Nowe zasady szkolenia trenerów PZJ

Natasha . Wiekszosc zawodnikow ma po kilka koni wiec twoje obawy dotycza sportowej rekreacji a nie zawodnikow kl GP. Pokazanie przez p. Beerbauma p.Kubiakowi pewno mialo na celu zmotywowanie zawodnka do dzialania a jednoczesnie zobrazowanie  teoretycznego wykladu. Wielu trenerow zaqodnikow wsiada na konia trenowanego zawodnika chocby po to zeby poznac problem od strony jezdzca a nie podchodzic do konia jak do pary nart. Ale zeby dzialac w taki sposob trzeba miec odpowiednie umiejetnosci praktyczne na pewno nie mniejsze jak trenowany zawodnik
P.S Dobry trener nawet narty powinien poznac z autopsji bo kazde prowadza sie inaczej a co dopiero kon.Czesto zawodnik jak bierze trenera to ten nawet nie zma konia i co po oczach ma poznac jak kon jest zrobiony jaki matemperent na ktora strone jest lepszy patrzac na treningi trenerow zawodnikow czesto widzialem jak wsiadali na konie podopiecznych zeby poznac konia i obrac najlepsza forme treningu pary aniedo kazdego podchodzic jak doksiazkowego przykladu


.
Natasha, Ale czemu to ma być porażką? Żeby cokolwiek zaradzić to trzeba mieć pewność, że to co trenerowi jeździec przekazuje jest prawdą. A do tego trener musi wsiąść na konia. Niestety wiele przypadków sprowadza się do tego, że to jeździec do końca nie wie, gdzie tkwi problem. No ale tego się musi nauczyć - i to nie jest taki głupi sposób, gdy wsiada trener i mówi: to co tu się dzieje to jest to i to. Rozwiązanie jest takie i takie.
Smoku, chyba jednak mnie nie do końca mnie zrozumiałeś. A na pewno ja nie do końca rozumiem, co próbujesz mi przekazać pisząc, że większość zawodników ma po kilka koni. Czy to znaczy, że jest tak, że problem występuje na jednym koniu a na innym nie, a skoro zawodnik ma kilka koni to poprostu tego, z którym sobie nie radzi może oddać trenerowi do jazdy i odebrać już nauczonego? 
Oczywiście, że może tylko co z tego. To trener bedzie wiedział jak przepracować problem a nie zawodnik - tym sposobem trener wyprodukuje zawodnika, który będzie od niego-trenera uzależniony. Bo dalej nie będzie wiedział jak jeździć konia, który sprawia mu problem.

Zgadzam się całkowicie z tym, że żeby móc coś pokazać od strony jeźdźca trener musi umieć to zrobić. Co wiecej ja powiedziałabym nawet, że większość naszych problemów z końmi generujemy my - jeźdźcy, bo jak słusznie zauważyleś konie to nie narty - każdy jest inny. I właśnie w tym sztuka trenowania, żeby uczyć jeźdźca w taki sposób, aby radził sobie z różnymi końmi i potrafił dostosować swój sposób jazdy do konkretnego zwierzaka. A czy zgodzisz się, ze mną, że jazdy konnej uczymy się przedewszystkim jeżdżąc a nie patrząc jak to robią inni?

Co do przykładu P. Beerbaum i P. Kubiak - czyli P. Beerbaum wsiadał na Diane, żeby pokazać że można a nie jak to zrobić. Taki pokaz faktycznie działa motywująco, choć konsekwencje nie zawsze będą dla konia przyjemne. Wszak trener pokzał, że on potrafi zrobić tak jak mówił i to działa a wina leży po stronie jeźdźca. Jeździec dalej nie umie, bo przecież chyba próbował zrobić tak jak mu mówiono, więc mimo wszystko szuka winy w koniu.... Nie śledzę skoków - czy P. Kubiak nie ma już tego typu problemów z końmi, na których jeździ?


