterkach, a o czymś, gdzie da się pobiegać swobodnie) w małych grupach, po 2-3 konie? 😅 Ta druga opcja jest dużo bezpieczniejsza, a daje towarzystwo, daje miejsce do pobiegania i pobycia koniem.
Dlaczego dwa konie pod domem to jest spoko, a nagle jak w większej stajni chodzą parami to zuoooo, koń-rower i nie dbanie o naturalne potrzeby?
Wałachy nie są naturalne, ograniczone przestrzenie nie są naturalne, dzisiejsze stada też nie są naturalne.
Mało jest stajni, gdzie udaje się fajnie dobrać duże stado i wymaga to jednak raczej stałego składu, nie jakiejś zmiany w każdym tygodniu. Podział na mniejsze grupy znacznie ułatwia sprawę.
Nevermind, lol dyskusja o wypuszczaniu konia sportowego do stada. Tymczasem Ty:A ja nie rozumiem problemu z wypuszczaniem na padok czy choćby kwaterę. Koń to zwierzę a nie sprzęt sportowy, jak ktoś tego nie rozumie to niech sobie kupi rower.
A ja nie rozumiem problemu z wypuszczaniem na padok czy choćby kwaterę. Koń to zwierzę a nie sprzęt sportowy, jak ktoś tego nie rozumie to niech sobie kupi rower. Nevermind, to jak kiedyś trafisz na konia co sznurki i pastucha nawet z prądem jak na dziki bierze na klatę i frunie po polach, a w stałe ogrodzenia kopie tak, że rozpiernicza sobie griry to "zrozumiesz".
kotbury, ale to też nie jest normalne. Cos takiego konia na wybiegu stresuje - dzikie zwierzęta w pobliżu, nie takie towarzystwo, jakieś pracę rolnicze/budowlane obok wybiegu. Ewentualnie rotacja kwater/padokow/pastwisk jeśli to typ co ciężko znosi nowe miejsca.
Tylko to też nie są problemy do rozwiązania w pensjonacie - albo zostaje zmiana stajni licząc że się trafi w upodobania konia albo niewypuszczanie
Nevermind, Czasem przepracowanie tego trwa bardzo długo i po drodze traci się nadzieję na pomyślne rozwiązanie sytuacji i właściciel podejmuje decyzję, że jego koń będzie "niewybiegowy"
Koń mojej przyjaciółki miał taki moment w życiu, że bardzo skutecznie robił sobie krzywdę na wybiegu. Ogólnie jest mhmmm... dość ekspresyjny i emocjonalny- w skrócie pierdo*nięty😀 Miał taką zabawę, że rozpędzał się z całej siły i nagle zatrzymywał się na ogrodzeniu. Robił tak powiedzmy 15-30 razy w ciągu 4h. Efekt był tego taki, że po około tygodniu padokowania miał zerwane ścięgno zginacza, czasem w jednej przedniej nodze, czasem w obu. Więc miał areszt boksowy na czas leczenia i rehabilitacji i jak wracał na padok, robił to samo, znowu się zrywał w ciągu kilku dni i tak w kółko. Zabawa z leczeniem zerwań i nauką chodzenia na wybieg trwała ze dwa lata, jak nie więcej. Były grane różne warianty- zmiany towarzystwa, mini kwaterki, wypuszczanie po 1h w karuzeli (żeby te ścięgna były chociaż wstępnie rozgrzane), wypuszczanie po intensywnym treningu (żeby był zmęczony), suplementacja tym, tamtym i siamtym, zmiana diety itg. Nie skorzystano chyba tylko z egzorcysty, mimo, że sugerowałam, że to może być jakiś trop🙃 Po prosu na skutek stosowanych zabiegów robił to coraz rzadziej, aż przestał. Niemniej ja bym się poddała po trzecim zerwaniu i uznałabym, że ten debil będzie chodził tylko na karuzelę i w ręce na trawkę. Więc podziwiam właścicielkę, że się nie poddała i cierpliwie leczyła łobuza, a potem próbowała go puszczać znowu. Bo jego przygody mogły się skończyć całkowitym przejściem na tryb kosiarki, co przy temperamencie tego konia byłoby poniekąd ryzykowne, jeśli nie niemożliwe. Sytuacja na dziś jest taka, że chodzi na normalny duży wybieg ze spokojnym towarzystwem i od 3 lat nic sobie nie zrobił.
