Forum towarzyskie »

Miasta w Polsce i na Świecie - nasze ulubione i znienawidzone

Wow, temat dla mnie, wiecznego narzekacza na Kraków  🤣
Mieszkam tu od urodzenia, przez 18 lat mieszkałam blisko centrum, a jednak koło siebie miałam dwa parki i trzy przystanki na wieś. Teraz mieszkam 15 min bliżej centrum - piechotką, a jest to moja największa udręka.
Absolutnie każdy, gdy słyszy gdzie mieszkam, mówi że zazdrości! Bo blisko do Rynku, bo blisko na błonia, bo Kraków, bo imprezy, bo życie nocne. A ja w ekspresowym tempie z tego wyrosłam. W czasach liceum prawie mieszkałam w Rotundzie i Klubie Studio, wiecznie na koncertach, wiecznie na imprezach. A teraz mam ochotę mieć porządny park, czy las zaraz za rogiem. I za każdym razem muszę wsiadać w samochód, żeby móc naładować baterię w miejscu, w którym serio odpocznę.
Tymczasem sąsiedzi mi sikają w windzie, słyszę wszystkie imprezy z miasteczka AGH, a lasek wolski widzę z balkonu, ale żeby się doń udać, muszę wsiadać w auto... Doskwiera mi to ogromnie. Całe szczęście, że tak blisko w góry. Czekam na przeprowadzkę na wiochę, chociaż mam w zapasie jakieś 10 lat, więc trochę czasu się pokiszę w centrum  😎

Jedynym większym miastem, które bym wybrała w zamian jest zdecydowanie Wrocław! Zawszę gdy tam jestem, nawet przypadkowo, trafiam na jakiś fantastyczny festiwal, koncerty, czy inne imprezy plenerowe. I jest zielono! I knajpki barwne i do Czech blisko 😀
Zauroczył mnie też swojego czasu Gdańsk, ale słabo znam to miasto, wiecznie nie po drodze z południa. Mam nadzieję kiedyś tam pobyć dłużej  🙂
O mowa o Głogowie - przepaskudne pstrokate centrum. Miasto kompletnie nie dla mnie, ani to małe przyjemne miasteczko, ani duże miasto, w którym by się coś działo. Chociaż może się coś zmieniło przez lata, bo już 8-9 lat mnie tam nie było 😉
Niestety ale masz racje...jestem w Głogowie co  jakiś czas i odnoszę wrażenie ze w rozwoju miasto zatrzymało się  10 lat wstecz.
Fakt no próbuje się ratować jakimiś imprezami, remontem PKSu, PKP... ale póki co nie wychodzi to za dobrze.
Jeden plus:  Mamy tam  najbardziej ekologiczną strefę ekonomiczną-> cały teren jest porośnięty trawą  😁
O, temat dla mnie 🙂

27 lat życia przemieszkałam w Warszawie i otwarcie mówię, że nie lubię tego miasta. Nie powiedziałabym, że nienawidzę. Staram się unikać skrajności. W Warszawie mam rodzinę i przyjaciół - to wystarczający powód, żeby dostrzegać jej plusy. Mam w niej miejsca, które kocham - kto mnie zna, ten wie,że zaraz padną słowa Stary Mokotów 😉 Jednak, niestety - nie jest to miasto dla mnie. Jestem z tych, których ono męczy, przytłacza i stresuje. Ja sama z siebie mam skłonność do paniki, pośpiechu i zapędzania się w kozi róg, a tempo Warszawy tylko potęguje tę tendencję. Do rozpaczy doprowadzają mnie te tłumy, ten hałas, ten bieg... Korki, duże odległości. Mnie to dusi i smuci.

