Myślę,że najlepiej jest zatrudnić kogoś do pracy, inaczej człowiek jest zawsze uwiązany i musi być rano,wieczorem i czasem po południu. Ja również posiadam własną stajnie, nie taką przydomową ale ok 7 km od miejscowości w której mieszkam.Wybudowałyśmy ją z koleżanką dla naszych koni,mamy 2 boksy,siodlarnie i ok 0,7 ha pastwisk. Jest położona w pięknym miejscu i zawsze marzyłyśmy żeby mieć tam konie. Na szczęście od razu znalazłyśmy pana ,który będzie się wszystkim zajmował- karmienie sprzątanie,doglądanie. Uwielbiam spędzać tam czas ale mam tez czas dla siebie,jeżdze tam kiedy chcę a nie muszę.Oczywiście są obowiązki takie jak zorganizowanie siana,słomy ,owsa ale robimy to wszystko za jednym razem na cały rok ,żeby później się nie martwić,że czegoś nie ma🙂
wlaściwie to nie ma tu takich ludzi może studenci z zawodówki by się znaleźli, są drobne pijaczki ale po pierwsze nie bardzo bym chciala nie pewnych ludzi na podwórku a poza tym nie stać mnie na nich. Kiedyś znajoma szukala kogoś do pomocy, takiego kocura trzeba tam zawieść i przywieść bo jak on ma się tam dostać, pić mu trzeba dać bo jak na sucho no i za dwie czy trzy dychy to im się nie oplaca. Lepiej nic nie robić i grzać się na murku pod sklepem a móż los sam im coś przyniesie. Ja niby takich ciężkich prac nie mam ale jednak jest 100 procentowe uwiązanie czy chcesz czy nie musisz być nie pojadę do faceta do wloch czy francji czy gdzie on tam jest bo nienawidzę zostawiać bydla samego ;] i choć wiem że koniom jest wszystko jedno to psom już nie i chyba ta niemoc plus mega mega ból pleców wpędzil mnie w ten stan. malinka Więc wam to tylko zazdrościć.
Lotoska - z Twoich postów wynika, że w bardzo kiepskiej kondycji psychicznej jesteś .... sama sobie z tym stanem możesz nie poradzić... kogo tam masz najbliżej siebie - koleżanki, rodzice, jacyś znajomi ? zorganizuj sobie kogokolwiek do towarzystwa - jakąś młodzież, co chciałabym konie poczyścić czy coś w tym stylu, albo spraszaj w odwiedziny 🙂 Na moje oko to Ci doskwiera samotność .... ale może się mylę....
Matinka trafilaś, zapraszam koleżanki i caly czas mam z wszystkimi kontakt, mama mnie wyslucha ale ona ewentualnie na mnie nakrzyczy ;] a TŻ wspiera jak może ale jak już bym mu się wyplakala to na bank mi powie żebym sprzedala w końcu tego konia którego z resztą sam mi kupil ale skoro tak mi źle a tak nie dobrze. Samotność z wym wszystkim to jest wlaśnie to. W ostatnim hotelu bylam z Malinką i tam zawsze razem, to kąpać koniki, to w teren, to po prostu zajarać fajkę i poczyścić albo się czaprakiem polansować a samemu to już jednak nie to ;[ I zastanawiam się czy nie czas zebrać się znowu w sobie i nie zmienić czegoś w swoim życiu. Aby konie znów byly moją mega radością a nie smutnym i monotonnym obowiązkiem. W końcu zawsze musi być źle aby moglo być lepiej ;]
edit; Ale to chyba nie jest miejsce na moje problemy życiowe więc może wracając do tematu jak sobie radzicie sianem na padok jest jakiś prostu sposób poza zbudowaniem paśnika co chwilowo mnie przerasta. Chodzi o to żeby nie dawać go na ziemie bo mimo iż są resztki trawy to przy takiej pogodzie momentalnie robi się z siana blotognój no i poza tym po chwili jedzenia mój kucyk uwielbia się w to siano wysikać 🤦
U nas minął w weekend rok od kiedy mamy konie pod domem. Dla mnie to nie pierwszy raz, ale wcześniej miałam jeszcze rodziców do pomocy, a teraz jesteśmy zdani na siebie. Karmieniem, sprzątaniem itp zajmuje się chłop generalnie. Ja raczej czyszczeniem, pielęgnacją itp. Jak jedno ma kryzys "nie chce mi się" to drugie wyręczy. U mnie problem to głównie ranne karmienie w weekend, bo ja uwielbiam spać. Na szczęście mój chłop ranny ptaszek. Za to ja mam więcej cierpliwości do mycia kopyt, miziania, szczotkowania. Kiedy potrzebujemy wyjechać na cały dzień mamy zaufanych znajomych, którzy podjada kilka razy w ciągu dnia i dojrzą. My rewanżujemy się tym samym.
