epk, trzeba wybierać tę jedną pasję jak się nie ma milionów na koncie? Nie wiem czy nie jestem irytująca, napiszcie, jeśli tak. Bo ja cały czas się zastanawiam właśnie czy w pasję trzeba iść na 100%, czy to musi być sens życia. Czy to musi zabierać wszystko? Czy nie można mieć kilku pasji? I być sobie w nich, nie na 100%, ale na przykład na 50%?
Strzyga, możesz sobie nie iść, jeśli nie chcesz. Ja chcę. Jak mam coś robić na 30% to se mogę nie robić wcale. Więc robię na maksa, na ile mi warunki pozwalają. I każdą wolną złotówkę przeznaczę na swoją pasję. Z mojego założenia to jakbym ograniczyła wydatki na konia - co jest możliwe, mogę np. zawsze zrezygnować z treningów i jeździć spacerowo - to miałabym na te podróże, ale też w okrojonym zakresie. Wybrałam jeździectwo (nie oglądanie konia na padoku 😉) więc skoro działam w warunkach ograniczonych funduszy to z drugiej pasji rezygnuję na razie. Fundusze i tak ograniczają mi sporo rzeczy, nie zamierzam rozmieniać się na drobne, żeby sobie jeszcze bardziej to ograniczyć 😉.
epk, trzeba wybierać tę jedną pasję jak się nie ma milionów na koncie? Nie wiem czy nie jestem irytująca, napiszcie, jeśli tak. Bo ja cały czas się zastanawiam właśnie czy w pasję trzeba iść na 100%, czy to musi być sens życia. Czy to musi zabierać wszystko? Czy nie można mieć kilku pasji? I być sobie w nich, nie na 100%, ale na przykład na 50%?
ludzie są różni - myśle, ze ktoś kto NA POWAŻNE trenuje jazdę konną nie ma czasu na inne pierdoły, bo poświęca temu dużo czasu, można sobie realizować inne pasje na poziomie amatorskim - łącząc je np. narty zimą, żagle latem, konie cały rok, jeżdżąć rekreacyjnie 2-3 x w tygodniu ale chyba niektórym to nie wystarcza
Strzyga obawiam się, że jednak pieniądze grają tutaj kluczową rolę. Bo jednak wydaje mi się, że większość pasji kosztuje niemałe pieniądze, nawet realizowane na 50%. Jeździectwo na 50% np. - co by to miało być, dzierżawa, jazdy w szkółkach? - to nadal kosztuje sporo. Podobnie inne pasje, nazwijmy to "aktywne". No chyba, że ktoś ma dużo szczęścia i jego pasją jest przykładowo robienie na szydełku - koszty wydają mi się mniejsze. BTW kiedyś miałam okazję zobaczyć realne koszty pasji sklejania modeli. Nooo... szło to w tysiące. Profesjonalne farby, cała reszta sprzętu (podkłady, nożyki, kleje, lakiery itp.), dodatkowe potrzebne rzeczy, modele z najwyższej półki, jeden model to miesiące pracy... Ale za to efekt - no jak miniaturka prawdziwego obiektu.
Poza tym wydaje mi się, że pasja - to z natury swojej jest na 100%. Na mniej - to chyba tylko hobby. Takie rozgraniczenie mi przyszło do głowy...
To w takim wypadku chyba trzeba zrezygnować z pracy, bo to przecież też przeszkadza w relizowaniu pasji na 100%. No cyba, że się pracuje przy koniach 😀
Murat-Gazon, można wydzierżawić konia na 2-3 razy w tygodniu i tyle Wtedy "masz problem" tylko 10 nie 30 dni w miesiącu. A gdy praca z koniem, czy wożenie tyłka nie daje satysfkacji, lub postanawiasz wydać kasę na coś innego - nic nie stoi na przeszkodzie 😉
Bez przesady. Ale nie rozumiem, czemu uważasz, że robienie kilku rzeczy na 30% jest lepsze niż jednej na 100? Tzn może dla ciebie jest, dla mnie nie i dobrze się z tym czuję. Jak jadę na urlop to pierwsze czego mi zaczyna brakować to treningów. No tak bym w miedzyczasie między zwiedzaniem a plażą poszła pojeździć z trenerką i miała poczucie dobrze spędzonego dnia.
