Powrót do natury, czyli z miasta na wieś...

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
14 września 2016 20:35
Lanka_Cathar, szkoda, ze w nocy tez lataja kurka... I to czasem dosc intensywnie.
Dwa lata temu nieomal kupilismy siedlisko graniczace z lotniskiem pod Minskiem. Dzieki opacznosci, ze wynikl wtedy problem z kredytem...


😁 Jak to ujął Tleniony "szczęście jednej osoby może być koszmarem drugiej". My, tak hipotetycznie póki co, patrzymy na pola przy Okęciu. Im bliżej, tym lepiej. Tylko, że nas to kręci. Umówmy się, nie każdy zerwie się o 3 w nocy, żeby o 4 stanąć pod płotem lotniska (nie byliśmy pierwsi, żeby nie było), bo startuje coś fajnego. Co ciekawsze, takich wariatów jest więcej, w tym również rodziny z bardzo małymi dziećmi. Śmiem nawet twierdzić, że te dzieci, jako niemowlęta nie uspokajały się przy szumie suszarki, tylko przy ryku silników.  🤣
Jakiś czas temu (10 dni? 2 tygodnie??) mój facet likwidował gniazdo szerszeni, które zagnieździły się pod dachem - do gniazda prowadził korytarz z sęku, gniazdo było wewnątrz ociepliny, pod deskami. Zostały tam wpsiknięte 3 gaśnice na szerszenie. Najpierw jedna, potem druga (bo jeszcze latały), a po 24h, ponieważ nadal kilka osobników tam było - trzecia. Od tego czasu nic, cisza, ani widu ani słychu żadnego szerszenia, wybite. Dziś wychodzę przed dom, a na kamieniach na ganku (powiedzmy około 3m od miejsca, na wysokości którego pod dachem było gniazdo) chodzi 3,5 centymetrowy (sic!  :ke🙂, ciemnopomarańczowy mega szerszeń. Nie latał, tylko lazł ospale. No niestety nie mogąc sobie pozwolić, żeby moje 4 letnie dziecko na niego nadepnęło, popełniłam na nim mord, ale tak mnie to zastanawia, czy to była królowa z tego gniazda? Możliwe, że po 2 tygodniach jeszcze żyła, lekko przyćmiona, bo spray aż tak głęboko w gniazdo nie wniknął, by ją zabić? Ale skoro przez ten czas nie widywaliśmy żadnego szerszenia w okolicy tego gniazda, to kto ją żywił? A może to przypadek i akurat jakiś śnięty megaszerszeń w środku dnia sobie wylądował przed moimi drzwiami? Tak sobie tylko dywaguję, może ktoś ma doświadczenie? Wstawiam fotę - dla potomności zachowałam zwłoki tego dużego osobnika i dla porównania zwykłego szerszenia szaraczka.
Lanka_Cathar, hahah, rodzinnie to znam 😉. Zresztą sama uwielbiam. Całe życie mieszkałam 3km w lini prostej od lotniska wojskowego - a z sąsiadami robiliśmy zakłady czyj ojciec właśnie MIG-iem startuje 😉. Dla mnie huk samolotów to coś co lubię i mnie kręci - chętnie kupiłabym działkę tak, żeby mieć blisko lotnisko wojskowe. Rodzice z kolei mają mieszkanie w bloku, nad którym przechodzi droga lądowania pasażerów na Okęcie - też lubią 🙂.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
15 września 2016 15:31
Epk, my właśnie na podejściu na 11 mieszkamy.  😎 To rozczarowanie, gdy masz już w pogotowiu aparat, żeby wybiec na balkon, bo starty są z 29 i słyszysz na wieży, że Rusłan ma zgodę na przecięcie pasa i idzie na 33... Moja mama mieszka na Woli i w wakacje dzwoni do mnie i taka rozmowa nam wyszła:

Mama: Słuchaj, bo właśnie przeleciały mi przed oknem jakieś samoloty. Takie duże, szare.
Ja: Kasie lecą na Anakondę.
M: Co???
J: CASY, taki samolot wojskowy, lecą na ćwiczenia Anakonda.