17 słupków na swoim miejscu, pozostało mi jeszcze 14. Ciężko się wszystko robi samej, ale tym większa satysfakcja jak zobaczy się efekt końcowy. Konie też będą zadowolone, bo 4 hektary piechotą nie chodzą. Później czas na lonżownik. I oby dorwać do końca tygodnia i mieć wszystko z głowy.
Niestety u mnie nie ma opcji żeby ktoś pomógł z wioski, bo tak jak pisze Lotoska to wszyscy chcą za darmo dostać kasę, bo im się należy, bo za daleko trzeba iść [ a to tylko około 1200 metrów od wioski] bo lepiej stac pod sklepem i dostawać kaskę od MOPS-u. Nawet ciężko znaleźć kogoś do pomocy przy sianie, bo 10 zł za godzine to MAŁO 😵 , ja chyba jestem z innej bajki bo pracowałam za 2.70 za godzinę i byłam zadowolona, bo były jakieś pieniądze na życie. Najgorsza jest chyba ta codzienność, bo codziennie to samo, nie ma świąt, nie ma wakacji i tylko codzienne zmartwienia i przemyślenia...co mogę zrobić dziś za miesiąc czy na wiosnę. I tak po tym co przeczytałam to chcę PODZIĘKOWAĆ :kwiatek: bo myślę że jednak dam radę i raczej nie mogłabym robić czegoś innego bo co to by było za życie, bez chrapek wtulających się w podziękowaniu za czysty boks, za jedzonko, czyszczenie, głaskanie czy kochanie.
Mi nawet własny brat nie chcę pomóc przy grodzeniu, nie wspominając o kuzynie, co mieszka obok... Ten to od razu chciałby kasę za to. Więc wniosek jest jeden: robić samemu.
Lotoska u mnie to samo 😀 dlatego sprzątam codziennie.wygodniej. Ale dzisiaj się za głowę złapałam, bo ja chora,dzisiaj dopiero żywotna i mama im ścielala, dziadek karmil a ja i tak wieczorem doglądałam i tak sobie myślę tylko 2 dni nie mają sprzątane, pewnie nie jest źle,bo boksy duże, wchodzę... i zonk 😀 będzie robota jutro. Za to ja mam tak dobrze, że sąsiedzi zawsze pomogą. Ogólnie u mnie we wsi ludzie pomocni. Więc tym się cieszę.
Witam wszystkich. Ja też mam swoje konie przy domu i masę roboty. Moja stajnia wciąż wymaga wkładu moich rąk,przeróbek, ulepszeń. Tak żeby koniom było lepiej a mnie wygodniej.Jednak nic na siłę,powoli coś tam tworzę,ulepszam.Walczę teraz też ze słupkami,mam kochane konie respektujące zwykle sznurki na kijach powtykane w ziemię,ale dla bezpiecznego ich bytowania jednak zmieniam na zwykłe słupki z sosny,okorowane i pomalowane przerobionym olejem silnikowym.Plecy wysiadają,ale jak popatrzę na efekt to mi się słodziej na sercu robi. Kocham moje kobyłki nawet wtedy gdy po czyszczeniu idą się od razu wytarzać. Ale też mi brak takiej bratniej duszy(mimo pełnej chaty) z, którą bym po prostu pogadała na te końskie tematy. Pozdrawiam.