3 lata temu przeprowadziłam się do Olsztyna. Znajomi łapali się za głowę: "co ty tam będziesz robić?". "Tam przecież nic nie ma!". A ja ani razu nie żałowałam tej decyzji. Region pokochałam jeżdżąc tu od lat na wakacje z koniem i pół żartem obiecywałam mu, że kiedyś, jak będzie stary i zmęczony, zamieszkamy tu. I proszę - dotrzymałam obietnicy, a koń przeżywa trzecią młodość.
Olsztyn jest mały, godziny szczytu owszem, są, ale trwają krótko - jak ludzie zaczynają kończyć (co za śmieszne stwierdzenie) pracę o 15, tak o 17 już jest luzik na drogach. Olsztynianie będą się pieklili na korki. Ja spytam - jakie korki??? To, że się stało 3 zmiany świateł? Jest cicho, jest leniwie. Na początku strasznie się wkurzałam, że ludzie się tak ślimaczą - na drodze i na chodnikach. A potem odkryłam, że to ja się spieszę. Moi rodzice, którzy dość często wpadają, nie mogą się nadziwić, ile tu jest nieba, gwiazd i jak pachnie powietrze. Czasem tęsknię - głównie za bliskimi, a nieraz za jakąś porządną knajpą 😉, ale generalnie - znalazłam swoje miejsce i tak - nadal nie żałuję 🙂
Mi się dobrze żyje w Trójmieście. Nie czuję, że jest to tak duże miasto. Gdzie się nie mieszka, tam blisko do jakiegoś większego, cichego parku, nad morze, do lasu. Z jednej strony plaże - latem zatłoczone, ale zimą puste, ciche i piękne. Z drugiej strony Trójmiejski Park Krajobrazowy - niesamowity las, z górkami, dziką zwierzyną, masą dróg i ścieżek, a przede wszystkim jest to ogromny kompleks leśny - cichy i spokojny, choć niemal w centrum. Dobrze czuję się w Gdyni, bo nie jest tak wielka, zatłoczona, ulice mam wrażenie, że są przemyślane, miasto jest zwyczajnie przyjazne. Dobrze czuję się w Sopocie, ale poza głównymi szlakami, w bocznych, cichych i pięknych uliczkach. Dobrze czuję się też w Gdańsku, gdzie jest masa zabytków, turystów, knajpek. Po prostu dla każdego coś się znajdzie. Sporo się dzieje, dużo festiwali, ciekawych miejsc. Korki mi tak bardzo nie przeszkadzają, bo jeżdżę głównie rowerem, albo SKM.
Co mi nie pasuje? Odległość w góry. Choć to od niedawna. Coraz bardziej mam też dość pogody. W Trójmieście jest zwykle zimno, częściej są chmury, pada i wieje. No i zimą jest bardzo mało słońca, co się przekłada u mnie na duże zmęczenie i brak chęci do życia.

Wcześniej mieszkałam w Białymstoku - nie podobało mi się. Fakt - cisza i spokój. Ale tam się prawie nic nie działo! Zaletami są na pewno niewielkie odległości od Biebrzańskiego i Białowieskiego Parku Narodowego.

Chętnie przeniosłabym się na południe. Może Wrocław? Gdzieś, gdzie jest cieplej, więcej słońca zimą i bliżej w skały.
Ja kocham (prawie) wszystkie polskie miasta. Jestem z Warszawy, mieszakm w Warszawie i tu mi najlepiej, ale rozpływam się z zachywtu i tęsknie za Krakowem, Wrocławiem, Poznaniem, 3miastem, Świnoujściem, Lublinem, Toruniem, Olsztynem itd. ...  💘
Dla mnie każde polskiej miasto jest na swój sposób wyjątkowe i magiczne.

Nie mówiąc już o tym, że polskie miasta bardzo dynamicznie się zmieniają! Tego się na codzień nie zauważa, ale pamiętam jak po 4 latach studiowania wróciłam zza granicy do Warszawy - no inne miasto zupełnie. Przez długi czas szczęka mi opadadała ze zdumienia jak się fajnie u nas zrobiło. To samo mam jak po długich "rozłąkach" wpadam na kilka dni do innych miast.

