Nowe zasady szkolenia trenerów PZJ

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 11:18
Rapcewicz występował w roli trenera i występuje nadal.
Dominoxs ciekawą kwestię poruszasz. Dla mnie faktycznie nie jest ważne czy mój trener umie wykonać dany element czy nie, dopóki umie mnie nauczyć jak go wykonać prawidłowo. Dopóki widzę swój postęp i ten postęp, mogę zweryfikować poddając się ocenie niezależnej, to dla mnie trener jest ok, bo to znaczy, że swoją pracę wykonuje prawidłowo. Co z tego, że sam nie umie, skoro niezależni profesjonaliści/sędziowie/widzowie informują mnie, że ja umiem. Trenerowi płacę za to, żebym to właśnie ja umiała. Dlatego w kontekście wrotka, żeby móc odpowiedzieć na Twoje pytanie musiałabym zobaczyć przejazdy jego uczniów. Dopiero wtedy byłabym w stanie określić, czy moim zdaniem jest on dobrym trenerem.

ElaPe Fajnie to wychodzi? Wiesz coś "jak", czy tylko "że"?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 12:00
ElaPe Fajnie to wychodzi? Wiesz coś "jak", czy tylko "że"?


Joasia Tragarz z nim trenowała ze swoim kucem jak jeszcze w Holandii stał, konia też jej trenował. Tam też kilkakrotnie startowała z niezłymi wynikami.

Obecnie trenuje nową właścicielkę S. Rappe, na razie startów jeszcze nie mieli.

Jeszcze apropo trenerów i ich przejazdów. Nie tak dawno w jednym z wątków maglowany był p. Misztal bo na YT wkleiła jego córka filmik z koniem sprzedażowym klasy GP którego p. Misztal prezentował. No obrazek średnio ciekawy, ale co do umiejętności trenerskich p. Misztala nikt nie może  raczej mieć zastrzeżeń, bo wyszkolił masę ludzi. (
)

Tak że ja bym z pewną rezerwą podchodziła do deklaracji że trener to musi jeździć na nie wiadomo jakim poziomie, bo inaczej to jest ignorantem czy czym tam jeszcze.
wracając do tematu
  Myślę, że należy skupić się na sytuacji co dzieje się po środku, czyli jeźdźcach i trenerach którzy są w procesie nauki, a nie nauce podstaw jazdy konnej lub też topie światowym.

Zdanie wyrwane z kontekstu, ale chciałbym zwrócić uwagę na moim zdaniem (obserwując "jeżdziectwo" na poziomie podwórkowym )rzecz najważniejszą i chyba najtrudniejszą
Ci którzy są na polskim topie, jakoś sobie dają rade, ci w środku mają jakieś pojęcie i przy dzisiejszym dostępie do wyników i informacji wyborowi kiepskiego szkoleniowca są sami sobie winni (jeźdżcy bądź rodzice). Ale co zrobić, żeby podnieść jakość edukacji właśnie na poziomie nauki jady konnej i czy PZJ może mieć na to wpływ?
Przykładów na to że najlepsi jeźdźcy mają trenerów którzy w życiu nie jeździli na wyższym od nich samych poziomie jest całe mnóstwo. Pierwszy z brzegu przykład Kyra Kyrklund i jej mąż/trener. Siostry Lund i ich tata (który w ogóle nie jeździ). Edward Gal i jego trenerka. Anky i jej mąż/trener Sjef. Itd itp.


Elu ten przykład ( taty Lund ) już żeśmy omawiali , nie dość że Tata Lund to zawodnik ( piłka nożna )  to tyle pieniędzy ile on włożył w wyszkolenie córek oraz tyle kasy ile zapłavcił trenerom obserwójąc ich przy pracy ,to niejednego zawodnika do Olimpiady by przygotował ,więc to kiepski przykład ,choć faktycznie można powiedzieć że pasujący do odpowiedzi. 🤣 🤣 🤣

lostak, bardzo przekonująco piszesz. Nie wierzę ci ni w ząb 🙂 Nie co do treści - ojtam, niuanse, "drobne" sprzeczności (od poziomu - do poziomu np.). Manifest fajny. Nie wierzę, bo 2 lata temu miałam możliwość oglądać cię w siodle - sama wszak się na to zdecydowałaś, żeby oglądała cię banda laików - sędziów 🤣 Co prawda sądzę, że 2 lata to kupa czasu i miałaś prawo zrobić ogromne postępy.
Jeśli(!) spotkałaś trenera, który... rozjaśnił ci horyzonty. Bo te 2 lata temu to był jeden wielki bałagan - w tobie.

