KOTY

Mrowak, Ja bym spojrzała jak będzie rano się czuł i wtedy podjęła decyzję.
W końcu to kot, a nie porcelanowa figurka  😉
Oj tak, porcelanowej to by do łba takie pomysły nie wpadały raczej  😉 Cornish to styl życia, nie tylko rasa  🤣
Ja bym pojechala od razu, po to by chociaz podac leki p/bolowe i p/zapalne.
Gjevjon tez skads spadla, tez kulala, ran nie bylo, ale po co ma kot cierpiec, skoro sie potlukl
Teli   Koń to zwierzak. Animal.
Rży i wierzga. Patrzy w dal.
Konstanty Ildefons Gałczyński

21 lutego 2017 16:50
Help, może ktoś miał podobny problem, poradził sobie z nim i podpowie jak!
Mamy kotkę, do której zaczynają się schodzić inne koty. Mieszkamy na niskim parterze, w związku z czym kawalerzy pchają nam się na parapet w sypialni ( tam kot najlepiej się czuje, ma swoje posłania). Kotka ma 10 lat, jest wysterylizowana. Jak odstraszyć obce koty, żeby nam nie darły paszczy pod oknem nocami?
pokemon, po zastosowaniu tego środka kot będzie omijał miejsce?
Burcia długi czas już nie sikała na psie legowisko, a teraz podczas rujki znowu jej się zdarzyło. Niby wszystko wyprane dwa razy, ale nie chcę, żeby wyczuwała tam swój mocz.

Skoro już się odzywam to w kilku zdaniach co u nas.
Rujka skończona i mam nadzieję, że do 1 marca się nie powtórzy.
Powoli, powoli kociambra się zmienia. Coraz częściej zdarza się jej otrzeć o nogi, przyjść i położyć blisko mnie. I to blisko to coraz bliżej - już nie tylko na oparciu kanapy, ale też na siedzisku, nawet czasem dotykając moich stóp.
Mniej jest gryzienia i drapania. Dodatkowo wie już co to "aaauuła" i wtedy się wycofuje.
Pięknie reaguje na imię. Aportuje myszkę. Nie molestuje już tak storczyków. Zmienia się, dorośleje.

Tylko nadal potrafi obudzić się o 4 rano i sprawdzać czy może skakać po półkach. 😉
Jak tego się oduczy to już będzie sielanka.


  


https://www.facebook.com/techinsider/videos/685199885011704/  znacie to? Wydaje się całkiem niezłym pomysłem, jak nie chce się żeby kocisko za dużo zwiedzało.
https://www.facebook.com/techinsider/videos/685199885011704/   znacie to? Wydaje się całkiem niezłym pomysłem, jak nie chce się żeby kocisko za dużo zwiedzało.