Jedyne miejsce w Polsce, którego szczerzę nienawidzę to Zakopane, ale to głównie przez mentalność tamtejszych górali i Zakopiankę.
maleństwo, ja byłam w Olsztynie raz i to niezbyt długo, ale intensywnie (zbierałam materiał do pracy licencjackiej) i od tamtej pory mam go ciągle w głowie i trochę nawet w sercu. Może to właśnie moje "miasto marzeń"? 😉


A może by któraś "emigrantka" porównała koszty życia i zarobki w Anglii, Irlandii? Jaka jest rozpiętość cenowa w nieruchomościach? Jaki trzeba mieć budżet na mały, rodzinny domek z jakąś stodołą na stajnię dla 5 koni i kawałkiem ziemii?


Isabelle, jeżeli będziesz zarabiac minimalną krajową, to niestety o domku ze stajnią możesz zapomniec. W sumie to mój ulubiony temat, bo ludziom się wydaje, że w UK to my zarabiamy w funtach, a wydajemy w złotówkach i śpimy na pieniądzach. Mam teraz okazję, by to sprostowac.

Oczywiście, cena zależy od rejonu - inna jest cena w mojej "dziurze zabitej dechami", inna w Londynie, inna w Szkocji, inna w the Cotswolds. Ja porównam ceny z moich okolic i the Cotswolds, bo takie najlepiej znam.
Powiedzmy, że zarabiając minimalną krajową przy 40h pracy zarobimy około 1000 funtów brutto. Odejmując podatki (a są one różne) może wyjśc netto między 750 - 950 na rękę. Wynajem mieszkania-klitki, czyli 1 pokój z kuchnią, maleńka łazieneczka, mała kuchnia kosztuje od 400 funtów miesięcznie, ale już za takie mieszkanko, w którym się wygodnie żyje trzeba będzie już zapłacic 500 funtów. W the Cotswolds, rejonie letnich domów dla bogaczy takie samo mieszkanie może kosztowac 600-700 funtów. I ja tu mówię o cenie samego wynajmu, często jeszcze dochodzą rachunki za prąd, gaz, internet, itp., które też są w funtach i do niskich nie należą

Ceny za domy są po prostu kosmiczne. Mieszkanie 2- pokojowe takie jak u nas w bloku będzie kosztowało 110 000 - 170 000 funtów (500 tys do 1mln złotych) Zwykły, mały bungalow z kawałkem pola oraz miejscem na stajnie będzie kosztowac baaardzo dużo:

KLIK

KLIK

Można, oczywiście załatwic sobie wynajem, ale przy obecnych średnich zarobkach i biorąc pod uwagę, że do tego dochodzi jeszcze utrzymanie konia, to nie ryzykowałabym.


A potem człowiek przyjeżdża do Polski i ludzie się dziwią, czemu nie chcesz ich zasypywac drogimi prezentami  👿
W ogóle w Anglii ceny prywatnego wynajmowania są po prostu kosmiczne, to się najnormalniej w świecie wymknęło z pod kontroli.

Tak naprawdę to obecnie tutaj ludzie albo żyją majątkiem zdobytym x lat temu, albo żyją kredytami, albo głodują.
(nie żartuję - coraz bardziej bije się na alarm, że szybko rosnąca liczba ludzi autentycznie głoduje).

Zrobił się tu taki prawie-amerykański kapitalizm przez wielkie k.

Nie wiem po co ktoś chciałby tu jeszcze przyjeżdżać.
No chyba, że ma z góry załatwioną jakąś manadżerską posadę w wielkim corpo.
O prowadzeniu własnego, małego prywatnego biznesu też możesz zapomnieć.

