Forum konie »

jakiego kiełzna używacie/ WĘDZIDŁA - rodzaje, zastosowania, spostrzeżenia

Baucher leży bardzo stabilnie w pysku konia. Ja uważam, że jest delikatnym wędzidłem, ale mam odniesienie tylko do jednego konia (mojego).
Bardzo długo jeździłam na Kimblewicku, od dłuższego czasu na podpięciu dźwigniowym z paskiem pod brodą i koń bardzo się do niego przyzwyczaił. Trochę mnie to martwiło, bo co dalej? Sięgać po coraz mocniejsze wynalazki? Dlatego zeszłam do Bauchera. O ile jeździmy na płasko i bardzo uczciwie "przygotuję" konia do pracy to jest ok. Ale np w terenie dzieje się to o czym piszecie, koń wyciąga szyję w przód, wpiera się i zdecydowanie nie zamierza zwalniać tam, gdzie ja chcę. Na skokach nie wymagam żadnej ramy, może trzymać łeb w górze, o ile galopuje na zadzie.
Teraz jak założyłam znowu kimblewicka, to jest znowu dużo większy respekt do niego, ale mój koń nie jest typem, który dostanie presygnał i zareaguje. Prawie zawsze jest dyskusja, "no bo dlaczego"?
Cały czas się głowię, czy jest jeszcze jakaś inna opcja dla niego.
Prawie zawsze jest dyskusja, "no bo dlaczego"?
Cały czas się głowię, czy jest jeszcze jakaś inna opcja dla niego.


Meise, a sprenger novocontact podwójnie łamany? Jeśli jest to kwestia tylko dyskutowania z ręką, to to jest fajne wedzidlo, bo jak przejeżdżasz to skutecznie (one sie rotuja zwiekszajac nacisk) a jak trzymasz rękę przed sobą to są mile i leżą dużą płaszczyzna na jezyku.

Tylko podwójnie łamany, pojedynczo łamane jest dość łagodne, tez rotuje dzieki czemu nie ma efektu dziadka do orzechów. Niektórym mlodym koniom na pierwsze wedzidlo pasowało to pojedynczo łamane.
karolina_, piekielnie drogie to wędzidło, na pewno sobie na takie nie pozwolę ^^ No i mój koń na "nowościach" chodzi przez tydzień lub dwa świetnie, a potem nagle stwierdza, że fu*k u. To nie jest żadna szarpanina oczywiście, po prostu nabieram wodze i jest łeb w górę i dyskusja, bo przecież jaśnie pan chce chodzić za sprzączkę. Myślę, że to może kwestia tego, że jest znowu jak dyszel, bo ostatnio chodzi tylko w teren i nawet treningi skokowe nam ostatnio srogo powypadały (a na nich robimy dużo ujeżdżenia, ale stricte skokowego).
Ale tak naprawdę, to on zawsze był taki dyskutant. Jak wsiadałam czasem na konie, które po pierwszym presygnale przychodziły do ręki i zostawały na miękkim kontakcie, to byłam w szoku, że tak można 😀 no ale mój gad to dzicz krzakowa.
Ja cały czas bardzo skrupulatnie pracuję nad swoim dosiadem i ciałem. Jak przyjdą upały i robactwo, to pewnie wrócę do rzeźbienia na hali i spróbuję zanotować z czym jest największy problem.
Baucher leży bardzo stabilnie w pysku konia. Ja uważam, że jest delikatnym wędzidłem, ale mam odniesienie tylko do jednego konia (mojego).
Bardzo długo jeździłam na Kimblewicku, od dłuższego czasu na podpięciu dźwigniowym z paskiem pod brodą i koń bardzo się do niego przyzwyczaił. Trochę mnie to martwiło, bo co dalej? Sięgać po coraz mocniejsze wynalazki? Dlatego zeszłam do Bauchera. O ile jeździmy na płasko i bardzo uczciwie "przygotuję" konia do pracy to jest ok. Ale np w terenie dzieje się to o czym piszecie, koń wyciąga szyję w przód, wpiera się i zdecydowanie nie zamierza zwalniać tam, gdzie ja chcę. Na skokach nie wymagam żadnej ramy, może trzymać łeb w górze, o ile galopuje na zadzie.
Teraz jak założyłam znowu kimblewicka, to jest znowu dużo większy respekt do niego, ale mój koń nie jest typem, który dostanie presygnał i zareaguje. Prawie zawsze jest dyskusja, "no bo dlaczego"?
Cały czas się głowię, czy jest jeszcze jakaś inna opcja dla niego.

