jakiego kiełzna używacie/ WĘDZIDŁA - rodzaje, zastosowania, spostrzeżenia

kotbury, nie jeżdżę pod okiem kumpeli ze stajni, mam trenerkę, która sama szkoliła się pod okiem byłego trenera kadry wkkw, która wie że trening i szkolenie wymaga przede wszystkim cierpliwości. Rok spędziłyśmy na ogarnięciu taktu, rytmu i rozluźnienia, choć i tak dalej musimy nad tym pracować, bo wystarczy głupia pierdoła w postaci pracującej 50 metrów dalej żółtej koparki i musimy się cofnąć, spędzić więcej czasu nad wyciszeniem i rozluźnieniem.
Temat zmiany wędzidła wyszedł naturalnie - może faktycznie luźny pierścień jej nie służy gdy próbuje wejść na kontakt - może ją podszczypuje? Może niebieska stal przestała już spełniać funkcję, albo po czasie nabrała jakiegoś posmaku, który jednak nie odpowiada?

Zadałam pytanie, na które liczyłam że uzyskam odpowiedź w postaci nakierowania na jakie typy wędzideł czy stopy metali warto zwrócić uwagę, co może być lepszego od tego co mamy obecnie. Ale najwidoczniej nie zaliczam się na tym forum do osób, które uzyskają jakąś sensowną odpowiedź.

patkahm, jeju nie o to chodzi. Ja osobiście mam problem z zapamietaniem historii osób z forum, których nie miałam przyjemności poznać osobiście. zabrakło mi informacji.I tyle.

Ja (ale to jest moje doświadczenie z moim i kilkoma końmi - więc nie jestem tu treningową wyrocznią) na takie sytuacje jako przejściowe wędzidło niezmiennie polecam carbonową sztangę oliwkową.
Z mojego doświadczenia często taka nerwowowść "bo ptaszek tam lata", bo "ktoś tam idzie", bierze się z nie do końca przepracowanego ogólnego posłuszeństwa i możliwości (pełnej) jego wyegzekwowania. Koń się rozprasza, bo może.Bo wie, że jak nagle zadrze głowę, wykrzywi się , wyjdzie z kontaktu... no to sobie zadarty, wykrzywiony, bez kontaktu pochodzi przez troszkę, bo ten co siedzi na górze nie ma "narzędzia", żeby precyzyjnie skorygować, zapobiec temu.
W zasadzie takie konie często muszą być "skorygowane" przed wyjściem z tego kontaktu, co pozwala na dalsze rozpraszanie się, bo dialog z jeźdźcem się przerywa i konik wychodzi sobie "do swojego świata". Nawet na chwilkę ale się uczy,że może co chwilę mieć tą chwilkę, a potem to już jest ledwo się wsiądzie i od nowa.
A skorygowanie "przed" zdarzeniem można osiągnać tylko gdy się ma konia mocno pozamykanego z każdej strony. Żeby on np. dzięki ruchomemu pierścieniowi nie mógł sobie jednak z centymetr nawet od tej korekty uciec i znaleźć jego pozycję. Bo wtedy zawsze "konika zdanie" bierze górę.
I to jest na takiej sztandze taki niewdzięczny (nawet jak się to czyta) ale bardzo potrzebny etap wytłumaczenia konikowi, że "pracujemy po mojemu" i ani centymetra po twojemu.
Oliwkowa sztanga pomaga utrzymać idealnie równy kontakt na obu wodzach i bardzo konia podomykać do łapy- szczególnie w zakrętach, czy w dodaniach na prostych.

Ja bym napisała jeszcze kilka słów co do zapobiegania "usztywnieniu przed", jak konik się nauczył, że cokolwiek tam na horyzoncie sobie się pojawia to można się ekscytować, ale obawiam się,że to może być źle zinterpretowane i znów wiadro pomyj na mnie poleci,że rolkurr i olaboga.
kotbury, napisz, ja jestem bardzo ciekawa bo lubię czytać o Waszych różnych doświadczeniach i sposobach na radzenie sobie z pewnymi sytuacjami
IskraADHD, są konie, szczególnie takie z tendencją do usztywnienia całej linii grzbietu " bo tak coś ptaszek leci", które niestety trzeba przejechać przez łapę.
Zamknać na wędzidle i przejechać przez łapę w przeganaszowaniu i z tej pozycji przejechać w zgięciach do wewnątrz i na zewnątrz. W baardzoooo wolnym (wleczonym) kłusie i tak samo w enegricznym galopie.Trzeba np.wjechać na mega precyzyjną volte i gdy tylko czujemy, że jest mici mini opór na którejś wodzy to w tą stronę egzekwujemy mega zgięcie, czasem wręcz prawie "do buta". Po jednej/dwóch takich jazdach najczęściej koń już rozumie, że jego zadaniem pod siodłem jest również praca na boki całym (w odcinku pod siodłem w końcu też) zestawem mięśni. Zaczyna wtedy sam proponować taką pełną i zawsze zaangażowaną pracę ciała gdy tylko prosimy wręcz o zmianę kierunku.
Wtedy gdy sobie jedziemy i wiemy, że tu zaraz mógłyby się usztywnić mamy opanowaną komunikację i wyegzekwowanie rozluźniania całego konia.
Nawet jak się spłoszy,odskoczy, to nie wraca do swojego sztywnego wzorca, co normalnie wcześniej skutkowało efektem: " no to dziś już po jeździe bo będzie beton".

I oczywiście, jest multum koni, gdzie stosowanie takiej metody jest pójściem "na skróty" i problem wiecznego usztywniania się całego konia "bo coś tam na horyzoncie" można rozwiązać książkową jazdą piramidy ujeżdżenia, chodami bocznymi itd. Ale jest też sporo konia, gdzie się nie da i wyegzekwowanie gimnastyki tułowia, musi być tak dosadne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się