Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje

zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
09 czerwca 2019 17:02
Miałam to samo pisać bo widzę tu swoistą dwubiegunowość. Klimsha  a jest oprawcą, bo wieść niesie. A Indiany szkoda pomimo, że w bestialski sposób zagłodziła konie, kozy i w naturallistyczny sposób znęca się nad zwierzętami. No pytam jaka tu logika?
Gillian   four letter word
09 czerwca 2019 17:08
tatsu, Klimsha nie jest oprawcą.
zdecydowanie nie jest oprawcą. tatsu widziałaś jakiegoś konia którego skrzywdził ? Miałaś okazję poznać człowieka o którym piszesz ' oprawca' ?  Masz jakiekolwiek podstawy tak go nazywać ?
Możesz z czymś się nie zgadzać i czegoś nie akceptować ale nazwanie publicznie ' oprawcą' człowieka o którym nic nie wiesz ...  żenujące....
[quote author=NormaH]Czy wiedziałeś że żarcik z D.Ruchowskim to żarcik którym kreatywna usiłowała ośmieszyć to nazwisko? [/quote]
Nie, daję słowo honoru, że nie miałem o tym bladego pojęcia. Czasy, kiedy mocniej się udzielałem na RV to już prehistoria, od lat traktuję to miejsce bardziej w kategorii lekkiej rozrywki i nie podczytuję wszystkich wątków, bo nie widzę w tym większego sensu. A sprawa pani R. i jej zachowanie z oczywistych względów budzi we mnie wręcz organiczną niechęć. Nie znajduję przyjemności w codziennym śledzeniu wypocin związanymi z jej działalnością - ani na jej blogu, ani w tym wątku (wystarczyło mi to, co raz kiedyś zobaczyłem). I nie, nie wiedziałem, że pani Izabela R. w przeszłości zalazła za skórę Andrzejowi D. manipulując jego nazwiskiem. Rozumiem teraz jego reakcję - tj. przyjmuję do wiadomości głębszy powód jego irytacji, choć oczywiście nie uznaję formy jego reakcji.

P.S. A co do śledzenia: zainspirowany słowami NormyH przejrzałem teraz pobieżnie parę ostatnich "newsów" na Blogspocie. Nie znalazłem notki z manipulacją nazwiskiem, natomiast ubawiłem się komentarzem z 6 czerwca, że 6*600 zł = 30.000 zł... Najwyraźniej autorka jest niezła w matematyce liczb zespolonych, które jak wiadomo składają się z części rzeczywistej i części urojonej...

[quote author=tatsu]ani Indianka, ani pan Klimsha osobiście nic złego nie zrobili nikomu z zainteresowanych i zaangażowanych w akcję. Zrobili, bądź robią nadal coś złego zwierzętom, które nie mogą napisać donosu na swego oprawcę smutek Musi to zrobić człowiek. Innej drogi nie ma. [/quote]
Tatsu, kilka uwag:
1) Nic mi o tym nie wiadomo, żeby pan Klimscha zrobił/robi coś złego jakiemuś koniowi. Wiadomo mi natomiast, że paru koniom zrobił coś dobrego, w tym także - powtórzę - w mojej stajni.
2) Samo to, że ktoś MOŻE zrobić coś złego NIE MOŻE byc podstawą do jakichkolwiek akcji odwetowych (donos, nagonka forumowa, danie w mordę, akcja policji i prokuratury itp.)
3) Donos z założenia to oskarżenie tajne w formie pisemnej. Donosiciel to w powszechnym rozumieniu ktoś, kto przekazuje informacje przerysowane albo wręcz konfabulacje dotyczące drugiej osoby i to tylko po to, żeby jej zaszkodzić. Mam nadzieję, że ilekroć wystąpisz w obronie jakiegoś zwierzęcia, będziesz mieć odwagę i honor, by zrobić to oficjalnie, pod imieniem i nazwiskiem oraz z materiałem dowodowym w ręku, a nie poprzez donos.
Amen.