Meise, pisanie że jeździłam na kimberwicku niewiele mówi. Kimberwick to zjednej strony pewna koncepcja działania dzięki takiej a nie innej konstrukcji, ale to co koń ma w pysku to może być podwójnie łamane, sztanga i jeszcze inne.
Meise, to raczej brzmi jak koń do przejechania przez rękę, a nie problem wędzidłowy
Meise, a robisz coś w terenie poza "terenowaniem się"?
Bo z doświadczenia wiem, że przy niektórych koniach nieststy ale samo terenowanie się prowadzi do tego, że koń właśnie "bierze inicjatywę ternowania się".
Mi się nie zdarzyło na aktualnym moim koniu pojechać w teren i nie zorbić roboty. Bo to się mści.
I tak jak pryz poprzednim mogłam sobie "objeżdzać traskę' tak przy tym - zapomnij.
I nie ważne czy mam łączkę prostą czy mam lesną dróżkę... to na leźnej dróżce obieramy sobie "irtualny placyk" i robimy robotę, przejścia normalnie z zalalopowaniami, wolty, zwroty, przekątne, łopatki - pełniusieńkie zaangażowanie dla mózgu i ciała...
I nie ma "konca roboty" w drode do odomu. jak się włącza zpapieprzanko to zaczynamy od now aw danym miejscu. Szybko konik ogarnia, że luźna wodza to nie jest oddanie dowodzenia, i że jak będa wymysły to będize robota i robota, i robota.
kotbury, tylko chyba Meise jeździ w teren właśnie, żeby podzidować i jej o to też chodzi, żeby te tereny tak wyglądały. Przynajmniej ja to tak rozumiem z jej wpisów.
Zuzu., dokładnie to. Imho trzeba powycinać, przejechać, na takim wedzidle żeby była reakcja. Ewentualnie na czarnej wodzy jak jest kompletny beton - tu pytanie czy do boków czy do dolu zapiętej, zależy jaki jest problem.

Meise spróbuj od kogoś pożyczyć może na test zanim kupisz? Jeśli chodzi o niektóre z tych drogich wedzidel to są warte swojej ceny naprawdę. Plus to będzie zakup na lata.
epk, ale jedno drugiemu nie przeszkadza. Można mieć i czas na dynamiczną jadę po polu i zawsze chwilę na porzeźbienie.

Jak koń się uczy, że "za bramą hulaj dusza piekla nie ma"... to nie ma co kombinować z kiełznem, bo to nic nie da, skoro sami koniowi implementujemy, taki a nie inny, model pracy.

Jakby nie było, to jest cały czas ten sam koń🙂 I ten co pięknie pracuje w zaangażowaniu na hali i ten, który ciągnie i nie słucha. Czyli jednak może (umie/ ma możliwości fizyczne) być jezdny, tylko myśli, że nie musi. Więc trzeba go przekonać, że musi, bo jak się nie zachowuje tak, jak chcemy to jest "no fun".

