Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
13 czerwca 2013 07:57
[quote author=safie link=topic=35211.msg1801104#msg1801104 date=1371046860]
Klaps jest biciem?

ty tak serio?  😲 oczywiście, że jest formą przemocy.
wychowanie bez przemocy fizycznej nie oznacza braku wychowania.
aha, i co ma wspólnego klaps z odciągnięciem od krawędzi jezdni?
dziewczynka, celnie to napisałaś. faktycznie często widzę za granicą takie obrazki. Ciekawe, z czego to wynika..
[/quote]

serio, serio. Podniesiony głos też można traktować jako przemoc.
Zapytałam o klapsa, bo dziewczynka pisała o biciu jako takim. Sama nie spotkałam się z sytuacją, żeby któryś z rodziców tak otwarcie na ulicy bił dziecko, widziałam, że klepną w tyłek jak dziecko zaczynało tupać nogami i ryczeć bo chce gumę/nową zabawkę/ pieska, ale dla mnie jest to różnica.
A do sytuacji z tirem nie nawiązuję, bo to było nawiązanie do wątku o dzieciach a tam nie zaglądam ( ciekawe dlaczego :lol🙂

Miałam do czynienia za granicą w 3 dzieci. Rocznej dziewczynce rosły zęby więc ryczała, pluła jedzeniem i wszystkich gryzła. Jej brat, lat 4, po 5 minutach miałam dość. Krzyczał, pluł, a po 30 minutach gry na konsoli był agresywny. Tata wyprowadził go do ogródka, gdzie mały darł się ile wlezie, kopał tatę i to widowisko trwało dość długo. Alex uspokoił się chyba jedynie dlatego, że się zmęczył.
Drugi chłopiec to ( piszę to ja!) cud. 3 lata, a pyta o to czy może odejść do stołu. Jak zaczyna przesadzać podczas zabawy, pojawiała się groźna mina mamy, jak to nie pomogło to dostawał klaps ( lekkie pacnięcie w pupę, a nie lanie spuszczone przez kolano pasem) to dziecku przechodziło. Wytrzymałam z małym weekend, a nawet się bawiłam ( istnieje podejrzenie, że to od ilości wypitego wina)
Wszystkie dzieci z Francji.
Może racja, może coś mu było. Chociaż wydawał się być kumaty, bo jak podbiegał do drzwi to patrzył czy matka patrzy i jak mowiła 'nie' to walił w nie pięścią 😉 Szkoda mi było tej jego matki, bo wyglądała jakby w ogóle nie radziła sobie z własnym dzieckiem i cierpiała bardzo z tego powodu 🙁
To tak wygląda. Dziecko wyje, Ty usiłujesz zachować spokój. Taki mały gówniarz mało co rozumie. Ludzie się patrzą, i zaczynają "pomagać", jak ta baba, jedynie pogarszając sprawę.
Co miała zrobić matka?
Ja prawdopodobnie wysiadłabym i zaprowadziła w odludne miejsce, żeby mi "nie pomagali". A tam - wyj i histeryzuj do woli.
Czasem się nie da. I stąd rozwydrzone bachory i nieszczęśliwe  🙄 matki.
safie - co sie dziwić, jak dziecko lat 4 napier... na konsoli - to juz pierwszy krok do agresji,

Jakoś dziwne, pomimo, ze dzieci nie cierpię chronicznie - nigdy przenigdy nie miałam problemów z własnym.
Moje dziecko nigdy nie miało kary, żadnej, nie zostało uderzone, nawet klapsem, krzyknelam RAZ, ryknelam stoj, jak biegł do mnie - a w oddali widziałam auto. Wmurowało go.
Czy np. uderzylybyscie przyjaciółkę, która wam odpyskuje? Albo kolegę, który rzuca was ścieżkami? - nie
To dlaczego uderzyć innego - małego człowieka?? Jak sie nie uderzy dorosłego za zachowanie, które jest dla nas średnio akceptowane?

Ale ja w przeciwieństwie do wielu osób, które znam - które maja problemy z dziećmi - które uchodzą za idealnych rodziców - ja sie dzieckiem zajmuje. Nie opiekuje, ale zajmuje. Jakoś dziwne, ze mój 6 latek nie ma komputera, konsoli i innych pierdół. Nie gra, nie wie co to jest.

