Dobra, ogarnęłam się lekko po ślubie i podróży poślubnej i wracam z krótkim podsumowaniem 🙂 chociaż szczerze mówiąc ślub wydaje mi się tak odległy, jakby wszystko wydarzyło się z rok temu. I dobrze! 🤣
Obudziliśmy się z narzeczonym w dobrych nastrojach i uśmiech nie schodził nam z twarzy do końca dnia 🙂 Ogólnie radzę Wam dziewczyny, żeby Wasz wygląd to były 100% Wasze decyzje, róbcie tak, żebyście Wy czuły się najlepiej. I chociaż rodzice wtrącali się w organizację ślubu i próbowali ingerować w mój wygląd (jak to bez welonu???- welonu nie miałam i jego braku nie odczułam, a jak na chwilę założyli mi go w fotobudce to poczułam się dziwnie), to ostatecznie postawiłam na swoim. Fryzjerka o mało nie dostała zawału jak jej powiedziałam w trakcie mycia głowy, że zmieniłam koncepcję co do fryzury. Wszyscy namawiali mnie na podpięcie włosów (bo gorąco, bo fryzura inaczej nie będzie trwała, bo taka jest bardziej elegancka, bo porobią mi się strąki)- oprócz jednej kumpeli, która tak jak ja nosi cały czas rozpuszczone włosy. Jako jedyna powiedziała, że na swoim ślubie miała podpięte włosy i do tej pory tego żałuje. Więc postawiłam na swoim, poszłam w rozpuszczonych 🙂 I nie żałuję, chociaż fryzura mogła być lepiej dopracowana, ale trzymała się w stanie niemal nienaruszonym do końca poprawin następnego dnia.
Czas mi się dłużył mega, dopóki nie przyjechała wizażystka (około 12:30). I później leciał tak szybko, że o 2:30 jak spojrzałam na zegarek to się zdziwiłam, że to JUŻ tak późno!! Makijaż też miałam zupełnie inny niż próbny, dużo lepiej się w nim czułam, był bardziej dopracowany. Później przyjechał fotograf z kamerzystami i czasu nagle zrobiło się tak mało, że Pan Młody musiał czekać "na ulicy" jakieś 10 minut, żebym dokończyła się przygotowywać 😉
I szczerze mówiąc jak się zobaczyliśmy, to odetchnęliśmy z ulgą 🙂 Po błogosławieństwie jeszcze jakieś 20 minut spędziliśmy w domu i pojechaliśmy do kościoła. Ostatecznie nie jechaliśmy swoim autem, kumpel mojego szwagra "pożyczył" nam swoje firmowe auto. Nie spodziewałam się, że aż tyle osób przyjdzie na mszę- przyszli sąsiedzi, rodzice naszych przyjaciół oraz osoby, które zapraszaliśmy na wesele, ale nam odmówiły (pojawiły się tylko w kościele, wcześniej nam o tym nie mówiąc). Nie obeszło się bez "wpadek"- przyszła para, która się wahała- mieli dać znać czy przyjdą na wesele, niby miało ich nie być, bo się nie odezwali, więc stwierdziłam, że ich ostatecznie nie będzie. Później z samochodu, w drodze na salę, dzwoniłam do menagera sali, żeby dostawił 2 miejsca 😉 Ale wyszło wszystko bardzo dobrze, nikt się na nikogo nie obraził i nikt do nikogo nie miał pretensji.
Sama msza zleciała bardzo szybko- wcześniej stresowałam się trochę tym, kiedy siadać i kiedy wstawać (chociaż normalnie chodzę do kościoła i teoretycznie wiem, kiedy i co się robi), ale księdza mieliśmy super i nam bardzo dyskretnie podpowiadał wszystko. Dużo lepiej siedzi się tak blisko ołtarza niż gdzieś tam z tyłu w ławkach. Przysięga bez wpadek, chociaż mąż w pierwszym odruchu złapał za swoją obrączkę 😉
3 czerwca mój mąż obchodził również urodziny i z tej okazji postanowiłam, że zorganizuję mu motocyklową obstawę ślubną. Sam jest motocyklistą, ma własny motocykl i chociaż nie podzielam jego pasji, to staram się go wspierać. Więc skrzyknęłam "kilku" chłopaków, którzy z kościoła odprowadzili nas na salę. Później powiedział, że po mszy, kiedy podpisywaliśmy dokumenty obok ołtarza, usłyszał dźwięk motocykli i aż mu się nogi ugięły. Zawsze mu się coś takiego marzyło, często mi o tym wspominał, więc tym bardziej się cieszę, że udało mi się go zaskoczyć 🙂 Goście również zachwyceni, mega zajarani, niektórzy się popłakali na widok motocykli.
