Sprawy sercowe...

Jak cisza, to znaczy stabilnie :P
Nie no, jak cos to ja moge zawsze podostarczac emocji 😂

Jak patrze na swoje posty swiezo po rozstaniu z poprzedniej strony to az podziwiam swoj optymizm w tamtym momencie :P moj eks to jednak gorsza toksyczna menda niz mi sie wydawalo
efeemeryda   no fate but what we make.
18 czerwca 2019 18:08
Ja mogę porzygać tęczą jakby ktoś chciał  😍 chociaż trochę się boję  😂 bo po takim paśmie nieszczęść jakie mnie w życiu spotkało to dalej mi trudno uwierzyć że jest jak jest  😍
smartini   fb & insta: dokłaczone
18 czerwca 2019 18:28
u mnie też tęcza i jednorożce :P
Nic się nie dzieje xD Wczoraj stuknęły trzy lata, a ja mam wrażenie jakby to z tydzień temu było 😀
kokosnuss, rozwiniesz? Co nawywijał ex?
emptyline   Big Milk Straciatella
18 czerwca 2019 19:59
My za dwa miesiące mamy 1-szą rocznicę ślubu, wszystko jak grało tak gra dalej. 😍
mils   ig: milen.ju
18 czerwca 2019 20:31
U mnie po staremu - dalej w rozsypce. 😁
U mnie po staremu, ale z większą świadomością tego, że nie nadaje się do związków i wolę mieć przyjaciela i nic więcej.
kokosnuss, u mnie tak samo, im bardziej patrzę w tył, tym bardziej się zastanawiam co ja robiłam z tak toksycznym człowiekiem.
Ja to sie juz nawet smieje, ze przy tych szczesliwych parach dookola ktos musi zachowac rownowage w przyrodzie i miec wszystko popiergolone - i to jestem ja  😎
mils   ig: milen.ju
19 czerwca 2019 08:46
faith piąteczka!
mils, ale jak to? Przecież wszystko było super... 🙁 :przytul:
mils   ig: milen.ju
19 czerwca 2019 08:52
mundialowa te „super” skończyło się na początku marca. 😉 Tylko że ja jestem głupia, toksyczna sama dla siebie chyba i po prostu stan rozsypki trwa dalej.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
19 czerwca 2019 12:10
faith piąteczka!


Sama też się dopiszę do Waszej gromadki.  🥂
kokosnuss, rozwiniesz? Co nawywijał ex?


Generalnie glowny problem z moim eks byl taki, ze bynajmniej nie zamierzal zostac tym eks mimo moich prosb, grozb i blagan 🤣 :/ I bylo to odejscie odlozone w czasie o x miesiecy tylko dlatego, ze wiedzialam, ze to bedzie jazda bez trzymanki i bez mozliwosci uzgodnienia czegokolwiek. I tak sobie siedzialam w nieistniejacym zwiazku, ktory opieral sie na wspollokatorskim dzieleniu mieszkania i nieumiejetnosci mojego eks do ogarniecia sobie zycia beze mnie.

Nie bede wnikac w szczegoly, bo forum to tylko forum, ale nie bez powodu odeszlam wychodzac z domu donikad w sumie i nie wracajac :kwiatek:

Oczywiscie potem wydzwanial do mnie co i rusz, na zmiane wyznajac mi milosc po grob i wyzywajac od szmat. I probowal costam sledzic, co robie, gdzie i z kim, po miesiacu od odejscia nawet slyszalam, ze on  ma prawo wiedziec.

Ze zabral wszystko, co mialo wartosc finansowa to kij z tym, na cholere mi telewizor, ale zabral tez mojego psa. Naszego niby. Tylko to jest taka dziura i nie umiem o tym rozmawiac 🙁 i jak ktos sobie pomysli, ze jestem zimna suka, ktorej tak bylo wygodniej, to prosze bardzo, na podstawie opisu z r-v pewnie sama bym sie tak ocenila :kwiatek: plakac przez to nie bede, mam lepsze powody.