Na studiach opiekowalam sie 3 rodzeństwa, przez 3 lata. Dzień w dzień. I po miesiącu dzieci były kompletnie ustawione - dziwne grzeczne, chętne do współpracy, karne. A były dość rozwydrzone.
Ba nawet na wakacje chciały jechać ze mną a nie z rodzicami.
Dlaczego? Bo ja sie zajmuje, interesuje, rozmawiam, rozmawiam, rozmawiam, wymyślam głupie zabawy, wspieram, angażuje w prace domowe, tłumaczę, nigdy ńie zbywam dziecka, pomimo, ze padam na pysk, zachęcam do skakania w kałuże, lepienia ciastek z błota, robienia kawałów innym, walczę na wodę z węży, tluke sie poduszkami, latam z karabinem.

dodo!  😤
No i zobaczcie jak trudno byc rodzicem spolecznie zadowalajacym. Twoje dziecko zachowuje sie tak jak opisalaCricetidae, - rozpuscilas. Trzepniesz w zad - wyrodna matka jestes. A czlowiek nie cwiczy rodzicielstwa latami, tak jak dajmy na to jezdziec zanim dosiadzie pierwszego mlodego konia. Wsiadasz na ten rollercoaster i radz sobie czlowieku! Masz tylko to co wyniosles z domu, instynkt, inteligencje, (do psychologa sie nie zwrocisz bo ci dzieci zabiora 😉 ), a dzieci bywaja naprawde rozne. No i oczywiscie wszyscy wiedza lepiej od ciebie, zwlaszcza ci co dzieci nie mieli. Apeluje wiec o troche wyrozumialosci dla rodzicow.

A moze jeszcze dopisze przyklad z zycia. Ja mam malutkie dziecko, 11 mieisiecy, bardzo grzeczne, czasem placze jak nie moze czegos dostac ale to jest normalne - tak niemowle informuje, ze jednak czegos bardzo potrzebuje. Nagle zaczely sie ataki histerii, kiedy tylko cos szlo nie po jej mysli. Takie z wrzaskiem, tupaniem nozkami, zacisakaniem piastek i, a jakze, padaniem na podloge. Pierwsze co zrobilismy to zmierzylismy goraczke i obejrzelismy dokladnie od stop do glow ale niczego nie znalezlismy. Nie karalismy. Poniewaz nie przeszlo nastepnego i nastepnego dnia, poszlismy do lekarza. Lekarz stwierdzil wirusa i zapewnil ze jutro bedzie po sprawie i rzeczywiscie nastepnego dnia bylo juz wszystko normalnie. To co widzicie czasem na ulicy nie jest tak jak wam sie wydaje wylacznie aktem terroryzmu. Male dzieci nie umieja jeszcze zapanowac nad emocjami i po prostu w ten sposob probuja wyladowac frustracje. Frustracje i cierpienie, ktore moze pochodzic takze np z choroby albo zmeczenia. I kiedy rodzic widzi, ze nie jest to problem wychowaczy ale dziecku cos jest, to tez zupelnie inaczej bedzie reagowal.
Już to kiedyś pisałam, ale powtórzę.
Miałam staże na oddziale psychiatrycznym dziecięcym. Wiele dzieci było kierowanych z leczenia ambulatoryjnego jako podejrzenie ADHD- do diagnozy. Większość opuszczała oddział z odebranym rozpoznaniem ADHD. Problemem okazywało się wychowanie i nieudolność rodziców.

