Młode Konie

Są konie, które mają nierówno pod sufitem. I tyle. I to niekoniecznie kwestia złego wychowania. Ale znowu nie jest ich tak dużo (choć odnoszę wrażenie, że wśród sportowych, jest takich gagatków więcej...).

unity, Co rozumiesz pod "dużo motywacji pozytywynej per paszcza"? W jaki sposób koń sam z siebie okazuje chęć do reaktywności i współpracy?

KaNie, Trochę szkoda, że ten teren taki bez kontroli... Może byłoby dla niego dobrze poruszać się "naturalnie" na górkach, pagórkach i w okolicznościach innych... A praca na drągach?
Sankaritarina, kiedyś przyznałabym ci rację, ale teraz śmiem twierdzić, że jeśli koń nie jest źle nauczony od początku to raczej nie ma takich koni z natury, a często przyczyną są : wrzody, zęby, inne problemy zdrowotne itp. ale to też zależy od tego co kto rozumiem pod pojęciem nierówno pod sufitem, bo to dla każdego znaczy co innego.
A z drugiej strony, żeby chodzić wysokie skoki to jednak koń musi być odważny i ciutkę "inny" niż koń typowo rekreacyjny.
Meise
Nie ma narazie typowych zachowań 2 letniego ogiera. Ale w poprzedniej stajni jak był źrebakiem dostał trochę wpie****ol. W efekcie atakował ludzi przodami jak tylko poczuł się niepewnie i kopał z zadu .
Teraz już nie atakuje przodami z byle pierdoly, ale dziś mnie ugryzł np. wyprowadzanie go na padok mnie stresuje bo on idzie do przodu i nie zatrzymasz, a jak się znajdziesz w okolicy zadu to Cię kopnie z 2 tylnych nóg. Jak ma ochotę stanąć i nie iść, to choćby skały srały nie pójdzie. Jak go popchniesz do przodu od strony zadu to albo debuje, albo celuje. Nie życzy sobie czyszczenia dalej niż do slabizny - kopie. Nie można przywiązać - odsadza się.  Nie można poczesac grzywy - odsadza się.  Nie można dotknąć przednich nóg - debuje lub celuje w Twoją głowę z zadu.
Niestety na chwilę obecną nie mam nikogo sensownego do pomocy. Czekam do marca aż mój mąż przyjdzie,wtedy może coś ruszy. O ile wcześniej nie udusze tego konia.
Nie można też wejść i sprzątnąć boksu jak on jest w środku - kopie albo rzuca się na ściany.
W sumie nic nie można. Będą jaja jak po kastracji będzie miał jakieś powikłania. Kto go tam dotknie między nogami to nie wiem.

Sankarita
On jest narazie w bardzo lekkim treningu. Jest po operacji kolki, więc zero dragów itp. Ale jego ciężkość nie wynika z braku kondycji i mięśni ( chociaż pewnie ma też trochę wpływ ) . Wiem że on taki był, bo chwilę był w Berlinie u naszego 2 jeźdźca i ona powiedziała że to jest jej najgorszy koń jakiegokiedykolwiek miała.
Ja miałam do czynienia z taką kobyłą (opisywałam ją już tutaj nie raz). Koń skrzywdzony, nienawidzący ludzi. Do boksu nie można było wejść bo atakowała zębami (i to z otwartą paszczą, wyglądało to strasznie) albo odwracała się zadem i kopała prosto w człowieka. Mi pomogły... ćwiartki jabłek i powolne budowanie zaufania ale typowo przez żołądek do serca. Kilka miesięcy i koń był nie do poznania, ale.... tolerował tylko mnie (więc problem nie był do końca rozwiązany, ale myślę, że jakby ktoś jeszcze chciał się do nie zbliżyć to dałoby to efekt w krótszym czasie).

U niego nie sprawdziłoby się takie budowanie więzi poprzez smakołyki (ogólnie poprzez żołądek)? Żeby on człowieka kojarzył pozytywnie.

