No w przypadku jak ma się kto zająć w razie czego to nie ma co narzekać 😉 Zawsze w razie jakieś sytuacji gdzie nie tyle się chce ale po prostu trzeba wyjechać ma się kto zająć,a to jest wielki przywilej. U mnie jest tak,że tata nie miałby raczej nic przeciwko temu żeby zająć się końmi nawet kilka dni.Tylko,że ja nie dopuszczam takiej myśli do siebie..co by zrobił jakby zwiały akurat,gdzie by szukał?Złapać mojego konia też łatwo nie jest..Wątpię żeby rozpoznał kolkę i umiał reagować..po prostu ja sama nie mogę się z końmi rozstać i już,sama sobie zgotowałam ten los 😁 fajnie by było zrobić coś tam ale nie narzekam.Opieka nad końmi też nie jest wcale taka trudna,moim zdaniem wiele osób wyolbrzymia..Przede wszystkim jest to praca fizyczna i męcząca ale wielkiej filozofii w wynoszeniu gnoju czy ładowaniu siana nie widzę 😉 Kwestia obycia i przyzwyczajenia,z czasem konie też nabierają nawyków zgodnych z naszym trybem dnia i nie ma problemu 🙂 jedyne naprawdę trudne momenty są gdy z koniem coś się dzieje.
Orzeszkowa, podziwiam Twoja pracowitosc 🙂 Grafik masz naprawde napiety.
Ja dzis wstalam o 5, bo kolezanka u mnie nocowala i po 5 pojechala z moim niemezem do miasta, on do pracy, ona do domu. Wyszlam z psami, przeszlam sie do koni, ktore byly na pastwisku cala noc sadzac po czystej stajni 😉 Siana full, pelna wanna wody, wiec nawet nie mialam co robic u nich. Teraz za to od pol h sie zbieram zeby isc je przelonzowac i ciezko mi tylek ruszyc 😉 Poszlabym najchetniej spac 🤣 Leniuch ze mnie przeokropny 😉
Ja jeszcze dodam, że od kiedy kilka lat temu skończyłam karierę na wyścigach, to już nie miotam się po wariacku, moje konie są obecnie moją pełnoetatową pracą, co też z pewnością ułatwia sprawę.
Faza, Orzeszkowa Ja specjalnie namarudziłam, żeby dziewczynie uświadomić, że wcale łatwo nie jest. I że to ciężka praca, duża odpowiedzialność i maksymalne poświęcenie swojego czasu. Bo ona jest jeszcze młoda i jak jej będziecie powtarzać- eee, tam. To pikuś, raz dwa się konie oprząta- to może się wpakować w niezłe bagno ponad swoje siły.
Ja też sobie wszystko tak organizuję, że wszystko zrobię i mam więcej czasu niż jak leżałam cały dzień przed TV we Wro 😁 Ale przy koniach z czasem nabiera się wprawy i pewne rzeczy robi się szybciej/ łatwiej. Ale to przychodzi dopiero po kilku latach posiadania własnej stajni. A na początku to doba jest po prostu za krótka, a czasu na nic nie starcza 😀 I jeżeli teraz Elinka7991 wpakuje się we własną stajnię, to może się okazać, że ten najtrudniejszy do ogarnięcia moment przyjdzie jak będzie musiała się dużo uczyć lub np. szukała nowej pracy...
Ja nie mówię, że zupełnie nie powinna się w to pakować 😀 Tylko, żeby się zastanowiła poważnie i podjęła świadomą decyzję, a nie pochopną, "bo mówili, że to hop siup".