Dziewczyny,głowa do góry.Konie mam przy domu już 10-ty rok.Różnie bywało,gorączka,grypa,zerwanie splotu żebrowego,zerwanie acl kolana.Pamiętam jak miałam operację-największe zmartwienie co będzie z końmi jak pańcia nie pójdzie nakarmić(mężuś z dziećmi stanęli na wysokości zadania,miałam codziennie fotorelację na kamerze z karmienia i wypuszczania na wybieg,recytowane wierszyki z końmi w tle i takie tam różne :love🙂.Poza takimi sytuacjami awaryjnymi Mąż się nigdy nie angażuje-i ma rację.To moje hobby,nie jego.Pomaga przy sianokosach(kosi,przewraca,zwozi,składuje,pyta czy mam jeszcze słomę,siano,jak trzeba to przywiezie) ale nie zajmuje się końmi na co dzień.Jeżeli trzeba postawić ogrodzenie-organizuje wszystko ,,po męsku'' ,ale naprawy,konserwacja-to moja działka.Ostatnio musiałam dogrodzić kilka przesmyków na pastwisku bo krzaki podrosły,liście opadły,przerzedziło się i konie urządzały sobie wycieczki-wiadro,siekierka,młotek,gwoździe,łopatka i na pastwisko.Zrąbałam kilka olszynek specjalnie zostawionych na taki cel,grube wkopałam-długie przybiłam poprzecznie-da się?Da.A chłop niech się zajmuje swoimi sprawami na co dzień ,bo w końcu powie-nie dosyć że te konie kosztują,świat się kręci ciągle wokół nich to jeszcze narobić się wiecznie trzeba 😉
orientica- u mnie podobnie to wygląda tylko, ze dwa z 5koni należą do mojego chłopaka 😉. Sprzątanie stajni, padoków, grodzenie padoków pastuchem , dbanie o pastwiska, zakup paszy, karmienie, struganie, mizianie, pilnowanie wizyt weta to moja działka.... do niego należy pomoc przy kiszonkach, poważniejsze remonty i inne męskie, cięższe roboty. Plecy nie raz bolą aż trudno chodzić, łzy czasem polecą, bo siły za mało ale nie wyobrażam sobie innego życia ❗ Kocham moje konie i choć nie raz podnoszą mi ciśnienie do granic możliwości, to mam nadzieję, że nigdy nie dopadnie mnie zwątpienie i myśli o sprzedaży. Niedaleko mam znajomą, która prowadzi mały pensjonat (4swoje konie+6pensjonatów). Czasem jej zazdroszczę, bo za płotem ma mamę i siostrę, które zawsze chętnie pomogą, do sprzątania stajni 3razy w tygodniu przychodzi nasz sąsiad. Znajoma jest w ciąży i obserwuję jak to jest, bo mój zegar biologiczny też tyka a trudno mi sobie wyobrazić możliwość pogodzenia obowiązków związanych z dzieckiem i z końmi. Boję się też bardzo złotych rad w stylu: jak nie dajesz rady, sprzedaj konie 🙁 a 5 sztuk (niedługo 6) to sporo pracy.... ale co tam... wszystko dla nich 😀 w końcu "jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy"...
Jak sobie radzicie sianem na padok jest jakiś prostu sposób poza zbudowaniem paśnika co chwilowo mnie przerasta.
