Gender

[quote author=edyta link=topic=35883.msg1974313#msg1974313 date=1389276166]
Pamiętając, że: „Gender jest teorią - nie ideologią - z obszaru wiedzy humanistycznej, która pozwala patrzeć na zmianę stosunków społecznych poprzez reakcję między mężczyznami i kobietami. Na to, jakie funkcje pełniły i pełnią w danym okresie kobiety, a jakie mężczyźni. Gender zadaje pytania. O to, kto ma władzę, kto korzyści, kto jakie obowiązki i przywileje” film nie zaprzecza, a wręcz potwierdza zasadność prowadzenia takich badań i zadawania takich pytań.

To powyzej, to tylko aktualna narracja niektorych mediow, majaca na celu osmieszyc KK i innych oponentow IDEOLOGII gender. Jezeli bylaby to tylko teoria, to co robilaby np w przedszkolach? Bo "rownosciowe przedszkole" to juz nie jest teoria, a praktyka. A glowne przeslanie filmu (obejrzalam nie przeklikalam) jest takie, ze przez 20 lat w Norwegii probowano wyrownac sznase kobiet i mezczyzn w dostepie do zawodow bo komus uwidzialo sie, ze ludziom to potrzebne (w filmie tego nie ma ale zapewne poszly na to miliony), po czym okazalo sie ze nie tylko nie potrzebne ale takze ze cala ideologia nie ma zadnych podstaw naukowych, a stojacy za nia badacze to zwykli karierowicze albo fanatycy. Wlasnie wydano w Polsce 700 tys PLN na filmy dla urzednikow ministerstw zwiazane z ideologia gender. I biznes sie kreci.

[/quote]

Przepraszam, że odniosę się krótko tylko do tej części, ale czas nagli 😉
Powielasz jedynie medialną narrację przeciwników "gender", a raczej tych którzy jej nie rozumieją. 700 tys powiadasz? myślę, że w naszych dziejach sprzeniewierzono nie takie kwoty na bzdetne wymysły urzędasów - bardziej odjechane i szkodliwe, niż "gender". Co ciekawe podmioty związane ideologicznie z KK skrupultanie korzystają z dopłat unijnych przeznaczonych na działania "równościowe". Cóż, pieniądze nie śmierdzą.
Powielasz jedynie medialną narrację przeciwników "gender", a raczej tych którzy jej nie rozumieją. 700 tys powiadasz? myślę, że w naszych dziejach sprzeniewierzono nie takie kwoty na bzdetne wymysły urzędasów - bardziej odjechane i szkodliwe, niż "gender". Co ciekawe podmioty związane ideologicznie z KK skrupultanie korzystają z dopłat unijnych przeznaczonych na działania "równościowe". Cóż, pieniądze nie śmierdzą.
z braku argumentów piszesz nie na temat... i od kiedy to ewentualna jedna głupota, ma usprawiedliwiać inną głupotę?
swoją drogą, odpowiedź godna przodującego komsomolca..."a u was to murzynów biją" 😁
Obejrzałam oba filmy, zarówno ten o propagandzie, jak i ten o "genderowym paradoksie".
Temat propagandy w mediach jest mi znany i nie byłam zaskoczona. Ale dobrze, że ktoś o tym głośno mówi, może jest jakaś szansa, że dotrze do szerszych grup odbiorców.
Natomiast drugi film nasunął mi kilka niepochlebnych refleksji na temat norweskich "naukowców" - przynajmniej tych pokazanych na filmie. Zastanawiam się, jak bardzo zindoktrynowanym i wypranym z umiejętności samodzielnego myślenia trzeba być, żeby próbować rozpatrywać człowieka jako istotę niebiologiczną i mówić, że biologia nie ma dla nas żadnego znaczenia... Odniosłam też wrażenie, że obojgu tym "naukowcom", zwłaszcza kobiecie, brakowało jakiejkolwiek rzeczywiście naukowej wiedzy - dowolne bardziej merytoryczne pytanie powodowało jąkanie się, mieszanie, powtarzanie w kółko tego samego albo bezsensowny słowotok, z którego nic nie wynikało. Smutne.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
10 stycznia 2014 07:23
jak znaczenia nie ma biologia człowieka skoro ma? To co człowiek ma być? Stwór niebiologiczny a co? Krzemowy?? I niestety też chyba jestem dinozaurem bo jednak od zawsze u naczelnych młodymi opiekowały się samice. Tak jakoś było i nie szkodziło. Dla mnie najszkodliwsze są dwie rzeczy: wmawianie kobietom które nie chcą robić kariery i wolą zajmować się dziećmi że są gorsze i wmawianie kobietom które dzieci nie chcą że są nienormalne 😉. Dzięki temu mamy cudowne społeczeństwo w której kobiety frustrują się na maksa bo czego nie wybiorą jest źle. Dla odmiany męźczyźni słyszą źe grunt to kariera więc rodzinę mają w d... Rodzinę, nie robienie kasy na jej utrzymanie i rodziny ślicznie się rozpadają z racji frustracji z obu stron. Znam mnóstwo kobiet które pracują bo MUSZĄ . Gdyby mogły się utrzymać zajmowałyby się domem, dziećmi, ogrodem. Żyłyby wolniej i spokojniej. Dla dobra rodzin, dzieci i społeczeństwa. Może więc problem nie tkwi w płci kulturowej
No właśnie. Mnie się wydaje, że problem ma jakaś tam mniejszość i to głównie ze sobą.
Większość w imię poszanowania praw ma się godzić na wszystko. To jest postawione na głowie.
Ja mam się godzić na paradę w centrum miasta, gdzie jakiś pan ma kaprys wymachiwać genitaliami.
A z kolei ja nie mogę /nie mam prawa powiedzieć NIE. Bo jestem nietolerancyjna. Nienowoczesna.
Mam grzecznie sobie odejść i nie patrzeć. We własnym mieście/kraju.
Kurczę: to jakieś niesymetryczne. Ja mam się dostosować. I to robię. A gdzie są moje prawa?
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
10 stycznia 2014 07:47
Prawa? Taniu, obywatel ma tylko obowiązki 😉
Prawa? Taniu, obywatel ma tylko obowiązki 😉

