Forum towarzyskie »

Starość - walka z problemami, czy szczęśliwe lata? Jakie macie doświadczenia?

halo A ja sie zupelnie z tym nie zgadzam, gdyz znam wystarczajaco duzo przypadkow, aby potwierdzic moj punkt widzenia  :kwiatek:

Jesli nawet robiac cos ze soba podarujemy sobie wzglednie lepsza starosc, to uwazam, ze warto. Nasz organizm jest jak maszyna- jak nie posmarujesz w odpowiednich miejscach, to nie pojedziesz. Szkoda, ze w szkole klada nam do glowy tone niepotrzebnych informacji, zamiast wtlaczac naprawde konkretne metody dbania o siebie. Niestety nie lezy to w interesie wielu galezi przemyslu generujacych gigantyczne zyski na naszym chorowaniu.

Gdyby bylo faktycznie tak, jak piszesz, to najnowszy trend swiatowy, czyli prewencja zdrowotna, w ktorym zaczyna sie juz powoli ksztalcic specjalistow, bylby tylko fanaberia garstki ludzi. Natomiast na szczeblu panstwowym lub chocby w prywatnych firmach zaczyna sie inwestowac grube pieniadze w programy prewencyjne i jest to podyktowane realnym zwiekszeniem szans na poprawe przyszlego zdrowia pacjentow. Tutaj najwieksza role odgrywa czynnik ekonomiczny i nie bedziemy sie w tej kwestii oszukiwac. Najwieksze koszty dla kas chorych generuja ludzie starsi, gdyz potrzebuja drogich pobytow w szpitalu i stalej opieki spolecznej.  Czyli im mniejszy odsetek ludzi starszych wymagajacych nakladow finansowych, tym wiecej pozostaje w kasie.

Ktos zauwazyl, ze owe programy prewencyjne przynosza wymierne korzysci i dlatego tez sie je finansuje. Wierzcie mi, ze gdyby nie bylo tego przelozenia na efekty, to takie niemieckie kasy chorych nie placilyby nikomu za karnety na joge, gimnastyke, czy kursy zdrowego odzywiania. Wiem, ze w PL podstawowa opieka medyczna kuleje i o takich "luksusach" nie bedziemy dyskutowac. Wyjscie jest wiec jedno- wziecie odpowiedzialnosci we wlasne rece i tyle.
Dokładnie, nie chcę nikogo obciążać swoją osobą. Dzieci nie mam zamiaru mieć. W takim domu opieki są ludzie w podobnym wieku, w podobnym stanie. Jak ktoś zechce to będzie mieć co robić i z kim porozmawiać.
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=90941.msg1708429#msg1708429 date=1362648981]
  To chyba kwestia podejścia, jeśli Gillian chce sobie założyć sznur na szyję w 60 urodziny - ok, niech to robi. Tylko niech nie narzuca tego innym, bo inni mogą mieć kochającą rodzinę, która zaopiekuje się nimi i nie będzie tego traktować jako poświęcenia.
[/quote]

O właśnie!

Heh... ciocia z wujkiem, tacy w przedziale 61-66 lat, właśnie pojechali do moich rodziców, 57-58 lat... W życiu bym ich nie uznała za dziadków nad grobem 😁 Typy podróżników, co roku jakieś góry i inne takie. I planów masa... nie wyrobiliby z czasem.
Gilina każdy chce życ jak najdłużej,

Widać nie każdy.To już odrębna sprawa.
Myślę że można żyć i poświęcać się dla ludzi. W momencie kiedy się starszejemy, mamy prawo nie chcieć aby inni robili to samo dla nas.
A jesli nie widzi sie innego wyjścia jak zakończenia żywota to .. krzyż na drogę.
Niedawno byłam w takim prywatnym, wypasionym domu opieki.
Pierwsze wrażenie dość straszne, bo byli tam głównie leżący ludzie, w ciężkim stanie.
Jednak po namyśle wiem, że to ratunek dla tych chorych i ich bliskich.
A patologie w opiece? To już każdy opiekun na własne konto gromadzi.
Moja ukochana ciotka jest po 60-tce. Tak przebojowej osoby nigdy nie znałam. Czasem mam wrażenie, że jest bardziej rozrywkowa od mojego męża. Spotkania towarzyskie,  kino, wystawy, podróże, praca. To jest jej żywioł. I wszyscy twierdzą, że ludzie się starzeją, ale ciotka się nie zmienia. 🙂
[quote author=Faza link=topic=90941.msg1708431#msg1708431 date=1362649367]
Gilina każdy chce życ jak najdłużej,