Podam przykład: policjanci pracujący w londyńskim Metropolitan Police Service zarabiają od 20 tyś-35 tyś funtów rocznie (zależnie od długości służby).
Większości z nich nie stać na mieszkanie w Londynie i mieszkają w pobliskich hrabstwach (tzn. o ile nie chcą mieszkać w takim Hackney, gdzie ktoś zaraz by ich zadźgał za bycie glinami).
(mówię o normalnych policjantach, wyższe stanowiska, tzn. sierżanci, inspektorzy, detektywi, etc. zarabiają więcej i ich już pewnie stać).

Dodałabym do tego jeszcze koszmarnie wysokie ceny biletów kolejowych.
Co mi nie pasuje? Odległość w góry.

Oj tak 🙂 Mogłyby być znacznie bliżej niż te 10-12 godzin jazdy.


W Polsce to chyba tylko Warszawa, ewentualnie Kraków albo Wrocław. Lubię duże miasta jednak.

Za to za granicą, z miejsc w których byłam mogłabym mieszkać w:
-Edynburgu
-Nowym Yorku
-Lublanie
-Mediolanie
-Rydze

NIE mogłabym mieszkać nigdzie w Chinach 😁 Jeździłam po tym kraju cały miesiąc i nie znalazłam ani metra kwadratowego, na którym mogłabym mieszkać na dłużej 😉
Z miast lubię dwa, oba - co zabawne, bo luboę raczej średniowieczne klimaty - dość nowe: Łódź - po prostu kocham za jej inność i klimat, trudny do opisania w moim limicie w telefonie 😉 i Gdynię - za jakąś lekkość bytu 😉. Resztę miast staram się omijač wybierając to co od nich daleko 😉.
Dzionka, patrz, a mnie Mediolan nie dość, że nie zachwycił to zmęczył. To absolutnie nie takie Włochy jak lubię 😉
Wrocławianie, mam dla was kolejna sowę 🙂 [url=
#t=30]sowa[/url]
Nie cierpię Warszawy i Łodzi. Stolica jest dla mnie zbyt zatłoczona, ludzie nieprzyjemni. Przynajmniej z takimi się spotkałam. Łodzi zupełnie nie pojmują, jakąś czarną magią jest dla mnie tamtejsza komunikacja miejska.
Bardzo lubię Olsztyn, byłam tam tylko raz, ale miasto bardzo mi się spodobało, ma w sobie coś takiego, że chciałoby się zostać.
Z miast zagranicznych - Paryż. Nie chciało mi się typowo zwiedzać, więc jeździłam sobie metrem bez bliżej określonego celu i wysiadałam na stacjach, których nazwy mi się spodobały, krążyłam po okolicy i wracałam do metra. Bardzo mi się tam podobało, zwłaszcza miejsca niezbyt oblegane przez turystów, takie gdzie można było podejrzeć zwykłe życie codzienne 🙂
Mam tylko dwa miejsca na świecie (oprócz obecnego adresu) gdzie chciałabym mieszkać/żyć. Gdańsk (może być i Sopot 🙂, Targ Rybaka np.) i Florencja.
Ikarina, Becia