Taki zwyczajny tak. A jak jest mniejszością to ma już rozliczne prawa.
Tak sobie rozmyślałam, dlaczego ja jestem taka "grzeczna" /ustępująca i mi wyszło, że wychowałam się w systemie, gdzie wszyscy ludzie są równi. I chyba mam zakodowane. A miało być teraz inaczej.  🙁
p.s
A na temat:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IK/or201104-gender.html
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
10 stycznia 2014 08:04
teraz taki cudowny jest system, że masz być chamski i przebojowy :/. Może czas powalczyć o prawa grzecznych i nieprzebojowych? Normalnych? Ludzi którzy chcą pracować nie po 12 godzin, którzy cenią spokój i normalne źycie, w którym jest czas na zabawę, rodzinę, pasje? Którzy cenią wychowywanie dzieci w rodzinie a nie instytucjach? A zarazem nie uważają źe kobitka bez dziecka to "zły gender" 😉. Ale to niemedialne. I źle się na tym zarabia.
Omnia: normalni (czyli obecnie: nienormalny beton moherowy- bo tak się ich metkuje) jest powoli już tylko w podziemiu.
Spotkasz ich jeszcze np. w osiedlowej bibliotece.
Ja już nieraz o tym pisałam: nie jestem moherem. Nie ma we mnie złości i nienawiści. Jednak czuję się zagoniona do kąta.
Podawano tu przykład samotnej matki. A ja znam młode matki, które celowo nie wychodzą za mąż za swych partnerów, żeby korzystać z przywilejów. Ja wiem, że marnych, ale jednak to m.in z moich podatków jest płacone. Podobnie zus zdrowotne: płacę dwa. Bo muszę.
I kasa idzie m.in na bezdomnego pijaka. A ja muszę chodzić do lekarza prywatnie. Jak w tym symetria i sprawiedliwość?
A ja się tylko zastanawiam, dlaczego tak wiele osób uważa, że równi = tacy sami. Równi to oznacza przecież traktowani tak samo niezależnie od różnic pomiędzy nimi. Ludzie różnią się między sobą, kobiety są inne niż mężczyźni, a mężczyźni niż kobiety, tak od zawsze było i tak być powinno, bo w dużej mierze to te różnice nas do siebie przyciągają. Ile problemów we współczesnych relacjach bierze się z zaburzenia podziału tego, co jest męskie, a co kobiece, i jaka rola w życiu i rodzinie przypada mężczyźnie, a jaka kobiecie... Jest jeden wiersz księdza Twardowskiego, nazywa się "Podziękowanie", który moim zdaniem idealnie oddaje sens tego, że wszystko na świecie jest różne, a więc i my także. Ze sztucznego ujednolicania nic dobrego nie może wyniknąć.
A problem z zanikaniem podziału ról społecznych moim zdaniem kryje się w tym, że skoro kobiety przejmują role męskie - zarabiają na rodziny, prowadzą własne firmy, pracują na kierowniczych stanowiskach, są silne, zaradne, odpowiedzialne, naprawią sobie same samochód albo komputer, pomalują mieszkanie itp. - to jaką rolę mają pełnić mężczyźni? Nie mogą przejąć naszej podstawowej roli tak, jak my przejęłyśmy ich - bo nie mogą rodzić i karmić dzieci i robić wszystkiego, co jest z tym związane. No biologia jest nieubłagana. Zatem trochę to wygląda tak, jakby mężczyzna przestawał być potrzebny, bo kobieta sama może pełnić jego rolę - w pracy, w domu, w rodzinie... A mężczyźni nie wiedzą, co z tym zrobić i gdzie w tym poprzestawianym świecie mają szukać swojego miejsca. Ktoś pisał o kobietach, które pracują, bo muszą, a wolałyby zostać w domu i zajmować się wychowywaniem dzieci - ależ oczywiście, bo to jest odwieczny porządek, który gdzieś tam podświadomie mamy zapisany. Nie mówię, że ma to być jedyny model, bo choćby sama bym się w nim źle czuła, ale dlaczego wyśmiewać kobiety, które chcą mieć możliwość realizowania go...?