Gaga niby można wydzierżawić... Ale ja bym nie potrafiła się nie przywiązać do konia. No bo niby jak - trzy dni w tygodniu jeżdżę, a w pozostałe koń mnie nie interesuje? Ja w rekreacji jak jeździłam, to dbałam o ulubione konie, kupowałam za własne pieniądze jakieś drobiazgi ze sprzętu czy suplementy, jak stajnia tego nie zapewniała, wpadałam "w odwiedziny" między jazdami tak po prostu, żeby się z ulubionym koniem przywitać i dać mu marchewkę. I nie miałam wtedy kilkunastu lat, tylko byłam dorosłą babą po studiach. Także nie wyobrażam sobie dzierżawionego konia nie traktować jak swojego. Obciążenie finansowe mniejsze, tu masz rację, ale emocjonalne - takie samo.
epk haha myslalam , ze tylko ja mam takiego bzika ,ze nawet na wakacjach tesknie i zaluje, ze nie ma ze mna koni. Ale w tym roku z racji braku funduszy, nie jade za granice tylko w polsce , za to zabieram ze soba konia 😁 Ja rowniez nie wyobrazam sobie traktowac czegos na pol gwizdka, nie jezdze sportowo ale wszytsko co robie robie na 100%.
Strzyga podeszłam do tego na zasadzie, że praca to jakby jeden "sektor" życia, a pasja pozazawodowa - drugi. W obu można działać na 100%. Ja tak właśnie mam, że konie to jedna pasja, a moja praca jest drugą, i obie też rzeczy od dzieciństwa chciałam robić, jedną prywatnie, drugą zawodowo. 🙂
Strzyga, a co wszechstronne rozwinięcie z wyborem tego, czemu się poświęcam? Że jak będę coś robić po łebkach ale dużo różnych rzeczy to będę bardziej rozwinięta? Nie sądzę. Mi w podróżowaniu przeszkadza głównie brak kasy. Czas by się ewentualnie znalazł. Mogę więc podróżować trochę więcej kosztem zmniejszenia nakładów na konia i własne treningi. Ale nie chcę jak na razie. I nie widzę w tym żadnego problemu. Może mi się zmieni za jakiś czas. A może będę miała na tyle funduszy, by połączyć jedno z drugim. Natomiast nie zamierzam drzeć szat z tego powodu bo to dla mnie żaden problem. Chcesz to sobie rób i 1000 rzeczy na poziomie "na pół gwizdka" albo i na ćwierć. Ja ci nie każę tego zmieniać jak ci z tym dobrze - ani nie uważam, że to złe. Ja po prostu mam inaczej. Jak dojdę do etapu, że konia chcę mieć "do lasu" to też będzie to mój wybór a nie czyjś inny, bo się komuś wydaje, że wie lepiej co mi potrzebne. Trochę za stara na to już jestem 😉. Zresztą znakomita większość ludzi, która mnie zna świetnie wie, że akurat w życiu to ja robię to dokładnie na co mam ochotę a nie co mi warunki bądź inni ludzie narzucają.
Strzyga ale to o czym piszesz bardzo mocno zależy od człowieka. Ludzie są różni i co innego ich zadowala, czego innego oczekują. Więc jednego zadowoli kilka pasji, a drugi poświęci się jednej prawie w całości i to ta jedna pasja będzie najważniejsza. Tak samo jak są ludzie, którzy nie muszą mieć własnego konia, bo wystarcza im jazda na różnych, treningi, rozwijanie umiejętności itp., a są tacy, dla których ważniejsze jest posiadanie konia, tego jednego, konkretnego, własnego i cieszy ich zarówno patrzenie na niego na padoku, zajmowaniem się nim, jak i jazda. Dla mnie również posiadanie kilku pasji, to takie na pół gwizdka. W żadną z pasji nie jesteś w stanie mocniej się zaangażować, bardziej rozwinąć, bo nie starczy czasu, a nie raz i pieniędzy. Nie oszukujmy się, ale niewiele jest pasji, które są tanie. A mnie się właśnie wydaje, że poświęcając się jednej rzeczy, jednemu zainteresowaniu, to frajda jest z tego, że się rozwijasz, że jesteś coraz lepsza i osiągasz mniejsze bądź większe sukcesy. W przypadku kilku pasji, nie jest to aż tak możliwe, bo tylko "liźniesz" każdej po trochu.