Wiem, że to banał o czym piszę, raz tylko miałam do czynienia z naprawdę agresywnym i dzikim koniem (ta klacz powyżej) i u mnie się sprawdziło powiedzonko "przez żołądek do serca" :P
Meise
Z mojego doświadczenia wynika, że taka zabawa z młodym ogierem bez szacunku do człowieka ( bo on już teraz w większości się nie boi, ale.robi gówno bo potrafi ) może się dla mnie skończyć źle. Myślę.ze jemu jest potrzeba konsekwentna robota i nauka podstaw egzystencji z ludźmi oraz szacunku.
Mam nadzieję, że kastracja pomoże mu się wyciszyć. Szkoda by było jakby musiał iść na zmarnowanie przez kiepską głowę (a raczej to, że ktoś mu kiedyś zgwałcił mózg wpierdzielem...). Nienawidzę takiego sadyzmu......
KaNie, no to w zasadzie biedny koń, skoro wpier...cz jako źrebak dostał.
Jest jeszcze jedna metoda na takiego konia, bardzo kontrowersyjna, ale ponoć sprawdza się zawsze  😉
Ja też w innym wątku pisałam o młodym wałachu, który atakował ludzi. Rok temu nie dało mu się wyczyścić kopyt, przywiązać nigdzie poza boksem, prowadzenie go to była udręka. Do tego jest twardy psychicznie, nie poddaje się, więc z automatu walka z nim nie ma sensu, zwłaszcza jeśli nie ma zamiaru się wygrać. 😉 Na ten moment jest o niebo lepiej, nawet wyraz pyska mu złagodniał, serio. 😀 Co prawda, nadal nie mogę go postawić na środku stajni i przywiązać, bo wie dokładnie jak ruszyć głową, żeby wszystkie metalowe uwiązy po prostu pękły 🤔wirek: i jedyne miejsce, które toleruje to myjka, przy kowalu muszę go trzymać, ale i tak jak mu się znudzi to się próbuje kłaść, czasami jak wieje mocny wiatr przy sprowadzaniu z padoku, to się irytuje i wali świecę taką, że ja tylko odskakuję i trzymam za końcówkę uwiązu. Nie wiem, może powinnam na to jakoś zareagować, ale ja jestem za miękka, żeby z nim walczyć, więc obrałam taktykę braku jakiejkolwiek reakcji.

Zanim pojechałam do domu na święta miał taki moment, że dzień w dzień dębował przy sprowadzaniu z padoku, naprawdę dnia nie było chociaż bez jednego dęba. Wróciłam z domu i się dowiedziałam, że koń dostał wpierdziel i już tak nie robi. Wszystko fajnie, tylko w zamian miałam konia bojącego się o swoją głowę. 🙄 A to nie jest mikro konik, tylko ponad 170 cm w tym momencie i jak podniesie nawet tylko głowę, to sobie mogę. I przez jakiś czas jak coś go zirytowało, czy sfrustrowało, bał się stanąć dęba, więc w zamian mi się cofał z zadartym łbem, zanim się w ogóle zorientowałam, że coś się dzieje. W ogóle miałam przykazane chodzić po niego na padok z batem. 😜 😵
Perlica, Nie no, jasne, problemy zdrowotne to osobna historia. Tylko zastanawia mnie poziom tego wp***lu. Jest tyle koni, które są w naprawdę różnych rękach, ale robią się tylko "trochę" agresywne (albo zamknięte w sobie). Jedne będą "bardziej" podatne, inne mniej....
No, ale fakt, koń na konkursy ciapą być nie może.

KaNie, Ojoj, podwójnie trudniej. Tereny "otwierają" konie. Czasem takie "muły" robią się żywsze, chętniejsze do ruchu do przodu. Równowaga się poprawia. No ale jak taki specjalnej troski to inaczej.
KaNie jak dla mnie koń ciężki na wędzidle i nie noszący sam głowy to niestety dwie opcje. Pierwsza i najbardziej prawdopodobna to kulawizna (nawet subtelna) w rejonie napędowym czyt zad (najczęściej stawy skokowe, suspensories albo staw biodrowo-krzyżowy) Druga opcja to niewłaściwy trening.
Ja jakiś czas temu miałam konia z obiema naraz przypadłościami i sporo dało lonżowanie na kantarze na drągach. Nie mógł uwalić się na wędzidle i do tego na drągach musiał sam złapać równowagę i nieść cały przód. Oczywiście to był początek pracy ale naprawde pomógł.
Sankaritarina, pozytywna motywacja per paszcza, myślałam w sensie, że za poprawną reakcję dostaje mały kawałek czegoś co lubi do paszczy. Żeby sobie zmienił przykre skojarzenia (np. rozwalone kąciki...) na coś pozytywnego, zamiast przejście w dół = ból, na przejście w dół = żarcie. Na początku za każde zatrzymanie na lekki sygnał wodzą. Czy koń coś robi chętnie, to czujesz 🙂. Czasem może nawet bardzo polubić tych przejść już bez jedzenia - bo ma skojarzone, że przejście w dół jest fajne. Jak już zatrzymuje z bardzo dużą chęcią, to przejścia z galopu do stój zmieniają się wręcz na gwałtowne wsiadania natychmiastowe na pupę i z tym dużo łatwiej jakkolwiek pracować niż z brakiem reakcji. Czasami można też zamiast żarcia po prostu w środku jazdy po czymś świetnie wykonanym zejść i konia pochwalić - to dopiero łoś przemyśli, co zrobił, że tak wcześnie ma wolne.  🤣

