Forum konie »

stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Niestety nie mam pewności czy on odpuści czy będzie próbował dalej, nie znam konia aż tak dobrze, żeby móc coś przewdzieć. Jeśli chodzi o samo przywiązanie go do czegoś elastycznego to wydaje mi się, że nie jest panikarzem i raczej szybko by się uspokoił więc mogłoby to zdać egzamin.
Szaga E, to się przyzwyczai, stopniowo. Miałam takie ancymony, co rzucały się na konie bez uprzedzenia, z daleka, w bok, do tyłu, na znajome, np. od razu zębami do tętnicy, a jeśli jeździec zaatakowanego zdołał umknąć - to atakowały jeźdźca. Naprawdę. Ale tylko 3 takie spotkałam.
Chess gdzieś widziałam kantar dla odsadzających się. Rozciąga się część na potylicy.
halo też tak myślałam, ale to już kilka miesięcy trwa. Czuję się już trochę zmęczona jego wybrykami. Zawsze coś musi zrobić. Jak nie kopnie to ugryzie, jak nie ugryzie to ogrodzenie rozwali i sąsiada maltretuje, jak nie to to się płoszy, ponosi, wywozi z ujeżdżalni 😵 No ja przez niego przerobie cały zakres końskich niesubordynacji... Jak tylko przerobimy jakiś problem i koń się uspokoi, jest chwila oddechu i wymyśla coś nowego. Niektóre rzeczy mnie przerastają, proszę wtedy o pomoc mądrzejszych odemnie, ale ile można. Drżę na samą myśli co nowego wymyśli 🤣
On wałach? Ile ma lat? Gdyby to była sama jazda to dużą ilością roboty da się koniowi zapewnić wystarczająco dużo urozmaicenia  😀iabeł: ale gdy luzem też tak kłopotliwy, hmm. Koleżanka ze swoją klaczą próbowała wszystkiego. Spokój jest tylko, gdy kobyła... stoi sama. Zupełnie sama - w oddzielnej stajence. Na padok mikro i daleko od koni. W transporcie - sama. Jak nie - to drzazgi lecą. Z konia i z otoczenia  🙁 Sama - spokojna i szczęśliwa. Ewenement.
Rozumiem, że zasada działania jest podobna jak przy gumie/elastycznej linie. Koń ciągnie ale nic się nie zrywa, działa to elastycznie więc sobie kręgów nie rozwali. Mi chodzi raczej o oduczenie go tego odsadzania, jeśli to w ogóle możliwe.
Chess, zapewne chodzi o to, żeby koń nie uzyskał wolności - a by było bezpiecznie. Możliwe, że gdy nie będzie się dało urwać a nacisk nie będzie sztywny to i nawyk zaniknie. Ale specem od odsadzania nie jestem  - konie wiążę tylko w transporcie.
Ja miałam taki sposób, ktory zadziałał przy paru koniach. Do kantara przyczepiałam lonżę i zamiast ją przywiązywac do stanowiska/kółka - przewlekałam ją, a koniec trzymałam w ręku. Kiedy koń się odsadzał, po prostu dawałam mu więcej lonży. Koń po 2-3 krokach w tył zdawał sobie sprawę, że ta linka cały czas tam jest, że cały czas jest mimo wszystko "przyczepiony" i że nie ma sensu tego robic, więc po paru razach przestawał 😉

Co do kantara przeciw odsadzaniu - wiele ludzi bardzo chwaliło ten wynalazek, ja jednak mam mieszane uczucia. Potylica jest bardzo wrażliwym miejscem, jeżeli ją nacisnąc zbyt mocno, może spowodowac trwały uraz, badź siniaka. Uwierz mi, pracowałam z paroma końmi, które miały bolesnośc w tamtym miejscu, bądź kiedyś w przeszłości coś tam je zabolało i powiem ci, że jest to bardzo ciężka praca, potrafi bardzo zepsuc konia, utrudnic pracę pod siodłem oraz na lonży :/
Rozumiem, że zasada działania jest podobna jak przy gumie/elastycznej linie. Koń ciągnie ale nic się nie zrywa, działa to elastycznie więc sobie kręgów nie rozwali. Mi chodzi raczej o oduczenie go tego odsadzania, jeśli to w ogóle możliwe.

