"Hejterzy"

Tytuł z nowomowy. A zjawisko z życia. Głównie nienawiść szerzy się w necie, ale ja obserwuję też taką eskalację w życiu.
Codzienne podwórko. Pan sąsiad zaczął awanturę. O coś tam. I nikt nie ustąpił, nie próbował łagodzić. Tylko pooszłoo.
I nagle, w spokojnym 20 lat miejscu mamy piekiełko. Ja się przemykam z resztką gałązki oliwnej w dziobie, ale nie pomaga.
Przedziwne. Ludzie teraz uważają, że muszą tak walczyć o wszystko. Tak trochę telewizyjnie. Bez hamulców. Efekt? Od rana wszyscy się wzajemnie wyrzucają z parkingu i straszą sądami.
Ja myślałam, że zachowanie w stylu nieobecnego tutaj dyskutanta na A, to jakiś wyjątek. A tymczasem mam za oknem tak samo.  😲
Ja wczoraj byłam na zebraniu wspólnoty lokatorów z domu obok i naszego. To takie nowe domy/bloki, 4 i 6 rodzin. Ależ wesoło było! 😀
Nie wiedziałam, że takie klimaty mają w tym obok. Jedna pani ma pretensje do całego świata, że ona ma 100 metrów, więc musi płacić za różne rzeczy więcej niż ktoś kto ma 38 metrów, a ona ma dwa kredyty!!! I ona do niczego się nie dorzuci, bo jej nie stać i czego by się nie chciało na tym zebraniu uchwalić, to ona z założenia wszystko na NIE. Ogólnie jest znerwicowana i mi jej szkoda. I zupełnie nie rozumiem, czemu jej dwie sąsiadki zaczęły się z nią na tym zebraniu kłócić i wyzywać. Przy nas, zgodnie sobie żyjących z domu obok.
A pani dzieci brudzą ściany, a pani nie zamyka drzwi, a pani pies się kłaczy, a pani trzaska drzwiami, a wcale nie!!! dopiero mogę zacząć!!!
Żenada.
No właśnie. U nas też na bazie wspólnoty taki dym. I od razu z buta. Sądy, telewizja. No, powariowali ludzie?
Może to z powodu kryzysu? Sama nie wiem. W Krk latają z nożami, mordują się, biją. Co to się dzieje?
p.s
kontener na papier państwowy jednym kółkiem stał na chodniku wspólnoty i już grożenie sądem. No to państwowi wywalili auto, bo stało kołem gdzie indziej. I tak się narobiło, że szok. Krzyk, że trzeba do Uwagi pisać.  🤔wirek:
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 września 2013 14:26
Moja była lokatorka to była taka "hejterka". Jak ona sobie dogrzewała piecykiem w zimie to jej słowa nie powiedziałam, a jak tylko usłyszała, że ja przez 2tyg włączałam piecyk na 3h w nocy w pokoju dziecka to od razu wojna była, że ona za "nasz" prąd płacić nie będzie!
Bardziej niż w życiu hejterzy męczą mnie na portalach internetowych. Choćby nie wiem jakiej pierdoły dotyczył artykuł, wcale na pozór nie budzącej kontrowersji, pod nim 500 komentarzy pełnych jadu, kłótnie, wyzwiska, nagle PO lub PiS wszystkiemu winne (w zależności od portalu) i zero merytoryki. Obowiązkowy jest również hejt w stronę autora artykułu - jeśli nie zrobił żadnego błędu czy literówki, to chociażby po wykształceniu czy "wybranej" (bo przecież często nie przez niego) tematyce tekstu. Chciałoby się czasem podyskutować, dorzucić swoje 3 grosze, ale wszystko mi opada jak rozwijam komentarze i od razu odechciewa mi się dołączać do "dyskusji".
madmaddie   Życie to jednak strata jest
18 września 2013 14:55
Dzionka, ja się spotkałam z hejtem, bo... zapytałam ilu facetów mamy na roku 😀
cos w tym jest, nawet wsrod dzieciakow to jest wyjatkowo paskudne zjawisko :/ mam znajoma, mlodziutka dziewczyna, fajna, dobrze wchowan prowadzi fotobloga. nie ma wpisu zeby jakas jej psychotyczn antyfanka nie hejtowala jej przez kilka komentarzy, doslownie o wszystko, masakra.
Dzieciaki to w ogóle masakra, ale..znam też po części powód. Byłam ostatnio na meczu dzieciaków rocznik 2003, wiecie jak się zachowywali RODZICE..? Najłagodniejsze zdania kierowane zza siatki do swoich dzieci:

- weź mu zaje*!!
- jak biegasz, kurw*!
- taki cienias ci piłkę odebrał?!

