A już myślałam, że ktoś podbił mój ulubiony wątek 😉
Więc ja to zrobię. Wczoraj (z przygodami... typu laweta) wróciłam z Tatr. Pogoda taka sobie, piątek deszcze niespokojne, sobota lało do 13, więc tylko spacer w okolice Cubryny udało się zrobić (aczkolwiek ja lubię łazić po galeriach cubryńskich, bo tam nigdy nikogo nie ma, więc też fajnie), za Zadniego Mnicha i pod Mnicha. Niedziela poszła na wspinanie na grań żabiej lalki. Miała być lampa, a nie było. Nasza grań nie dostała słońca, więc był arcyzimno (2 stopnie), wspinałyśmy się w wełnianych skarpetach i puchówkach. Brrr!
Do tego oczywiście pogubiłyśmy się (a jak!), a na dodatek ścieżka, którą podchodziłyśmy (teren II-kowy, nieprzyjemny) była na tyle mokra, że musiałyśmy robić zjazdy "awaryjne", co by nie zabić się w głupi sposób (jak np. ostatnio śp. Wojtek Czarny, który pojechał na śliskiej trawie 🙁 )
Poniedziałek był spacerowy, aczkolwiek ja dość szybko ciekłam na dół (biegłam 😁 z Moka, mając na sobie ok 30 kilogramów w dwóch plecakorach: niosłam cały szpej, liny, plus rzeczy normalne).
W Tatrach będę za tydzień bo muszę odebrać auto od mechanika z Zakopca 😵
Foteczki:
Zadni Mnich i Turnia Ciemnosmreczyńska

Mnich widziany z podejścia na Cubrynę, widok na Morskie Oko

Czarny Staw i Morskie Oko ze startu drogi na Grani Żabiej Lalki

Kawałek grani Żabiej Lalki, widziany na zejściu, na ścieżce taternickiej z Wyżniej Przełęczy Białczańskiej