Zarąbiste, ale chyba patent na to ma firma z Australii  🙁
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
21 lutego 2017 19:42
wistra, jakieś 15 lat temu mocowaliśmy podobny patent antyucieczkowy metodą DIY. Uchwyty po obu stronach, między nimi drut fi 5, a na drucie szeroka (fi 40?) gładka rura PCV. Miesiąc zajęło kotom rozpracowanie techniki ucieczki... wskakując wyłącznie na uchwyty  😎
haha na kota nie ma sposobów :P Znajdzie sposób na wszystko
Melduję co u mnie u dziewczyn.
Otóż jest... słabo. Tak naprawdę to źle. Doszliśmy do etapu gdzie jeśli mamy potrzebę (intensywne noszenie rzeczy i inne takie) to możemy zostawić otwarte drzwi tak, żeby koty miały do siebie dostęp. W takich chwilach Desna siedzi skitrana w miejscu, które sobie wybrała a które my jej przerobiliśmy na niezłą kocią kryjówkę. Wcześniej jak tam siedziała przez jakiś czas to się pod ziębiła i kichała bo było to miejsce na podłodze przy balkonie gdzie jednak było sporo zimniej. Teraz ma tam gruby dywan i stolik (taki na telewizor, stary, w stylu prl) został zabudowany kartonami, gąbkami i kocem. Raczej się nie rusza, prawie cały czas jest napięta i obserwująca, nawet podczas jedzenia a jak się zestresuje to potrafi nie jeść i tyle. Jedynie parokrotnie zdarzyło się jej położyć inaczej niż "na sfinksa", tzn na boku czy coś. Czasem też siedzi w drugim pokoju na takich pudłach na różne sprzęty, na regale. Flora przebywająca w odległości bliższej niż 3 metry wywołuje buczenie itp. Jeśli podłazi i siedzi dłużej to potrafią tak leżeć i pozornie jest okej. Pozornie ponieważ już widzimy, że Flora po prostu pilnuje ofiary, żeby ta przypadkiem nie myślała o ruszeniu się gdziekolwiek. Kiedy jej nie ma Desia potrafi wyjść z kryjówki, tak jeden czy dwa metry dalej jednak jak Florka to zobaczy to od razu zaczyna się polowanie. Czasem nie jesteśmy w stanie wywołać momentu i każda Desiowa próba wyjścia kończy się zagonieniem do kryjówki i kolejnym godzinnym siedzeniem bez ruchu. Flora za to jest panią na włościach. Bawi się, szaleje, włazi na nas, śpi, pałaszuje jedzenie mając głęboko gdzieś czy Desna jest w pobliżu czy nie. Oczywiście cały czas ma na uwadze to czy koleżanka przypadkiem nie próbuje wyściubić nosa z kryjówki :/
Pilnujemy tego by Desna miała chwile oddechu, możliwość spokojnego zjedzenia, skorzystania z kuwety i wybawienia się. Śpi z nami i zawsze wieczorem ma mega porcję zabawy. Bardzo o to wszystko dbamy bo wiem, że jak przestraszony kot nam się zrazi do kuwety to będzie kaplica. Ogólnie rzecz biorąc - jest lepiej jeśli chodzi o ogólne bijatyki ale widzę, że jeśli dobrze oceniamy sytuację to cały problem tkwi w charakterze Flory, która jest po prostu jedynaczką.
Dzisiaj po raz pierwszy na poważnie rozmawialiśmy o oddaniu jej. Jest dla nas jasne, że nie ma opcji, żeby wróciła do schroniska. Nasza znajoma byłaby chętna ale jej współlokator ma straszliwe uczulenie na koty. Bardzo szkoda bo dziewczyna super, nocuje u nas często i z Florą się uwielbiają. Poza tym wiem jak bardzo dba o zwierzęta i ogólnie jak jest ogarnięta życiowo. Do tego mielibyśmy z kotem stały kontakt. Ważne jest dla nas to, żeby nie poszła do obcych ludzi.
Całokształt strasznie nas smuci. Oba koty są zupełnie inne jednak rewelacyjne w kontaktach z ludźmi i już bardzo się przywiązaliśmy. Z tym, że o ile po Florze sytuacja spływa jak po kaczce to Desia bardzo dużo na tym traci.
Myślimy poważnie o wizycie behawiorysty jednak chciałabym uniknąć sytuacji gdzie ktoś przychodzi, paczy i mówi to samo co już wiem... Jesteśmy w trakcie poważnych zmian w pracy i takie np 250zł wolimy wydać na dobrą karmę czy odłożyć na (tfu tfu) weterynarza chociaż oczywiście jeśli bezie trzeba to to zrobimy.
Internetowo ciężko znaleźć mi oferty z innymi cenami. Macie jakieś doświadczenia w tym temacie?
Znalazłam np coś takiego, z tym, że opis jest kierowany do właścicieli psów ewidentnie.
Koszt:

Pierwsza konsultacja behawioralna: 180 - zł/ok. 2 godz.

Cena kolejnych spotkań uzależniona jest od programu terapii: 75 - 90.- zł/1 godz.

Pojedyncze spotkanie praktyczne: 80.- zł/1 godz.

Koszt dojazdu: 0,95.- zł/1 km.





To trudne, ale bardzo rozsądne. Bo chodzi o koty, nie o Was
Niepokojący ten wpis dla kogoś, do kogo w najbliższą sobotę przyjeżdża kocia młodzież dokacająca, a w domu rezydent lat 10 prawie.

