Sprawy sercowe...

smartini,
1. nie podoba mi się tytuł żony/męża - nawet by mi to przez gardło nie przeszło, fu. Nie wyobrażam sobie używania tego zwrotu ani bycia tak nazywaną. Nie pasuje mi i już.
2. nie podobają mi się naciski społeczne (a na jakiekolwiek naciski zapieram się jeszcze bardziej, po czym odwracam się i idę w przeciwną stronę :hihi🙂,
3.nie jestem uczuciowa i romatyczna i taka poważna sytuacja przerosłaby mnie psychicznie do tego stopnia, że bym musiała mieć na głowie papierową torbę.
4. Czułabym się ograniczona na zasadzie ewentualnej potrzeby rozwodu, żeby formalnie zakończyć związek. Jest dobrze rok, dwa, dziesięć, dwadzieścia, ale nigdy nie wiadomo. Jestem realistką, nie wierzę chyba w wieczną miłość na całe życie, chociaż jej nie wykluczam. 😉
5. Miałabym 27 literowe imię i nazwisko nie mieszczące się w rubrykach. Swoje mam najpiękiejsze i wszyscy mówią mi po nazwisku łącznie z B. +wiem, że jemu zależałoby żebym miała jego. No to kompromisem jest 27 liter. Dużo.  🤣
No i tak mogę wymieniać tylko muszę moje niechęci ubrać w słowa.  😉

edit. 5. Domyślam się, że dla osób wierzących ślub to też wydarzenie religijne. No a ja jestem z zupełnie innej bajki.
smartini   fb & insta: dokłaczone
03 kwietnia 2019 13:32
Cricetidae, na to liczę 😁
galopada_, ok, czyli dla Ciebie to niechęć do społecznej funkcji małżeństwa jakby, jestem w stanie zrozumieć 😉
Ja więc powiem za siebie  😉
Będzie szczerze.

Ja mam słabe doświadczenia z małżeństwami, znam mało takich, które wg mnie chociażby z zewnątrz były szczęśliwe (a nie wiem czy w domu w szafie nie ma trupów).
Druga kwestia to ja... chyba nie wierzę w miłość na całe życie. Smutne i brutalne, ale tak mam. Z moim partnerem miałam wiele kryzysów, oboje mamy ogniste charaktery. Jak się ścieramy to na noże. I może kiedyś ktoś kogoś w końcu "zadźga" i będzie koniec 😉
Trzecia kwestia to lenistwo, bo to trzeba organizować i tak dalej, a ja wolę swoje zasoby w co innego inwestować  😁

Meise, organizowac w sumie nic nie trzeba, wyjscie do urzedu ogarnie chyba kazdy 😉 a te wszystkie imprezy za 100k i zwiazany z tym pierdolnik to wolny wybor.
Btw. rodzice mojego chlopa o naszym starym kundlu tez mowia per wnuczek 😉 najwazniejsze jest realistyczne podejscie do sprawy 😂

Nie wiem, moze jak jeszcze troche ze soba wytrzymamy to sie ogarnie jakis zwiazek partnerski albo kontrakt notarialny (w NL jest taki standardowy all-in-one) zeby sobie pomoc w sprawach podatkowych. Acz jakos nie mam cisnienia.
Hipoteka jest dla mnie zreszta perspektywa rownie przerazajaca co slub 😁 rownie teoretyczna rowniez, bo nie, zeby nas bylo kiedykolwiek stac :P I bardzo cenie sobie obecna sytuacje, gdzie zyciowo w konkretnym miejscu czy ukladzie nie trzyma mnie nic szczegolnego. No moze poza pieseczkiem wlasnie, bo cala reszta jest mocno elastyczna.
smartini zapytała o jedną ciekawą dla mnie rzecz, ale mam jeszcze jedno pytanie w kwestii niesformalizowanych związków. Zakładając, że mając ślub, wspólnotę majątkową i kupując mieszkanie po ślubie, to przy rozwodzie sprawa jest chyba dość prosta - majątek na pół i nara. A jak taką sytuację rozwiązują związki bezślubne? 😀 Sytuacja: ona kupuje mieszkanie, formalnie jest tylko na nią, ale urządzają ją wspólnie. Czy przy rozstaniu wyrzucają sobie rachunki, on zdziera płytki ze ścian i zabiera meble kuchenne? Przecież to trzeba siąść, policzyć, co kto kupił, potem jedno drugie spłaca... no dla mnie bardziej skomplikowane. 😀
Ja wzięłam ślub (choć podpisanie papierka byłoby bardziej trafnym nazewnictwem tego wydarzenia :hihi🙂 właśnie ze względów formalnych - ułatwiliśmy sobie sprawy finansowe i szpitalne. Bywając jeszcze przed ślubem u lekarzy i nawet mając wpisanego M. do tych wszystkich upoważnień i tak za każdym razem musiałam się długo tłumaczyć, że na pewno, ale to na pewno, można udzielać mu informacji. Niestety nie zawsze to działało, bo nie każdemu lekarzowi chciało się iść do akt i sprawdzać, czy rzeczywiście jest upoważniony. Po ślubie jest nam po prostu łatwiej. 😀
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 kwietnia 2019 14:21
jeśli chce żeby ktoś był w moim życiu na dobre i złe to wolę wziąć ślub niż latać po notariuszach.