Niejasno przeczuwam, że nadal tak jest. Że jedynie głosisz prawdy objawione - może i pożądane, ale z ich realizacją...
Nie ma jeźdźca bezbłędnego. W treningu niewiele idzie "jak po sznurku" - choć do tego się dąży: żeby pomału, ale stale było coraz bardzie harmonijnie, coraz prościej.

Jeździec jest człowiekiem, całością. Tak jak wydaje mi się, że "orydanaryjność" naszego kolegi odbija się w jego jeździectwie, tak w twoim odbija się chyba... chaos, galopada życia, zachłanność na nowe-lepsze. Utrzymywaniem właściwego tonusu mięśni grzeszycie oboje - tylko inaczej 😁

Jako że w świecie ujeżdżenia nie jestem specjalnie zorientowana - zapytam o pana Rapcewicza. Występował w roli trenera? Ktoś chciałby być jego uczniem?


halo - Nie gniewaj się .ale te twoje cudowne prawdy objawione o jeźdźcach ,całościach i obrazkach można znaleźć na obwolucie każdego podręcznika do jazdy konnej ,więc albo zacznij rozmawiać o konkretach albo daj sobie spokój z takimi sloganami.  Wiem jedno że czasem oprócz opowiadania bajek z tysiąca i jednej nocy oraz zaciemniania jasności DOBRY TRENER musi wsiąść na konia i pokazać o co mu chodzi. Nie każdy ma aż tak rozwiniętą wyobraźnie że wyłapie wszystkie elementy przekazywane mu od trenera który opowiada o rzeczach których nigdy sam nie robił ,a jeszcze musi je opowiadać w kontekscie konkretnego konia . Zwłaszcza jeśli dzieje się to na etapie Mistrz - Uczeń , czyli obaj zawodnicy , jeden od drugiego ma się uczyć  ALE NIE TYLKO Z OPOWIEŚCI !!!! Więc pomijam fakt teoretyzowania i wygłaszania definicji przez trenera ,ale często więcej daje obrazowe pokazanie zawodnikowi co i jak ma zrobić żeby było dobrze . Ale jak tu pokazać jak się samemu nie umie .!!! Taka to różnica miedzy trenerami praktykami ( zawodnikami ) a Trenerami papierowymi . Oczywiście można opowiadać że trzeba umieć słuchać ,ale to bzdury w ustach tych co nie są wstanie sprostać wymaganiom rynku . 🤣 Ale tak naprawdę to polemizowanie miedzy tymi co nie są wstanie sprostać nowym wymadaniom i na siłę bronią swoich racji a raczej teorii !!! Najlepiej przytoczył ten fakt Trener Kaczorowski w artykule na łamach Świata Koni , kiedy opowiadał o tym jak plejada nasztch czołowych zawodników sponsorowanych przez p. Gudzowatego  wyjechała na treningi do p. Beerbauma . Był problem w doprowadzeniu Diene de fontenes do bardzo dużej przeszkody przez p Kubiaka  i za cholerę się nie dało ,wtedy na Diane wsiadł p. Beerbaum w Jeansach ( bo był na placu jako trener ) i bez najmniejsztch problemów ,perfekcyjnie pokazał jak to należy   wykonać  🤣 🤣 🤣 🤣
Tak sobie dzisiaj jeździłam i myślałam luźno o tym całym jeździectwie, trenerstwie etc.
I wymyśliłam, że to jest jak z... gotowaniem 🙂
Od takich, którzy za nic paskudztwa się nie tkną, przez gotujących jakoś lepiej-gorzej na co dzień, utalentowaną kumpelę, której każda improwizacja wychodzi, takich co nic nie zrobią bez dokładanego przepisu, wyrafinowanych smakoszy którzy może zrobią jajecznicę, skutecznych twórców kebaba, po Magdy Gessler różnego rodzaju i natchnionych szefów kuchni najsławniejszych restauracji. Pełen pejzaż. Menu.
halo - To co piszesz to oczywista oczywistość , bo za tym stoją ludzie , a ludzie jak to ludzie każdy inny. To co jednemu zajmuje pół życia i nigdy nie zawojuje świata innemu przyjdzie samo z siebie i jeszcze będzie debeściak . Proste ,każdy z nas rodzi się z talentem ,tylko nikt nie wie z jakim ani kiedy się on objawi, zdaża się też że nigdy bo zajmujemy się czym innym niż tym do czego nas bozia stworzyła. 🤣 🤣 🤣
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 19:12
ale tata Lund jest doskonałym przykładem na to że trener nie musi być lepszym jeźdźcem niż osoba którą uczy z tej prostej przyczyny gdyż jakby na to nie patrzeć tata Lund nigdy sam nie był jeźdźcem a co dopiero mówić o byciu lepszym. Tata Lund jest wybitnym teoretykiem posiadającym bardzo szeroką wiedzę teoretyczną no bo praktycznej nie ma wcale.
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 19:26
kiedyś rozmawiałam z Ullą na temat talentu, zresztą włożyłam to potem do artykułu o niej w Gallopie.  Ulla powiedziała, ze z jej doświadczenia talent wcale nie jest taki dobry, bo talent rozleniwia.  Wiele rzeczy przychodzi zbyt łatwo i ludzie utalentowani nie skupiają się wystarczająco na zrozumieniu co robią i dlaczego. Najlepsze wyniki wg jej obserwacji osiągają nie ci którzy maja naturalny talent, tylko ci, którzy najciężej na te wyniki pracują, jeżdżą najwięcej koni, nawet tych gorszych, bo każda dupogodzina jest cenna.