Widać nie każdy.To już odrębna sprawa.
[/quote]

Hm.
A nie tak, że to tylko nam się wydaje, co będziemy "chcieć", gdy przyjdzie Czas?
I dowiemy się dopiero wtedy gdy ten Czas przyjdzie.
I być może zmienimy zdanie. Jedni w jedną, drudzy w drugą stronę.
Ale wola życia to nie jest coś co się łatwo w człowieku poddaje.

----------
Co do dziarskich 60tek: he, spróbowałabym to powiedzieć mojej znajomej ciotce, że powinna się pakować 😉
Padłaby ze śmiechu ale najpierw by się zapieniła jak stąd do wybrzeża.
Rocznik 49. Właścicielka prężnej firmy, rekin lokalnego biznesu, trzęsąca urzędami i sprawnie wygrywająca przetargi, zarabiająca duuże pieniądze, na max. obrotach całą dobę, latem kajaki, zimą narty, a w międzyczasie przetargi, remonty, inwestycje, pomoc dzieciom - a przy tym wspaniały przykład pieniacza (jak wchodzi na budowę, to wykonawcy, starzy górale, chowają się po kątach  😁 ).  Pochowała męża, bardzo to przeżyła, ale podniosła się i poradziła sobie. Na grobie męża jest codziennie, ale na stałe jeszcze się do niego nie wybiera. Chociaż na pewno miała takie myśli przez pierwszy rok po jego śmierci...
[quote author=zabeczka17 link=topic=90941.msg1708466#msg1708466 date=1362652036]
[quote author=Faza link=topic=90941.msg1708431#msg1708431 date=1362649367]
Gilina każdy chce życ jak najdłużej,


Widać nie każdy.To już odrębna sprawa.
[/quote]
Hm.
A nie tak, że to tylko nam się wydaje, co będziemy "chcieć", gdy przyjdzie Czas?
I dowiemy się dopiero wtedy gdy ten Czas przyjdzie.
I być może zmienimy zdanie. Jedni w jedną, drudzy w drugą stronę.
[/quote]

To jest jak wróżenie z kart. Z drugiej strony też zalezy, bo jak ktoś się uprze...
Ja sobie nie wyobrażam oddać rodziców do domu opieki. Dla mnie to jakaś abstrakcja.
Choć słyszałam że można znaleźć naprawdę porządny dom opieki. Ale mimo tego mówię "nie".
Ja sobie nie wyobrażam oddać rodziców do domu opieki. Dla mnie to jakaś abstrakcja.
Choć słyszałam że można znaleźć naprawdę porządny dom opieki. Ale mimo tego mówię "nie".