Kobyła była przywiązana, nikt mnie nie poinformował, że się odsadza, a pewnego dnia coś wyraźnie jej się nie spodobało. Zaczęła walczyć, ale nie zerwała się. Trwało to dosłownie z parę długich sekund. Uwiąz nie puścił, kantar na miejscu, a klacz na końcu wydała długie parsknięcie, stanęła jak wryta i od tego momentu więcej razy nie próbowała.
Być. nie na każdego konia to działa. Są i takie, które walczą póki nie puści kantar, uwiąz, albo coś "w koniu" 🙁
Nie podałam tego jako sposób lecz przypadek, bo ja w żyłam w niewiedzy, a koń swoje zrobił. Nam wyszło na dobre, pomimo że bałam się właśnie późniejszych konsekwencji "całej zabawy". Kobyła ma jeszcze jeden problem, może pomoże w diagnostyce, panicznie reaguje na siłę ukierunkowaną w dół czyli w przypadku przydepnięcia uwiązu jest cała gama figur jak i kwików. Wypracowałam już wspólny grunt, więc ten problem ma formę małej komplikacji, ale bazuje on nadal na rejonach pyska.
Czasem warto sprawdzić jak działa nacisk.
Chess, a wiążesz na jednym uwiązie? Czy na dwóch też się tak zachowuje?
Chess, a wiążesz na jednym uwiązie? Czy na dwóch też się tak zachowuje?


Wiem na czym to polega ale nigdy nie zastanawiałam się nad korzyściami, poza tym, że koń nie może się kręcić aż tak. W stajni mamy taki korytarz, że musiałabym z jednej strony przywiązać do kółka a z drugiej do boksu czy czegoś podobnego.
Zawsze wiązałam na jednym uwiązie i nie było żadnego problemu, dopiero ostatnio się pojawił, wcześniej koń stał, czasem sobie potreptał, zrobił parę kroków w bok ale był na maksa spokojny (po jeździe smaruję mu kopyta i czekam z 15 minut, żeby balsam się trochę wchłonął przed pójściem na błoto, stoi tyle ile trzeba jeśli nie mogę go prowadzać w ręku). Szczerze mówiąc teraz też absolutnie nie wyglądał na wystraszonego i jestem prawie na 100% pewna, że nie było to odsadzenie przez wystraszenie się czegoś. Niestety nie mogę powiedzieć jak wygląda to gdy jest z nim właścicielka albo jeszcze jedna dziewczyna, która na nim jeździ. Dochodzi do tego kwestia, że koń się trochę "popsuł" i miał praktycznie wolne więc może i nadmiar energii zrobił swoje (przed labą też się odsadził parę razy, tylko nie przy mnie).
Ostatnio zaczęłam bawić się z koniem na lonżowniku. 7 gier, teraz głównie zabawa pierwsza (bo jest za młody na lonżę, a co dopiero na jazdy).
Problem w tym, że konik ma mnie trochę w "poważaniu". A raczej dzisiaj miał. Wczoraj było dobrze, zaczęliśmy w ogóle zabawę pierwszą. Dotykanie tu i tam- nie było problemu. Potrząsanie liną- też dobrze. No i na tym skończyłam, żeby nie przesadzić. Dzisiaj to samo, ale przy potrząsaniu liną odezwał się do koni na pastwisku rżeniem, po czym postanowił do nich pójść, wyrywając mi linę z rąk. Utrzymałam go, po czym wróciłam do tego co robiłam przed chwilą. Co robić, żeby zapobiegać takim sytuacjom? Jeśli wyrwie się mocniej, zwyczajnie go nie utrzymam Był raz przypadek, że wypuściłam go na lonżowniku luzem, a on zaczął napierać na ogrodzenie próbując je "przeważyć", co mu się prawie udało, ale powstrzymałam go. Nie wiem czy wątek odpowiedni do tematu mojego postu, ale sądzę że to też przejawia się jako koński bunt. 😉
Lonżować normalnie i po ludzku w ogłowiu z wypinaczami