Ja na przykład też nie uprawiam jeździectwa na 100%, bo mnie na to nie stać. Może gdybym nie miała własnego konia, to było by mnie stać na treningi i podnoszenie swoich umiejętności, ale teraz to sobie mogę gdybać. Konia już mam i nie potrafię się z nim rozstać. Gdybym była sama, to pewnie dążyła bym do tego by to moje jeździectwo było na prawie 100%. Ale koń nie może być najważniejszy, bo mam męża, dom do wyremontowania, zobowiązania, więc nie mogę sobie pozwolić na poświęcenie się pasji w całości, więc staram się robić tak by nikt, ani nic nie ucierpiało.
pamirowa a to jak ktoś nie ma stałych treningów i nie dąży do tego, żeby stale podnosić swoje umiejętności (dla mnie = nie idzie w stronę umiejętności sportowych), to już nie jest jeździectwo na 100%? Można się na 100% włóczyć z koniem po polach i lasach i też być stuprocentowo zadowolonym. 😉 Myślę, że ciężko obiektywnie powiedzieć, co w jeździectwie jest 100%, a co już nie.
Strzyga, sądzisz serio że do jeżdżenia MP to tylko dużo wyrzeczeń wystarczy? Przecież wiadomo, że każdy te 100% to wg siebie mierzy. Robisz coś na 100% SWOICH MOŻLIWOŚCI. A nie czyiś. Dziwnie się z tobą rozmawia - na zasadzie: ja wiem jak jest lepiej dla innych i w ogóle to co robicie to bez sensu bo można / trzeba inaczej.
No trudno, żeby nie była abstrakcyjna. To rozmowa o CUDZYCH preferencjach i wyborach, to jak ma być inna? A trudno dyskutować jak uważa sie, że tylko "moja racja jest słuszna".
Gagaszczerze w moim przypadku to czas nie ma tu nic do rzeczy. Jezeli myslisz ,ze mi sie w koncu "znudzi" to sie mylisz. Nie jestem nastolatka , ktora dopiero wybiera swoja droge w zyciu. Ja juz ta droge wybralam dawno😉
Dokąd ten temat zabrnął? Będziecie się rozpisywać na naście stron co komu i dlaczego? Co człowiek to inne potrzeby, charakter, styl życia, zasobność portfela, czas. Koniarzy/ludzi którzy mają pasje, nie da się podzielić na 2 czy 3 kategorie, tworzenie kolejnego diagramu "koniobowości" nie ma sensu.
rosek0, ale mi w żadnej mierze nie chodzi o znudzenie się jak zabawką... Chodzi o lata - takie na prawdę długaśne lata z końmi. O patrzenie jak chorują, odchodzą o walkę o ich zdrowie i życie i to, o czym pisze Tania - poniekąd czekanie też na złe wiadomości... Jak się ma młde i zdrowe spacerowe konisie to podejście do nich jest rezczywiście "tęczowe" 😉
Poruszyliście kwestię pracy w tym wątku. Z drugiej strony- wciąż edukacji wygląda to w pewnym sensie podobnie. Chorał zawsze motywował mnie do nauki i planowania czasu. Wszystko robię z dużym wyprzedzeniem. Kiedyś- gospodarowałam czas na jazdę, teraz- robię wszystko na przód by móc zostawić wszystko i siedzieć w stajni gdy spuchnie lub dostanie kolki. I ostatnio...ciągle tak bywało. Siedzenie w stajni przed ważnymi kolokwiami, które zdawałam- byłam przygotowana dużo wcześniej. Nie wiem czy gdyby Chorała nie było byłabym aż tak... Patologiczne pilna... 😁 Wcześniej też zawsze miałam czas na jazdę chociaż go nie było. Myślę, że dało mi to więcej "pracy nad sobą" niż mieli inni rówieśnicy którzy nie mieli tak absorbujących zainteresowań. Ale do tego własny koń potrzebny nie jest, bo mam znajomych którzy koni nie mają a czasu w stajni spędzają tyle co ja kiedyś. Tak mnie naszło i chciałam się podzielić 😉....
