halo - wiadomo, że to są tylko moje prywatne poglądy, opinie :kwiatek:. Nie czuję potrzeby zaznaczania tego na początku każdego zdania, bo to mi się wydaje oczywiste 🙂 Daaaaaleka jestem od upierania się, że moja prawda to jedyna, właściwa, obiektywna prawda - wątpię, czy taka w ogóle istnieje. Po prostu mówię, jak ja osobiście widzę świat - licząc się z tym, że mogę się srogo mylić i że inni mają prawo do swojego własnego widzenia. Na tym chyba polega dyskusja.
Absolutnie też nie twierdzę, że jestem taka "mądra" w kwestii miłości, ba - moje dotychczasowe doświadczenia, osądy i postępowanie jasno pokazują, że jestem w tej sprawie głupia jak but 😡 Bo łatwo mi przychodzi ocenianie wszystkiego na sucho, w teorii - a zupełnie co innego, kiedy jestem w samym środku tego i jestem główną bohaterką. Ale... staram się zmądrzeć. Właśnie ucząc się od innych, obserwując z boku, mając otwarty umysł i nigdy nie skacząc do konkluzji wyssanych z palca. A że później przychodzi mi na sucho tak łatwo mówić "prawdziwe/nieprawdziwe/prawidłowe/nieprawidłowe"... no człowiek jest niewolnikiem szufladkowania wszystkiego w swoim mózgu, tworzenia niemalże matematycznych schematów. 😡 No i warto zaznaczyć - to prawdziwe/nieprawdziwe to tylko w mojej osobistej ocenie, w moim osobistym rozumieniu. Co nie zmienia faktu, że każdą sytuację staram się oceniać indywidualnie, biorąc pod uwagę te konkretne czynniki, które ją tworzą.
W tej konkretnie dyskusji głównymi wariantami oceny prawdziwe/nieprawdziwe, prawidłowe/nieprawidłowe jest... to czy ktoś tego chce/nie chce, czy dzieje mu się krzywda czy wręcz przeciwnie. Krzywdzenie ludzi i robienie czegoś, na co nie wyrazili zgody, nigdy nie będzie OK. No i - to dyskusja o wyssanej z palca historyjce znudzonej kobiety. Czy gdyby ta historia miała miejsce naprawdę, to czy Ana byłaby szczęśliwa w takim układzie, będąc traktowaną w ten sposób? Możemy tylko zgadywać, każdy na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń. Bo - sure - jeśli komuś odpowiada, że druga osoba ją zniewala kontraktem, dyktuje co wolno a czego nie, kontroluje, śledzi, ignoruje odmowy, w łóżku robi co sobie chce - no to nie ma przecież problemu.
Akurat historie partnerów-tyranów są bliskie mojemu sercu, bo jednym był ojciec dla mojej matki (choć to znam tylko z nielicznych, mętnych opowiadań, raczej widzę efekty wiele lat później). Obecnie: moja najlepsza przyjaciółka od kilku lat jest z takim kontrolującym, agresywnym, bijącym tyranem. Na stan obecny niby ex, ale ojciec jej dziecka, ciągle się schodzą i rozchodzą. Wcale nie potrzebne było, żeby w łóżku ją wiązał i bił batem: na co dzień manipulował, bił, popychał, szantażował, wyzywał, poniżał, wyciągał pieniądze, kradł, odcinał od przyjaciół, dyktował z kim może utrzymywać kontakty, mówił co jej wolno a co nie, groził swoją pojeb*ną rodziną, kiedy z nim zrywała - nachodził w pracy i w domu.
Jest ogromna różnica między romantycznym "byciem opętanym drugim człowiekiem" a między TYM.
Już chociażby nasz wątek sercowy pokazuje, jakie głupie czasem potrafimy być w imię miłości i opętania. Ale jakoś TAKICH historii tam raczej nie ma.
Becia23, akurat w naszym wątku sercowym jest trochę historii dziewczyn poniżanych przez swoich facetów, kontrolowanych, zniewolonych emocjonalnie i pozbawianych poczucia własnej wartości. Tylko widzisz - to są sprawy przykre, trudne i bolesne. Nawet jeśli któraś pisze na ten temat, to często "półsłówkami", zachowując dla siebie to, co najgorsze, przemilczając pewne rzeczy. Trzeba czytać między wierszami, a najbardziej przydatne w tym są własne doświadczenia podobnego typu, bo wtedy po prostu się wie, o co chodzi. I dokładnie jest tak, jak napisała halo - różnica jest płynna. Ludzie nie wchodzą w dysfunkcyjne związki, mając świadomość od pierwszej chwili, że one są dysfunkcyjne, lecz patrzą przez pryzmat zakochania, fascynacji drugą osobą, która z kolei też na początku hamuje swoje zachowania i wydaje się inna niż jest naprawdę. W tym momencie można powiązać znowu temat z książką o Greyu - ten facet zachowuje się jak psychopata praktycznie od pierwszych chwil, co w normalnym świecie spowodowałoby natychmiastową ucieczkę gdzie pieprz rośnie 99% kobiet, jakie mógłby spotkać na swojej drodze. On po prostu nie ukrywa tego, że jest psychopatą, mało tego, momentami wręcz to demonstruje.