Taniu wydaje mi się, że tych normalnych jest dużo więcej, ale po prostu nie wychylają się z normalnością, bo zaraz gdzieś inni rozpalają stosy... Takie czasy, że piętnuje się normalność, a nie odmienność. Bo odmienność jest na topie...
[quote author=Murat-Gazon link=topic=35883.msg1975088#msg1975088 date=1389344788]
(...)
Taniu wydaje mi się, że tych normalnych jest dużo więcej, ale po prostu nie wychylają się z normalnością, bo zaraz gdzieś inni rozpalają stosy... Takie czasy, że piętnuje się normalność, a nie odmienność. Bo odmienność jest na topie...
[/quote]
Och, żeby to była tylko moda. Ten top. Obawiam się, że to jednak element PLANU. Dobrze, że ja już mam niedaleko.
A ja znam młode matki, które celowo nie wychodzą za mąż za swych partnerów, żeby korzystać z przywilejów. Jak w tym symetria i sprawiedliwość?

Nie ma żadnej. Ale to ma i drugą stronę medalu - bo ja z kolei znam przypadki rozwodzenia się ludzi dlatego, żeby skorzystać z czegoś, co było niedostępne dla "normalnej pary". Na przykład możliwości zapisania dziecka do państwowego przedszkola, gdzie trzeba było przejść przez upokarzające śledztwo, czy aby na pewno jest się samotną matką, no bo jak nie, to sio do prywatnego, przecież dwoje ludzi NA PEWNO ma na to pieniądze. Tak samo w przypadku kredytów - pary biorące śluby w sumie tylko po to, by dostać kredyt oczywiście istnieją, ale z kolei osobiście mam w rodzinie przypadek podpisania intercyzy po kilkudziesięciu latach małżeństwa po to, żeby... dostać kredyt.
To jest równie niesprawiedliwe. Ja nie umiem się przepychać łokciami i chamstwem torować sobie drogi do celu, nie tak mnie wychowali rodzice, ale jednak nauczyłam się prostej zasady - "umiesz liczyć, licz na siebie". Czego sama nie zdobędę ciężką pracą, to mi nikt nie da, a często jeszcze jak coś zdobędę, to mi i to zabiorą. Trzeba zacisnąć zęby i żyć najlepiej jak się umie, tak, aby samej sobie móc kiedyś w przyszłości spojrzeć w oczy bez wstydu i żalu. Sprawiedliwość? - piękna idea, o którą warto walczyć, ale rzadko kiedy przejawiająca się realnie.
Przed nami dwa lata "wyborcze". Zobaczymy jaka będzie oferta dla "normalsów".
dempsey   fiat voluntas Tua
10 stycznia 2014 10:11
Obawiam się, że to jednak element PLANU. Dobrze, że ja już mam niedaleko.