http://www.psyiludzie.pl/karuzela-z-polglowkami/

Tak się zastanawiam... Może to jednak choroba, a nie czyste zło? Nie żebym kogoś broniła, ale mnie wciąż zastanawiają intencje.
orangebay - bardzo bym chciała, żeby ten artykuł przeczytały psychofanki Tary...
Przyznaję się, pisząc "oprawca" nie miałam na myśli pana Klimshy. Zrobił się z tego głupi "skrót myślowy" i zdanie, jakie przeczytaliście.
Dowodów namacalnych na to, że zrobił coś dobrego, czy coś złego nie mam. Mam tylko Wasze słowa i opisy sytuacji, a także parę filmów na YT ukazujących metody ww. pana.
Obiecuję, że od pana Klimshy się odcyckam 🙂

orangebay i okazuje się, że jestem półgłówkiem na karuzeli. Och, to że zbyt rozgarnięta nie jestem, to wmawiano mi już od dawna :P
Ale fakt - przyznaję - wpadłam w tę spiralę społecznictwa, chcąc pomagać biednej kobiecie w potrzebie. Pewnie dlatego, że i mnie życie nie głaskało po główce, tylko solidnie kopało po tyłku, więc znajduję wciąż jakąś więź mnie z nią łączącą.

I żal mi jest tych zarośniętych, marnujących się hektarów, tych rozpadających się budynków, a w szczególności zwierząt, które tam trafiły i zapewne jeszcze trafią. Mimo - zapewne - nałożonych sądownie zakazów. Właśnie tego najbardziej żal, a nie samej Indianki.
Bo przez 17 lat, to można było tam zrobić cudne gospodarstwo agroturystyczne z pięknym sadem, zapleczem warzynym i zielarskim, ze zwierzętami, jazdami konnymi, organizować rajdy po Mazurach, wycieczki bryczką - wszystko dosłownie. Tylko zabrakło w tym wszystkim roboty. Takiej prawdziwej, a nie wirtualnej.

Czekam na wyniki najbliższej rozprawy.
I na wiadomości, co się ze zwierzakami dzieje. Wszystkimi, nie tylko końmi.
Jakby tak w każdym szukać dobra to i w mordercy by się znalazło. To, że ktoś robi z jednej strony coś mega nagannego, przestępczego itp nie świadczy od razu o tym, że cały jego dzień i każda czynność sprowadza się do czynienia zła. Ktoś może rabować, bić i zabijać, a prywatnie przeprowadzać staruszki przez ulicę. To bardzo komplikuje sprawę, bo ludzie lubią sytuacje czarno-białe, konkretne i jednoznaczne, w innym wypadku zaczynamy z automatu szukać usprawiedliwień tych złych zachowań, budzą się w nas ambiwalentne uczucia. Podobnie jest w sytuacji np. męża alkoholika. Dużo prościej jest powziąć odpowiednią, zdecydowaną postawę wobec kogoś, kto krzywdzi nas bez przerwy, naszą rodzinę, robi dzikie awantury, bije, wyprzedaje majątek, znika na całe dnie etc. Taka osoba jest łatwa do sklasyfikowania, bo budzi w nas zwykle czystą niechęć czy wręcz nienawiść, łatwo nam zidentyfikować i nazwać nasze uczucia. Gorzej jak ktoś nas z jednej strony krzywdzi - bo pije, ale z drugiej (ciągnąc dalej ten sam przykład) - w chwilach trzeźwości jest np. rewelacyjnym mężem czy ojcem. Wówczas sytuacja staje się dużo trudniejsza. Ogólnie każdego da się wytłumaczyć, czy to smutnym dzieciństwem, biedą, patologicznym środowiskiem dorastania etc. Tylko trzeba spojrzeć na to z drugiej strony. Jest wiele osób, które były narażone na takie same czynniki, sytuacje, środowisko, a jednak wyrosły na porządnych ludzi. Więc ostatecznie miejsce, w którym się znajdujemy jest sumą naszych wyborów i nie można go usprawiedliwiać czynnikami zewnętrznymi. Jedni mają prościej, drudzy trudniej, ale to jednak nasza odpowiedzialność i nasze decyzje.
Mi też swego czasu szkoda było Indianki, taki prosty, ludzki odruch. Też jestem naiwniakiem i chyba po prostu nie spotkałam się wcześniej z tego typu osobą, która myśli i działa w taki sposób. No ale człowiek się uczy całe życie.