Na upartego to jeśli ktoś ma być w życiu na dobre i na złe to będzie i bez ślubu 😉
Niektórzy mają potrzeba formalizowania związku, bo pragną być żonami, inni są pragmatyczni i zupełnie inne cele mają. Każdy powinien mieć wolny wybór, a nie słuchać nacisków i tego co wypada.
mundialowa, ja znam kilka takich spraw o jakich piszesz. Najczęściej kończyło się spłacaniem jednej strony przez drugą. Jedna osoba na którą było mieszkanie spłacała drugiej koszt mebli i wyposażenia, które ta druga strona kupiła 😉
Znam kilka par, które wzięły razem kredyt (nie wiem jak to się robi, nie znam szczegółów 😉) ale ślubu nie maja.

Meise, a ja nie widzę różnicy czy małżeństwo czy nie. Widzę różne trupy w szafie ale nie ma większego znaczenia czy ktoś ślub ma czy nie 😉 Zawsze mnie najbardziej dziwi, że jednak ludzie którym się średnio układa decydują się na ten ślub czy dziecko.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 kwietnia 2019 14:25
mundialowa, nie, to nie jest takie łatwe jak Tobie się wydaje, że dzielisz na pół i nara. Jak masz jeszcze trzeźwo myślącego partnera, który na Tobie się nie mści tylko potraficie się jak ludzie dogadać to owszem, na pół i nara.
Niestety nie często wychodzi się z małżeństwa jak człowiek.
efeemeryda   no fate but what we make.
03 kwietnia 2019 14:32
smartini
Bardzo ładnie ubrałas w słowa to co miałam na myśli i jeszcze więcej  :kwiatek:
Mnie żadne sytuacje nie przerażają tak, jak te zdrowotne. Więc póki związki partnerskie nie są u nas sformalizowane to nie wyobrażam sobie życia bez ślubu. We wrześniu miałam wypadek, operację ratującą życie i wszystko nagle dookoła mnie i dziecka załatwiał mąż. Totalnie nie wyobrażam sobie jakbym w tamtym stanie miała coś komuś tłumaczyć, podpisywać itd... Nie wyobrażam też sobie że mój mąż moglby mieć problem z informacjami o moim stanie zdrowia, byliśmy daleko od domu, jakby miał jakieś papiery komuś przedstawiać, przywozić... No jak dla mnie masakra 🙁
Sorki za składnię 😉
Jakieś pierdoły i bzdury wymyślacie z tymi papierkami u lekarza itp. Żyję sobie w takim nieformalnym związku już szmat czasu i w życiu nie miałam żadnych problemów z papierkami 🤔
Może i nie ma problemów, jeśli tak jest to super, ale ja nie chciałabym tego sprawdzać na sobie 😉
JARA, fakt, nie dopisałam, że chodziło o takie rozstania bez jakiś wielkich afer, mszczenia się, itp.