ot takie przemyślenie światowego trenera praktyka
opolanka   psychologiem przez przeszkody
02 grudnia 2013 19:37
Więc konkluzja jest prostsza ,jako że 99,9% nie jest wstanie spełnic tych warunków obiera prostszą drogę ,typu kursiki i papierek bo to raptem pare tygodni i jekieś grosze przy wielu latach i setkach tysięcy wydanych złotówek. Więc te 99,9% będzie bronić jak Rejtan swoich przywilejów skazując innych ( swoich klientów ) na bylejakość .

A ja się z tą akurat konkluzją nie zgadzam, bo o ile w przypadku instruktorów jest to podstawowy poziom nauczania, to w przypadku trenowania zawodników, sam papierek nie wstarczy (w ogóle nie musi być konieczny). I w sporcie, trener musi się obronić umiejętnościami, bo od niego wymaga się większej wiedzy. W tak hermetycznym środowisku, jak jeździeckie, trener musi zapracować sobie na opinię.
Oczywiście instruktor też te umiejętności powinien posiadać, a nie tylko papier, żeby była jasnośc.
Moim zdaniem.
Opolanka - A o czym ja piszę  ???? Trener zawodnik musi mieć wiedzę praktyczną , a skąd ???? . Bo przecież do cholery jest zawodnikiem ????  🤣 🤣 🤣


Jeszcze apropo trenerów i ich przejazdów. Nie tak dawno w jednym z wątków maglowany był p. Misztal bo na YT wkleiła jego córka filmik z koniem sprzedażowym klasy GP którego p. Misztal prezentował. No obrazek średnio ciekawy, ale co do umiejętności trenerskich p. Misztala nikt nie może  raczej mieć zastrzeżeń, bo wyszkolił masę ludzi. (
)

Tak że ja bym z pewną rezerwą podchodziła do deklaracji że trener to musi jeździć na nie wiadomo jakim poziomie, bo inaczej to jest ignorantem czy czym tam jeszcze.


Elu - O ile się nie myle ,to pan Misztal był czołowym Polskim zawodnikiem Ujeżdżenia przełomu lat 70/80 i był  w składzie  ekipy OLIMPIJSKIEJ Ujeżdżenia .  🤣 🤣 🤣 🤣 Obrazek średnio ciekawy ??? No bo to było Bbaaaarrrdzo dawno  temu 🤣 🤣 🤣 Czas psuje obrazek jak się regularnie nie startuje i nie trenuje.  😉

Tak że ja bym z pewną rezerwą podchodziła do deklaracji że trener to musi jeździć na nie wiadomo jakim poziomie, bo inaczej to jest ignorantem czy czym tam jeszcze.


