Ja moge tylko powiedziwc, za z cala absolutna pewnoscia sprawa Pszczolki jest czysta i pomoc trafila do adresatki.Laguna miala problemy zdrowotne i wynikajace z tego i nie tylko doly-dlatego pewnie sie nie odzywa, choc uwazam, ze powinna cis skrobnac.
A ja jestem ciekawa co z klaczą Nelą z Proequo - bo wiem że kilka koni od 2009 roku zmieniło domy adopcyjne. Nawet ostatnio ktoś mnie pytał czy wiem co z kilkoma innymi końmi... 🤔
A ja się zastanawiam, co tam się stało z tym panem, co prosił o pomoc na leczenie sarkoida u swojego konia. Miał takiego dziwnego maila, jakieś buziaczki-seksiaczki. Wątek mi gdzieś umknął, tytułu nie pamiętam, a pan trochę oszustem śmierdział i nie wiem, jak się cała akcja zakończyła...
Pamiętam wątek o spalonej stajni pod Wołominem. Tam też spaliły się konie. Pamiętacie? Ciekawe jak potoczyły się dalsze losy .... Nawet z Kurczakiem miałyśmy jechać z akcją pomocy.... Zdzwaniałam się z włascicielem stajni, aby go wypytać czy pomoc potrezbna i jaka...
Historia utkwiła mi w pamieci, ponieważ w którymś momencie (kilka tyg. po moim telefonie) dostałam telefon od tego właściela (przedstawił sie i podał z jakiej stajni dzwoni), taki "od czapy", od razu na "ty".... że chciałby mnie poznać i te klimaty.... tak, jakby zupełnie żadnego problemu ze spaloną stajnią i końmi nie było. Poczułam się bardzo nieswojo wtedy.
Ps. dzięki marta_sz za info (na pw)- to była spalona stajnia w Deskurowie
Julita, eee, bardziej mi się wydaje, że przestają wzbudzać zainteresowanie. W moim przypadku kto był zainteresowany to zapytał na PW, tel czy przy okazji spotkania.
[quote author=_Gaga link=topic=94240.msg2056446#msg2056446 date=1396431393] Taniu przybliżysz temat? bo nie pamiętam nic takiego 😡 [/quote] Chyba w wątku o wetach to było. Panie się spierały ze sobą i groziły sądem. I gdyby jedna strona wygrała, to miała być nawiązka dla zwierząt w potrzebie. To mnie głównie ciekawiło.
Hey na prośbę Tani piszę o stajence na lubelszczyźnie.
W moim odczuciu pomoc udana. Parę osób zmieniło troszkę losy tych koników. Część rzeczy dokupiłam z własnych pieniędzy, część za kasę ze sprzętu który nie pasował i tez poszedł na sprzedaż. Ogólnie najpotrzebniejszy sprzęt jest i myślę że wystarczy na dłuuuugi czas. Dziewczyny, które tam przyjeżdżają do koni wczuły się w "pilnowanie sprzętu". Nie raz dostawałam telefon czy ja czegoś nie zabrałam, bo nie ma, a po śledztwie okazało się że zaginione czapraki zostały zabrane do prania 🤣 Generalnie pilnują się, sprzęt jest pielęgnowany i jak do tej pory "nie wyparowuje w niewiadomych okolicznościach".
Mnie się ta pomoc trochę czkawką odbiła. Raz że poświęciłam trochę swojej kasy i sprzętu, żeby to skompletować żeby miało ręce i nogi (ale to akurat nic, cieszę się że to zrobiłam). Najgorsze jest to, że miałam akcje jakichś dziwnych pomówień, że niby zbieram dla koni a mój koń chodzi w darowanym sprzęcie (owszem, do tej pory mój koń chodzi w kantarze który był x razy za duży na koniki, ale nikt nie pomyśli że zamiast tego kantara dałam 3 swoje, mniejsze). Przejechałam się na tym i jest mi przykro. Prawdopodobnie już się nie pokuszę o jakąkolwiek pomoc już nigdy. Miałam przez miesiąc zawalony mój malutki pokój w sprzęcie bo czekałam aż będzie porządek w siodlarni. Kombinacje, żeby to wszystko zawieźć, poukładać. Czas poświęcony na zebranie tego wszystkiego... Ja z tego sprzętu nie korzystam... bo właściwie przyjeżdżam tam pojeździć ze dwa razy w roku a i wtedy zabieram własne siodło, ogłowie itd. Chciałam, żeby mimo wszystko te konie miały lepiej, a wiedziałam, że nikt inny się tym nie zajmie. W zamian ... ehhh szkoda gadać. Nerwów się najadłam trochę, nie pomyślałam że ktoś mnie potraktuje jak złodzieja 🤔 Chyba zbyt utopijnie podchodzę do świata.
W każdym razie dziękuję tym kilku osobom które baaaardzo pomogły i oczywiście zapraszam na wspólną wycieczkę po lubelskich ścieżkach.
Rul, ze o mojego konia pytasz? Ma sie swietnie, obija sie od dluzszego czasu (najpierw na lakach, teraz juz w pensjonacie), bo u mnie najpierw ciaza, a teraz maly brzdac nie pozwalaja na zadna regularna prace, a to zdecydowanie nie jest kon, na ktorego mozna wsiasc raz w tygodniu do lasu 😉
asds, o rany, jakie wykopki archeologiczne 😉 na zdjeciach to 3-4 latek, teraz juz 9 lat stuknelo 😉
a mnie ciekawi dziewczyna, która zbierała na leczenie swojego konia (chyba siwy), ale koń padł i dziewczynie zostały długi, na które składali się revoltowicze. Udało jej się wyjść na prostą?