Ja nie zapmomnę jak koleżankę zaczął małopolak po Huzarze "ponosić na krosie". I trener powiedział: "głupi koń potrzebuje trzech powtórzeń, to jest mądry koń wieć max 2 wystarczą". I jak zacznie ponosić to nie zwalniać, nie paradować, nie wisieć tylko walką o życie, całą siłą i brutalnością przejść do stój. Kompletnego stój. A wtedy nagrodzić jak głupia. Dwa razy wystarczyło. Koń zaczął czekać na sygnały a nie przejmowac inicjatywę.
adriena, jeżdżę na sztandze, czyli opcja najmocniejsza.
Zuzu., możliwe, ale na tyle treningów ujeżdżeniowych, ile ja biorę albo mam możliwość wziąć pewnie niewykonalne, żeby koń został przepracowany. Ja wszystkie wolne środki wydaję na treningi skokowe, bo to mi jednak największą frajdę sprawia i myślę, że koniowi również 😉
kotbury, przyznam bez bicia, że zdarza mi się robić sporo ustępowań i cofania i te elementy działają nam w terenie świetnie. Koń je wykonuje chętnie. Robimy sobie przejścia itp. Ale nie w takiej ilości, żeby to dało efekt potem na hali, na której koń ma wyraźny bunt na świat i muszę się bardzo napracować, żeby coś wycisnąć. On jest chętny tylko jak usłyszy moją trenerkę i ma na nogach ochraniacze, bo wtedy wie, że "będzie się działo". Tylko nasza jazda skokowa, a po płaskim to dwa różne światy. Marzy mi się, żeby prowadzić konia między przeszkodami tak jak Michelle Buchholz, ale wiem, że to nie leży w zasięgu moich możliwości, żeby wypracować to samemu, lub zlecić komuś, lub wytrenować pod czyimś okiem, bo bym zbankrutowała.
Więc wolę się tym jeździectwem bawić i nie dążyć za wszelką cenę do ideału, który mam w głowie.
epk, no nie ukrywam, że głównie po to jeżdżę. Dlatego nie mam prawa wymagać od konia, żeby był wygimanstykowany i ekscytował się nagle jazdą ujeżdżeniową na hali.

Każdy ma jakieś swoje jeździectwo bliskie sercu. I to nie jest tak, że ja bym nie chciała wsiąść i robić elementów (nawet tych podstawowych) od pstryknięcia palcem. Po prostu to byłoby typowe podejście "zjeść ciastko i mieć ciastko". Jeżeli nie pizga żabami, to ja zawsze pojadę w teren. Ostatnio dużo kombinuję z moim ciałem w siodle i daje to fajne efekty jak już zostanę na tej hali, ale potrzebowałabym jeszcze jakiegoś nagrania z boku dla potwierdzenia, bo ja wyłapuję każdy najmniejszy mankament mojej jazdy :P

edit. oj, widzę, że się kolejne wpisy pojawiły. Ale mój koń nie jest betonowy w pysku. Nie jest wrażliwy, ale w życiu bym nie powiedziała, że jest betonowy. Jak chcę, żeby przyszedł do ręki, to zawsze angażuje zad, bo wiem, że się z nim nie przeciągnę. I on doskonale kuma, że jak jest bacik na tyłku, to się sylwetkę opuszcza. I będzie mi na ten bacik oddawał, ale przestaje dyskutować przodem (za to dyskutuje trochę zadem, bo się nauczył na to bacikowe cyk oddawać. Aż raz tak oddał, że mi tyłek od siodła oderwało i się skończyło, bo dla mnie to już była sytuacja niemiła i wytłumaczyłam księciu, że tak nie robimy i od tamtej pory tylko szurga ogonem zdegustowany 😉 ).
To ja nie rozumiem w takim razie. Zmieniasz wędzidła, piszesz że na każdym jest to samo, że koń Cie ponosi w terenie, że na hali nie chce pracować, buntuje się, marzy Ci się żeby był świetnie ujeżdżony a pozwalasz mu robić co mu sie rzewnie podoba i w terenie i na placu i że to jest ok bo macie frajdę. To co Ty chcesz w końcu od swojego jeździectwa i tego konia? 😅
Zuzu., napisałam przecież - chcę ciastko zjeść i mieć jednocześnie. Piszę z dużą dozą dystansu do siebie i całej sytuacji. I wiem, że nie ma magicznego wędzidła, które te problemy rozwiąże, więc to są tylko pytania retoryczne 🙂
Meise, to ja źle zrozumiałam, bo zorzumiałam, że maszw terenie problem, że cie koń wyciąga i dzikuje i po tym wyciąganiu jest sztywny na hali.