więc wyobraź sobie, że masz małe dzieci 2 sztuki, mieszkasz z mężem w mieszkaniu dwa pokoje,
nie masz możliwości wziecia rodzica do siebie, bo sama śpisz na kanapie a dzieci w drugim pokoju,
chodzisz do pracy na 8 godzin, dzieci odprowadzasz jedno do przedszkola, drugie do szkoły
rodzic leżący w swoim małym mieszkanku - gdzie też nie masz możliwości wprowadzenia się z rodziną, mieszkanie rodzica kwaterunkowe, na drugim końcu miasta - wiec nie mozecie sprzedać obu i kupić większego...
rano o 6.30 odprowadzasz dzieci, jedziesz do rodzica - przewinąć, nakarmić, czekasz na Panią z MOPSU za 10 zł za godzinę, - za którą płacisz,
jedziesz do pracy, o 16 wychodzisz, lecisz po dzieci, a może do rodzica??
powiedzmy, że ok 16.30 odbierasz dzieci, zima, lecisz z nimi do rodzica, bo pani z opieki już nie ma,
myjesz, karmisz, z dzieciakami wracasz do domu o 20
... ile wytrzymasz?? tygodni? miesięcy?
Na szczęście jest nas trzy bo mam dwie siostry. To raz. Dwa, że skoro byłoby mnie stać na dom opieki to stać by mnie też było na załatwienie pielęgniarki na cały dzień. A trzy - nie przeraża mnie opieka nad moimi rodzicami. Absolutnie. Oni nie oddali mnie do domu dziecka jak było im ciężko, jak musieli liczyć każdy grosz żeby starczyło do pierwszego, jak srałam w pieluchę, czy jak chorowałam.
To co innego? Być może. Ale dla mnie to najważniejsze osoby w życiu.
Muffinko, do argumentów Dodofon dodam swój.
Często stary bliski NIE CHCE za nic w świecie się nigdzie przenosić. Tak długo, jak da radę.
Ma swojego lekarza, znajomych, kościół, ogród, swoje życie. I to jest wielki problem. Stara się być samodzielny, nie być nikomu ciężarem, zachować godność i wolność.
Nieraz ukrywa pogarszający się stan zdrowia. I melduje, że sobie świetnie radzi. A my, ze swej strony chętnie w to wierzymy.
Aż dochodzi do kryzysu, kiedy już niewiele jest opcji. I możemy stanąć wobec piekielnie trudnych decyzji.
Nie zawsze rodzinna opieka jest dość specjalistyczna, żeby zapewnić staruszkowi przetrwanie. Cewniki, venflony, tlen, pielęgnacja odleżyn może przerastać możliwości bliskich. Tak jak pisałam, odwiedzałam znajomą w domu dla obłożnie chorych na starość ludzi. To był szpital i to bardzo wyspecjalizowany.
No, tyle. Niech nikt się nie zarzeka. Różnie może być.
Po śmierci dziadka moja mama zabrała babcię do siebie. To dziadek był głową i szyją ich rodziny, babcia nie robiła zakupów, nie płaciła rachunków itp. Nie było wyjścia, nie mogła zostać sama w mieszkaniu gdzie mieszkali. Zwłaszcza, ze odległość to ponad 40km a moja mama nie jeździ samochodem.
Babcia mieszka z moimi rodzicami już 8 lat, w listopadzie będzie miała 94 lata.
Oprócz niedosłuchu (ma aparat) i coraz gorszej pamięci nie dolega jej nic.
Ale...jest bardzo męcząca i trudna. Najchętniej to widziałaby moją mamę 24h na dobę obok siebie, bo ona nie lubi siedzieć sama.
Jak moja mama gdzieś wychodzi to jest najpierw obraza, a później siedzenie w oknie i wyczekiwanie. Czas jej płynie wolniej, wydaje jej się że jak mojej mamy nie ma w domu godzinę  to pół dnia.
Moi rodzice zaczęli się "starzeć" przy niej. Nigdzie nie wychodzą - bo nie ma jak. O wyjazdach można zapomnieć. Moi rodzicie nie mają jeszcze 60-tki ,a siedzą w domu jak stare zgredziki.
Jak przychodzą goście, to babcia potrafi ich o 22 wyprosić, karząc iść spać. Sprawdza listę obecności w domu i jak ilość się nie zgadza, to robi dochodzenie.  😡
Jest zaborcza, trudna, ciekawska i zupełnie nie przypomina babuni z mojego dzieciństwa.
Strasznie współczuję mojej mamie, widzę ile razy gryzie się w język żeby czegoś nie powiedzieć.
Czytam Gilian i szlag mnie trafia.
Farmazonisz tak, że płakać się chce.
Masz lat niewiele i nie masz kompletnie pojęcia jak bardzo człowiek chce żyć.