A co do Hitlera to zgodnie z prawem Godwina użycie go w dyskusji skutkuje automatycznym przegrywem  😁 no ale ciągnąc ten temat mimo wszystko też można go tłumaczyć trudnym dzieciństwem, patologicznym ojcem, jakimiś kompleksami. Ale co innego rozumieć drogę, jaką ktoś przeszedł aby stać tym, kim się stał, a co innego go tłumaczyć. Bo można rozumieć co doprowadziło Hitlera do punktu, w jakim się znalazł (wszystko da się w ten sposób wytłumaczyć, bo wszystko co robimy ma jakąś przyczynę i jakiś skutek), ale to jednak on podejmował konkretne wybory, on obrał swoją ścieżkę. Mógł iść w inną stronę, ale tego nie zrobił. I w tym tkwi jego wina.
Wychowując się w patologicznej dzielnicy można skończyć jak większość środowiska i łatwo nam, obserwatorom, zrozumieć czemu tak się stało. Nie ma w tym żadnej wyższej filozofii. Co nie zwalnia z odpowiedzialności ludzi, którzy tak kończą, bo zawsze da się pójść w inną stronę. Ale trzeba chcieć i czasem wymaga to więcej samozaparcia i pracy niż u innych. Ale zawsze się da być przyzwoitym
vanille oczywiście, że to, gdzie się wychowamy, kto będzie nas wychowywał i w jaki sposób ma duży wpływ na późniejsze życie. Jeśli jednak osoba z patologicznego środowiska chce się wyrwać, to się wyrwie. Nie znam osobiście takich osób, ale z opowiadań - a jakże. To tylko kwestia samozaparcia i postawienia sobie konkretnych celów i systematyczne do nich dążenie. Nie powiem, że jest to proste i łatwe. Co to, to nie. To jest kawał solidnej roboty, w której największym wyzwaniem jest przeciwstawienie się środowisku, które ciągnie na swoją stronę, szantażując ostracyzmem/wykluczeniem, a - jak wiadomo - człowiek, to istota stadna (z małymi wyjątkami) i chce należeć do jakiejś grupy.

No i właśnie - świat nie chce być czarno-biały, choć ułatwiałoby to wiele spraw. Lubi być szary, z różnym nasyceniem owej szarości. Dlatego tak ciężko jest jednoznacznie wydać na kogoś wyrok. Zwłaszcza mnie. Dlatego staram się Indiankę zrozumieć, wpadam w różne zastawione pułapki i współczuję. No, peszek - nauczyłam się empatii i już nie umiem się jej oduczyć... 🙁
W każdym razie, zawsze mam nadzieję, że sprawiedliwość jako taka zwycięży i zło przegra  w starciu z dobrem.
Vanille - otóż to 🙂

Tatsu - to gdy już gruszki zaczną rosnąć na wierzbach, daj znać, bo u mnie wierzb pełno, to się obłowię 🙂 (Zero złośliwości, naprawdę, co czuję się w obowiązku dodać, bo słowo pisane pozbawione jest wyrazu twarzy i intonacji)

A tymczasem u Najsprawiedliwszej Wśród Narodów na tapecie skorupowe krowy. Znów nie będzie czasu na przygotowanie się do własnej sprawy, a termin chyba w czerwcu, prawda? No ale tak to jest, że gdy trzeba uratować/pouczyć/wyprostować cały świat, to już szewc bez butów chodzi.