Też się tego niestety obawiam.
Ile ja mam, to akurat mi nie wiadomo, może bliżej niż Ty 😉 Ale tak się składa, że mam dzieci, które jeszcze nie wyszły z domu, jeszcze są nietknięte przez nic, choćby przez system szkolnictwa. Więc muszę, a raczej musimy z mężem, jakoś je wyposażyć. A czy damy radę, trafimy i zdążymy - czas pokaże.
Dempsey: dacie radę, spokojnie. Zobaczysz.
[quote author=baba_jaga link=topic=35883.msg1972992#msg1972992 date=1389179537]
Pandurska
A faktem jest, ze w De w dokumentach urzedowych (DO ?) wprowadzono (lub jest to w trakcie zaawansowanych prac legisl.) "trzecia" plec xy ?
[/quote]


baba_jaga Szczerze mowiac, to nie wiem. Gdzies mi sie obilo to o uszy, ale pewnosci nie mam i nie bylam tez ostatnio w zadnym urzedzie, aby to sprawdzic  😉

W kwestii gender i tego, do czego cala dyskusja prowadzic NIE powinna jest fakt, w  jaki sposob niemieckie uniwersytety wymagaja od studentow stosowania tzw. "Gendergerechte Sprache und Formulierungen", czyli w skrocie podkreslania w formulowaniu okreslenia dla podmiotu, iz chodzi nam zarowno o plec meska, jak i zenska. Glupi przyklad i chyba zrozumialy dla kazdego. Mamy liczbe mnoga od wyrazu student, czyl "die Studenten". Za uzycie takiego sformulowania jest uwaga w pracy i punkty minusowe, gdyz wg teorii progenderowej musi byc "die StudentInnen" albo "Student/innen".

Jezykowcy maja troche zwiazane rece i raczej nikt nie smie wychylic nosa i sie sprzeciwic, gdyz zostalby zmiazdzony przez opinie publiczna. Dla mnie osobiscie jest to dziwny neologizm, ktory zaburza przejzystosc prac naukowych ot tyle. I mimo, ze jestem za tym, aby moj facet sprzatal w chalupie i ugotowal cos czasem, a ja ze nie ograniczam sie do roli inkubatora, choc nie przecze, ze biologia wyposazyla mnie w organy do bycia takowym i czuje sie z tym ok, to jakies takie chore wymysly w kolo tematu sa po prostu zenujace i do niczego nie prowadza.
Pandurska niemieckiego nie znam, ale na logikę jakby sobie to przełożyć, chodzi o to, jakby po polsku trzeba było za każdym razem pisać "studenci/-tki"? Jeśli tak, to jakiś absurd jest.  😵
Z takich pseudopoprawnościowych to mnie kiedyś zmroziły dwa polskie neologizmy, dzięki Bogu się jakoś nie przyjęły - "gościni" i "woźniczka" (no bo "gość" i "woźnica" są przecież rodzaju męskiego). Jakoś kobieta będąca gościem nigdy nikomu nie przeszkadzała, a w kwestii woźnicy to nie można powiedzieć "powożąca"... ?
.
Murat-Gazon, Vanillka dokladnie o to chodzi! Totalna abstrakcja, co?  🙄 Sa profesorowie bardziej czepiajacy sie (m.in. genderowy stream na wydziale i tu trzeba uwazac nawet wyslawiajac sie na zajeciach) i sa tacy, ktorzy lekko machaja reka na to wszystko (np. nasz dziekan) i tylko zazaczaja na poczatku zajec/pracy, ze pomimo, iz uzywaja tradycyjnych sformulowan, to w domysle sa ujmowane obie plci.