Pogadaj ze swoimi rodzicami.
Usiądź z nimi przy stole i powiedz im, że jak skończą 60 lat to powinni się zbierać na tamten świat.
Jak masz dziadków to w sumie już powinnaś zacząć załatwiać jakąś trutkę.
Myślę, że  po rozmowie z Tobą sami zechcą ją zażyć.
I proszę, takie deklaracje że ok. 60 powinno się mieć w pobliżu wysoki wieżowiec składaj we własnym imieniu.
Twoje życie, Twoja sprawa

Kajula
ta choroba to jedna z tych strasznych rzeczy, która może wydarzyć się w rodzinie.
Ktoś napisał - Alzheimer zabiera wszystko - i miał rację.
To choroba, która dotyka przede wszystkim bliskich chorego.
On sam najczęściej (w późniejszym stadium) nie wie nic o swojej chorobie.

Dziadek musi dostawać leki. Te wstrzymujące postęp choroby ale przede wszystkim leki wyciszające system nerwowy.
Życzę Wam strasznie dużo siły, bo będziecie jej potrzebowali.
Taniu ja rozumiem Twoje argumenty, tak samo jak i Dodofon. Tyle że nie zmienia to mojego zdania. Modlę się aby móc zapewnić moim rodzicom pomoc i opiekę wtedy gdy będę tego wymagali. Tak jak oni zapewnili mi. I tak jak oni teraz są praktycznie na każde moje zawołanie. Dlatego też JA nie wyobrażam sobie ich gdzieś oddać kiedy zaczną się problemy.
Ale nigdzie nie napisałam że korzystanie z domów opieki jest złe. Bo sytuacje są różne.
Choć przyznam że niedawno była taka sytuacja w rodzinie męża...Jego dziadek, juz bardzo mocno starszy pan wylądował w szpitalu i juz z niego nie wrócił bo rodzina postanowiła oddać go do takiego "zakładu". Babcia faktycznie nie była w stanie się nim zająć ale on miał córkę (moją teściową) i syna. Oboje nie pracowali już wtedy, teściowa jest pielęgniarką, stać ich na dochodzącą pomoc, dziadek nie był w aż tak złym stanie żeby nie móc być w domu. Skąd ich decyzja? nie wiem, pewnie z wygody.  I przyznam że mam im to za złe, ponieważ akurat dziadka męża bardzo ceniłam. Był super człowiekiem. Powinien mieć możliwość umrzeć w domu, wśród bliskich. A nie w zakładzie.
Muffinka - ciepło się na sercu robi czytając Twoje posty.

Myślę, że gdzieś w głębi każdej ludzkiej duszy, czai się pragnienie bycia kochanym i potrzebnym do końca swoich dni.

Ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie  swojej  NATURALNEJ  śmierci w obcym miejscu i wśród obcych ludzi...

Na szczęście jest nas trzy bo mam dwie siostry. To raz. Dwa, że skoro byłoby mnie stać na dom opieki to stać by mnie też było na załatwienie pielęgniarki na cały dzień. A trzy - nie przeraża mnie opieka nad moimi rodzicami. Absolutnie. Oni nie oddali mnie do domu dziecka jak było im ciężko, jak musieli liczyć każdy grosz żeby starczyło do pierwszego, jak srałam w pieluchę, czy jak chorowałam.
To co innego? Być może. Ale dla mnie to najważniejsze osoby w życiu.


Przeczytaj co napisała tez jedna z poprzedniczek.
5 dzieci, 11 wnuków... Wszyscy sie wypięli..., została sama ze starsza osoba.
Niestety w sytuacji kryzysowej wiele osób używa ręce...

Wiesz co jest najgorsze? Nie niemożliwośc opieki... Ale to ze np ta osoba musi dostawać zastrzyki, kroplówki bo boli itd.
I wtedy w domu nie dasz rady.
Obsługa typu mycie, karmienie, oklepywanie przewijanie to pikuś.