Co do gagatków, dziewczyny uważajcie na siebie  :kwiatek:.
KaNie, ja w zakretach najpierw pomagam cofajac wewnętrzne ramię, potem uczę stopniowo z ziemi 1/4 duzego zwrotu na przodzie i jak kon to kuma to powiekszania koła i wtedy juz staram sie wyjeżdżac narozniki wyginajac od wewnętrznej lydki, najpierw w klusie, potem w galopie.


A ten dwulatek brzmi wesoło, nie chciałabym byc na miejscu osoby która będzie go zajeżdżać
Draskaeb
No to mi teraz powiedziałaś. Ja jestem z tych zrytych na punkcie dyskomfortow. A jego nogi tylne w stawach skokowych są nalane. Nie opuchnięte, ale nie suche.Chwile myślałam że to od stania w boksie i na kwaterce po operacji, ale teraz po ruchu to nie schodzi wcale. Jedną nogę też często trzyma odpoczywająca.lewy tył. I na lewo się prawie nie wygina. Zbiera zakrętu z łopatka do wewnątrz.  Sierść na stawach skokowych  nie jest gładka tylko lekko pofalowana.
Teraz patrzę jeszcze raz na film jak moja szefowa na nim coś tam drepcze i kurde... Lada chwila wam tu napisze co powiedział wet  😲

Karolina
Liczę na to że to moje ostatnie miejsce pracowe w stajni i nie będę.musiala już zmieniać. Więc przyjdę się oficjalnie pożegnać, jak będę miała na niego wsiadac  🏇