Epk, swego rodzaju porażką dla mnie, bo mimo iż wiem jak coś powinno być wykonane, mimo iż widzę, co robi mój uczeń i widzę gdzie leży problem - to nie potrafię, tak dostosować mojego przekazu żeby i uczeń zrozumiał i wykonał - wsiadam na konia sfrustrowana swoim brakiem kompetencji w przekazywaniu wiedzy. Tylko ja zakładam sytuacje, że trener wie gdzie leży problem a nie oczekuje diagnozy od zawodnika, bo z tą może być różnie...
Ale to jest tylko moje zdanie, i ja naprawdę rozumiem sens wsiadania na konia zawodnika, bo to zdecydowanie przyspiesza pracę.
kujka   new better life mode: on
03 grudnia 2013 13:37
Natasha, ale ludzie sa rozni. Jedni przeczytaja w ksiazce/uslysza jak cos powinno byc zrobione i wiedza, jak ma wygladac, zrobia. Inni czasem musza zobaczyc, zeby zrozumiec. Nie wynika to z glupoty jednych i fantastycznych zdolnosci drugich. Po prostu jedni ucza sie w taki sposob, a drudzy w inny i z tego trener tez powinien sobie zdawac sprawe. Tez m.in. dlatego wlasnie trener powinien umiec wsiasc i zrobic na koniu to, o co prosi ucznia.
Nie chodzi tu chyba nikomu o odwalanie roboty za innych. Bo trener ma uczyc a nie jezdzic za kogos.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 13:50
Dla mnie idealny trener to taki co z ziemi potrafi zobaczyć wszystko i poprawić u jeźdźca jego błędy tak by koń chodził optymalnie do poziomu swego wyszkolenia oraz żeby para czyniła postępy. Wsiadanie przez trenera jest zupełnie niepotrzebne bo przeważnie to, że coś nie wychodzi  jest winą błędów u jeźdźca które to błędy trener widzi i jest w stanie skorygować a jak jeździec czegoś nie rozumie to tłumaczy tak by zrozumiał ew. proponuje inne ćwiczenie.
Jasne, że różni są ludzie i różne mają potrzeby, i inaczej się uczą, i co innego do nich trafia. Moim zdaniem jeździectwo też jest bardzo indywidualne, bo nie dość, że ludzie są różni to jeszcze konie są różne - dlatego nie da się nauczać uniwersalnie, bo każdy zestaw koń-jeździec jest inny.  Dlatego dla mnie dosiad konia ucznia jest moją trenerską porażką a dla innych nie. Dla mnie jako jeźdźca uczącego się taki dosiad jest frustrujący, bo obnaża moją niemożność wykonania zadania - wiem, że mój trener wie jak to zrobić, pokazuje mi, że można to zrobić i mimo jego wskazówek sama nie potrafię.
To w dalszym ciągu moje zdanie i moje odczucia - każdy ma prawo do swoich. Nie chciałabym być odebrana tak, że próbuje was przekonać do tego, że to jedyna słuszna prawda, bardziej staram się tłumaczyć dlaczego ja tak akurat uważam. Próbuje też przy okazji zrozumieć inny punkt widzenia. Mam nadzieję, że nie jestem za bardzo napastliwa w swoich wypowiedziach, które z założenia mają być dociekliwe.