Naprawdę trudno dygować jak ktoś nie miał takiej sytuacji. Albo jak pisze Tania - starsza osoba sie nie przeprowadzi - bo nie. Bo ma koleżanki, kościół... a ty mieszkając 300km dalej nie masz kontroli.

Znajoma lat 70 leżała dwa dni ze złamaniem na podłodze. Nakryła sie jakoś chodniczkiem.
Dopiero sąsiad wyważył  drzwi po kilku telefonach od córki. Mieszkającej w Niemczech. Babcia do Hitlera sie nie przeprowadzi. Bo nie. Córka mieszka tam 20 lat, ma prace rodzine.
Impas.
Muffinko - wygoda. Wygoda i kult młodości.
Po co patrzeć na starego, zniedołężnałego człowieka. Mogłaby niechcący przyjść do głowy refleksja o własnej starości.
Więc uciekają ... od siebie samych i odpowiedzialności za innych.

Mój dziadek i moja babcia. Miałam 12 lat kiedy mama zabrała ich do nas.
W 3 pokojowym mieszkaniu było nas 4 osoby. Doszły jeszcze dwie.
W międzyczasie ożenił się brat a rok później urodziło się im dziecko - Było nas znowu o 2 osoby więcej.
Dziadek umarł w domu kiedy miałam 15 lat.
Babcia zmarła we własnym łóżku, na naszych rękach kiedy miałam lat 23.
Ojczym zmarł w wieku 99 lat - w domu.
Mam 88 - letnią mamę, która mieszka sama.
Nie marudzi, nie jojczy i cały czas mi pomaga - przywozi nam czasem obiady, pomaga w firmie pakując drobne paczki, adresując listy.
I umrze w domu a jeśli nie w domu to i tak na moich rękach.

Bo taka jest kolej rzeczy.
Moja mama patrzyla jak jej matka zajmuje się swoimi rodzicami.
Patrzyłam jak moja matka zajmuje się swoimi rodzicami a potem mężem
Ja zajmuję się swoimi rodzicami a to widzą moje dzieci.
Kiedyś przyjdzie ich kolej.
I choćbyśmy zaklinali słońce, księżyc i gwiazdy nic nie zmieni tego, że umieranie jest częścią naszego życia.
I ważne, żeby móc spokojnie patrzeć w lustro. Bez obrzydzenia, bez odrazy


Dodofon
Piszesz "... ile wytrzymasz?? tygodni? miesięcy?"
Ja odpowiadam - tyle ile trzeba.
Choc bywają choroby gdzie hospicjum czy specjalistyczny dom opieki to rozsądne wyjście.
Rozsądne pod warunkiem że usprawiedliwione dobrem chorego. Jego dobrem.
Na szczęście jest nas trzy bo mam dwie siostry.


Czasem to 'mam rodzeństwo, razem sobie poradzimy' okazuje się bardzo złudne.  🙁 Mój dziadek miał 3 braci, a i tak został ze wszystkim niemal sam. Nie wdając się w szczegóły: gdy moja prababcia potrzebowała już całodobowej opieki lekarskiej, dziadek z bratem ulokowali ją w płatnym ośrodku, pieniądze miały być ze sprzedaży jej mieszkania. I co? Najmłodszy z braci przekonał matkę, aby przepisała na niego mieszkanie i zawinął się z kasą, drugi w kolejności zmarł wcześniej. Z czterech zostało dwóch, którzy po latach odpłacili się kobiecie, która ich wychowała. Ona sama pod koniec życia nie poznawała nikogo z rodziny, nie wiedziała gdzie jest i co się z nią dzieje.
Muffinka życzę Ci z całego serca żebyś miała możliwość zajęcia się bliskimi i żeby Twoje siostry nie odwróciły się od Ciebie. Niestety wiem jak przykro potem się robi jak rodzina znajduje się tylko dlatego że  zostało mieszkanie do podziału. Mieszkanie niech biorą. Smutniejsze jest to że babci nikt nie odwiedzał. Nikt. Nigdy. Nikt nigdy nie zapytał o jej zdrowie, o to czy nie potrzeba pomocy...
Wszystko co piszecie to prawda. Są różne sytuacje i różni ludzie.
Ja jestem pewna siebie. Moich siostr także. Nie wierze że by się odwróciły plecami, po prostu w to nie uwierze.