Kupiłam kontener na wodę o taki: KONTENER Obcięłam plastik do połowy, zrobiłam w środku podłogę w kształcie dwuspadowego "daszka" , górę przykryłam również dwudzielnym otwieranym "daszkiem" - wszystko z drewna (sklejka wodoodporna na zewnatrz, OSB w środku). W pręty powplatałam grubą okrągłą gumę , tworzącą rodzaj "utrudniającej" siatki niestety nie działa photobucket, bo bym wkleiła jak toto wygląda koszt: ok 200 - 250 zł praca: ok 1 godz Działa drugi czy trzeci rok, niewiele siana ląduje na ziemi, a konie jedzą dużo wolniej znalazłam w necie coś o podobnej zasadzie działania: PODOBNE Z tym, że u mnie od ziemi do połowy wysokości jest w środku ten plastik
Poprzedni paśnik miałam zrobiony z wózka na zakupy (kupiłam uszkodzony w jednym z hipermarketów). Wózek doczepiony do drewnianych słupków wkopanych w ziemię, do środka szedł balot siana (jak jeszcze siano w kostkach było dostępne u mnie), na wierzch dość drobna elastyczna siatka. Ten paśnik sprawdzał się nawet lepiej niż aktualny (mniejsze straty), ale nie był zadaszony. Ponadto aktualnie nie mam dostępu do siana w kostkach – przynajmniej w zdroworozsądkowej cenie…
Latoska - skoro jesteś z zach-pom - moze wpadniesz pooglądać moje patenty - o ile nie masz za daleko do Szczecina? ;-)
Być., ale ja właśnie o pomocy za kasę myślę. Jasne, pójdą zaraz głosy, że nie każdego stać 😉 aczkolwiek myślę, że zatrudnienie kogoś do pomocy "codziennej" jest dużo dużo droższe niż taka pomoc raz na jakiś czas. Siana nie rozładowuje się dziennie, obornika nie ładuje się dziennie (choć akurat w tym temacie to ja jestem bardziej niż zachwycona - każdy sam ładuje).
Lotoska, Jeszcze jest jakaś opcja poszukania sobie ludzi do jazdy za pracę. Spróbować można. Zawsze jakieś towarzystwo, którego brakuje. Na czas wyjazdu do chłopa można spróbować dać konie do tego pensjonatu 🙂 zapytać zawsze można (jeśli was stać, ale może by się udało na tydzień-dwa). Powodzenia 🙂
Ircia, Hmm. A robisz coś oprócz koni? Fajne jest robienie kilku rzeczy - z jednej uciekasz w konie, z koni uciekasz w inną... Zapomina się trochę o codzienności. Żeby nie było - mnie się też czasem nie chce albo mam wszystkiego dość, ale i tak to wszystko w ostatecznym rozrachunku plusów jest więcej niż minusów. 🙂 Komfort, wiadomo co się z końmi dzieje, jest taniej niż w pensjonacie, można w każdej chwili wyjść z domu i nawet popatrzeć.... no i mam swojego ukochanego konika obok, a nie gdzieś daleko, gdzie go nie widzę codziennie (wiem, kuniorkowo brzmi ).
kasik,orjentica Podziwiam, mój górny limit koński to 2 😁 w porywach 3.
Sankaritarina ,u mnie tylko/aż 3 ogony. Miało być dwa,później każda córka chciała mieć swojego więc pokryłam klacz,źrebię się urodziło a starsza córka zmieniła front-jork,różowa kurteczka i 😵 Teraz 3 konie na mojej głowie a wyjeżdżam do pracy o 5 rano i zostają zupełnie same,w domu lub na odległym pastwisku-często można mnie spotkać z latarka i trzema końmi w ręku na ulicy o 4.30 rano w drodze na pastwisko.A co... 🏇
orjentica, Łoł, byłam pewna, że masz tych koni z 5 przynajmniej! 3 arabki? Miałam 3 konie przez ponad miesiąc i...no, tu już ciężej było. Dało się znieść, ale więcej roboty.