Spytałam personel co sądzi o karach cielesnych wobec dzieci. Usłyszałam odpowiedź, znaną wielu osobom. "Są dwie drogi dotarcia do mózgu. Krótsza przez uszy ( tłumaczenia i rozmowa)  i dłuższa przez rdzeń kręgowy ( lanie w tyłek)"

Z niewychowanych dzieci rośnie, niewychowana, problematyczna młodzież. Klaps dany rozsądnie przez kochającego rodzica nie może być porównywany do znęcania się nad dzieckiem przez psychopatę czy półgłówka".
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
13 czerwca 2013 08:55
safie - co sie dziwić, jak dziecko lat 4 napier... na konsoli - to juz pierwszy krok do agresji,



Z tego co wiem mały miał dostęp do konsoli przez godzinę dziennie, ale aż mnie to uderzyło, jak na dziecko wpływa gra  Mario ( do tej pory nie widziałam w niej nic agresywnego)

Spytałam personel co sądzi o karach cielesnych wobec dzieci. Usłyszałam odpowiedź, znaną wielu osobom. "Są dwie drogi dotarcia do mózgu. Krótsza przez uszy ( tłumaczenia i rozmowa)  i dłuższa przez rdzeń kręgowy ( lanie w tyłek)"

Z niewychowanych dzieci rośnie, niewychowana, problematyczna młodzież. Klaps dany rozsądnie przez kochającego rodzica nie może być porównywany do znęcania się nad dzieckiem przez psychopatę czy półgłówka".


Amen
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
13 czerwca 2013 09:25
Kiedyś usłyszałam/przeczytałam takie mądre i ważne stwierdzenie - dziecko, które przekracza granice, rozwija się. I zapamiętałam to sobie i w chwilach załamania wychowawczego, powtarzam te słowa pod nosem, jak mantrę.

Czasami mam wrażenie, że mój zbój rozwija się 24h/dobę, bezustannie. To, że czasem jestem tym zmęczona, nie oznacza, że wolałabym mieć grzeczniutkie, usłuchane dziecko, które idzie tam, gdzie je popchną. Rośnie mi fajny facet, który będzie wiedział, czego chce w życiu, który będzie dążył do wyznaczonych sobie celów i nic nie będzie w stanie go zatrzymać. Chcę go w tym wspierać. Chcę mu pokazać co jest dobre, co jest złe i nauczyć żyć w zgodzie z samym sobą, a nie skrępować zakazami i nakazami.

Dziecko rośnie, rozwija się i wciąż nas próbuje, testuje, przesuwa wyznaczone granice. Naszym rodzicielskim obowiązkiem jest ten rozwój wspierać i na miejsce przekroczonych granic wyznaczać nowe. Wychowanie to proces dynamiczny, bo dziecko dynamicznie się rozwija, nie stoi w miejscu. Nie można myśleć, że na początku ustali się zasady, wytyczy granice i ścieżki, i na tym pociągnie do osiemnastki.
pokemon, ja się własnie po tej sytuacji zaczęłam zastanawiać jak ja bym się zachowała. Jedyne co mi przyszło do głowy to właśnie wyjść w jakieś w miarę odludne miejsce i poczekać aż się 'wyhisteryzuje'. Widziałam wiele razy histerie dzieci w miejscach publicznych i jakoś nigdy mi nie było aż tak żal tych rodziców jak tej matki wtedy, bo oni jakoś sobie z takimi atakami radzili 🙁
A ludzie, zwłaszcza starsze kobiety to zauważyłam, że w ogóle lubią się w takie sprawy wtrącać. Bo ona wie lepiej, bo ma swoje dzieci. Tamta babka widać było że chciała pomóc, ale chyba jeszcze gorzej zrobiła. Chociaż ją też mały pobił 😉
I teraz pozostaje jedynie znaleźć środek pomiędzy rozwydrzeniem a kompletnym podporządkowaniem.
Dodofon, Podoba mi się to co napisałaś o zajmowaniu się dzieckiem. 😀

A poza tym chciałam tylko nieśmiało przypomnieć, że to wątek o presji macierzyństwa, a nie o wychowywaniu dzieci.
Bić czy nie bić, to inny temat niż mieć czy nie mieć.
O czym tu dyskutować, wiadomo że bić!  😉 Czy bić dzieci?  😀
Konkluzja jest prosta. Jak nie chcieć to nie mieć, a jak już mieć to nie bić  😀
Ja byłam grzeczna i poukładana, wystarczyło jedno słowo mamy. Raz dostałam klapsa, takiego umownego. Nie poczułam nawet żadnego bólu, oprócz tego że zawalił się wtedy cały mój światopogląd 5-latki. ze jestem aż tak niedobra, że mama dała mi klapsa.
Wychowywanie dzieci to sztuka... sposób w jaki człowiek wychowuje dziecko wiele o nim świadczy.
Dodofon, Podoba mi się to co napisałaś o zajmowaniu się dzieckiem. 😀