Owszem, taki koń trafi się raz na 1000, ale może się trafić. Jeśli dany egzemplarz ma przy tym potencjał i zdrowy i w pełni sił jest warty kupę kasy, to zrozumiałe dla mnie jest, że właściciel wybiera mniejsze zło i na czas użytkowania sportowego decyduje, że koń chodzi ewentualnie tylko na mikro kwaterkę, do karuzeli, w rączce na trawkę.
kotbury, taak, to wcale nie tak że takie zachowanie z czegoś wynika i można mu zapobiec. Niee Nevermind, wynika z tego, że przechodził obok ktoś z koniem🙂 a wcześniej przez 2h nie przechodził nikt.
Są konie i konie.
karolina - zmiany pensjonatu nie dają efektu bo organizowanie życia i pracy stajni pod danego konia (czyli ściąganie mu prowokujących bodźców) powoduje, że każdy inny mini bodzieć i każda inne mini zmiana działa jeszcze bardziej. Paradoksalnie im spokojniej i monotonniej to potem przy byle pikusiowej zmianie jest pierdolnięcie problemu i eskalacja.
Są po prostu konie, które by musiały nie wiem - stać same na min. 3 hetarach w trawie po pas to możę, może by miay spokojnijsyz łeb. Albo wręcz przeciwnie, musiałby by miec stado w dzczy do ogarniania- czyli mieć pęłno zadań... ale wtedy nie da się jeździć.
I tak, jak sama jestem przeciwnikiem niepuszczania tak mogę zrozumieć niektórych, że czasami po prostu nie ma opcji, lub inaczej- opcje niosą i tak giga ryzyko trwałego wręcz kalectwa.
I tak, jak sama jestem przeciwnikiem niepuszczania tak mogę zrozumieć niektórych, że czasami po prostu nie ma opcji, lub inaczej- opcje niosą i tak giga ryzyko trwałego wręcz kalectwa.
kotbury, ja też mogę zrozumieć, bo nie jest prosto znaleźć co konia odpala to raz. Zwlaszcza jak sie nie obserwuje go na codzien w roznych sytuacjach tylko ma w pensjo. Dwa, nie zawsze mozna pod konia ukladac rytm dnia, a jak trzeba dać dobrze jeść żeby miał siłę pracować a pacjent wybrykuje cała energię na padoku to też bez sensu.
karolina_, ty to rozumiesz, ale niektórzy żyją chyba w jakimś końskim "disnejlandzie" i nie kumają, że są różne konie i nawet w topowych pensjo nie zawsze da radę przeorganziować życie wszystkich dookoła, żeby jeden koniczek, który ma nierówno pod garem miał highlife. No po prostu się nie da. I to nie jest zawsze kwestia ilości/jakości żarcia, supli, siana w siatkach, ruchu pod siodłem itd. - ot po prostu takie charakterki.
Nevermind story dla ciebie (bo bardzo lubisz mi imputować, że nie dbam o konia i stąd mam problemy). Wracałam z koniem ze spaceru w reku. Byliśmy na trawce "pospędzać razem czas bez presji". Mamy dwie drogi do stajni (do budynku)- albo obok parkingu i miejsca gdzie chodzą ludzie i dużo się dzieje, albo korytarzem pomiędzy padoczkami gdzie nic się nie dzieje, a korytarz jest szeroki na ciągnik z naczepą i jeszcze ciut.
Wybrałam korytarz, krócej, spokojniej, naturalniej.
I będąc na wysokości kwatery z wałaszkiem, gdzie ten wałaszek był dwie kwaterki dalej czyli my w korytarzu, obok pusta kwatera, dalej wałach na padoczku, moja kobyła zdecydowała "pokazac" koledze na padoczku swój stosunek do niego... i wypierdoliła z dwururki w jego stronę, trafiła w ogrodzenie jedną girą. Tym razem po prostu poszła na spawie stalowa rura średnicy 10cm🙂 Kurtyna.
