Kurde, wychodzi na to, że bez ciąży nie chcą leczyć, w ciąży też nie chcą leczyć. Trzeba żyć w ciągłym staraniu się o ciążę, to może się dostanie opiekę odpowiednią 😅 Gillian, u mojego konia 😅 fajną robotę robi Ecto Dose (kwas hialuronowy, sól fizjologiczna i ektoina) do inhalacji. Zdecydowanie najbardziej rozrzedza wydzielinę z tego co próbowałam.
Gillian, idź robić aferę o wszelkie badania jakie da się wykonać. Jak masz mieć przez pół roku taki kaszel, to nie dość, że się zmęczysz, to może dojść do komplikacji ciążowych, a jak mówisz jest to ciąża podwyższonego ryzyka... Trafiłaś na jakichś nieudolnych lekarzy.
Gillian, kaszel w trzecim trymestrze to jest turbo tragedia, więc męcz lekarzy o wszystkie możliwe badania zanim w ten trzeci trymestr wejdziesz. Ja miałam w ciąży (pod koniec drugiego trymestru) zapalenie zatok. Kaszlu nie było jakoś mega dużo a i tak myślałam że zejdę...
Astma lubi się uaktywnić w ciąży. Ja miałam bardzo mocny kaszel ostatnie 3 tygodnie .. oczywiście z leków prawie nic nie mogłam brać finalnie jeszcze kaszlałam 2 tyg w połogu i przeszło samo
Ale nie chce cie straszyć ;p z porodu to właśnie mało wspominam kombinacje skurcz+ atak kaszlu
Da się tylko musisz mieć to zdiagnozowane i pod kontrolą lekarza.
To twoje pierwsze ? Tym bardziej jak cię dusi niezależnie od powodu to stajnia papa przynajmniej na początku połogu - ja wiem wydaje się kuszące bo te dzieci na początku śpią ale daj sobie czas
Ja miałam bardzo długo zakaz noszenia powyżej 5kg przez naturalne rozejście mięśni na brzuchu
P.s żeby nie było ja mam konie pod domem -to wychodziłam im dać po marchewce wszystko musiał robić mój chłop na początku
No właśnie ja mam pod domem dlatego muszę być na chodzie i nie ma zmiłuj się ;-)
Tak pierwsze, pewnie dlatego wydaje mi się że dam sobie radę wszystko ogarnąć 😀
To rozumiem skąd ten entuzjazm ;p
A tak serio chociaż sprzątanie i dźwiganie siana sobie odpuść daj temu ciału dojść do siebie
Moja mała ma skończone 3 miesiące to dopiero teraz np odważyłam się lonżować konia mając ją w chuście i się przy tym upociłam jak dzika świnia …
espérer, Nie wiem co do entuzjazmu ma to, że to pierwsze dziecko. Ja od pierwszych dni po cc miałam dwa razy dziennie program treningowy na brzuch, od 5 tygodnia miałam zielone światło do marszobiegów i lekkiej jazdy/spacerów w siodle. Wszystko zależy od aktywności i przygotowania ciała przed/ciąży do tego co będzie później. 🙄
Ale ja się z tobą zgodzę brzuch ćwiczyć trzeba oczywiście - sama byłam w ciąży i jestem dalej pod opieką Fizjo i np. Właśnie przez jej rekomendację nie tknęłam dość długo taczki albo Kostek z sianem
Kresa może puścić nawet zabezpieczona przed porodem przez Fizjo
I przyznasz że też dużo zależy potem od samego dziecka są takie które piękna śpią w dzień a może ci się trafić taki noworodek z opcją rozkręcania laktacji że wyjście nawet na 30 minut to jest cud na początku
galopada_, jak pierwsze dni po CC dwa razy dziennie treningi na brzuch? Nie wyobrażam sobie tego, przecież to jest wielka świeża rana z ryzykiem że się rozejdzie. Ja po laparoskopii zwiadowczej pierwsze trzy dni to w ogóle nie używałam mięśni brzucha bo rwało, bolało i piekło wszystko, a to przecież tylko trzy niewielkie nacięcia, bez porównania do cc.
Facella, normalnie. Specjalne ćwiczenia, początkowo oddechowe jeszcze w szpitalu ze specjalnym workiem obciążeniowym na brzuch, po powrocie jedno z pierwszych to leżenie brzuchem na poduszce położonej na blacie i odpowiednie „oddychanie” w tą poduszkę, w każdym kolejnym dniu coraz więcej różnych ćwiczeń izometrycznych aż dochodzi komponenta ruchu. Po dwóch miesiącach od cc byłam fit jak przed ciążą, kresa po kontroli USG „jak u nastolatki”. Ja czułam się świetnie od drugiej doby po cc. Program nazywa się „ „brzuch po ciąży” Kasi Witek Sokołowskiej. Mam ultra wysoki próg bólu, do tego byłam mocno zdeterminowana żeby być jak najszybciej niezależna i sprawna fizycznie 😉
espérer, Ja farmakologicznie zahamowałam od razu laktację, a dziecko jest tylko w połowie moje więc czasu mialam mniej więcej 12h/dobe 😉 kwestia organizacji
galopada_, z całym szacunkiem, ale takim tekstem "kwestia organizacji" to można często tylko dobić młode mamy 🤔 nikt tak nie "dowali" kobiecie jak druga kobieta...