Elinka7991 Z tym oddaniem konia do innej stajni jak go już masz u siebie też nie jest tak łatwo i kolorowo. Konie się przyzwyczajają i jeżeli na chwilę odstawisz konia do innej stajni to może (nie musi) nieźle narozrabiać z tęsknoty 😉
lacuna też tak mialam, wydało mi się ,ze tylko ja poznam kolkę, tylko ja sprawdzam teren itp itd. Po paru latach przeszło a do tego jak widzę zaangażowanie córki -to nie mam pytan i spokojnie moge jej powierzyc swoje i nie swoje kopytne. Zresztą nie przypisujmy sobie ,że tylko my potrafimy , tylko my się znamy- guzik, poprostu pozolmy swoim bliskim się poznac i zaangażowac. Zróbmy tak dla własnego dobra. Pare lat temu złamałam nogę i...i co musiałam z tą nogą w srodku zimy (o kulach) sama dzwigac wodę, no poprostu absurd i głupota. Od tego są bliscy aby pomagac a aby mogli pomagac to pozwólmy im na to i nie wmawiajmy sobie ,że jestesmy jedyni i najlepsi. uznawen owszem trzeba mówić i psiac dziewczynie ,że łatwo nie bedzie ale...nie zniechęcac , nie narzekać - bo po co? Znam wielu fantastycznych młodych ludzi doskonale sobie radzących z kopytnymi, osób bardzo fajnych i odpowiedzialnych i znam tez wiele "starszych" ludzi mając mega zaniedbane zwierzaki. Wszystko jest kwestią podejscia i odpowiedzialnosci danego czlowieka a nie jego wieku i spraw na głowie.
Od jakiegoś czasu poczytuję temat, sama jeszcze do tego grona się nie zaliczając, ale może kiedyś 😉 Plany są, ale zastanawiam się czy koniom u mnie będzie dobrze. Nie mam wiele ziemi. Nie uzbiera się nawet hektar, bo mam raptem 6700 m2 plus jedna łąka kawałek od domu. W grę wchodziły by dwa, góra trzy konie, więcej nie ma sensu, bo miejsca za mało. I tak sobie myślę, czy to jednak nie za mało dla koni? Widywałam już stajenki przydomowe gdzie ludzie mieli jeszcze mniej terenu, ale wiadomo, że ja dla swojego chciała bym jak najlepiej. Z drugiej strony, w ciągu posiadania konia przez dwa lata, jestem już w trzecim pensjonacie. W każdym coś było nie tak, w obecnym również nie jest super i daleko od dobrych warunków. Tak się zastanawiam co będzie dla mojego konia lepsze: trzymanie go u siebie, gdzie będzie pod moją opieką, gdzie będzie tak jak ja chcę i będę miała wpływ na to ile je, ile siedzi na dworze, czy tułanie się po pensjonatach z nadzieją, że znajdę ten właściwy? Najbardziej przejmuję się tym, że u mnie nie będzie miał tyle trawy ile bym chciała mu zapewnić. Ale znalezienie w mojej okolicy pensjonatu z całkiem sporymi pastwiskami też nie jest łatwe.
pamirowa U mnie taki obszar wyjadły konie w tydzień 🙂 A wcale nie wypuszczam je na trawę od rana do wieczora, tylko po godzinie maks 5. Ale od czego masz sąsiadów? Na pewno w okolicy ktoś ma jakąś łąkę, której kosić mu się nie chce, a dopłaty weźmie. Albo nawet nie, po prostu kawałek łączki.