Kazdy musi wypracować inna metodę. Moja metoda polega na dialogu. Traktowaniu po partnersku (w możliwym zakresie dla 4-5-6 latka), dawaniu zadań.
Ja odbierając dziecko z przedszkola nie siadam do auta bez słowa, i nie jadę po zakupy itd.
Ja mówię - "mam taki plan, musimy jechać po zakupy, potem muszę jeszcze wpaść do biura, potem wrócimy do domu"
Rozmawiamy do było w przedszkolu, co było u mnie w pracy. Ja opowiadam - co sie wydarzyło, mówię ze miałam spotkanie, mówię ze jestem np. zmęczona, ze mnie boli głowa. Potrafię powiedzieć - słuchaj, poloze  sie na pól godziny, ale potem robimy pizzę, pójdziemy na piłkę, porysujemu. Dotrzymuje obietnic.
Reaguje na prośby - pobaw sie ze mną. Ok - ale ty najpierw pomóż mi przy praniu. Itd.
Moje dziecko było u mnie w biurze, wie co robię, było na targach, było ze mną u kilku klientów.
Wie na czym polega moja praca. Dlaczego muszę wyjeżdżać.
Jako jedyny rodzic (matka!!) gram z nim w piłkę i jego kolegami.
Splatfusiali tatusiowie w brzuchami siedzą na ławkach.
Bo maja w d.
Po co grac z dziećmi?
Dzielę na bandy - i pokazuje kryjowki w krzakach. /patrz wyzej co robią inni rodzice/

Ja dziecka nie pilnuje - ale jestem z nim aktywnie. Bo jak mam tracić czas na siedzenie na ławce, to wole budować relacje.
Wiedzieć ze jedzą glizdy, sikają na kwiaty itd.
Dodofon super. Szczerze podziwiam i chciałabym umieć być taka jak Ty 👍
safie, ale przecież przemoc fizyczna nijak ma się do krzyku 😉 rodzicom może zdarzyć się krzyknąć, jak każdemu człowiekowi, nie wyobrażam sobie jednak, żeby porównywać to do bicia.

dodo super to opisała Czy np. uderzylybyscie przyjaciółkę, która wam odpyskuje? Albo kolegę, który rzuca was ścieżkami? - nie
To dlaczego uderzyć innego - małego człowieka?? Jak sie nie uderzy dorosłego za zachowanie, które jest dla nas średnio akceptowane?


:kwiatek:
Najśmieszniejse jest to, że Dodofon nie raz podkreślała, że jakby miała drugi raz decydować, to nie zdecydowała by się na dziecko, że to nie jej bajka... więc tym bardziej podziwiam jej zaangażowanie, super sprawa! Jesteś naprawdę zarąbistą matką  👍
Ja sama nie wyobrażam sobie za bardzo siebie w roli matki. To znaczy - hm, na pewno bym się w niej odnalazła, moja mama twierdzi, że byłabym super mamą, ale jakoś nie chcę zmieniać swojego życia, a czego się nie poznało, tego człowiek nie żałuje...
ha ha Dodofon to jak ja- wiem, że jestem dobrą mamą( wiele widzę wspólnego w tym co Ty piszesz i co ja robię) ale drugie dziecko? NIGDY
Aktualnie mamy wspólne zainteresowanie z Igą- wciągnęła się w konie.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 czerwca 2013 22:03
marysia a to nie jest troszkę tak, że "drugie dziecko nigdy" ale nie miałabyś nic przeciwko drugiej Idze?  😉 Chodzi mi o to, że być może nie fakt posiadania dwójki dzieci jest odstraszający, tylko poród, okres niemowlęctwa itp.? Pytam z ciekawości, ponieważ mnie odpychają niemowlaki a raczej to co z nimi związane, a już kilkuletnie dzieci są super- zastanawiam się, czy z perspektywy matki wygląda to inaczej  😉
smarcik- ogólnie jest to góra obowiązków i zdaje sobie sprawę, że nie byłabym zadowolona. Jestem troszkę wygodna i jedno dziecko mi w zupełności wystarczy. Poza tym nie mam znikąd pomocy- musiałabym przerwać pracę i finansowo byśmy polegli, a co za tym idzie  Iga też by musiała zrezygnować z niektórych przyjemności ( basen, konie, podróże). Jest nam dobrze tak jak jest.
Pieluchy- inna sprawa. To był najtrudniejszy czas. Dla mnie powiedzenie "małe dziecko - mały kłopot" ma przeciwne znaczenie.
Ale dodofon, z tego co zrozumialam wolalaby nie miec nawet tego jednego. Mam dysonans poznawczy dodo, czy ty sie do tego zaangazowanego macierzynstwa zmuszasz?