Otóż nie, nie wszystko jest kwestią organizacji. Wyobraź sobie, że są różne dzieci, rodzice pracują w różnych zawodach, mają różną sytuację życiową i potrzeby związane z rodzicielstwem itd...
Większość mam jednak nie może sobie pozwolić na "przekazanie " potomka na pół doby partnerowi, bo ktoś musi pracować. To że ty taką możliwość miałaś, to super, ale nie wciskaj innym kobietom, że to kwestia organizacji...
galopada_, - można też zakładać dobry scenariusz, ale mieć plan awaryjny 😉 Przecież ciąże, porody, dzieci są różne, nie do wszystkiego się przygotujesz.
Pamiętam jak do pracy dłużej wracała koleżanka, bo pierwsze dziecko miała z gatunku łatwych w obsłudze i takie zakładała kolejne. Drugie okazało się kompletnie nieodkładalne, wyorało ją psychicznie i fizycznie, mimo pomocy męża.
Kurcze nawet okres czasem jest taki, że tampon i popylasz na rolkach jak w reklamie tv, a czasem leżysz pod kocem i nienawidzisz świata.
Gillian, - weź tam jak nie drzwiami to oknem i postaraj się dobić. Zrób z siebie umierającą jak trzeba, narzekaj x10 i mów, że leki nie działają i nie przeżyjesz tej ciąży, dramat queen tryb na pełnej. Wymaz mogą Ci zrobić, może ten antybiotyk co brałaś nie wytłukł wszystkiego, może jest inny lek wziewny, który jest bezpieczny i zadziała lepiej.
Czasem trzeba, sama w końcu po x latach i pocałowanych klamkach jadę na USG tarczycy 🙃 bo przecież TSH 3,8-4,5 w badaniach jest totalnie spoko, mimo moich wyraźnych objawów, że spoko nie jest.
keirashara, wolę zakładać dobry scenariusz, bo byłam przez lata bombardowana tymi najgorszymi, jak to się życie kończy i przewartościowuje. No niekoniecznie. Plan awaryjny zawsze warto mieć, ale nakręcanie niepokoju i obraz udręczonej matki nie jest dla mnie. Dziecko ma się dostosować do trybu życia rodziców, a nie odwrotnie, bo człowiek oszaleje, będzie sfrustrowany u nieszczęśliwy 😉
galopada_, nie, nie chodzi o nastawianie się na najgorsze, że będzie źle i ciężko. Chodzi o to, żeby nie nastawiać się na skrajne opcje. Może być różowo, może być hardcorowo, ale jednak w większości przypadków jest tak pomiędzy.
Niestety w przypadku wczesnego macierzyństwa nastawianie się na "różowy" scenariusz totalnie dobije kobietę której trafi się egzemplarz "trudnego" dziecka, które nie będzie się w stanie w pierwszych miesiącach życia dostosować w 100% do życia rodziców i trzeba będzie plany mocno zmienić. Tak, takie dzieci się czasem rodzą, to że tobie się udało na taki egzemplarz nie trafić to super. Ciesz się, ale to się zdarza.
Są niemowlaki które nie śpią w dzień, są takie które nienawidzą jeździć samochodem i drą sie w niebogłosy, są takie których nie da się odłożyć do wózka, bo też się będą darły dopóki nie wyciągniesz itd. oczywiście są też takie które jedzą i śpią i kobieta nie wie co robić z wolnym czasem😉
Także naprawdę wciskanie komuś skrajnych opcji jest złe i łatwo można zrobić tym komuś krzywdę.
Z tego co kojarzę jesteś lekarzem? Bardzo mnie dziwi, że tego nie rozumiesz... Chyba nie chciałabym trafić do lekarza o tak niskim stopniu empatii...
Niskim stopniu empatii? Odważna ocena, chyba nie pokrywa się z opiniami moich pacjentów patrząc po ich opiniach 😂
Nie napisałam nigdzie, że ma być prosto i idealnie. Napisałam komentarz w kontrze do tekstów, że z małym dzieckiem nic się nie da zrobić i kobieta czuje się fatalnie. No właśnie niekoniecznie. Może się czuć dobrze. Może wrócić do swojego życia z pewnymi modyfikacjami.
