Żaden tam nowatorski 😉 Pewnie mało kto pamięta ale kiedyś hodowla państwowa była dość rozwinięta w naszym kraju 😉 jak myślicie czy te setki koni w tych stadninach miały swoje boksy z zawsze świeżą słomą o trocinach nie mówiąc? 🤔wirek: Rodziło się tam kilkanaście a nawet kilkadziesiąt źrebiąt co roku ciekawe gdzie one były 😎 Oczywiście są to pytania retoryczne 🤣
Znane mi państwowe stadniny i stada mają setki boksów, ale konie hodowlane stoją w sezonie pastwiskowym na pastwiskach. W zimowym - w biegalniach. Nijak biegalni do howu bezstajennego bym nie porównała.
Mówimy o stadninie, prywatnym właścicielu czy stajni pensjonatowej? Bo ja znam tylko w pierwszym i drugim przypadku taki system, w pensjonacie wiele koni nigdy w życiu się ze sobą nawet nie powącha 😉
Mówimy o chowie bezstajennym... Co do trafiania do swoich boksów w chowie bezstajennym - ok jeśłi konie w stadzie są w 100% zgodne. W przypadku konfliktów nie ryzykowałabym takiego rozwiązania. Niejednokrotnie widziałam co się dzieje, kiedy konie wracające z pastwisk luzem spotkają się na odpasie w 1 boksie. Pod opieką człowieka - większosci konfliktów da się uniknąć, lub przerwać... bez czlowieka obok - obawiałabym się o kontuzję - koń dominowany nie ma dokąd uciec... dużo rozsądniejsza w takim przypadku jest spora wiata z wystarczająco szerokim wejściem.
Ja tak trzymam swoje konie. Stajnia z boksem i dużym "korytarzem" otwarta 24h. Konie wchodzą tylko przy wichurach i czasami kuc przed ulewą. Lubią też wejść by np pobrudzić świeżą i pachnącą słomę po czym wyjść. System dla mnie o tyle dobry, że nie ma za dużo do robienia i spokojnie mogę angażować rodzinkę kiedy ja wyjeżdżam. Siano dostępne cały czas. Być nie wyobrażam sobie karmić konia co 2-3 dzień. W chowie bez stajennym koń potrzebuje extra energii nawet jak nam się wydaje,że wszystko ma. Albo karmimy cały czas,albo wcale. Jak kobyła pracuje to jedynie zwiększam paszę, ale absolutnie nie obcinam do zera. To nie zdrowe i szkoda mi konia kiedy o stałych porach już rży i się dopomina.
LSW - Teraz dajemy do woli. - jestem ciekawa jak to w ogóle możliwe, jak to wygląda?
Tak samo dziwi mnie podawanie owsa co 2-3 dni. To lepiej w ogóle. Koń sie przyzwyczaja nawet do godziny podawania owsa a tak raz rzucić, raz nie? Jak to wygląda w praktyce, jak pracują żołądki tych koni?
To mi się kłóci z moją wiedza, ale człowiek uczy sie całe życie...
Ja tak trzymam swoje konie. Stajnia z boksem i dużym "korytarzem" otwarta 24h. Konie wchodzą tylko przy wichurach i czasami kuc przed ulewą. Lubią też wejść by np pobrudzić świeżą i pachnącą słomę po czym wyjść. System dla mnie o tyle dobry, że nie ma za dużo do robienia i spokojnie mogę angażować rodzinkę kiedy ja wyjeżdżam. Siano dostępne cały czas. Być nie wyobrażam sobie karmić konia co 2-3 dzień. W chowie bez stajennym koń potrzebuje extra energii nawet jak nam się wydaje,że wszystko ma. Albo karmimy cały czas,albo wcale. Jak kobyła pracuje to jedynie zwiększam paszę, ale absolutnie nie obcinam do zera. To nie zdrowe i szkoda mi konia kiedy o stałych porach już rży i się dopomina.
Moje konie nie rżą i się nie dopominają. Mają non stop siana do woli i nawet jak przyjdę z żarciem to muszę łaskawie je zawołać i pokazać, co mam, bo są zajęte sianem. Jeżeli mnie widzą to podejdą, powąchają i idą do siana. Pracuje, więc dawanie jedzenia o stałych porach nie wchodzi u mnie w grę. Dlatego owies, marchew, jabłka są dodatkiem występującym o różnych porach.
Być, ja również pracuję... nie rozumiem co to ma do zadawania pasz treściwych o tych samych porach? Moje konie dostają o w miarę podobnych godzinach rano i wieczorem. Południowego odpasu nie potrzebują.
Na żywieniu aż tak się znam, ale tak jakoś mi się wydaje, że owsa nie powinno się dawać jak dodatek typu jabłka czy marchew. Nie lepiej dawać mniej ale codziennie, niż raz dać, a raz nie? Nie będzie to przypadkiem ze szkodą dla końskiego żołądka?