... czasami tak jest, że za dużo i za mało równoczesnie wymagamy.
kotbury, mi bardziej chodzi o "magiczne wędzidło" na jazdę po płaskim, gdzie koń po prostu nie dyskutuje co nabranie wodzy. On jak już się oprze na kontakcie, to chodzi ładnie, a jak porobimy dużo ćwiczeń w stępie to nawet przodem się ładnie podniesie. Najgorszy jest zawsze ten początek, kiedy zaczynam czegoś wymagać po rozgrzewkowym stępowaniu (-:
Ale ja wiem, że to pewnie nie jest problem z wędzidłem, czy czymkolwiek, tylko z tym, że jest rozpieszczony, że woli śmigać po polach i lasach, aniżeli jeździć na płasko w domowych warunkach. Jest koniem, który wymaga ciągłych bodźców.
Zostanę sobie na tym baucherze, a kimblewicka zachowam sobie na wyjazdy w teren z innymi końmi i myślę, że to będzie na ten moment najlepsze rozwiązanie.
...Meise, teraz ja zabrzmię (prez neta) jak straszna "ciotka pierdoła od pisiecków dobra rada" ale każdorazowy opór na wymagania na początku pracy to czasem jednak jest bardziej zdrowotny objaw. Tak często reagują szpatowce, bo się muszą porządnie "rozruszać", czasem również trzeszkowce.

Niepasujące wędzidło to raczje problem się nasila wraz z postępem jazdy, nie odwrotnie.

Może musisz zmienić filozofię na kilka jazd czyli nie wiem, pojechać w teren, na 15 miut, rozgalopować, wrócić na plac i zamknąć bezdyskusyjnie na pomocach, popracować max 10 minut i znów pojechać na rozstępowanie w teren.
meise kto to jest Michelle Buchholz, bo mi wyskakują jakies influencerskie peirdy momo equestrian.

Podlinkuj jakiś twoim zdaniem dobry filmik
kotbury, u nas rozgrzewka na zewnątrz jest o tyle problematyczna, że koń po powrocie na halę mówi mi takie "nie", że muszę się dużo więcej napocić, żeby cokolwiek zrobić, bo jak to można zrobić pana konia w takiego balona i wyjechać na zewnątrz, a potem wracać na halę? 😀 Jak od początku jest na hali, to łatwiej mu przetrawić, że dziś będzie na płasko i już, żadnych terenów czy bodźców znad stawu.
I dokładnie o nią mi chodzi - momo equestrian. Uważam, że pięknie jej konie chodzą, niezależnie czy jedzie parkur 80 czy 145, ale tam jest mnóstwo filmów, więc musisz sama cokolwiek randomowego wyszukać 🙂

I z przymróżeniem oka - dodaje dwa kolaże, na jedym jest good boy, na drugim jest naughty boy na tej samej jeździe w zeszłe lato. Chciałabym, żeby wersja naughty była zniwelowana do 0 :P https://files.fm/u/3w8jtqd45b
Meise, zanim zwalisz na brak treningow ujezdzeniowych i wydanej na nie kasy, spróbuj na pewien czas zmienić podejście, ale trzeba być w tym 100% systematycznym żeby zadziałało.