Kenna, jest mała szansa, że nawet jeśli gniazdo wygląda na puste, to są w nim jeszcze jakieś żywe osobniki. Jeśli nie zauważycie do zimy, że coś wlatuje bądź wylatuje z gniazda, to wtedy (zimą) możecie je zdjąć i zniszczyć (spalić). One giną/hibernują w temperaturze poniżej 10 stopni. Dlatego najlepiej usuwać gniazda zimą, bo nie jesteśmy narażeni na użądlenie. Bardzo rzadko zimują i zakładają kolonie w starych gniazdach, więc możliwe, że pozbyliście się problemu, ale w przyszłym roku możecie mieć go w innej części domu. Możecie też czymś zapacykować wlot do starego gniazda. Wydaje mi się również, ale głowy nie dam, że można zawołać strażaków. Na prywatnych posesjach nie mają obowiązku usuwania gniazd, ale tu masz sytuację zagrożenia zdrowia i życia (małe dziecko), więc powinni zareagować.
Co prawda nie trzy ale naście, ale za dawnych czasów jak na lotnisku coś kombinowali to nie tyle było słychać, co szyby w oknach drżały. Z przechodzeniem w naddźwiękową nad miastem też nie mieli problemu. Dzisiaj spokój, tylko dwa smoki w kółko latają, czasem wpadną goście z Poznania albo z zachodu. W tym tygodniu wielbłąd z garbem na plecach latał.
Rok mieszkałam przy lotnisku w Kapsztadzie... najpierw w srodku 'nocy" ryja darły jakieś ptaszyska ... potem od 07😲0 niej więcej zaczynała się kołomyja startów.
Po każdej zakrapianej imprezie "na mieście" zawsze sobie bukowałam spanie u kolegów bo nie dało się kaca odespać🙂
ogurek, u nas jak te 25-30 lat temu (o matko kiedy to było!!!) startowały MIG-i to generalnie otwieraliśmy okna bo to było lepsze, niż wieczne drżenie szyb 😉. No ale nic nie poradzę na to, że to kocham - ulubione dni to takie, jak mama wyjeżdżała i tata musiał nas na lotnisko zabierać. Oglądnie startów i lądowań z poziomu lotniska, z tarasu "domku pilota" oddalonego o 100m od pasa - baaaajka 🙂.

Aczkolwiek to trzeba lubić - współczuję tym, dla których to tylko huk i mieszkają niedaleko. Inna sprawa, że nie wiem kto w takiej sytuacji kupuje mieszkania blisko lotnisk, przecież one istnieją od lat 70-tych 😉.
Lanka_Cathar, ze zdjęciem gniazda jest problem, bo to jest w miejscu, gdzie dach (jakby nałożony na bryłę domu) wystaje ponad podstawę domu i jest to wszystko od spodu ocieplone i obite deskami, które wchodzą w ściany domu. Trzeba byłoby tą całą boazerie rozmontować, żeby dostać się do gniazda. W desce jest sobie sęk (tzn. dziura po sęku) i przez nią szerszenie wchodziły do wnętrza ocieplenia, wygryzając sobie coraz większą dziurę. Więc gdybyśmy chcieli gniazdo zniszczyć, trzeba byłoby rozebrać kawałek dachu od spodu. Myślę, że wystarczy zabić deską (lub w inny sposób) zatkać tą dziurę.
Jeśli chodzi o straż pożarną, to odmawia przyjazdu nawet, jeśli na posesji jest osoba chora, niepełnosprawna lub dzieci. Do domu nie próbowałam nawet wezwać, mając za sobą kilka telefonów w takiej samej sprawie do stajni. Na stronie straży pożarnej wyszczególnione są firmy prywatne, które zajmują się tym problemem.  W stajni jakiś czas temu szerszenie (jakieś wyjątkowo niespokojne i rozzłoszczone) zagnieździły się dosłownie w ciągu jednej nocy w ścianie hali, przy której jest maneż. Jest tak ogrodzony, że wejście na plac wypadało dokładnie koło szerszeni. W stajni były wtedy prowadzone półkolonie dla dzieci, instruktorki musiały je ciągle pilnować, aby nie podeszły za blisko, no oczy dookoła głowy, a jazdy musiały odbywać się na drugim maneżu (całe szczęście, że są 2) - niestety pensjonariusze musieli się z dziećmi maneżem "dzielić". Zarządcy stajni wezwali firmę na własny koszt (150zł od gniazda).
Majowa TERAZ mam czyste podwórko ale stan w jakim je zastaliśmy był porażający, jak teraz o tym myślimy to sami nie możemy uwierzyć się na to porwaliśmy. Czasem realizacja marzeń kosztuje wiele pracy, kasy, wyrzeczeń ale warto.

