To spowodowało gorsze problemy: stawanie dęba, wierzganie, zwroty i ponoszenie w kierunku przeciwnym do tego, którym się jechało (nie, nie do stajni, a na łąki, po których podobała się jazda). I koń już nigdzie nie wyjeżdża- czasem przejdę się z nim na spacer (z lonżą, żeby w razie czego szybciej móc go złapać).
a nie lepiej zająć się swoim własnym wyszkoleniem jeździeckim by móc tego konia nauczyć podstaw? Bo jak widać ani ty ani koń tego nie posiadacie.
hym...dużo razy schodziłam z konia w terenie (teren po okolicy czy rajd gdzies tam) i nie uważam tego za nic złego - schodzenie i prowadzenie bo podłoże niesprzyjające(szczególnie dłuższe odc.) - kamienie, asfalt - bo juz blisko do domu - ost kawałek się idzie (tzn można) - bo cos spadło, cos się zbiera - przerwa, pojenie (jako przerwa, bo i z siodła można, ale tez nie zawsze można) - zmęczenie konia i własnym kończyn ból (to rajdy) - prowadzenie - przeprowadzanie w miejscach gdzie wygodniej i bezpieczniej prowadzić (jakieś chaszcze np) -innych grzechów nie pamiętam 😉
ale zasada - zawsze kontrola - trzymanie za wodze/uwiąz (kantar i uwiąz wygodniej i bezpieczniej)
nie no spoko, jak trzeba to się schodzi - ale schodzenie bo koń szaleje czy nie chce iśc dalej? To chyba lekka zachęta do kontynuowania takiego postepowania bo właśnie został koń nagrodzony zejściem.
tzn wiesz....czasem sie boi, a w ręku jak cie widzi to przeprowadzisz -bo pójdzie za tobą (przez wode czy coś, mostek, namalowane pasy, tory, obok krów...(o tak miałam:P) - szczególnie jak nie ma innych koni"na wzór", albo wzoru nei stanowią.... -jak się czegoś boi i chcesz wykorzystać stadny instynkt, pokazac ze ty idziesz to on też nie roztopi kopyt, a nie jak pajacuje z przekory - wtedy to będzie zachęcanie tak jak mówisz.
głupie to jest puścić do pojenia albo żeby fotke zrobic...
głupie to jest puścić do pojenia albo żeby fotke zrobic... [/quote]
to piramidalna głupota jest...ale co zrobić jak starzy wyjadacze forumowi se takie focie strzelają, wklejaja na forum a ludzie się nimi zachłystują, że jak wspaniale .
ElaPe, ale co w tym takiego? bo ja nie rozumiem tej krucjaty. jesli twoj kon cie nie lubi i od ciebie ucieka jak go puscisz, to przykro mi. mialam przyjemnosc przez pewien czas przebywac w bardzo bezludnym i oddalonym od drog miejscu i- o zgrozo!- chodzilam z koniem luzem po lesie. i jakos ode mnie nie uciekal, choc mogl. nie mam zadnego problemu z tym, zeby w terenie konia puscic, postawic do zdjecia. sploszony tez zostaje przy mnie. to kwestia wychowania.