A teraz trochę z innej strony - Uważam za bardzo rozwijające jeźdźca umożliwienie mu oglądania jeździectwa na każdym możliwym poziomie. To bardzo kształcące - oko się kształci, wyrabia się zdanie i wyobraźnię. Na równi postawiłabym czytanie o jeździectwie, bo mimo iż nie ma szkoły uniwersalnej fajnie jest znać w miarę ogólne prawdy a może bardziej - nowe trendy. Jednak wszystko to musi być podparte praktyką, bo jeździectwa uczymy się przedewszystkim jeżdżąc. Czy trenerstwa też - nie mam pojęcia, tak jak pisałam nie jestem trenerem.
Natasha - ale to co piszesz miało by sens tylko w sytuacji idealnego konia, który byłby wspomnianymi wcześniej nartami, a konie nie są idealne. I trener może mówić swoje, ale są sytuacje gdy dopiero jak trener wsiądzie na konia to jest w stanie zobaczyć czy też wyczuć w czym jest problem. Nie po to żeby udowodnić kursantowi że ten nie potrafi, ale po to aby zobaczyć jak lepiej w przypadku akurat tej pary wytłumaczyć jak zrobić dany element treningu.  Owszem, optymalnie było by gdyby wystarczyło samo tłumaczenie z ziemi, ale akurat w wypadku jazdy konnej wolałabym aby trener potrafił też pokazać dany element.
Przy czym uważam że też zależy od tego na jakim poziomie jest para jeździec-koń, co innego będzie wymagał jeździec który uczy się poprawnego zagalopowania, a co innego taki który będzie wykonywał już jakieś skomplikowane rzeczy.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 14:30
Dobry trener naprawdę nie musi wsiadać na konia żeby stwierdzić co jest nie tak.
ElaPe - ok, ale dobry trener powinien doprowadzić do tego aby jeździec zrobił poprawnie daną rzecz i czasem szybciej to osiągnie sam wsiadając w siodło i pokazując co i jak a w końcu za ten czas mu się płaci.
kujka   new better life mode: on
03 grudnia 2013 14:36
ElaPe, ale sa konie, ktore nie sa tak szczerze, albo sa zwyczajnie zepsute i bywa tak, ze jezdziec (zwlaszcza taki, co sie uczy) robi dobrze, a kon nic. Jakby trener wsiadl, to by wiedzial ze kon cwaniak i dostosowal cwiczenia do sytuacji. A tak na sucho, to mozna sobie gadac, krecic sie w kolko i wszystko zajmie duzo wiecej czasu, niz mogloby, gdyby trener pokazal jezdzcowi I KONIOWI o co chodzi z siodla.

Wlasnie dlatego, ze konie to nie narty, kazdy ma swoj charakter i swoja historie. IMO to zupelnie nie jest kwestia warsztatu. Tylko potrzeb danego teamu.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 14:40
[quote author=Ala_WR link=topic=92950.msg1941743#msg1941743 date=1386081255]
ElaPe - ok, ale dobry trener powinien doprowadzić do tego aby jeździec zrobił poprawnie daną rzecz i czasem szybciej to osiągnie sam wsiadając w siodło i pokazując co i jak a w końcu za ten czas mu się płaci.
[/quote]

niespecjalnie ma jedno z drugim związek. Co z tego że pod trenerem jest OK jak pod jeźdźcem z jego błędami jest nie OK. Z rozpędu po trenerze może być ok ale to i tak błędy jeźdźca mają zostać skorygowane.
Dobrze, ale cały czas przedstawiasz sytuację gdy koń jest idealny, wszystko potrafi, reaguje bardzo dobrze, jest w ogóle super hiper a to jeździec jest dupa. I w tej sytuacji wszystko co piszesz jest jak najbardziej prawdziwe. Ale co w sytuacji gdy to koń jest przysłowiową dupą? Rzadko to się zdarza ale się zdarza, zwłaszcza w rekreacji. Słaby jeździec nie skoryguje takiego konia a kolejne ćwiczenia które do niczego nie doprowadzą mogą tylko pogorszyć sytuację.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 14:56
Owszem jeśli mamy do czynienia z zupełnie początkującym jeźdźcem i zupełnie niewyszkolonym koniem to sytuacja przedstawia się inaczej. Ale to wtedy konia powinna jeździć osoba doświadczona