Też tak uważam, ale stale, albo w ogóle - bo też jaki to ma sens wtedy. Czytam wątek na bieżąco i leczę na to, że w końcu jakimś cudem przekonam domowników, że stajnia nie jest taką koniecznością jak mogłoby się zdawać. W sumie bardziej jest ona dla człowieka niż zwierzaka.
Konie (i w ogóle wszystkie zwierzęta) są jak małe dzieci: niezmienna powtarzalność pewnych codziennych rytuałów, pewnego porządku dnia, stanowi kościec ich poczucia bepieczeństwa. Dlatego zawsze obsesyjnie pilnowałem, żeby pory posiłków były stałe.
Sportowcy twierdzą co prawda, że to bez znaczenia: w końcu ich konie, podróżując nieustannie z zawodów na zawody, jedzą jak popadnie - i żyją.
Ale nawet, jeśli jest to tylko jeden z elementów, to wszystkie elementy razem (stałe pory posiłków, niczym nieograniczona obfitość karmy objętościowej, swoboda ruchów przez cały czas) składają się na to, na czym mi najbardziej zależy - żeby moje konie były zrelaksowane i spokojne. I są.
Być Nie miałam na myśli "dopominania" a zadawanie paszy co 3 dzień. Mija się z celem-lepiej nie dawać wcale bo ani to im nic nie daje-a już tym bardziej nie jest zdrowe.
Konie (i w ogóle wszystkie zwierzęta) są jak małe dzieci: niezmienna powtarzalność pewnych codziennych rytuałów, pewnego porządku dnia, stanowi kościec ich poczucia bepieczeństwa. Dlatego zawsze obsesyjnie pilnowałem, żeby pory posiłków były stałe.
Sportowcy twierdzą co prawda, że to bez znaczenia: w końcu ich konie, podróżując nieustannie z zawodów na zawody, jedzą jak popadnie - i żyją.
Ale nawet, jeśli jest to tylko jeden z elementów, to wszystkie elementy razem (stałe pory posiłków, niczym nieograniczona obfitość karmy objętościowej, swoboda ruchów przez cały czas) składają się na to, na czym mi najbardziej zależy - żeby moje konie były zrelaksowane i spokojne. I są.
Ja też dążę do tego aby moje konie były maksymalnie zrelaksowane i spokojne. Dlatego karmię je codziennie, ale karmię je codziennie o innej godzinie 😉 Tzn. mniej więcej rano i mniej więcej wieczorem, ale plus minus godzinka, pół, dwie. Dlaczego? No właśnie, żeby się nie denerwowały jak mnie zasypie śnieg, złapię gumę lub na dłużej wyjedziemy w teren. Moje konie wiedzą, że dostaną zawsze. Ale dostaną jak ja o tym zadecyduję, a nie jak one dojdą do wniosku, że chcą i że już być powinno. Nie wyobrażam sobie, żebym pojechała na rajd i np. o godzinie 18 powiedziała: słuchajcie- moje konie muszą teraz zjeść 😀 Wszyscy stać, 2 godziny przerwy 🙂 Absurd.
Zauważyłam, że konie bardzo łatwo w chodzą w tryb: bo już być powinno, bo powinnaś dać, powinnaś wypuścić, powinnaś mieć smakołyki w kieszeni bo zawsze miałaś! I to powoduje u nich nerwowość. Powinno a nie jest, trzeba stukać kopytkiem o drzwi. Jak przyszły do mnie to właśnie tak było- fochy i stukanie kopytkiem, tulenie uszu, bo nie karmiłam zaraz po wejściu do stajni, stanie przy wejściu stajni bo JUŻ powinny dostać, zamiast cieszyć się padokiem. Teraz jest zupełnie inaczej. Zajmują się swoimi sprawami, są zupełnie spokojne. Bardzo często śpią lub leniwie skubią sianko. Nie denerwują się o żadnej godzinie, że mnie nie ma, nie biegną do mnie jak się kręcę dookoła padoków, żeby wymusić jedzenie. Wiedzą, że dostaną.
Obsesyjnie pilnuję, żeby dostawały o różnych porach 😉
jkobus no oczywiście, że masz rację-skąd ta złośliwość? Moja dostaje dwa razy dziennie-rano+wieczorem i też bez z góry narzuconej godziny. Ja jedynie nie widzę sensu karmienia co 3 dzień.
