Iron Woman (albo Man) czyli Jestem dumna z...

Ja np nie widzę w niej niczego wyjątkowego. Fajna dziewczyna i już.
Każdy jak widać ma subiektywne spojrzenie.
A ja widzę. Teraz mamy takie czasy, że ludzie potrafią narzekać na takie banalne sprawy, mają taaakie problemy, że aż nie wiem czy płakać czy smiać się. A Isabell jest twarda zawodniczka, życie wali ją po głowie, a ona idzie dalej bez mazania. Dlatego uważam, że jest warta tej nominacji 🙂
Nie no... oskarów nie przewidujemy 🙂 (chyba?) 🙂
Niewykluczone, że niemal wszystkie baby na r-v to "Stalowe Magnolie".
I te, które się żalą (a przecież walczą), i te, które buzie na kłódkę, i te, które czasem coś, i te, które twardo twierdzą, że zawsze malinowa mamba...
No, może wpisy typu: muszę w końcu iść na jakiekolwiek, najłatwiejsze studia, bo wtedy starzy będą mnie utrzymywać i wspierać moje hobby to do "stalowości" nie bładzo 🙁
Puchnę z dumy bo w najnowszym Teraz Rock'u na stronie 14 jest artykuł o moim zespole  😅 😅 😅 oł jeah  😅 😅 😅
i dlatego że jesteśmy #1 na Lubliście 12 raz z rzędu też  😎
Halo widzę że w swoim poście pijesz do mnie.. nie oceniaj mnie po jednym poście, wszak nie wiesz z czym musiałam a w sumie nadal muszę mierzyć się każdego dnia. I właśnie przez wzgląd na to moi rodzice chcą mi pomóc i chcą żebym skupiła się na swoich pasjach na chwilę obecną. A że mam 'dla nich' iść na studia-wiem że postawili taki mały warunek raz dla mojego dobra a dwa żeby skupić na czymś moje myśli..
IskraADHD, skoro już wyskoczyłaś... Wiem z czym musisz się mierzyć. Dokładnie z tym samym co każdy. Z życiem.
Tak, każdy z nas ma inny próg odporności na frustracje.
Ale to właśnie ten próg i radzenie sobie ze skutkami nikłej odporności na dyskomfort decyduje o "stalowości".
Sądząc także z innego wątku - stalowa nie jesteś.

Wg mnie nie zasługuje na to miano nikt dorosły kto:
a) wisi na innych zamiast innych wspierać
b) kompletnie nie kontroluje swoich irytacji
c) niemal chlubi się nienawiścią.

Nikt, kto mając 23 lata uparcie chce pozostać JEDYNYM na świecie małym dzieckiem.

Jeśli dotychczas nie powiedział ci tego terapeuta, to ci powiem: wyłącznie ty sama ponosisz odpowiedzialność za swoje życie.
Niezależnie jakie zasoby/utrudnienia "dostałaś" na wejściu. Nikt za ciebie życia nie przeżyje.
A wygląda na to, że oczekiwanie od ciebie, żebyś TY, dla odmiany, dała z siebie coś światu...
Biedna IskraADHD.
Współczuję ci. Gorąco. I nawet chyba rozumiem jak się czujesz. Ale to TY ponosisz odpowiedzialność za to jak się czujesz. Ty a nie nikt inny.
Może twoje otoczenie przywykło do głaskania cię po główce, ale ja nie mam takiego obowiązku.
Daję ci taki feedback jak uważam.
Na twoje wyraźne życzenie, nie musiałaś się tu odzywać, i słowem bym nie pisnęła, jak nie pisnęłam w S.S.
Oszczędź, Boże, moim dzieciom spotykania takich wzorców/przykładów jak ty.
Averis   Czarny charakter
27 marca 2015 09:43
Jestem dumna z tego, że kupiłam mieszkanie, mam pracę po studiach i przeniosłam konia do stajni z halą i zaczełam regularne jeździectwo. Żadna z przekraczanych stref komfortu nie była przyjemna, ale bardzo dużo mi dała. Nie zmieniłabym żadnej z moich najważniejszych decyzji. Jestem z siebie bardzo dumna, bo bywało bardzo źle i bardzo ciężko. Ale moment, w którym przestałam obwiniać rodziców i wzięłam sprawy w swoje ręce był chyba najlepszym w moim życiu. W moim odczuciu dopiero z brakiem wymówek zaczęła się u mnie dorosłość.