Widocznie mój zbyt duży życiowy optymizm jest dla ciebie czymś obcym 🙂
galopada_, ale przecież nikt nie napisał, że nic się nie da zrobić a kobieta czuje się fatalnie 🤔 przynajmniej ja nic takiego nie zarejestrowałam, fakt, czytam forum zazwyczaj podczas karmienia bobasa właśnie, więc czasem na szybko, odpowiadam też na szybko, ale nic takiego mi nie utkwiło w pamięci.
Ja nie jestem ani optymistką ani pesymistką, bardziej realistką.
Z dziećmi i rodzicami pracuję od 16-stu lat, przewinęły mi się ich setki. I tak, dalej twierdzę, że w przypadku wczesnego rodzicielstwa nastawianie się tylko na pozytywny przebieg wydarzeń, miało więcej negatywnych niż pozytywnych skutków.
Jednocześnie oczywiście jestem przeciwna nastawianiu się że będzie "przekichane".
Ja mam dwójkę zupełnie różnych dzieci, a podejście to samo. Napotkałam teraz kilka trudności których nie znałam przy pierwszym, jestem bardziej ograniczona w pewnych kwestiach, ale jakby mi ktoś przyszedł i walnął tekstem, że to tylko "kwestia organizacji" to bym takiej osobie w myślach "walnęła w łeb", a realnie po prostu olała to co gada.
Ale gdyby to było pierwsze dziecko jakiejś mniej odpornej młodej kobiety to jej samopoczucie mogłoby ostro w dół pojechać, po takim tekście.
Edit. I żeby sobie ktoś nie pomyślał, że to OT, zdrowie psychiczne jest bardzo ważne, a chyba z każdym młodym pokoleniem coraz słabsze. Depresja poporodowa, to coraz częstsza przypadłość i uważam że powinno się o tym mówić, a nie traktować jako tabu, bo potem kobiety boją się iść po pomoc do specjalisty i męczą się w roli matki.
Nie napisałam nigdzie, że ma być prosto i idealnie. Napisałam komentarz w kontrze do tekstów, że z małym dzieckiem nic się nie da zrobić i kobieta czuje się fatalnie. No właśnie niekoniecznie. Może się czuć dobrze. Może wrócić do swojego życia z pewnymi modyfikacjami. galopada_, tylko to nie jest coś, co da się zaplanować czy zorganizować. Nie i już. I o to się rozchodzi. Nie będę lekarzowi tłumaczyć czym jest depresja poporodowa, baby blues (to nie to samo!), high need baby, choć może powinnam, skoro farmakologicznie zahamowałaś sobie laktację z pełną świadomością korzyści płynących z karmienia piersią.
NowaJa, depresji poporodowych jest tyle co było, tylko zwiększyła się świadomość na ten temat, a co za tym idzie ilość zdiagnozowanych i przede wszystkim leczonych przypadków. Kiedyś się olewało, bo "kobieta wydziwia, przejdzie jej, inni mają gorzej, to tylko hormony, tak to wygląda, przesadzasz", stąd i udokumentowanych przypadków, na podstawie których tworzono statystyki, było mniej.
NowaJa, - depresja to myślę kwestia braku wsparcia w postaci tzw "wioski", social mediów i ogólnego pie*** na bycie idealnym i "wyprasowanym".
Jak ja się urodziłam, to babcia zapakowała walizki i przyjechała pomóc mojej mamie. Która miała lajtową ciążę, lajtowy poród (niecałe 30 minut z szyciem, a ja urodziłam się malutka) wyszła ze szpitala na chodzie i myślała po co ona przyjechała... dwa dni później wiedziała i była bardzo wdzięczna za taką teściową 😉 a mój ojciec jest z tych facetów, co ugotują, posprzątają, zajmą się dzieckiem itd - co wtedy nie było normą.
Teraz często jak rodzi się wnuczek to babcie jeszcze pracują zawodowo i nie są w stanie pomóc. Mało kto ma dużą grupę przyjaciół/rodziny blisko.
Mężczyźni często chcą potomstwa tak jak dziecko chce psa.
Opieka medyczna to dno, nacisk społeczny jest okropny, nie ma miejsca na błędy i choćbyś się zes*** na kolorowo to usłyszysz, że coś robisz źle. Kiedyś nie było nacisku, żeby przeczytać milion poradników, gdzie jeden przeczy drugiemu i tylko czujesz się głupsza.
Nie pamiętam kiedyś takiego hejtu na CC i laktoterroru, takiego oceniania na każdym kroku. Nie było też helikopterowania dzieci do późnego wieku.
Nie było social mediów, gdzie widzisz uśmiechnięte od ucha do ucha matki w pełnym profesjonalnym mejkapie piekące świeże bułeczki, gdy ty siedzisz w zapierdzianej koszulce po kolejnej bezsennej nocy i myślisz co robisz nie tak.