Myślę że jednak twoje obawy nie są wpełni uzasadnione . A tata Lund to przykład jak mozna się szkolić razem i na przykładzie własnego dziecka będąc jednocześnie sponsorem ,menadżerem i niańką  aby  w końcu po wielu latach zostać trenerem  wydając pośrednio na swoje szkolenie miliony $  😉


koń nie był w konkursie, przed tym startem był tylko 6 tyg w treningu jeździeckim ........
praca z koniem to proces szkolenia, a nie gwałt, lub amatorska konsumpcja wcześniejszej, cudzej roboty.

I to ma być profesjonalizm ??????
6 tygodni w treningu i zawody ???  A podobno westernowcy pracują pospiesznie i po łebkach....
Jak to "koń nie był w konkursie ? to co widać na filmie to nie jest konkurs? w takim razie co?
  Zawsze wydawało mi się , że konia najpierw trzeba ujeździć a potem jechać na zawody, ale może ja nie rozumiem nowych czasów- stary już jestem..... I jaki do cholery ma sens wpuszczanie w sieć filmu z nieudanymi przejazdami...
Bo co- taki jestem wielki jeździec że po 6 tygodniach mogę pojechać na zawody??
A co do błędów, to cóż- każdy je popełnia, nie ma ideałów ale kto jak kto ale zawodnik z długoletnim doświadczeniem i Instruktor Sportu powinien je umieć dostrzec również u siebie i umieć np odróżniać anglezowanie od robienia przysiadów
Inaczej to D.... nie instruktor

jaki do cholery ma sens wpuszczanie w sieć filmu z nieudanymi przejazdami...


Widocznie Trener uważał inaczej .  🤣 🤣 🤣 🤣 To co dla ciebie jest nieudane ,dla innego będzie Mistrzostwem Świata.  🤣 🤣 🤣 Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia  😉
Tu była pomyłka.
Wiem jedno że czasem oprócz opowiadania bajek z tysiąca i jednej nocy oraz zaciemniania jasności DOBRY TRENER musi wsiąść na konia i pokazać o co mu chodzi. Nie każdy ma aż tak rozwiniętą wyobraźnie że wyłapie wszystkie elementy przekazywane mu od trenera który opowiada o rzeczach których nigdy sam nie robił ,a jeszcze musi je opowiadać w kontekscie konkretnego konia . Zwłaszcza jeśli dzieje się to na etapie Mistrz - Uczeń , czyli obaj zawodnicy , jeden od drugiego ma się uczyć  ALE NIE TYLKO Z OPOWIEŚCI !!!! Więc pomijam fakt teoretyzowania i wygłaszania definicji przez trenera ,ale często więcej daje obrazowe pokazanie zawodnikowi co i jak ma zrobić żeby było dobrze . Ale jak tu pokazać jak się samemu nie umie .!!! Taka to różnica miedzy trenerami praktykami ( zawodnikami ) a Trenerami papierowymi . Oczywiście można opowiadać że trzeba umieć słuchać ,ale to bzdury w ustach tych co nie są wstanie sprostać wymaganiom rynku . 🤣 Ale tak naprawdę to polemizowanie miedzy tymi co nie są wstanie sprostać nowym wymadaniom i na siłę bronią swoich racji a raczej teorii !!!

Najlepiej przytoczył ten fakt Trener Kaczorowski w artykule na łamach Świata Koni , kiedy opowiadał o tym jak plejada nasztch czołowych zawodników sponsorowanych przez p. Gudzowatego  wyjechała na treningi do p. Beerbauma . Był problem w doprowadzeniu Diene de fontenes do bardzo dużej przeszkody przez p Kubiaka  i za cholerę się nie dało ,wtedy na Diane wsiadł p. Beerbaum w Jeansach ( bo był na placu jako trener ) i bez najmniejsztch problemów ,perfekcyjnie pokazał jak to należy   wykonać  🤣 🤣 🤣 🤣


Smoku, pozwolisz, że zacznę od końca zacytowanej wypowiedzi - czy P. Beerbaum pokazał P. Kubiakowi jak doprowadzić Diane do przeszkody, czy pokazał, że można to zrobić? Bo nie wątpię, że wsiadł i wykonał to zadanie bez problemu ale czy w międzyczasie tłumaczył co i jak robi, czy tylko jechał? Masz może jakiś film na którym można by zobaczyć jak trener pokazuje jak coś zrobić?