Z mojego socjologicznego podworka powiem tyle, ze obecna dyskusja i badania nad problematyka Gender w DE dotycza w przewazajacej ilosci godzeniu pracy zawodowej matek z wychowywaniem dzieci oraz instytucjonalnemu zapobieganiu nierownosci w uzyskiwanych przychodach w przypadku emerytury lub rozwodu, gdyz wg badan wiele kobiet w tych przypadkach osuwa sie na granice ubostwa (tez ciekawy temat zwlaszcza porownujac realia niemieckie z polskimi  😉 ). Panowie natomiast (tu takze wyniki badan) radza sobie finansowo duzo lepiej mimo oplacania alimentow. Uwazam, ze sa to prace bardzo potrzebne biorac pod uwage wspolczesny, patchworkowy model rodziny. Czy dobry, czy niedobry- nie mi to oceniac, bo mam dosc odwazne i zlozone poglady w tym temacie..

Jeszcze inny obszar, gdzie wykorzystywane sa badania nad Gender z mojego uniwerku, to projekt ustawy, dzieki ktoremu czas pracy zarowno kobiet, jak i mezczyzn bedzie dynamicznie dopasowywany do fazy zycia, w jakim sie wyzej wymienieni znajduja. I tak np. w okresie, gdy dzieci sa male, rodzice pracuja krocej, zeby miec czas zajac sie potomstwem i niejako nadrabiaja ten niepelny wymiar godzin w wieku pozniejszym, gdy tak naprawde juz tylu zajec nie ma. Pomysl dosc odwazny i bardzo kontrowersyjny, ale wierzcie mi, ze sa w niego inwestowane grube miliony, wiec cos musi byc naprawde na rzeczy.

Tania, przeczytałam ów podlinkowany tekst. Trafny - szczególnie w streszczeniach poglądów. Najbardziej - uwagi o zmianie statusu rodziny na skutek uznania seksualności za sferę prywatną (tyle, że to JUŻ się stało, a nie dopiero - dzieje się). Oraz fragment o nieistnieniu społeczeństw bez zależności. O krzywdach, które rodzą poglądy o niezależności.
Jednak - gender jest znacznie starsze niż 1989 🙂 oraz - to chyba akurat nie KK powinien piętnować równościowe utopie 😁 (wszyscyśmi dziećmi jednego Boga).

Temat nie wywołuje we mnie poruszenia emocji. Raz, że przepracowałam sobie rzecz bardzo dawno. Z powodu pewnych... perturbacji potrzebowałam się przyjrzeć tematowi dokładniej i dość długo "prowadziłam własne studia", ustalając własne poglądy w sposób w miarę stabilny. Dwa, że im dłużej żyję na świecie, tym bardziej jestem pewna dwóch niewzruszonych zasad: "follow the money" i "świat opiera się na dupie" 😀
tak w temacie 🙂
Przed nami dwa lata "wyborcze". Zobaczymy jaka będzie oferta dla "normalsów".
oferta jest, tylko zamilczana na śmierć, lub bardzo starannie zohydzona przez manipulatorów opinii społecznej.
w tym szaleństwie jest metoda...żeby się o tym przekonać, warto poświęcić godzinkę i obejrzeć wykład który linkuję. wykład ma już 30 lat, ale nic nie stracił ze swojej aktualności.
"Genderowałam" dzisiaj dziecko moje, ale się nie dało. Na dodatek patrzyło na mnie jak na głupa. (co nawet i bez tego sie zdarza)
W temacie płeć vs. kultura.
Mój niespełna dwuletni syn jeszcze nie kuma róznic pan/pani (wszyscy są pan, bo to łatwiej mu wymówić), nie rozróżnia kto 'dziewczynka' a kto chłopiec. ..
nikt  z nim tej lekcji usilnie nie przerabiał, słowem jest "kulturowo tabula rasa".
No i wśród jego zabawek lalki i misie są uwaga! do robienia "bam"  😂 No nie bawi się zbytnio w karmienie czy przytulanie ferajny, za to walnąć miśkiem o miśka i "bam" to aktualnie spora frajda. wózek z lalką jego kuzynki, po tym jak objechał nim dom posłużył do zrobienia "bam"... i potem wział swoje plastykowe narzędzia i pół h. go naprawiał., to dopiero frajda była.
Ja nafaszerowana bzdetami o niepraniu głowy dziecka płciowością tak niefajnie się z tym czułam na poczatku, bo chciłam aby więcje w nim było tego kobiecego pierwiastka. I co? I dupa. 100% "chłopa".  Nic tego nie zmieni.
dempsey   fiat voluntas Tua
11 stycznia 2014 07:30
A niestety znaleźli się tacy, co próbowali. Przykład: http://en.wikipedia.org/wiki/David_Reimer
tutaj artykuł w jęz. pl