I to nie jest żaden demoniczny koń. Ot po prostu kobyłka z kobylimi humorkami. Na co dzień anioł. I 1000 razy jest super a 10001 pierwszy nastąpi odpał kompletny i się włączy latanie jak helikopter czy coś innego, nigdy nie wiadomo co. To są tylko konie.
Więc ja nie popieram niepadokowania ale naprawdę rozumiem, że jak ktoś ma konia do jazdy ( w sporcie szczególnie) i regularnie jest w tego konia inwestowane itd. to czasem najlepsza opcją bezpieczeństwa dla tego konia jest jednak bardzo zredukowane padokowanie.
I co mają zrobić tacy właściele takich koni, co to z innymi końmi jest młócka (więc do stada, stadka, mini grupeczki- nie da rady), samodzielnie jest odpał na nie wiadomo co i np. bieganie do zdechnięcia. Zjesć je mają? Bo koń się nie nadaje ani do pensjo, ani do przydomówki, ani na łąki.
Nie każdy koń dobrze czuje się w grupie na padoku. Nie każdy koń lubi stać cały dzień na padoku. Mój koń był zawsze ofiarą w stadzie i jak wrócił na 3ch nogach do stajni to więcej do stada nie powrócił. Od początku nie chciał być z grupą i stał przy wyjściu żeby zabrać go do stajni. I obszar nie ma tu znaczenia, bo gdy konie są sprowadzane do stajni to tak czy siak spotykają się przy bramie. Od tego incydentu, koń chodził na osobny padok/łąkę z drugim koniem, czasem sam i to było najlepsze rozwiązanie. Był spokojny i bardzo często już po 2h chciał wracać do stajni i czekał przy wyjściu żeby go sprowadzić. I to nie chodziło o brak trawy/siana/wody/obszaru do spacerowania bo nawet na osobnym wybiegu miał te pół hektara dla siebie. Na prawdę nie wszystkie konie lubią być na zewnątrz non stop, ani też z innymi końmi. A boks też miał swój prywatny wybieg wielkości 3ch boksów, otwarty non stop.
mindgame, - mam bardzo podobnego konia. Łąka 24h i stado to dla niego za karę. Nie umie w stado. Musi mieć boks do spania.
Super odnajduje się wychodząc z jednym-dwoma końmi na takie pół dnia. Może też stać sam i jest happy. Jego nigdy do koni nie ciągnęło, od zawsze mogłam jeździć sama, oddzielić się od grupy w lesie, zostać sama na palcu i nawet uchem nie ruszył za innymi. Wręcz potrafił być szczęśliwy jak grupa w terenie poruszała się nie jego tempem 😅 Zero instynktu stadnego.
Za to mógł chodzić z ogierem czy pojedynczymi bardziej nerwowymi końmi, na które często działał bardzo uspokajająco.
Totalnie rozumiem, że wiele koni w dobrze dobranym stadzie będzie fajnie funkcjonować, ale nie wszystkie i na prawdę, nie zawsze jest sens się o to zabijać. Obserwować i tyle.
Tworzenie stada to też trudna sztuka. Przy większej rotacji rozbicie na grupy pozwala na zmiany z zachowaniem zdecydowanie większego bezpieczeństwa dla koni. Pozwala im być na dworze, być z innymi, ale ogranicza kontuzje i rany wojenne z ustawiania hierarchii.