Kon ma zawsze odpowiadać na delikatny sygnał (presygnaly jak to nazywasz). Czyli jak na początku jest sztywny, a takie też są, to w trzech chodach powyginaj, poustepuj kawalek w jedna i kawalek w druga żeby się rozluźnił w paszczy i w boku. Przejścia klus galop też dobrze działają na większość koni. Aż odpuści i zacznie reagowac na delikatny sygnal. I potem już sobie skacz, czy jedz w teren ale ciągle, co parę kroków jak trzeba sprawdzaj mała polparada czy jest reakcja. Nawet jak galopujesz piecem to ma być reakcja - dużo łatwiej jest jej nie stracić niż odzyskać, szczególnie gdzieś w terenie czy między przeszkodami. Skoczkowie, którzy jadą ładnie stylowo maja cały czas konia na pomocach, gotowego żeby zareagować. Takiej jazdy się trzeba nauczyć po prostu i to jest proces.
kotbury jak masz Clipmyhorse to tam sobie wpisz, bo na instagramie to są sklejki ładnych momentów.😉 Nie popadniesz raczej w zachwyt po surowych przejazdach.
karolina_, i ja niby dokładnie to wszystko robię, ale na skokach przykładowo, to ja się skupiam już na jeździe do przodu i na ten moment to się skupiam na odpowiedzi na skrócenie, bo dodanie wychodzi już całkiem ok 🙂 bardziej mi chodziło o trzymanie ładnej ramy.

A co do momo to mówię o jej koncie na Youtube, tam są całe przejazdy i niepocięte filmy treningowe. Mi się podoba 🙂
Meise, jesteś cudownym czlowiekiem, z serduszkiem do każdego na dłoni i naprawdę podziwiam cię (bez mojego wrodzonego sarkazmu🙂😉 za wstawienie takiego kolażu!

Ponieważ sobie "ot tak pierniczymy o koniakach" i wstawiłaś foteczki to oczywiście wiedząc, że bezsensem jest ocenianie po jednej foteczce... to ocenię🙂
Meise- dla mnie bad boy to koń który dostał kiełznem po zębach lub/oraz ciężko mu w takiej ramie (ramie good boy) pewne rzeczy przejechać. I tylko tyle. To nie jest żadne kiełzo, żadne jego "on tak ma". Po prostu- z takiego jeżdzenia (good boy) sukcesu nie będzie.
Good boy jest dla mnie osbiście obrazkiem -... nieładnym dla konia, który ma jednego jeźdźca i ma cośtam jeździć w progresie.
I już piszę dlaczego.
Ten koń nie jest na pomocach (nie jest na kontakcie). Owszem, zapewne reaguje na łydkę i na wędzidło ale on na tym wędzidle nie jest. On sobie podróżuje z wędzidłem.
Niestety ale imho brakuje wam w treningu etapu jechania mocniej w dole (szyja cała) i na kontakcie i również przez rękę. I tak, czasem oznacza to elementy w przeganaszowaniu (nos za pionem- bo wiem,że słowo przeganaszowanie ludzie różnie rozumieją). Dlaczego do takiego przeganaszowania szyja muis być w dole? Ano dlatego, że ten konik nie ma miejsca na skrętność w ganaszach gdy ma głowę wysoko, taką ma budowę... a bez skrętnośći tam, nie wypracujesz skrętności kłody i zadka.
W kłusie ( na tym zdjęciu) ten koń jest nad wędzidłem. W galopie siłą rzeczy, bo sam się dobrze niesie, to ma zaokrągloną sylwetkę, za to twoje ręce nie robią nic. tam nie ma kotaktu. Wodza dynda, a ty masz sztywne, bierne nadgarstki (ręce jak do gry na pianienie) Nie ma bata, żeby z takiego ustawienia na pomoce (i takiego ich respektowania) koń co jakiś czas nie odwalał "zwyżek" pyskiem.