Unity
Sęk w tym że to co odpisujesz nijak się nie ma do poprawnej pracy ujezdzeniowego z koniem niestety.
KaNie, ja wiem. Tylko jeżeli koń nie ma chęci do współpracy, ma przykre skojarzenia s pracą lub człowiek jest dla niego powietrze i w konsekwencji na moje propozycje reaguje oporem (też pasywnym oporem, nie musi być agresywny), to i tak porządną praca ujeżdżeniowa nie jest możliwa. Staram się z koniem się "nie kopać", wolę próbować różne rzeczy i poczekać, żeby się koń najpierw mną zainteresował i sam zdecydował za mną podążać. Może już jestem za stara na różne przepychanki. Z mojego doświadczenia jeżeli koń chce, to nawet współpraca z nie wyedukowanym koniem (nie mówię o gagatkach) nie musi być nie miła. Koń przeciwstawiający się i niezdecydowany na współpracę może i z boku będzie ujeżdzeniowo wyglądać nieźle, ale będzie to cały czas mordęga dla jeźdźca i koń nie będzie pracę oferować sam z siebie. Będzie go trzeba cały czas pilnować. Praca w moim odczuciu jest możliwa dopiero kiedy koń jest otwarty na komunikację, reaguje na sygnały, rozumie im (lub da sobie wytłumaczyć) i jest chętny do ich wykonania. "Per paszcza" jest mój sposób na zmianę negatywnego nastawienia konia do pracy i pozytywne zaistnienie mojej osoby w świecie konia bez walki z koniem, w niektórych przypadkach (co nie myślę czarno-biało, wiadomo konsekwencja, wymagania i ich egzekwowanie są). Jak już koń jest nastawiony pozytywnie i chętnie podąża za moimi propozycjami, to smakołyki podczas pracy nie dostaje, jeżdżę normalnie i zaczynam pracować nad ujeżdżeniem. Z tym, że taki sposób działa na łasuchy i nie działa np. na konie, które mają głębokie problemy ze strachem. Jak się koń wiesza z paniki, wiadomo, trzeba najpierw zapanować nad strachem i smakołyk da tyle co nic. W takim wypadku w moim doświadczeniu pomoże tylko skojarzenie siebie z bezpieczeństwem i to jest dużo trudniejsze. Łasuchy są najłatwiejsze 🙂.
unity, Ale że kiedy, w którym momencie pracy, on powinien ten smakołyk dostać? I jak ma się pozytywne skojarzenie do rozwalonych kącików? Co rozumiesz przez "zapanować nad strachem"?
Unity
Mnie jest bardzo daleko do jeżdżenia siłowego i przewalczania problemów pod siodłem siłą również. Wszystko to o czym piszesz robię dobra praca z koniem i zrozumiała dla niego komunikacja, a poza tym zgodnie z jego biomechanika poprawiam wszystko to co nie dziala. A jeśli ktoś jezdzi ujezdzeniowo źle i siłowo to to widać. Nie jest tak że wydaje się że jest fajnie, a w rzeczywistości walczysz, ale udaje Ci się to ukryć. A już na pewno widać to po młodym, niedoświadczonym koniu.
I też mnie ciekawią odpowiedzi na pytania które zadała Sankarita.
KaNie, mój młody robił ciut podobnie ( to uwieszanie się na rękę), bo ja temu koniowi na to pozwalałam, a bo młody, a bo nie umie, a bo nie ma tyle siły w du..e jeszcze i on się tak nauczył , tzn. sama do tego doprowadziłam, ale mój zdrowotnie jest po prostu TOP nad TOPY. I potem każde cokolwiek co mu było nie wygodnie to on na rękę, zamiast na zad.
Jak widać na filmikach zrozumiał wreszcie, że tak robić nie wolno, ale ciężka praca doświadczonego zawodnika dopiero go naprawiła po mnie i mówi, że dawno się tak nie napracował z żadnym koniem, i że na żadnym nie zrobił tyle dodawań i skracań  😉
Moja klacz jest typowym pullerem, z tendencją do suchego zaciśniętego pyska. Wynika to z dwóch rzeczy - jej budowy (przebudowana zadem, z dość nisko osadzoną szyją) i moich niedostatków jeździeckich.
Przy czym ona wpiera się w wędzidło wówczas, gdy właśnie idzie mocno do przodu - jak pisze Perlica, zamiast na zad, to w rękę.
Ogólnie ten koń nie ma problemów z motoryką zadu - mocno zgina stawy, wkracza głęboko, cofa na długich odcinkach bez problemu. Po prostu ciężko jej na tym zadzie usiąść, a mając zad wyżej od głowy to chyba niezaskakujące.
Ja jako jeździec problemy mam dwa - po pierwsze tendencja do dosiadu remontowego, po drugie bierność. Lubię biernie trzymać wodze i ręce przed sobą, nie gmerać. Przez to często spóźniam się z korektą, gdy jest potrzebna.
Popracowałam trochę z trenerem, który zaszczepił mi pewną dozę samodyscypliny i jest zdecydowanie lepiej. Poprawiły się skrócenia, przejścia w dół i stery (bo ze sterami też był problem - właśnie jako pokłosie tego uwalania się na rękę  :icon_redface🙂
Ale ten trener kazał mi konia totalnie od ręki odczepić, wyciągając go nad kontakt zupełnie. Mało eleganckie działanie, bo korekcyjne i na krótki okres czasu, wiadomo - efektem ubocznym jest wysokie ustawienie w jedynkę, obrywają plecy itd. Ale na sam respekt do ręki pomaga jak nic innego.
Edit. w wyjątkowo nieciekawym momencie naszej wspólnej drogi, gdzie rzeczywiście nie mogłam ani zwolnić, ani tym bardziej zatrzymać konia, bez skrupułów pomagałam sobie ścianą na hali.
lillid, bierność to moje drugie imię  😂
Mi się taki koń jak mój obecny nigdy nie trafił, bo poprzednie same z siebie świetnie siadały na zad, zmieniały nogi na pyk i już, a obecny tak sobie zakorzenił brak tego poważania ręki właśnie,że potrzebna pomoc.
lillid, bierność to moje drugie imię  😂