No i  chyba jest różnica między treningiem z osobą , która z różnych względów nie wsiada na konia ( bo jeżdziec tego nie oczekuje  , koń nie stwarza problemów , bo choroba , bo wiek , bo ma na nazwisko  Lund itp), a osobą , która jeżdzi z błędami,  których u siebie  samego/samej nie zauważa? Jesli nie zauważa swoich błędów , nawet ( poteoretyzujmy ) oglądając swoje własne nagrania ,  to czy  będzie w stanie skutecznie rozpoznać  i wyeliminować  błędy ucznia ?
kujka   new better life mode: on
03 grudnia 2013 15:06
ElaPe, ja to widzę tak, ze pod trenerem kon zrobi (trener wsiadając sprawdza, czy to faktycznie kon sie zbiesil, czy jednak to jeździec nie zakumal), potem zrobi pod jeźdźcem, który dzięki temu ze zalapie o co chodzi, wie jakiego uczucia ma szukac, będzie umial to juz potem ponownie wyegzekwować od konia. Ale to jest sytuacja jedna na setki, nie uwazam ze trener ma przy każdym problemie wsiadać i robić za jeźdźca. To jest bez sensu. Ale moim zdaniem powinien byc w stanie wsiąść, kiedy taka ekstraordynaryjna okazja wystapi.
lostak   raagaguję tylko na Domi
03 grudnia 2013 15:16
To ja odwrócę sytuację, jeśli prowadzę komuś treningi, komuś nowemu - chcę wsiąść na konia, żeby go poczuć, żeby zobaczyć jak nosi, jaką ma motorykę ruchu z góry, czy jest prosty, jaka jest jego reakcja na pomoce, czy jest równo oparty na nich w obie strony, itd.  Dlaczego?  Bo szybciej zrozumiem zachowanie jeźdźca na tym koniu i na pewno łatwiej mi będzie go uczyć.
Dobry trener naprawdę nie musi wsiadać na konia żeby stwierdzić co jest nie tak.

Pewnie nie musi, ale skoro to robi (robią, trenerzy) to znaczy, że bywa to pomocne.
A powody i cele mogą być różne.

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 15:22
pewnie i pomocne zależy dla kogo.

Co mi z tego że taki hipotetyczny Edward Gal wsiądzie i po 10 minutach będzie trzaskał lotne co 2 tempa, jak ja wsiądę i nadal nie będę w stanie zrobić tego co on.
Ok, a może ustalmy sobie o jakiej sytuacji dokładnie mówimy:

1. Koń szkółkowy - jeździec rekreant.
Dla mnie w tej sytuacji nie mówimy o trenerze tylko o instruktorze. Zupełnie inna sytuacja i zupełnie inaczej bym ją rozpatrywała.

2. Koń na średnim poziomie i jeździec z solidnymi podstawami - prawidłowo wykorzystujący pomoce.
To chyba też jeszcze nie poziom trener ale już w tej sytuacji podtrzymuję swoje zdanie. W sumie trener na tym poziomie to skarb, ilóż błędów można by uniknąć.

3. Koń wysoko wyszkolony i jeździec czynny zawodnik. (o tym zdaje się, mówi Smok)
Na tym etapie, jeździec powinien być w stanie opisać co mu nie pasuje i co jego zdaniem nie gra po zastosowaniu się do wskazówek trenera. Na tym etapie trener musi widzieć z ziemi gdzie jest problem, bo na tym etapie trener wie że różne konie wymagają różnych rozwiązań. Czy wsiadając na konia zrobi coś innego niż polecał wykonać uczniowi?
Ja to widzę tak - trener stawia przed zawodnikiem zadanie, mówi jak trzeba to zrobić. Zawodnik podejmuje kilka prób, nie wychodzi... Trener zmienia kolejne ćwiczenia, próbuje znaleźć inną drogę do tego samego celu. Zawodnik wykonuje kolejne ćwiczenia i dalej nie wychodzi... I teraz jest co - trener wsiada, robi to co mówił i wychodzi, i koń wykonuje zadanie. Trener dowiódł słuszności swojej  teorii - niestety nie umiał jej przekazać tak, żeby zawodnik wykonał zadanie - dla mnie moja trenerska porażka. Trener wsiada, robi to co mówił, koń nie wykonuje zadania, trener modyfikuje podejście i wychodzi. Kolejna porażka trenerska - trener zrobił ale inaczej niż wcześniej mówił.

W kwesti skrócenia czasu jak najbardziej się zgadzam. W kwestii treningu dla mnie ważne jest to żebym to ja umiała sobie poradzić, z każdym zadaniem, w każdym przypadku a tak będzie, jeśli mój trener będzie uczył mnie, jak ja mam rozwiązywać swoje problemy jeździeckie. A co zrobię na rozprężalni na zawodach przed startem jak się okaże, że mam nagle problem? Pomijając kwestie nieprzygotowania - załóżmy, że w domu na treningach wszystko było ok.

