Nakostniaki

Ja swojemu robiłam wolne, tj. wychodził na padok ale pod siodłem nie pracował 😉
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
30 października 2009 21:28
My tez mamy nakostniaczka na nodze, po wewnetrznej stronie, ale nie powoduje on zadnej bolesnosci i w niczym nie przeszkadza, a taki maly znowu nie jest...
ochraniacze tez normalnie zakladam (pazadne skorupy byly wrecz zalecone przez weterynarza, bo kon ma spora tendencje do nakostniakow) i te niczego nie uciskaja, a w kazdym razie bolesnosci nie powoduja... takze postanowilam nic z nim nie robic, skoro nie przeszkadza...
airvle i masz rację, skoro nie przeszkadza to nie ma powodu do martwienia się. U mnie niestety nakostniak powodował kulawiznę  🙁
ash   Sukces jest koloru blond....
26 marca 2010 08:21
Wiem,że dawno nikt tu nie pisał ale niestety i u nas pojawił się nakostniak.
Konisko z radości,że mamy wiosnę przywaliło w rurę na padoku.
Nie kuleje ale trochę znaczy no i ten nakostniak jest widoczny i dobrze wyczuwalny.
Jutro ma być wet i zobaczymy co dalej.
Czy zdarzało się Wam,że koń na początku znaczył po nabiciu sobie nakostniaka a potem wszystko było dobrze?
Dzięki za odpowiedź.
caroline   siwek złotogrzywek :)
26 marca 2010 08:54
mój nabiwszy sobie nakostniaka nie kulał w ogóle. mimo to odstawiłam go od pracy na pare tygodni, a potem powoli przywracałam do roboty po RTG na podstawie którego wet stwierdził, ze pęknięcie kości rysikowej, które było przyczyną powstania nakostniaka, już prawie całkowicie się "zalało.
ash   Sukces jest koloru blond....
02 kwietnia 2010 10:05
Mamy "wyrok".
Nakostniak nie powoduje bólu 😅
Po RTG dr Olga Kalisiak zaleciła 2 tygodnie stania,30 minutowe spacerki po twardym podłożu i na noc wcierki z absorbiny z owijkami!
A propos nakostniaków to od ponad miesiąca codziennie wcieram preparat rozgrzewajacy w uaktywniony nakostniak na wewnętrznej stronie przedniej nogi, efekt jest taki, że tego nakostniaka zrobiło się o połowę mniej, rozpłynął się czy zmniejszył, ciężko mi powiedzieć, ale ochraniacz nie uciska już tak mocno na niego i nakostniak robi się znowu nieznaczny. Może nawet uda mi się go całkowicie zlikwidować? Zobaczymy, na razie codziennie się cierpliwie wcieramy.
A propos nakostniaków to od ponad miesiąca codziennie wcieram preparat rozgrzewajacy w uaktywniony nakostniak na wewnętrznej stronie przedniej nogi, efekt jest taki, że tego nakostniaka zrobiło się o połowę mniej, rozpłynął się czy zmniejszył, ciężko mi powiedzieć, ale ochraniacz nie uciska już tak mocno na niego i nakostniak robi się znowu nieznaczny. Może nawet uda mi się go całkowicie zlikwidować? Zobaczymy, na razie codziennie się cierpliwie wcieramy.

napisz co to za preparat please :kwiatek:
My mamy po dwa nakostniaki na każdej z nóg- koń lat 4. wet obejrzał-  stwierdził, że koń nie kulej, nie są na ścięgnach więc kłopotu nie ma. ale ja bym je czymś prowokowała chociaż do częściowego wchłonięcia.
my_karen   Connemara SeaHorse
28 kwietnia 2010 10:33
adriena, moja pierwsza klacz miała nakostniaka w tym samym miejscu i po kilkumiesiecznym smarowaniu  zniknał całkiem (ktoś nam wtedy polecił smarowanie maścią do wymion dla krów).
ash   Sukces jest koloru blond....
28 kwietnia 2010 10:40
Nam dr. Kalisiak kazała wcierać absorbinę w samego nakostniaka i na noc zakładac ocieplacze stajenne.
Kotbury wystarczy jakiś preparat rozgrzewający, obojętnie jaki, ja używam Eclipse Blue rozgrzewający, ważna jest chyba codzienna systematyczna wcierka. Może w przypadku mojego konia sprawdzi się scenariusz o którym pisze my_karen, liczę na to bo nakostniak usadowił się w nieciekawym miejscu i gdyby się rozrósł, nie mogłabym zakładać twardych ochraniaczy a operować też nie chciałabym..
Istnieje preparat do rozpuszczenia nakostniaków, moja sąsiadka uzywa.. 😲
Dramka ja też go używałam --> Radiol Embrocation, jednak teraz robię wcierkę w nakostniak, codziennie.
To jest zwykła kamfora z metholem i spirytem. Dobry preparat ale żadne cudo specjalnie do nakostniaków. Znajomy używał tego po 'domowym blistrowaniu'  dla wzmocnienia efektu.
Liczyłam na to, że są jakieś "veterynaryjno- medyczne" cuda specjalnie na nakostniaki...

O nie przepraszam- spojrzałam na wersje do mięśni.
Ten do kości ma trochę inny skład... no to muszę wypróbować... koń mnie znienawidzi bo to musi mega szczypać.
ash   Sukces jest koloru blond....
28 kwietnia 2010 15:22
My mamy jutro kontrolę u dr Olgi Kalisiak.
Kary już miesiąc stoi od nabicia nakostniaka.
Wczoraj mialam wrażenie,że lekko znowu kuleje.
Lepiej dmuchać na zimne.Jutro się okaże co i jak!
Trzymajcie kciuki!
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
28 kwietnia 2010 16:16
Ash bedzie dobrze  🏇

Czy można zmiejszyć nakostniaka inaczej niż operacyjnie, i czy ma to sens jeśli nakostniak nie uciska ścięgna itp?
ash   Sukces jest koloru blond....
28 kwietnia 2010 16:24
Dzięki :kwiatek:.Jutro wieczorem zdam relację z wizyty!