Ja w tej chwili dzierżawię bezpłatnie łączki od 3 sąsiadów o łącznej wielkości 2,5ha. Myślę, że na 2 konie mi wystarczy 😉
Mój znajomy jeździ na oklep na jednym koniu i trzyma na uwiązie drugiego konia na swoją łąkę- bo ma jakiś kilometr. Codziennie rano i wieczorem 😉 Da się, jak się chce. A jak łąka jest dużo dalej to można na niej trzymać konie 24h i tylko jakieś schronienie zapewnić. Ja się zastanawiam, czy takiej łąki pod lasem nie zakombinować i właśnie na 24h przez miesiąc koni nie trzymać 😉
Jak ja zaczynałam z końmi to byli tacy co wierzyli że dam radę a i tacy co spisywali mnie na straty. ale ja zawsze byłam kobitką z ADHD i bez pracy czuję się fatalnie.Też się bałam -czy dam radę , w końcu czasem bywa cieżko. Mam konie już niedługo 2 latka i nie wyobrażam sobie życia bez nich.Nie posiadałam wczesniej swojego konia . Nie stać mnie było ani na kupno ani tym bardziej na utrzymanie.Teraz mam własną przydomową stajnię i to chyba najlepszy okres w moim życiu -być tu i być z nimi. Nie mogę nigdzie wyjechać na dłużej bo czuję się z nimi bardzo związana Mam z kim teraz zostawić je i nawet jak ktoś inny moze posprzątać stajnie ja i tak chwytam za grabie 😉 Myślę że warto spróbować ale to zajęcie dla lubiących pracę i wysiłek .. bo konie czasem dają popalić 😉 jak moje w dniu wycieczki na środek jeziora 😀 Dziś się z tego smieję ale byłam tak wykończona tamtego dnia że z osłabienia miałam mroczki przed oczami .. i gdyby nie to że naprawdę te pyski kocham to bym je udusiła na miejscu 😀 Co do łąk w oddali -to akurat nie dla mnie. Ja panikuję jak ich nie widzę Boję się że cos złego może im sie stać a z powodu kradzieży na mięso -bo na co innego- Ja wogóle jestem za tymi zwierzakami. Wczorajszej nocy obudził mnie dźwiek duszonej kury i wyskoczyłam z wyrka z latarką w ręku.To najprawdopodobniej była kuna bo jak uciekała to ruszała sie jakoś inaczej.Do tego podkopana woliera w 3 miejscach -za trzecim razem skutecznie. Myślałam że nocy nie prześpię bo wiem ,że one jak juz znajdą zdobycz to nie odpuszczą. Dziś w kurniku spał pies 😉 i nic sie nie wydarzyło. Martwie sie bo to są moje dzieci -wygrzane i wyściskane (kury) Tak oswojonych nielotów nigdy nie miałam 😉 moja córcia siedzi z nimi poł dnia
Nasze konie są na takim małym obszarze i jest im zdecydowanie lepiej niż w pensjonacie choćby dlatego,że mają padok cały czas a w pensjonatach jak wychodziły na 3h to było super 😉 I to na kwaterki wielkości 1/4 tego padoku który teraz mają..Łąki póki co nie mamy,są plany ale jak na razie chodzimy z nimi na trawę i kosimy zielonkę na padok.Wcześniej też raczej nie miały pastwisk więc i tak jest lepiej.Fajnie by było mieć więcej ziemi i chociaż niewielki plac do jazdy ale myślę,że z punktu widzenia koni i tak mają o niebo lepiej nic przez swoje dotychczasowe życie.
Faza,pewnie masz rację tutaj jest w sumie problem z moją psychiką 😉 do tego mam psa który nie podchodzi do nikogo poza mną i tutaj nikt inny nie może się zajmować (mimo to,że dali by sobie radę z nakarmieniem i wyjściem na spacer przecież..)bo zwyczajnie pies nie podejdzie co też mnie pewnie trochę tak nastawiło,że skoro z nią tak jest to z żadnym innym moim zwierzakiem sobie nie poradzą..Zresztą ja sama nie chcę się z nimi rozstawać 🙂
Ale narzekacie... a ja to zaczynam mieć urwanie głowy i czeka mnie zdalne sterowanie budową na odległość. W dodatku na wstępie już są problemy z chłopami ehhh Co ja bym dała by mieć już to za sobą i swoje ogony spokojnie trzymać pod nosem... nawet kosztem wyjazdów na wakacje których nie miałam od niepamiętnych czasów heheh
Osobiście zaczynałam ze skrawkiem ziemi o powierzchni 500m2. Wszystko robione na szybko, bo i koń nagle się pojawił. Ona wówczas była zadowolona, że siedzi non stop na dworze, a ja donosiłam taczkami trawę czy też workami. Mi to absolutnie nie przeszkadzało. Teraz mam ten komfort, że mam łąki i mogę ogrodzić, po czym puścić konie i się nie martwić. Jak pisałam wcześniej, dochodzą jeszcze dwa podwórka, które systematycznie kopytne koszą, a i sąsiad zawsze jak trawnik zrobi to i przyniesie pełną taczkę. Teraz to się ma, nieco inaczej, bo padok ma około 700m2, zaś łąki znacznie więcej, które są otwarte i koń w każdej chwili może skorzystać.