Teraz jestem w zwiazku takim na pol etatu 🙂 juz bez zadnego wiecej forever & ever, zadnych planow, mamy swoje osobne zycia i kawalek wspolny, tak tylko dopoki razem jest fajniej. I jest milo i rozowo, mamy wspolna pasje i cos z couple stuff, spacery po wydmach i wypady na nalesniki i wino 😉 acz jeszcze milej jest mieszkac bez nikogo, nie uzgadniac z nikim tego, co robie i miec przestrzen, zeby pozbierac powolutku moje zycie w jakas calosc.
kokosnuss, mój były też jest na maxa toksyczny. Byliśmy razem niecały rok, a jak zaczęłam się spotykać z moim obecnym (W.) to eks wypisywał na zmianę do mnie i moich znajomych. Usłyszałam, że jest jedynym odpowiednim mężczyzną dla mnie(tak, kontrolujący i zazdrosny chłop to coś niezbędnego), że W. mną się szybko znudzi, wyzywał go do mojej przyjaciółki od frajerów i tępaków 🤣 i dalej w ten deseń. I tak samo nie chciał przyjąć do wiadomości, że do niego nie wrócę i nic nie czuję. Żyj tak, aby było dobrze, trzymam kciuki :kwiatek:


Ja chyba pierwszy raz się wypowiem tutaj. Gówniarz ze mnie(dopiero 21 lat), jestem w związku od ponad roku. Myślimy nad wspólnym mieszkaniem, bo sobie żyjemy na odległość i bywa ciężko - bo jednak chciałoby się mieć siebie częściej, niż weekendy co 2 tyg. Jest do rany przyłóż, czasem aż mnie wkurza swoim spokojem, a ambicji i samozaparcia zazdroszczę jak nikomu innemu.
Skoro ostatnio zrobiło się cicho to wpadam ja-cała na biało.

Od piątku jestem samotna/wolna wybrać co komu bardziej pasuje... Do dziś jeszcze próbowałam, bo nie mogłam się pogodzić, że najważniejszy człowiek w moim życiu, którego tak pokochałam po prostu powiedział dość.
Dla mnie to była (i jest) miłość życia. Ale cóż, jego to przytłoczyło. Zrobił rachunek sumienia i okazało się, że dla mnie jest w stanie poświęcić nic. Pracy, muzyki, znajomych. I Nie mam na myśli rezygnowania z czegoś. Mam na myśli kompromisu. Każda, nawet najmniejsza rzecz była przede mną, była ważniejsza. Każda. I wciąż tak jest, nie może i nie chce tego zmieniać. Jeden dzień dłużej na Woodstocku jest ważniejszy niż ja kiedy wyłam na podłodze. Nie był w stanie mi spojrzeć w oczy. Powiedział, że starał się mnie kochać. Ale, że jego przyjaciele kochają mnie bardziej niż on.
Znam go dobrze, dla niego wszystko jest albo czarne albo białe.
Nie wiem kiedy to się stało, naprawdę do dzisiejszego ranka myślałam, że mnie kocha i mnie potrzebuje. Że robi to, bo jesteśmy jak ogień i woda i nie było idealnie, więc nie chciał, żebym cierpiała. Ale on to zrobił dla siebie. Bo wcale tak nie jest, jak to określił "kocha mnie coraz mniej codziennie" i nie chce ze mną być. Po prostu.

Mieszkamy razem i jeszcze pomieszkamy przez miesiąc czy dwa. Zanim się odkuję i będzie mnie stać na wyprowadzkę moją i psa.