A dlaczego miałabym Ci coś robić? 😲 Zupełnie mnie nie interesuje co TY lubisz :P
Po prostu uważam, że konie mogą być spokojne jak się je karmi o różnych godzinach jak i mogą być spokojne jak się je karmi o tych samych godzinach (tylko trzeba tych godzin pilnować OBSESYJNIE jak sam napisałeś 😉 ) Przekonywać Cię do niczego nie zamierzam, ale chciałam wyprostować, bo ktoś po przeczytaniu Twojego posta mógłby pomyśleć, że konie są spokojne tylko jak się je karmi o stałych porach. Co jest bzdurą 🙂
moje mają caly czas cos do zarcia , karmie je dwa razy dziennie, ale tez w godzinach "mniej wiecej". przyłaża pod stajnie jesli w tych samych godz zaczynam zadawac posilki i wylazą z drzewek, a czasem rzeczywiscie cos wypadnie i nie ma mnie o tej konkretnej godz. stoją, mokną na potege, kopią sie, bo ktorys przeciez musi pojsc pierwszy. a tak, jedzą sobie sianko w krzakach, jak mam gotowe- gwizdze i powoli zaczynają sie kierowac w strone stajni, pojedynczo albo trójkami.. mysle ze bardzo nie zdrowe by to bylo, gdyby staly bez jedzenia na padoku. czyli np.4 godz na dworze z pustymi zoładkami (no mogą sobie belki obgryzac, jesli mają belki 😉 ) i w roznych godz ziarno. tu mysle wrzody i kolki gotowe. koniec off topu 😉
unawen jakie masz koniki? Ciekawi mnie, czy więkrzośc ras będąc zahartowanych będzie miało odpornośc na bezstajenny, z wiatą może zamykaną w razie ostrej zimy. Pisałaś zdaje się wcześniej,że Twoje konie były u poprzedniego właściciela trzymane inaczej. Oczywistym wydaje się, że każdy koń ma swoją odpornośc-jak każde stworzenie- inną. Rasy cięższych koni, które dostaja mocnego sierściucha zimą będą oczywiście kochały padok 24h nawet gdy mroźno. Ja mam dwa koniki polskie, które specalnie nie uciekają pod dach nawet przed deszczem i śniegiem-choc zimą zabierane są na noc do boksów. Jednak kto nie wie odpornośc konika polskiego jest dużo więkrza, zupełnie nieporównywalna do koni sportowych-derkowanych itd. Dlatego jestem ciekawa, czy swoje konie przyzwyczajałaś do takieo trybu (6-21 to już prawie bezstajenny ;p) i jak to się ma do ich pochodzenia?
Ja widziałam już chyba wszystkie rasy ( u nas popularne 😉)w takim chowie. Wszystko zależy jak dany koń został wcześniej przygotowany, jesli zaczniemy od wiosny trzymać konia w takim chowie to spokojnie przetrwa i zimę. Ja osobiście zaczęłam od początku listopada już 1,5 roku temu. Na szczęście jesień była długa i ciepła, lutowe mrozy do -25 były upierdliwe tylko dla mnie bo musiałam latać z wiaderkami wody 😉 Najgorsza jest jesień i duże różnice temperatur w tym deszcz i wiatr ale derki wiatro- deszczo odporne załatwiły problem. Na wiosnę urodził się źrebak, na zimę bardzo mocno się ofutrzył i tu powstał problem bo maluch ( już prawie roczny) lubi sobie pobiegać prawie do upadłego no i oczywiście się poci w swoim futrze, co spowodowało u niego przeziębienie. Duży małopolak ma dużo krótszą sierść ale u niego co roku inaczej to wygląda ( jak go kupowałam powiedziano mi, że on nie dostaje zimowej sierści :lol🙂 jak na razie super sobie radzi. Straszny z niego uparciuch i nie korzysta z wiaty no chyba, że na chwile coś przekąsić 😉 Mniejsza NN wydajana przez źrebaka radzi sobie równie dobrze 🙂 W chowie bez-stajennym widziałam araby, XX i inne niby delikatne rasy 😉
MuchozolCzyli pięknie przezimowały tak?! I kto tu przez co cierpi, bo chyba nie konie w tym przypadku ;p Pewnie zachowujesz w chłodne dni, po chodzeniu ta chwilę na odparowanie konia i to wystarcza? Sama staram się zawsze po długim, przepoconym terenie na oklep kilka minut je poruszac. Nie trzeba nad koniem skakac, dmuchac i chuchac, a są całe szczęśliwe.
10 letnia arabska klacz przestawiona na tryb 24h na dworze, pierwszy jej rok i... Zniosła to lepiej niż zahartowana od dwóch lat młódka, którą mam. Obrosła jak mamut, (odpukać) do dzisiaj nie chora.
Ja trzymam bezstajennie 21 letniego wlkp. Wczesniej golony co roku i non stop derkowany. Przyszedl do mnie pod koniec wrzesnia, a wiec czasu na aklimatyzacje nie bylo, mimo wszystko zniosl pierwsza zime bezstajenna bezproblemowo, w tym roku jest jeszcze lepiej bo ma duzo lepsze futro. W tym roku mial na sobie derke jeden raz przez kilka h w celu wysuszenia 😉 Mam tez u siebie hucula z chowu stajennego, co oczywiste tez bez problemow sie zaaklimatyzowal.
Tak więc trzeba tylko na przewianie po przepoceniu uważac. Araby wcale nie takie delikatne.W końcu te konie w naturze surowe warunki pustynne znoszą-duże skoki temp i zamiecie piaskowe! Tylko obecna hodowla tak je rozpuściła ;p