Jeśli nie powoduje kulawizny i nie jest "bolący" to chyba nie ma sensu go ruszać!
arivle niektore nakostniaki wchłaniają się po okresie rekonwalescencji i różnych środkach. U jednego z moich tak było.W maju,brzydkie uderzenie o kant boksu w prawą przednią łape,od wewnętrznej strony.Jedyne 3 tyg spacerków stępem po twardym,kilka zastrzyków,na spacerki owijki chłodzące,później rozgrzewające+wciery, potem normalny okres "dotreningowy" i dalszy sezon już od lipca starty,a do tej pory nie ma żadnych problemów,ani odnawiania ( już mija rok).Jedyna zmiana to, na przód podkładki+bandaże na wszystko,czy karuzela,puszczanie na hale,skoki itd. Więc wszystko się da. Powodzenia wszystkim nakostniakowym!
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
28 kwietnia 2010 16:35
salto problem w tym, że nakostnia jest dość stary, ma ok 10 miesięcy. Ruda normalnie nosi skorupy i nic jej tego nakostniaka nie uciska, ale jakiś czas temu z powody kopniecia/udeżenia w to miejsce zrobił się jakiś krwiak/wylew wewnętrzny, poprostu wydaje mi się, że noga przez tego nakostniaka jest słabsza. I, że to może mieć wpływ na treningi (jeżdżę raczej skokowo) np. na skoki na gorszą stronę. Nie wiem ile jest to wpływ nowego urazu.
Hmm,no faktycznie. Ja np nie zorientowałabym się że z koniem coś nie tak (nakostniak) gdyby nie zawody i problemy w konkursach 120-130,co było gigantycznym zdziwieniem jeśli chodzi o tego konia. Wycofałam z zawodów i od razu do weta - okazało się ze nakostniak świeżusieńki uciska na niego ochraniacz. Koń grzebie non stop, wymyśliliśmy że musiał być otwarty boks, i się uderzył w kant. Radzę zrobić próbe zginania na wszystkie nogi, niech wet stwierdzi,czy da się coś jeszcze zrobić. Zwłaszcza jak jeździsz skoki, musisz miec przecież ten komfort, że wszystko jest ok.Powodzenia!  :kwiatek:
ash   Sukces jest koloru blond....
04 maja 2010 10:34
Kary już po kontroli.
Dr Kalisiak oglądała go na lonży i pod siodłem.Zero kulawizny.
Okazało się,że jestem przewrażliwiona.
Wracamy do pracy. 2 tygodnie lonża na wypinaczach ,a potem normalnie już mogę jeździć! 🏇 💃
Aa gratulacje  😅
Moja klacz ma właśnie nakostniaka, ale w bardzo , że tak powiem głupim miejscu.
Sami zobaczcie:
http://img266.imageshack.us/i/p4051435.jpg/

Po prostu ociera on o drugą nogę. Była tam długo rana, która się cały czas odnawiała. Był czas ze jeździła w owijkach , w bandażach i zarosła się rana na szczęście ale mimo to , mam problem z ochraniaczami . Tył jest mi strasznie trudno dopiąć. W tereny boje się ubierać bo się odpina ochraniacz właśnie z tej nogi.
Nie wiem jak się on pojawił, w jakich okolicznościach, jak już przyszyłam do tej stajni to był 🙁.
Nawet nie wiem co mogę z nim zrobić.
annai   Moje ulubione wszystko...
12 czerwca 2010 20:37
pytanko: jak długo należy robić wcierki z vetisolonu, czy potrzebne są jakieś przerwy w trakcie?
np. wciera się kilka dni, a potem przerywa na kolejnych kilka 🤔
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
13 czerwca 2010 11:09
Mojemu rumakowi zrobił się nakostniak na sankach... ale cóż on różne dziwne rzeczy kombinuje na padoku 😉
Poza tym drugi spory w miejscu byłego pęknięcia kości pęcinowej...
Na szczęście nic się nie dzieje i również jestem za tym, że jak nie rośnie, nie uciska to nie ruszać.
..
ash   Sukces jest koloru blond....
23 listopada 2010 15:56
Idz to tematu ochraniacze.
Sporo jest na ten temat.
Nasza młoda nabiła sobie nakostaniaka w sierpniu, była leczona, był nad nim duży krwiak po urazie, były zastrzyki i wcierki z vetasolonu.
Ogólnie noga wygląda po kuracji dużo lepiej, ale jednak nakostanik został
Czy myślicie ze jest sens wcierać w to jeszcze teraz absorbine ? albo vetasolon właśnie ?
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
23 listopada 2010 18:31
Ja uważam, że jeśli nie przeszkadza to nie ruszać
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
23 listopada 2010 18:47
Vetisolon jest lekiem bardzo silnie działającym (zawierającym sterydy) więc ja zdecydowanie odradzam tak długie stosowanie. Vet kazał Ci smarować aż 3 miesiące? Co do absorbiny... Nakostniak prawdopodobnie ile miał się zmniejszyć, to się już zmniejszył. Jeśli nie przeszkadza koniowi, zostawiłabym go w spokoju. Mojej kobyłce np. nogi puchną po absorbinie 🙄 i innych specyfikach poprawiających krążenie
A na krwiaki dobre są preparaty z heparyną - choć to też zależy. Jeśli koń wrażliwy, to może też być uczulony na któryś składnik i wtedy będzie kolejny problem
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się