No i są egzemplarze nie do ogarnięcia i no cóż, albo żyćko niezgodnie z wizją disneya, albo kabanosy 😜
Przede wszystkim coś co mamy w pensjonatach to nie są zazwyczaj stada. To trochę większe grupki, między którymi są wiecznie tarcia bo konie przychodzą i odchodzą - rotacja potrafi być często spora a to powoduje ciągły stres. Niektóre konie potrzebują wielu tygodni by po zmianach osobowych w stadzie się znowu wpasować i ustabilizować. A tu często jest kolejna zmiana i kolejna. Zazwyczaj są też do tych grup za małe tereny i nawet nie chodzi o ilość jedzenia tylko o obszar na którym konie mogą się rozejść / uciec tak żeby mieć komfort. Stado musi mieć taką przestrzeń i tyle osobników, żeby się podzielić na role (kto pilnuje, kto odpoczywa) - żeby całe nie było w ciągłym czuwaniu. I fajnie by mieć takie miejsce dla konia tylko bądźmy realistami... Ja wiem, że najprościej powiedzieć - to trzeba poszukać miejsca dla konia i się poświęcić. No to ja bym się nawet poświęciła -zresztą dla padoku większego i większego stada poświęciłam warunki do jazdy i tereny naokoło. Z tym, że mieszkam gdzie mieszkam - tu po prostu stajnie nie mają wielkich terenów bo tereny pod Wro są albo rolnicze albo mieszkaniowe (wysoka cena, słaba dostępność). Nieliczne, stare stajnie mają duże tereny a i tak jeśli tak jest to prędzej zbiorą z nich siano niż puszczą konie na wielkie przestrzenie. W pensjonatach rotacja jest duża - to powoduje, że konie nie funkcjonują w zupełnym spokoju i po prostu nie da się zrobić tak, że przy 30-40 koniach w pensjo wszyscy staną na głowie i dopasują się do 1-2 przewrażliwionych osobników. Najprościej zawsze mówić ludziom z boku i to takim, którzy albo nie mają koni (co oznacza, że serio nie mają pojęcia jak wygląda wybór stajni w praktyce) albo mają swojego super stabilnego konia, który się wszędzie dobrze odnajduje. Jak nagle trafiasz na takiego co odstaje od reszty to zaczynasz rozumieć innych ludzi. I co do zasady zgadzam się z tekstem, który kiedyś usłyszałam, że stado leczy z traum i problemów najskuteczniej - tylko pod warunkiem, że masz stado na ogromnych przestrzeniach a nie 5 -7 koni na trawiastym padoku 1ha. Bo możesz się zdziwić, że takie coś niczego nie poprawi. Trzymałam konia w stadzie 20 koni na 12ha z górkami i lasem i zrozumiałam na czym polega różnica. Tylko dostęp do takich stajni mają nieliczni.
epk, na przestrzeni posiadania dwoch koni jeden po drugim stajnia, w której stoję zmieniła się o 500%. Ośrodek się zmodernizował, rozwinął, rozrósł. I ma to swoje plusy ale też w pewnych zakresach (choćby padokowanie) minusy.
Zgodnie z zarzutem ad moja persona, powinnam "zmienić stajnię"... problem w tym, że nie mam na jaką. A musze mieć stajnię w zasięgu CODZIENNEGO dojazdu (ostanio musiałam przyjeżdać 4 razy dziennie! ).
I co, można sobie hejtować takich ludzi jak ja, że nie puszcają/źle puszczają itd. Tylko, serio gdybym te 15 lat temu wiedziała, że tak będzie to może bym tych koni nie miała wcale.
Tylko kto to może przewidzieć.
A to, że w stajniach zmienia się infrastruktura, zwyczaje, poszerzają się świadczone usługi (tworza lokale gastronomiczne itd.) jest naturalne- bo z czegś przy takich inwestycjach trzeba żyć... a z nastu pensjonariuszy się nie zawsze godnie da, przy dizsiejszym podaktu od obiektów sportowych (hale), kosztach nawadniania palcy, czy choćby kosztach pensji dla personelu.