Ja nie neguję konieczności wsiadania na konia swojego ucznia - to świetna sprawa, bo pozwala szybciej zdiagnozować problem - zdecydowanie niektóre rzeczy lepiej poczuć z siodła niż tylko o nich słuchać. W wielu przypadkach taki dosiad pozwoli też przepracować coś z czym uczeń sobie nie radzi a trener nie potrafi mu tego wytłumaczyć w żaden sposób. Ale w tym ostatnim przypadku, moim zdaniem jest to jednak swego rodzaju "porażka" trenera, bo okazało się, że mimo, że wie jako to należy wykonać, nie potrafi przekazać tej wiedzy swojemu uczniowi, w taki sposób, żeby i on umiał sprostać zadaniu.

W kwesti pokazywania jak coś wykonać, moim zdaniem na pewnym poziomie a takim jest chyba układ mistrz-uczeń obaj zawodnicy, subtelności przekazu jeździec- koń jest tak duża, że bez odpowiedniego komentarza sam pokaz mistrza pokazuje jedynie, że coś można wykonać i dowodzi mistrzostwa mistrza a jednocześnie pokazuje, że coś zawiodło w kwesti umiejętności przekazywania wiedzy.

No i jak się do Twojego opisu wpisuje P. Wierzchowiecki - zdecydowanie bardzo dobry trener, niestety nie ma możliwości, żeby wsiadł i pokazał?

a jak się to ma do innych dziedzin sportu? przecież Tajner nie odpinał Małyszowi nart i sam nie skakał. Może chodzi o to żeby dobry trener znał doskonale swój zawód posiadał wiedzę i umiejętność jej przekazania. Umiał ocenić problem z parteru. A reszta zależy od talentu jeźdźca.  😉 No bo taka sytuacja wsiada trener, zmiana jeźdźca, koń zaskoczony coś idzie nie tak i autorytet się sypie? 
ganasz - ale narty nie miały humorów, nie miały złego dnia, nie miały mniej wyćwiczonej strony ... narty to martwy przedmiot, narzędzie w związku z czym wszystko zależało od skoczka i wystarczyło mu tylko prawidłowo wytłumaczyć, a w przypadku jazdy konnej trzeba brać pod uwagę żywe, myślące i często humorzaste zwierze i nawet jeżeli trener dobrze wytłumaczy jeźdźcowi o co chodzi to koń może mieć inne zdanie i od tego jest trener aby w takiej sytuacji wsiąść na konia i sprawdzić gdzie jest problem.
Podczas treningu w dyscyplinie reining widzę, że trener wsiada na konia. Bo łatwiej mu zidentyfikować przyczynę błędów.
Poza tym trenuje się samego konia a jeźdźca równolegle np. na innym a potem dopasowuje się parę.
A w konkursach Non Pro to trener nawet rozpręża konia przed startem i oddaje go zawodnikowi tylko na przejazd.
Czy w klasyce jest też taka forma ?
Podczas treningu w dyscyplinie reining widzę, że trener wsiada na konia. Bo łatwiej mu zidentyfikować przyczynę błędów.
Poza tym trenuje się samego konia a jeźdźca równolegle np. na innym a potem dopasowuje się parę.
A w konkursach Non Pro to trener nawet rozpręża konia przed startem i oddaje go zawodnikowi tylko na przejazd.
Czy w klasyce jest też taka forma ?


Raczej nie. Zdarza się, jeśli są ku temu warunki, a zawodnik jest jeszcze za słaby na swojego konia, że konia trenuje sam trener, a jak już koń zostanie naumiany, to zawodnikowi łatwiej. Niestety jednak najczęściej to zawodnik sam jeździ. Co do rozprężania konia na zawodach, to już absolutnie nie ma szans. W ujeżdżeniu, jeśli na terenie zawodów od ich rozpoczęcia wsiądzie ktokolwiek inny na konia niż zawodnik, to para jest dyskwalifikowana. Kiedyś mógł luzak wsiadać, żeby rozstępować, teraz przepisy i tego zabraniają. Zdaje się, że w skokach jest podobnie.