ja naiwnie sądziłam, że 5ogona nie poczuję 😵 przyszło toto takie zafutrzone i małe a tu chłopak rośnie jak na drożdżach 🏇 ma 1,5roku i rosnące potrzeby jak to młody ogierek (mam 2klacze :głupi_łeb🙂 Przerósł mi już dorosłego hucuła -dobrze, że jest do opanowania. Ten 6 to będzie arab znajomego. Żal mi się zrobiło jak usłyszałam, że musi sprzedać z powodów finansowych więc zaproponowałam, że może u nas sobie stajenkę/boks dostawić a ja będę się opiekować za niewielkie pieniądze (z paszą nie ma problemu, bo jego wujek ma owies i siano) Im bliżej budowy, tym bardziej się martwię, bo konik z temperamentem i nie chciałabym wojen z moim arabkiem.... ale co tam.... ja nie dam rady?? przetrwaliśmy dzień rajdu w górach z piątką koni we dwoje, to co?? 6 koni nie ogarnę 🤣 edit: lotoska- kup plastikową, zakręcaną beczkę. Obetnij dno, ponawiercaj wkoło obciętego brzegu dziurki, przywiąż tam starą siatkę na siano, beczkę przykręć do drzewa albo do wkopanego słupka i wspaniały, zadaszony paśnik gotowy 😉 Możesz też kupić siatki na siano i porozwieszać zamiast siano na ziemię dawać 😉 Trzymaj się, a w chwili zwątpienia wykorzystaj magiczną moc swoich podopiecznych i daj się "wychrapkować" 😍
I to tak jest- ja mam swoją maleńką stajenkę na 2 ogony, a już moja mama i siostra mi dziurę w brzuchu wiercą, żebym im zrobiła miejsce to one dorzucą od siebie dwa konik polskie 🙂 "przecież im tylko wiatka wystarczy". Siostra mojego TŻ, też by jeszcze jeden ogon od siebie podrzuciła. I nagle robi się 5 koni! Koniec z maleńką stajenką😉 Dwa konie mają ten plus, że prowadzę je oba na raz na i z łąki. Mało roboty i szybko. Minus- jak jadę w teren na jednym to drugi wariuje. Na razie zostaję przy dwóch, bo mam tylko 1,5 ha łąk, a ja chcę żeby moje konie miały cały bity rok dostęp do trawy. Ale jakbym dogadała z kimś w okolicy jakąś jeszcze łączkę w dzierżawę to może... może... 🙂 Bo nową stajnię i tak mam w planach wybudować, pytanie czy na 3 boksy tak jak na początku myślałam, czy na 6 od razu 😉 A jak gadam z moimi znajomymi koniarzami to u nich wszystkich taka sama historia- miało być jeden dwa, kończy się na 15 😀 I jeden koniarz mi poradził- zrób projekt stajni, do której łatwo się dobudowuje boksy 😁
Ale marudzicie 👿 moje 9 koni to dopiero wyzwanie 🏇 sama wszystko robie , słoma , siano ,obornik ,pasze itd mąż kosi łąki i jak ma czas to pomoże z resztą (w tym roku pomógł mi zwieść około 150 balotów słomy ) siano częściowo zwiezione ,reszta leży na łąkach ,cały strych siana luzem to mąż zwoził .W tym roku to się nie narobiłam bo byłam w ciąży ,więc tylko leżałam i dyrygowałam . Jest roboty od rana do wieczora ale kocham moje życie i moje darmozjady ,oczywiście ja nie pracuje , dorabiam trochę handlując sprzętem , zawsze parę groszy wpadnie , oczywiście zbieram się do sprzedaży 2 koni ale zebrać się nie mogę 😁 Mąż wiele razy mi mówił ,że za te pieniądze co idą w nasze konie mogła bym jeździć wypasioną bryką do kosmetyczek ,fryzierów itd a ja wolę siedzieć w oborniku 😂
monia- nie marudzę a jedynie staram się myśleć o przyszłości, bo na konie muszę sama zapracować- im więcej koni, tym więcej pracy przy nich i na ich utrzymanie...a wiadomo- idzie zima i zacznie się "martwy sezon"... Myśli o sprzedaży koni nie dopuszczam do siebie, nie ma takiej opcji ❗większość u mnie rozkwitała i u mnie "zgaśnie"...
no właśnie ja zbyt często odnoszę wrażenie, że ja dawno przestałam decydować... zdaję się na los.... i staram się przyjmować to, co mi daje (kupiliśmy tylko 2konie!)...dobrze, że mam ograniczenie w postaci mojego chłopaka 🤣
No i moje śmierdziuszki mają posprzątane...ah się namęczyłam,bo w grubej kurtce to robiłam żeby się jeszcze bardziej nie załatwić 😀 zdjęcia z telefonu z dzisiaj Wybiegi za stajnią i drugą posesją mam podzielone na 5kwater <dosyć sporych> i łąka około 3ha do ogrodzenia,dopiero z dzierżawy w ręce nam weszła no i będzie jeszcze grodzone to co widać na zdjęciach z czasem,bo należy do nas.