Cri, ale, no właśnie, jak po latach dojść do tego, kto kupił szafkę do łazienki, a kto meble do salonu?
A co do wspólnych kredytów mieszkaniowych bez ślubu, to my taki braliśmy, ale mieliśmy mocno ograniczony wybór banków z tego powodu.

larabarson, tylko pozazdrościć, że nie trafiłaś na służbistów, bo ja akurat z takimi się zderzyłam i wiedziałam.
Więc u nas ślub był z powodu pobytu w szpitalu związanego z porodem, a nie z powodu samej ciąży, jak wielu myśli. 😁
smartini   fb & insta: dokłaczone
03 kwietnia 2019 15:22
od wprowadzenia RODO były już afery, że rodzicom nie chciano przekazać w którym z krakowskich szpitali znajduje się ICH WŁASNE dziecko po wypadku autokaru. I rodzice z Wawy jeździli w nocy po szpitalach bo służbiści bez aktu urodzenia nie chcieli przekazać żadnych informacji.
Więc obstawiam, że bez ślubu mogą być problemy przy poważniejszych sprawach niż odbiór recepty w Luxmedzie (choć i tu mój chłopak musiał jeździć z upoważnieniami a ja wypełniać papierki na miejscum bo przez internet to się przecie nie liczy :P)
Nie znam się ale zakładam, że jednak instytucja małżeńska/partnerska czy jakakolwiek została w państwach wymyślona nie bez powodów czy fanaberii 'bo tradycja każe' i nie bez powodu niektóre państwa wprowadzają jakieś umowy partnerskie by tego typu formalności, bez dosłownego ślubu, móc ułatwiać 😀 więc pewnie jednak jakieś tam korzyści z tego płyną, inne pytanie, czy komuś na nich zależy 😉

Jeszcze przemyślenie co do rozstań - one chyba zależą od ludzi a nie co ich trzyma. Bo i rozwieść się można po ludzku a jak się chce a bez ślubu zrobić drugiej osobie piekło na ziemi.
dea   primum non nocere
03 kwietnia 2019 17:54
Cri, ale, no właśnie, jak po latach dojść do tego, kto kupił szafkę do łazienki, a kto meble do salonu?

A co tu zmienia fakt papiera? Można się i tak umówić na pół, a jeśli był ślub, jedno się "wżeniło", a drugie wniosło wszystko i przy rozstaniu dzielą się na pół... To dopiero jest nie fair moim zdaniem 😉

Ja się tak rozstawałam. Wspólny kredyt i mieszkanie. Największy problem był ze sprzedażą jemu formalnie mojego udziału w mieszkaniu, tak, żeby nie płacić podatku (bo to przecież sprzedaż obcej osobie). Ponieważ nam się udało rozstać naprawdę z klasą i nic nas nie cisnęło, poczekaliśmy te pięć lat i wtedy się rozliczyliśmy formalnie - sprzedaż mojej części mieszkania i nawet nieco później wyplątanie mnie z kredytu (który on od "godziny zero" spłacał). Rozstanie poprzedziły uczciwe rachunki w Excelu z obu stron i konfrontacja wersji oraz ustalenie wspólnej. Bardzo się cieszę, że się udało bez wojny na tym tle i bez
krzywdy którejkolwiek strony.
busch   Mad god's blessing.
03 kwietnia 2019 18:21
Nie chcę wsadzać kija w mrowisko (plis, nie zjedzcie mnie :P) ale mam takie pytanie czysto teoretyczne, które mnie czasem męczy i nie znam na nie odpowiedzi. Piszecie o tym, że Was ten ślub ograniczy, że nie, że po co, na co, że tyle lat w związku żyjecie bez. I że po tylu latach związku to i tak, mimo, że to nie małżeństwo to ta druga osoba nie jest obca i sporo trzeba spraw rozwiązać a nie 'wyjść i trzasnąć drzwiami'. No i że kochacie te swoje drugie połówki, dobrze Wam z nimi i nikogo innego nie chcecie.
To w czym w takiej sytuacji ten ślub ma przeszkodzić? 😀 Jakie dostrzegacie minusy, które Was skutecznie zniechęcają? I nie mówię o hucznym weselu, imprezie za 100k i kościelnych sprawach bo przecież można pójść do urzędu i niczym akt notarialny, podpisać się pod papierkiem. Ba, nawet nie trzeba gości na obiad zaprosić 😉 'Korzyści' w świetle prawa jednak są, dość obiektywne (wspólna zdolność kredytowa, uproszczone sprawy w szpitalach , wspólne rozliczanie itp), można spisać intercyzę by zachować jakąśtam 'suwerenność majątkową 😉 ' a skoro nie zakładacie szybkiej ewakuacji ze związku to logistycznie wizja rozwodu nie powinna być problemem (tak w mojej głowie) bo zakładamy, że raczej do niego nie dojdzie.
Co więc jest takiego 'strasznego' w ślubie cywilnym? Pytam czysto teoretycznie i oczywiście uważam, że 'ekonomiczne' argumenty nie powinny grać pierwszych skrzypiec w takich decyzjach 😀
Sama jednak gdzieś tam kiedyś pewnie chciałabym wziąć ślub (malutki, najlepiej w ładnej stodole i z pizzą na danie główne ;D) ale absolutnie nie uważam, że to jedyna słuszna droga dla pary. Po prostu ciekawam argumentów 'z drugiej strony' 😉