Koza Bez Powroza
desire   Druhu nieoceniony...
10 czerwca 2019 16:17
rtyuiop, termin za pare dni w sumie, jesli dzidzia chce zadac jakies pytania swiadkom to powinna sie raczej przygotowac 😉
[quote author=desire]jesli dzidzia chce zadac jakies pytania swiadkom to powinna sie raczej przygotowac 😉[/quote]
Mission impossible. Dlaczego ? Bo to z jej strony wymagałogy wysiłku, pracy. A przecież o wiele łatwiej pieniaczyć w internecie, nieprawdaż ? 🙂
rtyuiop będę jeszcze wypatrywać śliwek na sosnach  😁
Nie, nie mam Ci za złe to, co piszesz. Umiem się odnieść do krytyki odpowiednio 🙂 Wiem, że jestem pokręcona i łatwo mnie przekabacić, jak indiańskie konie wiązką siana 😉 ale słucham głosów rozsądku dochodzących z zewnątrz. I niekiedy plaskacz słowny jest zdecydowanie potrzebny, żebym się mogła wyrwać z orbity 😉

desire parę dni? O kurka! Ciekawe, jak się wszystko potoczy...? I ciekawam nowej wymówki, by się nie zjawić  na czas lub w ogóle...

Wiecie co, mój umysł nie może tego pojąć (choć już znam jej prawdziwe pobudki takiego, a nie innego działania), że tu niby kochane, najukochańsze, najcudniejsze zwierzątka, a na sprawy się nie stawia. Na jej miejscu, to bym nawet pieszo szła do sądu, żeby uratować swoje odebrane bezprawnie zwierzęta.
No ale...
Widać, że ja mam ciuteniek inne wartości od Indianki...
tatsu, jak zwykle, zaśpi,  będzie miała okres, skaleczy się w nóżkę, będzie chora, nie będzie miała kasy na autobus, tysiąc powodów można sobie dopisać. W najlepszym  przypadku z językiem na brodzie dotrze spóźniona i powącha klamkę. Swoją drogą mieszkając tam tyle lat i nie spisać sobie rozkładu przyjazdów/odjazdów autobusów, to już nie wiem  jakim trzeba być ignorantem.
Watrusia pewnie tak... nadal mi się to wszystko w pale nie chce zmieści... kosmos jakiś...
tatsu, przecież te zwierzęta były przede wszystkim scenografią w tym całym cyrku służącym do uzyskiwania dochodów od naiwnych czytaczy. Taki internetowy set up do żebrania z tasiemcową historią w tle.

Popełniasz błąd myślenia przez pryzmat swojej własnej osoby i swojego systemu wartości. Pani Iza ma inny charakter niż Ty i inny zestaw wartości najwyraźniej. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia i nie interesuje mnie, czy pani Iza zjawi się na sprawie. Jak widać jej obecność czy nieobecność przestała mieć dla sądu znaczenie.

W tej chwili zajmuje się cudzymi krowami, więc nie jest pewne czy zdąży zająć się własnymi końmi i owcami.

Jedyne co wkurza to to, że pani Iza marnotrawi nasze pieniądze z podatków, bo urzędnicy muszą się zajmować tymi jej wątpliwej jakości odwołaniami i tracić czas na czytanie tych wynurzeń z mchu i paproci.
Dance Girl tak, to wszystko przyjęłam do wiadomości, tylko nadal nie jestem w stanie pojąć, jak można tak się zachowywać?
Może dobrze, że się nie zjawi po raz kolejny na rozprawie?
Myślę, że na obecnym etapie czy się zjawi czy nie nie ma żadnego znaczenia. W każdym razie dla sądu. Oczywiście dla rozrywki możesz liczyć na „krzyżowy ogień pytań” ale nie sądzę abyś się doczekała.

To sytuacji tych zwierząt raczej nie zmieni. Na szczęście od jakiegoś czasu funkcjonują z pełnymi brzuchami niezależnie od tego co zrobi albo co napisze szanowna Rancherka.