Dziewczyny, tylko ja nie twierdzę, że każdy właściciel ma możliwość puścić swojego konia na wielki padok ze stadem i nie robi tego z czystej złośliwości. Wiem, że jest wiele czynników, które niestety mogą utrudniać lub uniemożliwiać chodzenie ze stadem czy puszczanie na duży padok. Ale nie ma koni które ,,po prostu tak mają”. I nigdy nie uznam, że jest powód żeby trzymać zdrowego konia w boksie 23/7, choćby był mistrzem świata.
keirashara, nie każdy koń powinien chodzić 24/7 po padoku, nie każdy się będzie lubił ze wszystkimi innymi końmi. Ale właśnie o to chodzi, żeby dopasować padokowanie jak najlepiej do danego konia, tak żeby mógł przyjemnie spędzić czas.
epk, zdaję sobie sprawę, że to zapewne miał być kontrargument do moich słów, ale tak się składa, że zgadzam się z Twoją wypowiedzią w 100%.
Sama doskonale wiem, że często ciężkie czy wręcz graniczące z cudem jest zapewnienie koniowi najlepszych warunków. Tylko czym innym jest przyznanie tego otwarcie, a czym innym zwalanie wszystkiego na fakt, że ten koń jest jakiś szalony i nie da się padokować.
rudziczek, i zakładam że miał padok na 100ha, ale wolał przybiec z samego odległego krańca i bawić się w rozwalanie sobie nóg..? Wszystko ma swoją przyczynę, trzeba ją tylko znaleźć.
Chapeau bas dla koleżanki za wytrwałość i stawianie dobra konia na pierwszym miejscu.
Naszła mnie taka przykra refleksja, że jeźdźcy są w stanie góry przenosić, żeby koń się zaczął grzecznie zachowywać, czy to na ziemi czy pod siodłem. Ale w to żeby zaspokoić podstawowe potrzeby konia - jak wyjście z ciemniej klitki na kilka godzin - mało komu będzie się chciało włożyć więcej pracy i wysiłku.
kotbury, od kiedy napisanie, że niewypuszczanie konia w ogóle, jest złe = stwierdzenie, że to właśnie Ty personalnie traktujesz konia jak rower? To nawet o Ciebie nie zahacza, bo puszczasz swojego konia na kwaterę.
Nevermind story dla ciebie (bo bardzo lubisz mi imputować, że nie dbam o konia i stąd mam problemy).
Nigdy tego nie sugerowałam. Za to notorycznie bagatelizujesz niepokojące zachowania, bo „Twój koń ma taki charakter”.
Obie historie, które opisałaś, są wręcz książkowym zachowaniem konia, który się nie socjalizuje. Naprawdę spodziewasz się, że koń który widuje inne kopytne jedynie z odległości, nie zareaguje histerycznie na innego konia? Nie, nie wszystkie koniki które nie chodzą ze stadem pałają do reszty miłością. Tak jak nie każdy pies który mieszka sam będzie się bawił z innymi na dworze - może od nich uciekać, może być wobec nich agresywny…
Brak socjalizacji z przedstawicielami tego samego gatunku powoduje problemy w relacjach z innymi psami/końmi. I tak, agresja jest jednym z przejawów. Nadmierna reakcja (kopanie w płot kiedy koń jest daleko) również jest jednym z przejawów.
Nevermind, tylko ty uważasz, że każdego konia się da. No nie, nie każdego. I przez lata w pensjonatach kilka takich widziałam. Owszem, widziałam też takie, które po zmianie właściciela i włączeniu do stada super się odnajdywały. Ale widziałam też takie, które po włączeniu do stada nie bardzo się zmieniły a wręcz były zagrożeniem dla innych koni. I jestem ciekawa kto ma ponieść tego konsekwencje? Reszta pensjonariuszy bo ktoś się upiera (bo się nasłuchał, że konia dręczy na kwaterce), że konia, który tłucze inne do stada wpuścić? I znałam takie 2 albo 3 konie na przestrzeni lat i nawet właściciele podejmowali próby - tylko jak drugi koń schodził poharatany tak, że szyć trzeba było to się wszystkim odechciało. Może było miejsca za mało a może nie - nikt nie zamierzał dalej testować. Ciekawa jestem czy ty byś wpuściła takiego konia do swojego? Bo to się wszystko w teorii super analizuje, ale jak do niebezpiecznych koni trzeba wsadzić swojego to nagle pusto dookoła. I tak, ja bym też nie wpuściła.
epk, ja uważam że się da, tylko ciężko wpaść od razu na rozwiązanie. Na przykład właśnie koń, który jest zagrożeniem - po co go pchać do koni, których nie lubi? Utarło się że trzeba konia A i konia B przyzwyczaić do siebie. Po co? Ludzie siebie nawzajem też nie zawsze lubią.