I odnosząc się do Iskry - naprawdę rodzice muszą martwić skupianiem myśli u swojej dorosłej córki? I wymyślać jej zajęcia, bo sama tego nie umie?
Siedzę, czytam i dumam, bo ja też z tych Iron.
Chociaż dzisiaj czytając Was zaczynam rozumieć, że nigdy nie musiałam się zmierzyć
z niczym co by mnie przerastało.
Niepełnosprawność, śmierć czy choroba dziecka mnie nie dotknęły. I nie wiem jakbym sobie poradziła.
Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.

Niezależność mam w genach chyba. I uparta jak osioł jestem. I poczucie, że tylko ode mnie zależy jak potoczy się moje życie.
Nie mam wpływu na zdarzenia losowe ale na resztę już tak.
To moje życie i nikt o nie nie zadba lepiej niż ja sama.
Nauczyłam się wyciągać wnioski, nie powtarzać błędów.
Nauczyłam się, że porażki i niepowodzenia są wskazówką na dalszą drogę.
Mam silną osobowość. Żadna moja zasługa chyba, bo urodziłam się z tą cechą.
Mam także potrzebę kontrolowania, tego co dzieje się z moim życiem.
Problemy rozwiązuję sama. Trudno mi mówić, gdy coś wali się na głowę.
Mówię o tym mogę dopiero, kiedy poradzę sobie z problemem.
Jestem mieszanką wybuchową. Mam nadmiar uczuć i emocji a z drugiej strony stąpam przez życie racjonalnie.
Planuję, ryzykuję i najczęściej docieram tam, gdzie chcę.
Nigdy czyimś kosztem. Nie postawiam nóg, nie kłamię. W brak zawiści też zostałam wyposażona genetycznie (chyba).
Lubię zazdrość 🙂 bo motywuje. Nie znoszę zawiści - ma ogromną siłę niszczenia.

Nie było tak jednak zawsze.
Toksyczna rodzina, brak akceptacji, miłości.
Kochająca mama ale i cicha, bez wiary, że coś od niej zależy. (Obiecywałam sobie, że nigdy nie będę taka jak Ona,
co oczywiście mi się nie udało) 🙂
Kochający warunkowo ojciec. Wampir emocjonalny.
Brat tłamszony i niszczony przez ojca.
I ja - z jednej strony księżniczka a z drugiej na miłość musiałam sobie zasłużyć.
Wiec zawsze byłam dobra... w szkole, na rowerze, na nartach. Niezła grając w kosza i śpiewając w chórze 🙂
Świetna wręcz ...tyle, że nocami wyłam w poduszkę.
Na zewnątrz  twardziel a w środku galareta.
Pisałam, dużo pisałam, bo to przynosiło ulgę.

Dorosłam .......i tak mi zostało. Mieszanka twardziela z galaretą.
Życie bolało.....więc pisałam.....pisałam....pisałam.

Przyjaciele zawodzili, ludzie okazywali się świniami, ojciec mnie odtrącił a ja zapadałam się w sobie.
Pomagałam ale kiedy ja potrzebowałam pomocy - nikogo nie było.
Szukałam miłości ale....nikt nie potrafił zaspokoić moich oczekiwań.
Więc księżniczka wlazła do zamku i otoczyła się murem z kolczastych róż.
Wyrzuciłam emocje. Byłam jak robot wykonujący zadania. Były cele i droga do ich realizacji.
Nie dopuszczałam do siebie nikogo.