Koń, który nie jest na kontakcie i przepuszczalny w każdym ustawieniu (nisko, niżej, z głową do środka, z głowa na zewnątrz) równy i stały w odczuciu nigdy nie da sobą wyregulować tempa. Więc bez kontaktu po płaskim się snuje, a na skoki odpala turbo- bo mu tak wygodniej.

I choć może być tak, że jak konia macasz to ma piękne mieśnie, to taki koń, który nie umie pracować w niższej, stałej, elastycznej ramie- tak naprawdę nie ma siły mięsniowej. jak kulturyści, którzy ćwicza tylko ograniczony zestaw ruchów- sa napompowani- ale sztywni i powolni. Dlatego zawsze będzie sobie w chwilach krytycznych pomagał, albo "niechęcią do roboty", albo machaniem głową, albo rwaniem i uwalaniem się- żeby prztoczyć ciężar i się bujnąc.

To naprawdę nie ma znaczenia czy ten koń skacze akurat czy nie skacze - ma znaczenie czy jak skacze cavaletkę to jest tak ustawiony w najeździe jak ty sobie życzysz i nie na luźnej rącze i wodzy. Na początku bynajmniej nie.

Obejrzałam filmy tej laski- i ona te konie jeździ na bardzo mocnym (w znaczeniu silnym i stabilnym) kontakcie! I nawet jej nie raz ten kon po skoku na zakręcie wyleci łopatką tylko tam jest taki kontakt przez łapę, zę ona zaraz to przejżdza do porawności. I te konie tak jeżdzone nabierają u niej siły, żeby tak się nieść prawidłowo. dlatego mogą sobie równym tempem poddjechać pod dwowlną wysokość przeszkody i oddać "bezysiłkowy" skok- bo mają wypracowaną siłe i elastyczność ćwiczeniami.

kotbury, no kolaż pochodzi z jazdy na płasko, jakby mi tak wodza dyndała na skokach to bym nie skoczyła koziołka 30 cm, bo mój koń na takie coś reaguje alergicznie i stopa murowana (-:
To na pewno nie jest poprawne, że ta wodza sobie wisi, a mój lewy nadgarstek robi co chce, ale podoba mi się na tym sylwetka konia, więc wstawiłam (-: i jak on się w takiej ramie niesie to siedzi mi się ultra wygodnie. Natomiast w takiej ramie jeździmy bardzo krótko i na koniec jazdy dopiero, bo jemu jest w niej ciężko - to fakt.
karolina_, zgadzam się 100% z koniem trzeba ‚rozmawiać’ czy w parkurze czy w terenie. Jak się do tego dojdzie mentalnie i pilnuje rytmu to potem jakoś odległości same przychodzą.
Zuzu., na czworoboku też trzeba rozmawiać, w trakcie elementów i pomiędzy. To nie rower, trzeba kontrolowac czy jest łączność z mózgiem cały czas - nie w sensie że co krok dręczyć konia pomocami, tylko w sensie że co ileś kroków (zależnie od konia) sprawdzać delikatnie czy jest łączność. Na czworoboku to jest prostsze bo się siedzi dupa w siodle i ma elastyczny kontakt cały czas, a na skokach jednak te konie wychodzą nad kontakt często na dojeździe i potem trzeba szybko wrócić.
Meise, to ja już nie wiem jaki ty masz problem z tym koniem. Obstawiam, że nie masz żadnego🙂 ot po prostu koń jak koń. Jak 90% ludzi tutaj nie masz kandydata na mistrza świata i tyle. Wtedy tak wygląda robota- dwa do przodu- trzy do tyłu.

Więc albo sobie będziesz takiego rzeźbić i akceptować, że się wykopyrtnie miła jazda co czas jakiś, albo jak ci to spędza sen z powiek to sprzedaj.
Jezu, re-volta at its finest 😀
Przecież ja nawet nie marudzę, tylko najpierw napisałam to, co ja wiem o wędzidle typu baucher bazując na polskich i zagranicznych stronach, a potem luźno zaczęłam się zastanawiać, czy znalazłoby się jakieś lepsze jeszcze wędzidło na zwykłego, czupurnego małopolaka, na którym sobie rekreacyjnie pląsam.