Nie było presji, że w trzy tygodnie musisz wrócić do figury sprzed ciąży, bo przecież tamtej ze zdjęć się udało.
Choć z drugiej strony też nie było np. fizjoterapii ureginekologicznej i kobiety po prostu się męczyły 😐
Podziwiam kobiety, które zachodzą w ciążę i sobie z tym radzą - bo to jest duże wyzwanie 🙂
edit: miałam guzy, zdarte kolana, szytą głowę, ugryzienia os, poparzenia pokrzywą, siniaki, biegałam sama po wiosce i lesie bez GPS na ręce, piłam wodę z węża ogrodowego - nikt nie stresował się tym zbytnio, ot dzieciństwo. Dziś by nie przeszło... I to też daje po głowie rodzicom.
Facella, - tak i nie, wpływ doświadczenia, otoczenia i przeżyć ma duże znaczenie dla zdrowia psychicznego. Nie można wykluczyć wpływu tych czynników na rozwój zaburzenia.
To jak argument "a mój wujek palił papierosy i nie ma raka", no to nie znaczy, że palenie nie ma związku z rozwojem nowotworów 😉
keirashara, depresja to jednostka chorobowa wynikająca z zaburzeń neuroprzekaźników. Koniec kropka. Jak Twoje neuroprzekaźniki nie działają jak powinny, to najcudowniejsze otoczenie i same pozytywne doświadczenia nie uchronią przed depresją. Ułatwią walkę z nią, ale nie uchronią. Pozdrawiam po trzech nieudanych próbach odstawienia sertraliny na przestrzeni wspaniałych 6 lat 🙂 nie i już, mój organizm nie jest w stanie tego samodzielnie skompensować.
Facella, oho, laktoterror 😉 tak, z pełną świadomością. Właśnie po to, żeby uniknąć problemów z moją psychiką i innymi problemami o których piszesz.
Ciążę miałam mega ciężka, niepowściągliwe wymioty ciężarnych nie są od tej pory moją ulubioną jednostką chorobowa. Dzień po cięciu odżyłam psychicznie i fizycznie.
No właśnie ja mam pod domem dlatego muszę być na chodzie i nie ma zmiłuj się ;-)
Tak pierwsze, pewnie dlatego wydaje mi się że dam sobie radę wszystko ogarnąć 😀 Gillian, ja bez astmy ale moje doświadczenia są takie, że wszystko się da- co się robiło przed- ale trzeba to robić🙂
Ciało się odzwyczaja i potem to nie tyle poród co poród plus pauza robią najwięcej szkody.
Ja jeźdizłam w zasadzie do samego końca i pozostawąłam aktywna, dlatego w siodło mogłam wrócić niejako "od razu".
Więc jeżeli możesz (astma czy inne doelglwiośći pozwalją) to ćwicz na maxa, jeździj, rób rzeczy- żeby po pordze być sprawną od razu.
depresja ...To zaburzenia funkcjonowania neuroprzekaźników w mózgu. Facella, a dziś powstaje silny front lekarzy i specjalistów, któzy obalają tą torię.
Jednak wpływ śrdowiska (w znaczeniu metody odżywiania i udomowienia człowieka a nie opinie osób z otoczenia) stawiane są na pierwszym miejscu i spor dancy to powtierdza, np. fakt, zę wegetariania mają 10krotnie wikszą częstotliwość występowania depresji. Do tego zaczyna być brana pod uwagę toria genowa- osoby z deprezj znacznie częsciej mają geny neandertalczyka.Tak jakby ten genotyp wyjątkowow słabo radzi sobie w "udomowinym" środisku= sztuczne zarcie, sztuczne światło, sztuczne temperatury, życie w pomieszczeniach przez wikszość dnia.
Jeździć nie jeżdżę bo się boję ale sprzątam i ogarniam mimo pomruków rodziny 🙃
Co do wypowiedzi Galopady no cóż. Każdy robi co uważa. Moja matka chowała mnie w takim trybie, że dziecko ma się dostosować a ma też ojca i cóż, relacje mamy żadne a mój terapeuta przynajmniej żyje na dobrym poziomie 😅 ja mam inne podejście, dziecko jest małe tylko raz i potrzebuje matki na codzień, to jest taki czas że naprawdę można swoje potrzeby schować do kieszeni. Ale rozumiem, że są inne podejścia i tyle.
Jakby nie było, dla mnie najważniejszy jest dzieciak a nie konie więc jakoś będę musiała sobie zorganizować życie żeby wszyscy byli zadowoleni 🙂
Wracając do mojej astmy bo chyba odbiegliśmy lekko od tematu. Jakie badania macie na myśli? Rtg nie wolno. Spirometria dla potwierdzenia i wymaz?