ale diamentu totalnie bym nie chciała, ja bym mogła prosty pierścioneczek z jakimś nieszlachetnym, ładnym kamyczkiem, marmurkiem czy w ogóle betonem :P i jak sobie pomyślę, że miałabym diament dostać to mi słabo bo nie wiem jak bym miała powiedzieć, że super fajnie ale musimy wymienić na coś mniej krzykliwego i tańszego 😁


Mnie zniechęca głównie kwestia samego wesela. Moim wymarzonym ślubem byłoby iść do urzędu, podpisać kwitek i koniec. Niby tak się da, ale wiadomo że takim manewrem zrobię przykrość bliskim - i nie chodzi mi o społeczną presję przed którą się broni galopada_, ale zwyczajnie o to że rozumiem czemu z perspektywy osoby przywiązującej wagę do wspólnego świętowania pięknych chwil, traktującej ślub jako coś pięknego, uważającej mnie za bliską osobę itp. itd. takie rozwiązanie tematu  w ogóle nie zostanie dobrze przyjęte. Z drugiej strony nie czuję presji na ślub bo argumenty na plus dla mnie to tylko te pragmatyczne - jak dotąd nigdy też nie odczułam braku ślubu, tylko intelektualnie wiem że mogą wystąpić jakieś papierkowe problemy jeśli stanie się xyz.

Ciąg myślowy jest taki: mi konkubinat obecnie nie przeszkadza, nie chce mi się organizować wesela oraz nie chce mi się myśleć o tym jak by tu nie wyjść na totalnego antyspołecznego sobka, który w "najpiękniejszym dniu życia" nie chce uwzględnić bliskich i kochanych osób. Więc łatwiej jest zostawić tę zagwozdkę busch z przyszłości i na razie nie zrobić nic!  😂
Ja z moim jestem 11 lat (będzie w lipcu), też bez ślubu.
Trochę mi się podziało na tej przestrzeni lat i doszłam do wniosku, że gdyby coś się jednak posypało, to bez ślubu jest po prostu łatwiej się rozstać.
Chociaż mamy wspólny kredyt na mieszkanie, więc to w sumie jak ślub  😁
Gillian   four letter word
03 kwietnia 2019 19:06
Ja nie wiem co zmienia papier ani w czym tkwi magia ale od dawien dawna chce być czyjąś żoną i samo to słowo jest dla mnie totalnie cudowne 🙂 marzy mi się powiedzieć o kimś - to mój mąż 🙂 pewnie ma to związek z moją psychiką i świetne pole popisu dla psychiatry, bo ja chcę być do kogoś "przypisana" i podpisana, mieć to na piśmie i z pieczątką. Samo przebywanie ze sobą długo, wspólne mieszkanie i kredyt to dla mnie za mało. Są po prostu dwie grupy kobiet na świecie 🙂
Gillian to ja śmiało dopisuję się do tej samej grupy co ty 😎 uwielbiam być żoną mojego męża  😜
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
03 kwietnia 2019 23:58
Sama nie wiem, czy chciałabym wychodzić za mąż... Jeśli już to byłby to ślub cywilny.
Jestem podobna do części z Was: nie wierzę w miłość do końca świata i jeden dzień dłużej, bezpieczniej czuję się mając świadomość, że mogę uciec w każdej chwili (mając świadomość, że tak samo mogę zostać potraktowana przez faceta), a żeby mieć dzieci to nawet nie trzeba być w związku. Wszystko ma swoje plusy i minusy.
Sama rozstałam się z facetem po prawie 4 latach związku, rok przed planowanym ślubem cywilnym. Łatwiej było się rozstać (rozmowa) niż jakbym musiała załatwiać rozwód.
Ja nie wiem co zmienia papier ani w czym tkwi magia ale od dawien dawna chce być czyjąś żoną i samo to słowo jest dla mnie totalnie cudowne 🙂 marzy mi się powiedzieć o kimś - to mój mąż 🙂 pewnie ma to związek z moją psychiką i świetne pole popisu dla psychiatry, bo ja chcę być do kogoś "przypisana" i podpisana, mieć to na piśmie i z pieczątką. Samo przebywanie ze sobą długo, wspólne mieszkanie i kredyt to dla mnie za mało. Są po prostu dwie grupy kobiet na świecie 🙂