Nawiasem mówiąc, było dla mnie dużym zaskoczeniem, kiedy kilka lat temu na Mistrzostwach Polski we Wrocławiu (dyscypliny westowe), kolega, który startował w reiningu, zaproponował mi na rozprężalni, żebym wsiadła. Ja klasyk- pingwin, nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie skorzystała. Wielki szacunek do poziomu wyszkolenia koni i zawodnika- trenera. Wówczas pierwszy raz siedziałam w siodle westowym i po krótkiej instrukcji, jak mam używać pomocy, wykonałam (a właściwie koń) wszystkie zadane elementy. Mega fajna sprawa - to tak do klasyków 🙂
Ala_WR zgadzam się 😉 dlatego trener jeździectwa to wyzwanie. Taniu czyli to taka lekka ściema, a czy następuje moment kiedy trener już nie wsiada?
Ala_WR zgadzam się 😉 dlatego trener jeździectwa to wyzwanie. Taniu czyli to taka lekka ściema, a czy następuje moment kiedy trener już nie wsiada?

Następuje. Ale jest blisko prawie do końca. Rzadko to widziałam, ale widziałam.
Ok, czyli narazie wszyscy się zgadzamy, że trener wsiada, żeby zdiagnozować problem. Czasem, żeby przepracować go z koniem - czyli przygotować konia tak, żeby jeździec był w stanie wykonać zadanie. W takim przypadku faktycznie im lepszym jeźdźcem jest trener tym lepiej. Ale też w takim przypadku jest to trening konia a nie jeźdźca.

W zasadzie w tej chwili należałoby zadać pytanie - czego oczekujemy do trenera? Co dla kogo oznacza trener idealny?
Wtedy łatwiej byłoby myśleć o systemie szkolenia trenerów.

A jak to wyglądło do tej pory - jak wyglądał program zajęć uczestnika kursu na instruktora sportu PZJ? Na co kładziony był nacisk? Na dydaktykę, metodologię treningu, psychologię sportu, na jeździectwo?

Przyznaję, nie czytałam omawianych przepisów PZJ. Mogę spytać?
Spytam. A jak się te przepisy mają do trenerów zagranicznych? Wolno im będzie "praktykować" ? Czy też mają mieć PZJ "prawo wykonywania zawodu"? I drugie: czy PZJ przewiduje status trenera tylko koni? Jest w ogóle coś takiego w klasyce?
Ciekawa dyskusja to i ja wtrące swoje kilka zdań. Co do powyższego w sumie się zgadzam, ale czy da się trenować tylko jeźdźca bez treningu konia to już dość ciężka sprawa. Bo przecież zawsse (z reguły?) rozwój jednego pociąga za sobą konieczność rozwoju drugiego. Trening tylko jeźdźca widzę w sytuacji gdy początkujący jeździec dosiada konia profesora dużo lepiej wyszkolonego niż sam jeździec. Wówczas można szkolić tylko ludzką część tego zespołu, ale i tak prędzej czy później jeździec prawidłowo szkolony dogoni lepszego od siebie konia i wówczas już konieczny będzie rozwój obydwu aby nie stali w miejscu.

Jeśli zaś jeździec i koń zaczynają razem od jakiegoś wstępnego poziomu powiedzmy trochę więcej niż zupelne podstawy to na pewno jeżdżący trener dużo może pomóc i choćby raz za czas wsiadał na konia w celu dopracowania pewnych spraw, poprawienia błędów itd to jednak spora pomoc, oczywiście wystarczyłoby gdyby to była dobrze jeżdżąca osoba niekoniecznie trener ale to znowu kolejna osoba w 'w zespole' a czym więcej tych osób to pewnie trudniej dogdać jednolity plan szkolenia wg. tych samych zasad bez zbędnego zamieszania.
W ujeżdżeniu, jeśli na terenie zawodów od ich rozpoczęcia wsiądzie ktokolwiek inny na konia niż zawodnik, to para jest dyskwalifikowana. Kiedyś mógł luzak wsiadać, żeby rozstępować, teraz przepisy i tego zabraniają. Zdaje się, że w skokach jest podobnie.