pamirowa, bardziej znaczy jak? To dlaczego ludzie z jedna tylko pasja nie jeżdżą MP? Przy tym poziomie wyrzeczen... 🙂
Bo może nie jest to ich celem? Bo do tego jednak trzeba mieć trochę więcej pieniędzy, szczęścia, ale i talentu. Zresztą, gdybym uważała, że własny koń zmusza mnie do takich strasznych wyrzeczeń, to bym już go nie miała 😉 Spełnienie marzenia z dzieciństwa kosztuje mnie kilka poświęceń, ale nie traktuję ich jako wyrzeczenia, które przychodzą z trudnością.
takeigo fajnego i bez błędów posta napisałam przed?wczoraj, ale net padł przed wyslaniem i tyle go było...
nieczytając kolejnych wpisów podsumuje: podpisuje sie pod pamirowa (sens jak ponizej)
po co macie konie, skoro sa przyczyną wszelkich waszych nieszczęść? czemu ich nie sprzedacie, oddacie, uśpicie, skoro marnują wam życie? przecież nie ma obowiązku posiadania!
kupno konia, jak i jego dalsze posiadanie to kwestia wyboru. czy chcemy mieć wakacje z koniem caly rok, jazdy kiedy i jak chcemy, miec więź, satysfakcje z pracy czy wykupowac na jakiś ktore traktuja nas jak kolejnego klepacza grzbietu, albo pojechac na wakacje gdize sobie pojezdzimy raz w roku np ... czy wolimy smażenie pod palmami cześciej czy w siodle. czy wieksza radosc sprawia kolejny niepotrzebny przecież czaprak, czy kolejne zbędne buty/bluzka /... czy chcemy byc ludzmi instant praca-obiad spac bo do pracy- praca... czy jeszcze dołożymy do tego hobby - czy z poczuciem, ze mamy je codziennie (a przeciez nei musimy do konia jechać codziennie! - przydomowa inna bajka - kon wtedy jak kazde inne zwierze), czy raz na jakiś czas - czy to jazda czy szachy, narty, coś tam...
[quote author=_Gaga link=topic=96733.msg2260588#msg2260588 date=1420636723] rosek0, ale mi w żadnej mierze nie chodzi o znudzenie się jak zabawką... Chodzi o lata - takie na prawdę długaśne lata z końmi. O patrzenie jak chorują, odchodzą o walkę o ich zdrowie i życie i to, o czym pisze Tania - poniekąd czekanie też na złe wiadomości... Jak się ma młde i zdrowe spacerowe konisie to podejście do nich jest rezczywiście "tęczowe" 😉 [/quote] widzisz Gaga jak latwo jest oceniac kogos jak sie nic nie wie o jego zyciu😉 moj jeden kon ma 18lat i jest juz pare ladnych lat na emeryturze. Bo kupiam kota w worku. I napatrzylam sie na jej cierpienie , wyadalam kupe kasy na wetow, leki ale powiedzialam sobie dosc. I teraz ciezko pracue na to by miala godne zycie , w pensjonacie z dobra opieka. Radosne sobie popyla po lace. A ze tesknilam za jezdzeniem kupilam drugiego konia , mlodego z kompletem badan, ktory na te lata co ja mam, przepracowala moze rok pod siodlem, bo non stop sobie cos robi i non stop ja lecze. Dochodza do tego jeszcze kwestie wychowawcze. Tak w ogrooomnym skrocie. Takze ja niestety nie patatjam po teczy jak Ci sie wydaje 🙂
Ja nie umiałabym mieć konia tylko "troche". Albo jeździć i nie mieć swojego. Niby wiele osób mówi, ze tak lepiej, łatwiej, ale jestem zbyt emocjonalną osobą, wole mieć w pełni kontrole nad sytuacją i robić o co uważam za najlepsze, a nie to co właściciel by mówił. To też był nie jako motywator do kupienia własnego konia, bo wiedziałam jak bedzie zaraz wyglądać jego życie, a nie podobało mi się to. Teoretycznie to nie problem wyjechać na tydzień, konia komuś odstawić i już. Tylko co z tego jak najchętniej bym dzwoniła 4 razy dziennie, a i tak gdziekolwiek nie pojade to aby blisko stajni. Wiec teraz planuje to tak, że jeśli odległość to mniej niż kilkaset km to przyczepa i w droge. Jedyne co musze wymyślić to jak połączyć snowbord i konie, bo deske uwielbiam, kiedyś sposób znajde 🙂
Strzyga bardzo dobrze to określiła, bo my wszyscy jesteśmy ćpunami 😉