Cobrinha człowiek nie byłby sobą, gdyby nie narzekał. A wiadomo, czasem ma się taki dzień, że wszystko przeszkadza. 😉
[quote author=Być. link=topic=19013.msg1776074#msg1776074 date=1368607406] Cobrinha człowiek nie byłby sobą, gdyby nie narzekał. A wiadomo, czasem ma się taki dzień, że wszystko przeszkadza. 😉[/quote]
Też racja hehehe Ja zacznę narzekać jak zacznie się konkretnie budowa znając życie 😉
lacuna, gdybym nie miała nikogo sensownego do opieki, to po prostu zainwestowałabym w sensowne ogrodzenie 😉
stillgrey, dzięki 🙂 Tak naprawdę to wszystko kwestia dobrej organizacji. Ja wszystko robię i planuję tak żeby nie marnować czasu, nie chodzić czy jeździć taczkami bez sensu po pięć razy 😉 Mamie samo sprzątanie stajni zajmuje dwa razy dłużej, bo, jak mówi, nie lubi się spieszyć i robi sobie wszystko na spokojnie miziając przy okazji konie. A ja się nie spieszę, ja po prostu robię wszystko najszybciej jak się da 😁
Myślę też że to po części kwestia oswojenia się z posiadaniem własnej stajni i uświadomienia sobie, że jeżeli czegoś czasem nie zrobimy, to nam konie nie umierają od tego. Pisałam już kiedyś, że dawniej codziennie czyściliśmy wszystkie konie przed wypuszczeniem na padok. Teraz zamiast tracić czas na skrobanie koni z błota każdego jednego dnia (i przy okazji ściągać z nich naturalną warstwę ochronną) wolę zająć się czymś bardziej pożytecznym, a konie i tak są czyszczone przed pracą - średnio co drugi dzień.
unawen, niby masz rację, ale nie przesadzajmy. Przy dwóch koniach to nie jest aż takie wyrzeczenie. Pewnie, skończy się spanie do 11.00 i leżenie tyłkiem do góry w weekendy, ale na szkołę czy znajomych znajdzie się czas bez problemu (zależy też jakich dziewczyna ma znajomych - prawdziwi przyjaciele posiedzą z nią w stajni, zdjęcia porobią i zrozumieją, że koń to obowiązek, a Ci pseudo... cóż, życie).