Jak te dzieci mają być normalne....? 🤔wirek:
opolanka   psychologiem przez przeszkody
18 września 2013 16:26
Ja mam super-hejterów na osiedlu. Głównie młodzi ludzie, w wieku 26-40 lat.
Zaczęło się od developera, który "wszystkich oszukał". Potem "nabrał kredytów" i "zadłużył osiedle". I pełno "wad i niedoróbek".
Coż, jak ktoś kupuje mieszkanie w nowym bloku to musi się liczyć z tym, że ten, który buduje, chce to zrobić najmniejszym kosztem, ażeby zarobić.
Afera mocno przesadzona, powstało forum osiedla, była zadyma w Uwadze czy innej Interwencji, w kontakt TVN i lokalnych brukowcach.
A teraz coniektórzy chcą mieszkania sprzedać i guzik - bo jak się sra we własne gniazdo, to taki efekt.

Coż, jak ktoś kupuje mieszkanie w nowym bloku to musi się liczyć z tym, że ten, który buduje, chce to zrobić najmniejszym kosztem, ażeby zarobić.


Świadomie czy nie, ale sama tu trochę hejtujesz... brzmi to jakbyś sama kupiła w bloku z lat 80tych i teraz zaklinała rzeczywistość, wmawiając sobie (i innym), że nowe bloki to zło i mieszkają w nich same naiwniaki
Wrócę do przykładu z mojego podwórka. Bo jest taki typowy. Pan sąsiad, co dymi, nie jest tu zameldowany. Mieszka u swej ...hm... kobiety. Oczywiście nie znajduje to odzwierciedlenia w opłatach za wodę czy śmieci. Zdrowy chłop jak byk, nigdy palcem nie kiwnął, żeby zrobić coś np. w ogrodzie. Za to rzuca do niego pety z balkonu w ilościach hurtowych.
Czyli sam nie mając żadnych tu praw, ma roszczenia aż po Bałtyk.
I tak mi się aż nasuwa, żeby potraktować go brutalnie i sprowadzić na ziemię. Ale wtedy spirala się nakręci jeszcze bardziej. A i ja nie zejdę poniżej pewnego poziomu. No nie.
Kiedyś się mówiło : "chamstwo podnosi łeb". A ja się boję, że podniosło już pod niebo.  🙁
i druga scena, syn dziś widział:
-Pan Aktor- wielki krakowski. Nie do końca serialowy. Dobry aktor, stary.
W kiosku pani poprosiła go o autograf. Cicho poprosiła, starsza pani. Nie rzucała się z piskiem.
Pan Aktor zrobił SCENĘ. Godną swego teatru. Że jest tu prywatnie, że skandal, że jak można?
Hm... Jakoś nie był tak zasadniczy świniąc się na Pudelku.
Tania, obyś się myliła. nie chcę, aby świat był taki podły. ale ludzie naprawdę są coraz bardziej... hmm "kłótliwi". oczywiście nie wszyscy.
największa, jak to zwiecie, hejterka u mnie, w moim otoczeniu (jak pewnie się domyślić łatwo) to szwagierka i po części zarażona od niej teściowa. i nie wiem, naprawdę nie wiem, jak można całe życie egzystować z kimś takim w pobliżu. ba, nie wiem, jak można spędzić/tracić całe życie na takie zajęcie. dlatego ja się cieszę, że "moja hejterka" wyniosła się w pieruny, a zarażona tym świństwem teściowa odbywa kurację (choć pewnie nawroty będą). także mogę sobie przybić piąteczke z CzarownicaSa - swoją drogą gratuluję CI wolości  😉