Pewnego dnia się ocknęłam z myślą, że wcale nie jest mi dobrze w tym zamczysku.
Wcale nie lepiej niż wtedy, kiedy coś czułam.
Zaczęłam nad sobą pracować, żeby zrozumieć kim jestem, kim się stałam i kim chcę być.
Nie muszę chyba pisać, że trwało to lata.
Zrozumiałam, że ludzie nie są tacy jakimi chciałabym ich widzieć.
Są tylko ludźmi. I kiedy sprawiają mi zawód, oznacza to jedynie, że to ja się pomyliłam w ich ocenie.
Przypisałam im cechy charakteru, których nie posiadali.
Zrozumiałam, że mojej potrzeby akceptacji i miłości nikt nie jest w stanie zaspokoić.
Zawsze mi mało i zawsze nie tak. Że muszę polubić i pokochać samą siebie.
Zrozumiałam, że nie muszę być w niczym najlepsza. A moje słabości, to także jestem ja.
Zrozumiałam, że mogę być zarówno twardzielem jak i galaretą.
Mogę kłaść gładzie na ścianach w dzień a wieczorami pisać wiersze.
Zrozumiałam, że mogę odmawiać.
Zrozumiałam, że mogę pomagać nie oczekując wzajemności.
Że, mogę kochać, wspierać.
Że, mogę prosić o pomoc czy przysługę.
Że, nie muszę robić wszystkiego sama.
Dezyderata stała się moim życiowym mottem. Odzyskałam spokój.
Mam własną firmę, niewielu przyjaciół, wspaniałego męża i zajefajnego syna.
Mam mamę, którą bardzo kocham.
Cieszę się byle czym. Lubię się skupiać na fajniejszych stronach życa.
Lubię być sama. Lubię być wśród ludzi.
Nagle okazało się, że potrafię być szczęśliwa.

Jestem Iron Woman. Pokochałam samą siebie.
Rewelacja!  :kwiatek: :przytul:
Czy jestem "" IRON""?...nie wiem... 13 lat temu moje zycie zmienilo sie diametralnie. Nigdy nie bylo""uslane rozami ""-smierc taty,gdy mialam 18 lat,niudane malzenstwo( rozwod po 16 latach) ale""jakos bylo"". Wyjazd za granice,gdzie zaczynalam od zera. Wszystko zaczelo sie fajnie ukladac i nagle...ktos tam,na gorze doszedl do wniosku,ze za duzo tego dobrego. Zawal serca u nastoletniego syna,spiaczka. I trzeba bylo podjac decyzje - podtrzymywac przy zyciu czy odlaczyc??? Od tego czasu walcze - WALCZYMY!  Ale czy to robi ze mnie Iron Women?  Mysle,ze kazda matka jest do tego zdolna...ale jestem dumma,ze sie nie zalamalam.
Bea1 - JESTEŚ Iron jak mało kto.
Myślę, że nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak bywa Ci ciężko.

Bea1, o kurde, co za historia. Walcz i bądź dzielna, babo. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co teraz przeżywasz. Wiem, że to może brzmieć śmiesznie w obliczu powagi sytuacji, ale revoltowe kciuki przyniosły niejednemu szczęście, więc ja będę i za ciebie je teraz trzymać.
Dziekuje za kciuki :kwiatek:
ikarina nawet nie przypuszczasz,jak volta pomogla mojemu synowi w zyciu. Mowiac krotko - zakochal sie i jest kochany 😅 nie ma to,jak revoltowe dziewczyny
Bea1, co za przewrotność losu  😜
kujka   new better life mode: on
28 marca 2015 12:56
Bea1, wow! To super wiadomosc! 🙂
Bea1 dzielna baba jesteś  :kwiatek: trzymaj się, kibicujemy Ci  😅
Cariotka   płomienna pasja
29 marca 2015 15:42
a ja jestem wreszcie zadowolona z siebie 😉 wszystko mi się zaczyna układać, szkoda że nie w Polsce, szkoda że daleko od rodziny ale wszystko od 3 miesięcy idzie w moim życiu ku dobremu.
Uporałam się z początkami anoreksji i z depresją. Ciężko o Tym pisać na forum, ale wiem że mogę być minimalnie z siebie dumna.
Teraz mam pracę, utrzymuję się sama i jestem zadowolona z życia (znów i nareszcie!).
Mimo Tego że jestem na dziekance i prawdopodobnie nie zamierzam wrócić do Polski a także na studia w Polsce wiem że podjęłam najlepszą decyzję w moim życiu i Tym samym odratowałam trochę swoje życie.
:kwiatek: Cariotka brawo!
Początkami anoreksji?
Pamiętam jak ja 8 lat temu przeszłam przez to piekło, 3maj się. Wydawało mi się, że jak pisałaś na wątku o odchudzaniu, że zdrowo do tego podchodziłaś. No, ale często granica jest cienka.
kciuki zaciśnięte, nie daj się, bo to jest z Tobą do końca życia.
Cariotka   płomienna pasja
29 marca 2015 16:29
Cierp1enie tak mi się wydawało ale tak wpadłam w to bagno że z 75kg spadłam do 46 kg i zaczęły się problemy. Brak akceptacji siebie, agresja, wypadanie włosów, problemy hormonalne, wypluwanie jedzenia i np nie picie Inki bo ma aż 7 kcal....teraz już jest lepiej ale jak wspomnę co się ze mną działo to płakać mi się chcę.
Dobrze, że się ocknęłaś i nie dałaś popaść dalej. Ja byłam na granicy szpitala i też sama się ocknęłam, ciężko było dojść do siebie. Zaciskam kciuki, jakbyś chciała pogadać to na pw zawsze chętnie 🙂 
Cariotka   płomienna pasja
29 marca 2015 17:48
na skończenie ze samym sobą jak się okazuję też trzeba mieć odwagę...teraz patrząc się na to z perspektywy czasu moje życie było wegetacją. Nic mi nie przynosiło przyjemności. Teraz staram się cieszyć z każdej najmniejszej rzeczy i poukładać sobie życie zupełnie od początku. Najbardziej mnie cieszy to że stałam się niezależna finansowo od rodziców i daję rady utrzymać siebie i konia. Szkoda że koń został w Polsce i szkoda że zmarnowałam 7 semestrów studiów ale teraz czuję się szczęśliwa i znów kocham siebie.
I TAK TRZYMAJ, POWODZENIA :kwiatek:
Mnie może nie zaczyna się układać. I jest pod górkę jak było.
Ale coraz częściej bywam IRON.