Później to już niemal same wpadki: oprócz pary, której miało nie być, to przy przenoszeniu przez próg sali mąż tak mnie "podrzucił", że tiul z sukni pozakrywał nam głowy 😉 na rozpisce z planem stołów zabrakło jednej pary wujków, ale oczywiście miejsce przy stole mieli. Do tej pory nie ogarniam, jak to się stało, bo sprawdzałam wydruk z 10 razy... no i później, pod koniec wesela okazało się, że nasza kapela... zapomniała wziąć ze sobą (z Łomży!) mikrofonów 🤣 Na początku działali na jednym, pożyczonym z sali obok, później ktoś dowiózł im mikrofony, ale przez to trochę opóźnił się pierwszy taniec. Przed pierwszym tańcem mówiliśmy zespołowi, żeby w trakcie pierwszego tańca poprosili gości o dołączenie do nas (żeby nie robić kółka, bo na to nie ma miejsca- tylko żeby zatańczyć w parach), oczywiście wcześniej uprzedziliśmy o tym większość znajomych- a zespół oczywiście poprosił o zrobienie koła :P na szczęście goście ich nie posłuchali. Dekoracja kwiatami do końca nie była taka, jak chciałam (wolałam bardziej wiszące kwiaty/gałązki/listki), ale i tak piękna, cudowna i pachnąca- na tyle, że niektórzy goście uczuleni na pyłki popuchli i się zasmarkali 😉
Cricetidae, to teraz głównie do Ciebie: jedzenie na sali było wyśmienite, jedyne co, to moglibyśmy się przyczepić do polędwiczek wieprzowych- były twarde, tzn. ciężko je było ukroić, ale w smaku były przepyszne, absolutnie nie suche! 🙂 Nie usłyszałam żadnej skargi na jedzenie, wręcz przeciwnie- ludzie byli nim zachwyceni. Mieliśmy 5 posiłków + lody i pomimo tego, że babcia męża trochę panikowała przed weselem- bo obsługa nie donosiła zimnych dań po ich skończeniu- to tych przystawek niemal nikt nie ruszył aż do poprawin. Jest możliwość zamówienia dań dla wegetarian i uklecić dania tak, żeby były bez glutenu 🙂 Nad dekoracją kwiatami się nie zastanawiaj, tylko bierz od nich- na parkiecie podczas tańca było czuć piękny zapach lilii, a jak po wyjściu kamerzystów/fotografa zgasili światła, to podświetlone materiały pod sufitem... zaparły mi dech w piersiach. Było pięknie i romantycznie 🙂 A no i jeszcze taka uwaga- jeśli lokujesz gości w pokojach (są 2 osobowe) to od razu poproś o dostawki w tych, w których się da, rozlokuj gości i... przekaż im informacje, gdzie śpią jeszcze przed weselem. Ja tego nie zrobiłam i później mnie ściągali z parkietu co chwila, żeby im powiedzieć, w którym pokoju śpią albo gdzie ten pokój się znajduje. A i na koniec wesela i na poprawinach byłam zdziwiona, że tak mało mięsa było na stole wiejskim/rybnym, a tu się okazało, że mięso było tak pyszne, że się niemal wszystko rozeszło :P Ryb nie było już po godzinie od pierwszego tańca 😉
Zespół grał rewelacyjnie, parkiet do końca (4😲0) był pełny 🙂 Nawet babcia narzeczonego, która była mocno sceptycznie nastawiona (to delikatne określenie) co do zespołu- nie może się go teraz nachwalić. Goście, którzy planowali wyjść tuż po oczepinach- siedzieli przy stołach jeszcze do 5😲0 rano. Ja przed 6😲0 położyłam się spać (tak szczerze mówiąc, to o tej 2:30 już miałam dosyć :P), a Pan Młody ze świadkową i kilkoma znajomymi imprezowali jeszcze do 7 😉
Ogólnie moja mama mi powiedziała, że kto wychodził z sali- żegnając się z nią- mówił, że nigdy na lepszym weselu nie był, że bawili się rewelacyjnie. Nawet jeden z moich wujków, który jest ogólnie gburem, jest nietowarzyski i raczej niemiły- bawił się super i szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu widziałam, że się śmieje 😀 Nawet mnie utulił w trakcie wesela haha 😀
Ja widzę wesele trochę inaczej, bo serio mało się bawiłam na własnym weselu- a to ustalaliśmy coś z zespołem, a to kogoś trzeba było ulokować w pokoju, a po oczepinach, jak ludzie zaczęli wychodzić... nie było czasu się podrapać po tyłku czy usiąść, na parkiet weszliśmy ponownie około 3😲0...
I na koniec- jedno zdjęcie jakie mam 😉
https://www.facebook.com/zespolmuzycznyinni/videos/835801319910640/https://www.facebook.com/zespolmuzycznyinni/videos/836192639871508/