To ja odwrócę sytuację, jeśli prowadzę komuś treningi, komuś nowemu - chcę wsiąść na konia, żeby go poczuć, żeby zobaczyć jak nosi, jaką ma motorykę ruchu z góry, czy jest prosty, jaka jest jego reakcja na pomoce, czy jest równo oparty na nich w obie strony, itd.  Dlaczego?  Bo szybciej zrozumiem zachowanie jeźdźca na tym koniu i na pewno łatwiej mi będzie go uczyć.


Ooo to jest bardzo fajne podejście. Założę się, że współpraca potem idzie łatwiej, bo oboje wiecie o czym mówicie.
A czy na późniejszych etapach często dosiadasz koni swoich uczniów? I w jakim celu ich wtedy dosiadasz?
Bez sensu dodałabym post pod postem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2013 15:54
Natasha, a znasz style uczenia się ludzi? Wiesz, że są wzrokowcy, słuchowcy, dotykowcy i kinestetycy? I wykorzystują różne półkule? I w związku z tym, trzeba do nich też dostosować nauczanie?
Tak Strzygo, kujka już mi na to zwracała uwagę i już się w tej kwesti wypowiedzialam na poprzedniej stronie.

Ups, to było na tej stronie kilka postów wyżej.

Czy mam założyć sytuację jeźdźca, który uczy się jazdy konnej przedewszystkim patrząc? Proszę bardzo - w takim wypadku, jeździec potrzebuje trenera praktyka, który będzie mu w stanie wszystko pokazać. Najlepiej było by, żeby trener zawsze był na wyższym poziomie od swojego ucznia, bo ograniczenia trenera będą jednocześnie ograniczeniami ucznia. W takiej sytuacji naturalne jest, że trener jeździ na koniu swojego ucznia bardzo regularnie bo tak właśnie w tym zestawie przebiega proces nauczania. Mogę to sobie wyobrazić. Wyobrażam sobie także, że w takiej sytuacji, jakiś tam odsetek trenerów nigdy nie będzie odpowiedni dla tego konkretnego ucznia, co nie bedzie im przeszkadzało być doskonałymi trenerami dla innych.
Będąc trenerem takiego ucznia - zakładając oczywiście, że posiadam odpowiednie umiejętności, dosiad konia ucznia nie jest moją trenrską porażką.
Z mojego punktu widzenia jest to raczej sytuacja wyjątkowa ale jak najbardziej mogąca występować.

Myślę też, że trener, który rozpozna ten właśnie styl uczenia u swojego ucznia, powinien być na tyle uczciwy, żeby nie ograniczać ucznia swoimi ograniczeniami. Czyli w przypadku, kiedy osiągną poziom na którym zatrzymał się jeźdzecko trener lub kiedy trener jest teoretykiem poinformować ucznia, że niestety nie jest mu w stanie pomóc.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2013 16:39
Natasha, dlatego ja twierdzę, że wsiadanie na konia to nie jest porażka. Nie wszystko trzeba robić metodą paszczową. Czasem zamiast mówić 10 razy, gdy jeźdźcowi nie wychodzi i się frustruje, co wpływa na konia, można wsiąść, pokazać i zaoszczędzić czas i jakość dalszego treningu.
ja to widzę tak, ze pod trenerem kon zrobi (trener wsiadając sprawdza, czy to faktycznie kon sie zbiesil, czy jednak to jeździec nie zakumal), potem zrobi pod jeźdźcem, który dzięki temu ze zalapie o co chodzi, wie jakiego uczucia ma szukac, będzie umial to juz potem ponownie wyegzekwować od konia. Ale to jest sytuacja jedna na setki, nie uwazam ze trener ma przy każdym problemie wsiadać i robić za jeźdźca. To jest bez sensu. Ale moim zdaniem powinien byc w stanie wsiąść, kiedy taka ekstraordynaryjna okazja wystapi.