Mam 21 lat, od dwóch lat mieszkam w obcym kraju na własny rachunek, studiuję, pracuję, doszkalam się, mam faceta i 3 psy.
Czasem mi przykro, że nie mam już nic z tej studenckiej beztroski i w momencie kiedy moi znajomi rozbijają się po barach zostawiając po sobie tylko puste szklanki, ja kilkaset tysięcy kilometrów od nich te szklanki zbieram dzień w dzień, licząc w myślach ile mi zostanie do odłożenia na następny semestr jak zapłacę za czynsz i ubezpieczenie i fajnie byłoby wrzucić grosza na konto gdzie zbieramy na otworzenie restauracji co to sobie o niej marzymy w przyszłości...
Ale kiedyś zaprocentuje. I będę Iron pełną gębą, a nie tylko od czasu do czasu.  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 kwietnia 2015 10:37
Cariotka, nie zmarnowałaś 🙂 a ja będziesz chciała, to sa punkty ECTS i będziesz mogła sie przenieść na zagraniczna uczelnie 🙂

feno, kilkaset tysięcy kilometrów to troche jednak za dużo 🙂

Mi ostatnio uświadomiono, ze jestem bardzo iron. I to, ze czegoś nie robię to nie dlatego, ze jestem leniwa, ale dlatego, ze zmagam sie każdego dnia z tyloma rzeczami... I czasu i siły nie starcza.
Cariotka   płomienna pasja
06 kwietnia 2015 23:29
Strzyga nie stać mnie na tutejsze studiowanie, ale kto wie może kiedyś jak będę już bogata 😁 bo będę kiedyś na pewno  😎
IRON WOMEN - gdzie jesteście - co tutaj tak cicho? Potrzebuje wsparcia,troche dowodów na naszą "twardość"
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
21 czerwca 2015 21:42
Dobra wpisuje się.

Od listopada przeszłam- ustawianie kręgosłupa ( guz wywalił mi kilka kręgów piersiowych), bardzo bolesną rehabilitację punktów spustowych ,artroskopię kolana, operację wycięcia nowotworu +... serię  powikłań z tym związanych.
Nie dałam się przykuć do łóżka.
Dołowałam, histeryzowałam, panikowałam, beczałam jak dziecko przy każdym zastrzyku... ale nie poddałam się.

Jestem z siebie zarąbiście dumna że idę mimo wielu cięższych dni- nie dałam się.
Teraz czekam na wyniki histopad i wiem że wszystko będzie dobrze.
Będzie dobrze,moje kciuki masz :kwiatek:
Czyli moje problemy z kręgosłupem i kolanem nabierają innego kształtu/artroskopia dopiero za kilka miesięcy/
da się zyć
Trzymaj się
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 czerwca 2015 08:45
pewne że sie da.
Dziękuję i trzymam kciuki za Ciebie :kwiatek:

Teraz czekam na wyniki histopad i wiem że wszystko będzie dobrze.
oczywiście że będzie dobrze . Masz prawo być z siebie dumna. Ja podziwiam  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się