Jakbym o sobie czytała! Pięknie napisane, podpisuję się rękami i nogami 😍
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 kwietnia 2019 08:57
dea, spisuje się intercyzę i nic nie jest nie fair :P
Tak jeszcze odnośnie szpitali, to po wypadku z konia mój tż wiózł mnie 20km do szpitala w mieście, ale nie dojechał i musieliśmy zatrzymać się w szpitalu na trasie, bo konałam z bólu. Lekarze nie mieli najmniejszego problemu, żeby informować mojego tżta oraz jego rodzinę, która przyjechała do tego szpitala o moim stanie zdrowia. Przewieziono mnie karetką do Rzeszowa, mój tż mógł jechać ze mną. W kolejnym szpitalu również nie było takiego problemu. Nikt mi nie kazał nic podpisywać, było oczywiste, że to mój partner i ma prawo do wszelkich informacji.

W szpitalu po wypadku też można się przedstawić jako mąż/żona. Przecież nikt aktu ślubu nie zażąda.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
04 kwietnia 2019 10:25
Wiecie co z tą intercyzą, to ja oczywiście rozumiem, że to realne podejście do tematu i bardzo nazwijmy to "zdrowe", ale gdyby mój mąż mnie o to poprosił przed ślubem, to byłoby mi chyba jakoś tak, nie wiem, przykro? Dziwnie? Że jednak nie jest pewny naszego związku, że chce się zabezpieczyć bo nie wyklucza, że się za jakiś czas rozstaniemy 🙄 Tak jak rozumiem, że to dobre podejście, tak bym sama tego nie chciała.
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 kwietnia 2019 10:29
Ja na intercyzę mam trochę inny ogląd. Bo to też np zabezpieczenie, jak mąż/żona umrze. I wtedy np w Twój dom wchodzi jego rodzina. I jak jest w rodzinie jakiś cwaniaczek, to robi się problem. Poza tym, jeśli mam np swoje, własne mieszkanie, z pieniędzy mojej rodziny to jakby nie patrzeć, jest moje, co by się nie działo. Dla mnie to oczywista formalność a nie oznaka braku zaufania czy pewności związku. Bo ja zakładam, że ta intercyza się nigdy nie przyda, więc co za problem podpisać :P
Ale wiadomo, co kto woli. Tylko napisałam, że jak ktoś nie chce sytuacji nie fair, gdzie wszedł z całym domem w związek a potem musi oddać pół, to rozwiązanie tego problemu jest proste ;D
efeemeryda   no fate but what we make.
04 kwietnia 2019 10:36
no ale to co nabędziesz przed ślubem nie wchodzi przecież do podziału majątku w przypadku rozwodu ? 👀
Martita   Martita & Orestes Company
04 kwietnia 2019 10:38
smartini Tak wszystko pięknie napisałaś, że chyba nie mam nic do dodania, podpisuję się rękami i nogami odnośnie intercyzy, ślubu etc.  :kwiatek:

Ja wychodzę z założenia, że wolność Tomku w swoim domku i jak ktoś chce ślub proszę bardzo a jak nie to nie i nie widzę pola do dyskusji co inni powinni w tak istotnej kwestii.