kujka amen  🙇

Nie wyobrażam sobie, że mam trenera który nie wsiada na konia. Dla mnie to podstawa wspólnej pracy, wręcz wymagam żeby raz na jakiś czas trener wsiadł i skorygował, zobaczył co jest dobrze, co źle itp Później wsiadam ja i czuję TO uczucie, kiedy jest dobrze i później wiem do czego dążyć. Jak komuś wytłumaczyć kiedy koń jest dobrze poskładany do kupy, kiedy jeździec nigdy tego nie czuł i nie wie do czego dążyć ? I to może dotyczyć zarówno prozaicznych elementów jak dobrze wykonane koło, potem łopatka czy ciąg, a wreszcie lotne - jeździec musi czuć z góry, KIEDY jest dobrze.
I zgadzam się, że z byle problemem nie ma co lecieć do trenera tylko użyć mózgu, odetchnąć, zastanowić się: czemu teraz nie wychodzi, co robię źle? Jak działam rękę, czy odpowiednio wcześnie zrobiłam półparadę i czy była ona skuteczna? Jak dla mnie to się dopiero wtedy nazywa świadome jeździectwo i praca z koniem, a nie dupowożenie na koniu zrobionym przez trenera.
Strzygo Ok, rozumiem, że Ty tak to widzisz ale generalnie czy w określonych przypadkach? Jeśli w określonych przypadkach to w zupełności się z Tobą zgadzam. Jeśli gereralnie, to ja bym jednak nie generalizowała, bo mnie na przykład frustruje nie to, że nie umiem wykonać polecenia trenera, tylko to, że trener nie umie znaleźć rozwiązania mojego problemu do tego stopnia, że musi wsiąść na konia. bo dla mnie to znaczy, że mój trener albo nie widzi mojego problemu z ziemi albo nie potrafi znaleźć rozwiązania. Mi nie zależy na czasie, zależy mi na efekcie, którym jest to że umiem poradzić sobie z problemem. A najbardziej sfrustrowana będę, kiedy trener wsiądzie i zrobi, bo będę uważała, że nie wykorzstaliśmy wszystkich możliwości. Ale tak jak wielokrotnie podkreślam to jest moje zdanie, mój pakiet odczuć.

W jeździectwie fascynuje mnie droga dochodzenia do celu... Jeden cel i milion możliwości. Im więcej ich poznam tym lepszym jeźdźcem będę (wg mojej skali). Dlatego ja wyobrażam sobie, że mogłabym mieć trenera teoretyka, byle bym się rozwijała.

Myślę też, że jest sporo ludzi, którzy potrzebują trenera praktyka. I wtedy zgadzam się ze Smokiem, że fajnie by było żeby trener był zawodnikiem, bo jego wyniki w jakiś sposób weryfikują jego kwalifikacje.

To może uda się nam wrócić do tematu - nowy system zakłada relację mistrz-uczeń. To wydaje mi się dość uczciwe, każdy potencjalny kandydat na trenera będzie mógł znaleźć sobie mistrza, którego metody nauczania najbardziej do niego przemawiają. Nie do końca przekonuje mnie idea narzuconej odgórnie listy mistrzów, wolałabym chyba jednak jakąś formę rankingu, na podstawie, której można by zostać mistrzem. W sumie najbardziej uczciwe wydaje się stworzenie tabeli z wynikami uczniów, wtedy teoretycy też mają szansę.

Ponawiam pytanie - jak było do tej pory? Na co kładziony był nacisk przy szkoleniu trenerów. Skoro wyniki są mierne może warto nie powtarzać błędu.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2013 18:15
Natasha, a miałaś kiedyś matematykę? Bo ja lubię jak ćwiczeniowiec rozwiązuje za mnie pierwsze zadanie i wtedy widzę krok po kroku jak on to wykonał. Wiem jak ja mam się zachowywać. Jest mi łatwiej, milej i przyjemniej i jestem szczęśliwsza, że koszmarnych algorytmów nie muszę rozpracowywać sama.
Tak jak na koniu, nie uważam, że to porażka trenera, jak mi wsiądzie na konia i pokaże. Wtedy pomaga mi rozumieć, koń rozumie, ja rozumiem. Tak samo, kiedyś miałam epizod z tańcem towarzyskim i trener pokazywał. Na jodzę też o wiele mi łatwiej jak mi instruktor pokaże i wykonuje daną pozycję w tym samym czasie co ja.