Z tego co piszesz, Desna życje w permanentnym stresie i napięciu. A Flora ma luzik totalny i zdominowała kocicę. Feromony? Niezależnie jakiś preparat na odporność dla Desny? Ale nie wiem, nie jestem wetem. Tak tylko dywaguję sobie.
Mrowak, jest tak jak piszesz. Flora panisko, Desia schowane popychadło. Cieszy mnie tylko to, że drzwi za Florą się zamkną to Czarnula od razu odżywa i jest fajnym kociakiem. Bawi się, biega, zaczepia. Przed spaniem jest cudowna. Co lepsze - jak wie, że Flora jest po drugiej stronie drzwi to podłazi do nich i nawet zaczepia.

Mam oczywiście wątpliwości związane z tą całą socjalizacją z izolacją o której tyle się naczytałam, że jest niezbędna (i faktycznie behawiorysta z Palucha o niej mówił). Czy gdybym przeprowadziła ją tak jak piszą to czy dziewczyny by się dogadały 🙁
No i jednak ja chciałam dwa koty. Tak z moich zachcianek i potrzeb. Wzięliśmy dwie baby dla ich i naszego dobra. Pytanie czy jest opcja wzięcia towarzystwa dla Desi. W schronisku mówili, że powinna je mieć a u nas kicha.
Chess, a psychotropy?
Ja miałam kiedyś skomplikowanego kota ( niepełnosprawny, uszkodzony układ nerwowy itp). Na starość musiał brać psychotropy, bo to go odprężało, inaczej sobie wkręcał coś i sikał, bo wiatr wieje.

Przypomniałam sobie też sytuację koleżanki co miała 2 kotki, od dziecka i nagle jak dorosły raz się pobiły do krwi i też nie było ciekawie ( lały się potem tak, że uciekająca kotka robiła kupę ze strachu uciekając przed drugą co było nie do wytrzymania przy mieszkaniu 2 pokoje i małe dziecko). Wiem, że one też brały psychotropy i im przeszło, ale leki brały jakiś rok chyba.
Mogę spytać tej koleżanki, jak się historia potoczyła dalej, bo to było jakieś 5 lat temu.
Perlica, powiem Ci, że to brzmi okropnie... W sensie na moje oko Flora ma po prostu taki charakter, że będzie polować i dręczyć. Nie chciałabym próbować na siłę go zmieniać. Jestem pewna, że takie leki np ją przymulą na jakiś czas i potem będzie powrót do poprzedniej sytuacji.
Możesz podpytać koleżankę, chętnie się dowiem jak to u niej dokładniej wyglądało.
Chess, ja bym nie szła w psychotropy. Jasne, dobrze dobrane nie zrobią krzywdy, no ale to jednak psychotropy.
Albo behawiorysta i ciężka praca, albo rozdzielenie dziewczyn - po co je i siebie męczyć
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 lutego 2017 21:23
Chess, nie wiem czy jest sens faszerowania kota lekami =(

Sam kot nie jest problemem. Ja 2x wzięłam kotkę, która się nie dogadywała z innymi kotami.
Przyszły obie z hodowli, gdzie mieszkały z masą innych kotów i nie było żadnego problemu z samotnością. Koty to zwierzęta, które zaskakująco łatwo dostosowują się do zmieniających warunków =)
wistra, Strzyga, tak naprawdę to praktycznie wykluczam te prochy. Jakoś nie mieszczą sie w moim pojęciu rozwiązania problemu.
Aktualnie mamy z chłopem Ciężki tydzień jednak temat oddania już istnieje i powoli rusza do przodu.
Chess, jeśli mogłyby funkcjonować na lekach,a po czasie można by je wycofać to ja pewnie bym próbowała.
Ta koleżanka nie chciała oddać żadnej z kotek, bo do obu była przywiązana.
I to było rozwiązanie po wizycie behawioryty weta ( nawet miała ta Pani program w TV : Psi Psycholog), bo nic innego nie było w stanie zmienić sytuacji między kotkami.

W sumie u Was trochę inaczej, bo macie je krótko i pewnie teraz jest ten moment, w którym można oddać jedną.