Przepraszam za OFF, ale nadal luzak w ujeżdżeniu może stępować konia "na długiej bezpiecznej wodzy" (zgodnie z przepisami)... W skokach trener może nawet wsiąść i skakać - przepis tego nie zabrania...
[quote author=_Gaga link=topic=92950.msg1941527#msg1941527 date=1386067608]
W ujeżdżeniu, jeśli na terenie zawodów od ich rozpoczęcia wsiądzie ktokolwiek inny na konia niż zawodnik, to para jest dyskwalifikowana. Kiedyś mógł luzak wsiadać, żeby rozstępować, teraz przepisy i tego zabraniają. Zdaje się, że w skokach jest podobnie.


Przepraszam za OFF, ale nadal luzak w ujeżdżeniu może stępować konia "na długiej bezpiecznej wodzy" (zgodnie z przepisami)... W skokach trener może nawet wsiąść i skakać - przepis tego nie zabrania...

[/quote]

Masz rację, tak stanowią przepisy (Art. 422, ust. 3.6). Choć niewiele ponad dwa lata temu na ZO w Aromerze, Pan Tomaszewski, który wówczas pełnił rolę sędziego głównego, udzielił upomnienia zawodniczce, której luzaczka sępowała konia (na długiej wodzy) - dodam: po ostatnim konkursie ostatniego dnia. Byłam tego świadkiem, toteż dopytałam go od razu dlaczego. Twierdził, że obowiązujące przepisy już zabraniają...
Magdzior fajnie zadane pytanie - czy można trenować tylko jeźdźca? Ciekawa jest też Twoja odpowiedź, tylko, że wynika z niej, że dochodząc do nowego elementu w treningu potrzebujemy trenera, który najpierw nauczy konia a potem zawodnika juz na nauczonym koniu - tym sposobem zawodnik będzie umiał ale tylko na przygotowanym koniu.
Trochę to przerysowywując, będziemy mieli zawodnika klasy GP, który owszem przejedzie GP, pod warunkiem, że dostanie konia GP. Bo jak dostanie konia małej rundy, to bedzie na nim jeździł małą rundę, gdyż to potrafi i on i koń ale już piaffu nie zrobi, mimo, że zrobiłby go na koniu, który już to potrafi. Nie zrobi tego piaffu, bo w procesie szkolenia to koń był tego uczony a nie on.

To oczywiście nie jest takie proste jak mój przerysowany przykład ale niewątpliwie trochę tak jest. Moim zdaniem idealny trener to taki, który potrafi nauczyć tak, że jego uczeń potem umie radzić sobie z problemem. To znaczy wie, jak uzyskać efekt ale też wie dokładnie jaką drogą/drogami to tego efektu dojść. W tym systemie trener trenuje parę - jeździec-koń i może się zdarzyć tak, że uczeń przerośnie mistrza.
Wyobrażam sobie, że taki trener może nigdy nie wsiąść na konia swojego ucznia. Czy takim trenerem może być ktoś, kto nigdy nie jeździł konno? Przykład taty Lund pokazuje, że tak. Ale to jest już trochę poza tematem.

To jak było z tym starym systemem szkoleń instruktorów sportu PZJ? Czego ich uczono? Przydało się to komuś?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 grudnia 2013 12:15
Ale czasem zdecydowanie łatwiej jeźdźcowi załapać do czego ma dążyć i czego ma szukać jak to poczuje. Jak czuje pod tyłkiem o co chodzi. Dlatego ja uważam, że wsiadanie na konia przez trenera to nic złego i może zdecydowanie przyspieszyć proces nauki.
Napewno nie ma nic złego we wsiadaniu na konia ucznia, co więcej zgadzam się, że to nawet przyspiesza pracę pary - pytanie czy rozwiązuje problem? Czy jeździec trafiając drugi raz na taką samą sytuację potrafi sobie z nią sam poradzić, czy nie? Jeżeli dosiad trenera okraszony jest komentarzem co na przyszłość zrobić w tej sytuacji to ok. Tylko w dalszym ciągu taki dosiad obnaża niemożność przekazania tego, żadnym innym sposobem. Dla mnie jako trenera* byłoby to moją porażką.

* nie jestem trenerem i pewnie nigdy nie będę, to tylko deklaracja mojego osobistego odczucia w tym zakresie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się