A co do tego jak sie dodofon bawi z synkiem, ja sie obawiam, ze nigdy tak nie bede miec ze swoim dzieckiem. Od dawna wiedzialam, ze nie mam podejscia do dzieci. Zawsze mnie zreszta dzieci nudzily, tak mniej wiecej do wieku szkolnego, potem juz w miare. Ja to jestem tak nudna matka, ze moje dziecko czasem woli sie bawic samo, zabiera zabawke i se idzie  :/
A ja nie przepadam za dziećmi, za to one przepadają za mną. I potrafię dogadać się z najbardziej rozwydrzonym smarkiem, o ile sama tego chcę  😉 Czyli chyba mam to tzw. "podejście". Ale generalnie oprócz mojej 1,5 rocznej kuzyneczki wolę nie mieć dzieci w pobliżu. Coraz agresywniejsze te smarki, zero jakiejś takiej wrażliwości na otaczający świat, na przyrodę (nie mówię o wszystkich, rzecz jasna).
Cieszę się, że u mnie w domu nigdy nie było żadnej dzieciowej presji. Chociaż od strony TŻta już jest (babcia i dziadek) i rzeczywiście jest to wkurzające.
I potrafię dogadać się z najbardziej rozwydrzonym smarkiem, o ile sama tego chcę

pewnie, też tak potrafię!
przez maksymalnie godzinę, potem mam ochotę rzucić w niego błotem i uciec daleko, bo nie wytrzymuję.
Chodzi mi o to, że być może nie fakt posiadania dwójki dzieci jest odstraszający, tylko poród, okres niemowlęctwa itp.?

Ja nie marysia, ale jeżeli o mnie chodzi, to właśnie to to to.
Mogłabym mieć drugie dziecko, jakby je ktoś za mnie ponosił, urodził, a potem zapieprzał za półtoraroczniakiem po plaży na kacu.
Tak powinno mieć od razu trzy.
Brat mojego TŻta nie jest aniołkiem. Potrafi rzucić się na dorosłego z pięściami i walić po głowie z całej siły. Błyskawicznie się nudzi, zniechęca, traci cierpliwość. A wtedy... wpada w szał, bije, piszczy, a ma już 9 lat.. Na początku traktowałam go z dystansem, więc mały się uparł, żeby zwrócić moją uwagę. Nie wiem czy świadomie, czy też nieświadomie, ale znalazłam u niego posłuch. Jak tylko jest jakiś zalążek złości czy agresji natychmiast pokazuję swoją dezaprobatę, po czym na poważnie, jak z dorosłym omawiam problem, albo tłumaczę, że nie zawsze można wygrywać w "króla"  😉

Natomiast uwielbiam bawić takie maluszki, uwielbiam wydawać z siebie durne dźwięki, naśladować zwierzaki, śpiewać, budować wieże z klocków. Jak mojej niespełna 8-miesięcznej kuzyneczce naśladowałam dzika, to potem jak tylko widziała go w książeczce, to wydawała takie pomruki, że aż wszyscy się dziwili skąd ona to umie i rozumie, że dzik tak chrząka. A ja stałam w kącie i się cieszyłam jak głupia, że ją tak nauczyłam  😀

Obejście się ze zdrowym dzieckiem to nie problem, gorzej jak chodzi o dzieci autystyczne czy z innymi dysfunkcjami. To jest dopiero problem, żeby dotrzeć do takich maluchów...
[quote author=smarcik link=topic=35211.msg1802277#msg1802277 date=1371157397]
Chodzi mi o to, że być może nie fakt posiadania dwójki dzieci jest odstraszający, tylko poród, okres niemowlęctwa itp.?