Byłam już w kilku związkach, spotykałam się z różnymi facetami. Nigdy mnie nikt tak nie zniszczył i nie skrzywdził. Nigdy nie byłam taka pusta w środku.
Ściskam i współczuje bardzo, zwłaszcza dalszego mieszkania razem
Dzięki. Szczęście jedynie jest takie, że to są dwa niezależne pokoje.
Bo miłość jest jak rzeka. Ma swoje wiry, głębiny i zdradliwe prądy.
Młody człowiek wchodzi do rzeki odważnie i pewnie ponieważ jej nie zna.
Czasem ma szczęście i rzeka traktuje go łagodnie.
Najczęściej jednak walczy o przetrwanie.
Nigdy więcej nie rzuci się bezmyślnie w nurt. Będzie teraz macał grunt, będzie ostrożny.
To cena jaką trzeba zapłacić.
Też przez to przechodziłam. Z perspektywy czasu patrząc... nie wiem czy było warto.
Chyba tak a potem myślę... chyba nie.
Zależy na którą część emocji się spojrzy.
Nie mniej "miłość życia" nas naznacza, zostawia tatuaż na zawsze.
Ollala...wstaniesz.  Kiedyś wstaniesz i pójdziesz dalej.
Nie zmusisz rzeki do płynięcia zgodnie z Twoją wolą, oczekiwaniami i marzeniami.
Przykro mi
Ollala🙂, z czasem zaczniesz zauważać, że nie byłaś w tym związku szczęśliwa, skoro dla niego wszystko było ważniejsze od Ciebie. Ochłoniesz, na razie to są za silne emocje, żeby trzeźwo spojrzeć na sprawę. Ale jeszcze spojrzysz. Nie da się nikogo zmusić do uczuć.
Dzięki dziewczyny. W tej całej sytuacji odkryłam jak wspaniali ludzie mnie otaczają. Tyle wsparcia nie dostałam nigdy, tyle dobrych rad i tego poczucia, że jestem kochana, lubiana i ważna dla nich wszystkich.
Nabrałam trochę dystansu i widzę, jak smutny i żałosny był ten związek. Wiadomo, że nadal boli mnie serce i jak go widzę, to nie mogę oddychać i ręce mi się trzęsą...Ale powoli odzywa się rozum. Przykre jest tylko to, że nie jest w stanie przebywać ze mną w jednym pomieszczeniu dłużej niż kilka sekund i jak mnie widzi to zamyka mi drzwi niemalże przed twarzą.
Jak wydukałam z siebie, że się wyprowadzę to usłyszałam, że" Możesz zostać. Nie? Ok"

Muszę zacząć szukać mieszkania, ale niedobrze mi się robi jak o tym myślę. Szukanie mieszkania w Warszawie to koszmar. Przy ograniczonym budżecie i psie to już w ogóle jazda bez trzymanki...Pozatym, to oznacza, że to wszystko będzie ostateczne. I boję się samotności.
smartini   fb & insta: dokłaczone
25 czerwca 2019 09:55
Ollala🙂, wiem, że na fb jest specjalna grupa do szukania/oferowania psiolubnych mieszkań ^_^ dasz radę, odżyjesz na pewno po przeprowadzce - trzymam kciuki! :kwiatek:
Ollala🙂, smartini dobrze mówi. Tutaj masz link do tej grupy:  KLIK .

Szukaj mieszkania jak najszybciej, nie rań siebie. Takie pozostawanie w zawieszeniu nigdy nic dobrego nie wnosi. To będzie boleć, ale tego nie unikniesz, czy teraz czy za 2 miesiące będzie boleć tak samo.
A samotności się nie bój, sama napisałaś, że masz dużo życzliwych ludzi dookoła. Oni na pewno w razie czego Ci pomogą. Powiem Ci z własnego doświadczenia, że samotność też ma swój urok 😉 Tylko trzeba ochłonąć, żeby to dostrzec. Jasne, że będą gorsze momenty, że będziesz bardzo tęsknić, rzadko kiedy rozstania są łatwe. Spróbuj znaleźć sobie jakieś nowe dodatkowe zajęcie, pomoże zająć myśli.  Temat u mnie mocno na czasie, więc jakbyś chciała porozmawiać, to zapraszam na pw 🙂