Tatsu - ooo, za śliwki na sosnach to i ja jestem skłonna uwierzyć w Indiankę, bo uwielbiam śliwki i z nich przetwory, a sosen u nas jak mrówków - kąpałabym się w powidłach 😉

Dance Girl ma sporo racji z tym ocenianiem przez pryzmat własnej osoby. Tak jak skrajny skąpiec nie zrozumie, jak można nie targować się o każdy grosz nawet kupując kilo cebuli, tak człowiek przepełniony ideałami dobra i miłości nie pojmuje, jak można czynić zło i czuć się z tym dobrze.

I w sumie racja, że Jej Nieomylność nie musi stawiać się w sądzie, ale na kolejną hiperkreatywną wymówkę czekam, ponieważ te wymęczone wygibasy intelektualne  i spocona od trudu ekwilibrystyka słowna są bodaj jedynym zabawnym akcentem w całej indiańskiej tragifarsie.

Koza Bez Powroza
No cóż już teraz widać, że zajmuje się nie swoimi krowami toć czasu przygotować się do własnej sprawy nie będzie miała  🤔wirek:
Czyli jednak artykuł prawdę mówi, typowa spychologia w wyniku stresu. Zaraz pójdą wręcz wnioski o odmalowanie hydrantów byle tylko odsunąć widmo własnych spraw, i zyskać widownię nawet na te 5 minut.
Polecam jeszcze ten artykuł - jako wstęp do zjawiska
http://www.psyiludzie.pl/wirtualna-produkcja-aniolow/

Jeszcze lepszy skrót:
http://online.synapsis.pl/Slowniczek/Patologiczne-zbieractwo-i-zespol-Diogenesa.html

Początek zaburzenia może mieć miejsce już w okresie nastoletnim. Tendencja do nadmiernego gromadzenia przedmiotów zazwyczaj jest stale obecna, rzadziej pojawia się okresowo i znika. Nasilenie problemu wzrasta z każdą dekadą życia i coraz bardziej upośledza funkcjonowanie. Zaburzenie często współistnieje z samotnością, izolacją społeczną oraz innymi zaburzeniami psychicznymi, szczególnie depresją i zaburzeniami lękowymi.

Istnieje też odmiana patologicznego zbieractwa, zbieractwo zwierząt (ang. Animal hoarding, DSM-5). Jest to specyficzna manifestacja zbieractwa polegająca na trzymaniu dużej liczby zwierząt bez zapewnienia im odpowiednich warunków odżywienia, pobytu i opieki weterynaryjnej. Może to prowadzić do zanieczyszczenia środowiska, chorób zwierząt a nawet ich zagłodzenia i śmierci. Zazwyczaj osoby „zbierające” zwierzęta, zbierają także przedmioty „nieożywione”.

Istnieje też pokrewne pojęcie „zespół Diogenesa”. Charakteryzuje się on, oprócz patologicznego zbieractwa, skrajnym zaniedbaniem higieny osobistej i nieprzestrzeganiem nawet podstawowych zasad sanitarnych w mieszkaniu.


Czy jest na sali psychiatra, żeby się odnieść?😉 Czy to zaburzenie znalazło się już w ICD-10?

Ciekawe jest, że z artykułów wyłania się, że patologiczne zbieractwo powstaje przy wsparciu ego przez publiczność.

Reasumując - nawet jeśli to choroba i w Polsce została uznana za taką, komuś tu i tak się należy zakaz trzymania (zbierania) zwierzaków.