Nie wiem jak będzie, los i życie pokażą. Teraz piszę tak jak czuję, jak chcę aby było. Być może coś mnie kiedyś przerośnie. Aczkolwiek wierzę że tak nie będzie. I będę się o to modliła.
Póki co to dla mnie abstrakcja bo nie przyjmuję do wiadomości aby coś mogło się rodzicom stać w najbliższych latach. Jeszcze zbyt mocno sama ich potrzebuję.
Pandurska, zwróć uwagę na słowo "względnie".
Swoje szanse można zwiększać, gwarancji nie ma Żadnej!
Problem starości w "atomowych" społeczeństwach europejskich jest tak duży (i coraz większy), że rządy zrobią wiele, żeby choć ociupinę :odciążyć system".
Chcesz wierzyć we wpływ na własne zdrowie - wierz, na zdrowie 😀 Na pewno ci to nie zaszkodzi.
Ja się już przekonałam, jak czasem maleńko brakuje - głupia angina, reakcja systemu odporności (genetycznie "przesadzającego"😉 - mały włos a byłabym skazana na codzienne dializy albo i... była trupem. Na zdrowie nie ma gwarancji. Natomiast jest - że zacznie szwankować. Bo z jakiegoś powodu umrzeć trzeba. I to jest jedyna pewność w ludzkim życiu.
Wybory rządzących taką pewnością nie są.

Ojca po udarze wypisano w 3 dobie. Jedyny komentarz: "I po co podłączaliście mu kroplówkę? Bez kroplówki po 3 dniach byłby spokój". Dziś wiem, że "gdyby system działał prawidłowo" była szansa na znaczącą poprawę stanu. A tak - towarzyszyliśmy ojcu przez kilka miesięcy 🙁.
To też jest problem - skazywanie na wcześniejszą śmierć przez zaniechanie, bo tak wszystkim wygodniej. Nie chcę więcej pisać - zbyt dużo męki dookoła, a przecież wiem, że z każdym dniem będzie więcej i więcej.
Muffinko - wygoda. Wygoda i kult młodości.
(...)

Nie zawsze. To uproszczenie. Tak najdelikatniej mówiąc.
Wygodniej nieraz jest mieć staruszka blisko, gdzie można z nim spędzać czas i pełnić opiekę.
Jednak trzeba uwzględnić i jego zdanie. Uszanować. A stary człowiek też nie godzi się łatwo z przejściem na etap:
jestem zależny od innych. Lub: będę ciężarem, dla tych, których kocham. Lub: co ja będę robić w obcym mieście?
I pal licho ciepło w domu i opiekę.
Miło czytać posty Muffinki. Jednak,za noblistką powtórzę: "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
Mnie życie nauczyło, żeby nie osądzać nikogo w kwestii opieki nad staruszkami. No, oczywiście nie mam na myśłi skrajnych sytuacji. Jednak wiem, jak każdy dorosły, jakie to bywa trudne.
p.s
I jeszcze coś: milej się opiekować tymi, których kochamy. Ale relacje rodzinne są różne, prawda? A obowiązek to obowiązek.
No i może dojść Alzheimer czy starcza demencja. Albo zmiany osobowości w wyniku zażywanych leków. Na przykład kumulujących się nasennych. I nasz ukochany bliski zmienia się nieraz w prawdziwą Bestię.
I powstaje pytanie: co dalej? To zawsze trudne sprawy.
Taniu
nie ma jednoznacznych odpowiedzi ale ........wobec najbliższych mamy obowiązki.
Czy zmiana w Bestię usprawiedliwia zaniechanie, zaniedbanie, porzucenie ?
Zresztą pewnie znasz i takie przykłady gdy stary rodzic nie jest i nie był Bestią a chętnych do pomocy brak.