bo skończyło się eldorado i te czasy jak litr paliwa kosztował 62 pensy (tak było, jak przyjechałam, a jak!). Ja jestem szczęśliwa ze po ponad 8 latach nareszcie stąd spadam. I juz się napodróżowałam w życiu, z wielką chęcią osiądę sobie na tym moim zadupiu  😁
halo a nie chodzi Ci przypadkiem o Plac Rybaków? Moim zdaniem to jedno z urokliwszych miejsc Sopotu 🙂
Plac, pewnie. Targ to Rybny 🤣
W Polsce moim ulubionym miastem jest Warszawa. Mieszkałam tam ponad rok i naprawdę świetnie wspominam ten czas. Natomiast najgorsze miasto to Lublin. Spędziłam tam 6 lat mojego życia i nie chcę tam więcej wracać. Nie jestem w stanie określić dlaczego nie lubię Lublina, chyba za całokształt.
Kolejny argument przeciwko Warszawce - jest środek nocy, człowiek ma pojutrze (właściwie to już jutro - w poniedziałek) obronę a tu mu jakieś florensy dudnią za oknem. Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, ale głośno mam w domu niemiłosiernie, spać się nie da  😉
Trzeba było kupić bilet i dołączyć zamiast marudzić :P
Chciałabym, no ale koncertów w moim życiu będzie jeszcze pewnie wiele a dyplomu bronię raz  😉
I tak nie spałaś, bo było głośno.
Teraz też jest głośno, widać impreza trwa niemalże całodobowo  😉
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że po obronie uda Ci się wrócić do cichego, spokojnego domu i nie będziesz musiała się już męczyć w tej okropnej Warszawie. 😉
Nie wiem po co ta ironia - padła decyzja o założeniu takiego wątku więc każdy chyba może mieć swoje zdanie, nie wszyscy muszą być wielbicielami Warszawy, Wrocławia, Londynu, czy jakiejś nadmorskiej pipidówki. Ale nie, jak ktoś ma inne zdanie to od razu jest źle  😲
Mieszkam w Konstancinie, pochodzę ze Szczecina i to są dwa z trzech miejsc które kocham. Trzecim miejscem jest Warszawa, z jej korkami, z jej blokowiskami i wieżowcami. Od 25 lat mam firmę geologiczną, jednym z profili naszej działalności, są wiercenia badawcze. Wierciliśmy pod 95% nowych, najwyższych biurowców, pod wszystkie nowe mosty, Stadion Narodowy i Metro. Powiem Wam, że jak jadę warszawskimi ulicami (lub stoję w korkach  😀 ), czuję dumę i nic tego nie zmieni. Nie trawię słoików, ale nie tych, którzy tu przyjeżdżają do pracy, bo to jest normalne, że każdy chce pracować, tam gdzie ma szanse zarobić więcej, a mieszkać tam, gdzie wydaje się niewiele. Nie trawię słoików, którzy przyjeżdżają tu, doją miasto i narzekają na korki, na drogi, na chamstwo itp. Tacy ludzie, są dla mnie jak pasożyty, brać i narzekać, to ich motto.
W Konstancinie mieszkam już od 20-stu lat i kocham to miasto za zieleń, za klimat i za spokój mimo, że tak blisko stad do Warszawy.
Szczecin - moje miasto. 17 lat mojego dzieciństwa i młodości tam spędziłem, jestem chłopak z Niebuszewa i do tej pory gdy tam zaglądam (bardzo niestety rzadko), nastrój wraca, wracają wspomnienia i sentymenty. Ładuję tam akumulatory na długi czas.
Bardzo lubię też Kraków, moi teściowie pochodzą z Myślenic i mają tam dom. Często jesteśmy w tamtych rejonach. Chodząc po uliczkach Kazimierza, czuć patynę czasu, zaległą na ulicach. Mimo wszechogarniającej nowoczesności pozwolono Kazimierzowi zostać tym, czym był przed laty i to jest piękne. 
Misiek Myślenice  😍 Dla mnie to chyba jedno z najlepszych miejsc w Polsce - cisza, spokój, śliczna rzeka, góry, a jednocześnie blisko do Krakowa do pracy itp. Bardzo fajne miejsce do mieszkania jak dla mnie.
Mi to jest szczerze mówiąc obojętne jak Ty się czujesz w Warszawie. Sama pisałaś, że się tu męczysz. Nikt Cię siłą nie trzyma. Pisałaś, że jesteś tu ze względu na studia. No to skoro je kończysz, to życzę- bez złośliwości- odnalezienia swojego miejsca na świecie, które będzie bardziej odpowiadało Twojemu temperamentowi i stylowi życia.
Ja tam się cieszę, że mamy takie imprezy. W końcu w pewnych dziedzinach nadążamy za resztą Europy. 🙂
Mieszkasz tam??? W podpisie masz inne miejsca. Mało kto wie, jaką Myślenice mają ciekawą historię, niekoniecznie dobrą.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się