i jeszcze jedno. hejterstwo w internecie. kolejna plaga. tak, jakby ludzie nie potrafili otwierać jamy ustnej bez wypluwania trutki zamiast CO². i jest tego multum. czasem nawet tu, na forum. jakby ludzie byli sfrustrowani, musieli odreagować. jakby zanikała zdolność kulturalnego komunikowania się. i to jest dla mnie smutne.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
18 września 2013 18:57
Hiacynta, nie miałam tego na myśli. Ale jak budujesz coś dla siebie, to jest inaczej, niż jak buduje ktoś. W moim mieszkaniu usterek nie ma.
Na spotkania wspólnoty mieszkaniowej nie chodzę, bo tam tylko krzyki i wyzwiska.
tomia: obym się myliła. Bardzo bym chciała. Jednak zauważyłam, że łatwo zacząć dowolna rozmowę od hejterskiego zagajenia.
A jak ktoś mówi, że jest ładnie, miło, dobrze- to od razu sie staje podejrzany. I taki ton "zły" jest narzucany przez otoczenie czy media. A uprzejmy człowiek jest postrzegany jako:
1) słabeusz=podeptać lub wykorzystać
2) fałszywiec= taki miły, pewnie ma coś na sumieniu albo czegoś chce
3) niespełna rozumu= wariat, pije, bierze coś i tak gada niby miło.
Ja się łapię na tym, że nawet jeśli widzę np. ptaka czy las czy gwiazdy zapierające dech urodą, to milczę i zachowuję dla siebie.
Najprościej zaznajomić się z tematem 'hejterów' poprzez pracę w gastronomii.
Pierwszą pracę dostałam jako kelnerka i dałam radę przez dwa sezony. Nigdy nie sprawił mi problemu obcokrajowiec, natomiast rodacy potrafili mnie nawet do łez doprowadzić (a mówiąc nieskromnie wydaje mi się, że jestem dość twarda).
Długo by opowiadać, ale praktycznie co druga osoba ma: za drogo, za zimne, źle wygląda ('nie tak sobie wyobrażałem!'😉, za wolno, za mało/za dużo, nie taki smak wody mineralnej, dlaczego nie ma akurat tego produktu?, dlaczego tylko takie piwo?, pani złym tonem mówi, źle się uśmiecha, źle akcentuje słowa, dlaczego na takim talerzu?, dlaczego tylko jedna toaleta?, dlaczego pani oddycha koło mojego talerza?, dlaczego stolik się 'kiwa'?, dlaczego coś tam leży/jest/pojawia się?, przecież jego dziecko może sobie zrobić przez to krzywdę/pobrudzić się/pochorować.
Szczytem wszystkiego była awantura o to, że w ogródku piwnym był KOT, no bo jak to, po co, czemu?! Jak to KOT? Przecież dziecko ma czulenie, a tu KOT, w ogródku!
Bardzo ciężko zniosłam tę pracę. Nie potrafiłam nie brać do siebie przykrych słów, czasem brakowało mi umiejętności zamknięcia jadaczki i przemilczenia niektórych zdarzeń. To naprawdę bardzo przykry obraz społeczeństwa, ale bardzo prawdziwy. Pod koniec mojej pracy aż sztywniałam, kiedy przy wejściu słyszałam polskie 'dzień dobry' 🙁
No tak dokładnie, jak honey opisuje. Ja też taki widzę świat. I nie mogę się odszczekiwać ale głównie NIE CHCĘ.
Kolega mnie poucza:
- Bo ty zawsze tak... A z chamem trzeba ostro. A ty milczysz. Nie mówisz o czym myślisz. A potem siwiejesz ze zmartwień.
Ostro trzeba. Szczerze. Dwa razy mocniej kopnąć kopiącego.

I żadna ze mnie Matka Teresa ani Sztuczna Dama. Tylko ja, zwyczajnie nie chcę się dać zepchnąć do poziomu chama.
Bo wtedy cham wygra. Jak ja go w mordę trzasnę. To ja przegram, bo mu dorównam. O.
Ale cham znajdzie coś czym kopnie mocniej i boleśniej. I się odechce. Ja zdziczałam od tego natłoku niemiłych rzeczy. Domatorką zostałam i mi teraz dobrze. I sobie jeżdżę na wycieczki, tam mniej interakcji - chociaż też się zdarza.
Ale cham znajdzie coś czym kopnie mocniej i boleśniej. I się odechce. Ja zdziczałam od tego natłoku niemiłych rzeczy. Domatorką zostałam i mi teraz dobrze. I sobie jeżdżę na wycieczki, tam mniej interakcji - chociaż też się zdarza.