Moich dziadków nikt nie chciał oprócz mojej mamy.
Dwóch braci, którzy w biedzie nie żyli kategorycznie stwierdziło, że nie mają na staruszków miejsca.
Że ciasno, że dzieci.
Przez lata żaden nie spytał czy nie trzeba pomóc finansowo, czy mama daje sobie radę.
A przecież przyszedł czas, że była sama z dwójką dzieci na głowie. I jeszcze starzy rodzice z niewielką rentą.
Babcia nie była łatwa, dziadek był najspokojnieszym, nalepszym człowiekiem jakiego znałam w życiu.
Wcześniej mieszkali w domku gdzie trzeba było palić w piecach i pod kuchnią.
Dziadek z zaawansowaną astmą, babcia po zawale.
TRZEBA było ich stamtąd zabrać, bo po zapaleniu płuc (3 z kolei) lekarz powiedział, że w tych warunkach nastepnego dziadek nie przeżyje.

Piszesz Alzheimer czy starcza demencja, zmiany w osobowości - to niełatwe, to trudne ale .......kto powiedział, że w życiu ma być łatwo.
Mamy wobec bliskich obowiązki.
A jak chore jest dziecko to .......porzucić bo chore?
Bo autystyczne, bo nadpobudliwe ? To nie latwe ale ......dajemy życie i jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Ktoś dal nam życie i też jesteśmy za rodziców odpowiedzialni.

Wiem, że bywa różnie.
Wem.
Tylko co z tego ?

Mama tez jeszcze nie chce się do nas przenieść ale ......kiedy jest chora przywożę ją do siebie.
Uświadomiłam jej, że moja praca + dojazdowa opieka nad nią to ogromny wysilek.
Można go zmniejszyć jeśli będę ją miała pod ręką.
A to, że syn musi wtedy spać na polówce ? Tym lepiej dla syna. Niech poznaje życie.

Wszytko jest trudne: i dorastanie, i dojrzewanie, i miłość, i starzenie, i śmierć.
Nie da się przed tym uciec. Co wcale nie oznacza, że ludzie nie uciekają.
Czasem mają powody a czasem są wygodni.
Bo stary człowiek w domu to koniec świętego spokoju.
Chrapie, choruje, trzeba mu oddać pokój kosztem salonu czy sypialni.
Trzeba koło niego chodzić, trzeba mu podawać leki (także te łagodzące agresję).
Człowiek nie staje się śmieciem dlatego, że jest stary i chory
Kajula u mnie podobny problem z chorobą Alzhaimera w rodzinie. Jak coś pisz PW.

Z perspektywy życia kilkuletniego z chorym człowiekiem, leżącym, wymagającym całodobowej opieki, w ostatnim roku myślącym warzywem, i z doświadczeń związanych z opieką nad osobą chorą na Alzhaimera powiem tylko tyle, że niestety życie weryfikuje wszelkie poglądy i założenia.

[quote author=Lanka_Cathar link=topic=90941.msg1708429#msg1708429 date=1362648981]
  To chyba kwestia podejścia, jeśli Gillian chce sobie założyć sznur na szyję w 60 urodziny - ok, niech to robi. Tylko niech nie narzuca tego innym, bo inni mogą mieć kochającą rodzinę, która zaopiekuje się nimi i nie będzie tego traktować jako poświęcenia.[/quote]

nie no, teraz to już osłabłam. Proszę pokazać mi cytatem gdzie ja komuś coś narzucam? czy Wy macie jakieś problemy ze wzrokiem i nie widzicie takiej małej części zdania, która brzmi JA? JA. Ja chcę. Wy sobie żyjcie ile chcecie. JA nie chcę. Czy mam to podkreślić? JA. Urodzona w Poznaniu dnia 2 7 1983, z matki Beaty ojca Piotra, pesel 83070200622. Czy teraz jest jasne, że wyrażam SWOJE zdanie? czy znowu rozkręcicie aferę bo powiedziałam coś nietypowego?
Szemrana: wiem. Bestii nie porzucam.
Moja babcia była w takim stanie, że tylko mogła być w domu opieki, gdzie całą dobę były przy niej pielęgniarki i fachowy sprzęt medyczny. Tam umarła w spokoju,w  pełnej nieświadomości a jednocześnie godnie. Nikt by jej takiej opieki nie zapewnił w domu.
Wtedy to ustaliliśmy sobie  w rodzinie, że gdyby kogokolwiek taka sytuacja spotkała to CHCE się znaleźć w domu opieki/hospicjum.

