A koń ma 7 lat i został ujeżdżony jak miał 4. Maciek tak jak pozostałe konie sa cały dzień na padoku, nawet jak go poganiam czy jest lonżowany to nic nie daje, jest jeszcze gorzej jedynie skoki go wyciszaja ale sporadycznie bo nie zawsze chce się grubciowi skakać.
z tym skakaniem to się źle wyraziłam po prostu nie zawsze można skakać choćby przez złą pogode. Co do tego że cos poszło nie tak później to nie znam wszystkich szczegółów ale z tego co wiem że jak tylko wrócił ze szkolenia to od razu dosiadła go jego właścicielka i w tedy zaczęły sie problemy, wierzgał, dębował pod nia i zostawiał ją w terenie, dlatego go juz nie dosiada, ale co było powodem jego zachowania i co do teraz jest tego nie wiem. Tak o tego konia na zdjeciu co jest mi chodzi 🙂
Z tego co piszesz zrozumiałam, że wyglądało to tak: koń był szkolony, wrócił i po jeździe właścicielki pojawiły się problemy z opanowaniem zwierza w terenie. Później zaczęłaś wsiadać na niego Ty i problemy jak były tak są, tak? Wsiadasz na niego jako uczeń czy jako kto? Tak czy inaczej wciąż jestem za tym, żeby pojawiła się osoba, która wsiądzie, pojedzie w teren i zobaczy co jest nie tak. Może ten pan z linku?
Amalltea nie będę tu dodawać zdjęć tego konia bo byś była zlinczowana , powiem ci ,że problem jest w tobie i w wadze konia oraz w sprzęcie . Piszę tu tylko dla tego że sama zwróciłaś się o pomoc , lepiej później nisz wcale . Musisz bardzo dużo się nauczyć a płacąc komuś za naukę płacisz za swoją wiedzę , zawsze można się dogadać z ludźmi i odpracować lekcje .
Co do zrobienia konia przez trenera to popsuć można nawet po jednej jeździe a co dopiero po 3 latach .
Ja właśnie pragnę na nim przejechać spokojnie teren ale się nie da a jak szaleje to zazwyczaj zsiadam i prowadze go w ręce do stajni w tedy sie mizia jakby chciał przeprosic za swoje wybuchy. Tak wsiadam na niego jako uczeń i podkreślam że koń nie jest mój tylko prywatny a ja na nim jeżdżę i jeszcze jedna dziewczyna na nim jeżdziła ale przesiadła sie na innego, bo właścicielka się boi a nie chce by koń tylko stał i sie marnował, a sprzęt właściciele dobierali był nawet kowal i weterynarz bo mysleli że cos jest z kopytami albo z zębami ale wszystko ok. Więc może powinnam odpuścic sobie jazdy na nim?
Imo, tak. Jeśli masz się uczyć to taki koń niczego Cię nie nauczy, to raz. Jeśli zsiadasz to dajesz mu przyzwolenie na takie zachowanie, pokazujesz mu, że może wykręcić się od roboty więc tylko pogłębiasz takie zachowanie, to dwa. Może Ci zrobić krzywdę, to trzy. Etc...
Dobrze, że dociera do Ciebie to co piszemy 🙂 czasem nie jest tak kolorowo. Idź, znajdź stajnię gdzie będziesz się mogła czegoś nauczyć a nie szarpać z koniem i walczyć o przetrwanie 🙄
Powiem Ci tak , albo jeździsz west. albo skoki , jesteś świetna ale żeby dojść do czegoś musisz zacząć myśleć o sobie i swoim rozwoju . Mając nawyki westowe jest ciężko jeździć w klasyku . Naprawdę bardzo dużo nie wiesz o jeździe , jesteś odważna ale jak daje się łydę i dzida do przodu oraz hamowanie na ryju to nie o to chodzi . Co do sprzętu na 1000% ten sprzęt nie pasuje na tego konia , takiego grubego konia nikt tu nie ma na volcie 😉 Teraz sobie pomyśl jak będziesz kazać 150-kilowej osobie biegać , na 100% też się zbuntuje .
A może koń ma problem z odjeżdżaniem zbyt daleko od domu? Mój kiedyś też tak robił, gdy szedł sam w teren, w sensie bez innego konia, ale im więcej wyjeżdżaliśmy sami, tym mniej się bał aż w końcu samo przeszło.