kotbury, bo tak po prostu jest.
Może to bezdzietne feministki są autorkami teorii. Wystarczy mieć własne dziecko.
Ja mam szczęście mieć dwójkę - dziewczynkę i chłopca, różnica 2 lata. I mimo, iż dziewczynka jest śmielsza, sprawniejsza ruchowo, bardziej zawadiacka od brata, to patrząc na nich, ich zabawki i zabawy wybierane od niemowlęctwa nie sposób w ogóle mieć jakichkolwiek wątpliwości :P
Co więcej, już widzę, że moja córka nie znajdując pewnych wzorów u własnej matki  😎 (zawsze byłam chłopaciarą, styl bardziej sportowy, nie mam szpilek i przekłutych uszu) szuka ich gdzie indziej i zdaje się, że będę miała w domu niezłą kokietkę  👀
Dobrze chociaż, że po drzewach łazi  😀
Dempsey przeczytałam ten artykuł i po prostu mnie zmroziło. O matko boska...  🤔
Zastanawiam się, czy jakby zrobić jakieś szczegółowe badania psychologiczne "doktorom" wymyślającym takie eksperymenty, to czy nie okazałoby się, że są to jacyś psychopaci z nieuświadomionymi skłonnościami sadystycznymi... Brrrr.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=35883.msg1975088#msg1975088 date=1389344788]
A problem z zanikaniem podziału ról społecznych moim zdaniem kryje się w tym, że skoro kobiety przejmują role męskie - zarabiają na rodziny, prowadzą własne firmy, pracują na kierowniczych stanowiskach, są silne, zaradne, odpowiedzialne, naprawią sobie same samochód albo komputer, pomalują mieszkanie itp. - to jaką rolę mają pełnić mężczyźni? Nie mogą przejąć naszej podstawowej roli tak, jak my przejęłyśmy ich - bo nie mogą rodzić i karmić dzieci i robić wszystkiego, co jest z tym związane. No biologia jest nieubłagana.
[/quote]
Jest taka jedna antropolozka, ktora uwaza, ze prehistroyczne kobiety wymyslily mezczyznom polowania na grubego zwierza, zeby mieli "cos swojego" 😉

[quote author=Murat-Gazon link=topic=35883.msg1975088#msg1975088 date=1389344788]
Ktoś pisał o kobietach, które pracują, bo muszą, a wolałyby zostać w domu i zajmować się wychowywaniem dzieci - ależ oczywiście, bo to jest odwieczny porządek, który gdzieś tam podświadomie mamy zapisany.
[/quote]
No wlasnie nie jest to takie proste. Czlowiek przez wiekszosc swego istnienia nie znal pojecia domu, a juz na pewno nie pod dzisiejsza jego postacia, jako miejsca odosobnienia matek i mlaych dzieci*.Nic dziwnego, ze matki czuja sie kiepsko w roli osob przebywajacych wiekszosc czasu wylacznie z malymi dziecmi, przytloczone obowiazkami (kiedys dzieci rodzily sie co 3-5 lat, ze wzgledu na karmienie piersia i mniej wypasna ale zdrowa diete) i uzaleznione calkowicie od mezczyzn. Bo to nie jest i nie bylo, oprocz ralatywnie krotkiego okresu czasu, norma. Norma, poki co nie do wykorzenienia jest tylko to, ze to kobieta w wiekszosci zajmuje sie dzieckiem, im ono mniejsze tym udzial mezczyzn w opiece jest mniejszy. Zreszta z jakiego powodu ewolucja mialaby preferowac calkowite uzaleznienie przetrwania potomkow od jednego mezczyzny, istoty kaprysnej, sklonnej do agresji i ryzyka, wykonujacej niebezpieczny zawod mysliwego, zyjacego krocej i o gorszym zdrowiu?