Znałam właściciela stajni, który miał właśnie takiego zabijakę, co potrafił inne konie nieźle poharatać. I właściciel zrobił to, co było mu najbardziej na rękę, czyli zaczął puszczać ,,zabijakę” tylko z końmi, które lubił. Wszystkie konie szczęśliwe, brak ofiar.
Naprawdę nie trzeba zawsze robić tego, czego nasz koń nie chce. Nie trzeba trzymać na padoku konia, który już się znudził i chce do boksu. Nie trzeba „socjalizować” konia ze stadem, które go gania albo które on sam gania.
Nevermind, przecież dziewczyny wyżej właśnie to pisza- że nie zawsze się da albo jest chęć, żeby zawsze robić to czego nasz koń nie chce. Można dużo mądrych rzeczy pisać o tym co konie powinny, co właściciele powinni i co powinny stajnie, ale jak się nie ma własnego konia za którego się płaci własnymi pieniędzmi to można rzucać frazesami a życie sobie. Oczywiście że nie trzeba konia mieć ale jak gdzieś już kiedyś padło takie stwierdzenie te konie są nam po coś i większość ludzi jednak chce na nich jeździć. Każdy normalny człowiek będzie robił wszystko żeby dobrostan tego zwierzęcia był na jak najwyższym poziomie, ale ja rozumiem że jak koń się 10 raz uszkodził, 15 raz pobił kogoś na padoku, 5 raz zmieniło się stajnie, żeby spełniała lepsze wymagania to się w pewnym momencie wybiera taką opcję, która jest albo złotym środkiem albo mniejszym złem.
Nevermind, ale niby jak sprawdzał czy jakiegoś lubi? No wpuszczał na własne (a raczej tego drugiego konia) ryzyko... to ja podziękuję za takie ryzyko - chyba, że ktoś to robi na własnych koniach.
No i w tym jest problem - ktoś uważa, że z każdym koniem się da - dopóki nie spotka takiego, który mu pokaże, że nie za każdym... Tylko oby inne konie przeżyły / nie zostały kosiarkami w ramach tego eksperymentu.
Żeby nie było - wszystkie konie zawsze padokowałam, jak miałam ogiera to jego też. Uważam, że stado to jest najlepsze i najwłaściwsze dla koni. Ale też nigdy nie powiem, że z każdym koniem się da jak się człowiek postara. Bo za dużo widziałam.
Ollala, tak. I najśmieszniejsze jest to, że uważają, że się z nimi kłócę 😂
epk, wypuszczał konia ze stadem zanim przydarzyły się wypadki i stąd wiedział które lubi, a których nie. Ale można przecież puszczać konie przez płot, patrzeć jak na siebie reagują. Nie trzeba wybierać kolejnych ofiar na łaskę killera 😉
Nevermind, ale Ty zakładasz dwie opcje, albo puścić wszystkie heja na duży wybieg albo zamknąć na cały dzień. A przecież wiele koni, które nie są puszczane do stada mają zapewnione wyjście na kwaterę, mniejszy padok z jednym czy po prostu mniejsza ilością koni.
Ja swojego emeryta już nie puszczę do wielkiego stada, bo o ile nie jest zabijaką ani ofiarą losu, to niestety pchał się zawsze do ‚najweselszych’ akcji i przynajmniej raz w miesiącu wracał poobijany lub na 3 nogach. Początkowo nie chciałam rezygnować z padokowania w stadzie, więc zmieniłam stajnie, raz, drugi. No ale ilość pensjonatów spełniających moje kryteria też się kończy. Także obecnie stoi na mniejszym padoku z jednym kompanem. Ma się świetnie i od 2 lat skończył się temat dziwnych kulawizn po powrocie z wybiegu.