Rozwieje wątpliwości - nigdy nie sprzedam mojego konia, bo go uwielbiam za wszystko (nawet za wesołkowaty i uparty charakter) i uwielbiam na nim jeździć - nawet jak nam coś nie wychodzi. Kiedyś to przeżywałam, a teraz i tak schodzę z bananem na gębie i po prostu próbuję na każdej jeździe od nowa, aż w końcu coś wychodzi. I szczerze - już od mega dawna nie wróciłam z nosem na kwintę ze stajni (i liczę to już w latach, a nie tygodniach czy miesiącach)

Ja tu absolutnie żadnych żali nie wylewam, może ktoś coś fajnego doradzi, może nie, ale zobaczcie jak się dyskusja rozwinęła i chociaż jeden wątek ożył 😉
Zawsze jest pole do poprawy, czasem mała zmiana coś znaczy, ale wszyscy się tu cały czas uczymy i fajnie sobie podywagować na forum - nawet jeśli każdy z nas w domu jeździ pod czyimś okiem.
Meise, no dobra, bo w kontekście Bauchera, które jest bardzo konkretnie dizałającym kiełznem (i np. zalecane jako przejściowe prze przesiadką na munsztuk) to myślałam,że masz jakiś problem spory i szukasz rozwiązania🙂
Imho to nie "re-volta" tylko ograniczenie przekazu emocji w slowie pisanym online🙂
A no wiadomo, że przekaz inny jak się czyta tylko suche posty.
Ja jak na spowiedzi mogę powiedzieć, że problemem jest mój brak konsekwencji i pobłażanie koniowi na każdym kroku. To tylko zwierzątko z całą swoją inteligencją, emocjami i bolączkami.

Jak człowiek - np ja - jest typem kanapowca-kocykowca i przyjdzie ktoś i mi każe zrobić nawet te 5 pompek to sapnę/chrapnę/stęknę i rozpłaszczę się na brzuchu jak żaba. I potem mogę powiedzieć, że to wina słabych dresików, braku ShockAbsorbera i złej fazy księżyca, ale no... 😉
I tak zapewne jest z większością poszukiwań świętego Graala wśród wędzideł, a za uczciwą robotę to się ni ma komu wziąć 😀
Meise, no samo się nie pojezdzi. Ja się trochę dziwię, że wśród polskich amatorow nie jest popularne to co jest w USA, częściowo też w UK, co oni nazywają że jest się "in a program". Czyli stoi sie w stajni u zawodnika i ten zawodnik-trener prowadzi treningi te 2-4 razy w tygodniu jak człowiek ma czas, ale tez wsiada na konia w pozostałe dni i ogarnia jego utrzymanie - bo jeden musi mieć kolegę, inny iść codziennie na karuzele, trzeciemu pasza x wali w dekiel... jak ktoś ma dużo koni i lat doświadczenia to dopasowanie życia i zywienia do potrzeb konia idzie szybciej. Juz pominę, że milej się jeździ wlascicielowi jak ktoś odwala czarna robotę za nas. Ja lubie robić konie (o ile są zdolne, nie lubię rzeźbić w gównie), ale nie każdy lubi, niektórzy chcą właśnie wsiąść i z bananem na twarzy jeździć na zrobionym a przynajmniej ogarniętym. I to jest jak najbardziej ok.
karolina_, z tego co ja widzę, to wszyscy amatorzy z zasobnym portfelem właśnie z takiej opcji korzystają (przynajmniej u nas w regionie 🙂😉. Jeżdżą tylko pod okiem trenera, a jak nie ma ich w stajni to wsiada trener. Tylko to są naprawdę duże pieniądze, których większość szaraków nie ma do wydania.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się