Ludu, wybaczcie offtop, ale "w zimIE" a nie w zimę, "w LECIE" a nie "w lato" 😵
Ponad to zgadzam się z EląPe (koniec świata 😉), że puszczanie konia luzem w terenie czy zsiadanie z konia w razie buntu to głupota. Naprawdę mało jest przypadków, kiedy z konia się trzeba ewakuować (mnie w ciągu 20 lat uprawiania jeździectwa zdarzyło się do tej pory raz - żeby nie zwalić się z dębującym koniem z kilkumetrowej skarpy). A jak się robi sesję, to co to za problem konia na lonży trzymać? Nawet ja umiem usunąć lonżę w Photoshopie 😀
katija a mnie aż ciśnienie skacze, jak czytam coś takiego - moje konie też łażą za mną luzem. Sądzę że z większością mogłabym w ten sposób chodzić na spacery do lasu (a lasy mamy wyjątkowo bezludne), a jednak chodzę na kantarze i uwiązie. Dlaczego? Ano dlatego że w tym jednym przypadku na milion, kiedy koń spłoszy się i jednak ode mnie odbiegnie chcę mieć nad nim jakąś kontrolę. Bo jestem za niego odpowiedzialna i nie mam zamiaru ryzykować w imię... właściwie nie wiem czego. Szpanu, że koń za mną luzem chodzi? 🤔wirek:
Mój koń mnie lubi. W każdym razie lubi zawartość moich kieszeni na pewno. Jednak jak wrota do roundpenu się otwarły, bo je źle zamknęłam to spojrzał na mnie tak szczególnie a potem dał w długą. Zatem nie ma reguły. Inny przykład- ja z konieczności łażę z dwoma końmi. Na myjkę, karuzelę wszędzie. I wyśmiewałam pytanie na srebrną odznakę jeździecką-czy wolno tak robić. Odpowiedź była, że NIE. I jak na zawołanie widziałam jak dziewczynie trzymającej dwa konie, jeden z nich wyrwał bark z posad. Ja rozumiem, że Eli Pe chodzi o propagowanie zasad bezpieczeństwa z myślą o młodszych stażem jeźdzcach. I fotki typu: mój koń luzem, moje dwa konie w ręku -powinny być opatrzone komentarzem: Robię tak, bo umiem i mogę.
ElaPe, ale co w tym takiego? bo ja nie rozumiem tej krucjaty. jesli twoj kon cie nie lubi i od ciebie ucieka jak go puscisz, to przykro mi.
A juści! Natóralnie!
I tym oto sposobem zatoczyliśmy koło i wrócilismy do punktu wyjścia.
Ludzie se robią focie puszczanych luzem konisi w terenie bo konisie ich NATÓRALNIE bardzo lubią a zatem logiczny (?) wniosek że taki koniś przcież w życiu nie ucieknie - no skoro mnie lubi. 🤔
Potem se te słity focie wklejają czekając na aplauz i poklask, uzyskują aplauz i poklask, co jeszcze utwierdza ich w dalszej kontynuacji promowania wszem i wobec owego procederu.
Wszelkie ew. zwracanie uwagi że nie jest to dobre bo
a) koń jest koniem (nawet jak " lubi" właściciela)
b) stanowi to zły nomen omen przykład dla przyslowiowych już pszczółek
są zbijane właśnie takimi NATÓRALNIE mało w sumie śmiesznymi argumentami jak powyższy cytat.
Ja mam od niedzieli jedną rękę jak : I to bez szpinaku! Zagapiłam się oparta o przesuwne drzwi do boksu i wychodzący koń oparł się o nie tyłkiem. I mi przesunął. Dzięki temu wiem, że nie mam osteoporozy ale ręka boli trochę. Taki banał: koń to duże zwierzę - uważać trzeba. A już prowokowanie niebezpiecznych sytuacji to proszenie się o kłopoty. A taki, dajmy na to, osioł? Małe to, miłe. A jak odpaliło to się na butach przejechałam jak na nartach wodnych. 😂
Już tłumaczę- Zsiadłam z konia,bo nie chciałam jej obciążać, poza tym piła lekko z górki,a wodze w ogłowiu tego konia są na tyle krótkie,że siedząc na niej musiałam praktycznie leżeć/ mieć wyciągnięte na prosto ręce bo inaczej by się nie napiła. Co do sprawy związanej z pojeniem konia to była ona po samym stępie- nie jechałyśmy kłusem bo po prostu się nam nie chciało. Sprawa mojego powrotu też nie do końca została dobrze wyjaśniona- na klaczy pogalopowałam przez jedno pole, uprzednio stępując i kłusując. Po galopie przeszłam do kłusa i potem do stępa, bo musiałam przejść przez z ulicę. Później do stajni wróciłam kłusem, przed stajnią przeszłam do stępa i wjechałam na teren stajni. Tam zsiadłam,czym prędzej ściągnęłam mokre rzeczy z konia,ręką ją ściągnełam z wody, chwile postępowałam i weszłam do stajni,szybko ją rozczyściłam słomą, potem grubo pościeliłam i sprawdziłam czy dalej jest mocno mokra, tam gdzie była to ją jeszcze raz rozczyściłam, założyłam derkę pod którą napchałam jeszcze siana.