edit - mój małż był od  zawsze mieszczuchem - dla niego najgorszą traumą było to, że przez pierwszy tydzień nie mieliśmy tv i netu  😁 no tragedia była.
my nie mielismy pierwsze trzy dni wody,pierwszy tydzien szamba a dwa tygodnie pradu;P
a czy ktos sie wyprowadzal na dzialke, ktora nie miala doprowadzonych mediow?
ovca   Per aspera donikąd
17 września 2016 14:59
Aczkolwiek to trzeba lubić - współczuję tym, dla których to tylko huk i mieszkają niedaleko. Inna sprawa, że nie wiem kto w takiej sytuacji kupuje mieszkania blisko lotnisk, przecież one istnieją od lat 70-tych 😉.


my w nowym mieszkaniu mamy ogrodzenie lotniska jakieś 200 m od budynku  💃 ale dla nas nisko przelatujące samoloty robią mniej hałasu niż tramwaje i podrasowane auta bez tłumików w centrum miasta  😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
17 września 2016 20:05
Kenna, to rzeczywiście problematycznie umiejscowione gniazdo. Może wysmarujcie wlot np. dziegciem, albo innym mało atrakcyjnym preparatem i wtedy zabijcie dechą. Albo zamiast dechy (mogą wygryźć dziurę) zamontujcie jakąś małą, gęsto siatkę, żeby nie przelazły.

Ovca, szczęściaro, gdzie Ty mieszkasz???  😜
Pomijając samoloty  😉  Jestem już po ognisku zapoznawczzym. Przyszło bardzo dużo osób. Dostałam ciasta, kwiaty i flaszki  👀 , które baardzo się przydały. Zabawa przednia, nawet akordeon był i gitara.  No fajnie było tylko sklep na drugi dzień zamknięty bo obsługa zaniemogła  😁 .
kupiłam kure na rosół. Prawdziwą , wsiową, ekologiczną. Zostawiłam na tarasie bo w lodówce ciasno. Goście w drodze. I co ja pacze ? Kura się zdematerializowała. Pewnie jakieś rude bydle zrobiło sobie święta moim kosztem. Tylko co ja na obiad podam ?! Dzisiaj to już kury nie zdobędę  😤
BASZNIA   mleczna i deserowa
15 kwietnia 2017 15:40
Bo jak coś musi zostać na tarasie to się to wiesza na jakimś wieszaku od kwiatków  🤣
Natura tak mnie kocha że z wieszaków pewnie jakieś ptaszysko ściągnie. Albo ryś. U nie wprawdzie rysi nie ma ale przy moim szczęściu... 😜
BASZNIA   mleczna i deserowa
16 kwietnia 2017 11:22
No to dobry uczynek dokarmiania zaliczony!  Co podałaś gościom?
Rosół. Kurczak fermowy plus wołowina wielkotowarowa. Goście miastowi więc chyba wielkiej różnicy nie zauwazyli.... Rosół na piecu kaflowym więc przynajmniej atmosfera gotowania zachowana  😀iabeł:
BASZNIA   mleczna i deserowa
16 kwietnia 2017 21:23
No i brawo.  Wiesniara potrafi.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
18 sierpnia 2017 19:38
Dawno nikt tu nie zaglądał.
To wrzucam posta.
Chwalę się.
Udało nam sie  obejść cudowną i kontrowersyjną ustawę o  sprzedaży gruntów rolnych. Ustawy która ukróciła możliwość zakupu ziem rolnych przez osoby niebędące rolnikami itp itd. Walczyliśmy z nimi ok. 10 miesięcy aby móc spełnić wszystkie warunki, jakie narzucili  i przy delikatnych ,,lukach prawnych" jakoś to poszło. 😅
Cud, że  były właściciel czekał na nas i dopingował w poczynaniach.Do tej pory ziemia była dzierżawiona na zasadzie przysługi.Pan który sprzedał nam dom pozwolił na użytkowanie jego łąki. Po wejściu ustawy nie miał zbytnio jak jej przepisać dzieciom. Stwierdził że skoro  po 5 latach nikt nas stamtąd nie wykurzył, to czas uzupełnić brakujący puzzel do całości.