efeemeryda Słyszałam o sprawach (nie wiem na ile to prawda więc jak ktoś jest bardziej obeznany w temacie proszę o skorygowanie), że były mąż/żona domagał się praw do domu/mieszkania, które zostało nabyte przed zawarciem małżeństwa i sprawy długo się ciągnęły. Intercyza ucina temat.
smartini   fb & insta: dokłaczone
04 kwietnia 2019 10:42
Ja np razem z bratem jesteśmy współwłaścicielami domu rodzinnego. I jeśli w tym momencie wzięłabym ślub bez intercyzy i coś by poszło nie tak to problem miałby też mój brat, bo exmąż/jego rodzina w przypadku np mojej śmierci itp mogliby sobie rościć w tym momencie prawa do 1/4 nieruchomości. No i co, brat miałby ich spłacać? Sprzedać i się podzielić? No niezbyt :P Spisanie intercyzy w ogóle nie dopuszcza do jakichkolwiek dywagacji w temacie 😉

Dla mnie prośba o intercyzję, w przypadku posiadania wartościowych (nie)ruchomości nie jest niczym złym bo przecież jeśli się kochamy to nie planujemy się rozwodzić w pierwszej kolejności. To tylko zabezpieczenie w razie jakiegoś nieszczęśliwego scenariusza i to wcale nie musi być złośliwość przy paskudnym rozwodzie. To może być choroba psychiczna, alkoholizm, śmierć partnera itp itd. Tych rzeczy nie da się zaplanować i przewidzieć a taki papier przed nimi zwyczajnie zabezpiecza byt tej drugiej osoby.

Martita, :kwiatek:
Chyba każdy bierze ślub z myślą, że to na zawsze, a jednak z tego co pamiętam 1/3 konczy się ostatecznie rozwodem. I wtedy temat wspólnego majątku często budzi emocje, zwłaszcza, jeśli rozstanie jest burzliwe i ludzie mają problem żeby się dogadać. To jeszcze pół biedy, ja właśnie bym się obawiała tego, o czym pisze smartini. Że swoimi wyborami narobię problemów rodzinie.
Mam zresztą taki przykład w rodzinie. Wujek (wżeniony w naszą rodzinę) odnalazł po 40stce swojego ojca. A że to człowiek czarujący i chytry to szybko owinął go sobie wokół palca, bo gość był starszy i dość majętny. Nie miał innych dzieci, wnuków, a tu mu nagle rodzinka spadła z nieba. Był zadowolony. Staruszek mojego wujka usynowił. Później w wyniku testów genetycznych się w ogóle okazało, że to jednak nie jego syn 😂 ale że już kontakty mieli zacieśnione i było fajnie i miło, to nie odkręcali tego usynowienia. Po 2 latach dziadek zmarł. I co? Wujek zaczął walczyć o spadek po niemal obcym człowieku. Prawnie mu się to należało, choć z etyką i moralnością nie miało nic wspólnego. Dostał pół domu. Kazał się spłacać. Dla starej wdowy kasa nie do zorganizowania. Dom został sprzedany a starsza kobieta musiała u schyłku życia tułać się po obcych miejscach. Tak ją niechcący mąż urządził. Dlatego mega ważne jest to, żeby w świetle prawa wszystko grało. Jak dla mnie jeśli ktoś ma czyste intencje to nie będzie miał z takimi rzeczami problemu. Być może komuś się zrobi przykro, dla niektórych to przejaw braku zaufania albo niepoważnego podejścia do związku. Ale jak się to głębiej przeanalizuje to powinno się odłożyć emocje na bok i podejść do tego zupełnie na chłodno
dea   primum non nocere
04 kwietnia 2019 11:13
dea, spisuje się intercyzę i nic nie jest nie fair :P

Ja wiem, że się da 🙂 tak naprawdę wszystko się da, jak ludzie są na poziomie - czy jest papier czy go nie ma, może być fair. Jeśli ludzie zejdą trochę za nisko w emocjach, to już sam papier nie gwarantuje, że będzie uczciwie. Odpowiadałam na tezę, że domyślny podział na pół rozwiązuje kwestie tego, kto kupował szafki do kuchni 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się