Przy dwóch koniach jeździłam codziennie prócz poniedziałków do pracy w jednej z krakowskich stajni, oprócz tego studiowałam zaocznie, spotykałam się ze znajomymi, czasem wybrałam się do kina czy knajpy. A konie codziennie były pojeżdżone, stajnia codziennie posprzątana. Chociaż wtedy faktycznie miałam rozplanowany czas niemal co do sekundy, a śniadanie jadłam tuż przed wyjściem na busa malując oczy i czytając forum 😁
A Elinka7991 będzie miała tylko jednego konia do jazdy i to niekoniecznie codziennie, z właścicielką drugiego konia mogą się umówić na "dyżury" czyli np Elinka karmi i puszcza konie rano, koleżanka wieczorem, żeby ona mogła pouczyć się czy położyć wcześniej spać, sprzątać mogą na zmianę. Poza tym tata na te konie zdaje się mocno zajawiony 😀
Faza, o to to. Kurczę, po przeszkoleniu nawet moja babcia wie jak rozpoznać kolkę, ochwat czy mięśniochwat 😉
pamirowa, tak jak pisze unawen, pół ha to mało, ale łąki zawsze można wydzierżawić albo kombinować. Ja w tym roku bardzo ograniczyłam wypas (konie wychodzą na 2-3 godz. rano i tyle samo po południu) i dokarmiam sianem w siatkach, przynajmniej jedna wiosna przeszła bez rozwolnienia i grzejących kopyt. Jak nie ma łąk do dzierżawy to można sobie zrobić paddock paradise i zamontować paśniki z sianem, czy dowozić zielonkę koszoną gdzieś dalej 😉
Hej, ja też tak mam że jak gdzieś wyjeżdżam to tęsknię za tymi moimi małpami! Okropne to jest, pojadę na weekend do Krakowa, mam się wyspać i odpocząć od koni i ich smrodku, a nie dość że i tak się obudzę o 5.00 to jeszcze od razu będę się zastanawiać, co porabiają moje konie. Nie martwić się, ot zwyczajnie mi ich będzie brakować 😉
Orzeszkowa Zimą mam dużo czasu dla znajomych, w tej chwili bardzo mało 🙂 W sobotę do mnie przyjeżdżają na grilla i szczerze mówiąc jestem pół na pół- zadowolona i nie. Bo fajnie się zrelaksować, ale cholera w sobotę bym tyle rzeczy zrobiła... Lista moich zaległości jest ogromna 😉
Chciałabym mieć chociaż przez chwilę spokój- tzn wiedzieć, że nic nie mam do roboty. Ale jak się ma konie to niemożliwe 😀 Bo zawsze coś się znajdzie.
I ja uważam, że jeżeli ktoś to kocha, tak jak ja, Ty, Faza czy reszta wariatek 😁 to to nie jest wyrzeczenie tylko spełnienie marzeń i spędzanie życia na robieniu tego, co się najbardziej kocha. Ale wydaje mi się, że Elinka jest jeszcze młoda, z jej postów przebija dużo wątpliwości i ona musi być pewna, że to wszystko będzie jej sprawiało radość. A nie będzie przykrym obowiązkiem i wyrzeczeniem. Dlatego napisałam wszystko co napisałam, bo jeżeli ona nie jest przekonana to się wycofa. A jak jest przekonana to pomyśli: kurczę, one marudzą ale to co piszą brzmi fajnie 😀 Po co mi wakacje, po co czas wolny, skoro w wolnej chwili mogę sprzątać koło konia. I o to chodzi.
No i oczywiście można mieć stajnię nie na 100%. Można albo kosztem konia i jego doba, albo kosztem portfela i po prostu za wszystko płacić 🙂 Dla mnie dobro konia jest najważniejsze i portfel niezbyt wypchany, więc muszę wszystko robić kosztem 100% siebie. Ale zdecydowanie wolę to, niż isć na zakupy i kupić kolejną niepotrzebną mi parę szpilek, a potem pół dnia siedzieć przed TV.
Ja za to byłam sobą zszokowana na rajdzie majowym. Bo zostawiłam naszą Jamajkę pod opieką mojej mamy i siostry. One pierwszy raz zostały w 100% same na kilka dni z końmi. I ja byłam całkiem spokojna! Myślałam, że umrę z nerwów, a w sumie byłam całkiem wyluzowana🙂 Co prawda na co drugim zdjęciu z rajdu stoję z telefonem przy uchu, bo gadam z mamą 😉 Ale jak tylko odkładałam telefon to zapominałam o tym wszystkim i zupełnie się wyluzowywałam. Szok. Bo ja to stresuch jestem straszny 😉
No i moja mama z siostrą przeszły szkolenie bojowe, może, może kiedyś na jakieś wakacje pojadę 😀
No i tak, u mnie jest teren ogrodzony siatką + pastuch. I jak mnie nie było to konie miały zakaz opuszczania tego terenu. Więc dobre ogrodzenie ważna sprawa🙂
czy domowy kot -taki z bloku może mieć duże problemy z zaklimatyzowaniem się na wolności? Dostałam w spadku, a raczej przyjęłam kotkę bo miała zostać ottt tak "wypuszczona na wolność" bo wnusia ma alergię 🤔 No i kotka jakoś dziwnie mi chodzi, przewraca się. Jest bardzo żywa, ale jakoś tak dziwnie chodzi. Czy mam weta wzywać, czy to po prostu stres?