Co do tego dlaczego nie łapałam konia,a raczej nie zdążyłam to myślałam,że przyjdzie z powrotem,bo wiedziałam,że jak pójdę za nią to tym bardziej ucieknie,bo znam ją. Możliwe,że były dwie przyczyny tego dlaczego poszła sobie: 1 Chciała iść się gdzieś dalej napić,ale się jej to nie udało, 2 Wystraszyła się mężczyzny który potem mi pomagał.
Wieczorem koń dostał mesz na rozgrzanie i ciepłą wodę- taką mam nadzieję,że właściciele nie kłamali. Dzisiaj rano pojechałam do niej i znowu dałam mesz,ale chyba nie bardzo jej smakował, w ogóle to bardzo wybredny koń jest,ale coś tam podjadła ciepłego. Potem obmacałam ją czy nie jest gdzieś zgrzana,czy nie drzą jej mięśnie,obejrzałam nogi,ale nic nie zaobserwowałam. Później ją wypuściłam,żeby zobaczyć czy nie kuleje ani nic, ale ona galopowała sobie i wydziwiała w największe,także nic jej nie dolega. Nasłuchiwałam też czy nie dyszy,nie kicha,nie kaszle,ale nic z tych rzeczy nie wystąpiło. Cieszę się,że sprawa skończyła się dobrze, i niech ten temat będzie przestrogą dla innych i mam nadzieję,że nikt nie będzie musiał przekonywać się na własnej skórze tylko wystarczy mu ten temat jako przestroga.
ale co wy chcecie od puszczania koni luzem? ostatnio widziałam faceta, który szedł sobie drogą, za nim szedł koń - bez siodła, ogłowia, ba - kantara!, żadnych lin itp. i jakoś mu nie uciekał na pola (mimo że widział zastęp koni, klacze, wałachy po drugiej stronie pola - a to chyba ogr był, przynajmniej tak wieść wiejska niesie). faktem jest, że pan miał też psa, który konia ustawiał do pionu w razie potrzeby (koń się głównie zatrzymywał i patrzył na nas jak na UFO, pies szczekaniem kazał mu dogonić pana). da się? da 😁
Facella, nie opowiadaj takich rzeczy bo po weekendzie bedzie kilka takich historii o koniku co jednak poszedł włąsną droga albo go coś spłoszyło, pogoniło...
Endurka, zabrali ją. nie pamiętam jak technicznie (czy na tratwie, czy moście?), ale w przyczepie zdaje się. ogólnie skończyło się dobrze 🙂
nie no spoko, jak trzeba to się schodzi - ale schodzenie bo koń szaleje czy nie chce iśc dalej? To chyba lekka zachęta do kontynuowania takiego postepowania bo właśnie został koń nagrodzony zejściem. Nie, ja z konia zsiadałam, zanim zaczęłam być stanowcza. A ja mi się zamaniło, że będę stanowcza i przy nagłym zatrzymaniu i znieruchomieniu konia będę robić wszystko, żeby go ruszyć (łydka z batem) to zaczęły się dębowania, itd., ale ciągle na nim siedziałam. Nie zsiadałam! Jak zjechałam po zadzie z konia, bo po którymś tam dębie (stawał kilka razy pod rząd) wsiadałam na niego znowu.
edit: To spowodowało gorsze problemy: stawanie dęba, wierzganie, zwroty i ponoszenie w kierunku przeciwnym do tego, którym się jechało (nie, nie do stajni, a na łąki, po których podobała się jazda). I koń już nigdzie nie wyjeżdża- czasem przejdę się z nim na spacer (z lonżą, żeby w razie czego szybciej móc go złapać).
a nie lepiej zająć się swoim własnym wyszkoleniem jeździeckim by móc tego konia nauczyć podstaw? Bo jak widać ani ty ani koń tego nie posiadacie.
Tak to jest, jak Cię poprzedni właściciel konia zrobi w bambuko. Mój poziom jeździecki nie jest najgorszy, staram się ciągle szkolić- ostatnio miałam okazję pojeździć pod okiem trenera na koniu koleżanki i żadnych uwag odnośnie mnie nie miał. A wyszkolenie konia- brak warunków, pewne niedyspozycje konia no i mój brak wiary we własne umiejętności, brak odwagi i uprzedzenia. Zresztą ten wątek nie jest o mnie, a jak ktoś chce, to na PW mogę rozmowę toczyć.