No niestety, ekologia w jeździectwie ma swoje blaski i cienie 😂 na pohybel katom, ale i biada tym, co przegną w drugą stronę 😎 konie to trochę za silne zwierzęta na kizianie i czekanie, aż robota sama się zrobi. No niestety, nie robi się, tępa cholera 😵 Trzeba się na takim tłuku trochę napocić.
lillid, racja, dlatego zawsze twierdzę, że baby się nie nadają  😂
Bo chłop jak ma szarpnąć czy pociągnąc, robi cyk i już, potem jest miło, a baba to się nie może zdecydować szarpnąć i puścić, tylko po troszku , a to w efekcie jest gorzej  😉
Takie mam przemyślenia, teraz możecie mnie pożreć  🍴
Moja Żona wyznała kiedyś, że jak była nastolatką, to strasznie ją oburzała przedwojenna, wojskowa "Instrukcja ujeżdżania koni", jasno i kategorycznie zakazująca kobietom jakichkolwiek czynności przy młodych koniach, a w szczególności - pracy z nimi (inna rzecz, że po co to było, skoro przed wojną kobiet do wojska i tak nie brali..???).

Ale potem przeżyła co przeżyła - i oburzenie jej przeszło. Koń to empata, zmian nastrojów się przed nim nie ukryje. No i kręgosłup człowiek - nawet rodzaju żeńskiego - ma tylko jeden...
KaNie, ja przecież nie pisałam, że jeździsz siłowo. Ani tak nie myślę - śledząc Twoje posty właśnie bardzo cenie ile serca wkładasz do różnych koni i pracy nad sobą  :kwiatek:. Rozwalone kąciki wspomniałam dlatego, że pisałaś, że łoś miał rozwalone kąciki i ślady po ostrodze jak do was przyjechał, zatem na delikatną rękę przyzwyczajony nie był i dobre skojarzenia z pracą na pewno nie ma. (co do źle wyglądającej pracy z boku - na 100% racja, ale dużo ludzi ją i tak będzie uważać za poprawną  😉)
Mnie osobiście po prostu na takie zaszarpane konie bardzo pomaga jedzenie i nie zawsze wystarczała mi delikatna ręka. Jeżdżę na tyle stabilnie, że delikatną rękę mam, ale mistrz GP ze mnie też nie jest. Dlatego wolę by koń mi wszystkie błędy wybaczał, mocno na mnie zawsze uważał (specjalnie w terenie), był we mnie wsłuchany i był mocno nastawiony pozytywnie do pracy. Jak na razie działa u naszych koni bardzo skutecznie. Może u Ciebie wystarcza poprawna jazda, żeby konia przekonać i pozytywnie nastawić do siebie. Jednak jeżeli ja czasami spotkałam takiego konia, to miałam wrażenie, że trzeba mu łeb całkiem gdzie indziej przekierować, by mnie nie rzucił do jednego worka z resztą jeźdźców, na których wspomina nieciekawie. Zawsze sobie wyobrażam chęć pracować dla mnie jak kwiatek i staram się go zalewać jak tylko mogę. Czasami u niektórych koni kwiatuszka prawie nie ma, nawet nasiona trudno znaleźć, i wtedy trudno o cokolwiek bez siłowania. Mam nadzieję, że dobrze tłumaczę?

unity, Ale że kiedy, w którym momencie pracy, on powinien ten smakołyk dostać? I jak ma się pozytywne skojarzenie do rozwalonych kącików? Co rozumiesz przez "zapanować nad strachem"?


Odpowiedni moment - dla mnie zasadniczo najpierw ten moment, kiedy koń się na coś trudnego zdecyduje, później ten moment, kiedy to wykonuje (ale nie nagradzam jeżeli coś robi mechanicznie i głowę ma w chmurach, chcę zaangażowanie i skupienie) i z postępem czasu ten moment, kiedy to wykonuje świetnie. To się zmienia, ale zawsze ten moment, kiedy się stara. Podczas jazdy to jest trudne, czasami był dla mnie pomocny suchy rzep na kieszeni, który de facto działał jak kliker i koń wiedział w dokładnym momencie, że coś dostanie. Tylko koniu trzeba wytłumaczyć, że nie ma po każdym usłyszanym rzepie (lub innym sygnale) zatrzymywać. Specjalnie jeżeli wcześniej nagradzało się zatrzymywanie. Sygnałem może być też głos - i koń wie, w którym momencie nas tak bardzo pocieszył. Czasami zwykłe pogłaskanie podczas jazdy działa cuda i mam wrażenie, że często jeźdźcy używają tylko brak nacisku jak nagrodę. Jednak takie podkreślenie czegoś specjalnie jest dla konia cenną informacją zwrotną.