Elinka póki nie bedziesz osobą "samowystarczalną" czyli zarabiającą nie bierz takich kłopotów na siebie, bo konie to przede wszystkim pieniądze, na początek trzeba mieć stajnię i padoki a potem trzeba pomyśleć czy wystarczy na utrzymanie koni a w razie problemów na leczenie, nie obarczaj innych swoim wielce kosztownym hobby A moje klaczuchy też już na pastwisku, na razie na pierwszym kawałku, może uda mi sie dziś zrobić jakieś fotki 😉
czy domowy kot -taki z bloku może mieć duże problemy z zaklimatyzowaniem się na wolności? Dostałam w spadku, a raczej przyjęłam kotkę bo miała zostać ottt tak "wypuszczona na wolność" bo wnusia ma alergię 🤔 No i kotka jakoś dziwnie mi chodzi, przewraca się. Jest bardzo żywa, ale jakoś tak dziwnie chodzi. Czy mam weta wzywać, czy to po prostu stres?
Jedź z nią do weta, kot nie powinien się przewracać. Może to stary uraz? Jakiś problem neurologiczny? Ewentualnie coś złego dzieje się ze stawami itd. Po prostu sprawdź, ja bym tego nie zostawiła losowi. I oczywiście, że kotka szybciej się przyzwyczai do wolności niż do życia w bloku. Nasza druga była typowym kanapowcem, a jak tylko poczuła "zew" to przychodzi do domu najeść się i pospać.
anetakajper, jak mój tak dziwnie sie przewaracał to wylądował na dowadnianiu z powodu parwawirozy -nie niem jak to sie tam pisze Najpierw kłopoty z poruszaniem a potem wyglądał jak śmierć na chorągwi .. Przeżył 6 lat mimo tego że wet dawał mu 10%szans na przeżycie. Sparaliżowało mu tylne nogi i do końca życia miał niedowład ale latał jak wariat -na wolności 😉 bo tu z nami sie przeprowadził. Dwa lata temu odszedł -kłopoty z pęcherzem .Było Boże Narodzenie i nie miałam lekarza pod ręką. Ale i tak uważam że był szczęśliwy 6 lat Zabierz kota do weta.
anetakajper specem od kotów nie jestem ale gdy ja dostalam kotkę z "bloku" to zwyczajnie bidna schowała sie do wersalki. Myslałam ,ze na zaginęła a to wyszla dopiero po 2 dniach ale pomalutku, pomalutku się zaaklimatyzowała. Żyła z nami przez 8 lat, była wspaniałą i bardzo łowna kotką. Wydaje mi si ,że ze stresu to kot raczej chowałby się , znikał itp natomiast dziwny chód czy przewracanie się jest niepokojące. Ale tu mogę się myslic ja raczej jestem psią "mamą".
anetakajper, pewnie tak Może i nawet byli z nią u weta i wiedzą co jest Ja tak dwa lata temu przygarnelam 4 letniego persa 100% domowy a na dworze siedzi 24h i spi w budce 😉 Poluje na żaby bo niestety nic więcej nie złapie ale zachowuje sie przynajmniej jak kot.I też go ktoś wywalił pod pretekstem alergii po 4 latach 😉 A poznając charakterek kota to typowy śmieciarz który potrafi w jedną noc rozwalić cały wór i pewnie mieli już dość. U mnie żyje sobie razem z kotami wiejskimi i w super zgodzie.