Tatsu tu nie ma co pojmować. Jeżeli faktycznie ten artykuł ma rację bytu w tej konkretnej sytuacji i jest to zaburzenie, to jest tak jakbyś pytała "Jak można mieć depresję, kiedy na dworze słońce świeci?".
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
11 czerwca 2019 08:37
Patologiczne zbieractwo ma kod F63 (zaburzenie nawyków i popędów)
rtyuiop kąpiel w powidłach? A może zrobimy sobie zapasy w powidłach?  😂
Jak tylko wypatrzę czy to gruszki na wierzbach, czy śliwki na sosnach, dam znać 😀 Zastanawiam się tylko, czy na ten przykład nie trzeba będzie się wybrać gdzieś w okolice Czernobyla, czy może Fukujimy, bo tam takie fajne mutacje mogą mieć miejsce 😉

orangebay dzięki za porównanie tego problemu do depresji. Ogarnęłam. Mózg odplątał się z pętelki i już zaczął przyswajać temat prawidłowo.

Co do zbieractwa, to widziałam program o ludziach tym dotkniętych. Masakra. Cały dom w rupieciach, wręcz śmieciach, które do niczego się nie przydadzą, a leżą i zajmują każdy kąt. A potem problemem dla takich osób jest pozbycie się nadmiaru śmieci. Część uświadamia sobie problem i chce poprawy warunków życia, ale większości w takim stanie jest dobrze. Brrrr...
Ale zaraz - jakie zbieractwo?!
Pani Szklanka nie przygarnia byle czego, nie bierze "jak leci". Kupiła, pewnie nietanio, rasowego psa. Lata temu też miała dalmatynki i kaukaza. Kupiła konie, które - przynajmniej na początku - koniecznie musiały być srokate i mieć amerykańskie imiona (takie nawiązanie do indiańskich koni z amerykańskich prerii). Owce i kozy też z początku były tylko rasowe (a przynajmniej kozy mogły uchodzić za saanenki), a w ub. roku przez telefon pytała konkretnie o kozy w kolorze białym, a nie że "wezmę jak leci, byle tanio" .

To nie żadne zbieractwo, tylko narcyzm i megalomania. Ona musi mieć wszystko najpiękniejsze, najrasowsze, dorodne i imponujące itd., czyli takie którym można się pochwalić. Na co jej sfora zaropiałych przybłęd?! To, że ostatecznie jej zwierzaki wyglądały jak sfora zaropiałych przybłęd, to tylko wynik kreatywnej gospodarki i uzależnienia od netu (czyli podtrzymywania złudzenia o swojej wielkości, czyli pielęgnowania megalomanii), a nie patologicznego zbieractwa. Ostatecznie tych jej zwierząt robiło się coraz mniej, a nie coraz więcej.

Graty w domu? Stosy słoików i innych rupieci? To są tzw. przydasie plus kolosalne lenistwo. Jeśli do domu dało się wejść bez maczety i usługi koparką, to nie ma mowy o żadnym zbieractwie.

KBP
Koza Bez Powroza ma absolutną rację. Przecież ci zbieracze (animal hoarders) biorą zwierzęta, żeby im pomóc (w ich mniemaniu). Szlachetnej taka myśl by nigdy do głowy nie przyszła.
Jednak część symptomów pasuje do zbieractwa...
Tylko - faktycznie - rtyuiop zwróciła uwagę na chyba podstawową różnicę: zwierzę, które trafiało na Ranczo musiało mieć odpowiednią charakterystykę, być rasowym co najmniej z wyglądu, a bajzel, to jeszcze nie zbieractwo...

Kurde... z każdym wpisem mam coraz mniejszą wiarę, że w Indiance coś dobrego się da znaleźć  🙁
dobrze manipuluje zdjęciami 😉
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
11 czerwca 2019 14:36
Mi tam żaden symptom do zbieractwa nie pasuje.
Mi pasuje bardzo wiele. A to że musi mieć rasowe... niewykluczone że zbieractwo połączyło się z innymi problemami, kompleksami. Znam już przypadek zbieraczki która też musiała mieć "to co najlepsze" ale w domu rupieć walał się na rupieciu. Tutaj objawy występują na pewno, tylko doprawione innymi zachowaniami. Te wszystkie obsesyjne zachowania też pasują. I cecha o której artykuły nie wspomniały. Niechęć do udzielenia jej realnej pomocy, a nawet lęk przed tą pomocą.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się