Ten koń jest rozbabrany, niewychowany, już wie że się go boisz i wie też że  sobie będzie robić co zechce bo już kilka razy się o tym przekonał. Jeśli dalej się tak z nim będziesz bawić, to będzie to koń po prostu niebezpieczny.
W wieku zaledwie dwóch lat...?
Rogalosz, w takim razie zostaw te 7 gier w spokoju. Zamiast tego podnieś wymagania podczas codziennego oporządzania - jak prowadzisz na uwiązie: jak chcesz zatrzymac, mówisz "stój" i koń ma robic stój. Jak ruszasz do przodu - mówisz stęp, niech koń powoli się uczy komend głosowych. Kiedy koń stoi - ma stac spokojnie, nie ruszac się w kółko, nie napierac. Tak samo w trakcie prowadzenia - koń ma na ciebie nie wchodzic i nie wyrywac się, nie wyprzedzac i nie zachodzic za ciebie.

I to na tyle. Nie baw się w nic innego, naucz konia podstaw podstaw
A co jeśli umie podstawy (nie chcę być niegrzeczna w stosunku do tego co mi piszesz, bo wiem że jesteś osobą bardziej doświadczoną)  😉
Podstawy to spokojne stanie przy czyszczeniu, podawanie kopyt, prowadzenie, "prr" czyli stój, "come on" lub "wio" chodź (bo miałam wizytę anglików w domu i ciągle było to słowo powtarzane) i zapadło mi w pamięć. Dodatkowo kiedyś, kiedy byliśmy na trawie, i mówiłam "prr" koń gnał do trawy. Teraz jest nauczony że do trawy schylić się może po słowie trawa. Bardzo fajna komenda, powiem szczerze... 🙂 Próbowaliśmy kiedyś na spacer wyjść i też się wyrywał. Może to jego silny instynkt stadny?
Może po prostu potrzebuje dorosnąc. Może jest dla niego za wcześnie. W każdym razie, jeżeli kontynuujesz zabawy w sposób, jaki wygląda to teraz, nauczysz konia więcej złego, niż dobrego
A to nie Rogalosz,  powinna dorosnąć zanim dostanie w łapy konia?
Obrazek źrebaka schylającego się do trawy na komendę - no zajefajny.
Jak to jest, że ludzie niektórych ludzi mogą unikać - a konie nie mają szans 🙁
Tu nie chodziło o takie schylanie się po trawę. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Jestem z koniem na trawie, i póki mu nie pozwolę po prostu nie schyla się do trawy. A jeśli idę z nim na wypas, wtedy przydaje się komenda. Jeśli nie życzę sobie skubania trawy przez niego, to tego nie robi. Co w tym złego?
A to, że koń w tym wieku powinien być koniem i biegać sobie po pastwiskach z rówieśnikami, a nie być wyprowadzany na trawę w ręku i traktowany x-em "zabaw". Jeszcze się zdąży nasłużyć człowiekowi. Domaganie się posłuszeństwa i podporządkowania (oprócz niezbędnego minimum)  i koncentracji od dzieciaka, organizmu, którego układ nerwowy jest niedojrzały i "labilny" zakrawa na okrucieństwo. ale nie sądzę, żebyś to zrozumiała. Dla ciebie to jest "zabawa".
Teraz jest nauczony że do trawy schylić się może po słowie trawa. Bardzo fajna komenda, powiem szczerze... 🙂


Prawdę mówiąc to jedna z najbardziej absurdalnych i abstrakcyjnych rzeczy w kwestii szkolenia konia, jakie kiedykolwiek przeczytałam.  🙄

To dalej będzie prosto - wystarczy konia nauczyć tak, że do koni może ciągnąć dopiero po słowie konie.  😵

Koń jest albo ułożony, albo nie. Albo okazuje respekt wobec człowieka i zna swoje miejsce w szeregu, albo nie. Jeśli jest, to wystarczy mowa ciała, wyrażenie dezaprobaty (ze zwykłym "Nie", albo krótszym "E!", bez konieczności nauki rzeczowników i rozróżniania przedmiotów), gest, który konia osadzi lub każe mu ustąpić.
Jeśli koń ułożony nie jest, to będzie człowieka ciągnął, przepychał, po prostu nie szanował.