Ja dziś po pracy wpadłam do takiego baru po obiad na wynos. Bar maleńki, czysty, jedzenie fantastyczne i tanie. Jedna pani za ladą, wszystko robi na bieżąco, świeże. No, Gordon Ramsey by się ucieszył. No i wchodzę i od progu chwalę, że to już jadłam, tamto też a dziś może co innego. Pani aż się o lodówkę zaparła. Minę miała jakby myślała, że to napad. Dopiero po długiej chwili smażenia kotleta, odtajała i się uśmiechnęła i pogadała. Ale była zdziczała jak Ty.
Ja dzisiaj cofając na parkingu strzeliłam Pani w zderzak. Wysiadłam oceniłam straty, a że się śpieszyłam to zostawiłam Pani kartkę za wycieraczką z nr telefonu i prośbą o kontakt. Pani zadzwoniła i nie wiedziała jak mi dziękować, że pierwszy raz jej się zdarzył taki miły człowiek. Poczułam się jakby to ona mi w tyłek wjechała  🤔wirek: Przyznanie się do winy, wzięcie odpowiedzialności za własne czyny i zwyczajna kultura jednak nie jest normą w dzisiejszym świecie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 września 2013 20:19
Tania, bo z ludźmi trzeba rozmawiać. Trzeba ich zauważać, doceniać, okazywać wdzięczność. Obecnie nikt nie ma czasu, wszyscy znają swoją wartość i mają miliard rzeczy na głowie. Z hejterami najczęściej wystarczy porozmawiać, docenić ich, sprawić, żeby poczuli, że są ważni i mają na coś wpływ. Był super artykuł w jednym z Coachingów. Odnosił się do przeszkadzających w szkoleniach, ale tak samo odnosi się do życia moim zdaniem.



Mówią szczerze... mi też zdarza się być hejterem. Zacietrzewiam się i staję się głucha na argumenty. Jeszcze trochę czasu upłynie, zanim znajdę spokój i będę zen.
Z Hejtowaniem kojarzy mi się blog Pampery plus jej konto na fejsie.
Ps. dopiero od niedawna znam to słowo  😡 i wcześniej nie wiedziałam co oznacza.
Ja to nawet bluzę mam z napisem I see dead haters, a z tyłu Yo haters quit yappin  😉
myślałam, że tylko u mnie na wsi takie cuda....

ugór jak okiem sięgnąć, z każdej strony po horyzont.... i nagle! do mnie idącej sobie spokojnie z psami na smyczy lecą zacietrzewieni władcy ziemscy z domu pół km dalej, żeby...?!

Żeby mi powiedzieć, żebym spadała stąd, bo to ich prywatna droga, a właściwie, to nie ich, ale oni dzierżawią tu obok pole i nie chcą, zebym tu chodziła, bo psy im szczekają i się stresują i Bóg wie co jeszcze! A jak nie, to naślą na mnie tych i tamtych i jeszcze jakichś....

Co za świat....
Ja mam wrażenie, że to się nasiliło bo zyjemy na takim "załamaniu epok".
Chodzi mi o to, że kiedyś był taki mocno ustalony przez lata porządek rzeczy typu: pan inżynier, pan magazynier, chłop od pługa itd. Pieniędzy nie miał nikt (lub mało kto).
Syn "inżyniera" zostawał "inżynierem" i wiadomo było co mu wypada, a co nie.
Wiadomo było jakie słownictwo króluje w fabryce, a jakie np. na uczelniach
Dziś się zmieniły realia i zmienia się kultura narodu.
Powszechny dostęp do "studiów wyższych" ale także do kasy. Kiedyś to pochodzenie i wykształcenie świadczyły o tym, co można, dziś pieniądze. mamy kapitalizm... i każdy się "równy czuje, a nawet równiejszy".