No i sytuacja o tyle inna, że się tłuką od początku u nas, nie zaczęły nagle z jakiegoś dziwnego powodu po latach zgody.
Chess, to prawda.  Tamte były też ze schroniska o ile pamiętam.  Dam znać jak się tamta historia skończyła .
Chętnie się dowiem co tam wyszło 🙂
W ramach rozluźnienia dorzucam
śmieszną Florkę 😉
Chess, szczerze współczuję sytuacji.
Chess, cytat:

Hej Aniu. To trwalo długo. Tak w ogole to pomagała nam ta pani zwierzęcy psycholog- pani Janeczek. Głównie pomogły psychotropy: Anafranil. Koty były po nim otępiale i w koncu,
Na tym haju sie do siebie przyzwyczaily. Najpierw byly w osobnych pokojach, potem w klatkach na przeciw siebie jak już przestały warczec na siebie, a potem jedna w klatce, a druga latała wolno. No i tak jakoś powoli sie udało.
Ale wiesz, one nigdy sie nie pokochaly, po prostu sie toleruja zaledwie."

magda, ja jestem dodatkowo zła że początkowo planowaliśmy jednego kota. No bo koszty mniejsze i w ogóle. Wzięliśmy dwa wiedząc że może nas nie być dość długo i żeby ogólnie było im razem dobrze. A wyszła taka masakra jakiej się nie spodziewałam. Nie mogę przeboleć tego, że one były razem w tym schronisku i było Okej. Boli mnie to jak diabli...
Perlica, to brzmi tak słabo że aż przykro 🙁 odpuszę taką opcję
Chess, jeżu, paskudnie.. Dobrze ze chcesz ten problem rozwiązać a nie pozbyć  się go... 👍  W tej sytuacji ja bym zdecydowała się na behavioryste..
Ascaia, Bura jest piękna!  💘
Ale w schronisku nie były tylko same, prawda? Tam było stado, tak?
Może pracownicy nie odnotowali walk, kiedy wszyscy rozkładało się na ilość sztuk w pomieszczeniu. Tam też hierarchia była inna.
Chess współczuję sytuacji 🙁 Mój brat podobny "problem" zafundował swojej rezydentce, kotce rasy Devon Rex, która mieszkała sama kilka lat. Wziął młodego kocura łobuza, który bez przerwy na niej jeździ. Kocur już też ma kilka lat a rezydentka nadal się go boi i chowa się przed nim. Są momenty, kiedy razem leżą przy kominku, ale są również sytuacje, kiedy kotka zapchana w skrzyni na pościel w wersalce wybiega do kuwety, a kocur za nią. Tylko czeka, żeby na niej pojeździć. Na pewno jakość życia rezydentki się pogorszyła, i niestety trwa to już kilka lat 🙁
Chess,
kurczę, słabo wyszło. Wiem, że jest Ci przykro, ale chyba na Twoim miejscu poszukałabym domu dla jednej z bab🙁 Na pewno znajdziesz jej dobrego opiekuna, nawet jeśli pierwsza kondydatka odpadła. Tak często słyszę, że 'jak brać kota, to co najmniej dwa, koniecznie". A jeszcze częściej widzę później u znajomych koty, które się co najwyżej tolerują. Nie widać ani przytulania, ani zabaw, ani w ogóle jakiejkolwiek interakcji 😉 Może po prostu trafiła Ci się, tak jak mówisz, jedynaczka.
Moja kotka trafiła do adopcji dlatego, że była takim popychadłem w stadzie kilku kotów. Jest mega uległa i ciapowata. Kilka razy już myślałam, żeby przygarnąć jakąś towarzyszkę dla niej z tego samego powodu co Ty-żeby w razie naszej dłuższej nieobecności nie siedziała sama. Ale wstrzymuje się, bo się boję, że zmieniłaby się w Twoją Desnę upchniętą pod stołem 😉 Ja myślę (mam taką nadzieję), że jest jej dobrze tak jak jest- bez stresu sobie żyje, michę jedzenia może męczyć powoli cały dzień marudząc i nikt jej nie zje, kuweta cała dla niej. I cała nasza uwaga i mizianie też tylko dla niej 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się