Po pierwsze, nie wierzę, że koń jest z jednej strony tak karny, że nie skubnie ni ździebełka bez pozwolenia, a równocześnie tak rozpuszczony, że ciągnie na granicy utrzymania go, napiera na ogrodzenia itd. Dla wielu koni żarcie to nawet silniejszy bodziec, niż inne konie.

Po drugie, zostaw dwulatka w spokoju, z kolegami na padoku. Mój za kilka godzin dwulatek 😁 nie wie nawet, co to kantar na głowie. Na co takiemu dziecku te wszystkie gry? Nie lepiej z nim pograć za rok? Przecież nawet, jakby miał iść na zakład treningowy 🙄, to się wystarczy do takiego młodzika dobrać na wiosnę...
Tylko że zostawienie go na pastwisku na tydzień graniczy się potem z cudem wyczyszczenia mu kopyt (staram się je czyścić często, bo u niego kiepsko z kwestią kopyt).
Sądzę, że podstawowych rzeczy powinien być uczony JUŻ bo starszy=silniejszy. No może z 7 grami przesadziłam, ale prowadzenie to jednak rzecz z którą spotyka się codziennie chociażby w sprowadzaniu z pastwiska.
Tu nie chodziło o takie schylanie się po trawę. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Jestem z koniem na trawie, i póki mu nie pozwolę po prostu nie schyla się do trawy. A jeśli idę z nim na wypas, wtedy przydaje się komenda. Jeśli nie życzę sobie skubania trawy przez niego, to tego nie robi. Co w tym złego?

Zapewne chodzi oto, aby koń do trawy nie ciągnął i nie wykorzystywał postoi do posilenia się, dopóki mu nie pozwolisz. Z mojego grona znajomych bardzo wiele osób postrzega to jako pozytyw, bo późniejszych problemów nie ma.