Ale ja to ja. Moje prywatne zdanie.
Dosiad konia przede wszystkim ułatwia... pracę trenerowi 🙂 (jak lostak pisała). Z siodła jednak czuć dużo więcej niż widać z ziemi. Bo z ziemi - zawsze jedna perspektywa (dobra, można dookoła obchodzić) a dosiad jest... 3d 🙂 Choćby dlatego. Ilość bodźców czucia i równowagi też przekracza doznania wizualne.
Drugą ważną rzecz napisała kujka. Że każdy koń ma swoją historię. Gdy surowy - wielu rzeczy nie umie, szuka wielu "obejść" niekoniecznie zgodnych ze sztuką. Surowy koń wymaga nauczyciela i bardzo ciężko jest, jeśli miałby być to wyłącznie równocześnie uczący się jeździec. Wykonalne, ale trudne. I nie we wszystkich zakresach wykonalne. No - naskakiwanie konia pod jeźdźcem, który nigdy nie skakał - wyzwanie przekraczające granice minimalnego rozsądku 🙂 Konie bardziej doświadczone - mają swoją historię 🙂 Historię jeźdźców, także tego podstawowego, historię użycia pomocy i zgromadzonych nawyków. Prawidłowe metody mogą nie działać - bo koń latami był uczony inaczej - ot, np. wpędzany w przeszkody. Znowu - przeciętny jeździec będzie miał duży problem samodzielnie wytworzyć w koniu dobre nawyki/przełamać złe nawet pod najstaranniejszym nadzorem z ziemi. Taki przykład: dostałam pod przejściową opiekę praktykantkę w SO, poziom jeździecki tak między srebrem a złotem. Przydzielono jej konia, który właśnie wrócił z treningu ujeżdżeniowego. Polecam: wolta. Nie da się zrobić wolty! Na ujeżdżeniowym koniu dziewczyna nie jest w stanie wjechać na woltę, żeby nie wiem jak poprawnie używała pomocy. Co jest? Trzeba wsiąść. Co się okazuje? Koń pomoce do wyjechania na woltę interpretował jako... wejście w trawers. Nie ma narożnika, jest ściana? To żadna wolta - robię trawers. Chwilę zajęło, żeby wyprowadzić go z wyrobionego nawyku, przywrócić reakcję na pomoce, a nie - wykonanie "na pamięć". Po chwili dziewczyna jeździła bez problemu - gdzie chciała i jak chciała. Wcześniej - choćby spuchła, jej umiejętności nie wystarczały na zmianę wzorca wypracowanego u konia.
Ale wielu jeźdźców... chyba zupełnie nie wierzy we własne siły. Byle co - i trenerze wsiądź, bo a, b, c, d... bo ja sobie nie poradzę, buu. Bo gdy ty pojedziesz - to ja też dam radę. Cóż, wiara przenosi góry. Ale potem konik pod trenerem - spoko, tylko "ja" jakoś ciagle sobie nie radzi. Dużo łatwiej jest wsiąść i "przepracować" niż nauczyć jeźdźca, żeby sobie poradził.

Padły pytania o zawartość kursu instruktorów sportu.
Bezcenna część "ogólnosportowa". Teoria sportu, "zarządzanie wysiłkiem", podstawy przemian energetycznych, "co to są zakwasy", budowa i działanie mięśni itp. itd. Metodyka i dydaktyka (także wzorce uczenia się ludzi 🙂😉. Plany treningowe. Rozwój dzieci i młodzieży, psychologia, pedagogika. Pierwsza pomoc i zasady bezpieczeństwa. Organizacja rywalizacji sportowej. Podstawy "menedżmentu". Miejsce i wykładowcy: AWF.