Głowa do góry i walcz o siebie! :kwiatek:
mils   ig: milen.ju
25 czerwca 2019 10:48
Ollala dasz radę. Też bałam się samotności, dalej mam dni, że po prostu nie umiem wstać z łóżka, bo ból przytłacza. Masz dużo szczęścia, że masz wokół siebie osoby, dzięki którym się podnosisz. Trochę zazdroszczę, bo ja tego nie miałam i nie mam. Ale choć serce mam rozszarpane na strzępy, to żyję. Uśmiecham się, śmieję i tylko w środku głęboko chowam to wszystko, co czasem wyleje się ze mnie którejś nocy. Patrzenie na Niego jaki jest uśmiechnięty i szczęśliwy, rani jak nie wiem. Pewnie tak samo jak Ciebie teraz codzienny widok. Ale dobrze, że z naszej dwójki chociaż on jest szczęśliwy. Mi to powiedziała infantil - wdzięczność. Ona pozwala pójść do przodu. Ja napisałam list do Niego. Nie mam zamiaru go dawać, ale bardzo mnie oczyściło napisanie za co dziękuję, za co jestem wdzięczna. Nawet jeśli jest tego malutko, nawet jeśli na pozór jest to niewidoczne... Ja np. dziękowałam także za zerwanie ze mną. Bo nie wiem, czy bez takiego „uderzenia prosto w twarz” obudziłabym się z koszmaru, który mnie niszczył, a który sama sobie stworzyłam. Za jakiś czas, jak będziesz gotowa, napisz sobie może taki list. Przetrwasz to, staniesz na nogi i zobaczysz, że będziesz szczęśliwa tak po prostu.
Okazanie wdzięczności jest tym ostatecznym etapem zamknięcia starego związku i gotowości na pójście do przodu. I wcale nie musi on przychodzić szybko, mi zajęło rok zanim mogłam skoncentrować się tylko na tym, by w głowie podziękować byłemu partnerowi i zwerbalizować tę wdzięczność.
Jeżeli czuje się, że to ten moment - warto napisać list (taki tylko do szuflady albo spalenia), w którym poruszy się tylko i wyłącznie kwestię wdzięczności. To uwalnia masę dobrych emocji, pozwala wypłakać się często ze wzruszenia a nie złości, daje poczucie świeżości i gotowości na zamknięcie starego etapu. Jest zwieńczeniem, zakończeniem i podsumowaniem.
Ollala wszystko się ustabilizuje w swoim czasie. Trzymaj się  :kwiatek:
Gdy tak siedziałam i wyłam i bolało mnie ciało to nawet myślałam o tym, żeby pisać do niego-do mnie listy, bo nie mogłam sobie poradzić.  Ale jedyne co mu teraz mogłabym powiedzieć to sam żal, smutek, tęsknota i same rzeczy ciężkie i negatywne...Nie chce sobie tego robić, bo nie trafiłyby do niego, tylko z powrotem do mnie.

Wow, dzięki nie wiedziałam o takiej grupie  :kwiatek:

mils bardzo współczuję 🙁 z doświadczenia (po moim pierwszym, toksycznym i trudnym związku, okropnym rozstaniu) wiem, że nagle po prostu przyjdzie moment, w którym sama się zdziwisz jak silne uczucia w Tobie były...bez powodu? Chodzi mi o te trudne emocje po rozstaniu.

Dzięki dziewczyny, to podnosi na duchu  :kwiatek:
mils   ig: milen.ju
25 czerwca 2019 17:36
Ollala czy ja wiem, czy bez powodu? To było najwspanialsze co mnie w życiu spotkało, bardzo dużo bym dała, żebyśmy spróbowali to naprawić... Ale musiałam to pożegnać i zostawić za sobą.
Mnie pisanie zawsze pomagało na różnych życiowych zakrętach.
Po pierwsze... nazwanie emocji, które mną targają.
Po drugie ...wywalenie z siebie złości i żalu. Kartka czy klawiatura zniesie wszystko...nie pyskuje, nie złości się, nie ubliży i się nie tlumaczy.
Po trzecie ..to pomaga uporządkować myśli i emocje.
Po czwarte... sprawia, że łatwiej zobaczyć siebie z boku, z dystansu.
Sumując....pomaga zebrać się garść, pomaga się wyryczeć, wyzłościć i pojojczyc nad samym sobą.
Trzymaj się
Ollala czy ja wiem, czy bez powodu? To było najwspanialsze co mnie w życiu spotkało, bardzo dużo bym dała, żebyśmy spróbowali to naprawić... Ale musiałam to pożegnać i zostawić za sobą.


nie kwestionuje tego jak się czułaś w związku  :kwiatek: chodzi mi o całą gamę strasznych uczuć po rozstaniu. Tego bólu i cierpienia. Tego, ze post na fejsie niszczy Ci mózg. Albo jak jesteś w miejscu potencjalnie związanym z tą osobą myślisz tylko o tym, że może się uda i się przypadkowo spotkacie i może pójdziecie na kawę? Wymyślania pretekstów do rozmów, spotkań...
Ja znam te uczucia. Na wiadomość o tym, że znalazł sobie dziewczynę, nie byłam w stanie się uspokoić przez kilka dni.

Teraz jestem tylko trochę mądrzejsza i jest tylko trochę lepiej niż wtedy. Jak dziś spotkałam D. pod blokiem jak wracałam z psem to czułam się prawie tak jakbym wygrała los na loterii. Porozmawiał ze mną całe 3 minuty i koniec. Potwornie sobą gardzę za takie rzeczy, ale jak go widzę to po prostu nie myślę...

szemrana ja próbuje czasem pisać. Ale jest mi wstyd to potem czytać  🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się