Drodzy forumowicze, jestem tutaj nowa, nie wiem jeszcze jak działa to forum, bo nigdy z forum nie korzystałam. Założyłam tu konto z prośbą o pomoc dla Lucky Horses. Stronę na FB prowadzą dwie kobiety, robią świetną robotę, edukują i poruszają dość kontrowersyjne tematy. Choć nie są fundacją mimo to pomagają i nie tuszują niczego jak to lubią robić inne organizacje. Śledzę je już od dłuższego czasu. Czy ktoś z Was natknął się już na ową stronę? Jakie macie swoje opinie na ten temat? https://pl-pl.facebook.com/pages/Lucky-Horses/390551524417019
No tak. Pitolenie o Morskim Oku, pstrykanie foci, żebranie o sfinansowanie kowala i szukanie jelenia, co da teren z gospodarstwem za darmo albo za paczkę frytek. I to chyba nawet było ogłoszenie stąd. Przyznam że to ostatnie, dość kontrowersyjne, ale co do reszty, jeśli naprawdę są to osoby prywatne nie mające nic wspólnego z fundacją ani organizacją, to nie byłabym taka pewna czy mają prawo ogłaszać zbiórki na ratowanie lub leczenie czegokolwiek. A jeśli mają, to powinni zadbać o nagłośnienie swojej działalności nieco sprytniej, niż spamiąc po forach jako "zachwycone osoby niepowiązane". Taka prośba o ocenę może się wiązać z tym, że ktoś oceni. A moja ocena jest taka jak widać.
Mnie to nie wygląda zbytnio na fundację. Niby przy postach o ratowaniu koni, są odniesienia, że konia ratuje fundacja Zwierzę nie jest rzeczą (chociaż w jednym poście nie zgadza się nr rachunku z tym podanym na stronie wspomnianej fundacji), ale już zbiórka na kowala wyglądała na zbiórkę przez osobę prywatną, czego oczywiście robić nie można.
Oczom nie wierzę co czytam. Jestem jedną z założycielek Lucky Horses i chyba wypada mi sprostować kilka spraw. Stronę prowadzimy wraz z przyjaciółką Kingą. Nie jesteśmy Fundacjoą, jednak współpracujemy z kilkoma między innymi Stowarzyszenie Benek, Fundacja Azyl ... A więc tak ... przede wszystkim o nic nie żebrzemy. Mamy grono swoich odbiorców, którzy pomagają razem z nami, a więc wpisy proszące o pomoc są przede wszystkim kierowane do znajomych. Raczej nikt z nich nie nazywa tego żebractwem. Kwestia poszukiwania gospodarstwa, nie jest szukaniem frajera jak to ktoś wspaniałomyślnie ujął ... czy szukanie gospodarstwa do dzierżawy, bądź podjęcia współpracy jest szukaniem frajera? Kolejna sprawa zbiórek jakichkolwiek publicznych - są robione na podstawie współpracy z Fundacjami, które do owych celów użyczają nam konta bankowego. Pewnie nie robiliby tego gdybyśmy były zwyczajnymi naciągaczkami i oszustkami. Nie przypominam sobie abyśmy również wspominały gdziekolwiek, że jakiś koń na wskutek ochwatu doznał ślepoty. Kwestia źrebaka, który stracił matkę owszem była przez nas ogłaszana. Jeśli cokolwiek pominęłam, chętnie jeszcze odpowiem na pytania, bo widzę że wzbudzamy spore podejrzenia.
Jak w informacji zawartej na naszej stronie - jesteśmy przede wszystkim po to by edukować, niesienie pomocy zwierzętom potrzebie uznajemy za nasz obowiązek, jeśli tylko mamy ku temu możliwości.
Widziałam ogłoszenie o gospodarstwie, i z tego co pamiętam - a pamiętam, pominęliście fakt (ah, to zapominalstwo), czemu faktycznie gospodarstwo miałoby służyć. Ogłoszenie na fb, niby podobne, a tak bardzo różne 🙂 A gdy ktoś szuka gospodarstwa które "leży odłogiem bo nie jest potrzebne lub można je wydzierżawić za drobną kwotę" to ja to nazywam szukaniem jelenia. Skoro mowa o współpracy z fundacjami, ośmielam się wątpić że godpodarz w ramach użyczenia tego gospodarstwa faktycznie na tym zarobi. Opis fanpaga? "Strona ma na celu edukację społeczeństwa w temacie hodowli koni w zgodzie z ich naturą.". A pierwszy post jaki widać dziś na stronie? "Drodzy czytelnicy, wciąż trwa bazarek na rzecz klaczy! Coraz mniej nadziei w nas. Minał weekend, a wpłaty nie wpłynęły.". No edukacja hodowców po byku. A info o współpracy z fundacjami? "Z pomocą wyszła do nas Fundacja Azyl z Łodzi udostępniając nam swoje konto do zbiórki. No to w końcu kto pomaga komu? Widzę też Książka jest u NAS dostępna w sprzedaży, więc jakaś, bardziej czy mniej oficjalna dzialalność jest prowadzona. Tymczasem o hodowli naturalnej ani słowa, ani szeptu. Za to mamy walkę z Morskim Okiem i zaprzęganiem koni zaprzęgowych, walkę z wędzidłem... Nie spodziewajcie się że ktoś poza nastoletnimi qniarkami potraktuje to poważnie, jeśli będziecie mieć takich "pomagierów" jak w tytułowym poście.