tomia: obym się myliła. Bardzo bym chciała. Jednak zauważyłam, że łatwo zacząć dowolna rozmowę od hejterskiego zagajenia.
A jak ktoś mówi, że jest ładnie, miło, dobrze- to od razu sie staje podejrzany. I taki ton "zły" jest narzucany przez otoczenie czy media. A uprzejmy człowiek jest postrzegany jako:
1) słabeusz=podeptać lub wykorzystać
2) fałszywiec= taki miły, pewnie ma coś na sumieniu albo czegoś chce
3) niespełna rozumu= wariat, pije, bierze coś i tak gada niby miło.
Ja się łapię na tym, że nawet jeśli widzę np. ptaka czy las czy gwiazdy zapierające dech urodą, to milczę i zachowuję dla siebie.



oj tak. i trzeba takiego delikwenta "zhejtować" (jakkolwiek to się pisze). tak chyba obecnie funkcjonuje większość ludzi.
i jest tak jak opisałaś sytuację z baru. tak jest wszędzie praktycznie. nawet zwykłe "ślicznie dziękuję. do widzenia." wypowiadane przeze mnie w sklepach i tak dalej wywołuje u większości osób zdziczenie i zaskoczenie (jakbym w twarz komuś dała). ludzie zapominają czym jest zwykła uprzejmość i kultura.

Kotbury, myślę, że tu nie do końca chodzi o pochodzenie. równie uprzejmy i życzliwy może być i rolnik, i inni (jak i w drugą stronę). zgodzę się z Tobą, że zmienia się kultura narodu. ale właśnie, jak ona się zmienia..

Tania, bo z ludźmi trzeba rozmawiać. Trzeba ich zauważać, doceniać, okazywać wdzięczność. Obecnie nikt nie ma czasu, wszyscy znają swoją wartość i mają miliard rzeczy na głowie.

tak, masz rację. i jakoś nawet mi tego brakuje w dzisiejszych czasach. dlaczego jest tak, że mało kto potrafi powiedzieć:"o, super, też bym tak zrobił ale zabrakło mi czasu/odwagi/czy Bóg wie czego tam. brakuje mi takiej ludzkiej uprzejmości i obycia.
obecnie to można się spodziewać "ataku znikąd o nic". i nie wiem, czy ludźmi kieruje zazdrość, frustracja, ogólna niechęć, ale żyje się przez to czasem nijak. podobnie w odniesieniu do internetu, odechciewa się wówczas czytać.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
18 września 2013 21:23
mnie ostatnio na spacerze zaczepił młody chłopak, na oko student. Nieśmiało zapytał, czy bym go złotówka podarowała, bo na pociąg nie ma. Otworzyłam portwel, dałam mu 5zl. Był tak wdzięczny, że szok. Zaczął się tłumaczyć, ze mu głupio kobietę prosić, ze dziękuję, ze nie posądzam go, ze to na alkohol. Te 5zl to była połowa tego biletu. Ja nie zbiednieje, on się nie wzbogaci.

Ja staram się być zawsze uśmiechnięta i do kasjera, i do kelnerki. Co mi szkodzi?

A wydaje mi się, ze coniektorym się wydaje, ze lepsi są. Albo samoocenę sobie podnoszą.
Ja staram się być zawsze uśmiechnięta i do kasjera, i do kelnerki. Co mi szkodzi?


no właśnie.
mi czasem głupio, jak wyjdę ze sklepu itp. bez " do widzenia". ale to chyba już kwestia wychowania.
ja znowu odnoszę wrażenie, że ludzie często się spinają przez niedomówienia. i często ma to właśnie miejsce w internecie. kiedy to mamy okazję przeczytać wypowiedź, ale nie ma innych "bodźców". nie widzimy twarzy, miny. nie słyszymy tonu wypowiedzi. i tu się zaczyna niejednokrotnie "jazda"...  a jak już jeden zacznie to się tworzy taka kula śniegowa. tu ktoś coś doda, tam ktoś dorzuci. i ma niejeden atrakcję. tylko jakaś znikoma atrakcja z tego "hejtowania" raczej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 września 2013 21:37
Mnie trochę bardziej niż hejterstwo, boli znieczulica. Bo wszystko sie robi takie bezosobowe.
Ostatnio jechałam sobie ciapongiem i przechodziła 3 dzieci i 2 matki z wagonu do wagonu. 2 dzieci przeszło, a potem zepsuły się drzwi. I dzieci lat 6-7 w ryk. Bo matki w drugim wagonie, nie mogą przejść, pociąg jedzie. Uwierzycie, że NIKT  się nie zainteresował? Aż nie mogłam uwierzyć, że można mieć gdzieś przestraszone dzieci.