Drugi "przypadek"  z jakim się stykam na co dzień. Babcia mojego męża ma 95 lat i od 7 lat mieszka u swojego syna, który pracuje poza miejscem zamieszkania, opiekuje się nią synowa. Babcia jakieś 3 lata temu złamała nogę i od tej pory nie wstaje, a i przy tym pogorszył się wzrok i słuch. I demencja się pojawiła. ogólnie jest coraz gorzej z nią się porozumieć, są dni, kiedy jest tylko w swoim świecie, widzi koleżanki sprzed lat, jest wojna itp. babcia to bardzo pogodna osoba, ale w te gorsze dni jest ciężko z nią przebywać i zrozumieć ją. Nie poznaje nikogo prócz synowej i syna, tzn wie o nich, bo reszta jej się całkiem pomieszała już dawno. Nie chce siedzieć na wózku, śpi prawie cały dzień. My już do niej nie chodzimy (mieszkamy obok), bo to po prostu nie ma sensu ( nie rozmawia, nas nie słyszy, nie wie kim jesteśmy). Poza tym babcia ma świetny apetyt( zero diety) zdrowe serca, ciśnienie w normie. A waży tyle co moja 7 letnia córka. Serce bije, a człowieka jakby nie było. Jej skóra jest już za stara, już się nie regeneruje, wszystkie cuda-wianki materace, maści- nic nie daje, po prostu ...
Ciotka 7 lat się dzień w dzień się nią zajmuje. Nieraz szczerze mówi, że już nie ma siły, że chciałaby żeby to się skończyło, bo nie może znieść uwiązania. Ma córki, jedną 500 km dalej, drugą w DE- nigdy u nich nie była. Jak idzie do pracy to do babci przychodzi drugi syn w południe dać babci kanapke, a poza tym opiekunka. Idąc do pracy na 7 musi wszystko przy babci zrobić: przewinąć, nakarmić, zimą napalić w piecu, ubrać, po powrocie od nowa to samo.

Nigdy, nigdy nie chciałabym być takim obciążeniem dla swojego dziecka i nie podjełabym się opieki nad taką osobą.
..... która brzmi JA? JA. Ja chcę. Wy sobie żyjcie ile chcecie. JA nie chcę. Czy mam to podkreślić? JA. ....


Gilian ... i to jest największy problem. Za dużo "JA"....
Przyłączę się do opinii innych.

Nam przyjdzie zmierzyć się jeszcze z dodatkowym, mega problemem - nie będziemy mieć emerytur (przynajmniej w rozumieniu dzisiejszych ZUSowskich świadczeń). ZUS za kilka-kilkanaście lat nie będzie wypłacalny. I to jest pewne. Od państwa dostaniemy zapewne minimum (tzw. "emeryturę państwową"😉 - zapewne tyle, aby wegetować. O resztę musimy zadbać już teraz.
Każdy na własną rękę.

Przyznam, że ta perspektywa mnie przeraża. Dopóki będę mogla pracować (zdrowie i warunki osobiste będą pozwalać) to jakoś będe mogła żyć. Gdy stracę możliwość pracy .... aż strach pomyśleć.
Gilian- ja tylko Cię proszę przesuń sobie ten wiek na jakieś chociaż 20 lat później. Moja matka ma 60 lat i pływa 40 basenów w 40 minut, sędziuje mecze, jeździ na rowerze. No szkoda Cię dziewczyno tak wcześnie!!!

damarina- nie wierz w pieprzenie w TV.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się