A teraz wniosek, bo zawsze musi być jakiś wniosek. Przeczytaj proszę pierwszy post tutaj, a później spójrz na waszego fanpaga.
Odgrzewam wątek (po trzech dniach to już "odkopywanie wątku"?) bo zajrzałam na ten fanpage... nie wiem czego się spodziewałam ale ujrzałam to co zawsze: łzawe historyjki wśród lamentu o biednych konisiach. Jeśli ktoś jeszcze nie widział to z góry mówię: odradzam oglądanie (czytanie to już w ogóle), tam nie ma nic ciekawego natomiast mnóstwo treści mocno irytujących a co najmniej drażniących. BTW. Jeśli ktoś jednak byłby odważny i zerknął na to zdjęcie: KLIK Czy tylko mnie się ono wydaje jakieś dziwne? Jakby nieco "podretuszowane"? No bo taki niedożywiony koń- jakby po grubości w kłodzie oceniać- ale ani żeberka na wierzchu, ani zaniku mięśni przy kłębie, ani kręgosłupa widocznego a i miednica ładnie przykryta, słabizny niezapadnięte? No nie wiem, jakby ktoś spojrzał i napisał co myśli bo ja jeszcze zagłodzonego konia bez kości na wierzchu nie widziałam, ale może konie fiakrów z kości też chudną przez to nie widać...
Misiek takie kopyta dobre napewno nie sa. Niestety tak wygladaja kopyta wiekszosci tych koni spod Tatr a sporo jest i takich, ktorych kopyta wygladaja znacznie gorzej 🙁
Misiek69 Jasne, że nie 😀 Ale równie dobrze ten koń może być na początkowym etapie korekcji co byłoby logiczne jak spojrzeć na kopyto tego drugiego (niestety jedno widać), które jest jeszcze jak najbardziej do przyjęcia. Takie "patelniowate" spłaszczone kopyta najbezpieczniej wyprowadzać okuciem, co trzy- cztery tygodnie drobną korektą i dopasowaniem nowej podkowy. Można powalczyć na boso ale jak podkowa trzyma to koń może sobie w takim zaprzęgu chodzić stępo-kłusem (pod siodłem de facto też ale skoki, drągi czy duże galopy grożą potknięciem, jedyna rzecz, że ja jednak bym koniowi chociaż jakieś strychulce wzuła 🙂 ) a kopyto nie będzie się rozpłaszczać tylko powolutku podnosić. No ale wyprowadzenie naleśnikopyt dość długo trwa bo kopyto musi, nie zagłębiając się w niuanse, po prostu odrosnąć. Skąd pomysł, że dobre? 🙂 lara jakby miały wyglądać jeszcze gorzej a nic by nie było z tym robione to lada dzień koń przestałby chodzić i po interesie 😉 tym bardziej, że na spędzie za takiego konia dostaniesz MAX 3 000 zł, a żeby złożyć parę do zaprzęgu (jeszcze ze ślązaków) to koło 10 tyś musisz wyłożyć. Tym bardziej, że bywam na MO i Krupówkach i ogólnie w górach i nie powiedziałabym, że "większość" ma takie kopyta, raczej "mniejszość".
Biczowa nie no... O.o masakra, niepotrzebnie spojrzałam... coś we mnie pękło, nie powinno się dyskutować z chorymi umysłowo ale... no nie wytrzymałam...
dla mnie nikt kto pisze "Wciąż trwa nieustanny dramat koni z Morskiego Oka. Smutek w oczach, rezygnacja, pustka i ból. nie może być brany poważnie, już na wstępie...