Amalltea, A nie masz możliwości skonsultować się z kimś innym, oprócz tej niejeżdżącej instruktorki? Z kimś doświadczonym, ale też jeżdżącym?
z tego co wiem że jak tylko wrócił ze szkolenia to od razu dosiadła go jego właścicielka i w tedy zaczęły sie problemy, wierzgał, dębował pod nia i zostawiał ją w terenie, dlatego go juz nie dosiada, ale co było powodem jego zachowania i co do teraz jest tego nie wiem. Podejrzewam, że brak umiejętności i doświadczenia. Pewnie jest tak, że koń nie do końca akceptuje kontakt (czy ogólnie pomoce), a jeżdżące na nim osoby (w tym Ty) nie do końca umiecie trzymać kontakt i prawidłowo stosować pomoce. Poza tym chyba źle rozumiesz termin "zebrany", ale mniejsza z tym, wiadomo o co Ci chodzi. Oczywiście tym niemniej prawidłową terminologię warto znać, poszukaj właściwego znaczenia określeń takich jak "zebrany", "zganaszowany", "na kontakcie". Jeśli pojawiają się problemy, jedynym wyjściem jest jeżdżenie na zmianę z dobrym, doświadczonym jeźdźcem, który umie bezbłędnie ocenić sytuację i szkolić konie. Jeśli nie masz takiej możliwości lepiej na tym koniu nie jeździj. Nie ma sensu ryzykować, bo takie cyrki w terenie mogą być niebezpieczne i dla Ciebie i dla konia. Z tego co piszesz wnioskuję, że jesteś rozsądną osobą. Życzę podjęcia właściwej decyzji i powodzenia! 😀
Nieźle, już była na forum delikwentka, która twierdziła, że jeździ swoje treningi w zebraniu, a miała problem z zaplanowaniem swojej własnej jazdy. Autorka wątku jest nawet lepsza, bo ona w zebraniu jeździ tereny!
Amalltea, z Twoich wypowiedzi przebija brak wystarczającej wiedzy i umiejętności i obrazek pewnego siebie, cwanego młodego konia. Żeby to wszystko odczarować, nie obędzie się bez pomocy specjalisty. Doświadczonego jeźdźca czy trenera.
Ja właśnie pragnę na nim przejechać spokojnie teren ale się nie da a jak szaleje to zazwyczaj zsiadam i prowadze go w ręce do stajni w tedy sie mizia jakby chciał przeprosic za swoje wybuchy.
Co to znaczy się mizia? Bodzie czółkiem, mruczy i nadstawia uszko do drapania? Czy przypadkiem zaczyna się wycierać w człowieka i go - choćby i delikatnie - trącać głową? Jeśli to drugie, to nie jest żadne mizianie, tylko podstawowy brak szacunku do człowieka i ustalonej hierarchii. Choćby to nie wiem jak milusio wyglądało.
Z reszty opisu wynika, że jak koń nastraszy jeźdźca, to ten grzecznie z niego zsiada i odprowadza zwierzaka do stajni, jeszcze oferując jakieś "mizianie". Jeden do zera dla konia...
A ja widzę, że nie będzie łatwo. Chociaż Amaltea umie czytać ze zrozumieniem (co nieczęste w takich przypadkach), to czeka ją przekonanie do zmian nie tyle ślązaka, co jego właścicieli oraz patronującej im trenerki. Jak sądzę, wszyscy sporo starsi i uważający się za nieomylnych.
A ja widzę 😉 (ech, te jasnowidzenia) że (zgodnie z moją świeższą "filozofią"😉 z tym koniem nie ma co robić ani po co. I każdemu fachowcowi - nawet nie trzeba odradzać, bo cokolwiek się uzyska zostanie natychmiast zmarnowane. Obawiam się, że to sam koń musi nauczyć użytkowników rozumu, czyli - albo go sprzedać komuś, kto trwale sobie poradzi, albo zostawić go w spokoju. Bo (to już czarnowidztwo, owszem) coś mi się zdaje, że wkrótce problem będzie nie tylko w terenie 🙁 Z każdym koniem trzeba pracować systematycznie i konsekwentnie. A tu (w realu) jedyna konsekwencja to uczenie konia coraz bardziej ciurać jeźdźca. I tam jest parę osób zadziwiająco zgodnych. Mają dokładnie to, na co ciężko pracowali. To się nie zmieni od nastu dobrych rad ani od kilku dosiadów.