Część jeździecka: specyfika dyscyplin, bardzo dużo o lonżowaniu, bez jeźdźca i z jeźdźcem, teoretycznie i praktycznie, zasady prowadzenia jazd indywidualnych i grupowych, szkolenie ujeżdżeniowe  - wszystkie "elementy", bardzo dobrze omówione chody, szkolenie skokowe - tu było gorzej, ale dyskusje bezcenne  😜, praca z młodym koniem, trening kondycyjny, "ogólnorozwojówka" dla jeźdźca, szkolenie na CSI (szczególnie - rozprężanie) i na zawodach WKKW, obserwacja (z pytaniami i dyskusją) treningów ujeżdżeniowych, dbałość o konia (postawa mentalna, żywienie, dodatki, zabiegi regeneracyjne, sprzęt), doskonałe zajęcia "z kopyt", ocena pokroju, podstawy hodowli (w tym ocena indeksowa), organizacja sportu jeździeckiego - i jeszcze sporo.
lostak   raagaguję tylko na Domi
03 grudnia 2013 18:17

[quote author=lostak link=topic=92950.msg1941780#msg1941780 date=1386083762]
To ja odwrócę sytuację, jeśli prowadzę komuś treningi, komuś nowemu - chcę wsiąść na konia, żeby go poczuć, żeby zobaczyć jak nosi, jaką ma motorykę ruchu z góry, czy jest prosty, jaka jest jego reakcja na pomoce, czy jest równo oparty na nich w obie strony, itd.  Dlaczego?  Bo szybciej zrozumiem zachowanie jeźdźca na tym koniu i na pewno łatwiej mi będzie go uczyć.


Ooo to jest bardzo fajne podejście. Założę się, że współpraca potem idzie łatwiej, bo oboje wiecie o czym mówicie.
A czy na późniejszych etapach często dosiadasz koni swoich uczniów? I w jakim celu ich wtedy dosiadasz?
[/quote]

to zależy, czasem żeby skorygować konia po jakimś okresie treningów, tak jak w przypadku koni dzieci i juniorów, czasem jeżdżę więcej jeśli trzeba konia czegoś nauczyć a jeździec nie jest na poziomie uczenia konia bo uczy się sam, a czasem nie wsiadam generalnie chyba tylko żeby coś pokazać.
Natasha dla średniego jeźdzca i średniego konia według mnie jak najbardziej trener, a nie instruktor, przynajmniej w naszym kraju. Jestem jeźdzcem na zupełnie średnim poziomie a widziałam już wielu instruktorów, którzy jeżdża zdecydowanie słabiej lub (jakby to powiedziec...) nie jeżdżą. Niestety jest u nas gigantyczny rozstrzał między 'instruktorami' którzy mają jakieś podstawy i próbują je przekazać, ale skutki to ma zazwyczaj nieciekawe a trenerami, którzy coś potrafią. Instruktorów którzy faktycznie mają coś do powiedzenia jest według mnie naprawdę mało - albo miałam do tej pory gigantycznego pecha.

Co do wsiadania na konia - według mnie to bardzo przydatne jak trener czasami wsiada. Nawet nie po to żeby zrobić jakiś element i coś pokazać, chociażby po to, żeby poczuł jak koń chodzi, jakie ma problemy. Do czasu jak mój trener nie wsiadł na mojego zwierza nie mógł zrozumieć dlaczego mnie tak na nim buja bo nie do końca widać wszystko z ziemi - jak wsiadł, momentalnie przestał się czepiać 😁
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 grudnia 2013 18:32
Ja często obserwowałam swego czasu w poprzedniej stajni pewnego trenera z wielkim nazwiskiem jak to ludzie się do niego pchali by z nim jeździć, ten mnóstwo czasu jeździł za nich, tak z połowę lekcji. Nic z tego nie wynikało. Po jakimś czasie większość z tych ludzi w najlepszym wypadku  nie  czyniła postępów, konie przestawały skakać a na koniec wielu z nich rezygnowało z jeździectwa w ogóle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się