Orzeszkowa - rzeczywiście masz nieźle zorganizowany czas 😀
w sumie ja o wyspaniu mogę sobie tylko pomarzyć w sobotę. A i to od czerwca zostanie mi zabrane... Także nie ma mowy o spaniu do 11 🤔
Nie chcę obarczać rodziców kosztami mojego hobby. Tylko to taty pomysł, że wybuduje stajnię. Nawet mi nie powiedział o tym, że idzie do architekta po projekt. A utrzymanie - w sumie moje jazdy teraz też kosztują, do tego czasem jakieś rajdy, paliwo - myślę, że utrzymanie konia nie będzie wiele droższe.
Też jestem człowiekiem z ADHD i wolę porobić coś sensowniejszego, niż siedzenie przed TV czy komputerem... niestety czasem już brak pomysłów, co ;/
I chyba niektórzy źle mnie zrozumieli... marzę o własnym koniu, najchętniej usłyszałabym słowa taty, że za miesiąc będzie stała stajnia i mogę się już rozglądać za koniem... wiem, że raczej dałabym radę, po prostu boję się, że mój koń nie będzie miał takich warunków, jakie chciałabym mu dać...
Co do dzierżawy - wiecie może, jaki to może być koszt? (przykład powierzchni łąki i kosztu...)
Lonzowanie to taki moj skrot myslowy, bo z lonzowaniem to jeszcze wiele wspolnego nie ma 😉 Ruszam konie na roundpenie zeby mialy troche ruchu wymuszonego, bo same z siebie sie tylko snuja po pastwisku i powoli przygotowuje dziadka pod siodlo po zimie i chorobie. Robie to teraz rano, albo w nocy kiedy owady tak nie dokuczaja. Uwazasz, ze zle postepuje?
Elinka7991, tylko wiesz - twoje jazdy, rajdy itd kosztują - ale to jazdy z instruktorem, rajdy z opiekunem, jedzeniem itd... zaczniesz jezdzic sama lub sciagać instruktora - a to bedzie kosztowac pewnie ze 2x tyle co w szkólce (albo i więcej)... stracisz towarzystwo w stajni, treningi, jesli koń np zakuleje, to nie nie dostaniesz do jazdy drogiego, nikt nie bedzie się nim wtedy zajmował - absolutnie zostaniesz z tym sama (jak widać to infrastrukturę, pewnie troche i opieki no i koszty opłaca rodzice...ale i tak więcej pracy niż pojechać do stajni...) ... jeśli to lubisz, potrzebujesz - przemyśl dobrze czy chcesz konia u siebie...
Elinka7991- Utrzymanie własnego konia (przy domu) jest tańsze. Tylko, że jak ma się własnego konia, to trzeba pamiętać (jak wspominali już inni re-voltowicze), żeby koń miał co jeść, pić, gdzie pobiegać, no i opieka weterynarza i kowala. I czasem koń może ,,wypaść" z jazd. Jak się jeździ na cudzych koniach, np. w stajni rekreacyjnej, nie boli nas już, że koń kuleje, trzeba zaszczepić, kupić pasze, wywieźć obornik z pryzmy 😉 Ale co swój koń, to swój 😀 Jak się wywali do czysta boks, nanosi siana i słomy, posiedzi z koniem- człowiek czuje, że żyje!
Jeżdżenie w szkółkach jest dużo tańsze niż własna stajnia niestety 😁 No i ma się możliwość ciągłego rozwoju pod czyimś okiem. A własna stajnia i koń? No cóż, koń zaczyna Cię np. taranować na pastwisku to niestety, nikogo nie zawołasz po pomoc od ręki i możesz liczyć tylko na siebie. Nie mówiąc już o tym, że to na 100% Twoja wina, że on tak robi :P Bo w szkółce zawsze można zwalić na kogoś innego złe zachowanie konia. A tu? 100% Twojego postępowania kształtuje Twojego konia. Jeżeli nie potrafisz konia wychowywać na co dzień to będziesz miała trudniej. Z własnym koniem jest inaczej 😀
Ja również moje konie lonżuję. Nie codziennie. 3x w tygodniu. Źle to moim zdaniem robią osoby, które nic z końmi nie robią.