Efekt uff.. mam akt notarialny w łapce i 1,2 ha szczęścia przy domu. Nigdy już nie będę się martwić czy moje konie będą miały własny teren pod kopyta na trawie.
W przyszłym roku przerabiam ogrodzenie, robię w końcu porządny duży plac pod jazdę, a sama część pod wypas zostanie poszerzona o 100%.
Granice obsadzam brzozami i krzaczorami.
Ja sobie chwilowo zafundowałam kierunek odwrotny.Czyli ze wsi do miasta.Mamy z przyjaciółką gospodarstwo, a raczej każda ma swoje, ale domy tuż obok siebie , ziemia też i się spółka zrobiłą.No i właśnie się rozleciała.Najpierw ona wyszła za mąż, potem ja prawie wyszłam za mąż za bliskiego krewnego jej męża, i niestety zaczęły się mężowskie wtrącania(od ustawienia samochodu na podwórku przez to, kto ma samochodem jeździć do awantur o malowanie płotu).Spółka zdechła, a ja myślę nad sprzedażą swojej części.Wolę się nie rozpisywać, bo już ex-przyjaciółka jest na RE-volcie chyba, ale to dość traumatyczny rozwód.A prawie sobie przez X lat w myślach czytałyśmy.Eeechch
Cholera, mam depresję 🤔
Jak to jest na wsi? Zaprosiła  mnie na fb jakaś  dziewczyna do znajomych.  Pytam grzecznie kim jest i czy się znamy. Pisze,  że jest sąsiadką.  Nie ma to jak 7 lat mieszkać i sąsiadów  nie znać  😉
I to bliska sąsiadka,  bo 2 domy dalej. A że to z drugiej strony lasu... no wiem jaka rodzina tam mieszka ale z twarzy tylko gospodarza znam, bo jak traktorem  jedzie to się kłania.
Bera na wsi to jest tak,że takie zaproszenie to wręcz się należy,no mieszkać w jednej wsi i nie kojarzyć? Wstyd.od razu widać,że miastowa 🤣
Ja raz pizze zamawialam (taka wies z trzema pizzeriami) i znamim adres podalam babka juz wiedziała ze jestem sasiadką. Ja do tej pory nie wiem, ktora to.
andzia1, u mnie do niektórych sąsiadów mam ponad 1 km. Widuję tylko tych, którzy mają blisko mnie pole. Trudno kojarzyć kogoś, kogo widziałaś raz w życiu idąc na spacer do lasu 😉
Zartowalam -jak najbardziej to rozumiem z Twojej perspektywy,ale tak to wygląda na wsi,wśród "tubylców" oni Cię kojarzą świetnie chociaż Ty ich mniej 🙂
Miasto mi na wieś weszło  😕
Zamontowane mi na uliczce (nawet drogi jako takiej nie ma, samo błoto) latarnie...
I tym sposobem zostałam zmuszona do założenie wszędzie rolet...

Ja chyba się muszę w środku "niczego" wybudować i włąsny prąd produkować.
No tak mi się dobrze żyła gdy mogłam funkcjonować zgodnie z naturalnymi poram dnia i naturalnym światłem.

Od tych latarni wszystko głupieje. Ptaki po nocy latają. Pies z kulawą nogą tam po nocy nie chodzi ale sąsiedzi muszę mieć  na bogato. Więc zamiast pieniądze z sołectwa w kanalizację włożyć (co tam, gówna inni sąsiedzi nie widzą) to zagłosowali na latarnie. Bo to prestiż chaty w górę jak lampki na ulicy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się