Być., ale ja właśnie o pomocy za kasę myślę. Jasne, pójdą zaraz głosy, że nie każdego stać 😉 aczkolwiek myślę, że zatrudnienie kogoś do pomocy "codziennej" jest dużo dużo droższe niż taka pomoc raz na jakiś czas. Siana nie rozładowuje się dziennie, obornika nie ładuje się dziennie (choć akurat w tym temacie to ja jestem bardziej niż zachwycona - każdy sam ładuje). Na dłuższy czas współpracy to owszem, rozliczenie wychodzi większe niż te za pracę dorywczą.
Fiu fiu jak tak czytam to w sumie znajduję pocieszenie, że każdy miewa chwile zwątpienia, na szczęście pogoda dziś byla lepsza i jakoś tak latwiej się wszystko toczylo 😎
Ja też sprzątam codziennie bo po 2 koniach a w zasadzie to jednym i troche ; kucuś; sprząta się 10 minut. Dziś rozwalalam bunty siano i sloma a moje psiaki pomagaly mi jak mogly, rozwalaly to na wszystkie możliwe strony ale skoro mi to sprawia radość,że one są szczęśliwe ;] to nic, że trzeba bylo grabić godzinę podwórko 😎 Przeglądam wlaśnie swoje zdjęcia i wiem że życie bez koni to nie życie więc nie mogę się lamać a w prost przeciwnie trzeba się ogarnąć i zrobić tak żeby bylo dobrze, najwyżej poczekam na to troche dlużej.
_Gaga Ja do Szczecina mam okolo 100 km, bywam tam jak TŻ w kraju wtedy ruszamy do makro kfc i Galopady 😜 obowiązkowo. Ale nie wykluczone, że kiedyś się spotkamy. muszę coś pokombinować mam nie potrzebną chwilowo wanne bo poje konie z kasterki może do tej wanny będę im wkladać siano jakoś ladnie ją obić galęziówką, widzialam kiedyś taki tiuning wanny u znajomych. Może nie zabezpieczy to siana przed wywalaniem ale przynajmniej kucyk nie naszcza w calość. 😵
Sankaritarina dalo by się ulokować konie w hotelu na czas wyjazdu, nawet z laczka tam dotrzeć bo blisko i finansowo też by się to ogarnelo, ale od czasu kiedy mam stajnie i ogrodzone podwórko stan psów mi się zwiększyl. W związku z tym że teren jest ogrodzony i na odludziu podrzucano mi psy. Wszystkich jest już 6 i z nimi to nie jest już tak latwo. Nie wiele osób z mojego środowiska nadaję się do takiej misji aby z nimi zostać, niewiele by chcialo, a niektórych moje psy nie lubią ;]
Ja też zaczełam od 1 konia - bo to było moje marzenie a stajnia stała pusta już od kilku lat. Miesiąc pożniej był nastepny Pół roku poźniej kolejny a teraz myślimy o jeszcze jednym. Teraz mamy 3 Większość robie sama Był taki okres że kilka miesięcy i to zimą nikt mi nie pomagał i mimo tego że czasem byłam totalnie zmęczona nie wyobrażam sobie abym teraz miała z tego zrezygnować. Może jeszcze za krótko mam konie aby narzekać ale jednego jestem pewna -że bardzo zmieniły moje życie
ja miałam w porywach 18 koni, na szczęście ograniczylismy ilośc do 2 spokojnych sztuk i kuca, Jak ja sie cieszę, że jest ich tylko tyle,teraz z przyjemnościa ide do stajni 😉
Ja mam konie już 14 lat u siebie, sa plusy i minusy, u mnie nawet jeden wielki. Im dłużej mam konie tym rzadziej na nich jeżdżę, poprostu, nie chce mi się, jak posprzątam w stajni, wleje wodę, przyniosę siana to juz nie chce mi się na nie wsiadać. Jeżdżę teraz naprawdę okazjonalnie 😵
w stajni w porywach do 15 sztuk było. Nie chcialo sie wsiadac... teraz zostały 4 i w miare jest ok. Tyle ze swiatła nie mam na padoku , a jak mam czas to juz ciemno.
Jak mielismy konie w pensjonacie daaawno temu- jezdzilismy do nich codziennie... wsiadalismy prawie codziennie a weekendowo tereny...