W Tanzanii jest plemie zbieracko-lowiecke, ktore moze byc przykladem tego jak zyli nasi przodkowie. Kobiety zbieraja pozywienie dla siebie, wiekszosc od razu jedza. Dzieci szybko ucza sie tego samego. To co zostaje jest dzielone miedzy czlonkow plemienia. Mezczyzni robia to samo z upolowanym miesem. Malzenstwa trwaja nie raz cale zycie ale nie jest to kwestia ekonomicznej zaleznosci. Jezeli pan maz zachowuje sie nieladnie, to kobiety wspieraja sie wzajemnie i pokazuja panu gdzie jego miejsce. Tutaj wlasnie dzieci rodza sie rzadko bo kobiety, wskutek karmienia piersia i diety optymalnej, wiekszosc zycia nie sa plodne. To tylko przyklad ale dowodzi on, ze wzajemna zaleznosc miedzy czlonkami stada nie musiala kiedys byc oparta na schemacie "kobieta calkowicie na lasce mezczyzny" albo "kobieta niezalezna musi oddac dziecko pod opieke innym".

*nawet na tym forum spotkalam sie z krytyka, zabierania niemowlecia w rozne miejsca, jakoby do tego nie przeznaczone. Gdzie zatem jest miejsce dziecka? W domu i na placu zabaw. Czyli matka jest skazana na przebywanie w tych miejscach badz zostawianie wlasnego niemowlecia innym, co tez nigdy dla gatunku nie bylo norma.
zawsze zastanawia mnie stwierdzenie, ze kobiety NIE pracowały... sorry, to naprawdę uproszczenie, ilu mężczyzn było stać na utrzymanie rodziny? Jaki procent?

Kobiety zawsze pracowały. W mniejszym zakresie, bo musiały zajmować sie dziećmi - chodziły na służbę, szyły na zarobek, sprzedawały, pracowały cieżko w polu, robiły przy zwierzętach gospodarskich, orały pola, zamiatały ulice, gotowały i piekły na zarobek. To ze nie wychodziły do "biura" nie znaczy ze nie pracowały. To, ze nie miały wielu możliwości tez nie znaczy ze nie pracowały. Były gorzej wynagradzane, prace miałe zapewnie podlejsze, ale pracowały.
Wystarczy poczytać lietrature polską z rożnych okresów. Ktoś sprzątał, gotował, piastował obce dzieci w tych "dworach". Ktoś szył te stroje, zbierał zioła i inne.
Wiec praća zarobkowa była.
Dodofon, owszem zawsze pracowaly ale czemu od razu praca zarobkowa? Kiedy pracowala na wlasnym gospodarstwie to nie byla praca bo nie dostala za to wynagrodzenia w monetach? W czasach przedindustrialnych ta praca zarobkowa poza miejscem zamieszkania (koniecznosc zostawienia dziecka) to byla jednak rzadkosc do tego zmierzam. Bo ile bylo w koncu tych dworow i cudzych dzieci do bawienia? Zwykle nie bylo koniecznosci wybierania pomiedzy dzieckiem, a praca bo szlo jedno z drugim pogodzic. Dzisiaj jest na odwrot, ten problem wyboru jest powszechny, a kobiety rozdarte. Gender mowi, ze to wychowanie sprawia, ze statystyczna kobieta ma gorsza sytuacje materialna, ja uwazam, ze swiat jest tak urzadzony, ze kobieta, cokolwiek wybierze, to po tylku dostanie.
Dodofon racja. Tyle tylko, że te zajęcia nie były powszechnie szanowane i co za tym idzie były nisko opłacane. Bo kobiece właśnie. Dlatego kobiety zaczęly dążyć do możliwości zajmowania się tym, czym zajmowali się dotąd tylko mężczyźni. Bo to te zajęcia przynosiły prestiż, pieniądze i władzę. Mężczyźni poprzez "trzymanie" kobiet w domu, czyli odmawianie prawa do edukacji, wyboru własnej drogi zyciowej, odmawianie praw obywatelskich zatrzymywali te społeczne "delicje" (prestiż, pieniądze, władzę) przy sobie. Potem sytuacja zaczęła się zmieniać i dziś jesteśmy na kolejnym etapie tej ewolucji. Osobiście rozumiem pojęcie gender, jako badanie zmian stosunków społecznych z naciskiem położonym na role jakie pełnią w społeczeństwie obydwie płcie. Definicja podana przez panią Limanowską potwierdziła mi ten tok myślenia.
wrotek, wydaje ci się, że piszę nie na temat, bo opacznie pojmujesz pojęcie gender.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się