"I jak ma się pozytywne skojarzenie do rozwalonych kącików?"
Wcześniejsze działanie wodzą koń pamięta jak ból (rozwalone kąciki - mimo inne), często napiera z tego powodu, ponieważ na ból włącza się gdzieś tam ucieczka i im ból większy, tym bardziej koń napiera nie kumając, że sobie nie pomaga (nie mówię, że wszystkie, niektóre konie dają się bólem ogarnąć, ale niektóre nie). Ja chcę, by sobie tą bardzo utrwaloną pamięć - skojarzenie "przepisał". Jedzenie jest ogólnie odbierane mocno pozytywnie. Koń zaczyna pamiętać - było coś z wodzami i było fajnie, zapomina na ból. No może nie zapomina, ale przestaje się bać i reagować ucieczką/oporem, o ile nie musi się już spotkać z szarpiącą ręką.

"Co rozumiesz przez "zapanować nad strachem"?"
Nauczenie konia by zapanował nad swoim strachem i zamiast natychmiastowej ucieczki na tyle zaufał jeźdźcowi, że zostanie na pomocach, nawet jeżeli bardzo się boi.
No i kręgosłup człowiek - nawet rodzaju żeńskiego - ma tylko jeden...


Całkowicie popieram. Niektóre konie niestety nigdy nie będą bezpieczne. Pamiętam opowieść jednego świetnego trenera - wziął gagatka agresywnego, w miarę ułożył. Raz tylko karmiła go inna osoba (z rodziny) - i skończyła z mocnymi obrażeniami po kopniaku z dwururki w szpitalu. Z takimi końmi wszystko musi być idealnie i z ręką na sercu - rzadko kto (kobieta czy facet) jest w stanie tego zapewnić, głównie doskonałego opanowania samego siebie w każdej sytuacji, by w ogóle z takim koniem móc coś zacząć.

(przepraszam za post pod postem, ale to inny temat)
Wetnę się z filmikami z wczorajszej lonży, chwilę tu powiszą i je skasuje, bo w sumie, nie chce, żeby mój koń na wieki wyzierał z każdego kąta forum  👀

Czy takie ćwiczenia na tym etapie są odpowiednie?