Po przejrzeniu strony wychodzi że jestem potworem bo lonżuje mojego konia na patentach, robi to co musi ale zapewne cierpi w milczeniu, zakładam mu straszne kiełzno, którego jedynym celem jest zadawanie bólu, a ostatni - o zgrozo- chodzi w pojedynczo łamanym plastiku 😲, w swojej stajni mam podkute konie i nie mówię podkowom nie, mój koń uwaga sam ma modzel łokciowy tyle że jedyną cierpiącą osobą jestem ja, bo mnie kole w oko ten modzel 🤔
Stronkę na fb to chyba jakies dziewczynki prowadzą... Po wypowiedziach wnioskuje... Jest tam tez takie dziewcze, co komentuje wszystko, co popadnie... Ciekawi mnie, czy widziała kiedykolwiek konia na zywo 😁
OBIBOK przepraszam, nie to miałam na myśli... pisałam tamten post już pod presją czasu bo bałam się że nie zdążę go skończyć a nie wiedziałam czy mam jeszcze dwie minuty czy dwie godziny. Chodziło mi o to, że kopyto wygląda jak korygowane z podobnego stanu co te "straszne" tylko bardziej wyprowadzone (kiedy nie ma już "płetwy"😉. Nie wiem jak dostrzegłam taki sens w określeniu "do przyjęcia".
Megane raczej kolejne nawiedzone eko-vegeoszołomki kompletnie bez pojęcia. Dziewczynki (poziomem wiedzy i obyciem sięgające najwyżej początkujących uczniów rekreacyjnej szkółki) w komentarzach wylewają potoki wirtualnych łez bo konie "smutnie paczą"...
Mnie również ta strona razi. Niby założona z ideą by edukować, a tak naprawdę to ja tam żadnych edukacyjnych treści nie widzę. Większość wpisów to "qniarkowy" lament jakie to koniki są biedne, pozbawiony jakiejkolwiek merytorycznej treści. Najlepszy jest post o koniach z Morskiego Oka. Nie ma tam żadnych informacji w celu edukacji ludzi, którzy o koniach wiedzą niewiele, jest za to pełno jadu, że jak można być takim leniem i męczyć biedne konie, które tak cierpią. A do postu wstawione zdjęcia, które za wyjątkiem gdzie widać leżącego konia (ale nie wiem czy to przypadkiem nie zdjęcie z zeszłego roku z głośnego wtedy zdarzenia) i poobcierane miejsca od ogłowia i uprzęży, przedstawiają po prostu konie. Trochę rozbawiły mnie komentarze, bo ludzie pod zdjęciem na którym jest koński łeb piszą, że w oczach widać ten ból, cierpienie i rezygnacje. Albo tam gdzie koń wystawia język - to na pewno umiera pragnienia. I taka strona ma edukować? Chyba jej twórczynie źle się do tego zabrały. Po komentarzach ludzi widać, że skutek jest odwrotny od uświadamiania ludzi. To takie dramatyzowanie. Wystarczyło by zostawić tylko te zdjęcia, na których faktycznie widać, że koniom dzieje się krzywda (kopyta, obtarcia) i opatrzyć je opisem podając suche fakty jak to wyglądać powinno. Zamiast tego mamy lament, który stosuje większość fundacji.
A.kajca jestem w 100 procentach pewna, ze nikt sie tam korekcja kopyt nie przejmuje. i są to zwyczajnie przekuwane kopyta bez fachowego strugania. albo i bez zadnego strugania. 😉
OBIBOK zgadzam sie z Toba. I nie wypowiadalabym sie gdybym sama tego nie widziala. Te konie sa tak kute, ze mnie sama nogi bola od samego patrzenia na ich kopyta. Zaluje, ze nie mam zadnych zdjec.
Z tymi obtarciami też niekoniecznie, na dobrą sprawę w gorący dzień koń może się nabawić obtarcia czy odparzenia nawet stojąc na pastwisku. A są i takie "francuskie pieski" że zadem dotkną do ściany stajni i już są poobcierane.
Koniom z Morskiego lOka robiono próby wysiłkowe i jednoznacznie wyszło że ponad siły nie pracują ,ale żadna z fundacji nie uznała wyniku choć przeprowadzane był przez autorytety naukowe , więc badania powtórzono zaostrzając kryteria i nadal fundacje uważają je za nie wiarygodne . Z komisją maciarewicza też nie pogadasz. A większość fundacji żyję z nieszczęśliwych koni ,tak samo jak handlarze którzy przy naj mniej nie są hipokrytami.
Luna_s20 wiadomo, że przy upale obtarcia się zdarzają. Ale wzięła byś do pracy pod siodłem konia, który obtarł się pod siodłem, popręgiem czy w miejscu gdzie przypadają paski od ogłowia? Myślę, że raczej poczekała byś aż otarcia się zagoją. Oczywiście, nie jest to może niewyobrażalne cierpienie i dramat, ale mimo wszystko dyskomfort i ból koń odczuwa.
To zależy czy miałabym konia w zastępstwo i czy musiałabym go zaprząc. Jak za mnie zastępstwa nie było to i ze złamaniem do pracy poszłam 😉 Zależy też od stopnia tego obtarcia, bo jeśli to nic bolesnego tylko np dawny ślad który nie sprawia bólu, a jedynie trudno zarasta sierścią, nie jest to taka znowu kontuzja i kalectwo.