Ja staram się być właśnie wyczulona na ludzi. Zagadać, choćby życzyć miłego dnia/weekendu paniom na kasie w biedronce, które traktowane są jak sprzęty, nie jak ludzie. Znam mojego listonosza, czasem sobie gawędzimy, znam moich sąsiadów (nawet czasem dostaję ciasteczka przez sąsiadkę pieczone), znam dozorcę mojego budynku. Ludzie często się ze mnie śmieją, bo jak idą jacyś chłopcy, trochę podchmieleni i zaczynają do mnie krzyczeć, to zamiast przejść na drugą stronę ulicy, albo zacząć uciekać, albo zacząć obrzucać ich wyzwiskami, zawszę coś palnę, oni zaczynają się śmiać, ja zaczynam się śmiać i nic złego mi się nie dziej.



Tomia - co do internetu masz rację. Bo ludzie wtedy wchodzą we własną bajkę, w swoje odczucia i swoje filmy. To na sobie obserwuję.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
18 września 2013 21:57
Najprościej zaznajomić się z tematem 'hejterów' poprzez pracę w gastronomii.
Pierwszą pracę dostałam jako kelnerka i dałam radę przez dwa sezony. Nigdy nie sprawił mi problemu obcokrajowiec, natomiast rodacy potrafili mnie nawet do łez doprowadzić (a mówiąc nieskromnie wydaje mi się, że jestem dość twarda).
Długo by opowiadać, ale praktycznie co druga osoba ma: za drogo, za zimne, źle wygląda ('nie tak sobie wyobrażałem!'😉, za wolno, za mało/za dużo, nie taki smak wody mineralnej, dlaczego nie ma akurat tego produktu?, dlaczego tylko takie piwo?, pani złym tonem mówi, źle się uśmiecha, źle akcentuje słowa, dlaczego na takim talerzu?, dlaczego tylko jedna toaleta?, dlaczego pani oddycha koło mojego talerza?, dlaczego stolik się 'kiwa'?, dlaczego coś tam leży/jest/pojawia się?, przecież jego dziecko może sobie zrobić przez to krzywdę/pobrudzić się/pochorować.
Szczytem wszystkiego była awantura o to, że w ogródku piwnym był KOT, no bo jak to, po co, czemu?! Jak to KOT? Przecież dziecko ma czulenie, a tu KOT, w ogródku!
Bardzo ciężko zniosłam tę pracę. Nie potrafiłam nie brać do siebie przykrych słów, czasem brakowało mi umiejętności zamknięcia jadaczki i przemilczenia niektórych zdarzeń. To naprawdę bardzo przykry obraz społeczeństwa, ale bardzo prawdziwy. Pod koniec mojej pracy aż sztywniałam, kiedy przy wejściu słyszałam polskie 'dzień dobry' 🙁

To nie tylko domena Polaków. Od maja pracuję w gastro-pubie w południowo-wschodniej Anglii (klienci praktycznie sami Anglicy). Takie specyficzne miejsce, tzn. specyficzny rodzaj ludzi przyciąga: pub pozornie "posh", choć w rzeczywistości jedzenie obrzydliwe (ceny średnie: w relacji do jakości to zdzierstwo, ale przynajmniej ktoś się okłamuje, że jak zapłacił za stek 18 funtów to je tę samą jakość co królowa), IMO przychodzą tam ludzie, którzy lubią poudawać, jacy to oni "lepsiejsi" nie są. Z prawie każdej zmiany schodzę psychicznie pokopana 🙁 . Pretensje dokładnie te same, ogólnie strasznie roszczeniowa, "demanding" postawa. Wszystko nie tak, wszystko źle, albo jestem kompletnie olewana i "niewidzialna".
Mam dziwne wrażenie, że ci hejtujący klienci przychodzą tam tylko po to:
Albo samoocenę sobie podnoszą.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 września 2013 22:05
Najfajniej to wszystko widać w kolejce do lekarza. Ludzie z utęsknieniem wyczekują, aż ktoś zacznie, a wtedy puszczają WSZYSTKO, w ogóle się nie kontrolują.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się