https://photos.app.goo.gl/TjoZGdUhDyScCMxT6

https://photos.app.goo.gl/MvtHAJZAVk8FQBxU9

https://photos.app.goo.gl/2XCrWknGdxfDedeB7

https://photos.app.goo.gl/otrMhiGdNFdbuTPr6

Kłus na rozprężenie na koniec:
https://photos.app.goo.gl/T1Q3sjyfMNSAdrye9

Jak ktoś ma chęć coś podpowiedzieć to zapraszam, wysłucham każdej sugestii  🙂

KaNie, ten duży koń jest po prostu bez równowagi. Zapewne późno dojrzewający. Reaguje sztywnością na poczucie nieograniania.
Tu padło sporo dobrych zaleceń.
Należy założyć, że nie ma co rozjeżdżać tego "mechanicznie". Szkoda zdrowia obu istot 😉
Ja bym zaczęła od lonżowania na sporym kole z 4 drążkami lekko podniesionymi od zewnętrznej, na 3,6,9 12-tej.
Lonżowanie na kawecanie, ale z wędzidłem w pysku. Z taką uwagą, żeby nie pozwalać opadać głowie poniżej stawów barkowych.
Szyja ma wypuszczać się łukiem z kłębu. Koń ma mieć stosowne wygięcie i bezwzględnie prawidłową rotację grzbietu do wewnątrz, nie poziomo.
Do tego dobrze mieć drugą lonżę lekko pilnującą zadu. Zaczynasz od tak dużego koła, żeby wygięcie nie sprawiało problemów.
Jego nauczono trzymać rytm, ale to nie jest naturalne; utrzymuje rytm przez usztywnienie.
Zapomnij o trzymaniu rytmu - ważne, żeby kroczył zadem, żeby zaczął być do przodu, żeby ruszyły plecy, żeby koń nie bał się mocniej ruszyć.
Rytmu niech go uczą drążki. Później można poukładać serię, na kole, na właściwych odległościach.
Na płaskim trzeba uczyć przejść w dół. W zasadzie od nowa. Żeby przejście było uphill i aktywne: najpierw wkroczenie, potem skrócenie, płynne.
Lonża powinna zbudować mięśnie szyi w ten sposób, aby to nasada szyi wystarczała do balansu. Żeby koń zaczął mieć fizyczną bazę do samoniesienia.
Koń jest dojrzały i silny - powinno pójść szybko. Sądzę, że ze 3 tyg by wystarczyły do takiej bazy, i wtedy można próbować to samo pod siodłem, na normalnym wędzidle  -
koń już nie powinien zalegać na ręce. Ważne jest, aby taki koń całościowo czuł się bezpiecznie i komfortowo: był syty, zadbany, było mu miło ciepło, życzliwe towarzystwo na padoku, masaże, solarka  etc.
Nie będzie łatwo, bo jest pamięć bólu, niedawnego. W sumie rzecz się sprowadza do tego, że ma się zmienić wyraz oczu i cały tonus ciała.
Koń ma się poczuć dobrze w swojej skórze i w swoim losie. Niezagrożony. Nic nie powinno go zaskakiwać. Pełen komfort. Spa.
Pod siodłem główne ćwiczenie to ustępowania, najlepiej powiększanie koła. Ale ustępowania typu "pasada", gdy koń jest lekko ale wyraźnie zrotowany i wygięty do wewnątrz -
a idzie na zewnątrz, cały. Tam samo można  odjeżdżać od ściany jak na duże koło, że 2-3 m, i wracać na ścianę bez zmiany wygięcia.
Każdą prostą traktować jak fragment olbrzymiego koła: na lewo albo na prawo. Jasne, że często zmieniać kierunki.
Gdy koń odpuści ci grzbiet pod siodłem, zacznie reagować na nacisk uda - to już będzie z górki.
Meise, przeczytaj sobie moje uwagi do KaNie. Najwaz
żniejsza sprawa: jeśli kladziesz drążki na łuku na kłus, niech będą obniżone od wewnątrz (a wskazaniem bata utrzymuj odległość).
Staraj się tak pracować, żeby koń stabilizował szyję (sam) a nie uczył się machania głową jako sposobu na równowagę.
W sumie chodzi o to, że wierzchowiec ma ogarniać swoją równowagę, docelowo z jeźdźcem - bez  nadaktywnego równoważenia głową i szyją
- bo tak się jeździć nie da, tj, da się, ale... Lonżowany koń ma dążyć do swojej stabilności w elastycznym ruchu.
Dość powszechnie ludzie tego nie rozumieją, i mamy masę koni, które fajnie ruszają się luzem, fajnie na lonży, a z jeźdźcem ewentualnie na rzuconej wodzy.
Wodze po coś są, nie tylko jako kierownica i hamulec. Służą także zarządzaniu równowagą konia: ile ma być na zadzie i kiedy.
Jak koń nie dorośnie do zarządzania nogami i kłodą bez mocnego i chaotycznego balansu (ciężkim) łbem to potem na każdą półparadę czy (potem) dodanie jest "nope".
halo, ale jak mogę wpływać na to jak on niesie głowę i szyję? Daję mu sygnały lonżą, ale to nie wystarczy, ostatnio znowu ma problem i potrafi mi się niemal wywalić bo mu się nogi zaplączą  🤔wirek:
Meise, wypieciem... Te konie idace luzno do żucia z ręki na kantarze nie nauczyły sie tego same w boksie ani latajac z głową w chmurach tez nie.
No właśnie, ten temat był poruszony w temacie o lonżowaniu. Mój koń na wypięciu ma +1000 do równowagi i nagle mu wszystko wychodzi, łącznie z obszernym ruchem od piętki. Ale ta równowaga nie jest jakby jego, tylko ram, które daje mu czambon. A jak nauczyć konia równowagi bez pomocy wypięcia? Takiej naturalnej, końskiej równowagi?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się