Ja nie marysia, ale jeżeli o mnie chodzi, to właśnie to to to.
Mogłabym mieć drugie dziecko, jakby je ktoś za mnie ponosił, urodził, a potem zapieprzał za półtoraroczniakiem po plaży na kacu.
Tak powinno mieć od razu trzy.
[/quote]

O właśnie. Ja może bym i chciała mieć dziecko, gdyby ktoś je za mnie nosił i męczył się 9 miesięcy w ciąży, za mnie urodził, za mnie karmił i wstawał w nocy, przewijał. Bo w sumie to nie jest tak, że w ogóle nie znoszę dzieci. Raczej odpycha mnie ciąża, poród i karmienie piersią, a nie sam fakt posiadania dziecka. Inna sprawa, że póki co wcale mnie nie ciągnie do posiadania dziecka. Już kiedyś tak sobie myślałam, że jak już to wolała bym dziecko adoptować. Ale czy kiedyś się zdecyduję, tego nie wiem.
pamirowa,  a ewentualnie widzisz u siebie cesarskie cięcie i karmienie mlekiem modyfikowanym? nie każda ciąża to taka tortura, ja do tej pory nie mam zachcianek, mdłości, sikania czy bóli (jasne, że teraz trochę pobolewa, ale to odczucie jak bóle przed okresem, takie w miarę lekkie). czy może chodzi o sam fakt przebywania tam dziecka, bo niekoniecznie musi to być bardzo męczące (Falabana do ósmego miesiaca zasuwała na bieżni i terenowo biegała!) ?

edit: i szczerze mówiąć, to przez te 9 miesiecy człowiek oswaja się z myślą o tym dziecku, jakby przyzwyczaja się do tej myśli, że się zaraz pojawi. a adoptowane to szast prast i jest gotowy człowiek 😉 (chodzi o to, że nie nosi się go, a załatwia procedury okołodzieciowe, urzędowe, a nie stricte z małym związane)
[quote author=smarcik link=topic=35211.msg1802277#msg1802277 date=1371157397]
Chodzi mi o to, że być może nie fakt posiadania dwójki dzieci jest odstraszający, tylko poród, okres niemowlęctwa itp.?

Ja nie marysia, ale jeżeli o mnie chodzi, to właśnie to to to.
Mogłabym mieć drugie dziecko, jakby je ktoś za mnie ponosił, urodził, a potem zapieprzał za półtoraroczniakiem po plaży na kacu.
Tak powinno mieć od razu trzy.
[/quote]

Przeszłam ten koszmar. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że dzieci wchodzą w interakcję między sobą - często negatywną, więc koszmar jest jakby zwielokrotniony  😉 Jak byli mali, nie raz i nie dwa zadawałam sobie pytanie: co ja sobie zrobiłam i za co się tak ukarałam? 🤣
Ale teraz jak są więksi, nie mam takich wątpliwości i uważam, że warto było. Mam świetne dzieci.
Po latach powiem, że żałuję, że się nie zdecydowałam na drugie dziecko wcześniej. Teraz już chyba na taką decyzję się nie odważę.
Isabelle nie, to też mnie odrzuca, cesarka to jednak już ingerencja i umarła bym prędzej ze strachu 😉 Do tego nienawidzę szpitali, jak mam iść do lekarza to jestem jeszcze bardziej chora. Nie skarzę się świadomie na taką mękę 😉
Stwierdzam, że to jest po prostu nie dla mnie, nie nadaję się do tego, póki co.
pamirowa, powiem Ci, że jak rodzisz i ból jest już taki, że ledwo się trzymasz, to jest Ci już wszystko jedno, czy cesarka czy nie, czy wbijają znieczulenie w kręgosłup, czy nie. Ja miałam dość, mogliby mnie nawet powiesić nogami w górze, byleby to się już skończyło. Cesarkę przyjęłam jak matkę utraconą.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się