Moja jak miała 2 lata z małym hakiem to właśnie brana była, co by ją z ziemi ułożyć i przygotować już do późniejszej współpracy z człowiekiem na zasadach już jej znanych.
Rogalosz  masz rację:  im wcześniej tym lepiej, bo potem trudniej jak urośnie. Musisz jednak nieco krytyczniej podchodzić do tzw. ,,metod naturalnych” bo większość efektownych sztuczek to tylko chwyt marketingowy. Musisz zastanowić się jak zamierzasz użytkować konia i jakie jego umiejętności będą ci potrzebne. Nie możesz uczyć  rzeczy które znasz z teorii i nie masz pewności w ich wykonywaniu. Koń błyskawicznie wyczuwa twoją niepewność i traci szacunek. Działaj TYLKO do momentu w którym SIĘ NIE BOISZ. Co do komend… Pewnie koń jak i pies nawet chińskich się nauczy tylko jak go ewentualnie (np. z przyczyn losowych) sprzedać ? Przyszłego właściciela tez chińskiego nauczysz?  Niestety swoją własną klacz kupiłam dopiero w wieku 15 miesięcy. Stała u rolnika, uwiązana między krowami. Nie dawała nóg, nie chodziła na kantarze. Rolnik uczył jej chodzenia na lonży na wędzidle, za jedno kółko, przy pomocy bata. Łąki i wybiegu na oczy nie widziała więc szalała jak tylko zobaczyła skrawek nieba nad sobą i nie przejawiała ŻADNEGO SZACUNKU dla człowieka. Od 4 lat stoi w pensjonacie i pracuję z nią 1 – 2 razy w tygodniu. Znam metody naturalne tylko po co je stosować w całości? Oczywiście wykorzystuję pewne elementy, ale niekoniecznie w sposób jaki jest promowany w ,,mądrych” filmikach instruktażowych. Odczulanie na dotyk a potem odsuwanie się od nacisku to podstawa której ją uczyłam, ale po co pozostałe z 7 gier?  Dawania nóg uczyłam w boksie. Najpierw odczulanie iglakiem a potem podnoszenie . Wierzga? Proszę bardzo  Jak się parę razy huknęła  o ścianę to przemyślała temat. Chodzenia za człowiekiem i szacunku do niego (koń idzie za mną a nie ciągnie jak mokrą ścierę na końcu uwiązu) uczyłam na kantarze sznurkowym, pracy (a raczej zabawy) na lonży też (Konik miał się nauczyć poruszania w stępie i kłusie na komendy, w kierunku, który wskażę mu palcem, no i oczywiście przy okazji prowadzenia na kantarze) Co do jedzenia trawy za twoim przyzwoleniem….. Może lepiej ustalić zasady że w robocie nie ma obżarstwa, a spokój i pasienie w nagrodę po. Ja tak robiłam. Moja klacz doskonale wiedziała, że nawet jak ją zabieram daleko od innych koni (z lichego pastwiska) to musi wprawdzie zrobić najpierw to o co proszę, ale potem przez minimum 30 min pasiemy się na super zielonej trawie po pas i to było  bardziej kuszące niż towarzystwo innych koni.
Nie wiem czy to jest do końca odpowiedni wątek, ale  jestem nowa i się do końca nie znam :/ A więc tak problem jest taki, że pracuję z 18 letnim dominującym kucem (157 cm). Ogólnie się mnie słucha, ale problem jest taki otóż kuc ten wspaniale skacze. Co prawda ja robię przeszkody na max 70 cm (oczywiście chodzi na lonży bo z jeźdźcem skaczę z nim max 60 cm nie chcę go męczyć, bo ma dość swoje lata, a nigdy nie trenował skoków), ale przeskakuję je jeszcze z dużym dystansem, no ma chłopak potencjał, ale kiedy daję wyższą przeszkodę (wiem, że dałby radę ją przeskoczyć) to on już szykuję się do skoku, rozpędza się  i w ostatniej chwili zatrzymuje. No i właśnie nie wiem czemu tak robi. A z tego wychodzi kolejny problem, bo gdy odmówi przeskoczenia wyższej przeszkody wtedy nagle nie chcę nawet przejść czasami przez drąg i się buntuje. Już nie wiem co mam robić. Zachęcałam głosem, Lub lekko sznurkiem po tyłku od bata, ale nic nie pomaga. Jak go przekonać do wyższych przeszkód? I jak uniknąć tych buntów. Jak się zachować w sytuacji kiedy on odmawia przeskoku?
P.Mirek, to twoje imię, czy nazwisko?

Przede wszystkim - prawidłowa jazda - równa, w rytmie, na kontakcie, według piramidy
P.Mirek, to twoje imię, czy nazwisko?

Przede wszystkim - prawidłowa jazda - równa, w rytmie, na kontakcie, według piramidy


Tak się sklada, że na konia, którym się zajmuje mówię właśnie pan Mirek 😉 Ale ja na nim nie skaczę takich wysokich przeszkód. Chodziło mi, że na lonży pojawia się problem.
Tylko że zostawienie go na pastwisku na tydzień graniczy się potem z cudem wyczyszczenia mu kopyt (staram się je czyścić często, bo u niego kiepsko z kwestią kopyt).
Sądzę, że podstawowych rzeczy powinien być uczony JUŻ bo starszy=silniejszy. No może z 7 grami przesadziłam, ale prowadzenie to jednak rzecz z którą spotyka się codziennie chociażby w sprowadzaniu z pastwiska.


kilka postów wyrzec pisałaś, ze przy czyszczeniu i kopulacje ok - teraz ze po tygodniu na pastwisku juz kopyt nie daje
To podstawy są ok czy nie? Pisząc podstawy mam na myśli czyszczenie, kopyta i inne.
P.Mirek, skoki na lonży służą wyłącznie robieniu koniowi wody z mózgu. I rozwalają całe podstawy: rytm, tempo, równowagę. Nawet zdrowie. Mądry kuc, że w żałosnych warunkach skakać nie chce.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się